niedziela, 1 lutego 2015

Lutowy Nieporęt

    

    W końcu mamy luty. Dla niektórych jest to czas ferii zimowych, a dla niektórych czas sesji. Napisałem pierwszy egzamin i mam wystawioną trójkę. Jeszcze tylko egzamin z fizyki, poprawienie ćwiczeń z matematyki i po tym egzamin. Jeśli się uda, to będę mógł już odpocząć 15 lutego, ale i tak podejrzewam, że matematykę będę poprawiał cały luty.

    Postanowiłem przejechać się moją typową trasą: Warszawa>Jabłonna>Legionowo>Michałów-Reginów>Nieporęt>Rembelszczyzna>Warszawa. Długość to 52,4 km. Ponieważ jest zima i nie zamieszczam tu relacji z trasy na 100-200 km (na 200 km jeszcze nie jeździłem), to pomyślałem, że pokażę swoją typową trasę.

    Na początku trzeba pomęczyć się ulicą Modlińską. Muszę jechać ścieżką pieszo-rowerową po prawej stronie, bo czasami pojawia się znak B-9. Po 13 km wyjeżdżam ze stolicy.

Opuszczam Warszawę

Było trochę śniegu. Fajnie się ruszało, stojąc w miejscu i kręcąc tylnym kołem.

    Dalsza część to jazda wciąż ulicą Modlińską, ale po Jabłonnie. Skręcam w prawo kiedy mijam kościół Matki Bożej Królowej Polski. Muszę z powrotem wjechać na chodnik, bo znów pojawia się znak B-9.

Tu jest znak B-41.

Za każdym razem na tym rondzie muszę przeczekać trochę na zielone światła. Zdarza się że jest czerwone dla mnie i dla pojazdów i nikt nie nadjeżdża z drugiej strony.

       Kolejny etap to jazda przez Legionowo. Na początku jest ścieżka rowerowa na szarej kostce brukowej betonowej zaś dla pieszych na czerwonej. Potem można już jechać boczną drogą, równoległą do drogi krajowej nr 61.

Uwielbiam te sosny pospolite. Przez chwilę można poczuć się tak, jakby było zielono. Tak, to ta droga boczna.

       Droga boczna się kończy i trzeba przejechać wiaduktem nad torami kolejowymi. Po zjeździe można w końcu wjechać na drogę i dojechać do ronda, gdzie skręcam w prawo do Nieporętu. Zanim to zrobię, zatrzymuję się na przystanku PKS w Michałów-Reginów. Dlaczego? Bo mogę :D


Czerwiec, wrzesień, listopad, luty...

Rower ma się świetnie, ale zasyfił się błotem i śniegiem. Po raz pierwszy użyłem termos i za pomocą jednej samozaciskowej opaski odblaskowej nie spadał. Zresztą chyba nie zamierzał. Prawdopodobnie zmienię błotniki na metalowe. Bardzo się kołyszą i nieraz słyszę jak guma ociera się o plastik. Są przystosowane do kół 26 calowych, a nie do moich 28".

    Po przystanku w końcu pojawia się jakiś las po obu stronach. Od razu robi się chłodniej. Po rondzie skręcam w prawo i dojeżdżam do Nieporętu. Po lewej stronie od razu można dostrzec Zalew Zegrzyński. W weekendy plaże i brzegi są wypełnione ludźmi po brzegi, a samochody zaparkowane są dosłownie wszędzie. Teraz, co prawda nie ma tłumu.

 A myślałem, że zobaczę w końcu zalew skuty lodem.

Zegrze Północne


Łabędzi jest tam mnóstwo! Mam jeszcze więcej zdjęć, ale z wakacji.

    W końcu muszę kiedyś wrócić do domu, a powrotów nie lubię. Jeszcze nie jest źle jeśli wraca się inną drogą, jak ja zamierzam. Nie znoszę wracać ulicą Płochocińską, bo za każdym razem mam pod wiatr. Hej, ale dobrnęliśmy do końca. Może za parę lat ktoś odwiedzi ten blog i spojrzy się przez przynajmniej 10 sekund :D.

    Bardzo prosiłbym o jakieś komentarze co mógłbym napisać lub zwiedzić. Cenię każdą obecność!

4 komentarze:

  1. Śliczne zdjęcia i widoki :)
    Życzę więcej udanych wycieczek i pozdrawiam. ^u^

    OdpowiedzUsuń
  2. Świetny wpis :D

    Obserwuję, czy mogłabym liczyć na rewanż?

    http://luxwell.blogspot.com/2015/01/long-absence.html

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, nie ma problemu. Cenię każdą obecność.

      Usuń