piątek, 1 maja 2015

Pociągiem do Radomia

    Pod koniec wakacji 2014 postanowiłem sobie, że następne wakacje spędzę tak jak poprzednie, ale w jeszcze lepszej odsłonie. Poprzednie wakacje spędziłem na rowerze i czasem na piechotę. Byłem bardzo zadowolony, że nauczyłem się polegać na samym sobie i nie nudziłem się ani trochę. Jasne, znajomi by się przydali gdyby istnieli. W te wakacje będzie nie tylko rowerowanie w większych ilościach, ale także i pociąg. W sumie, to rok temu, po napisaniu matur, zacząłem już dosyć wcześnie wakacje, bo od 15 maja. Odkąd studiuję zaocznie, to nie odróżniam wakacji od roku studenckiego. No jednak różnicą była zmiana pór roku i tymczasowa praca. Można powiedzieć, że niby od początku kwietnia rozpocząłem swoje "wakacje". Nie było co zwlekać. Chciałem zacząć od województwa mazowieckiego i to od południa. Znalazłem na mapie pierwsze, lepsze miasto. Jedno z tych większych - Radom. Jest oddalony o 106 km od stolicy.

Katedra Opieki NMP
    To była moja druga próba pojechania to tego miasta. Wcześniej zorientowałem się, że miałem niepodstemplowaną legitymację. Wyruszyłem o 8:28 z Warszawy i jechałem kiblem (pociągiem EN57 z malowaniem KM) przez 2,5 godziny. Jechało się średnio 47 km/h, a czasem przyspieszał do 60 km/h. Przez podwyższenia nasypu kolejowego czułem się jakby pociąg wzbijał się w powietrze. To, co widziałem przez okno, to głównie lasy. Cała podróż kosztowała mnie 24 zł: 2x12 zł bilet na 106 km. Co zyskałem - opinię o mieście, parę zdjęć i darmową butelkę Coca-Coli :-D

Park Kościuszki
    Od razu od wyjściu od dworca jakieś dziewczyny, siedzące w oddali wołały mnie i się śmiały. To chyba były jakieś dresiary. Skierowałem się szybko do parku. Wiedziałem, że w tym mieście niewiele zobaczę. To tylko parę kamienic, kościołów i malutkie stare miasto.

Dawny Urząd Wojewódzki
    Sporo budynków było remontowanych oraz sporo opuszczonych. Miałem wrażenie, że tylko ja miałem na sobie plecak i ubiór innego koloru niż czarny (tak się składa, że nie lubię czarnego koloru). 

Kościół Św. Rodziny. Wygląda na postindustrialną budowlę.
    Dużo dresów kręciło się po okolicy, nawet przy ruchliwej ulicy Żeromskiego. Nawet paru za mną szło i słyszałem za plecami jak jeden do drugiego mówił: "Ty, spytaj się go o to. Hłe, hłe.". Pomyślałem, że to pytanie byłoby skierowane do mnie i na pewno brzmiałoby głupio. Nie wiem, miałem rozlany keczup na kurtce czy co? Dobrym sposobem jest po prostu zatrzymanie się by mnie ominęli. Skierowałem się do Empika przy Galerii Słoneczna by kupić pocztówkę. Były tylko kartki na urodziny, imieniny, etc. :-/

Pomnik malarza Jacka Malczewskiego
    Robiło się coraz cieplej. Nie ubywało dresów, co mnie to zniechęcało do dalszego eksplorowania miasta. Jednak niewiele już zostało do zobaczenia.


Kościół Św. Trójcy
Wkroczyłem do Starego Miasta.
Kościół Św. Jana Chrzciciela
Model zamku
Ratusz z XIX wieku.
    Po tym zostało mi tylko jedno. Na GPSie miałem jeszcze jedno miejsce zaznaczone - zalew Borki. Szedłem skrótami i przy okazji łyknąłem podwórka i tereny domków jednorodzinnych.

Chyba się zgubiłem.
    W końcu doszedłem do zalewu. Dookoła rozciąga się chodnik sąsiadujący ze ścieżką rowerową i nawet znalazło się paru biegaczy i park linowy!




    Przy powrocie obawiałem się, że nie zorientuję się w którym miejscu pojawi się pociąg powrotny. Na szczęście były tablice i odgadłem gdzie mam czekać oraz bilet kupiłem w biletomacie. Jak widać, nie trzeba pytać się ludzi jak to tak bardzo zalecają :-D
    Powrót wyglądał bardzo podobnie, tyle, że wracałem pociągiem EN57-2000. Tym razem max. prędkość powrotna wyniosła 101 km/h. Ogólnie po mieście przeszedłem 12 km. To niedużo, ale nie chciałem raczej zwiedzać osiedli mieszkalnych. W Warszawie rozdawali przy dworcu darmową Coca-Colę. Zawsze to jakiś cukier.
    Nie było tak źle. Nie odczuwam choroby lokomocyjnej w pociągu, ale jednak nie byłbym w stanie czytać książki. Musiałbym przez cały czas patrzeć w okno. Następnym miastem będzie Kazimierz Dolny. To już o wiele lepsze miejsce pod względem turystycznych i tam jako turysta nie będę czuł się dziwnie, choć lubię odmienność. To byłoby co prawda inne województwo, ale odległość byłaby niemal ta sama i połaziłbym po trochę wyższych terenach.

1 komentarz:

  1. Nie wiedziałam, że tak ładnie jest w Radomiu :)
    Niestety mam trochę daleko.. :/

    Pozdrawiam :)
    http://my-little-world-olimpia.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń