sobota, 27 czerwca 2015

Złoty ułan w Kałuszynie

    Dawno nigdzie daleko nie pojechałem, ale to z powodu kiepskiej pogody i studiów. Jeszcze sesja się nie zaczęła. Będę pisać dwa egzaminy, ale już będę musiał napisać coś we wrześniu. Nie zaliczyłem jednego sprawdzianu i na złość nauczyciel nie mógł zrobić poprawy w czerwcu, tylko dopiero po wakacjach. Zatem mam jeden egzamin mniej. Najwyżej zdecyduję się na różnicę programową, czyli o ile wiem, to będę pisać egzamin z tego przedmiotu za rok, ale przechodzę do kolejnego roku jak gdyby nigdy nic. Jak dla mnie, to emerytowani nauczyciele nie powinni nauczać. Dają niejasne materiały, a w Internecie nie ma nic o tej dziedzinie.


    Mam fajną trasę na 145 km, ale chciałem wpierw przejechać się na 130 km. Kiedyś, w pierwszej technikum przejechałem się z kolegą do Mińska Mazowieckiego. Trasa była ciekawa, słoneczna, a miasto niczego sobie. W ostatnią jesień chciałem na wiosnę przejechać się w tamtą stronę i za Mińskiem poszukałem jakiegoś wystarczająco większego miasteczka. Mam na myśli miejscowość, gdzie krzyżują się drogi wojewódzkie, jest kościół, ratusz i rynek. Wyszło na Kałuszyn. Nawet zdjęcia z Google Street View mnie zachęciły, pokazując miasteczko o słonecznej pogodzie w środku lata. Narysowałem trasę tak, by powrót wyglądał inaczej.

Przejechałem 136,2 km. Pobiłem swój rekord o 8,7 km. Przebieg trasy:

Warszawa>Sulejówek>Zakręt>Nowy Konik>Stary Konik>Brzeziny>Wielgolas Brzeziński>Wielgolas Duchnowski>Dębe Wielkie>Kobierne>Choszczówka Stojecka>Stojadła>MIŃSK MAZOWIECKI>Nowe Osiny>Osiny>Janów>Jędrzejów Nowy>Jędrzejów Stary>Ryczółek>KAŁUSZYN>Chrościce>Kluki>Turek>Wiśniew>Rządza>Szczytnik>Jakubów>Anielinek>Mistów>Borek Czarniński>Borek Miński>Brzóze>Żuków>Cyganka>Cezarów>Chobot>Mrowiska>Długa Kościelna>Długa Szlachecka>Sulejówek>Warszawa

    Trzeba było w końcu zrealizować tę trasę i odpocząć od znanych mi powiatów. W całej trasie zjadłem 4 batony musli, niecałą paczkę kabanosów i wypiłem pół lub trzy czwarte 1,5 litrowej butelki wody. Wyruszyłem o 8:00. GPS pokazał, że jechałem 7,5 godzin, w tym jedną godzinę zsumowanych przerw.

Droga krajowa nr. 2. Musiałem przez prawie cały czas jechać ciągiem pieszo-rowerowym.
    Przejechałem przez Warszawę Rembertów i Wesołą wzdłuż torów. Po Sulejówku dołączyłem się do drogi krajowej, która bezpośrednio prowadzi do Mińska Mazowieckiego i Kałuszyna. Niestety musiałem jechać przez prawie cały czas drogą dla rowerów i pieszych. Często wyjeżdżały ciężarówki z posesji i blokowały mi jazdę.

Pola po prawej stronie.
    Trafiłem na nieco większą miejscowość. Jest to Dębe Wielkie. Mogłem już jechać szeroką drogą poboczną, więc było wygodniej.

Kościół pw św. Apostołów Piotra i Pawła z 1906 r.
    Długo to nie trwało i dojechałem do Mińska Mazowieckiego. Co mnie zaciekawiło? Pasy dla rowerzystów! Jednak te pasy co parędziesiąt metrów skręcały na chodnik i znów wyjeżdżały na ulicę. Jak widać, robiłem zdjęcia pod słońce i to dlatego wychodziło białe niebo.


Stary Rynek w Mińsku Mazowieckim. Sorry, że nie poszedłem dalej, by zrobić ciekawsze ujęcie.
    Właśnie wtedy widziałem sporo dzieciaków w galowych strojach. Przypomniało mi się, że było zakończenie roku szkolnego.

Parafia Narodzenia NMP. Sanktuarium Matki Bożej Hallerowskiej.
    Wyjechałem z miasta. Jechało mi się dosyć szybko, około 25-27 km/h. Z tyłu zacząłem widzieć nieciekawe chmury.

W drodze do Kałuszyna. Zaczęło się chmurzyć.
    Dojechałem do Kałuszyna. Było pochmurnie i nie tak sobie przypominałem tę miejscowość po zdjęciach. Po lewej stronie stał ciekawy, złoty pomnik. Rozjaśniło się na chwilę, jak zbliżyłem się do pomnika.

Złoty Ułan
    Przejechałem przez rynek. Sporo młodzieży w strojach galowych porozsiadało się na ławkach.

Kościół NMP w Kałuszynie.
    Miałem niby zrobić sobie najdłuższą przerwę, ale po 3 minutach postoju ruszyłem dalej. Plan był taki, że wracałem przez wsie na północ od tej drogi krajowej. Spodziewałem się pagórków i prędzej zjazdów niż podjazdów.

Wakacyjnie! Wciąż Kałuszyn.
Kluki
    Niebawem z powrotem zrobiło się słonecznie. We wsi Turek zrobiłem łuk w lewo, na zachód i zrobiło się nieciekawie. W tym kierunku wiało i to oczywiście spowolniło moją prędkość. Od razu napiszę, że to mnie mniej rozłożyło niż poprzednio, jak wracałem z gminy Strachówka.

Wiśniew/Rządza
    Zrobiło się ciekawiej, bo przez większość drogi miałem z górki. Zatem niektóre odcinki pokonywałem bez pedałowania.

Turbina wiatrowa w Rządzy. 
    Po Cygance wjechałem w tereny leśne. GPS pokazał, że miałem na pewnym skrzyżowaniu leśnych dróg pojechać prosto, ale droga była ledwo widoczna. Przejechałem obok czyjejś działki i zaraz znalazłem się za czyimś terenem za stodołą. Zawróciłem zirytowany i pojechałem bardziej na północ, przez Cezarów. Po 2,5 km dojechałem na asfalt :-D

Miejscowość Chobot. Beep-boop.
    Ta mała odskocznia od trasy na szczęście nie skróciła dystansu, a chyba przedłużyła o 2 km. W Sulejówku zrobiłem dwie przerwy 5 minutowe. Zjadłem czwartego batona. Ogólnie to dzielnie jechałem, bo w Warszawie utrzymywałem ponad 22 km/h. Ta trasa bardziej mnie przygotowała na 145 km i być może następnym razem przejadę się tą magiczną pętlą, którą też zaplanowałem w ostatnią jesień. Życzcie mi powodzenia w poprawach, egzaminach i pewnie w poprawach egzaminów!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz