Dawno nigdzie daleko nie pojechałem, ale to z powodu kiepskiej pogody i
studiów. Jeszcze sesja się nie zaczęła. Będę pisać dwa egzaminy, ale już będę
musiał napisać coś we wrześniu. Nie zaliczyłem jednego sprawdzianu i na złość nauczyciel nie mógł zrobić poprawy w czerwcu, tylko dopiero po wakacjach. Zatem mam jeden
egzamin mniej. Najwyżej zdecyduję się na różnicę programową, czyli o ile wiem,
to będę pisać egzamin z tego przedmiotu za rok, ale przechodzę do kolejnego
roku jak gdyby nigdy nic. Jak dla mnie, to emerytowani nauczyciele nie powinni
nauczać. Dają niejasne materiały, a w Internecie nie ma nic o tej dziedzinie.
Mam fajną trasę na 145 km, ale chciałem wpierw przejechać się na 130 km. Kiedyś, w
pierwszej technikum przejechałem się z kolegą do Mińska Mazowieckiego. Trasa
była ciekawa, słoneczna, a miasto niczego sobie. W ostatnią jesień chciałem na
wiosnę przejechać się w tamtą stronę i za Mińskiem poszukałem jakiegoś wystarczająco większego miasteczka. Mam na myśli miejscowość, gdzie krzyżują się drogi wojewódzkie,
jest kościół, ratusz i rynek. Wyszło na Kałuszyn. Nawet zdjęcia z Google Street
View mnie zachęciły, pokazując miasteczko o słonecznej pogodzie w środku lata.
Narysowałem trasę tak, by powrót wyglądał inaczej.
Przejechałem 136,2 km. Pobiłem swój rekord o 8,7 km. Przebieg trasy:
Warszawa>Sulejówek>Zakręt>Nowy Konik>Stary Konik>Brzeziny>Wielgolas Brzeziński>Wielgolas Duchnowski>Dębe Wielkie>Kobierne>Choszczówka Stojecka>Stojadła>MIŃSK MAZOWIECKI>Nowe Osiny>Osiny>Janów>Jędrzejów Nowy>Jędrzejów Stary>Ryczółek>KAŁUSZYN>Chrościce>Kluki>Turek>Wiśniew>Rządza>Szczytnik>Jakubów>Anielinek>Mistów>Borek Czarniński>Borek Miński>Brzóze>Żuków>Cyganka>Cezarów>Chobot>Mrowiska>Długa Kościelna>Długa Szlachecka>Sulejówek>Warszawa
Trzeba było w końcu zrealizować tę trasę i odpocząć od znanych mi powiatów.
W całej trasie zjadłem 4 batony musli, niecałą paczkę kabanosów i wypiłem pół
lub trzy czwarte 1,5 litrowej butelki wody. Wyruszyłem o 8:00. GPS pokazał, że
jechałem 7,5 godzin, w tym jedną godzinę zsumowanych przerw.
Droga krajowa nr. 2. Musiałem przez prawie cały czas jechać ciągiem pieszo-rowerowym. |
Przejechałem przez Warszawę Rembertów i Wesołą wzdłuż torów. Po Sulejówku
dołączyłem się do drogi krajowej, która bezpośrednio prowadzi do Mińska
Mazowieckiego i Kałuszyna. Niestety musiałem jechać przez prawie cały czas
drogą dla rowerów i pieszych. Często wyjeżdżały ciężarówki z posesji i blokowały mi jazdę.
Pola po prawej stronie. |
Trafiłem na nieco większą miejscowość. Jest to Dębe Wielkie. Mogłem już
jechać szeroką drogą poboczną, więc było wygodniej.
Kościół pw św. Apostołów Piotra i Pawła z 1906 r. |
Długo to nie trwało i dojechałem do Mińska Mazowieckiego. Co mnie
zaciekawiło? Pasy dla rowerzystów! Jednak te pasy co parędziesiąt metrów
skręcały na chodnik i znów wyjeżdżały na ulicę. Jak widać, robiłem zdjęcia pod
słońce i to dlatego wychodziło białe niebo.
Stary Rynek w Mińsku Mazowieckim. Sorry, że nie poszedłem dalej, by zrobić ciekawsze ujęcie. |
Właśnie wtedy widziałem sporo dzieciaków w galowych strojach. Przypomniało
mi się, że było zakończenie roku szkolnego.
Parafia Narodzenia NMP. Sanktuarium Matki Bożej Hallerowskiej. |
W drodze do Kałuszyna. Zaczęło się chmurzyć. |
Dojechałem do Kałuszyna. Było pochmurnie i nie tak sobie przypominałem tę
miejscowość po zdjęciach. Po lewej stronie stał ciekawy, złoty pomnik. Rozjaśniło się na chwilę, jak zbliżyłem się do pomnika.
Złoty Ułan |
Przejechałem przez rynek. Sporo młodzieży w strojach galowych porozsiadało
się na ławkach.
Kościół NMP w Kałuszynie. |
Miałem niby zrobić sobie najdłuższą przerwę, ale po 3 minutach postoju
ruszyłem dalej. Plan był taki, że wracałem przez wsie na północ od tej drogi
krajowej. Spodziewałem się pagórków i prędzej zjazdów niż podjazdów.
Wakacyjnie! Wciąż Kałuszyn. |
Kluki |
Niebawem z powrotem zrobiło się słonecznie. We wsi Turek zrobiłem łuk w
lewo, na zachód i zrobiło się nieciekawie. W tym kierunku wiało i to oczywiście
spowolniło moją prędkość. Od razu napiszę, że to mnie mniej rozłożyło niż
poprzednio, jak wracałem z gminy Strachówka.
Wiśniew/Rządza |
Zrobiło się ciekawiej, bo przez większość drogi miałem z górki. Zatem
niektóre odcinki pokonywałem bez pedałowania.
Turbina wiatrowa w Rządzy. |
Po Cygance wjechałem w tereny leśne. GPS pokazał, że miałem na pewnym
skrzyżowaniu leśnych dróg pojechać prosto, ale droga była ledwo widoczna.
Przejechałem obok czyjejś działki i zaraz znalazłem się za czyimś terenem za
stodołą. Zawróciłem zirytowany i pojechałem bardziej na północ, przez Cezarów.
Po 2,5 km dojechałem na asfalt :-D
Miejscowość Chobot. Beep-boop. |
Ta mała odskocznia od trasy na szczęście nie skróciła dystansu, a chyba
przedłużyła o 2 km. W Sulejówku zrobiłem dwie przerwy 5 minutowe. Zjadłem
czwartego batona. Ogólnie to dzielnie jechałem, bo w Warszawie utrzymywałem
ponad 22 km/h. Ta trasa bardziej mnie przygotowała na 145 km i być może
następnym razem przejadę się tą magiczną pętlą, którą też zaplanowałem w
ostatnią jesień. Życzcie mi powodzenia w poprawach, egzaminach i pewnie w poprawach egzaminów!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz