piątek, 23 października 2015

Pomarańczowy październik - gmina Czosnów

    Nadeszła prawie połowa jesieni. Wciąż nie udało mi się znaleźć tymczasowej pracy. Przeżyłem dwa zjazdy na studiach i coraz mniej podobają mi się te zajęcia. Chciałbym zostać rysownikiem, ilustratorem, a z semestru na semestr mam coraz więcej przedmiotów odbiegających od tego zawodu. Jest coraz więcej kodowania, pisania programów, liczenia i logicznego myślenia. Spojrzałem na program studiów i w sumie na trzecim roku miałbym jeszcze lepszą powtórkę z rozrywki. Czy naprawdę muszę czekać 2-3 lata na konkretne lekcje z Photoshopem, itp? Na uczelni jest sporo informatyków i wiem, że będą w przyszłości pisać programy, albo zajmować się bazami danymi. Coraz poważniej myślę o wybraniu studium grafiki komputerowej, ale tej artystycznej. Spojrzałem na program i byłbym wniebowzięty! Jest tam dokładnie wszystko, co jest mi potrzebne do przyszłości. Ech, jak mi się nie uda ten semestr, to decyzja zostanie podjęta.

Szara pogoda w gminie Czosnów
    Niespodziewanie wybrałem się na kolejną wycieczkę rowerową, prawdopodobnie ostatnią w tym roku. Pomyślałem, że głupio byłoby mieć na blogu same relacje z wakacyjnych wycieczek (chociaż są i z tegorocznej zimy i przedwiośnia), a jesienne zdjęcia przydałyby się dla szerszego kontrastu.

Wyszło mi 99,5 km. Przebieg:
Nowy Dwór Mazowiecki>Kazuń Nowy>Kazuń-Bielany>Kazuń Polski>Czeczotki>Jesionka>Wólka Czosnowska>Wrzosówka>Janów-Mikołajówka>Cybulice>Cybulice Małe>Cybulice Duże>Sowa Wola Folwarczna>Sowia Wola>Dąbrówka>Aleksandrów>Brzozówka>Małocice>Brzozówka>Aleksandrów>Krogulec>Wiersze>Truskawka>Janówek>Augustówek>Dobrzyń>Łosia Wólka>Adamówek>Kaliszki>Palmiry>Łomna-Las>Izabelin-Dziekanówek>Sadowa>Dziekanów Polski>Nowy Dziekanów>Pieńków>Łomna>Łomna-Las>Cząstków Polski>Cząstków Mazowiecki>CZOSNÓW>Dębina>Kazuń Nowy>Nowy Dwór Mazowiecki

    Wstałem o 6:00 i tak samo wybrałem się na stację Warszawa Zoo. O 7:30 przyjechał pociąg. Znowu mogłem spokojnie kupić bilet u konduktora na początku pierwszego wagonu. Na najbliższej stacji musiałem wysiąść by przenieść się do ostatniego wagonu. Wysiadłem i zamiast użyć roweru, biegłem. Już się drzwi pozamykały i pomyślałem, że to tyle na dzisiaj, ale konduktor czekał. Z pośpiechu wybrałem przedostatni wagon i nic się złego nie stało :-D. Wysiadłem o 8:00 w Nowym Dworze Mazowieckim. Pora na zaliczenie Gminy Czosnów, czyli 35 miejscowości.

S7 w Kazuniu Nowym
    Miałem na sobie długie dresy, bieliznę termoaktywną na górę, koszulkę, bluzę rowerową, czapkę, rękawiczki zimowe i komin. Na rękawiczki zimowe i kurtkę było za ciepło, więc ją zdjąłem, ale rękawiczki zostawiłem. Przez cały czas była nieco mglista i pochmurna pogoda. Nie było żadnych przejaśnień, mocnego wiatru i deszczu. Było miejscami trochę wilgotno, ale nie aż tak, by jeździć po kałużach.

Aż tak bardzo nie dominowały kolory pomarańczowe, a tym bardziej nie czerwone.
    W Kazuniu-Bielany minąłem fajny kościół, ale nie zrobiłem zdjęcia z powodu tubylców. Wjechałem na chwilę do Kampinoskiego Parku Narodowego by dojechać do Czeczotki.


Co ja tu robię? Miałem spać o tej porze... ziew...
    Jednak dominowały drogi asfaltowe i zdarzały się nawet takie wąskie w lasach i między polami. Po lesie jechałem po terenach pozbawionych cywilizacji, ale na krótko. Wjechałem na asfalt i zdziwiłem się, ale natrafiłem po ścieżkę rowerową. Niewygodnie jechało się z powodu wklęsłych wjazdów do posesji.

Sowia Wola
Z Cybulic do Cybulic Małych
    W Cybulicach Małych były jakieś magazyny. Wjechałem na drogę wojewódzką i jechałem nią przez pewien czas. Po prawej stronie miałem Kampinoski Park Narodowy.

W drodze do Cybulic Dużych
    Skręciłem na chwilę w prawo by dojechać do Dąbrówki, a potem wróciłem z powrotem na drogę.


    Potem skręciłem w lewo, po to by znów zawrócić :-D. Celem było zwiedzenie Aleksandrowa, Brzozówki i Małocic. To była droga, na której od czasu do czasu goniły mnie pieski. Momentowe zwolnienie sprawia, że nie mają ochoty już gonić i uciekają.


    Raz minął mnie gość na wozie z końmi. Po drodze były bagna, cielaki i zaniedbane działki. Trafiały się też opuszczone.



    Po tym zawróciłem na drogę wojewódzką i wtedy już jechałem prosto na południe. Dalej już czekała mnie jazda pasem rowerowym przez 10,5 km. Wyprzedził mnie rowerzysta na szosówce, który nie interesował się pasem rowerowym. Jechałem blisko lasu.

Po lewej stronie jest pas rowerowy.
    Na początku nie wiedziałem czy jechać pasem rowerowym, skoro jest po przeciwnej stronie, ale oznakowanie poziome po mojej stronie i przeciwnej pokazywały, że można jechać w różnych kierunkach. Wyprzedził mnie jakiś facet grubo ubrany na skuterze.

W końcu coś jesiennego!
Pas rowerowy często przemieszczał się na prawą i lewą stronę drogi.
    Po przejechaniu tego odcinka nastał przedostatni etap - miejscowości przy drodze 7. Zrobiłem jeszcze krótką pętle by przejechać Łosią Wólkę, Augustówek i Dobrzyń. W Dobrzyniu policjanci przeprowadzali kontrolę u kierowców. Jechałem obok tej ruchliwej drogi. Przy drodze stały wielkie magazyny z firmami, których nie kojarzę, ale wiem, że są wielkie. Właściwie, to byłem coraz bliżej Warszawy.

Augustówek
    Dojechałem do Palmir. Zdarzył się mały problem, bo na drodze pojawił się teren wojskowy. Na szczęście nie musiałem tam jechać, bo i tak niczego nie przeoczyłbym. Po Palmirach przeszedłem na drugą stronę krajowej drogi i kierowałem się już do Nowego Dworu Mazowieckiego, jadąc przez ostatnie wsie. Właśnie wtedy miałem trochę pod wiatr. Raz wyprzedził mnie autobus ZTM. Po 7 miejscowościach dojechałem do siedziby tej gminy - miejscowości Czosnów. Pojawiła się na krótki czas ścieżka rowerowa. Odpocząłem chwilę na skwerku. Z fontanny nie leciała woda :-(

"Coś niebieskiego"
Korona

    Ruszyłem dalej. Do tego czasu zostałem wyprzedzony jeszcze 2-3 razy przez tego samego skuterzystę.

Droga ekspresowa, a wyżej droga krajowa.
Most Piłsudskiego - następny most po moście Północnym
Tak wygląda Wisła w kierunku południowym...
...a tak  w kierunku północnym.















    To by było na tyle z tej wycieczki. W oczekiwaniu na pociąg słyszałem krzyki dresów, którzy śmiali się z jakiegoś chłopca w okularach, który coś sobie jadł. Aż mi się przypomniały niektóre docinki w szkole. Chciałem coś zrobić, ale co? Jeszcze by mi zrobili krzywdę. Na szczęście stali od niego daleko, ale wiedziałem, że to gnębienie mogło nie raz się wydarzyć. Potem takie osoby mają zaburzenia psychiczne i myśli samobójcze. Chciałem pomóc, ale nie wiedziałem jak. Tak czy siak, musieli się rozejść.

    Okej, to teraz epilog. Fajnie było coś wrzucić z tej jesieni. Nie spodziewajcie się dłuższych wycieczek w tym roku. Następne gminy przygotowałem na wiosnę, bo lubię taki klimat. Może od czasu do czasu pojawią się wpisy "rower+geocaching". Co wy na to?

sobota, 3 października 2015

Leśne szaleństwo - gmina Leoncin

    Rozpoczęła się jesień i rozpoczął się drugi sezon studiów. Zdążyłem przed październikiem zwiedzić to, co planowałem. Na studiach pojawiły się kolejne przedmioty i nawet moja grupa całkowicie się zmieniła. Czy zintegruję się z innymi? Nie sądzę, bo tak jak w poprzednim roku, co 2 tygodnie widywałbym się z nimi, a za rok prawdopodobnie nie widziałbym już ich na oczy. W pierwszym roku nie potrzebowałem żadnej książki, ale od kiedy pojawił się język angielski, musiałem kupić podręcznik. Najbliższa księgarnia posiadająca tę książkę jest w Markach, więc pojechałem tam autobusem. Patrząc przez okno, mijając całkiem zielone drzewa, pomyślałem, że to jeszcze nie koniec. Lato powoli odchodzi, ale wciąż czuć go w powietrzu.
    Pora na nowy powiat do zwiedzenia - powiat nowodworski. Jasne, mogę tam dojechać rowerem. To niby 30 km, ale stałoby się dla mnie uciążliwe. Dodawałby mi 60 km do wycieczki. Pamiętacie akcję z powiatu wołomińskiego? Wycieczki były dłuższe tylko dlatego, że dojazd był spory. Na miejscu robiłem jakieś 30 km i zmywałem się.
    Dobra, to pora na pierwszą i nie najbliższą gminę - gminę Leoncin. To taka gmina, która w części południowej znajduje się w samej puszczy Kampinoskiej, a północna to zwykłe wiejskie tereny niedaleko Wisły.

Enter the jungle
Google Earth obliczyło 109 km, a ja uwzględniając błąd pomiarowy - 114 km, a w rzeczywistości wyszło 117,8 km. Przebieg:

NOWY DWÓR MAZOWIECKI>Kazuń Dolny>Sady>Głusk>Rybitew>Stara Dąbrowa>Nowa Dąbrowa>Stara Dąbrowa>Górki>Cisowe>Górki>Nowe Budy>Górki>Zamość>Piaski Królewskie>Nowiny>Krubiczew>Nowiny>Secymin Polski>Nowy Secymin>Wilków nad Wisłą>Stare Gniewniewice>Gniewniewice Folwarczne>Wilków Polski>Ośniki>Secyminek>Stare Polesie>Nowe Polesie(osada)>Nowe Polesie>Nowy Wilków>Teofile>Gać>Stanisławów>Leoncin>Wincentówek>Michałów>Nowe Gniewniewice>Mała Wieś przy Drodze>Nowa Mała Wieś>Nowe Grochale>Stare Grochale>Sady>Kazuń Nowy>NOWY DWÓR MAZOWIECKI


    Tym razem wybrałem się pociągiem. O 7:28 wyjechałem "piętrusem" ze stacji Warszawa Zoo i w 20 minut dojechałem do Nowego Dworu Mazowieckiego. Musiałem kupić bilet u konduktora, bo na stacji nie było żadnego biletomatu. W wagonach nie było żadnego przedziału dla rowerów, więc stałem przy drzwiach i jak widać, nie stało się nic złego.
    Po wysiadce wyjechałem z miasta, jadąc przez most Józefa Piłsudskiego nad rzeką Wisłą, czyli następny most na północ po Moście Północnym w Warszawie.

Głusk
    To było ciekawe - wkraczać w nowe tereny po niecałych 4 km i przez ponad 100 km tak jechać. Spodziewałem się, że zrobię więcej zdjęć, ale jak widać, nie wyszło. Po drodze, po lewej stronie mijałem "pustynię na Mazowszu". To niby był teren wojskowy i postanowiłem jednak tam nie zaglądać. Szczególnie gdy jakieś wywrotki wyjeżdżały i wjeżdżały do tego miejsca.

W drodze do Rybitew.
    Wjechałem do Parku Narodowego Kampinoskiego. Słyszałem, że ta puszcza znana jest ze szlaków turystycznych i rowerowych, które ciągną się na ponad 100 km. Szkoda, że są usłane piachem jak pewien las w gminie Strachówce. Nie dało się w ogóle jechać i niektóre odcinki pokonywałem pieszo lub jechałem poza drogą. Na zdjęciu powyżej jechałem zwykła, nieoznakowaną, udeptaną ścieżką i czułem się o wiele lepiej.

Wciąż w drodze do Rybitew. W tym pomarańczowym piachu aż tak bardzo się nie zatapiałem.
    W końcu dojechałem do Starej Dąbrowy i pojechałem na chwilę prosto po to by dojechać do Nowej Dąbrowy i zawróciłem z powrotem na asfalt.

Między Starą na Nową Dąbrową.
    Po drodze widziałem dużo przejechanych węży :-/ i dużo opuszczonych działek. Robiło się coraz cieplej, więc zdjąłem rękawiczki, komin i kurtkę.

Wyjazd ze Starej Dąbrowy.
    Znów wjechałem w las, po to by przejechać przez miejscowość Cisowe. Ten odcinek musiałem pokonać pieszo :-(. Po tym dojechałem do Górki. Miejscowości o takiej samej nazwie mamy w Polsce 36. Za Górkami dojechałem do właściwie nieistniejącej miejscowości o nazwie Nowe Budy, gdzie niczego nie zastałem i zawróciłem.

Kościół w Górkach wybudowany w 2000 roku.
    Wjechałem z powrotem do puszczy. Jechałem niewidoczną, wąską drogą, zasłanianą przez krzaki. Nie byłem pewien gdzie dojadę, czy droga nagle się nie skończy, czy nie skręci w złym kierunku. Po drodze w głębi widziałem nawet bunkier, ale przeraziłem się :-D. Zrobiło się nawet przez chwilę ciemno.

Okej, to pocieszające.

    Dalej to już była jazda widoczną drogą między sektorami leśnymi. Zrobiło się jeszcze cieplej, więc zdjąłem spodnie i założyłem spodenki. Nie było piachu, ale jechało się i tak kiepsko. Ciągle mną trzęsło. Na szczęście po 52 kilometrze wyjechałem z puszczy ze 1,5 godzinną stratą. W końcu zacząłem zwiedzać północną część gminy Leoncin. Przejechałem 3 miejscowości i wjechałem na wał. To była najprzyjemniejsza część wycieczki i aż mi się zapomniało o tej udręce w puszczy.


Chyba Secymin Polski
Strasznie mi się przypomniał czerwony szlak po gminie Wieliszew!
Październik wciąż w formie!

    Zrobiło się jeszcze, jeszcze cieplej, więc zdjąłem bluzę i jechałem w koszulce. I tak było dużo nieużytków i mnóstwo koni. Zacząłem wracać z powrotem na zachód. Miałem pod wiatr.

Stare Polesie
    W Starym Polesiu jechałem znów na wschód i tym razem już ostatecznie, więc miałem z wiatrem.


    Dojechałem do upragnionego Leoncina, ale zaraz skręciłem po to by przejechać Teofile, Gać, Stanisławów i Wincentówek.

Kościół św. Małgorzaty wybudowany w 1885 roku w Leoncinie.
    Kościół był całkiem niezłym miejscem do zobaczenia. Po tym dojechałem do Michałowa i miałem problem z drogami. Niby GPS wskazywał by skręcić w prawo, ale droga przechodziła przez czyjąś działkę. Trochę się męczyłem i wyszło na to, że skręciłem z powrotem do Leoncina i stamtąd wróciłem na trasę by przejechać ostatnie 5 miejscowości.

Heh, faktycznie!
    Wróciłem zmęczony tym samym mostem do stacji PKP w Nowym Dworze Mazowieckim. Kupiłem bilet w biletomacie i wróciłem "Elfem". W ostatnim wagonie był przedział dla rowerów. Tak się składa, że pierwszy raz jechałem pociągiem z rowerem. W przedziale było dużo miejsca i tylko ja tam siedziałem. Tym razem jechałem 33 minuty, ale fajnie jest wysiąść niedaleko domu.
    To było moje najdłuższe i najstraszniejsze 117 km z powodu okropnych ścieżek w lesie, a mój rower nie jest szosówką, to jednak kiepsko mi szło, ale dałem radę. Postanowiłem dodać więcej tekstu w tym wpisie. Może kiedyś zrobię ankietę co by tu zmienić. Gdzie następnym razem pojadę? To pewnie wciąż będzie powiat nowodworski. Pewnie gmina Czosnów. Jest nawet bliżej niż gmina Leoncin i nie ma tam Puszczy Kampinoskiej.