czwartek, 17 grudnia 2015

Mglista cisza przed świętami

    Coraz bliżej święta. Mimo, że czuję, że wyrosłem z tego, bo szczerze mówiąc nie lubiłem kolęd i siedzenia przy stole z rodziną, oraz przyjmowania prezentów. Od dziecka nie podobały mi się prezenty, bo nie mówiłem co chciałem. Wolę nie robić innym przykrości i nic nie dostawać. Ostatnio jednak zachciało mi się śniegu i świecących się choinek z okien wieczorami. Sądzę, że święta Bożego Narodzenia na wsi są ciekawsze, niż te komercyjne w miastach.
    Heh, pora na kolejny wyjazd na południe - na gminę Lesznowola w powiecie piaseczyńskim. Tym razem jest to północno-zachodnia część powiatu.

Mglista pogoda, a śnieg tylko na polach leży.
Przejechałem 77,3 km. Przebieg:

Warszawa Jeziorki>Zgorzała>Zamienie>Podolszyn Nowy>Podolszyn>Janczewice>Lesznowola-Pole>Magdalenka>Łazy>Marysin>Kolonia Warszawska>Jabłonowo>Wólka Kosowska>Kosów>Stachowo>Parole>Garbatka>Wola Mrokowska>Warszawianka>Mroków-Kolonia>Mroków>Stefanowo>Kuleszówka>Władysławów>Wilcza Góra>Borowina>Lesznowola>Nowa Wola>Kolonia Lesznowola>Jazgarzewszczyzna>Łoziska>Stara Iwiczna>Nowa Iwiczna>Mysiadło>Warszawa Jeziorki

Link do trasy: https://www.google.com/maps/d/edit?mid=zrcJ6KM6zWHM.kGmK0k_jN8Pc&usp=sharing

    Tak jak obiecałem, znowu pojechałem z kolegą. W poprzednim odcinku strzelało w rowerze, kiedy mocno pedałowałem. Okazało się, że to jednak była wina starej kasety z przebiegiem 8200 km, która już nie trawiła nowego łańcucha. Wymieniliśmy kasetę o dwie klasy wyższą za około 55 zł. Problem już jest rozwiązany, a jako, że jestem kiepski w sprawach technicznych, to obawiałem się, że i tak mogłoby coś się schrzanić, a wyjazd z kolegą, który ma klucz do kasety, byłby dodatkowo dobrym pomysłem. Z całej wycieczki by wyszło ponad 114 km, ale nie miałem ochoty jechać przez 22 km szklany tor przeszkód, czyli przez Warszawę i jeszcze raz 22 km z powrotem. Umówiliśmy się zbyt wcześnie tak, że czekaliśmy prawie godzinę na pociąg. W Kolejach Mazowieckich pojawiła się nowa oferta - oferta specjalna. Można wyłapać tańszy bilet. Wykorzystałem to i z północnej Warszawy dojechaliśmy pociągiem do stacji Warszawa Jeziorki i ruszyliśmy zwiedzić kolejny obszar.

Zgorzała
    Od razu pojawiła się mglista pogoda. Przypomniała mi się pierwsza relacja na tym blogu. Wybrałem się rano do sklepu i tym razem nie mieli żadnych minipizz, pasztecików czy czegoś innego. Kupiłem tylko 4 batony i wziąłem ze sobą termos gorącej herbaty. Było 2-3'C, a jednak nawet nie miałem na sobie kurtki i było mi ciepło.

A jednak jest śnieg!
    Z krótkiego odcinku asfaltowego skręciliśmy na błotnistą drogę polną. O dziwo szybko jechaliśmy. Od razu zabłociły się rowery, ale nie było tak źle.

Do Podolszyna Nowego
    Po Zamieniach było już gorzej. Lepiej już jechało się po czyimś polu lub po trawie. Na szczęście kiedyś ten odcinek musiał się skończyć.


    Ucieszyłem się, że tym razem obeszło się bez godzinnych przerw. Nawet tempo się rozkręciło.

Janczewice
    Zawsze do GPSa wrzucałem trasę bez oznaczeń. Jeśli zdarzała się niespodziewana przeszkoda na drodze, że trzeba by było zawrócić i zrobić objazd, to mogłem nie wiedzieć czy jakąś miejscowość przeoczyłbym. Tym razem załadowałem trasę z miejscowościami, które i tak wcześniej musiałem nanieść na mapie, by poprowadzić szlak w Google Earth.
    Wjechaliśmy na częściej uczęszczaną drogę i dojechaliśmy do Magdalenki.

Magdalenka, ulica Lipowa
    To była dosyć fajna miejscowość. Założę się, że w czasie letnim w mglistą pogodę, widok byłby taki sam, oprócz krzaków. Dominowały drewniane domy w stylu modern. Aż przypomniało mi się budowanie domków w Minecraftcie. Kojarzę tę miejscowość ze strzelaniny, którą w 2003 r. ogłaszali w wiadomościach.

Wydma?
    Dojechaliśmy na drogę krajową i równocześnie europejską. Prowadzi do Radomia. Nie było zakazu wjazdu dla rowerzystów. Dosyć denerwujące było to, że kolega jechał non stop pierwszy, a przecież to ja miałem GPS i decydowałem gdzie skręcić. Na takiej hałaśliwej drodze nie był w stanie mnie usłyszeć i pojechał sobie prosto, gdy trzeba było skręcić >:-(
    Przy Kolonii Warszawskiej zobaczyłem jakieś byki. To chyba szkocka rasa wyżynna. Były też osły i kuce! Uratowały mi relację z tej wycieczki.




    Ale były superowe :-D. Pora na pierwszą przerwę na batona. Odbyła się w Kosowie przy kościele. To była ta część, w której zaczęło się zwiedzać południowe i odludne tereny tej gminy.

Kościół w Kosowie
    Zaczęło się robić coraz mgliściej. Przez pewien czas jechaliśmy tajemniczą, polną drogą. Zero cywilizacji, tylko same pola i w oddali, na ile pozwalała mgła, lasy.

Okolice Stachowa
Wspaniały klimat!
Garbatka
    Było miło, ale się skończyło. Wjechałem na asfalt. Wygląda na to, że i tak wszędzie była strefa II ZTM.

Pojechaliśmy prosto, a potem zawróciliśmy i skręciliśmy w nasze prawo.
Widok na południe, na początek gminy Tarczyn.
    Ściemniało się i nie byłem w stanie robić zdjęć po ciemku. Były jeszcze dwie takie przerwy co 20 km, ale bolały mnie nogi. To wszystko z powodu braku konkretniejszego jedzenia. W Stefanowie, na krótki czas pojawiły się tereny leśne. Droga miała prowadzić prosto, ale na drodze była brama, a za nią ogródki działkowe. Na szczęście spojrzałem w GPSa, w którym były zaznaczone miejscowości i objazd nie sprawił, że przeoczylibyśmy coś. Podczas objazdu gonił nas mały piesek, a jego goniła dziewczynka, która krzyczała "Stop, głupi psie!".
    Kolega dalej jechał pierwszy i niepotrzebnie cisnął. Jestem takiej zasady, że utrzymuję średnią prędkość by oszczędzać siły. W Lesznowoli już było ciemno. Po doładowaniu baterii, moja przednia lampka i tak słabo świeciła. Nie oświetla drogi, ale przynajmniej błyska. 

Staw w Nowej Woli
    Kolejne miejscowości widziałem jak przez mgłę i ciemność. Nie było na co popatrzeć. Gdyby nie mgła, to mógłbym powiedzieć gdzie jest Piaseczno z powodu jaśniejszego nieba nad nim. Przejechaliśmy przez osiedle Krzywa Iwiczna. To miejsce,  które zachowuje staropolski klimat. Są tam domki wybudowane w starodawnym stylu. Jest nawet rynek z fajnymi latarniami.
    Dojechaliśmy do Piaseczna. Znów wykorzystałem bilet z ofertą specjalną. Kosztował 3 zł, zamiast 5 zł. Pociąg pojawiał się co godzinę, a najbliższy już był za 6 minut, więc trzeba było szybko kupić bilety w biletomacie i pospieszyć się na dworzec. Nie było problemu znaleźć przedział z rowerami. Wcześniej nie było konduktora, ale w drodze powrotnej już był i nic się złego nie stało :-D.
    To by było na tyle. Nic się złego nie stało z rowerem, wiec wiem, że mogę już sobie sam jeździć jak na tego bloga przystało. Jednak jest ciężej tak jeździć w zimę, bo mam słabe przednie oświetlenie, a dni się nadal skracają, a zdarzyło się skręcić w polną drogę w ciemności. Narysuję trasę na gminę Piaseczno i nie wiem kiedy tam się wybiorę. Będzie bliżej cywilizacji, choć to większy obszar.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz