piątek, 29 maja 2015

Sadownicza gmina Serock

    Zbliżają się egzaminy, a po tym będą wakacje. Obawiam się trudności z jednym przedmiotem. To przedmiot niewymagający znania pojęć, a wymagający myślenia logicznego. Nie mam zmysłu logicznego i matematycznego. Myślę przestrzennie, a do tej pory liczę na palcach, dla pewności. Mam nadzieję, że zaliczę ten jeden przedmiot. Z resztą nie powinno być problemu, ale wymagają trochę nauki.

Izbica.
    Od poniedziałku było nieciekawie i padało. Dopiero w czwartek pogoda wyraźnie się poprawiła, a dzisiaj już jest duszno. Postanowiłem znowu liznąć trochę wiejskich wakacji. Wybrałem się do gminy Serock. Ma 34 miejscowości, z czego zaliczyłem ich 27. Reszta sołectw znajduje się za rzeką Narew, więc musiałbym zrobić drugą wycieczkę.

Wyszło mi 127,5 km. Pobiłem swój rekord o 2 km :-D. Oto przebieg:

Warszawa>Jabłonna>Legionowo>Łajski>Skrzeszew>Komornica>Poddębie>Dębe>Ludwinowo Dębskie>Stanisławowo>Guty>Bolesławowo>Izbica>Jachranka>Skubianka>Dosin>Borowa Góra>Skubianka-Kolonia>Wola Kiełpińska>Szadki>Wola Smolana>Zabłocie>Święcienica>Zalesie Borowe>Wólka Zaleska>Zegrze-Osada>Dębinki>Marynino>Ludwinowo Zegrzyńskie>Marynino>Karolino>Stasi Las>Jadwisin>Zegrzynek>Jadwisin>Zegrze Północne>Zegrze Południowe>Nieporęt>Rembelszczyzna>Warszawa


    Żeby tam dojechać, przejechałem przez środek Legionowa. Tak jak w Wołominie, musiałem wypatrywać na ścieżki rowerowe, by nie jechać nieprzepisowo po ulicy. Przejechałem obok bazarku i objechałem przez remont torów. Pewien rowerzysta pozdrowił mnie ręką, ale oczywiście za późno zareagowałem.

Przez połowę trasy przejeżdżałem obok sadów. Widać, że tym wyróżnia się gmina.
Strasznie mało jest nieużytków rolnych. Pełno większych pól.
    Zauważyłem, że w tym rejonie można wyraźniej poczuć tę atmosferę wiejską. To z powodu większych pól i łąk. Niestety nie widziałem żadnych porządnych pastwisk z krowami.

Czasami, ale niewiele razy jechałem polnymi drogami.
    Czasami obawiam się tego, że jakaś dróżka może doprowadzić mnie do czyjegoś gospodarstwa. Zwykle te drogi dojazdowe nie są oznakowane. W tych dalszych gminach można zaobserwować gospodarstwa stojące daleko od drogi, w głębi pól. Gdybym nie przejrzał drugi raz trasy, to wjechałbym komuś do gospodarstwa i raz na nieistniejącą, zarośniętą drogę prowadzącą donikąd.

Izbica.
Skubianka/Wola Kiełpińska
    Do jedzenia jak zwykle wziąłem kabanosy, wodę i batony oraz coś nowego - bułkę i jogurt truskawkowy! Nie umarłem z głodu i z tego się cieszę. Wypiłem 3/4 butelki 1,5 litrowej.

Wola Smolana.
    Trochę mnie denerwują reakcje robotników. Zawsze jakiś remont domku się trafi, a robotnicy popatrzą i krzykną szyderczo "te, kolarz!". Swoją drogą, to zazdroszczę ludziom tego, że mają własne działki. Można zbudować sobie garaż, altankę czy zasadzić coś ciekawego. Widziałem, że niektórzy początkowo mieli tylko domy kempingowe na kołach.

Trafił się też i las.
Zahaczyłem o inny powiat.
    Jechałem, skręcając tu i tam, ale głównie kierowałem się na skraj powiatu w kierunku zachodnio-północnym. Oczekiwałem, kiedy tam w końcu dojadę, bo miałem pod wiatr, a to odbierało mi siły.


Powiat pułtuski wita! Przy tamtych domkach zmieniłem kierunek na południowy wschód i jechało mi się już lepiej.
    Przy 90 km odczułem, że ciężej mi się pedałowało. Zrobiłem sobie przerwę na placu zabaw w Marynino. Po tym z prędkości 17 km/h przesiadłem się na 22 km/h. W tym momencie już wracałem, przejeżdżając przez Ludwinowo Zegrzyńskie, Karolino, Stasi Las, Zegrzynek i Jadwisin.

Most nad zalewem Zegrzyńskim.
    Przed wycieczką zakupiłem sobie sakwę na ramę. Ma na sobie mapnik i choć jest przeznaczony na dachówk... smartphone'a, to włożyłem pod folią GPS'a. Wcześniej przywiązałem go sznurkiem do lemondek i znakomicie się sprawdził. Przy największych wybojach najwyżej obracał się na drugą stronę. Obawiałem się, że nie zmieści mi się pod folią, skoro ma 3,3 cm grubości. Na szczęście spokojnie się zmieścił, ale folia naciskała na przycisk co powodowało się przełączanie na inne opcje. Wystarczyło lżej zapiąć rzepami i nie było problemu. O dziwo nie ocierały mi się nogi o sakwę, ale na wszelki wypadek przesunąłem siodełko do tyłu. Mogę teraz szybciej wyjmować aparat w trasie, a to oznacza krótsze przerwy na zdjęcia.
    Tak się sakwa prezentuje:

Sakwa jest firmy Roswheel, ale dostałem bez loga lub po prostu podróbkę. Nic złego.
    Jestem zadowolony z wycieczki. Widać było lepiej rozwinięte rolnictwo i sporo sadów. Następnym razem wybiorę się może na 145 km. Dla mnie to monstrum. Jechałbym przez Sulejówek, Stanisławów, Łochów, Wyszków i Radzymin. Zamiast tego mogę pojechać do Kałuszyna za Mińskiem Mazowieckim lub do gminy Strachówka. Zobaczymy. Najpierw muszę przeżyć kolejny, przed-przedostatni zjazd na studiach. Jeśli jesteś w podobnym wieku i chcesz przejechać się takimi trasami, to zapraszam :-D.

    Na bonus prezentuję speedart wykonany przeze mnie. Szkic już wcześniej narysowałem, ale nie nagrywałem, bo za długo męczyłem się nad pozą. Mogę w razie czego dać parę cennych rad.

czwartek, 21 maja 2015

Gmina Tłuszcz - wsie północne

    Pora znowu przejechać się na znany mi powiat. W poprzednie wakacje nie miałem jeszcze bloga, więc nie opisywałem poprzednich wycieczek. Na pewno nie były dłuższe od 110 km. Często wtedy jeździłem od rana. Wstawałem o 5 i o 6 wyruszałem, a wracałem o 9-11 i brałem się za śniadanie, gdy normalnie ktoś dopiero by wstał. Zapomniało mi się jakie to fajne uczucie jest jechać w mglistą, bezwietrzną pogodę o wysokim stężeniu wilgotności w powietrzu. Najfajniej wyglądają pozamiejskie lasy, gdzie zwierzęta jeszcze śpią, a w oddali widać tylko znikające drzewa we mgle.
    Narysowałem trasę do północnych miejscowości gminy Tłuszcz, bo te środkowe i południowe już zaliczyłem.

    Dystans - 109,4 km. Dużymi literami napisałem te sołectwa, w których jeszcze nie byłem. Przebieg trasy:

Ząbki>Zielonka>Kobyłka>Wołomin>Czarna>Helenów>Rżyska>Stary Kraszew>Rasztów>Wola Rasztowska>Roszczep>Krusze>Kozły>WÓLKA KOZŁOWSKA>RYSIE>JARZĘBIA ŁĄKA>WAGAN>WAGANKA>BRZEZINÓW>MOKRA WIEŚ>ZALESIE>CHRZĘSNE>POSTOLISKA>Tłuszcz>Jasienica>Jasienica-Kolonia>Miąse>Karolew>Tuł>Lipka>Krzywica>Stare Grabie>Duczki>Nowe Lipiny>Wołomin>Kobyłka>Zielonka>Ząbki

    Miałem wstać o 5 i o 6 wyruszyć, ale zapomniałem wieczorem nabrać wody w oligocence, a otwierają dopiero o 7. Zatem wstałem o 6 i o 7:10 wyruszyłem. Na śniadanie zjadłem płatki na mleku, by węglowodany uwalniały się stopniowo podczas jazdy. Zmieniłem sobie zasady jedzenia w trasie i wyglądało na to, że było w porządku, bo nie czułem głodu. Zresztą mój żołądek dopiero o 10:30 się budzi i wtedy nie brzydzę się śniadaniem w domu. Nabrałem wody i pojechałem. Było mgliście, białe niebo, zero wiatru i trochę mokro. Założyłem na sobie termoaktywną koszulkę w kolorze odblaskowym. Przyznam, że lubię fluorescencyjne kolory :-D

Stary Kraszew
    W Wołominie zaczęło padać. Musiałem wyjąć z sakwy na kierownicę aparat cyfrowy i wrzucić go do plecaka razem z komórką i słuchawkami. Wyjąłem i założyłem odblaskową kurtkę przeciwdeszczową, a na plecak odblaskowy pokrowiec :-D. O wiele wygodniej jest jeździć w krótkich spodenkach w czasie deszczu, bo nie czuć mokrych, przyklejających się spodni na całych nogach. Niedługo potem przestałem zwracać uwagę na deszcz. W Woli Rasztowskiej przestało już padać.


Roszczep. Szukałem domku bohaterów "Kogel Mogel 2" i nie znalazłem.
    Jak dla mnie, to najfajniej jedzie się tylko w jedną stronę. Powroty zawsze mnie nudziły. Trochę mniej, jeśli wracało się inną drogą.


    Znów korzystałem z GPSa. Wcześniej poprawiłem trasę, bo inaczej wjechałbym komuś na gospodarstwo.

Zbliżam się do terenów leśnych pomiędzy Wólką Kozłowską, a Rysiami. W lasach było kompletnie cicho. Tylko od czasu do czasu w oddali można było usłyszeć kukułkę.
Wagan. W oddali, w lesie zrobiłem sobie dłuższą przerwę.
Droga gruntowa do Waganki.
    Trochę interesuję się ornitologią i miałem okazję zobaczyć dudka.


    Przejechałem przez Mokrą Wieś. Heh, wiele osób z mojej klasy z technikum opowiadało o tej wsi, bo znajduje się tam klub nocny. Widoczność się polepszyła. Musiałem zmienić już kierunek jazdy, a ciekawie mi się jechało na wschód. Miałem jeszcze 4 wsie do zwiedzenia w drodze powrotnej.

Dosyć zamazane zdjęcie kościoła św. Stanisława w Postoliskach
Stara lokomotywa parowa w Tłuszczu
    Wróciłem sobie przez Tłuszcz. Zaliczyłem wszystkie wsie i zabiorę się za kolejne, dalsze gminy. Jestem ciekaw co ciekawego się tam znajdzie.
    Być może wrzucę poradnik o rysowaniu by zrobić pewną odskocznię. Trochę za dużo ćpię o tych gminach.

poniedziałek, 18 maja 2015

Szlakiem czerwonym po Wieliszewie

    Chciałem zaliczyć tę gminę. Pozostało mi 5 sołectw do zwiedzenia i znajdują się po stronie północnej, przy rzece Narew. Nie jechałem całym szlakiem czerwonym, ale przez jego większość.

Szkoła Podstawowa w Chotomowie. Ciekawy projekt architektoniczny.
Dystans: 87,6 km. Przebieg:

Warszawa Białołęka>Jabłonna>Chotomów>Krubin>Janówek Pierwszy>Góra>(Kępa Kikolska)>SIKORY>TOPOLINA>PODDĘBIE>(Dębe)>KOMORNICA>(Poniatów)>ŁAJSKI>Legionowo>Warszawa Białołęka

    Zwykle, jeśli trasa ma zbyt dużo skrętów, korzystam z kartki. Patrzę na mapie, kiedy trzeba skręcić i rysuję wskazówki. Ostatnio przejechałem się po gminie Jabłonna i miałem mały problem w Lesie Chotomowskim, bo skręciłem za wcześnie w pewnym momencie i jechałem drogą, która na mapie nie istniała, a droga, którą miałem skręcić nie istniała w rzeczywistości, ale na mapie tak. Zauważam, że często niszczy mi się kartka podczas jazdy i muszę ją składać jak puzzle by wyczytać dalsze wskazówki. Tym razem wgrałem trasę do GPSa. Zapisała mi się jako "ślad", który wczytałem. To była niezła wygoda. Nie musiałem przed każdym zakrętem zatrzymywać się i upewniać czy to na pewno tutaj. Fakt, że kartki nie zawodzą, ale teraz będę mógł zatrzymać się tylko na zdjęcia i na jedzenie. Starsza technologia jest lepsza pod względem wytrzymałości baterii. GPS może spokojnie dobę wytrzymać, a zapasowe baterie mam w plecaku. Nie mam w ogóle smartphone'a i nigdy nie miałem, ale pewnie włączona nawigacja w tych ogromnych komórkach działałaby przez 2 godziny, tymczasem gdy moją zwyczajną komórkę ładuję raz w tygodniu.

Kościół Wniebowzięcia NMP w Chotomowie
    Niektóre drogi w Chotomowie są oznakowane znakiem B-9, więc muszę jechać ciągiem pieszo-rowerowym. Denerwuje mnie to, jak przejeżdżający kolarze na szosówkach ignorują ten znak. Rower szosowy nie zwalnia z przestrzegania tego zakazu.

Las Chotomowski
    W lesie przeżyłem bliskie spotkanie pierwszego stopnia z dzikami. Widziałem lochę z warchlakami, przebiegającą dwa razy po ścieżce przede mną. Normalnie, to powinienem zatrzymać się i udawać drzewo, ale widziałem wyraźne spłoszenie w zwierzęciu, więc jechałem po prostu dalej. 
    Na samym środku lasu znajduje się przejazd kolejowy. Ma w sobie coś ciekawego. Byłem tam ostatnio i zrobiłem sobie przerwę. Nagle znikąd słyszę krzyki sójki, a zaraz po tym szczekanie jakiejś gromady psów. Od razu pomyślałem, że to jakieś polowanie. Mało tego, słyszę odgłosy dzików i to coraz głośniejsze. Chyba koniec ze mną :D. Żadnych zwierząt nie widziałem, ale zaraz się zorientowałem, że te dźwięki pochodzą z odstraszacza zwierząt UOZ-1, który montowany jest w lasach przy torach. Ostrzega duże ssaki przed nadjeżdżającym pociągiem, bo właśnie się zbliżał. Tu mam nagranie, ale kiepskiej jakości. Na samym początku usłyszycie szczekanie psów myśliwskich: 
 Lepsze nagrania macie od innych użytkowników.

W oddali - Janówek Pierwszy

Najlepszy etap wycieczki zaczął się na wale przy rzece Narwi. To był szlak czerwony.




    Po jakimś czasie jechałem po terenie leśnym. Wygląda na to, że miejscowości na tej trasie składały się tylko z domków letniskowych, działek leśnych i leśniczówek. Wjechałem prawie w czyjąś posesję, bo tak pokazywała trasa. Droga niby miała poprowadzić mnie do drogi wojewódzkiej, ale pod warunkiem, że przejechałbym przez czyjeś podwórko :/. Pojechałem drogą obok. Wróciłem przez Łajski, Legionowo i Choszczówkę w Warszawie.
    To nie była długa przejażdżka. Trwała krócej z tego powodu, że przesiadłem się na GPSa. Z powiatu legionowskiego została mi tylko gmina Serock, do której zacznę niedługo rysować najbliższą trasę. Następnego dnia pojechałem na studia i wiem, że będę musiał poprawić jeden sprawdzian. Planuję pojechać do północnych miejscowości gminy Tłuszcz. Mam również w zanadrzu trasę na 145 km, którą narysowałem sobie w jesień.

sobota, 9 maja 2015

Gmina Tłuszcz - wsie centralne i południowe

    Jak się macie, niewidzialni widzowie? Teraz trwa okres matur. Pamiętam jak rok temu przygotowywałem się do prezentacji z języka polskiego. Ojej, to było... nieciekawe przeżycie. Przyszedłem do technikum za wcześnie, bo myślałem, że kto pierwszy ten lepszy. Chciałem mieć z głowy, ale okazało się, że brali po liście obecności. I tak posiedziałem w korytarzu 5 godzin. Na szczęście relacje kolegów z klasy uspokoiły mnie. Zwłaszcza, że mówili, że kiepsko im poszło. To było rok temu, a mimo to dalej miło to wspominam. Koledzy z mojej klasy nie mieszkają w stolicy, a są porozrzucani po najbliższych powiatach, zwłaszcza w powiecie wołomińskim i legionowskim. Do tej pory nie udało mi się zobaczyć choćby jednej osoby, ale mniej więcej wiem, kto, gdzie mieszka.
    Wziąłem się za powiat wołomiński, gminę Tłuszcz. W tej gminie odwiedziłem tylko jedną miejscowość i jest to Kozły. Tym razem postarałem się, rysując trasę, by miała 120 km. Miało to na celu przygotowanie się do 140-150 km wycieczek, a dzięki takim "odblokują" mi się kolejne rejony.
    Mój rekord w dziennym dystansie to 110 km, więc nie myślcie, że wcześniej jeździłem po więcej, ale mimo to na 100 km jechałem wiele razy i zauważyłem, że te 10-20 km nie robi różnicy.
    Głównie na setkę biorę ze sobą po 5-6 batonów, 2 banany i 3 litry wody. I tak wiem o tym, że wypiję tylko 700 ml. Butelki po Ice Tea z Biedronki świetnie trzymają się w koszyku na bidon :D. Wiedziałem, że dorwie mnie głód na mięso, więc wziąłem jeszcze kabanosy. Trasy zawsze rysuję w Google Earth, a nawigację na kartkach.

Żeby dojechać do gminy, muszę przejechać 33 km.
Wyszło mi 125,7 km. Przebieg trasy:

Warszawa>Ząbki>Zielonka>Kobyłka>Wołomin>Nowe Lipiny>Duczki>Stare Grabie>Krzywica>Tuł>Karolew>Szczepanek>Międzyleś>Franciszków>Jaźwie>Pawłów>Rudniki>Grabów>Rudniki>Kąty-Wielgi>Białki>Kury>Stryjki>Dzięcioły>Pólko>TŁUSZCZ>Jasienica>Miąse>Stasinów>Miąse>Łysobyki>Miąse>Jadwinin>Ostrówek>Lipka>Krzywica>Stare Grabie>Duczki>Nowe Lipiny>Wołomin>Kobyłka>Zielonka>Ząbki>Warszawa

Z Międzylesia do Franciszkowa
Wszędzie zieleń!
    Nie będę raczej pisać, że skręcałem tu i tam. Pewnie nie kojarzylibyście o które miejsca dokładnie mi chodziło. Celem wycieczki było zwiedzenie 17 miejscowości na 29 tej gminy. Za jakiś czas przejadę się tam znowu, ale tym razem w kierunku północnym. Obawiałem się, że wyjdzie mi mniej, a jednak wyszło 125,7 km zamiast obiecanych 120 km.

Jaźwie

    Wjechałem w las, tak jak mi kazała kartka. Nie byłem pewien czy dobrze jadę, bo droga nie wydawała się przyjazna, ale Google widział ją na mapie. Jak dla mnie, to powinni każdą drogę do posesji i donikąd odpowiednio oznaczyć, bo niejeden raz się myliłem. Jechało się tak niewygodnie, że zszedłem z roweru. W lesie droga była zalana, ale udało mi się szybko obejść wodę.

Rudniki
    O dziwo, w tym powiecie istnieją szlaki rowerowe! Nieraz widziałem na drodze mapkę z trzema szlakami: czerwony, żółty i czarny. Jak wiadomo, te kolory oznaczają dystans i walory trasy. Najdłuższe, dalekobieżne szlaki mają kolor zielony i niebieski, a reszta jest krótka. Jednak patrzę, a te szlaki mają po 57 km, mimo, że są oznaczone jako krótkie szlaki!

Znalazłem się na którymś z tych szlaków. To niedaleko Kątów-Wielgi.
Grabszczyzna
    W końcu dojechałem do Tłuszcza - miasteczka, gdzie zamieszkuje ok. 7960 ludzi. Ma połączenie kolejowe do Małkowa i do Warszawy.

Ulica Przemysłowa
W tle widać wieżę ciśnień.
Lokomotywa parowa Hutnik 4010 z 1958 roku
    Tam miałem chyba 75-80 km na liczniku. Odczuwałem już zmęczenie. Mimo, że wybrałem taki dzień, w którym wieje max. 5 km/h, to i tak wiatr w drodze powrotnej był dokuczliwy. Jechało mi się coraz wolniej, co jest to dziwne, bo jeździłem na podobne dystanse i czułem się świetnie. To pewnie z powodu tej polnej drogi. Przeprowadziłem rower na drugą stronę torów, bo na przejeździe był remont. Potem, przy torach, jechałem wyboistą drogą gruntową. Może na zdjęciu tego nie widać, ale droga ma takie małe wgłębienia, które przypominają schodki.


    Teraz najlepsze. Przejechałem przez tory na polną ścieżkę i pod mostem kolejowym. Na mapie było pokazane, że wystarczy skręcić w prawo by dostać się do Jasienicy. Tak się składa, że na drodze była okazałej wielkości rzeka. Jedynym rozwiązaniem było wejście na ten most by dostać się na drugą stronę. Co ciekawe, szedłem zbyt blisko krawędzi mostu bez barierek. Łatwo mogłem sobie wyobrazić upadek z rowerem do rzeki.

PKP Cargo jadący w kierunku Radzymina.

    Odczuwałem już większe zmęczenie, że musiałem zrobić sobie przerwę. Gdy wyjechałem z Jasienicy, to pozostały mi jeszcze do zwiedzenia Miąse, Stasinów, Łysobyki i Jadwinin.

Wieś jak każda inna - Stasinów.
    Po Jadwininie wjechałem na znany mi Ostrówek i Lipkę by dojechać do Szosy Jadowskiej. To droga wojewódzka, która zaprowadzi mnie przez Wołomin do domu. Właśnie wtedy pojawiła mi się siła. Myślę, że to przez sok bananowy. Jestem zadowolony z tej trasy :D Nie spodziewałem się paru komplikacji, ale trzeba spodziewać się wszystkiego. Po tym nieźle się opaliłem i muszę dać odpocząć skórze.
    Powodzenia na maturze!

piątek, 1 maja 2015

Pociągiem do Radomia

    Pod koniec wakacji 2014 postanowiłem sobie, że następne wakacje spędzę tak jak poprzednie, ale w jeszcze lepszej odsłonie. Poprzednie wakacje spędziłem na rowerze i czasem na piechotę. Byłem bardzo zadowolony, że nauczyłem się polegać na samym sobie i nie nudziłem się ani trochę. Jasne, znajomi by się przydali gdyby istnieli. W te wakacje będzie nie tylko rowerowanie w większych ilościach, ale także i pociąg. W sumie, to rok temu, po napisaniu matur, zacząłem już dosyć wcześnie wakacje, bo od 15 maja. Odkąd studiuję zaocznie, to nie odróżniam wakacji od roku studenckiego. No jednak różnicą była zmiana pór roku i tymczasowa praca. Można powiedzieć, że niby od początku kwietnia rozpocząłem swoje "wakacje". Nie było co zwlekać. Chciałem zacząć od województwa mazowieckiego i to od południa. Znalazłem na mapie pierwsze, lepsze miasto. Jedno z tych większych - Radom. Jest oddalony o 106 km od stolicy.

Katedra Opieki NMP
    To była moja druga próba pojechania to tego miasta. Wcześniej zorientowałem się, że miałem niepodstemplowaną legitymację. Wyruszyłem o 8:28 z Warszawy i jechałem kiblem (pociągiem EN57 z malowaniem KM) przez 2,5 godziny. Jechało się średnio 47 km/h, a czasem przyspieszał do 60 km/h. Przez podwyższenia nasypu kolejowego czułem się jakby pociąg wzbijał się w powietrze. To, co widziałem przez okno, to głównie lasy. Cała podróż kosztowała mnie 24 zł: 2x12 zł bilet na 106 km. Co zyskałem - opinię o mieście, parę zdjęć i darmową butelkę Coca-Coli :-D

Park Kościuszki
    Od razu od wyjściu od dworca jakieś dziewczyny, siedzące w oddali wołały mnie i się śmiały. To chyba były jakieś dresiary. Skierowałem się szybko do parku. Wiedziałem, że w tym mieście niewiele zobaczę. To tylko parę kamienic, kościołów i malutkie stare miasto.

Dawny Urząd Wojewódzki
    Sporo budynków było remontowanych oraz sporo opuszczonych. Miałem wrażenie, że tylko ja miałem na sobie plecak i ubiór innego koloru niż czarny (tak się składa, że nie lubię czarnego koloru). 

Kościół Św. Rodziny. Wygląda na postindustrialną budowlę.
    Dużo dresów kręciło się po okolicy, nawet przy ruchliwej ulicy Żeromskiego. Nawet paru za mną szło i słyszałem za plecami jak jeden do drugiego mówił: "Ty, spytaj się go o to. Hłe, hłe.". Pomyślałem, że to pytanie byłoby skierowane do mnie i na pewno brzmiałoby głupio. Nie wiem, miałem rozlany keczup na kurtce czy co? Dobrym sposobem jest po prostu zatrzymanie się by mnie ominęli. Skierowałem się do Empika przy Galerii Słoneczna by kupić pocztówkę. Były tylko kartki na urodziny, imieniny, etc. :-/

Pomnik malarza Jacka Malczewskiego
    Robiło się coraz cieplej. Nie ubywało dresów, co mnie to zniechęcało do dalszego eksplorowania miasta. Jednak niewiele już zostało do zobaczenia.


Kościół Św. Trójcy
Wkroczyłem do Starego Miasta.
Kościół Św. Jana Chrzciciela
Model zamku
Ratusz z XIX wieku.
    Po tym zostało mi tylko jedno. Na GPSie miałem jeszcze jedno miejsce zaznaczone - zalew Borki. Szedłem skrótami i przy okazji łyknąłem podwórka i tereny domków jednorodzinnych.

Chyba się zgubiłem.
    W końcu doszedłem do zalewu. Dookoła rozciąga się chodnik sąsiadujący ze ścieżką rowerową i nawet znalazło się paru biegaczy i park linowy!




    Przy powrocie obawiałem się, że nie zorientuję się w którym miejscu pojawi się pociąg powrotny. Na szczęście były tablice i odgadłem gdzie mam czekać oraz bilet kupiłem w biletomacie. Jak widać, nie trzeba pytać się ludzi jak to tak bardzo zalecają :-D
    Powrót wyglądał bardzo podobnie, tyle, że wracałem pociągiem EN57-2000. Tym razem max. prędkość powrotna wyniosła 101 km/h. Ogólnie po mieście przeszedłem 12 km. To niedużo, ale nie chciałem raczej zwiedzać osiedli mieszkalnych. W Warszawie rozdawali przy dworcu darmową Coca-Colę. Zawsze to jakiś cukier.
    Nie było tak źle. Nie odczuwam choroby lokomocyjnej w pociągu, ale jednak nie byłbym w stanie czytać książki. Musiałbym przez cały czas patrzeć w okno. Następnym miastem będzie Kazimierz Dolny. To już o wiele lepsze miejsce pod względem turystycznych i tam jako turysta nie będę czuł się dziwnie, choć lubię odmienność. To byłoby co prawda inne województwo, ale odległość byłaby niemal ta sama i połaziłbym po trochę wyższych terenach.