środa, 31 sierpnia 2016

Do Siedlec

    Przejechać się od domu dosyć daleko w jedną stronę i wrócić wygodnie pociągiem to fajna sprawa. Dobrze byłoby zrobić jeszcze jedną wycieczkę w tym sierpniu, by liczba wpisów wyrównała się z liczbą wpisów z sierpnia 2015. Kolega znów miał ochotę gdzieś pojechać. Zaproponował czerwony szlak dookoła Kampinoskiego Parku Narodowego, ale nie spodobało mi się to. Za długo i niewygodnie. Raz tam zajrzałem i zastałem sam piach, a według relacji innych rowerzystów - nie do końca jest ciekawie. Wyszło na wycieczkę w jedną stronę daleko na wschód - do Siedlec. Siedlce to miasto na czwartym miejscu pod względem liczby ludności i powierzchni w województwie mazowieckim. Miasto jest na prawach powiatu, czyli jest samym powiatem w sobie. Tak jak Warszawa, Radom, Płock i Ostrołęka. Ciekawe co w tym mieście gra.

Zaraz rok szkolny, ale warto korzystać wciąż z lata.
Wyszło 130,9 km. Przebieg:

Warszawa>Sulejówek>Miłosna>Długa Szlachecka>Długa Kościelna>Halinów>Cisie>Olesin>Ostrów-Kania>Dębe Wielkie>Cięciwa>Cyganka>Żuków>Brzóze>Dłużka>Wólka Mińska>Karolina>Stara Niedziałka>Niedziałka Druga>Jakubów>Moczydła>Kazimierzów>Kałuszyn>Olszewice>Wola Paprotnia>Mrozy>Grodzisk>Choszcze>Albinów>Oleksin>Kępa>Wilczonek>Józefin>Kotuń>Pieróg>Nowa Dąbrówka>Stara Dąbrówka>Dąbrówka-Wyłazy>Wyględówka>Żelków>Żelków-Kolonia>Rakowiec>Siedlce

    Tego dnia wiało mocno, ale na szczęście z zachodu na wschód, więc miało się non stop z wiatrem. Najprościej z Warszawy do Siedlca można dostać się drogą krajową, ale to by było zbyt stresujące, więc trasa prowadzi przed bardziej kręte drogi wojewódzkie. Trasa została tym razem narysowana przez kolegę, a ja wprowadziłem parę poprawek.
    Jako, że bardziej lubi miasta, na początku pomęczyliśmy się przez Warszawę :-D, a dokładniej dzielnicę Pragę Południe. Na szczęście była ścieżka rowerowa. Przejazd nad torami kolejowymi i ruszyliśmy w stronę dzielnicy Rembertów. Znów drogą 637 i tylko do Sulejówka.

Olesin
    Przejechaliśmy przez Dębe Wielkie i potem trochę na północ tak jak pojechałem do Pustelnika na poprzedniej wycieczce. W lesie znów w kierunku wschodnim.

Las przed Cyganką
Żuków. Tutaj kolega mi się pokazał na zdjęciu za torami, więc go usunąłem. Nie ma to jak fotomontaż :-D
    Przez cały dzień było słonecznie. Non stop asfalt. Po drodze mijało się różne wsie. Domki po lewej i prawej stronie, heh, rutyna. Stare, drewniane domki, które kiedyś miały drzwi na przodzie pomiędzy oknami, nowe, wypasione, budujące się, czasami opuszczone.

Moja pierwsza panorama, złożona z dwóch zdjęć. Wieś Brzóze. Kit czy hit?
    Przejechaliśmy nad autostradą A2. To ten sam wiadukt przez który przejechałem zwiedzając gminę Dębe Wielkie. To miejsce jest na poziomie Mińska Mazowieckiego do którego nie zamierzam wjeżdżać tym razem.

Autostrada Wolności blisko Wólki Mińskiej.
    Potem jazda przez Starą Niedziałkę i Niedziałkę Drugą. To ładne tereny. Heh, zobaczyłem krowy pasące się na trawniku tuż przed zespołem szkół. Pojechanie za Niedziałką Drugą było dla mnie czymś nowym. Zaraz znów przejechaliśmy innym wiaduktem nad autostradą. Z daleka już było widać Jakubów.

W oddali Jakubów.
    Jakubów zdecydowało się na zbudowanie siłowni na dworze i skwerku. To rozbudowana wieś. Mają całkiem dużo drewnianych, starych domków. Teraz pora na jazdę już przez nowe tereny do znanego mi Kałuszyna, ale inną drogą. Tam widziałem rok temu w czerwcu złoty posąg ułana.

Moczydłów. W oddali Aleksandrów.
    Ojej, jakie to wille widziało się w okolicach. Było spokojnie, nikogo na drodze. Naprzeciwko działek plac zabaw pod drzewem. Puste przystanki bez ławek ze starym logiem PKS.

Początek Kazimierzów.
    Po niedługim czasie ostry zjazd z górki i dojazd do Kałuszyna. Widziałem po prawej stronie złoty posąg, ale kolega nie był zainteresowany zrobieniem mu zdjęcia. Teraz jazda na południe od Kałuszyna, ale zaraz w Mrozach pojedziemy znów wschód i tak już do końca. Mrozy to miejscowość i gmina, którą kiedyś zwiedzę. Tam też było ostro z górki i zaraz potem znów, ale długo i łagodnie.

Opuszczona drewniana stodoła na polu w Grodzisku
    Zresztą bardzo często mieliśmy z górki. Dało się słyszeć w oddali szum pociągów, bo niedaleko są tory kolejowe. Na tej linii widziałem tylko Intercity i KM.

Stacja Grodziszcze Mazowieckie w Grodzisku (nie mazowieckim!)
    Po Choszczu zaczęła się bardzo przyjemna część wycieczki. To jazda asfaltem wzdłuż torów na wschód. Z daleka dało się zobaczyć chmury na horyzoncie. To tam zmierzamy :D. Chociaż te chmury chyba są dalej niż Siedlce. Nie wiem jakie są rozmiary chmur i gdzie można stanąć, żeby znaleźć się dokładnie pod jakąś. To mnie zawsze ciekawiło. Może tamte najdalsze pokazane na zdjęciu są oddalone o 100-200 km?

Ale super!
    W którymś momencie wyjechaliśmy z powiatu mińskiego i wjechaliśmy w powiat siedlecki.


    Oczekiwałem na jakiś pociąg. W końcu miałbym dobrą okazję na zrobienie zdjęcia z bliska, ale nic nie jechało. Kiedyś w końcu ta droga musiała się skończyć. Kolega nagrał dla kogoś (snapczatem czy czymś takim) okolice mówiąc "oto tory, oto wieś, oto drzewo, oto tunel i oto... policja, ups!" i szybko schował komórkę do kieszeni. Zobaczenie policji na wsi to cud i pojawiła się znienacka, a lepiej trzymać łapy na kierownicy, kiedy przejeżdżają.

Las za Kępem
    Po Kępie wjechało się do lasu i tam zrobiliśmy przerwę. Mieliśmy chyba 90-96 km. Do Siedlec jeszcze trochę.


    Kotuń jest trochę większą miejscowością, którą się minęło.

Kotuń
Lubię pierogi z mięsem.
    Jeszcze parę wsi minęliśmy. Czasami ścigał nas ciągnik. Ktoś się spieszył na autokar. Akurat po prawej stronie często były odsłonięte pola.
    W końcu dojechaliśmy do Siedlec! Udało się. Na początku jeszcze nie czuliśmy się jak w mieście. Znak powitał nas ostrzeżeniem nad świniami chorymi na świńką sepsę.

Wcześniej nie wiedziałem o co chodzi z tym afrykańskim pomorem świń.
Nie mogło zabraknąć takiego powitania.
    Podjechaliśmy pod górę. Zaczęła się ścieżka rowerowa koloru szarego, a chodniki były czerwone. Jako, że nie lubię jeździć w miejskim zgiełku, wolałem się przejść po mieście. W centrum miasta chodziło po chodnikach sporo osób. Jeździły autobusy miejskie, jest i centrum handlowe, dużo kamienic, bloków, podwórek, a nawet widziałem rowery miejskie, ale nie Veturilo, a SRM (Siedlecki Rower Miejski). Widziałem więzienie i zabytkowy dom targowy. W oddali rzucała się w oczy wysoka, neogotycka katedra.

Katedra Niepokalanego Poczęcia NMP w Siedlcach
    Ma 75 metrów wysokości. Dokładnie tyle co znana mi katedra św. Michała i Floriana w Warszawie. Chodzenie chodnikami ciąg dalszy i gdzieś na osiedlach podjechaliśmy do parku Aleksandryjskiego. Jest tam staw, pomnik łosia i dosyć ciemno z powodu gęstych drzew. Całkiem sporo młodzieży.

Park Aleksandryjski
Łosiek
    Od tego parku ruszyliśmy już w kierunku dworca kolejowego. Tak więc w parku ruszyliśmy i koledze z sakwy wypadł normalnej wielkości nóż survivalowy. Wypadł na ścieżce blisko grupy młodzieży siedzącej i stojącej obok ławki. Chyba patrzyli na nóż z przerażeniem. Szybko go wziąłem i dogoniłem kolegę, który się zwijał ze śmiechu.
    Po drodze jeszcze pozostały 3 miejsca do zobaczenia: Dawny ratusz, kościół na rondzie (odpuściłem), nietypowo wyglądający kościół i cerkiew (nieplanowane).

Dawny ratusz z 1766 roku.
Cerkiew na skrzyżowaniu ulicy Brzeskiej z Prymasa Stefana Wyszyńskiego.
Parafia Ducha Świętego. Nietypowy wygląd z lat 90's, ale ciekawy. Chodziłbym :-D
    Dojechaliśmy do stacji Siedlce, kupił bilet na dwie osoby. Poszukałem rozkładu i za zbitą szybą doczytałem numer peronu i toru. Pociąg okazał się być piętrusem z przedziałem dla rowerzystów na początku. Mało tego - trafił się ekspresowy! Długo to nie potrwało, a zatrzymał się już w Mińsku Mazowieckim, a myślałem, że dopiero co wyjechał z Siedlec! Średnia prędkość pociągu wynosiła 160 km/h, a tyle przystanków pominął. I tak się zakończyła wycieczka. Jak na razie to najdalej jak udało mi się pojechać na wschód i była to również najdłuższa wycieczka z kolegą. Nasza najdłuższa była na 107 km jakieś 5-6 lat temu co oznacza, że wraca do formy.
    Nadchodzący wrzesień to jeszcze wciąąąż lato i prawda, czasami zobaczy się brązowy akcent na drzewach, ale wciąż będzie jak w wakacje.

środa, 24 sierpnia 2016

Staśków nie takie sielankowe

    To wycieczka, którą nie miałem znacznej ochoty przejechać. Zajrzyjmy na wschód od Warszawy, do powiatu mińskiego. Tam się znajduje gmina Stanisławów, którą miałem przejechać w lipcu. Pierwszy raz w Stanisławowie znalazłem się w lipcu 2015, kiedy pojechałem na swoje pierwsze 150 km. Posiedziałem na skwerku i wjechałem na drogę 50. Na tej trasie zobaczę jak wyglądają okoliczne wsie.

Stacja Nowe Dębe Wielkie
Wyszło 131 km. Przebieg:

Dębe Wielkie>Cięciwa>Walercin>Pustelnik>Łęka>Zawiesiuchy>Cisówka>Ciopan>Mały Stanisławów>Pustelnik>Goździówka>Zalesie>Suchowizna>Wólka Czarnińska>Wólka Wybraniecka>Wólka-Konstancja>Ładzyń>Borek Miński>Borek Czarniński>Szymankowszczyzna>Czarna>Lubomin>Wólka Czarnińska>Legacz>Stanisławów>Sokóle>Porąb>Gęsianka>Wólka Mlęcka>Rakówiec>Kolonie Stanisławów>Poręby Leśne>Wólka Piecząca>Rządza>Stanisławów>Prądzewo-Kopaczewo>Retków>Stanisławów>Papiernia>Turze>Rojków>Jadwiniew>Poświętne>Nowe Ręczaje>Ręczaje Polskie>Mostówka>Majdan>Leśniakowizna>Ossów>Turów>Zielonka>Ząbki>Warszawa

Na mapie: https://drive.google.com/open?id=1gal7vyOfs0z0SqhPIES5WbtO6pg&usp=sharing

    Przyjechałem ze stacji Warszawa Stadion do Nowe Dębe Wielkie pociągiem. To był właśnie ten wąski i krótszy pociąg, do którego nie chciałem wsiąść pod koniec maja - Stadler Flirt (zwany też jako ER75). Przedtem dowiedziałem się, że ten pociąg nie ma przedziałów dla rowerzystów na początku lub na końcu. Ma na środku i znaczka w kształcie roweru na szybie czasami brakuje lub jest, ale mniejszy. W przedziale nie było na szczęście haków. Stały już wcześniej 3 rowery w szeregu, więc mój po prostu stał prostopadle do nich. Było zbyt ciasno. Gdybym poczekał 30 minut, trafiłbym na starego, poczciwego kibelka. Teraz już wiem jakie oznaczenie ma ten wąski pociąg w rozkładzie jazdy, więc następnym razem nie będę już takim jeździć, hie hie :-D.
    Wysiadłem o 8:17 na stacji i było trochę mgliście. Ruszyłem na północ do Pustelnika. Tam by się zaczęły nowe miejscowości. Było ciepło i słonecznie.

Od Pustelnika do Łęki
Pola w Łęce
    Obawiałem się braku dróg asfaltowych i wsi poukrywanych w krzakach jak w Strachówce. Przez prawie cały czas miałem drogi nieutwardzone, często z wgłębieniami. W Zawiesiuchach skręciłem w prawo na drogę polną. Kiepsko jak na sam początek. Czasami widziałem ludzi zbierających grzyby.

Do Cisówki
Pola
    Przejechałem na szczęście asfaltową drogą przez Cisówkę. Asfalt szybko się skończył i jechałem dosyć przyjemną polną drogą. Przejechałem przez tory i wjechałem do lasu. Droga zmieniła się na piaszczystą, więc musiałem iść.

Piaszczysta droga. Trzeba iść :-(
Mały Stanisławów. W oddali Stanisławów.
    Wjechałem na drogę 637. To nią kiedyś jechałem od Sulejówka. Teraz podobno ją remontują. Wyposażą ją w ścieżki rowerowe, ale na terenach zabudowanych i remonty powinny potrwać do stycznia 2017. Dojechałem z powrotem do Pustelnika i nie widziałem na tym krótszym odcinku jeszcze żadnych remontów.

Goździówka
    Kolejny przejazd kolejowy przez te same tory, ale bardziej na południu.

Wólka Czarnińska
    W Wólce Czarnińskiej skręciłem z powrotem na zachód i jechałem drogą pożarową. Potem do Wólki-Konstancji. Byłem niedaleko tej wsi, kiedy zwiedzałem gminę Dębe Wielkie.

Za Wólką-Konstancją
    Jest tu całkiem przyjemny las. Na początku liściasty, a potem mieszany. Kiedy się kończy, po lewej stronie ukazuje się staw!

Staw w Ładzyniu
    W Ładzyniu wjechałem na drogę krajową i pojechałem nią trochę na południe. Było spokojnie, więc ok. Wtedy rozpoczęła się następna część zwiedzania gminy, czyli jazda po wschodnich wsiach od Stanisławowa. Wcześniej były zachodnie.

Borek Czarniński
    Tak, był asfalt aż do powrotu do drogi krajowej. W Lubominie zauważyłem małe emu za ogrodzeniem czyjejś posesji! Fajnie jest zobaczyć takie australijskie ptaki. "I hope yer chooks turn into emus & kick yer dunny door down".

Ooo, emu!
    Wjechałem znów na drogę krajową i pojechałem na północ. Na szczęście pustawo, chociaż czasami przejeżdżały samochody i jak zwykle sznurkiem jak na weselu. Legacz okazał się być wsią w lesie, bardziej leśniczówką. Wróciłem do Stanisławowa i skręciłem w prawo od niego. Zjadłem sobie rogalika 7days lub Chipicao.

Sokóle
    Dobrze, że przez tę miejscowosć miałem asfalt. Zaraz potem skręciłem od asfaltu na kiepską drogę do Porębia. To jednak dlatego, że obecnie kładą asfalt.

Kol. Stanisławów
Rzeka Rządza w Wólce Mlęckiej.
    Trafiłem na drogę wojewódzką prowadzącą do Węgrowa. Kiedyś się tam wybiorę. W Wólce Pieczącej zauważyłem zbiornik wodny. Prawdopodobnie sztuczny. Tak myślałem, ale jednak to rozlewisko Rządzy.

Rozlewisko Rządzy
    Zacząłem wracać do Stanisławowa nieco ucieszony, bo pozostało mi w tej gminie niewiele nieutwardzonych dróg. Po jakimś czasie dojechałem do ostatniej wsi - Papierni.

Papiernia
    Teraz tylko pozostał 35 km powrót powiatem wołomińskim do domu. Miałem gwarantowany, sprawdzony 100% asfalt. Minus był taki, że miałem dosyć mocno pod wiatr, a w Zielonce i Ząbkach był straszny korek z powodu remontu torów kolejowych i nie tylko. Korek na przeciwnym pasie, co oznaczało, że samochody miały trudność w wyprzedzeniu mnie, a nie było poboczy.
    Uff, cieszę się, że tę gminę mam za sobą. Nie było urzekająco, poza niektórymi miejscami. Następne rejony w powiecie mińskim będę zwiedzać dojeżdżając lepszymi pociągami w obie strony, by więcej czerpać przyjemności z wycieczek.

piątek, 19 sierpnia 2016

Do Ciechanowa

    Nie pisałem od dłuższego czasu i źle mi z tego powodu. Dzień przed poprzednią wycieczką, zacząłem czuć mały ból w lewym uchu. Myślałem, że mi przejdzie. Zdarzy się przewianie ucha, które potrwa krótko. Jednak potem było coraz gorzej i 2 lub 3 tygodnie męczyłem się z zapaleniem uszu. Kiedy lewe ucho się wyleczyło, prawe zaczęło boleć. Nikomu nie polecam, bo kłuje w środku, boli głowa, nie chce się jeść i nic robić. Potem jeździłem, ale w znane mi miejsca. Kolega zaczął mieć więcej wolnego czasu, a to nowość, więć trochę z nim pojeździłem. Chciałem pojechać do Stanisławowa, ale zwyczajnie mi się nie chciało, więc na rozluźnienie postanowiłem wybrać się w jedną stronę do Ciechanowa i wyjątkowo zabrałem ze sobą kolegę, bo ostatnio jest w kiepskim humorze z powodu kiepskiej trasy, którą ostatnio wybrał (z Internetu przedawnioną trasę od jakiegoś miłośnika XC), więc zaproponowałem 100% asfalt.

Latatnie jeszcze się świeciły w Legionowie.
Wyszło 97,9 km. Przebieg:

Warszawa>Jabłonna>Legionowo>Michałów-Reginów>Łajski>Wieliszew>Komornica>Dębe>Ludwinowo Dębskie>Nuna>Lorcin>Chechnówka>Chrcynno>Pniewo>Nasielsk>Jackowo Włościańskie>Jackowo Dworskie>Gołębie>Świercze>Klukowo>Wyrzyki>Bylice>Kałęczyn>Gąsocin>Skrobocin>Sońsk>Gołotczyzna>Bieńki-Karkuty>Ciechanów


    Plan jest taki, że jedziemy od domu na północ przez powiat legionowski, nowodworski, pułtuski i w ciechanowskim dojeżdżamy do Ciechanowa. Tam pozwiedzam ciekawe zabytki i wrócimy pociągiem bezpośrednio w moje okolice. Akurat tego dnia wiatr wiał z południa (z zachodnim akcentem) na północ. Ruszyliśmy o 6:17. Na początku dojazd ulicą Modlińską. O dziwo przy parku Henrykowskim wybudowali McDonald's. Przez cały czas liczyłem na to, że się chmury odsłonią, bo było szaro i ponuro. Była przerwa w Biedronce w Michałów-Reginów (nawyk kolegi :D). Pojechaliśmy drogą technologiczną. Byłem przekonany, że to szlak Euro Velo czy tam Green Velo, ale chyba jednak się myliłem.

Droga technologiczna między Łajskim a Wieliszewem
    Przejazd mostem nad Narwią i jesteśmy w gminie Serock. To oznaczało znany mi wjazd pod górkę, co nie spodobało się koledze i mi trochę też.

Popowo Borowe. Wjazd do powiatu nowodworskiego.
Lorcin. Widok na Żabiczyn.
    W Chrcynnie dostrzegłem Aeroclub. Ciekawe jakie mają ceny skoków spadochronowych i czy są tańsze od tych z Przasnysza. Potem dojechaliśmy do Nasielska. Fajne uczucie, kiedy jedziesz gdzieś w jedną stronę, przejeżdżasz przez miasteczko na wskroś i znów widzisz wsie, przejedziesz przez kolejne miasteczko i znów wsie.

Wieża w Nasielsku
    Po Nasielsku się trochę przejaśniło, ale tylko na paręnaście minut. Krajobrazy były coraz bardziej pagórkowate i można było zobaczyć dalsze wsie.

Jackowo Włościańskie
W drodze do Jackowa Dworskiego
    Gdyby coś się stało, to przez całą drogę są całkiem blisko tory kolejowe i można sobie wrócić do domu. Docieramy do powiatu pułtuskiego.

Ciekawie kanciasty ciągnik w Jackowie Dworskim
    Przejazd nad torami 10 km/h i dojeżdżamy do wsi Gołębie. Przy drodze stoi kamień upamiętniający 950-lecie tej wsi. Wow, to całkiem stara wieś! Jest najstarszą wsią w gminie Świercze. Pierwsza wzmianka na jej temat jest z 11 kwietnia 1065 roku.
    Docieramy do kolejnego wiaduktu nad torami, ale nie przejeżdżamy przez niego. Stąd jest dobry widok na południowy zachód.

W przybliżeniu widać jakiś odległy las, niebieski od atmosfery.
    Przeczuwam, że to oddalone o 10 km lasy niedaleko Jońca.

Świercze
    Od Świercza zaczynają się dla mnie nowe tereny. Skręcamy na zachód do Klukowa i zaraz w prawo na północ. Dostrzegliśmy ruiny jakieogoś starego budynku na środku zarośniętej łąki.

Opuszczony dwór w Klukowie z początku XX wieku.
    Ale spokojnie! Nie wiedziałem, że tak łatwo da się odnaleźć dane na temat tej budowli. To dworek, który ukończono w 1923 roku. Należy do Waśniewskich. Na jej terenie znajdowały się park, obora, spichlerze. Po drugiej wojnie światowej przerobili go na szkołę przez krótki czas. Wybuchł pożar w 1990 roku i z tego powodu został opuszczony. Podobno to miejsce jest nawiedzone, bo mieszkańcy opowiadali o światełkach w ruinie o zmroku.

Wyrzyki
    Potem pokonywało się pagórki z łatwością, bo często było z górki. Jeden zjazd do Kałęczyna liczył kilometr. Poczułem się jak w górach jako mieszkaniec płaskiego jak stół krajobrazu :-D.

Las w Kałęczynie. Widać, że po lesie ludzie chodzili na grzyby.
    Po lesie przejechaliśmy przez Gąsocin i nic tam ciekawego nie było. Przynajmniej nie na tej drodze. Potem dotarliśmy do Sońska.

Neogotycki kościół Przemienienia Pańskiego w Sońsku
Doskonale wykadrowane zdjęcie w ultra HD.
    Widać, że przepływa przez nią rzeka Sona. W końcu dotarliśmy do Ciechanowa. To mój drugi raz. Za pierwszym razem dojechałem do Ciechanowa w czerwcu pociągiem, by pojechać do Krasne i tak samo wróciłem pociągiem. Pora na zwiedzanie.


    Żeby uniknąć drogi krajowej, pojechaliśmy przez ciechanowskie podwórka. Kolega był zaskoczonym tym, że są bloki z widokiem na wsie. Widać bardzo wyraźną granicę miedzy miastem a wsią. Zrobiłem zdjęcia dwóch kościołów, ale były zasłonięte przez drzewa, a koledze jakoś się spieszyło. Innym razem.

Ulica Warszawska
    Ciechanów to rozwinięte miasto. Są ścieżki rowerowe, kamienice, bloki, itp. Coś jak Przasnysz, ale jednak inny klimat.

Ratusz na rynku, na którym już wcześniej byłem, ale wtedy nie zrobiłem zdjęcia.
    I długo oczekiwany:

Zamek Książąt Mazowieckich z XIV wieku.
    To dopiero zabytek! Zamek zbudowany przez księcia Siemowita III w 13xx roku. Przez te lata był już wiele razy remontowany. Zajrzeliśmy do środka. Jest pusto. Same cztery ściany. Nie wiem jak można dostać się na wieżę. Teraz budują nowe ściany działowe.

Duży pomnik upamiętający bohaterów IIWŚ
    I to by było na tyle na dzisiaj. Pociąg rusza za 3 minuty, więc szybko kolega kupuje bilety w biletomacie, a ja szukam numeru peronu i toru. Pesa Elf oczywiście okazuje się być pusty (i bardzo dobrze). Nie chciały się otworzyć drzwi na stacji Warszawa Zoo, więc pojechaliśmy na gapę na Warszawę Gdańską i wtedy zadziałały drzwi.
    Spokojnie, pojadę do Stanisławowa. Być może w tę niedzielę, tylko coś ma padać. Jeśli nie zmieni się pogoda, to w następnym tygodniu poszukam odpowiedniego dnia, bo w poniedziałek i wtorek ma podobno lać.