piątek, 19 sierpnia 2016

Do Ciechanowa

    Nie pisałem od dłuższego czasu i źle mi z tego powodu. Dzień przed poprzednią wycieczką, zacząłem czuć mały ból w lewym uchu. Myślałem, że mi przejdzie. Zdarzy się przewianie ucha, które potrwa krótko. Jednak potem było coraz gorzej i 2 lub 3 tygodnie męczyłem się z zapaleniem uszu. Kiedy lewe ucho się wyleczyło, prawe zaczęło boleć. Nikomu nie polecam, bo kłuje w środku, boli głowa, nie chce się jeść i nic robić. Potem jeździłem, ale w znane mi miejsca. Kolega zaczął mieć więcej wolnego czasu, a to nowość, więć trochę z nim pojeździłem. Chciałem pojechać do Stanisławowa, ale zwyczajnie mi się nie chciało, więc na rozluźnienie postanowiłem wybrać się w jedną stronę do Ciechanowa i wyjątkowo zabrałem ze sobą kolegę, bo ostatnio jest w kiepskim humorze z powodu kiepskiej trasy, którą ostatnio wybrał (z Internetu przedawnioną trasę od jakiegoś miłośnika XC), więc zaproponowałem 100% asfalt.

Latatnie jeszcze się świeciły w Legionowie.
Wyszło 97,9 km. Przebieg:

Warszawa>Jabłonna>Legionowo>Michałów-Reginów>Łajski>Wieliszew>Komornica>Dębe>Ludwinowo Dębskie>Nuna>Lorcin>Chechnówka>Chrcynno>Pniewo>Nasielsk>Jackowo Włościańskie>Jackowo Dworskie>Gołębie>Świercze>Klukowo>Wyrzyki>Bylice>Kałęczyn>Gąsocin>Skrobocin>Sońsk>Gołotczyzna>Bieńki-Karkuty>Ciechanów


    Plan jest taki, że jedziemy od domu na północ przez powiat legionowski, nowodworski, pułtuski i w ciechanowskim dojeżdżamy do Ciechanowa. Tam pozwiedzam ciekawe zabytki i wrócimy pociągiem bezpośrednio w moje okolice. Akurat tego dnia wiatr wiał z południa (z zachodnim akcentem) na północ. Ruszyliśmy o 6:17. Na początku dojazd ulicą Modlińską. O dziwo przy parku Henrykowskim wybudowali McDonald's. Przez cały czas liczyłem na to, że się chmury odsłonią, bo było szaro i ponuro. Była przerwa w Biedronce w Michałów-Reginów (nawyk kolegi :D). Pojechaliśmy drogą technologiczną. Byłem przekonany, że to szlak Euro Velo czy tam Green Velo, ale chyba jednak się myliłem.

Droga technologiczna między Łajskim a Wieliszewem
    Przejazd mostem nad Narwią i jesteśmy w gminie Serock. To oznaczało znany mi wjazd pod górkę, co nie spodobało się koledze i mi trochę też.

Popowo Borowe. Wjazd do powiatu nowodworskiego.
Lorcin. Widok na Żabiczyn.
    W Chrcynnie dostrzegłem Aeroclub. Ciekawe jakie mają ceny skoków spadochronowych i czy są tańsze od tych z Przasnysza. Potem dojechaliśmy do Nasielska. Fajne uczucie, kiedy jedziesz gdzieś w jedną stronę, przejeżdżasz przez miasteczko na wskroś i znów widzisz wsie, przejedziesz przez kolejne miasteczko i znów wsie.

Wieża w Nasielsku
    Po Nasielsku się trochę przejaśniło, ale tylko na paręnaście minut. Krajobrazy były coraz bardziej pagórkowate i można było zobaczyć dalsze wsie.

Jackowo Włościańskie
W drodze do Jackowa Dworskiego
    Gdyby coś się stało, to przez całą drogę są całkiem blisko tory kolejowe i można sobie wrócić do domu. Docieramy do powiatu pułtuskiego.

Ciekawie kanciasty ciągnik w Jackowie Dworskim
    Przejazd nad torami 10 km/h i dojeżdżamy do wsi Gołębie. Przy drodze stoi kamień upamiętniający 950-lecie tej wsi. Wow, to całkiem stara wieś! Jest najstarszą wsią w gminie Świercze. Pierwsza wzmianka na jej temat jest z 11 kwietnia 1065 roku.
    Docieramy do kolejnego wiaduktu nad torami, ale nie przejeżdżamy przez niego. Stąd jest dobry widok na południowy zachód.

W przybliżeniu widać jakiś odległy las, niebieski od atmosfery.
    Przeczuwam, że to oddalone o 10 km lasy niedaleko Jońca.

Świercze
    Od Świercza zaczynają się dla mnie nowe tereny. Skręcamy na zachód do Klukowa i zaraz w prawo na północ. Dostrzegliśmy ruiny jakieogoś starego budynku na środku zarośniętej łąki.

Opuszczony dwór w Klukowie z początku XX wieku.
    Ale spokojnie! Nie wiedziałem, że tak łatwo da się odnaleźć dane na temat tej budowli. To dworek, który ukończono w 1923 roku. Należy do Waśniewskich. Na jej terenie znajdowały się park, obora, spichlerze. Po drugiej wojnie światowej przerobili go na szkołę przez krótki czas. Wybuchł pożar w 1990 roku i z tego powodu został opuszczony. Podobno to miejsce jest nawiedzone, bo mieszkańcy opowiadali o światełkach w ruinie o zmroku.

Wyrzyki
    Potem pokonywało się pagórki z łatwością, bo często było z górki. Jeden zjazd do Kałęczyna liczył kilometr. Poczułem się jak w górach jako mieszkaniec płaskiego jak stół krajobrazu :-D.

Las w Kałęczynie. Widać, że po lesie ludzie chodzili na grzyby.
    Po lesie przejechaliśmy przez Gąsocin i nic tam ciekawego nie było. Przynajmniej nie na tej drodze. Potem dotarliśmy do Sońska.

Neogotycki kościół Przemienienia Pańskiego w Sońsku
Doskonale wykadrowane zdjęcie w ultra HD.
    Widać, że przepływa przez nią rzeka Sona. W końcu dotarliśmy do Ciechanowa. To mój drugi raz. Za pierwszym razem dojechałem do Ciechanowa w czerwcu pociągiem, by pojechać do Krasne i tak samo wróciłem pociągiem. Pora na zwiedzanie.


    Żeby uniknąć drogi krajowej, pojechaliśmy przez ciechanowskie podwórka. Kolega był zaskoczonym tym, że są bloki z widokiem na wsie. Widać bardzo wyraźną granicę miedzy miastem a wsią. Zrobiłem zdjęcia dwóch kościołów, ale były zasłonięte przez drzewa, a koledze jakoś się spieszyło. Innym razem.

Ulica Warszawska
    Ciechanów to rozwinięte miasto. Są ścieżki rowerowe, kamienice, bloki, itp. Coś jak Przasnysz, ale jednak inny klimat.

Ratusz na rynku, na którym już wcześniej byłem, ale wtedy nie zrobiłem zdjęcia.
    I długo oczekiwany:

Zamek Książąt Mazowieckich z XIV wieku.
    To dopiero zabytek! Zamek zbudowany przez księcia Siemowita III w 13xx roku. Przez te lata był już wiele razy remontowany. Zajrzeliśmy do środka. Jest pusto. Same cztery ściany. Nie wiem jak można dostać się na wieżę. Teraz budują nowe ściany działowe.

Duży pomnik upamiętający bohaterów IIWŚ
    I to by było na tyle na dzisiaj. Pociąg rusza za 3 minuty, więc szybko kolega kupuje bilety w biletomacie, a ja szukam numeru peronu i toru. Pesa Elf oczywiście okazuje się być pusty (i bardzo dobrze). Nie chciały się otworzyć drzwi na stacji Warszawa Zoo, więc pojechaliśmy na gapę na Warszawę Gdańską i wtedy zadziałały drzwi.
    Spokojnie, pojadę do Stanisławowa. Być może w tę niedzielę, tylko coś ma padać. Jeśli nie zmieni się pogoda, to w następnym tygodniu poszukam odpowiedniego dnia, bo w poniedziałek i wtorek ma podobno lać.

3 komentarze:

  1. Jeśli jeździsz z kimś mniej zaawansowanym w jeździe nie pokazuj, że czasem Cię irytuje. Nawet nie wiesz jak bardzo łatwo kogoś zniechęcić, a chyba nie oto chodzi. Będąc lepszym rowerzystą jesteś, ni mniej, ni więcej tylko swoistym dla niego autorytetem i może tego nie zauważasz, ale on Cię obserwuje próbując podejrzeć w jaki sposób jeździć.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Faktycznie... i głupio mi z tego powodu. Za bardzo się z tym rozpisałem. Co prawda podjazdy pokonywaliśmy wolniej niż zwykle i najlepiej jest, żeby jechał przede mną, ale wycieczka była fajna, a prędkość nie była taka ważna. Dzięki za radę.

      Usuń
    2. Gość i tak wie, że jesteś lepszym rowerzystą, więc, po co go jeszcze dołować. Zniechęci się i rzuci rowerem na rzecz bezproduktywnego siedzenia przed komputerem lub co gorsza staniem godzinami gdzieś za sklepem lub przesiadywaniem w jakimś podrzędnym barze. Wystarczy go lekko zmotywować a z czasem się wyrobi i zyskasz świetnego kompana do wycieczek. Wiem, zaraz powiesz, że najlepiej Ci się jeździ samemu. Jestem tego samego zdania, ale uwierz mi, ostatnimi czasy dane mi było pojeździć czy to w dużej grupie, czy też z jednym kumplem (nie jest na moim poziomie, ale się nie zraża i na ile mu czas pozwala nadrabia zaległości) i daje radę. I naprawdę nie jest źle, a wręcz przeciwnie jest super. Nie porzucam samotnych wypraw, ale też nie odmawiam wspólnych wyjazdów. Trzeba zarażać ludzi zdrową i pozytywną pasją (a przecież obaj wiemy, że wycieczki rowerowe to rewelacyjna rzecz), niech nie marnują swoich cennych chwil, (o które coraz trudniej w dzisiejszych czasach) na jakieś bzdury.

      Usuń