Robi się trochę cieplej. Trawa
się powoli zieleni jak też i lekko krzaki. Wybieram się w tym czasie do gminy
Kampinos. To już ostatnia, pożegnalna wycieczka na zachód do powiatu
warszawskiego zachodniego! Gmina jest położona najbardziej na zachód. Za nią zaczyna się Sochaczew. Odwiedzę znów Kampinoski Park Narodowy, jakieś
opuszczone wsie, wieś Kampinos, Niepokalanów i Żelazową Wolę.
Ponownie KPN! |
Wyszło 85,5 km. Przebieg:
Teresin>Paprotnia>Stare Gnatowice>Zawady>Prusy>Podkampinos>Kwiatkówek>Kampinos A>Kampinos>Koszówka>Józefów>Granica>Bieliny>Karolinów>Bromierzyk>Łazy Leśne>Grabnik>Komorów>Łazy>Pasikonie>Wola Pasikońska>Strojec>Rzęszyce>Pindal>Krisztajnów>Budki Żelazowskie>Mokas>Dzięglewo>Żelazowa Wola>Strzyżew>Szczytno>Skarbikowo>Nowe Paski>Stare Paski>Topołowa>Teresin-Gaj>Teresin
Wsiadłem do
wcześniejszego pociągu, czyli o 09:24. Nadal było pusto. Co prawda nie było
przedziału dla rowerzystów przy łączeniu składów, ale za to było dużo pustej
przestrzeni. Ważność legitymacji jest bliska wygaszenia. Jest ważna do 31 marca. Trzeba
będzie się przejechać do uczelni. Wysiadłem w Niepokalanowie o 10:14.
Pojechałem tą samą ścieżką rowerową co na końcu poprzedniej wycieczki.
Przedostałem się na drugą stronę drogi krajowej. Niebo się niebawem
rozchmurzyło i w końcu mogłem zobaczyć błękit!
Przy Paprotni słupy wysokiego napięcia są pomalowane na zielono. |
Ruszyłem na północ, kierując
się do wsi Kampinos. Niektórzy na puszczę Kampinoską mówią slangowo
"Kampinos" - tym razem tu mam na myśli miejscowość. Tego dnia
dosyć mocno wiało, bo 18 km/h z północy.
W oddali Zawady |
Droga do Starych Gnatowic
okazała się być polna. Na szczęście powrotna jest asfaltowa. Założyłem nowe
rękawiczki krótkie od Krossa. Wciąż było za zimno, więc zmieniłem szybko na
zimowe. Naprawione słuchawki od razu się zepsuły :-/, więc przez cały czas
jechałem w ciszy... po raz trzeci.
Rzeka Utrata |
W Zawadach jest ładna, spokojna
droga asfaltowa z krawężnikami. Znalazłem się znowu w Podkampinosie i skręciłem
na północ. Potem musiałem skręcić w lewo, by dojechać do Kwiatkówka i się
wrócić. Inaczej musiałbym zrobić niepotrzebną pętlę. Robotnicy łatali dziury na
drodze, a gdzieś w pobliżu jechał wąski walec. Objechałem osiedla domków w
Kampinosie i dojechałem do jego centrum.
Skwerek w Kampinosie |
Było pustawo. Obok skwerku stoi
drewniany kościół z XVIII wieku. Naprzeciwko niego, po drugiej stronie ulicy
stoi pomnik przyrody - Dąb Stefan Wyszyński. Ma 398 cm obwodu i 28,5 cm
wysokości. Nie wiem ile ma lat.
Kościół Wniebowzięcia NMP z 1782 roku. |
Dąb Stefan Wyszyński |
Po Kampinosie pojechałem dalej
na północ drogą asfaltową. Zaczęło się ostro z górki i niebawem wjechałem do
obrębu Kampinoskiego Parku Narodowego. Skręciłem w prawo do Koszówki. Ubita
droga była dosyć wygodna. Minąłem parę gospodarstw leśnych i droga się naprawdę
pogorszyła. Mimo to wytrzymałem i wróciłem na asfalt.
Stawy w Józefowie |
Droga asfaltowa
była dziwnie wąska. Po prawej stronie widziałem jakieś stawy. Jakiś kierowca
zatrzymał się dokładnie tam, gdzie stałem. Pomyślałem, że potrzebuje pomocy lub
myśli, że to ja potrzebuję, bo stoję. Wysiadł, spojrzał się na chwilę bez słowa
i popatrzył na staw. Ja w myślach "eee, ok?" i ruszyłem. Pewnie
sprawdzał czy rośnie już ryż :-D.
W Józefowie
wjechałem już na serio do puszczy. Tu jak zwykle nie miałem pewności czy będę
jechać wygodnymi ścieżkami i przynajmniej trochę widocznymi. Na szczęście było
szeroko. Zatrzymałem się pod wiatą i przebrałem się w spodenki. O wiele lepiej!
Zjadłem też nowy baton proteinowy z Biedronki. Chyba takie nie nadają się na
rower. Był dosyć syty. Powiem, że znowu pojechałem nieco na głodniaka. Nie było
w sklepie żadnych przekąsek typu parówka w cieście, więc miałem tylko batony.
Tak więc rozpoczęła się 20 kilometrowa jazda po puszczy. Jak dla mnie to rekord.
Szlak zielony do wsi Granica. |
Pierwsza wieś w
puszczy to Granica. To jeszcze taka hmm... cywilizacja. Znajduje się tu
leśniczówka, skansen, parking, cmentarz wojenny. Nikogo nie było.
Mapa Parków Narodowych. Przypomniały mi się lekcje przyrody w podstawówce. |
Chatka Kampinoska z 1911 roku. |
Cmentarz wojenny |
Pojechałem na
północ żółtym szlakiem. Po drodze minąłem robotników jadących ciągnikiem. Wytworzyli ślady na niektórych krótkich piaszczystych odcinkach. Zjechałem
w lewo ze ścieżki.
Druga wieś w
puszczy to Bieliny. Na moje oko wydaje się być opuszczoną wsią. Wszystko było
zarośnięte. Stały przewrócone słupy niskiego napięcia. Czasami można było
dostrzec stare fundamenty po opuszczonych gospodarstwach. Jakbym przeniósł się
do 1935 roku, minąłbym 33 zamieszkane gospodarstwa po prawej stronie.
Opuszczony dom w Bielinach |
Znowu jechałem
zielonym szlakiem. W pewnym momencie zauważyłem łosia, który biegł w podobną
stronę co ja. O kurde! Przyspieszyłem i zaraz zniknął mi z oczu. Zapomniałem,
że trzeba co jakiś czas klaskać, żeby dać znać łosiom i dzikom, że tu jestem i
żeby się nie zbliżały. Tak więc uczyniłem. Zresztą i tak rower hałasował po
wybojach. Dojechałem do dęba Powstańców 1863 roku.
Dąb ma 250 lat i
420 cm obwodu. Podobno na jego konarach wieszano powstańców w czasie Powstania
Styczniowego w 1863 roku. Dosyć przerażające. Ciągle się rozglądając za łosiem,
wjechałem w łąki puszczy.
Spokojnie, to wciąż
jest szlak zielony rowerowy. Szlak prowadził w cieniach tych drzew i zaraz
znowu wjechałem w puszczę. Napotykałem strome wzniesienia.
Trzecia wieś w
puszczy to Karolinów. Całkowicie opuszczona. Znajduje się właśnie na tych
łąkach. Nic tam nie ma, oprócz powalonych słupów na środkach łąk i fundamentów.
Jest tam gdzieś opuszczony cmentarz ewangelicki, oraz miejsce zbrodni z 2002
roku. Brr, no nieciekawie. Na drodze były przewrócone drzewa. Według starej
mapy z okresu międzywojennego, wieś Karolinów była całkiem rozwiniętą wsią z
dużą ilością gospodarstw z rozgałęzionymi drogami. Teraz na mapie są same łąki, bagna i brak jakichkolwiek dróg. Większość wsi na terenie parku narodowego została wyludniona z powodu
zostawienia w spokoju tego sporego ekosystemu, żeby człowiek tam nie
ingerował. Zbliżając się, czułem narastający niepokój.
Okej, zawracam. |
Zawróciłem i
dojechałem do czwartej wsi w puszczy - Bromierzyka. Też mi wygląda na
opuszczoną wieś. Nie dostrzegłem żadnych budynków, oprócz kapliczki, którą
pewnie ktoś odwiedza.
Kapliczka w Bromierzyku. |
Wjechałem w teren powiatu
sochaczewskiego na początek wsi Farmułki Brochowskie. Tam już jest jakaś
cywilizacja, co prawda rzadka. Słyszałem w oddali piłę mechaniczną. Pojechałem
inną drogą i znowu dojechałem do szlaku zielonego. Jeszcze pozostały mi Łazy
leśne i będę mógł pożegnać się z puszczą. W końcu wjechałem na częściej
uczęszczaną drogę, która prowadzi na asfalt. Zjadłem drugiego batona
proteinowego. Smakował jak Big Milk śmietankowy. Po nim czułem się tak, jakbym
wypił parę szklanek mleka :-/. Powróciłem do cywilizacji. Odcinek przez Grabnik
także okazał się być szlakiem zielonym.
Dojechałem na konkretny asfalt
i jechałem dalej na zachód. Wiatr dawał się we znaki. Na puszczę mogłem już
tylko popatrzeć z daleka. Pomarańczowy autobus szkolny rozwoził uczniów do domów.
Łazy |
Pozostało parę wsi na północy i
wiedziałem, że asfalt znów się skończy. Są to Rzęszyce, Pindal, Krisztajnów i
Budki Żelazowskie.
Strojec |
Wieś Pindal wydaje się być
tylko jednym gospodarstwem, tak więc nic tu po mnie. Spodziewałem się w
Krisztajnowie drogi asfaltowej, ale nie, nie było. Ostatnia prosta i teraz
miałem już gwarantowany asfalt do końca trasy.
Wjechałem do powiatu
sochaczewskiego. O, patrzcie - znów szlak zielony! Po Mokasie i Dzięglewie
dojechałem do Żelazowej Woli. Była po drodze. Tam w 1810 roku urodził się
Fryderyk Chopin. Jednak po niecałym roku i tak przenieśli się do Warszawy.
Można wejść na teren dworku za 4 zł, niestety bez roweru. Tak więc na moje
warunki mogłem sobie pozwolić na to zdjęcie:
Za ogrodzeniem Dom Urodzenia Fryderyka Chopina. |
Wracałem na południowy wschód
do Niepokalanowa. Przed Szczytnem miałem ostry zjazd nad rzeką Utrata. I oto
ostatnia miejscowość powiatu - Skarbikowo! Super!
Ostatnia miejscowość gminy i powiatu warszawskiego zachodniego! |
Przejechałem na
drugą stronę drogi krajowej i jechałem obok wielkich hali dla tirów. W
Niepokalanowie poczekałem na pociąg. Niby miał się zjawić za parę minut, ale
ani widu ani słychu. Poczekałem na następny. Zaczęło słońca brakować, a ja
zacząłem trząść się z zimna. Zadzwonił dzwon w bazylice. Jak widać, spodenki w
taką temperaturę mogą się już powoli nadawać do jazdy, ale nie do
stania.
To by było na tyle.
Cały powiat warszawski zachodni zaliczony! Przejechałem jego każdą miejscowość,
a jest ich 158. Począwszy od Łomianek, kończąc w Skarbikowie niedaleko
Żelazowej Woli. Fakt, niektóre wsie są opuszczone od dawna i nie wiadomo czy
mogą się zaliczać, ale dmuchałem na zimne i jednak tam pojechałem.
Oto
wszystkie ślady po powiecie warszawskim zachodnim, oprócz niektórych krótkich:
Ten domek został opuszczony dopiero 6 lat temu :P Ale niestety czas zrobił swoje...
OdpowiedzUsuńTen pomarańczowy? No cóż, to wszystko dla puszczy. Dobrze by było, gdyby pozbyli się wszystkich ruin.
UsuńTak ten pomarańczowy. No ja akurat bym nie chciała aby się go pozbyli ;P Za dużo mam z nim wspomnień :D
Usuń