Minął pochmurny listopad i grudzień. Po świętach zaczęło od czasu do czasu robić się
słonecznie. Mimo, że mogłem wykorzystać te dwa miesiące na rower, to po prostu
mi się nie chciało. Miałem większą ochotę się przejść i przejechać na rolkach. W
końcu ten okres minął. Pojawił się nowy rok. Pojechałem na drugą wycieczkę do
powiatu pruszkowskiego. Postanowiłem przejechać gminę Brwinów. Znajduje się na
zachód za Pruszkowem. To dosyć daleko. Trasa wydała mi się za długa jak na
styczeń. Jednak trzeba spróbować. To chyba będzie mój pierwszy raz, kiedy
przejadę 100 km w styczniu!
Zapomniałem, że mamy krótkie dni. |
Wyszło 112,7 km. Przebieg:
Warszawa>Piastów>Pruszków>Domaniew>Domaniewek>Moszna Wieś>Moszna-Parcela>Krosna-Parcela>Krosna-Wieś>Koszajec>Biskupice>Czubin>Milęcin>Kotowice>Falęcin>Grudów>Brwinów>Parzniew>Pruszków>Nowa Wieś>Kanie>Otrębusy>Podkowa Leśna>Owczarnia>Żółwin>Terenia>Stara Wieś>Nadarzyn>Kajetany>Wolica>Janki>Raszyn>Warszawa
Wymieniłem baterię od licznika
na nową. W listopadzie liczby już się słabo wyświetlały. Wyjechałem o około
7:05. Na dworze było ciemno. Już pokazywało się granatowe niebo na wschodzie.
Od dawna mam tę starą, niedziałającą prawidłowo latarkę przednią. Kiedy ją
włączę, działa tylko przez 30 sekund. Po wyłączeniu mogę odczekać parę sekund i
znów się zaświeci na krótko. Więc włączałem ją, kiedy mijałem skrzyżowania lub
zakochane pary na ścieżkach rowerowych. I tak było jasno z powodu latarń. Tym
razem do powiatu pojechałem inną drogą. Pojechałem mostem Gdańskim i jechałem
cały czas ścieżką rowerową przez Arkadię aż do okolic mojej uczelni. Na
wszystkich ulicach było pusto. Miałem zatem ochotę jechać ulicami, ale kiedy są
obok ścieżki, to trzeba nimi jechać. Na rondzie Radosława zauważyłem jak zgasły
wszystkie latarnie. Było już jaśniej. Kiedy ścieżka rowerowa się skończyła przy
cmentarzu, pojechałem drogami osiedlowymi przez podwórka. Wtedy na drodze 580
wjechałem na kolejną ścieżkę rowerową. O nie! Ulica zablokowana z powodu budowy
drugiej linii metra! Wiedziałem, że budują ją na tej ulicy, ale myślałem, że
znacznie dalej (dlatego narysowałem trasę tak, by zaraz z tej drogi zjechać).
Jednak nie było problemu przejechać przez podwórka i po skrzyżowaniu skręcić na
południe. Niedaleko parku Powstańców zauważyłem, że jest budowana ścieżka
rowerowa, więc z chęcią zjechałem na ulicę. Zauważyłem, że pierwsze 10 km
pokonałem w godzinę :(. Takie uroki czekania na światła, przechodzenia na drugą
stronę, mijania remontów. Na ulicy Połczyńskiej wybudowali nowy odcinek ścieżki
rowerowej. Gdybym miał pojechać ulicą, musiałbym jechać środkowym pasem, bo są
te pasy dla autobusów po prawej stronie, grr. Przejechałem przez tory kolejowe
i potem następne. Ciągle miałem ścieżkę. Zaraz jechałem pasem rowerowym.
Szkoda, że tylko on był zabłocony. Przejechałem pod S8 i po około 20 km
skończyła się Warszawa.
Osiedla w Piastowie |
Nie wjeżdżałem głębiej do
Piastowa i Pruszkowa. Jechałem drogą serwisową autostrady A2. Cieszę się, że
styczeń w tym roku wypada cieplej. W tamtym roku 1 stycznia był ciepły, a już
drugiego dnia pojawił się śnieg, gołoledź i trwał aż do drugiej połowy lutego.
Widzę znajomy kościół w Pruszkowie w oddali |
Początek gminy Brwinów |
Zaczęła się gmina Brwinów.
Pierwsze miejscowości to Domaniew i Domaniewek. Przejechałem nad rzeką Utrata.
Tam jest ciąg pieszo-rowerowy.
Tu mieszczą się pozostałości elektrociepłowni |
W końcu mam okazję zobaczyć z bliska i najbliżej jak tylko mogę komin w Mosznie!
Komin elektrociepłowni w Mosznie. Ma 256 metrów wysokości. |
O co chodzi z tym miejscem? Tu
miała powstać elektrociepłownia Pruszków II. Prawie ją do końca wybudowano,
lecz w latach 90-tych została sprzedana innej firmie. Nigdy nie została oddana
do użytku. Od około 2004 roku cała elektrownia zaczęła być rozbierana. Budynki
elektrociepłowni zostały rozebrane w 2008 roku. W pobliżu komina zostały w
ostatnich latach wybudowane różne nowoczesne magazyny i jakieś
siedziby firm. Na starych mapach satelitarnych było widać samą wysoką trawę i
gruz. To dobrze, że sprzątają po tym miejscu i nie czynią z tego miejsca widmo.
Komin jednak pozostał. Mierzy 256 metrów wysokości. Służy tylko jako wieża z
antenami. Przez całą wycieczkę miałem świetny sygnał radia i coś czuję, że to
zasługa komina.
Tereny następnych wsi były
szare i brązowe. Niektóre pola były zielonawe. Nie czułem się jakby to był
styczeń, a bardziej jak luty i marzec. Wiatr wiejący z zachodu dawał coraz
bardziej w kość. Kieruję się na południe. Wiedziałem, że przez cały powrót do
domu będę miał z wiatrem.
Kto się lubin, ten się czubin! |
W Czubinie miałem 40 km za
sobą. Zjadłem batona i banana. Czasami mijałem ludzi uprawiających jogging. Przejechałem wiaduktem nad autostradą w
Kotowicach.
Trochę zielono |
Kotowice |
Zobaczyłem dwóch szosówkarzy.
To chyba pierwsze osoby na rowerach, które widziałem tego dnia. Jeden mnie
pozdrowił. Jakoś podobała mi się jazda przez Falęcin. Było tak odludnie i
słyszałem na niebie myszołowa. Dojechałem do Brwinowa. Od razu pojawiła się
widoczna granica między łąką, a miejskimi osiedlami. W 1406 roku usłyszeliśmy o
niej po raz pierwszy i nazywała się Brwinowo. Nazwa może pochodzić od
"borowy nów". Stała się miastem w 1950 roku.
Centrum Brwinowa |
W centrum Brwinowa zauważyłem
wiele kamienic, ciekawy układ dróg (wygląda na pierwszy rzut oka
skomplikowanie), kościół i skwerek z tablicami i fontanną. Na drodze pod torami
jest zakaz jazdy rowerem, więc poszedłem po chodniku. Zaraz wsiadłem z powrotem
i kontynuowałem jazdę. Jechałem przez niedługi czas na wschód, by dojechać do
Parzniewa i Kań. Wzdłuż torów kolejowych pojawiły się pola z fajnym szerokim,
asfaltowym ciągiem pieszo-rowerowym. Nie brakowało ludzi na rowerach i jednej
osoby na rolkach.
Lokomotywa Siemens Vectron |
W Parzniewie widziałem reklamę
cyrku Zalewskich. Kojarzę skądś ten cyrk. Jechałem ścieżką rowerową przy polach
Parzniewskich. Na chwilę wjechałem do Pruszkowa i skręciłem na południe.
Pomnik wyzwolicielom |
Pojechałem drogą 719. Była
nieco ruchliwa, lecz było w porządku. W Kaniach odłączyłem się od tej drogi.
Jechałem obok torów kolejowych. Jeżdżą tu pociągi Warszawskiej Kolei
Dojazdowej. Są w kolorach biało-czerwono-niebieskich. Akurat przyjechał pociąg
na stację.
EN57 od polskiej firmy Pesa. Pierwszy egzemplarz, bo -001. |
Wyjechałem na krótko z powiatu
pruszkowskiego. To dlatego, że gmina Brwinów jest podzielona na dwa obszary,
niesąsiadujące ze sobą. Pomiędzy tymi obszarami mieści się Podkowa Leśna w
powiecie grodziskim. Pora przez nią przejechać.
Leśne tereny Podkowy Leśnej |
Podkowa Leśna istnieje od 1925
roku, a miastem jest od 1968 roku. Powitał mnie witacz, gdzie jest napisane, że
to miasto-ogród. Tereny przypominają mi Magdalenkę. Wszędzie jest las i dużo
willi. Niebawem, jadąc dalej na południe, wjechałem do gminy Brwinów. Pora na
ostatnie trzy miejscowości. Od razu zaczęła się Owczarnia i od razu zaczęło się
robić... tak fajnie cicho, słonecznie i spokojnie. Mijałem dużo ciekawych
wypasionych działek i rowerzystów.
Żółwin to nie autostrada! |
Miałem trochę pod górę i nogi
mnie trochę bolały, nieprzystosowane do 100 km w styczniu. Po Żółwinie zaczęła
się ostatnia miejscowość - Terenia. Dużo mieszkańców wychodziło na spacer. Było
naprawdę sielankowo.
Terenia |
Pola w Tereni |
Od tego momentu jadę już do
Warszawy. To oznacza jazdę z wiatrem, hurra! Do Warszawy wjadę oczywiście
zupełnie inną drogą i od innej strony. Zaczęła się przez pewien czas niewygodna
droga gruntowa z wieloma wybojami. Dziwnie to wyglądało wśród nowoczesnych
domów. Widać było jak samochody męczyły się i pociły na tych drogach, jadąc z
prędkością 4 km/h.
9 km stąd stoi komin w Mosznie. Obserwuje mnie i wzmacnia sygnał radia. |
W Starej Wsi minąłem fabrykę
zabawek Wader. Zbliżałem się do drogi 8-E67, więc pojechałem przez Nadarzyn.
Kościół św. Klemensa w Nadarzynie |
Po Nadarzynie zobaczyłem remont
tej drogi szybkiego ruchu, więc przeszedłem na drugą stronę przez tymczasowe
przejścia dla pieszych. Zrobiłem zaplanowany objazd przez Kajetany. Rysując
trasę, miałem właśnie problem z narysowaniem powrotu do domu. Chodziło o to,
żeby mijać ekspresówki, a właśnie wzdłuż nich droga powrotna byłaby najlepsza.
Niedaleko Walendowa widziałem niezłe osiedle bogatych białych domów. Są nowe,
choć zbudowane w starym stylu. Budują kolejne. Zbliżałem się do 80 km. Zaczęła
się ścieżka rowerowa nad drogą krajowo-europejską. Obiecana droga serwisowa
była po drugiej stronie. Takimi można jechać na rowerze i iść na piechotę.
Musiałbym zrobić objazd, by do niej dojechać. Postanowiłem wjechać na
skrzyżowanie. O nie! Ta droga prowadzi prosto na ekspresówkę! To na tą po lewej
stronie. O nie, to pod prąd! Szybko zatrzymałem się na wysepce i od razu zmyłem
się na ten tradycyjny objazd. Otrząsłem się, przeszedłem przez trawę i
wjechałem na drogę serwisową, uff. Przez nieuwagę bym wjechał na S8. Widziałem
myszołowa siedzącego na małym drzewie, jednak zwiał, kiedy chciałem mu zrobić
zdjęcie. Jechało się bardzo wygodnie. Przejechałem przez kładkę, poskręcałem tu
i tam. Jak widać, wszystko zaplanowałem jak wyjechać z tego labiryntu ;)
Widać wieżowce 15 km stąd. |
Przez inne tereny dojechałem do
innej drogi, która powinna być ruchliwa, a właśnie była spokojna. Mimo
wszystko, jak chciała trasa, pojechałem boczną drogą przez osiedla. W Jankach
pewien miły Azjata za pomocą słownika spytał się mnie gdzie jest jakieś miejsce
motoryzacyjne, gdzie może przybić pieczątkę w prawie jazdy. Dobrze, że udało mi
się wskazać to miejsce i powiedzieć jak brzmi pieczątka po polsku. Jechałem
ciągiem pieszo-rowerowym wzdłuż 8 i E77. Potem już jechałem spokojną drogą
przez osiedla domków jednorodzinnych w Raszynie. Niedaleko znajduje się
lotnisko. Kiedy przejechałem wiaduktem nad 10-pasmową drogą, dojechałem do
Warszawy. Często słyszałem głośny huk samolotów pasażerskich. Jeszcze tylko
ostatnia prosta i wjechałem na ścieżkę rowerową, która dosłownie poprowadzi
mnie do domu. Tak więc już jest luźno. Robiło się coraz ciemniej, jednak mi to
nie przeszkadza, bo zapalą się latarnie i będzie jasno na ścieżkach. Myślałem,
że wrócę do domu o 12-13, a jednak o 16 :(.
Ścieżką... autostradą rowerową do domu |
W pewnym miejscu nastąpiło
takie zjawisko, które powinno mieć swoją nazwę. Chodzi o to, że ktoś
rozkojarzony jedzie sobie powoli, powraca do rzeczywistości, widzi rowerzystę,
dostaje stracha Aa!!, bo tak się zagapił, że nie wie czy ten rowerzysta jedzie
szybko, powoli czy nawet stoi. Wtedy nie ma czasu na ocenienie tego, dmucha na
zimne i hamuje jak tylko może. Może nawet specjalnie się przewrócić. Właśnie
taki jeden rowerzysta się przewrócił, a ja jechałem sobie powoli, bo widziałem
w oddali czerwone światła i skrzyżowanie ścieżek rowerowych. Nawet nie byłem
blisko. Widziałem to nie raz - jechałem powolutku, ktoś ciągle patrzył się za
siebie, odwrócił się, zobaczył mnie i położył się. Nic mu się nie stało. Nawet
za chwilę mnie wyprzedził :D.
Przejechałem przez Pole
Mokotowskie, gdzie miałem 100 km na liczniku. Po niedługim czasie dojechałem do
zjazdu w Agrykoli. Zatrzymałem się, by podziwiać świecący się autobus.
Magiczny autobus |
Wróciłem do domu. Wycieczka się
udała. Było 9'C. Na dworze tak jak w lutym i marcu. Ciekawe czy jakiś śnieg w
ogóle się pojawi. Dobrze, że mam Brwinów za sobą. To dosyć daleko, a najdalej
będzie w gminie Nadarzyn, gdzie wolałbym pojechać w marcu. W styczniu i w lutym
powinienem odwiedzić Michałowice i Raszyn. Sąsiadują z Warszawą i są to
mniejsze obszary, więc będzie łatwiej i luźniej.
Pogoda sprzyja dystansom... choć ja czekam na prawdziwą wiosnę :)
OdpowiedzUsuń