czwartek, 22 lutego 2018

Raszyn

    Mógłbym zatytułować notkę "Ration" z języka angielskiego, bo wymówienie tego słowa brzmi tak samo, jednak słowo oznacza coś innego. Pojechałem do gminy Raszyn. Jest to czwarta i przedostatnia wycieczka do powiatu pruszkowskiego. Teren graniczy z Warszawą. Będę miał 15 wsi do zwiedzenia.

Wjechanie do Raszyna
Wyszło 76,1 km. Przebieg:

Warszawa>Raszyn>Rybie>Jaworowa>Raszyn>Nowe Grocholice>Puchały>Janki>Falenty>Falenty Nowe>Falenty Duże>Janki>Sękocin Nowy>Sękocin Stary>Sękocin-Las>Słomin>Sękocin Nowy>Laszczki>Janczewice>Podolszyn>Podolszyn Nowy>Łady>Dawidy Bankowe>Dawidy>Warszawa


    Zacząłem od tej samej ścieżki rowerowej, prowadzącej do Piastowa, czyli przejechałem przez most Świętokrzyski, Pole Mokotowskie i Aleje Jerozolimskie. Ze względu na to, że mamy już dłuższe dni, mogłem pozwolić sobie na wyjechanie o 7:00, jednak tak się guzdrałem, że wyjechałem o 7:30. Potem jechałem znów ulicą Jutrzenki, gdzie widać przelatujące samoloty. Po wiadukcie nad drogami szybkiego ruchu, co mógłbym ocenić na granicę Warszawy, wjechałem do Raszyna. Była już 9:00! Jak zwykle jazda po mieście trwała dłużej niż zwykle. Wiatr wiał na południowy zachód, więc pierwsze 40 km będę mieć z wiatrem i po Sękocinach (południowym krańcem wycieczki) będę już wracać do domu pod wiatr. Fajnie, że była bezchmurna, słoneczna pogoda. Przeszedłem przez drogę krajowo-europejską w Raszynie i pojechałem do Rybia.

Kościół św. Bartłomieja w Rybiu. Zaczął być budowany w latach 80-tych, a został ukończony w 2004 roku.
    Blask bił z asfaltu z powodu niskiego słońca. Jeszcze na trochę pojechałem na wschód, by dojechać do Jaworowej. Widziałem po lewej stronie ogródki działkowe. Potem wróciłem do Raszyna i przeszedłem na drugą stronę drogi na przejściu dla pieszych, położonego dalej na południe. Coś czuję, że Rybie i Nowe Grocholice w przyszłości mogą zostać włączone do Raszyna.

Skąpane w smogu wieżowce Warszawy 10,5 km stąd.
    Wjechałem na kładkę nad S8 i stamtąd widziałem wieżowce Warszawy. Widać jak nad stolicą niebo jest błękitne, ale patrząc niżej zmienia się na szary kolor. Dopiero widać ten smog, kiedy wyjedzie się z niego :/ Pojechałem na południe drogą serwisową. Jechało się bardzo szybko z wiatrem. Po Puchałach przeszedłem znów nad drogą krajową i od Janek oddaliłem się od niej. Widziałem po prawej stronie staw.

Staw w Jankach/Falentach
    Przejechałem przez Falenty, Falenty Nowe i Falenty Duże. Nareszcie było bardziej wiejsko i spokojnie.

Falenty Nowe
Nieco lodowate pole
    Przejechałem obok Laszczek i do tej wsi wrócę w drodze powrotnej. We wcześniejszej wersji trasy wróciłbym inaczej przez długą polną drogę, ale sobie odpuściłem. Dojechałem do drogi 7, E77 i jechałem drogą serwisową.

Las w Sękocinie Starym
Widok na północ z kładki
Widok na wschód
    W końcu dojechałem do południowego krańca wycieczki w Sękocinie Starym i Sękocinie-Lesie. Jest tam ładna, szeroka kładka i mogłem popatrzeć na duży ruch na drodze. Zjadłem czekoladowego batona proteinowego. Jest też na krótko ciąg pieszo-rowerowy. Kiedy się skończył, pomyślałem, że nie będę jechać zakorkowaną ulicą, gdzie ciężarówki chcą wjechać na tę główniejszą drogę i wcześniej wjechałem w las. W tym samym lesie znajduje się Magdalenka.

Las w Sękocinie-Lesie
    Tu są całkiem ładne tereny. Po Słominie dojechałem na drogę gruntową, która doprowadzi mnie do Laszczek. Widziałem bażanta, który skrył się w krzakach.



    Po Laszczkach znów i na krócej pojawiła się droga gruntowa. Heh, miałem bardzo dobry sygnał radia przez całą jazdę. Może to nadal zasługa komina w Mosznej lub masztu, którego widziałem za lasem na południe.


    Na krótko wjechałem do powiatu piaseczyńskiego do gminy Lesznowoli :D. Przejechałem przez dwie znane mi wsie. Wiatr trochę dawał się we znaki.

Łady
    Jeszcze tylko Dawidy Bankowe i Dawidy i będę mógł wjechać do Warszawy. Kurde, jestem dosyć śpiący, kiedy piszę tę notkę. Nie pamiętam kiedy ostatnio spałem normalnie.

Kościół św. Mateusza w Ładach
    Znalazłem się na wiadukcie nad drogami szybkiego ruchu i to oznaczało początek Warszawy. Tym razem wrócę do domu inną drogą. Na mapie satelitarnej znalazłem inną ścieżkę rowerową przy lotnisku w Okęciu. Szkoda, że nie uchwyciłem żadnego samolotu, bo pojawiały się znienacka i dopiero wtedy pojawiał się dźwięk :D. Pokazało się trochę więcej chmur na niebie. Ścieżka w ogóle się nie urywała i w ten sposób dojechałem do Pola Mokotowskiego, gdzie wtedy już inną znaną ścieżką dojechałem do domu.
    Pozostaje jeszcze tylko gmina Nadarzyn, a dokładnie 11 miejscowości. Pojadę w marcu, o ile mi się w ogóle uda, bo muszę zacząć szukać praktyk studenckich na miesiąc. Więc jeśli już, to w jakiś weekend.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz