niedziela, 29 kwietnia 2018

Na tropie czarnego bociana

    Jest weekend, tak więc pora na wybranie się dokądś. Myślałem, że moje praktyki studenckie już dobiegły końca, bo umówiłem się na rozliczenie z tych wszystkich dni i godzin. Jednak z powodu tego, że chcą mnie zatrzymać na dłużej, będę jeszcze robić kolejny miesiąc. Obrazek to mogę zrobić w 8-10 godzin jeśli oczy i głowa nie zaczną mnie boleć, a przez następne 2-5 dni czekać na ocenę czy coś poprawić czy jest okej. To może w maju będę mieć mniej rysunków do narysowania i więcej czasu na te studenckie problemy, na szczęście ostatnie w życiu. Narysowałem trasę na gminę Świercze w powiecie pułtuskim. Trasa by wynosiła około 62 km, jednak na razie mi się nie chce. Zrobiło się już nieźle zielono jak na kwiecień i czuję, że muszę odwiedzić wał, biegnący wzdłuż rzeki Narew w gminie Wieliszew. Chodzi o tę trasę: introwerzysta.blogspot.com/2016/05/aki-krubinskie.html

Ulica Dworcowa, Góra
    Wiem, wiem... przecież tam już byłem na rowerze ileś tam razy! Jednak tym razem zamierzam wybrać się na piechotę. Zaznaczam, że to nie pierwszy raz w którym się tak przeszedłem. Po raz pierwszy przeszedłem ten wał w lipcu 2017 i tak mi się to spodobało, że powtórzyłem to w sierpniu i we wrześniu (trasa wrześniowa była nieco inna, bo potem przeszedłem przez elektrownię wodną w Dębem i północnym brzegiem Narwi). Tak więc przeszedłem go 3 razy. Wychodziło średnio 30 km. To nawet lepsze niż rower, bo mogę się rozglądać i spędzić więcej czasu! Mimo, że nie opisałem tych wyjść, to tym razem poczułem potrzebę opisania wycieczki, zwłaszcza, że tym razem poszukam obecności rzadkich ptaków i dam wskazówki jak dojechać i jak wrócić do Warszawy.
    Planem jest jak zwykle napawanie się tymi świetnymi terenami, na które dosłownie czekałem całą jesień, zimę i przedwiośnie! Misją poboczną będzie zejście z wału i dotarcie na brzeg Narwi w różnych miejscach. Zobaczymy czy znajdę jakieś ciekawe ptaki. Mam nadzieję, że zobaczę chociaż czaple białe, gąsiorki i myszołowy. Może i czarne bociany o których tak ciągle piszę w notkach. Chciałbym je w końcu zobaczyć i po raz pierwszy sfotografować :(
    Za każdym razem jak tam wybierałem się na piechotę, to dojeżdżałem tramwajem do dworca Gdańskiego, kupowałem bilet w biletomacie w tunelu i wsiadałem do pociągu o ok. 7:30. Tak też zrobiłem. Miałem szczęście, bo trafił mi się piętrus. Fajnie jest usiąść na górnym piętrze. Jest serio wysoko. Nad Wisłą wydaje się jakby pociąg latał, bo nie widać mostu z takiego punktu widzenia. O 8:05 wysiadłem na stacji Janówek. To miejscowość zaraz za lasem chotomowskim. Zacząłem iść na północ ulicą Dworcową. Po lewej stronie jest chodnik z latarniami. Jak zwykle przypomniały mi się domy, które po lewej i prawej stronie mijałem. Parę szczekających piesków się odezwało. Doszedłem do skrzyżowania z drogą 631 we wsi Góra. Zauważyłem, że jest sygnalizacja świetlna dla pieszych oraz po lewej stronie widzę świeżo wybudowany ciąg pieszo-rowerowy wzdłuż tej drogi. Idę dalej na północ. Chodnik nadal jest, tylko tym razem po prawej stronie drogi. Zresztą i tak nic nie jedzie. Po minięciu ostatnich domów, chodnik się kończy i idę poboczem tak jak pierwsze zdjęcie pokazuje.

Pliszka siwa
    Spodziewałem się raczej nie do końca zielonych drzew, bo to wciąż kwiecień, a jednak było tak samo zielono jak w Warszawie. To super, bo w miastach się szybciej zieleni, a tu jednak przyroda nadąża. Jest tak jak w pierwszej połowie maja. Doszedłem do następnych terenów zabudowanych w Górze i skręciłem w lewo przez otwartą furtkę. Dookoła są jakieś opuszczone tereny gospodarcze. Zaraz doszedłem do początku wału.

Początek wału. Panorama złożona z czterech zdjęć.
    Tak więc znów tam jestem, hehe. Ściągnąłem kurtkę, bluzę, długie spodnie i schowałem do plecaka. Mam dzisiaj gościa specjalnego. Jest nim pożyczony aparat cyfrowy. Wziąłem też i swój. Mój jest z 2009 roku i ma 5x zoom optyczny. Pożyczony jest 2011 roku i ma 10x zoom optyczny! Będę mógł robić dwa razy lepsze zdjęcia ptaków. Powinienem pozwolić sobie na ostrzejsze i jeszcze bardziej powiększone ujęcia. Tak więc w tej notce wrzucę zdjęcia z mojego i z drugiego aparatu.
    Dlaczego tak się uparłem dzisiaj na te ptaki? Wczoraj przypadkowo natrafiłem na blog osoby, która też robi aparatem cyfrowym amatorskie zdjęcia. I ta osoba odwiedziła ten wał przy elektrowni wodnej 3 lata temu i zobaczyła szybujące bieliki! Również jakiś miesiąc temu przeczytałem relację z wycieczki Stołecznego Towarzystwa Ochrony Ptaków. Przeszli się na ten sam wał, lecz byli tuż przy Zegrzu Południowym i zrobili zdjęcia szybującym bielikom. Wow, nigdy nie widziałem bielika. Nie byłem świadomy, że można je tu spotkać.
    Zacząłem iść szczytem wału. Co jakiś czas przelatywały samoloty do Modlina. Po prawej stronie rozciągają się rozległe tereny dzikich łąk Krubińskich, a po lewej stronie jest dżungla, a za nią Narew. Szedłem sobie i patrzyłem w lewo czy może zobaczę z wału jakąkolwiek udeptaną ścieżkę, prowadzącą do rzeki. Znalazłem jakąś słabo widoczną. Przestraszona sarna z wieloma dźwiękami trzaskających gałęzi uciekła w popłochach. Pojawiło się pełno komarów i trochę błota. Dotarłem do brzegu Narwi i jak na razie żadnych ptaków.

Narew
    Wróciłem się z powrotem do wału. Nie dostrzegłem żadnych gąsiorków. Ostatnio i przedostatnio ciągle towarzyszyły mi przy drodze. Dostrzegłem następną drogę. Tym razem widać ślady po jakimś samochodzie terenowym lub po ciągniku. Jeszcze bardziej błotnista droga doprowadziła mnie na pole. Z pola jednak prowadzi jeszcze głębiej droga nad rzekę. Aż tu nagle z oddali widzę coś czarno-białego... wyciągnąłem nowy aparat...

Co to za jegomość?
    Toż to czarny bocian!!! Hurra, udało mi się znaleźć takiego unikatowego ptaka! Powoli idę do przodu po błocie i korzystam z 10x zoomu optycznego. Musiałem jednak wykorzystać dodatkowe 4x zoomu cyfrowego, które ucina jakość zdjęcia, bo bocian stał nieco za daleko. Idę parę metrów, cykam zdjęcie i powtarzam czynności. Oto moje najlepsze zdjęcie, które udało się zrobić:

Bocian czarny!
    Bociany czarne, w przeciwieństwie do bocianów białych, wybierają miejsca ciemne i odludne. Mieszkają w ciemnych lasach z dala od jakichkolwiek terenów zabudowanych. Są rzadkimi ptakami. W Polsce szacuje się 1500 - 2300 par. Żeby znaleźć takiego bociana, trzeba myśleć jak bocian. Trzeba szukać po mokrych, zarośniętych terenach przy rzece. Dodatkowo musi być niedaleko ciemny las. Przeczuwam, że ten bocian przyleciał z ciemnego lasu za Pomiechówkiem. Ciągle zbierałem szczękę z błota. Obok bociana czarnego chodził jeszcze drugi.

Drugi bocian czarny
    Bliżej już nie dało się zrobić zdjęć, bo odleciały. Poleciały na wschód, to może je jeszcze potem zobaczę. Spojrzałem na brzeg rzeki i więcej żadnych innych ptaków nie ma. Wróciłem na wał. Słyszałem odległe odgłosy żurawi z głębi dzikich łąk. Z takim aparatem nawet udało mi się zrobić zdjęcie kukułki, lecz bardzo nieprzejrzyste wśród tylu gałęzi.

Idziem dalej. Jestem nieźle zadowolony.
    Doszedłem do miejsca gdzie stoi znak zielonego szlaku rowerowego i czerwonego. Znalazłem kolejną ścieżkę. Przy rzece zauważyłem policyjną łódź, więc zawróciłem. Jest następna ścieżka, która doprowadziła mnie do rozlewiska.

Łabędź. O dziwo nie boi się. Może w takim razie jest agresywny?
    Wracając na wał, usłyszałem odległe odgłosy ujadających małych piesków. Tak właśnie brzmią odgłosy bielika! Zauważyłem jak 3 bieliki wysoko szybują, lecąc na południe. Nie udało mi się zrobić zdjęcia. Nie zdążyła się ustawić odpowiednia ostrość. Och kurde, czyli faktycznie tu można zobaczyć bieliki. One są też bardzo rzadkie i powiedziałbym, że jeszcze rzadsze. W Polsce odnotowano 635-720 par, a w całej Europie około 2400 par. Możliwe, że właśnie bielik jest na godle Polski. Wbrew pozorom nie jest orłem.

Widzę kolejną ścieżkę
    Jest i następna ścieżka. Tym razem droga do rzeki okazała się najdłuższa i najbardziej zabłocona. Całe buty miałem pod wodą, ale wiedziałem, że w takim upale szybko wyschną. Słyszałem gdzieś wilgę. To fajnie, że niektóre już przyleciały, choć wciąż nieco wcześnie. Tu najwięcej komarów atakowało. Doszedłem do brzegu i nie zobaczyłem niczego ciekawego. Zawróciłem. Po drodze widziałem na krzaku lalkę, brr!

Zaraz zaczną się lasy
    Zaraz zacznie się odcinek wału, gdzie po obu stronach jest ładny las, w większości iglasty. Zobaczyłem chyba szybującego bociana. Wydaje mi się, że to raczej nie bocian. Rozpoznaję po deskowych skrzydłach, że to chyba jest bielik.

Szybujący bielik
    Uchwyciłem bielika, super! Ciekawe gdzie te drapole mieszkają. Skoro zaczął się las, to niedługo zaczną się działki letniskowe, więc nad rzekę już się nie wybiorę.


    Zaczęły się działki. A jednak udało mi się jeszcze zajrzeć do Narwi. Akurat do tego wysokiego brzegu, gdzie szukałem 2 lata temu skrzynki.

Narew

    Widzę, że prace nad chyba modernizacją ropociągu "Przyjaźń" nadal trwają. Nadal są postawione budki, ogrodzenia i koparki. Szczytem wału można normalnie przejść. Mimo soboty niewiele samochodów było zaparkowanych na działkach.


    Jak zwykle super się szło w słuchawkach z radiem. Doszedłem do elektrowni wodnej w Dębem, przeszedłem na drugą stronę ulicy i szedłem dalej według szlaku. Teraz jest ta część wału, w której mamy odkryty widok na Narew.


    Pojawiło się nieco więcej rowerzystów i zaparkowanych samochodów. Mimo to wciąż jest spokojnie. Minąłem plażę w Wieliszewie. Żadnych tłumów? Dziwne.

Tam dalej jest Skubianka
    Fajne są te tereny otwarte. Słychać szum wody i śpiewające trzcinniczki. Gdzieś tu mogła odbyć się wycieczka STOPu. Nie znalazłem do tej pory więcej bielików, bocianów czarnych, itp. Miałem szczęście, że znalazłem je na początku wału. Gdyby nie tam, to wcale. Cieszę się, że udało mi się osiągnąć ten trudny cel.

To już ostatnie kilometry wału.

    Dłużej czasu mi zajęła ta wycieczka niż zwykle, bo przeprawiałem się przez dżunglę, by dotrzeć do brzegów Narwi. Skończył się wał w Zegrzu Południowym. Chodnikiem przy spokojnej ulicy doszedłem po niedługim czasie do drogi 61, która biegnie przez most nad Zalewem Zegrzyńskim. Normalnie to poszedłbym, tak jak ostatnio itp, przez całe Zegrze Południowe chodnikiem, a po rondzie niestety poboczem 631 do Nieporętu i w Nieporęcie poczekałbym na autobus ztm. Wtedy cała wycieczka wynosi 30 km. Te ostatnie proste są nudne i głośne.Tym razem wiedziałem, że już wcześniej, tuż przy moście stoi sobie końcowy przystanek autobusowy i tam zaczekałem na autobus. Przyjechał 735 na krótki postój, już parę ludzi wsiadło i po paru minutach pojechałem do Nieporętu. Autobus jechał dalej ulicą Płochocińską i dojechał do Żerania w Warszawie. Wiele przystanków było na żądanie, więc najczęściej nie zatrzymywał się. Jazda z Nieporętu do Warszawy zajmuje 25 minut. Można kupić bilet ulgowy przesiadkowy 90 minutowy dwustrefowy za 3,50 zł i można hulać. W Żeraniu na przystanku Konwaliowa przesiadłem się na 516, który jedzie tylko na pętlę i poszedłem na pętlę tramwajową obok. Co? Znowu przystanki nieczynne? Grr... wobec tego wsiadłem do jak zwykle zapchanego 509 i wróciłem do domu.
    Podsumowując, było jak zwykle superowo. Wyszło około 25-26 km. Cieszę się jak nie wiem co, że znalazłem i sfotografowałem legendarne bociany czarne i szlachetnego bielika! Na pewno do tego wału wybiorę się na piechotę w tym roku wiele razy. Nawet i dzisiaj miałem ochotę.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz