niedziela, 13 maja 2018

Co w Świerczach piszczy

    Po ostatniej notce tydzień później przeszedłem się jeszcze raz na wał. Potem zatęskniłem za rowerem, więc postanowiłem zwiedzić pierwszą gminę powiatu pułtuskiego - gminę Świercze. Jest położona najdalej na zachód i najdalej od Pułtuska, lecz najbliżej torów kolejowych Warszawa-Działdowo. Świercze znajdują się 36 km na północ od granicy Warszawy, 23 km od Ciechanowa i 38 km od Przasnysza. Po narysowaniu trasy okazuje się, że będzie tylko ok. 62 km, więc powinno być łatwo. Fajnie będzie zwiedzić okolice nie tak bardzo daleko od Pułtuska.

Po opuszczeniu Świercz
Wyszło 65,7 km. Przebieg:

Świercze>Świercze-Siółki>Świeszewko>Słustowo>Świerkowo>Świeszewo>Bruliny>Klukówek>Jurzynek>Wyrzyki-Pękale>Bylice>Godacze>Gaj>Kościesze>Dziarno>Kosiorowo>Gąsiorówek>Ołdaki>Łady-Krajęczyno>Kęsy-Wypychy>Gąsiorowo>Brodowo-Wity>Brodowo-Bąboły>Kowalewice Nowe>Kowalewice Włościańskie>Chmielewo>Stpice>Ostrzeniewo>Świercze

Na mapie: https://drive.google.com/open?id=1jwk75PjJCiRqCoeg4If40-Tx32hGkwq2&usp=sharing

    Coś mi się wydaje, że znacznie zmienili rozkład jazdy linii Warszawa>Działdowo. Pamiętam jak wysiadałem w Ciechanowie o godzinie 7 z minutami, a teraz ledwo co w połowie drogi, czyli w Świerczach wysiądę o 9:37. Pojechałem rowerem do stacji Warszawa Gdańska i poczekałem na pociąg. Właściwie, to pociąg już stał. Jest to piętrus z przedziałem dla rowerzystów na początku. Uwielbiam piętrusy! Przedział dla rowerzystów jest jedną, wielką przestrzenią bez haków i z rozkładanymi siedzeniami przy oknach. Firma Bombardier bardzo nieźle zaprojektowała te pojazdy. Są bardzo przestrzenne. Drzwi są ogromnie szerokie, więc z rowerami można stać i przy drzwiach w zwykłym wagonie.
    Zaryzykowałem jazdę pociągiem z rowerem w sobotę. Wiem, że w weekendy można spodziewać się wielu rowerzystów w pociągach. W tygodniu są same pustki. Może nie będzie tak źle? Wsiadłem i zauważyłem jeden rower. Zanim jeszcze pociąg ruszył, wiele razy usłyszałem dźwięk rozsuwanych drzwi i charakterystyczne cykanie rowerów. W wagonie było już ponad 10 rowerów. Większość osób przypięła je i poszła na górne piętro. Przerażały mnie wizje zapchanego wagonu, kłótni, braku możliwości wysiadki, itp. Już snułem plan, żeby się wycofać - wysiąść w np. Legionowie i wrócić rowerem do domu. Para z wielkim wózkiem dziecięcym weszła, mężczyzna zaklął z powodu braku miejsca i poszli do innego wagonu. Miałem ochotę wyjść, a jednak zostałem. Po godzinie jazdy dojechałem do Świercz. Całe szczęście, że na innych stacjach nikt już nie wsiadał. W Nasielsku wysiadło trzech rowerzystów. Widać, że większość wybiera się chyba do Ciechanowa, Mławy lub Działdowa. Tak więc jestem w Świerczach. Przejeżdżałem tędy 2 razy 2 lata temu w lato. Punktem charakterystycznym tej wsi jest betonowa wieża telekomunikacyjna. Przy stacji urządzono mały bazarek. Po zakończeniu wycieczki powrócę do tej stacji. Nie ma tu biletomatu, ale za to jest mały kiosk tuż przy peronie. Na początku pojechałem na południowy-zachód.

Wieża telekomunikacyjna w Świerczach
    Bardzo fajnie tu jest. Widać, że jest bardziej rolniczo. Są konkretniejsze gospodarstwa, większe pola, krowy i częściej można zobaczyć ciągniki. Jechało się gładko. Przez Świeszewko przejechałem w ogóle nie pedałując, bo miałem lekko z górki. W oddali widziałem turbiny wiatrowe w gminie Nasielsk.

W oddali widać turbiny wiatrowe z gminy Nasielsk
Opuszczony domek
    Jest to moja pierwsza wycieczka rowerowa z nowym, pożyczonym aparatem. Mogę mieć początkowo małe problemy z przyzwyczajeniem się do jego opcji. Zdjęcia się wyraźniejsze, choć chyba brakuje im koloru i jasności. Wjechałem na drogę polną i zjadłem batona. Jest upał, ale mam kask jako nakrycie głowy, więc jest dobrze. Dojechałem do asfaltu w Słustowie, a to akurat gmina Nasielsk.

Bociek w Słustowie
    Znów jestem w gminie Świercze. Pojechałem drogą wojewódzką przez Świerkowo. Jakieś roboty drogowe są. Stary asfalt jest frezowany. Skręciłem za chwilę w prawo i pojechałem nieco wyboistym asfaltem z gruntowymi poboczami.

Opuszczony domek
Pliszka żółta
Początek Brulin
    Po Brulinach skręciłem w lewo na gruntową drogę. Dojadę nią do Klukówka i potem do Wyrzyk-Pękali. Właśnie tu nie wiedziałem jakiej drogi będę się spodziewać. Na szczęście była przez cały czas, choć często piaszczysta, więc musiałem iść. Na polach jeździły ciągniki, a za nimi chodziły bociany ze stadem gawronów.

Droga gruntowa do Klukówka
    Tereny zabudowane są rozproszone - daleko od asfaltu, głęboko w lesie, poza lasem. Dotarłem do Klukówka, gdzie przeciąłem drogę asfaltową. Słyszałem wilgę i próbowałem ją sfotografować, ale nie udało mi się. Na szczęście widziałem ją na oczy. Potem dotarłem na asfalt w Jurzynku. Akurat widocznie na chwilę wjechałem w powiat płoński. Asfalt skończył się tam, gdzie powiat się skończył :D

Koniec Jurzynka i początek Wyrzyk-Pękali
    Przejechałem pod torami kolejowymi zmodernizowanym przejazdem z asfaltem i pasami. Za chwilę taka droga w sekundę zmieniła się w kamienistą, wąską drogę polną. Wieje tego dnia silny wiatr na zachód.

Znowu pliszka żółta
Muu!
    Po Godaczach pojechałem asfaltem na północ. Od razu momentalnie wzrosła prędkość do ok. 30 km/h z powodu braku wiatru. To tylko chwila. W Gaju znów jadę pod wiatr na wschód i będę jechać tak aż do Ład-Krajęczyno (8,8 km od Pułtuska).

Bardzo ładnie tu
Koniec Kościeszy. W oddali widać kościół w Strzegocinie (2,2 km stąd)
    Potem jechałem przez jakiś czas niewygodną drogą gruntową, a potem asfaltem do Dziarna, gdzie zrobiłem przerwę na batona. Nie miałem konkretniejszego jedzenia, bo skoro to 62 km, to nie potrzebuję większego żarcia.

Kosiorowo/Gąsiorówek
    Po Gąsiorówku jadę sobie jeszcze dalej na wschód. Po Żebrach-Włostach, które są częścią wsi Ołdaki, dojeżdżam do główniejszej drogi asfaltowej. Robotnicy malowali przejścia dla pieszych. Bardzo ciekawie się tędy jechało. Przy drodze minąłem salę imprez okolicznościowych, potem wielorodzinne domy.


Żebry-Włosty (Ołdaki)
    Niebawem dojeżdżam do wschodniego krańca wycieczki w Ładach-Krajęczynach. To akurat jest gmina Gzy. W oddali rozciągają się ładne pola. Mam nadzieję, że teraz jadąc w kierunku zachodnim, czyli do Świercz, będę mieć z wiatrem.

Za chwilę Łady-Krajęczyno
Droga 620. Jest fajnie wiejsko :)
    Faktycznie jechało się z wiatrem, choć długo się nie nacieszyłem. Typowe prawo Murphy'ego. W momencie wjechania do gminy Świercze, szeroki asfalt z pasami zmienił się na wąski, wyboisty. Dojechałem do Gąsiorowa. O, jakiś kościół.

Kościół św. Mikołaja w Gąsiorowie
    Kościół św. Mikołaja został zbudowany w 1792 roku. Po II Wojnie Światowej został uszkodzony i wyremontowany w latach 50. Po lewej stronie widać dzwonnicę. Została zbudowana w XIX wieku.
    Jadę dalej i po jakimś czasie skręciłem w lewo na drogę gruntową. Szykuje się niewygodny etap jazdy. Jest sobie gospodarstwo bardzo blisko i po obu stronach drogi, ale droga biegnie dalej przez kolejne wsie. Choć nie widziałem znaków, to na mapie widać, że przejechałem Brodowo-Wity i Brodowo-Bąboły :D. Byłem bez wątpienia zmęczony silnym wiatrem, piachem. Byłem też głodny. Coś mi nie idzie szykowanie jedzenia na drogę. Wciąż nie wiem co zabierać ze sobą do jedzenia, by nie być głodnym. Jeszcze się nieco pomęczyłem i dojechałem do Kowalewic Nowych. W Chmielewie zauważyłem chodniki. Pozostały mi jeszcze Stpice i Ostrzeniewo.

Opuszczam Chmielewo
    Po Ostrzeniewie dojechałem do Świerczy. Przejechałem sobie obok osiedli i dojechałem na stację. Kupiłem bilet w kiosku i poczekałem na pociąg. W międzyczasie przejechały dwa towarowe i parę razy Intercity. Już miałem taki plan, żeby nie wsiąść do przedziału dla rowerzystów, który będzie prawdopodobnie na początku pociągu i do tego zapchany rowerami z powodu weekendu. Planem jest wejście na tył pociągu i postanie przy drzwiach. Wątpię, żeby to komuś przyszło do głowy >:). Całe szczęście, że przyjechał piętrus! Przedział dla rowerzystów faktycznie był na początku. Pewnie wszyscy kiszą się tam. Wsiadłem na tył. W ogóle nikogo nie było, nawet w normalnym przedziale. A jednak sobie usiadłem, bo przy drzwiach są ostatnie siedzenia, przy schodach na dolne i górne piętro. No i ogólnie bardzo dużo przestrzeni przy drzwiach. Pociąg pozostał pustawy aż do końca jazdy do Warszawy.
    Po tej wycieczce dochodzę do wniosku, żeby nigdy więcej nie wsiadać do pociągu z rowerem w weekendy i święta wolne od pracy. To było ciężkie 60 km. Co każdą wycieczkę popełniam ten sam błąd, mianowicie w drugiej połowie jazdy jadę głodny. Muszę zacząć szukać informacji, wskazówek, porad w internecie co brać do jedzenia, jak często jeść i ogólnie od nowa, od podstaw przypomnieć sobie wiedzę z rowerowania. Mimo wszystko było dzisiaj fajnie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz