Na zachód od Warszawy i jeszcze dalej od Sochaczewa znajduje się szlak imieniem Kazimierza Wielkiego. Ma 69,8 km. Przebiega głównie gruntowymi drogami leśnymi. Trasa zaczyna się w Gąbinie i kończy we Włocławku lub odwrotnie jak kto woli. Jest oto okazja, by spotkać się z kolegą, który zaproponował taką trasę. Ze względu na czas oraz na to, że drogi nie wyglądają na pewne, postanowiliśmy przejechać jej niedługi fragment, czyli od Gąbina do Gorzewa.
Wyszło 45,3 km. Przebieg:
Gąbin>Koszelówka>Matyldów>Wincentów>Łąck>Budy Stare>Emilianów>Gorzewo>Sendeń Mały>Sendeń Duży>Łąck>Zdwórz>Zofiówka>Gąbin
Przyjechaliśmy do Gąbina samochodem. Rowery są przyczepione do bagażnika rowerowego. Te tereny są mi całkowicie nieznane. W końcu to powiat płocki i gostyniński. Kolega tym razem będzie jechać na rowerze elektrycznym. Będzie mieć lżej.
Gąbin jest miasteczkiem, które uzyskało prawa miejskie w około 1322 roku. Niedaleko Gąbina postawiono najwyższy maszt radiowy na świecie, który stał w Konstantynowie 4,6 km stąd. Miał ponad 646 m wysokości. Runął w 1991 roku w trakcie prac konserwatorskich. Dopiero w 2008 roku rekord ten pobił wieżowiec Burj Khalifa.
Wyjechaliśmy z miasta i od razu zaczął się las ze szlakiem. Początkowo nie było źle. Jechało się szeroką, płaską drogą gruntową.
Wkraczamy w Gostynińsko-Włocławski Park Krajobrazowy. To ogromny obszar leśny liczący około 39 km długości, chociaż las leci jeszcze dalej na zachód, lecz już poza terenem parku. Czyli łącznie ma ponad 59 km długości. Można tu spotkać rysie, a w pewnej przyszłości nawet wilki.
Niedługo pojawiła się droga asfaltowa, która zaprowadziła nas do Koszelówki. Szlak biegnie dosłownie po plaży nad największym jeziorem na dzisiejszej trasie.
Jezioro Zduńskie |
Potem szlak biegł wzdłuż brzegu jeziora. Ledwo było widać, po czym się jechało, bo całą ścieżkę zasłoniły liście. Zapomniałem wspomnieć, że to jest chyba pieszy szlak. Dookoła jeziora nie brakuje ośrodków wypoczynkowych, plaż, domków letniskowych i kempingów. Niedługo potem dojechaliśmy na asfalt.
Przy okazji mogłem przejechać się na chwilę elektrykiem kolegi. Fajna sprawa jechać 20 km/h pedałując tak lekko, jakbym chciał jechać tylko 5 km/h. Od Wincentowa skręcamy na kolejną gruntową drogę. Do tego odcinka miałem najwięcej wątpliwości, bo nie widać go na dalszym odcinku na zdjęciach satelitarnych. Na początku jest to zwykła droga polna, a potem trochę trawiasta, lecz jechało się wygodnie jak po dywanie.
Uwaga. W takich budkach myśliwi polują na wszystko, co się rusza. Na rowerzystów też. DNA człowieka jest podobne do DNA świni w 84%, także niedziwne, że myśliwi czasem wezmą nas za dziki! |
Ścieżka poprowadziła w las. Podobnie jak przy jeziorze Zdworskim - jechało się głównie po liściach zasłaniających szlak. Jednak nie było piaszczystych odcinków, więc jechało się okej.
Po lewej stronie zauważyliśmy Jezioro Łąckie Duże. Jego maksymalna głębokość wynosi 7 metrów. Nie ma zagospodarowanych brzegów. Po drugiej stronie zauważyłem jakiś mały zamek. Jest to jednak pałac Fuhrmana. Brzmi niemiecko, ale to był rusek. Pałac wybudowano w 1873 roku.
Po drugiej stronie majaczy pałacyk Fuhrmana. |
Ooo i tu też mają pojemnik na korki. |
Hotel dla owadów. |
Przejechaliśmy przez Łąck i kontynuowaliśmy jazdę przez las. Na tym odcinku kolega naniósł parę poprawek i pojechaliśmy wygodniejszymi drogami.
Budy Stare |
Te krzaki z kolorowymi liśćmi nazywają się sumakami octowcami. |
Tu jeżdżą pociągi Kolei Mazowieckich w relacji Kutno-Sierpc, czyli Płock mają po drodze. |
Tym razem brzozowo. |
Było dużo grzybów. |
Jezioro Sumino |
Pora wracać do Gąbina. Pojechaliśmy trochę na północ, dla odmiany po otwartych wiejskich terenach. Tego dnia wiał na wschód umiarkowany wiatr, więc mieliśmy z wiatrem. Cienie robiły się coraz dłuższe.
Jakby ktoś się zastanawiał, dlaczego niektóre pola w okresie września-listopada kwitną na żółto jak rzepak w maju-czerwcu. To jest gorczyca polna. Pachnie jak miód. |
Fajny szlak! |
Szlak wraz z ulicą prowadził przez las prosto do Łącka. Nie odbyło się bez stromych podjazdów. Ogólnie fajny szlak. Znaleźliśmy się ponownie w Łącku i jechaliśmy dalej na wschód. Tak wyglądała ostatnia prosta do samochodu w Gąbinie.
Pola w Łącku |
Po drodze zgubiłem gdzieś tylne światełko. Szkoda :(. Oby ktoś go znalazł i sobie wziął na prezent. Dojechaliśmy do Gąbina i do bagażnika rowerowego spakowaliśmy nasze rowery. Byłem trochę zmęczony tą jazdą po niewygodnych drogach, więc cieszę się, że to było 45,3 km. Zresztą dni są krótkie, a jazda samochodem też trochę czasu zajmie.
Podoba mi się jego duży samochód. Może kiedyś też się zdecyduję na prawo jazdy. Może za rok. Wycieczka mi się spodobała. Mam nadzieję na kolejne takie w następnym roku. W międzyczasie wracam jak to zwykle do weekendowych jazd na północ.
Świetna wycieczka. Ja też chciałbym mieć kolegę do wycieczek, ale to niestety niemożliwe. Muszę zostać przegrywkiem, co go nikt nie lubi i siedzi przed komputerem :(
OdpowiedzUsuńNie myśl tak destruktywnie :(. Na nic taka postawa się przyda. Fakt, życie bez znajomych bywa do bani. Ze swoim kolegą widuję się średnio raz w roku, a czasem wcale. Więcej znajomych nie mam. Żadnych. Kiedyś też siedziałem dużo przed komputerem, bo nie miałem towarzystwa do wyjścia na dwór. Co miałem wtedy zrobić? Nie wiem. Nie znam rozwiązania na znalezieniu znajomych, ale to co pomaga, to zajęcie swojego umysłu pozytywnymi rzeczami, zainteresowaniami i znajdowaniu plusów w swoim życiu. Kiedyś dużo myślałem o tym jak fajnie byłoby mieć znajomych i w rezultacie codziennie kiepsko się czułem. Byłem sfrustrowany. Gdy przestałem o tym myśleć, bo się czymś zająłem, to teraz o braku znajomych myślę okazjonalnie.
UsuńVelo Mazovia... o tym jeszcze nie słyszałem 🤔
OdpowiedzUsuń