Fiu,
fiu, ale się ociepliło! Jest 16-22'C. Chodzę już jak w lato i większość osób
też. Jednak ciągle widuję osoby grubo ubrane na rowerach. Muszę powiedzieć, że
w mojej okolicy młodzieży (no dobra, sam do niej chyba należę) nie widziałem od
wielu miesięcy! Dopiero kiedy się ociepliło, ulice wypełniły się młodymi
ludźmi. Rodzi się w głowie pytanie: gdzie oni siedzieli przez jesień i zimę!?
Kolega chce wrócić do formy, żeby móc ponownie
wytrzymać 100 km i dlatego zaproponował i narysował trasę na przyjazny dla
niego dystans. Trasa wiedzie przez nieznane tereny południowo-wschodnie przez
Otwock do Łaskarzewa. Dlaczego do Łaskarzewa? Dlatego, że jest tam stacja
kolejowa z biletomatem i dystans jest w sam raz dla niego.
Czekają całkiem dobre wzniesienia jak na województwo mazowieckie. |
Wyszło 84,4 km.
Przebieg:
Warszawa>Józefów>Otwock>Karwacz>Tabor>Podbiel>Osieck>Pod Rudnikiem>Osieck pod Górą>Łucznica>Krystyna>Wola Rębkowska>Rębków>Parcele Rębków>Izdebnik>Budel>Izdebno>Izdebno-Kolonia>Łaskarzew
Na mapie: https://drive.google.com/open?id=1nOz_my-H_TIUzI3woasxH_xgbc8&usp=sharing
Trasa wiedzie na wskroś przez
cały powiat otwocki (co oznacza, że przez Mazowiecki Park Krajobrazowy też) i
wjeżdża w powiat garwoliński. Tak więc spotkałem się z kolegą w okolicach mostu
Siekierkowskiego. Trzeba było najpierw wydostać się z Warszawy, jadąc wałem
Miedzeszyńskim i drogą 801 o wkurzająco dużym natężeniu ruchu.
Wał Miedzeszyński w Warszawie |
Fajnie tak było pojechać na
południe w jedną stronę. Można było zauważyć zieleniejące się krzaki i mniejsze
drzewa, zieleńszą trawę i dużo śpiewających szpaków. Po niedługim czasie skończył
się wał i trzeba było wjechać na drogę wojewódzką. Jest to ta sama droga, którą
jechałem z nim nie jeden raz do Świder. Był duży korek na przeciwnym pasie,
uff. Po naszej stronie raz na jakiś czas coś nas wyprzedzało. W końcu
dojechaliśmy nad rzekę Świder. Jest to miejsce w którym kolega w młodości
przyjeżdżał z rodzicami. Teraz stał tylko jeden samochód. Było dużo
porozrzucanych śmieci.
Rzeka Świder |
Popatrzyło się, wróciliśmy na
drogę i dojechaliśmy do Otwocka. Trzeba było jechać po ścieżkach rowerowych.
Nie brakowało ich. Kolega zajechał do Biedronki, żeby kupić sobie coś na drogę.
Niebawem wyjechało się z Otwocka i wjechało do Mazowieckiego Parku
Krajobrazowego. Jest to spory las na południowy wschód od Warszawy, który ma
157 km kwadratowych.
Karczew i koniec nawierzchni asfaltowej. |
Piękny ten las. |
Było cicho,
spokojnie, przelatywały sójki i gołębie grzywacze. Minęło się tylko jedną osobę
na rowerze.
Jechało się wygodnie. |
Leśnictwo Torfy |
Dojechało się na Leśnictwo
Torfy. Przypomniało mi się, że jestem tu już po raz drugi. Otóż w gimnazjum
mieliśmy wycieczkę autokarową do Mazowieckiego Parku Krajobrazowego. W budynku
obejrzeliśmy prezentację i potem musieliśmy w parach chodzić po plenerze,
szukając porostów na drzewach i sklasyfikować je. Nic z tego nie rozumiałem i
nie lubię pracy w parach, bo to ja jestem tą osobą, która nic nie daje z siebie
:D. Praca samemu mnie zmusza, żebym jednak ruszył cztery litery. Potem szliśmy
przez drewniany podest, gdzie po lewej stronie były tabliczki z informacjami na
temat runa leśnego. Następnie doszliśmy na jezioro Torfy. W tym właśnie
leśnictwie pokazano nam wilki na wybiegu. Teraz wracamy do roku 2017 i jestem
tu po raz drugi w życiu z kolegą. Zebrało się na wspomnienia, heh. Okej,
jedziemy dalej na południe.
Trasa na całej
swojej długości się powoli wznosi. Od 90 m n.p.m. w Warszawie do 158 m n.p.m. w
Łucznicy.
Linia wysokiego napięcia w lesie. |
Podbiel |
Ciągle pod górkę. |
Las się skończył i zarazem Mazowiecki
Park Krajobrazowy. Podjazd okazał się być wiaduktem nad torami kolejowymi, ale
i tak naturalnym wzniesieniem. Ze wzniesienia rozpościerał się piękny krajobraz
pól, w oddali Osiecka i na horyzoncie następnych lasów!
W oddali kościół w Osiecku (2,1 km stąd). |
Zjazd był szybki i przy okazji
dostrzegłem lecącego bociana. To mój pierwszy bocian, którego zobaczyłem w tym
roku. Dojechaliśmy do Osiecka. To wciąż powiat otwocki.
Kościół św. Bartłomieja Apostoła i św. Andrzeja w Osiecku. |
Minęliśmy ładne centrum
Osiecka. W nim jest skwerek i urząd gminy, przystanek autobusowy. Chyba tu w
przyszłości zajrzę nie raz. W końcu w którymś okresie zimowym będę infiltrować
powiat otwocki. Teraz już jechaliśmy przez jeszcze spokojniejsze tereny.
Wieś spokojna, wieś wesoła. |
Na innym pagórku zrobiłem w
powiększeniu zdjęcie horyzontu w kierunku zachodnim i zauważyłem w oddali zamek
w Czersku! Zamek jest oddalony o 13,7 km. Widać pomarańczowe wieże zamku i po prawej
stronie wieżę białego kościoła.
Na horyzoncie widać zamek w Czersku. Jest pomiędzy dwiema sosnami. |
W kolejnym lesie zobaczyło się
rzeczkę i porozrzucane białe wiadra i opony na poboczu. Dzięcioły stukały
w drzewa. Wkroczyliśmy w powiat garwoliński. Następna wieś to Łucznica na
wzniesieniu. Po lewej stronie jest widoczny spadek wysokości terenu. Coś jak
skarpa. Po prawej stronie jest las z jakimś terenem kempingowym lub działek letniskowych. Był mały zjazd drogą asfaltową pomiędzy polami i po terenach zabudowanych skończył się
asfalt.
Łucznica |
Znów zaczął się las. Na
początku iglasty i super, bo jest całkiem zielono! Na tym odcinku była
najbrzydsza nawierzchnia i czasami trzeba było przejść parę metrów na piechotę.
Hmm zapomniałem powiedzieć, że często towarzyszył nam niebieski szlak rowerowy.
Trasa kolegi tak naprawdę została narysowana przez Google Maps. Widocznie
uwzględnia szlaki rowerowe.
Zielono! |
Niebawem las zmienił się na liściasty, co oznaczało, że zrobiło się brązowo i brzydko. Droga zmieniła się na niewygodną drogę polną. Zaraz w końcu zaczął się asfalt i zaczeła się miejscowość o ciekawej nazwie...
Krystyna! |
W Krystynie było
bardzo ładnie. Stoją kolorowe domy, są rowy i dzieciaki na rolkach i rowerach.
Ktoś miał po prawej stronie dekorację ze sztucznymi bocianami.
Krystyna. |
Przejechaliśmy
przez tory kolejowe, gdzie za nimi zaczęła się Wola Rębkowska. Chyba się
domyśla, że mam jakiegoś bloga, że tyle zdjęć robię.
Wola Rębkowska |
Na chwilę
jechaliśmy drogą krajową 76. Już się ustawiały samochody za nami. Przynajmniej ze zjazdem miało się
40 km/h. W Parceli Rębków jest podjazd z drogą z kocich łbach. Na horyzoncie
dostrzegłem Garwolin. Jednak do niego się nie wybieraliśmy.
W oddali widać kościół w Garwolinie (6,1 km stąd). |
Na drodze kolega
zobaczył trzy porzucone kineskopy po telewizorach. Dlaczego ludzie tak śmiecą? Wyobraźcie sobie mieszkańca wsi, który jedzie jakimś samochodem dostawczym, specjalnie się zatrzymuje i kładzie na poboczu trzy duże kineskopy. Po czym zadowolony zaciera ręce, otrze czoło z potu i pojedzie dalej. Teraz zaczęła się jazda w
kierunku wschodnim. Izdebno wygląda na ciekawą wieś, bo prawie z każdej strony
jest otoczona lasem. Nie zabrakło starych drewnianych domów.
Izdebno |
Stary dom w Izdebnie. |
Kapliczka w Izdebnie. |
Po Izdebnie
zaczął się ostatni las. W nim już zobaczyliśmy znak miejscowości Łaskarzew! Jest taki jeden blog, w którym kolarz wiesza swój rower na znakach miejscowości.. Kolega chciał to sprawdzić na moim rowerze. Wolnego sobie :D.
Łaskarzew! |
Łaskarzew to miasto w powiecie
garwolińskim o liczbie ludności 4893 (według danych z 2009 roku). Jest tu
kościół, skwerek, bloki, itp. Akurat przed kościołem był pogrzeb, więc z
wiadomego powodu zrobiłem zdjęcie kościoła ze skwerku. Po tym już skierowaliśmy
się na wschód do stacji kolejowej już przy granicy miasta. Najbliższy pociąg za
15 minut o 13:55. Nigdy z linii Kolei Mazowieckich
"Warszawa>Dęblin" nie skorzystałem. Jechały długie standardowe,
odnowione EN57. Pociągiem wracało się półtorej godziny. Dosyć długo jak na 70
km. Z moich okolic do Ciechanowa pociągiem jest 90 km i jedzie się godzinę
i 23 minuty. Dodatkowo możesz trafić na pociąg ekspresowy i nim dojedziesz w
równo godzinę :D.
Kościół Podwyższenia Krzyża Świętego z 1884 r. w Łaskarzewie. |
No dobra. Dojechaliśmy do
Łaskarzewa. Było bardzo fajnie, dużo lasów i były nawet jakieś wzniesienia.
Przede wszystkim jechało się po nieznanych terenach, coraz dalej się oddalając.
Po tym jak zwiedziłem w marcu gminę Kampinos, pojechałem z kolegą pociągiem od
Sochaczewa i stamtąd wróciliśmy z wiatrem do domu. Jest już na tyle ciepło, że
mogę jeździć w letnich rękawiczkach. Być może jutro pójdę na piechotę do zalewu
Zegrzyńskiego (z tego notki raczej nie będzie). Wracając do trasy kolegi - polecam ją każdemu.