Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Dębe Wielkie. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Dębe Wielkie. Pokaż wszystkie posty

środa, 31 sierpnia 2016

Do Siedlec

    Przejechać się od domu dosyć daleko w jedną stronę i wrócić wygodnie pociągiem to fajna sprawa. Dobrze byłoby zrobić jeszcze jedną wycieczkę w tym sierpniu, by liczba wpisów wyrównała się z liczbą wpisów z sierpnia 2015. Kolega znów miał ochotę gdzieś pojechać. Zaproponował czerwony szlak dookoła Kampinoskiego Parku Narodowego, ale nie spodobało mi się to. Za długo i niewygodnie. Raz tam zajrzałem i zastałem sam piach, a według relacji innych rowerzystów - nie do końca jest ciekawie. Wyszło na wycieczkę w jedną stronę daleko na wschód - do Siedlec. Siedlce to miasto na czwartym miejscu pod względem liczby ludności i powierzchni w województwie mazowieckim. Miasto jest na prawach powiatu, czyli jest samym powiatem w sobie. Tak jak Warszawa, Radom, Płock i Ostrołęka. Ciekawe co w tym mieście gra.

Zaraz rok szkolny, ale warto korzystać wciąż z lata.
Wyszło 130,9 km. Przebieg:

Warszawa>Sulejówek>Miłosna>Długa Szlachecka>Długa Kościelna>Halinów>Cisie>Olesin>Ostrów-Kania>Dębe Wielkie>Cięciwa>Cyganka>Żuków>Brzóze>Dłużka>Wólka Mińska>Karolina>Stara Niedziałka>Niedziałka Druga>Jakubów>Moczydła>Kazimierzów>Kałuszyn>Olszewice>Wola Paprotnia>Mrozy>Grodzisk>Choszcze>Albinów>Oleksin>Kępa>Wilczonek>Józefin>Kotuń>Pieróg>Nowa Dąbrówka>Stara Dąbrówka>Dąbrówka-Wyłazy>Wyględówka>Żelków>Żelków-Kolonia>Rakowiec>Siedlce

    Tego dnia wiało mocno, ale na szczęście z zachodu na wschód, więc miało się non stop z wiatrem. Najprościej z Warszawy do Siedlca można dostać się drogą krajową, ale to by było zbyt stresujące, więc trasa prowadzi przed bardziej kręte drogi wojewódzkie. Trasa została tym razem narysowana przez kolegę, a ja wprowadziłem parę poprawek.
    Jako, że bardziej lubi miasta, na początku pomęczyliśmy się przez Warszawę :-D, a dokładniej dzielnicę Pragę Południe. Na szczęście była ścieżka rowerowa. Przejazd nad torami kolejowymi i ruszyliśmy w stronę dzielnicy Rembertów. Znów drogą 637 i tylko do Sulejówka.

Olesin
    Przejechaliśmy przez Dębe Wielkie i potem trochę na północ tak jak pojechałem do Pustelnika na poprzedniej wycieczce. W lesie znów w kierunku wschodnim.

Las przed Cyganką
Żuków. Tutaj kolega mi się pokazał na zdjęciu za torami, więc go usunąłem. Nie ma to jak fotomontaż :-D
    Przez cały dzień było słonecznie. Non stop asfalt. Po drodze mijało się różne wsie. Domki po lewej i prawej stronie, heh, rutyna. Stare, drewniane domki, które kiedyś miały drzwi na przodzie pomiędzy oknami, nowe, wypasione, budujące się, czasami opuszczone.

Moja pierwsza panorama, złożona z dwóch zdjęć. Wieś Brzóze. Kit czy hit?
    Przejechaliśmy nad autostradą A2. To ten sam wiadukt przez który przejechałem zwiedzając gminę Dębe Wielkie. To miejsce jest na poziomie Mińska Mazowieckiego do którego nie zamierzam wjeżdżać tym razem.

Autostrada Wolności blisko Wólki Mińskiej.
    Potem jazda przez Starą Niedziałkę i Niedziałkę Drugą. To ładne tereny. Heh, zobaczyłem krowy pasące się na trawniku tuż przed zespołem szkół. Pojechanie za Niedziałką Drugą było dla mnie czymś nowym. Zaraz znów przejechaliśmy innym wiaduktem nad autostradą. Z daleka już było widać Jakubów.

W oddali Jakubów.
    Jakubów zdecydowało się na zbudowanie siłowni na dworze i skwerku. To rozbudowana wieś. Mają całkiem dużo drewnianych, starych domków. Teraz pora na jazdę już przez nowe tereny do znanego mi Kałuszyna, ale inną drogą. Tam widziałem rok temu w czerwcu złoty posąg ułana.

Moczydłów. W oddali Aleksandrów.
    Ojej, jakie to wille widziało się w okolicach. Było spokojnie, nikogo na drodze. Naprzeciwko działek plac zabaw pod drzewem. Puste przystanki bez ławek ze starym logiem PKS.

Początek Kazimierzów.
    Po niedługim czasie ostry zjazd z górki i dojazd do Kałuszyna. Widziałem po prawej stronie złoty posąg, ale kolega nie był zainteresowany zrobieniem mu zdjęcia. Teraz jazda na południe od Kałuszyna, ale zaraz w Mrozach pojedziemy znów wschód i tak już do końca. Mrozy to miejscowość i gmina, którą kiedyś zwiedzę. Tam też było ostro z górki i zaraz potem znów, ale długo i łagodnie.

Opuszczona drewniana stodoła na polu w Grodzisku
    Zresztą bardzo często mieliśmy z górki. Dało się słyszeć w oddali szum pociągów, bo niedaleko są tory kolejowe. Na tej linii widziałem tylko Intercity i KM.

Stacja Grodziszcze Mazowieckie w Grodzisku (nie mazowieckim!)
    Po Choszczu zaczęła się bardzo przyjemna część wycieczki. To jazda asfaltem wzdłuż torów na wschód. Z daleka dało się zobaczyć chmury na horyzoncie. To tam zmierzamy :D. Chociaż te chmury chyba są dalej niż Siedlce. Nie wiem jakie są rozmiary chmur i gdzie można stanąć, żeby znaleźć się dokładnie pod jakąś. To mnie zawsze ciekawiło. Może tamte najdalsze pokazane na zdjęciu są oddalone o 100-200 km?

Ale super!
    W którymś momencie wyjechaliśmy z powiatu mińskiego i wjechaliśmy w powiat siedlecki.


    Oczekiwałem na jakiś pociąg. W końcu miałbym dobrą okazję na zrobienie zdjęcia z bliska, ale nic nie jechało. Kiedyś w końcu ta droga musiała się skończyć. Kolega nagrał dla kogoś (snapczatem czy czymś takim) okolice mówiąc "oto tory, oto wieś, oto drzewo, oto tunel i oto... policja, ups!" i szybko schował komórkę do kieszeni. Zobaczenie policji na wsi to cud i pojawiła się znienacka, a lepiej trzymać łapy na kierownicy, kiedy przejeżdżają.

Las za Kępem
    Po Kępie wjechało się do lasu i tam zrobiliśmy przerwę. Mieliśmy chyba 90-96 km. Do Siedlec jeszcze trochę.


    Kotuń jest trochę większą miejscowością, którą się minęło.

Kotuń
Lubię pierogi z mięsem.
    Jeszcze parę wsi minęliśmy. Czasami ścigał nas ciągnik. Ktoś się spieszył na autokar. Akurat po prawej stronie często były odsłonięte pola.
    W końcu dojechaliśmy do Siedlec! Udało się. Na początku jeszcze nie czuliśmy się jak w mieście. Znak powitał nas ostrzeżeniem nad świniami chorymi na świńką sepsę.

Wcześniej nie wiedziałem o co chodzi z tym afrykańskim pomorem świń.
Nie mogło zabraknąć takiego powitania.
    Podjechaliśmy pod górę. Zaczęła się ścieżka rowerowa koloru szarego, a chodniki były czerwone. Jako, że nie lubię jeździć w miejskim zgiełku, wolałem się przejść po mieście. W centrum miasta chodziło po chodnikach sporo osób. Jeździły autobusy miejskie, jest i centrum handlowe, dużo kamienic, bloków, podwórek, a nawet widziałem rowery miejskie, ale nie Veturilo, a SRM (Siedlecki Rower Miejski). Widziałem więzienie i zabytkowy dom targowy. W oddali rzucała się w oczy wysoka, neogotycka katedra.

Katedra Niepokalanego Poczęcia NMP w Siedlcach
    Ma 75 metrów wysokości. Dokładnie tyle co znana mi katedra św. Michała i Floriana w Warszawie. Chodzenie chodnikami ciąg dalszy i gdzieś na osiedlach podjechaliśmy do parku Aleksandryjskiego. Jest tam staw, pomnik łosia i dosyć ciemno z powodu gęstych drzew. Całkiem sporo młodzieży.

Park Aleksandryjski
Łosiek
    Od tego parku ruszyliśmy już w kierunku dworca kolejowego. Tak więc w parku ruszyliśmy i koledze z sakwy wypadł normalnej wielkości nóż survivalowy. Wypadł na ścieżce blisko grupy młodzieży siedzącej i stojącej obok ławki. Chyba patrzyli na nóż z przerażeniem. Szybko go wziąłem i dogoniłem kolegę, który się zwijał ze śmiechu.
    Po drodze jeszcze pozostały 3 miejsca do zobaczenia: Dawny ratusz, kościół na rondzie (odpuściłem), nietypowo wyglądający kościół i cerkiew (nieplanowane).

Dawny ratusz z 1766 roku.
Cerkiew na skrzyżowaniu ulicy Brzeskiej z Prymasa Stefana Wyszyńskiego.
Parafia Ducha Świętego. Nietypowy wygląd z lat 90's, ale ciekawy. Chodziłbym :-D
    Dojechaliśmy do stacji Siedlce, kupił bilet na dwie osoby. Poszukałem rozkładu i za zbitą szybą doczytałem numer peronu i toru. Pociąg okazał się być piętrusem z przedziałem dla rowerzystów na początku. Mało tego - trafił się ekspresowy! Długo to nie potrwało, a zatrzymał się już w Mińsku Mazowieckim, a myślałem, że dopiero co wyjechał z Siedlec! Średnia prędkość pociągu wynosiła 160 km/h, a tyle przystanków pominął. I tak się zakończyła wycieczka. Jak na razie to najdalej jak udało mi się pojechać na wschód i była to również najdłuższa wycieczka z kolegą. Nasza najdłuższa była na 107 km jakieś 5-6 lat temu co oznacza, że wraca do formy.
    Nadchodzący wrzesień to jeszcze wciąąąż lato i prawda, czasami zobaczy się brązowy akcent na drzewach, ale wciąż będzie jak w wakacje.

środa, 24 sierpnia 2016

Staśków nie takie sielankowe

    To wycieczka, którą nie miałem znacznej ochoty przejechać. Zajrzyjmy na wschód od Warszawy, do powiatu mińskiego. Tam się znajduje gmina Stanisławów, którą miałem przejechać w lipcu. Pierwszy raz w Stanisławowie znalazłem się w lipcu 2015, kiedy pojechałem na swoje pierwsze 150 km. Posiedziałem na skwerku i wjechałem na drogę 50. Na tej trasie zobaczę jak wyglądają okoliczne wsie.

Stacja Nowe Dębe Wielkie
Wyszło 131 km. Przebieg:

Dębe Wielkie>Cięciwa>Walercin>Pustelnik>Łęka>Zawiesiuchy>Cisówka>Ciopan>Mały Stanisławów>Pustelnik>Goździówka>Zalesie>Suchowizna>Wólka Czarnińska>Wólka Wybraniecka>Wólka-Konstancja>Ładzyń>Borek Miński>Borek Czarniński>Szymankowszczyzna>Czarna>Lubomin>Wólka Czarnińska>Legacz>Stanisławów>Sokóle>Porąb>Gęsianka>Wólka Mlęcka>Rakówiec>Kolonie Stanisławów>Poręby Leśne>Wólka Piecząca>Rządza>Stanisławów>Prądzewo-Kopaczewo>Retków>Stanisławów>Papiernia>Turze>Rojków>Jadwiniew>Poświętne>Nowe Ręczaje>Ręczaje Polskie>Mostówka>Majdan>Leśniakowizna>Ossów>Turów>Zielonka>Ząbki>Warszawa

Na mapie: https://drive.google.com/open?id=1gal7vyOfs0z0SqhPIES5WbtO6pg&usp=sharing

    Przyjechałem ze stacji Warszawa Stadion do Nowe Dębe Wielkie pociągiem. To był właśnie ten wąski i krótszy pociąg, do którego nie chciałem wsiąść pod koniec maja - Stadler Flirt (zwany też jako ER75). Przedtem dowiedziałem się, że ten pociąg nie ma przedziałów dla rowerzystów na początku lub na końcu. Ma na środku i znaczka w kształcie roweru na szybie czasami brakuje lub jest, ale mniejszy. W przedziale nie było na szczęście haków. Stały już wcześniej 3 rowery w szeregu, więc mój po prostu stał prostopadle do nich. Było zbyt ciasno. Gdybym poczekał 30 minut, trafiłbym na starego, poczciwego kibelka. Teraz już wiem jakie oznaczenie ma ten wąski pociąg w rozkładzie jazdy, więc następnym razem nie będę już takim jeździć, hie hie :-D.
    Wysiadłem o 8:17 na stacji i było trochę mgliście. Ruszyłem na północ do Pustelnika. Tam by się zaczęły nowe miejscowości. Było ciepło i słonecznie.

Od Pustelnika do Łęki
Pola w Łęce
    Obawiałem się braku dróg asfaltowych i wsi poukrywanych w krzakach jak w Strachówce. Przez prawie cały czas miałem drogi nieutwardzone, często z wgłębieniami. W Zawiesiuchach skręciłem w prawo na drogę polną. Kiepsko jak na sam początek. Czasami widziałem ludzi zbierających grzyby.

Do Cisówki
Pola
    Przejechałem na szczęście asfaltową drogą przez Cisówkę. Asfalt szybko się skończył i jechałem dosyć przyjemną polną drogą. Przejechałem przez tory i wjechałem do lasu. Droga zmieniła się na piaszczystą, więc musiałem iść.

Piaszczysta droga. Trzeba iść :-(
Mały Stanisławów. W oddali Stanisławów.
    Wjechałem na drogę 637. To nią kiedyś jechałem od Sulejówka. Teraz podobno ją remontują. Wyposażą ją w ścieżki rowerowe, ale na terenach zabudowanych i remonty powinny potrwać do stycznia 2017. Dojechałem z powrotem do Pustelnika i nie widziałem na tym krótszym odcinku jeszcze żadnych remontów.

Goździówka
    Kolejny przejazd kolejowy przez te same tory, ale bardziej na południu.

Wólka Czarnińska
    W Wólce Czarnińskiej skręciłem z powrotem na zachód i jechałem drogą pożarową. Potem do Wólki-Konstancji. Byłem niedaleko tej wsi, kiedy zwiedzałem gminę Dębe Wielkie.

Za Wólką-Konstancją
    Jest tu całkiem przyjemny las. Na początku liściasty, a potem mieszany. Kiedy się kończy, po lewej stronie ukazuje się staw!

Staw w Ładzyniu
    W Ładzyniu wjechałem na drogę krajową i pojechałem nią trochę na południe. Było spokojnie, więc ok. Wtedy rozpoczęła się następna część zwiedzania gminy, czyli jazda po wschodnich wsiach od Stanisławowa. Wcześniej były zachodnie.

Borek Czarniński
    Tak, był asfalt aż do powrotu do drogi krajowej. W Lubominie zauważyłem małe emu za ogrodzeniem czyjejś posesji! Fajnie jest zobaczyć takie australijskie ptaki. "I hope yer chooks turn into emus & kick yer dunny door down".

Ooo, emu!
    Wjechałem znów na drogę krajową i pojechałem na północ. Na szczęście pustawo, chociaż czasami przejeżdżały samochody i jak zwykle sznurkiem jak na weselu. Legacz okazał się być wsią w lesie, bardziej leśniczówką. Wróciłem do Stanisławowa i skręciłem w prawo od niego. Zjadłem sobie rogalika 7days lub Chipicao.

Sokóle
    Dobrze, że przez tę miejscowosć miałem asfalt. Zaraz potem skręciłem od asfaltu na kiepską drogę do Porębia. To jednak dlatego, że obecnie kładą asfalt.

Kol. Stanisławów
Rzeka Rządza w Wólce Mlęckiej.
    Trafiłem na drogę wojewódzką prowadzącą do Węgrowa. Kiedyś się tam wybiorę. W Wólce Pieczącej zauważyłem zbiornik wodny. Prawdopodobnie sztuczny. Tak myślałem, ale jednak to rozlewisko Rządzy.

Rozlewisko Rządzy
    Zacząłem wracać do Stanisławowa nieco ucieszony, bo pozostało mi w tej gminie niewiele nieutwardzonych dróg. Po jakimś czasie dojechałem do ostatniej wsi - Papierni.

Papiernia
    Teraz tylko pozostał 35 km powrót powiatem wołomińskim do domu. Miałem gwarantowany, sprawdzony 100% asfalt. Minus był taki, że miałem dosyć mocno pod wiatr, a w Zielonce i Ząbkach był straszny korek z powodu remontu torów kolejowych i nie tylko. Korek na przeciwnym pasie, co oznaczało, że samochody miały trudność w wyprzedzeniu mnie, a nie było poboczy.
    Uff, cieszę się, że tę gminę mam za sobą. Nie było urzekająco, poza niektórymi miejscami. Następne rejony w powiecie mińskim będę zwiedzać dojeżdżając lepszymi pociągami w obie strony, by więcej czerpać przyjemności z wycieczek.

poniedziałek, 30 maja 2016

Najstarsza sosna w Polsce

    Witajcie pasażerowie. Dziękujemy za wybranie linii rowerowych Introwerzysta S.A. W okresie napadających na nas burz, w ten ostatni suchy dzień pojedziemy zwiedzić gminę Mińsk Mazowiecki. Przejedziemy się wsiami dookoła Mińska Mazowieckiego. Najpierw na południe, potem na wschód i na północ, a w Gliniaku urządzimy postój w cieniu najstarszej sosny zwyczajnej w Polsce. Nie zabraknie takich atrakcji jak X-tremalny wiatr i X-tremalne wyboje™. Zatem zajmijcie siedzenia i cieszcie się jazdą tanimi liniami rowerowymi Introwerzysta S.A. Zmieniamy się na lepsze dla was!
Nie ponosimy odpowiedzialności za ubrudzone siedzenia po osobach chorujących na chorobę lokomocyjną.

Wielgolas Duchnowski
Wyszło 146,4 km. Przebieg:

Warszawa>Sulejówek>Zakręt>Nowy Konik>Stary Konik>Brzeziny>Wielgolas Duchnowski>Górki>Poręby>Teresław>Celinów>Jędrzejnik>Zamienie>Maliszew>Józefów>Grębiszew>Wólka Iłówiecka>Kluki>Iłówiec>Grabina>Pogorzel>Nowa Pogorzel>Mikanów>Chmielew>Marianka>Huta Mińska>Cielechowizna>Gliniak>Tartak>Prusy>Tartak>Chochół>Mińsk Mazowiecki>Targówka>Stare Zakole>Zakole-Wiktorowo>Barcząca>Budy Barcząckie>Anielew>Budy Janowskie>Dziękowizna>Ignaców>Janów>Kolonia Janów>Osiny>Nowe Osiny>Mińsk Mazowiecki>Karolina-Kolonia>Stara Niedziałka>Niedziałka Druga>Stara Niedziałka>Karolina>Wólka Mińska>Dłużka>Wólka Mińska>Królewiec>Arynów>Stojadła>Choszczówka Stojecka>Kobierne>Dębe Wielkie


    Na tej wycieczce nie będzie dużo zdjęć, bo za bardzo skupiałem się na jeździe i wiedziałem, że zastanę podobne krajobrazy jak w gminie Dębe Wielkie. Chciałem pojechać w piątek, ale zapowiadali burze i faktycznie padało, a zwłaszcza w nocy, chociaż to nawet dobrze. Wstałem o 5:00, od razu spojrzałem na prognozę pogody i rozczarowałem się zapowiadanymi burzami.
    Planowałem pojechać w sobotę i też zapowiadali burze, ale tym razem jeszcze bardziej się rozczarowałem, bo przez cały dzień nie było nawet pochmurnie! Dopiero pojechałem w niedzielę. Wstałem o 4:30 i o 5:30 wyjechałem na rower. Nie zapowiadali opadów, ale nieco silniejszy wiatr wiejący ze wschodu, a właśnie w tamtym kierunku będę głównie jechać. Jednak zaryzykowałem, bo w następnych dniach zapowiadają jeszcze silniejszy wiatr i już bardziej gwarantowane burze.
    Na skrzyżowaniu ulicy Strażackiej z ulicą Chełmińską był ostatnio remont i tym razem również był, ale było pusto. Przejechałem przez Warszawę Rembertów i Wesołą. Było cicho i spokojnie. Wybrałem sobie inną drogę w Sulejówku, a to była część chyba czerwonego szlaku. Zastałem różne osoby w cywilnych ubraniach jadące na rowerach. Dojechałem do drogi krajowej 2 i jechałem ciągiem pieszo-rowerowym aż do Wielgolasu Duchnowskiego. Tam skręciłem w prawo na skróty, by dojechać do Jędrzejnika. Już wtedy wiatr zaczał dawać się we znaki.

Początek skrótu do Górki
    Na polnej drodze było pełno komarów. Zastałem na drodze bociana, który uciekł, ale zaraz pojawił się na łące po prawej stronie. Zanim zrobiłem mu zdjęcie, to jeszcze na chwilę zawróciłem, bo widziałem innego ptaka po lewej stronie w oddali i nie przypominał bociana. Widziałem jak już się patrzył na mnie bokiem, więc w pośpiechu zrobiłem zdjęcie. Mam jeszcze drugie w przybliżeniu, ale gorszej jakości.

A więc to żuraw!
A tu nasz bociek uciekinier. Wygląda sympatycznie.
    Zrobiłem sobie krótką przerwę na batona w lesie za Teresławem. Tam jest położona asfaltowa droga. Usiadłem na szlabanie. Właściwie, to nie lubię siedzieć na czymś wąskim, np. rury, drabinki. Może mnie zacząć boleć lewa lub prawa noga w okolicy zgięcia nogi. Dopiero w Jędrzejniku zaczęły się dla mnie nowe miejsca, chociaż ten skrót też był nowy.

Kaplica Matki Bożej Różańcowej w Józefowie.
Wjazd do lasu za Józefowem.
    Za lasem przejechałem przez drogę krajową 50. Widziałem coraz więcej ludzi jadących rowerami do kościoła. W Klukach miałem przejazd kolejowy i po tym drogę piaszczystą. Na szczęście na krótko.

Nowa Pogorzel
Chmielew
    Było raz ładnie z górki i jechałem przez pewien czas na północ. To jednak były wciąż południowe miejscowości. Od Marianki już zaczęło się więcej terenów zabudowanych.
    Dojechałem do Gliniaka i w lesie zatrzymałem się na małym parkingu rekreacyjnym. Widziałem truchtaczy. Parking to ładnie wyrównana ziemia, ogrodzona drewnianym ogrodzeniem. Nie było tam ławek, ani wiat. Były może ze 3 zaparkowane samochody. Od parkingu prowadziła droga do pomnika przyrody. Zastałem najstarszą sosnę zwyczajną w Polsce!

Najstarsza sosna zwyczajna w Polsce
    Ma 360 lat, 360 cm obwodu pnia i 22 m wysokości! Wyróżnia się wysokością i grubością pnia, a także dodatkowymi konarami i grubymi gałęziami. Przeczuwam, że zaczął rosnąć w drugiej połowie XVII wieku.


    Moja lewa noga wciąż bolała przy mocniejszym pedałowaniu, a miałem dopiero 75 km przy sośnie. No nic, ruszyłem dalej. Przejechałem przez Tartak jedyną drogą do Prus i tak samo zawróciłem.

Prusy
    Jeszcze przez Chochół i dojechałem do Mińska Mazowieckiego. Minąłem szkoły, całkiem ładne osiedla ze sklepami na parterze i niedaleko stację kolejową. Na chwilę miałem ścieżkę rowerową. Zacząłem zwiedzać miejscowości na wschód od Mińska Mazowieckiego i wtedy to już w ogóle miałem dość mocno pod wiatr. Musiało wiać 16 -18 km/h. 

Zakole-Wiktorowo
    W Budach Barcząckich jest stacja kolejowa i chyba bez biletomatów. W razie czego, to na stronie internetowej Kolei Mazowieckich jest pokazana tabelka do pobrania z listą stacji, gdzie można kupić bilet w biletomacie. Być może na tej stacji wysiądę następnym razem, zamiast jechać przez znany mi Sulejówek.

Budy Barcząckie
    Ignaców było wschodnim krańcem wycieczki i w końcu mogłem jechać na zachód i zwiedzić północne miejscowości. Usiadłem sobie na trawie przy drodzej krajowej biegnącej do Kałuszyna. Miałem 101 km na liczniku i dopiero wtedy skończyła się mordęga jazdy pod wiatr. W powrocie jechałem przynajmniej 28-30 km/h, ale i tak byłem mocno zmęczony.

Karolina
    Postanowiłem tylko dojechać do Niedziałki Drugiej, zamiast ją objechać i zrobić tak samo z pozostałymi miejscowościami ze względu na zmęczenie.

Kościół MB Dobrej Rady w Wólce Mińskiej
    Więc dojechałem do Dłużki i zawróciłem do Wólki Mińskiej. Miałem okazję przejechać nad Autostradą Wolności.

Autostrada Wolności
    Zwiedziłem Królewiec i Arynów jako ostatnią miejscowość na dzisiaj. Teraz pozostało dojechać do znanej mi drogi krajowej i dojechać ciągiem pieszo-rowerowym do Dębe Wielkim. Szkoda, że prowadziła do niej inna droga krajowa na której jest zakaz dla rowerzystów i pieszych. Tylko na wiadukcie nad torami był chodnik, więc przedostałem się na drugą stronę torów, zszedłem i pojechałem na zachód, szukając innej drogi. Jak widzicie na mapie tej trasy, podjąłem parę prób dojechania do drogi krajowej. Skręciłem w prawo: dojazd do posesji. Skręciłem dalej w prawo: dojazd do posesji. Pojechałem trawiastą drogą: Donikąd. Skręciłem w lewo od trawiastej drogi: dojazd na tyły gospodartwa. Grr!
    Zawróciłem do wiaduktu i pojechałem inną drogą. Dojechałem do jej końca na szczerym polu... jednak ktoś wydeptał w wysokiej trawie ścieżkę i dojechałem do upragnionej drogi krajowej. Wracałem sobie na zachód i raz z prędkością 45 km/h. To dziwne, bo przecież miałem być zmęczony. Na stacji Nowe Dębe Wielkie kupiłem bilet w biletomacie i poczekałem na pociąg. W rozkładzie jazdy było na każdym pociągu zaznaczone, że są w nich przedziały dla rowerzystów. Przyjechał pociąg, rozglądam się na całej jego długości i nie zastałem żadnego przedziału dla mnie. Pociąg był dziwnie wąski, krótki, a ludzie siedzieli nawet na rozkładanych siedzeniach tuż przy drzwiach. Nie było mowy bym miał wsiąść do tego pociągu. Głupio mi było tak pobiec do drzwi, jakbym chciał wsiąść i zrezygnować. To był pociąg ER75. Grr! Kupiłem drugi bilet i tym razem przyjechał już normalny pociąg z przedziałami. To był EN57KM. Był prawie pusty. Niektórzy dosiadywali się na następnych stacjach i czekali na konduktora. Wysiadłem dla odmiany na stacji Warszawa Wschodnia.
    To by było na tyle. Padam z nóg. Nauczyłem się po raz kolejny tego, by nie wybierać wietrznych dni do jazdy. To zupełnie inna różnica jak w maju pojechałem na 150 km bez zmęczenia, bo nie było wiatru. Następnym razem zajrzę do powiatu przasnyskiego ;-)