Pewnie większość z was ma swoją
rodzinę czy choćby pojedynczych znajomych na wsi, gdzie możecie pobyć u nich
przez pewien czas. Tak się składa, że 98% mojej rodziny mieszka poza miastem,
ale mimo to, nie urodziłem się na wsi. Od dziecka przyjeżdżałem na gospodarstwo
PKSem i samochodem. Autosanami, Jelczami, itp. podróż trwała 3 godziny, więc
zawsze wydawało mi się, że to było strasznie daleko. Uwielbiałem spędzać czas z
innymi rówieśnikami, bawiłem się z psami, oglądałem telewizję do późna,
uciekałem przed burzami (na polach są niezłe widoki na niebo), łaziłem po
drzewach, a raz kierowałem MF 255 i woziłem belki Zetorem. Wszystko wydawało
się ciekawe. Im bardziej dorastałem, tym robiło się coraz nudniej. Nadal byłem
tym samym dzieciakiem, ale kuzynostwo spoważniało. Musieli już zacząć pomagać w
oporządzaniu, prace się bardziej zautomatyzowały, a wolny czas spędzali tylko
przed telewizorami. Gospodarstwo się całkiem nieźle zapuściło, ale wiem, że się
niby zmienia na lepsze. Od czterech lat nie przyjeżdżam już tam na wakacje.
Czasem przyjadę z powodu ślubu czy chrzcin. Wiadomo, że na wsi ludzie często
się żenią w dosyć młodym wieku.
Zrobiłem listę różnych celów na
wakacje 2014 i jednym z celów było przejechanie się rowerem do rodziny w
Przasnyszu. Nie pojechałem z powodu ich niedowierzania. To dziwne, bo z
Warszawy do Przasnysza jest około 100 km. Właściwie, to czekałem na to parę ładnych
lat! W końcu pojechałem w tym czerwcu. Trochę było mi ciężko upchać wszystkie,
potrzebne rzeczy do plecaka. Wyruszyłem o 7 w piątek, ale i tak już było ciepło.
Wyszło 99 km. Przebieg:
Warszawa>Jabłonna>LEGIONOWO>Michałów-Reginów>ZEGRZE POŁUDNIOWE>Zegrze Północne>Borowa Góra>Jadwisin>SEROCK>Wierzbica>Klusek>Dzierżenin>Pogorzelec>Karniewek>Strzyże>Łubienica>Kacice>PUŁTUSK>Kleszewo>Przemiarowo>Gościejewo>Czarnostów>Byszewo>Karniewo>Chełchy-Klimki>Chełchy Iłowe>Mosaki-Stara Wieś>Helenów>Wężewo>Gostkowo>Leszno>PRZASNYSZ
Cudownie było przejechać się
dokładnie tą samą, nostalgiczną trasą co jechało się PKSem czy samochodem, ale
tym razem rowerem.
|
Jadwisin - w drodze do Serocka |
Zamiast przez Nieporęt,
jechałem przez Legionowo. Nie było żadnych problemów, oprócz ze zjechaniem na
drogę serwisową, bo na drodze krajowej 61 jest zakaz jazdy na rowerze.
|
Serock |
W Serocku już kiedyś byłem. Za
Serockiem, we Wierzbicy znajduje się gigantyczna truskawka, którą pamiętam za
czasów dzieciństwa. W przeciągu tych lat zdążyła trochę zszarzeć i ściemnieć.
Teraz ktoś lub coś ją przewróciło :-(
|
Teraz, zamiast "SADPOL" powinno być "SAD" |
Teraz czekał na mnie 18
kilometrowy odcinek z Serocka do Pułtuska. Wyróżnia się zjazdami i
wzniesieniami. Było ich całkiem sporo. Przy zjeżdżaniu jechałem z prędkością 40
km/h, a w podjeżdżaniu 16 km/h. A ty po ilu pagórkach się uśmiechniesz? :-D
|
Kościół św. Tomasza Apostoła w Dzierżeninie |
|
Pułtusk |
Nie wiedziałem po ilu pagórkach
będzie Pułtusk, ale w końcu dojechałem. O dziwo w tym mieście zrobił się
straszny korek. Przejechałem przez dwa ronda i jechałem dalej droga krajową.
Niedaleko Pułtuska skręciłem w lewo na drogę wojewódzką. To już był ostatni
etap trasy. Droga asfaltowa bez pasów wiodąca przez wsie. Wiedziałem, że dosyć
orientacyjnym "checkpointem" było Karniewo, a potem Wężewo.
|
Gościejewo |
Do Karniewa jednak było 14 km.
Na tym odcinku zaczął dokuczać mi upał i piłem trochę więcej wody.
|
Mosaki - Stara Wieś |
Ucieszyłem się jak zobaczyłem ten las. Do celu zostało 12 km.
|
Z Wężewa do Gostkowa |
Dojechałem do rodziny.
Tradycyjnie zatrzymywałem się co 5 km by napić się wody. Tym razem zjadłem
tylko 2 batony. Tak się po prostu złożyło. Jechałem 6 godzin. W GPSie było
pokazane, że czas jazdy wyniósł 5 godzin, ale postojów około godzinę.
Zanocowałem, a następnego dnia przejechałem się trochę po gminie Krasne i
oczywiście zwiedziłem znany mi Przasnysz, ale tym razem od rowerowej strony.
|
Cierpigórz |
Przasnysz to nie byle jakie
miasto. Ludzie na spadochronach, lotniach, paralotniach, motolotniach, w
szybowcach i jednopłatowcach są często widziani na niebie. O ile wiem, to za
ok. 600 zł możesz wykonać skok spadochronowy z 4 km. Nigdy tego nie
doświadczyłem.
|
Test ścieżek rowerowych i szlaków pieszo-rowerowych |
|
Jest git. |
|
Park miejski |
|
Zespół klasztorny pasjonistów i kapucynek. Kościół św. Stanisława Kostki. |
|
Liceum ogólnokształcące |
|
Rynek. Został niedawno temu odnowiony. |
|
Kolej wąskotorowa. Lokomotywa Lxd2. |
Przez Przasnysz przebiega
Mławska Kolej Dojazdowa. Pamiętam jak w Lesznie przejeżdżała wąskotorówka.
Zwykle był to Lyd1 i Lxd2. Linia jest nieczynna od dawna, ale słyszałem, że
mają już coś z tym zrobić.
|
Tu są tworzone rowery Kross |
W Przasnyszu stoi fabryka i siedziba firmy Kross. To tu zmontowali waszego
Hexagona czy wcześniej - Granda.
Co do gospodarstwa, to było tam nudno i tego się spodziewałem. Nie miałem
co robić. Kręciłem się tu i tam. Zapomniałem, że przyjechałem tam z jeszcze
jednego powodu - gości w Warszawie. Oj, jak nie znoszę jak przyjedzie pewna
rodzinka na parę dni do niezbyt dużego mieszkania. Przez parę dni słyszałbym
krzyki dzieciaków, kłótnie i nie mógłbym się podrapać. Na wsi mogłem sobie
połazić po łąkach. Było upalnie, ale to dobrze. W niedzielę już się
zachmurzyło. Zamierzałem wyjechać w poniedziałek. Goście w Warszawie odjechali
już w niedzielę.
|
Fajnie, że niektóre półdzikie koty nie uciekają. |
Wyjechałem o 4:50. Dla mnie to rekord pod względem wczesnej godziny. Nie
było ciemno ani mgliście. Było czuć wschód słońca, ale było schowane za
chmurami. Wróciłem dokładnie tą samą trasą, ale nie jechałem przez Legionowo, a
przez Nieporęt ulicą Płochocińską. Rano zjadłem płatki na mleku Corn Flakes i
dalej piłem co 5 km, ale starałem się odkręcać butelkę w czasie jazdy.
Zatrzymywałem się co 10 km na chwilę by zjeść herbatnika w polewie
czekoladowej. To taki mój kolejny eksperyment - zamiast batonów co 30 km.
Jechałem szybko, średnio 24-28 km/h. Za Pułtuskiem pedałowałem na tych
zjazdach, więc miałem tam raz 47 km/h :-D. Po 60 km zacząłem czuć większy głód,
więc zjadłem dwie bułeczki mleczne. Przejechałem znów 99 km. Po powrocie
spojrzałem w GPSa. Jechałem 4 godziny i 1 minutę, w tym 21 minut i 46 sekund
przerw! Ucieszyłem się nieźle. Niby taka strasznie długawa trasa z dzieciństwa,
a jechałem dłużej o jedną godzinę niż PKS.
Jeśli ktoś mieszka w okolicach Przasnysza, to niech mi napisze - czy była
tam ferma strusi? Pamiętam, że coś takiego tam było.
Oraz pytanie do Was - dokąd mógłbym się przejechać pociągiem na jeden
dzień?