Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Pułtusk. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Pułtusk. Pokaż wszystkie posty

sobota, 10 czerwca 2017

Przez wał do Pułtuska

    Coś te burze za chętnie nie odwiedzają Warszawy... Od jakiegoś czasu nie mam ochoty odwiedzać powiatu mińskiego z powodu tych pociągów. Brakuje mi jazdy na północ w okolice Nasielska, Ciechanowa, itd. Gdzie wybieram się bez pociągu, a jeśli już, to wygodną linią. Obmyśliłem, że skoro zostało jeszcze 5 gmin do zwiedzenia w powiecie mińskim, to nie muszę tam się wybierać 5 razy z rzędu. Zaplanowałem Kałuszyn na czerwiec, Cegłów i Siennicę na lipiec, Mrozy na sierpień i Latowicz na wrzesień. To tylko 135 miejscowości :D. Mogę i wcześnie. W międzyczasie będę jeździć po swojemu.
    W środę w wietrzny dzień przeszedłem się na najdłuższy dystans jaki mi się udało pokonać pieszo. Wyszło mi 37,5 km. Moim poprzednim rekordem było 26 km. Wiem, że na pielgrzymkach do Częstochowy pielgrzymi chyba pokonują 40 km dziennie. Tak więc przeszedłem się od Warszawy do stacji kolejowej Modlin w Nowym Dworze Mazowieckim. Przez cały czas szedłem wałem po prawej stronie Wisły. Jest to też część szlaku św. Jakuba. Ostatnie 5 km było ciężkie. Nie robiłem żadnych przerw i wystarczyły mi tylko dwa hot-dogi z Biedronki. Oczywiście woda obowiązkowo! Tak więc jestem z siebie dumny i zarazem wymagający. Chcę któregoś dnia przejść 40 km i wybrałbym ładniejszą trasę. Szedłem po rezerwacie Ławic Kiełpińskich, szukając jakichś ciekawych ptaków. Wiem, że ostatnio coś o tych ptakach ględzę. Udało mi się zrobić najwyraźniejsze, lecz jak na standardy wciąż kiepskie zdjęcie wilgi i dzięcioła dużego.
    Dwa dni później, czyli wczoraj o jeszcze bolących stopach postanowiłem przejechać przez nieznany mi wał biegnący wzdłuż prawego brzegu Narwi od Serocka do Pułtuska. Zwiedzę przy okazji rynek Pułtuska, w którym nigdy nie byłem, dojadę do stacji kolejowej Nasielsk i pociągiem wrócę do domu.

Czapla siwa nad Kanałem Żerańskim
Wyszło 98,5 km. Przebieg:

Warszawa>Rembelszczyzna>Nieporęt>Zegrze Południowe>Zegrze Północne>Borowa Góra>Jadwisin>Stasi Las>Serock>Łacha>Gąsiorowo>Stawinoga>Holendry>Pułtusk>Jeżewo>Płochochowo>Kokoszka>Golądkowo>Skarżyce>Zbroszki>Winnica>Skorosze>Poniaty Wielkie>Krzyczki-Szumne>Pniewo>Nasielsk>Stare Pieścirogi>Nowe Pieścirogi


    Wyjechałem jak zwykle o 7-ej z minutami. Pojechałem przez szlak Golędzinowski wzdłuż Wisły w Warszawie. Na krótko pojechałem ścieżką rowerową na ulicy Modlińskiej i skręciłem w prawo na ulicę Płochocińską. Zaraz od niej odbiłem, by przejechać na drugą stronę kanału i wjechałem na początek szlaku wzdłuż niego. Minąłem tylko dwóch rowerzystów. Było wąsko i na szczęście nikt mi nie siedział na ogonie. Wędkarze łowili ryby.

Szlak pieszo-rowerowy wzdłuż Kanału Żerańskiego
    Po niedługim czasie dojechałem nad Zalew Zegrzyński. Odwiedziłem pustą plażę, by pogapić się na wodę i łabędzie. Dojechałem na most nad zalewem. Heh, dawno tu nie byłem. Chyba ostatnio w sierpniu 2015. Na moście po lewej stronie trzeba jechać rowerem. Po prawej mogą tylko piesi się poruszać. Trzeba uważać na szkło.

Kokoszka zwyczajna
    Z powodu wciąż zmęczonych nóg poprowadziłem rower pod górę. Na szczycie przeszedłem przez drugą stronę przejścia dla pieszych ze światłami. Lubię to miejsce. Za nim już rozpościera się wielkie pole. Obok jest jakiś wojskowy teren czy coś w tym stylu. Były jakieś wycieczki klasowe i żołnierz sterował ruchem. Normalnie, to przez krótki odcinek musiałbym jechać asfaltowym poboczem drogi krajowej 61, to jednak już wiedziałem o nowo wybudowanej ścieżce obok.

Pole w Jadwisinie o ile się nie mylę. Widziałem je często przez okno PKSu w dzieciństwie.
    Dojechałem do Serocka. Ma swoją obwodnicę, więc ruch w mieście jest mniej natężony. Budują po lewej stronie ścieżkę rowerową i widzę, że ma przebiegać przez całe miasto, bo widziałem ją jeszcze na końcu przy Wierzbicy. Nie położyli jeszcze na niej asfaltu. Zjechałem w dół na rondo i skręciłem w prawo na most nad Narwią. Jest to droga krajowa, więc odpuściłem jazdę po niej. Na moście zauważyłem wieżowce Warszawy na horyzoncie! Oddalone są o około 33 km.

Wieżowce w Warszawie widziane z mostu za Serockiem.
    Przejechałem przez znaną mi Łachę i Gąsiorowo. Po nich zaczął się początek wału i powiatu pułtuskiego. Wał prowadzi przez dosyć odludne tereny i nie wiedziałem czy droga nie będzie się urywać. Tak więc pora na 17-kilometrową jazdę wałem!

Całkiem tu klimatycznie :)
Widzę kościół w Dzierżeninie
    Nie dało się jechać górą, bo był zbyt zarośnięty. Co jakiś czas zostawiałem rower i wchodziłem na górę. Chciałem zobaczyć czy są ładne widoki. Wszędzie dookoła są mokradła, więc mogłem spodziewać się kaczek i brodzących ptaków.



    Widziałem jak na razie tylko trochę łabędzi i sporo latających ważek. Gdzieś przed Holendrami dojechałem do jakiegoś opuszczonego budynku z wroną siwą na dachu. No właśnie. To ciekawe, że w takim dzikim środowisku kręciło się trochę wron. Pewnie jednak nie tylko wybierają miasta.

Coś opuszczonego na mokradłach
Pora jechać górą
    W Holendrach stoją działki letniskowe i chyba też zwykłe. Ludzie łowili sobie ryby. Droga się skończyła i pojechałem górą. Przynajmniej tym razem ścieżka była lepiej wydeptana.


O, jakieś pola
    Widziałem ładne działki letniskowe na lewym brzegu. Zaraz dojechałem do miejsca, w których na chwilę skręca wał. Jest to mostek nad rzeką. Stoi czerwony znak z napisem zakazu wjazdu na wał pojazdami i konno.

Dalsza część wału
    Jechałem przynajmniej po szerokiej żwirowej drodze. Czasami na chwilę rozwidlała się w górę i w dół. Słyszałem warkot ciągnika na polu i bażant przebiegł przez drogę.


    Przy wjeździe na górę zatrzymałem się. Coś wielkiego, szarego przestraszyło się mojej obecności i odleciało plecami ode mnie. Od razu pomyślałem, że to żuraw. Jednak to nie był żuraw. Poszybował nad lasem i zauważyłem, że jest czarny, ma prostą szyję w locie i biały brzuch. To był bocian czarny! Nieee! Straciłem swoją szansę zrobienia mu zdjęcia! Unikatowy ptak odleciał na wschód do lasu. Dlaczego pomyślałem, że był to żuraw? Bo podleciał pod słońce i jego czarne pióra odbijały się szarym kolorem. Spodziewałem się, że w lesie przy odludnych mokradłach może tu mieszkać. Postałem jeszcze przez pewien czas i rozczarowany pojechałem. Zostało mi tylko bardzo niewyraźne zdjęcie czarnej sylwetki na niebie.

"Hau! A czy ja też jestem unikatowy?"
Widzę już most w Pułtusku
    Do końca wału już bliżej. Z tego co wiem, to zaraz za Pułtuskiem wał już się kończy. Po drugiej stronie drogi wojewódzkiej widziałem znak zakazu wjazdu do wału z wyjątkiem WZMI-coś tam. Nie wiem o co biega, więc osiedlami zrobiłem objazd. Chciałem przejechać przez most dla pieszych i rowerzystów nad Narwią. A cóż to? Światło drogowe przed mostem?

Światło drogowe?
    Za chwilę zrobiło się zielone, więc... hmm... okej, jadę dalej. Aha, może wyjątkowo przejeżdżają tędy służby miejskie. Za mostem jest Park Zamkowy i od razu rynek Pułtuska. Jest dosyć podłużny. Na placu stoją stragany. Jadąc na wieś do rodziny w dzieciństwie i rzadko obecnie, przejeżdżaliśmy samochodem lub PKSem przez Pułtusk i skręcaliśmy od drogi, która prowadziła na rynek. Zastanawiałem się co tam jest. No i teraz już wiem :D

Rynek w Pułtusku
    Po okolicy chodziły grupki policjantów. Stoi obok zamek. Po wielu zniszczeniach odbudowano go w 1989 roku i teraz stał się zespołem hotelowo-rekreacyjnym.

Zamek zwany jako Dom Polonii.
    Po drugiej stronie ulicy widzę kogoś, kto bardzo przypomina mi kuzynkę. Była z dwiema starszymi, nieznajomymi paniami. Pewnie jest gdzieś jej rodzina, a nie mam ochoty na starcie z ciociami zadającymi nieciekawe pytania. Zmyłem się :D. Po jakimś czasie dostałem potwierdzenie, że kuzynka jest w Przasnyszu, więc mi się przywidziało. To tylko 36 km stąd.

Wieża ratusza z XV wieku. Z tyłu urząd miejski.
Dzwonnica, a z tyłu bazylika kolegiacka NMP.
    Jan Baptysta Wenecjanin pomógł w budowie bazyliki kolegiackiej NMP w Pułtusku. Jest to jego kolejne dzieło, przynajmniej po części. Potem pojechałem uliczkami Pułtuska, by zobaczyć jeszcze najstarszy kościół w mieście. Odwiedziłem też nostalgiczny dworzec autobusowy, gdzie jadąc do rodziny PKS zatrzymywał się na postój na 15 minut. O rety, tyle wspomnień. Na postoju można było się przewietrzyć. Czekałem i nie mogłem się doczekać kolejnych fajnych wakacji na wsi i faktycznie były fajne. Uderzają mnie te wspomnienia najczęściej w czerwcu.

Przy dworcu PKSowym.
    Wszedłem schodami na wzgórze na którym są podwórka. Pijak zapytał się czy mam zapalniczkę. Niebawem wyjechałem z Pułtuska, jadąc na południowy zachód. Pozostało jechać 27 km prosto do Nasielska. Niestety miałem pod nieco uciążliwy wiatr.

Płocochowo
Kokoszka :D
    Zatrzymałem się na przystanku autobusowym w Skoroszach i potem jakieś śmieszki w samochodzie zatrąbiły na mnie dwa razy bez powodu. Zaplamiłem sobie koszulkę ketchupem czy jak?

Gdzieś przy Golądkowie
Skorosze
    Przejechałem przez Winnicę i niedługo potem wjechałem w powiat nowodworski. Poczułem się znowu jak rok temu :D. Pomęczyłem się pod wiatr przez Nasielsk i dojechałem do stacji kolejowej. Pesa Elf przyjechał z Warszawy, zatrzymał się, zmienił kierunek na Warszawę, załoga przeszła na drugi koniec pociągu i po 30 minutach do niego wsiadłem. Zdarzyły się w przedziale dwie osoby z rowerami. Jedna z rowerem miejskim i druga z małym górskim. Powiesiły na hakach. Może jednak też zacznę swojego wieszać :-/. Wysiadłem na rondzie Starzyńskiego.
    Jeśli ktoś zna miejsce w którym niedawno widział bociana czarnego, może mi je zdradzi? Mógłbym wybrać się na poszukiwania i zrobić zdjęcia.

wtorek, 9 czerwca 2015

Nostalgicznie do Przasnysza!

    Pewnie większość z was ma swoją rodzinę czy choćby pojedynczych znajomych na wsi, gdzie możecie pobyć u nich przez pewien czas. Tak się składa, że 98% mojej rodziny mieszka poza miastem, ale mimo to, nie urodziłem się na wsi. Od dziecka przyjeżdżałem na gospodarstwo PKSem i samochodem. Autosanami, Jelczami, itp. podróż trwała 3 godziny, więc zawsze wydawało mi się, że to było strasznie daleko. Uwielbiałem spędzać czas z innymi rówieśnikami, bawiłem się z psami, oglądałem telewizję do późna, uciekałem przed burzami (na polach są niezłe widoki na niebo), łaziłem po drzewach, a raz kierowałem MF 255 i woziłem belki Zetorem. Wszystko wydawało się ciekawe. Im bardziej dorastałem, tym robiło się coraz nudniej. Nadal byłem tym samym dzieciakiem, ale kuzynostwo spoważniało. Musieli już zacząć pomagać w oporządzaniu, prace się bardziej zautomatyzowały, a wolny czas spędzali tylko przed telewizorami. Gospodarstwo się całkiem nieźle zapuściło, ale wiem, że się niby zmienia na lepsze. Od czterech lat nie przyjeżdżam już tam na wakacje. Czasem przyjadę z powodu ślubu czy chrzcin. Wiadomo, że na wsi ludzie często się żenią w dosyć młodym wieku.


    Zrobiłem listę różnych celów na wakacje 2014 i jednym z celów było przejechanie się rowerem do rodziny w Przasnyszu. Nie pojechałem z powodu ich niedowierzania. To dziwne, bo z Warszawy do Przasnysza jest około 100 km. Właściwie, to czekałem na to parę ładnych lat! W końcu pojechałem w tym czerwcu. Trochę było mi ciężko upchać wszystkie, potrzebne rzeczy do plecaka. Wyruszyłem o 7 w piątek, ale i tak już było ciepło.

Wyszło 99 km. Przebieg:
Warszawa>Jabłonna>LEGIONOWO>Michałów-Reginów>ZEGRZE POŁUDNIOWE>Zegrze Północne>Borowa Góra>Jadwisin>SEROCK>Wierzbica>Klusek>Dzierżenin>Pogorzelec>Karniewek>Strzyże>Łubienica>Kacice>PUŁTUSK>Kleszewo>Przemiarowo>Gościejewo>Czarnostów>Byszewo>Karniewo>Chełchy-Klimki>Chełchy Iłowe>Mosaki-Stara Wieś>Helenów>Wężewo>Gostkowo>Leszno>PRZASNYSZ

    Cudownie było przejechać się dokładnie tą samą, nostalgiczną trasą co jechało się PKSem czy samochodem, ale tym razem rowerem.

Jadwisin - w drodze do Serocka
    Zamiast przez Nieporęt, jechałem przez Legionowo. Nie było żadnych problemów, oprócz ze zjechaniem na drogę serwisową, bo na drodze krajowej 61 jest zakaz jazdy na rowerze.

Serock
    W Serocku już kiedyś byłem. Za Serockiem, we Wierzbicy znajduje się gigantyczna truskawka, którą pamiętam za czasów dzieciństwa. W przeciągu tych lat zdążyła trochę zszarzeć i ściemnieć. Teraz ktoś lub coś ją przewróciło :-(

Teraz, zamiast "SADPOL" powinno być "SAD"
    Teraz czekał na mnie 18 kilometrowy odcinek z Serocka do Pułtuska. Wyróżnia się zjazdami i wzniesieniami. Było ich całkiem sporo. Przy zjeżdżaniu jechałem z prędkością 40 km/h, a w podjeżdżaniu 16 km/h. A ty po ilu pagórkach się uśmiechniesz? :-D

Kościół św. Tomasza Apostoła w Dzierżeninie
Pułtusk
    Nie wiedziałem po ilu pagórkach będzie Pułtusk, ale w końcu dojechałem. O dziwo w tym mieście zrobił się straszny korek. Przejechałem przez dwa ronda i jechałem dalej droga krajową. Niedaleko Pułtuska skręciłem w lewo na drogę wojewódzką. To już był ostatni etap trasy. Droga asfaltowa bez pasów wiodąca przez wsie. Wiedziałem, że dosyć orientacyjnym "checkpointem" było Karniewo, a potem Wężewo.

Gościejewo
    Do Karniewa jednak było 14 km. Na tym odcinku zaczął dokuczać mi upał i piłem trochę więcej wody.

Mosaki - Stara Wieś

    Ucieszyłem się jak zobaczyłem ten las. Do celu zostało 12 km.

Z Wężewa do Gostkowa
    Dojechałem do rodziny. Tradycyjnie zatrzymywałem się co 5 km by napić się wody. Tym razem zjadłem tylko 2 batony. Tak się po prostu złożyło. Jechałem 6 godzin. W GPSie było pokazane, że czas jazdy wyniósł 5 godzin, ale postojów około godzinę. Zanocowałem, a następnego dnia przejechałem się trochę po gminie Krasne i oczywiście zwiedziłem znany mi Przasnysz, ale tym razem od rowerowej strony.


Cierpigórz

    Przasnysz to nie byle jakie miasto. Ludzie na spadochronach, lotniach, paralotniach, motolotniach, w szybowcach i jednopłatowcach są często widziani na niebie. O ile wiem, to za ok. 600 zł możesz wykonać skok spadochronowy z 4 km. Nigdy tego nie doświadczyłem.

Test ścieżek rowerowych i szlaków pieszo-rowerowych
Jest git.
Park miejski
Zespół klasztorny pasjonistów i kapucynek. Kościół św. Stanisława Kostki. 
Liceum ogólnokształcące
Rynek. Został niedawno temu odnowiony.
Kolej wąskotorowa. Lokomotywa Lxd2.
    Przez Przasnysz przebiega Mławska Kolej Dojazdowa. Pamiętam jak w Lesznie przejeżdżała wąskotorówka. Zwykle był to Lyd1 i Lxd2. Linia jest nieczynna od dawna, ale słyszałem, że mają już coś z tym zrobić.

Tu są tworzone rowery Kross
    W Przasnyszu stoi fabryka i siedziba firmy Kross. To tu zmontowali waszego Hexagona czy wcześniej - Granda.
    Co do gospodarstwa, to było tam nudno i tego się spodziewałem. Nie miałem co robić. Kręciłem się tu i tam. Zapomniałem, że przyjechałem tam z jeszcze jednego powodu - gości w Warszawie. Oj, jak nie znoszę jak przyjedzie pewna rodzinka na parę dni do niezbyt dużego mieszkania. Przez parę dni słyszałbym krzyki dzieciaków, kłótnie i nie mógłbym się podrapać. Na wsi mogłem sobie połazić po łąkach. Było upalnie, ale to dobrze. W niedzielę już się zachmurzyło. Zamierzałem wyjechać w poniedziałek. Goście w Warszawie odjechali już w niedzielę.

Fajnie, że niektóre półdzikie koty nie uciekają.
    Wyjechałem o 4:50. Dla mnie to rekord pod względem wczesnej godziny. Nie było ciemno ani mgliście. Było czuć wschód słońca, ale było schowane za chmurami. Wróciłem dokładnie tą samą trasą, ale nie jechałem przez Legionowo, a przez Nieporęt ulicą Płochocińską. Rano zjadłem płatki na mleku Corn Flakes i dalej piłem co 5 km, ale starałem się odkręcać butelkę w czasie jazdy. Zatrzymywałem się co 10 km na chwilę by zjeść herbatnika w polewie czekoladowej. To taki mój kolejny eksperyment - zamiast batonów co 30 km. Jechałem szybko, średnio 24-28 km/h. Za Pułtuskiem pedałowałem na tych zjazdach, więc miałem tam raz 47 km/h :-D. Po 60 km zacząłem czuć większy głód, więc zjadłem dwie bułeczki mleczne. Przejechałem znów 99 km. Po powrocie spojrzałem w GPSa. Jechałem 4 godziny i 1 minutę, w tym 21 minut i 46 sekund przerw! Ucieszyłem się nieźle. Niby taka strasznie długawa trasa z dzieciństwa, a jechałem dłużej o jedną godzinę niż PKS.

    Jeśli ktoś mieszka w okolicach Przasnysza, to niech mi napisze - czy była tam ferma strusi? Pamiętam, że coś takiego tam było.

    Oraz pytanie do Was - dokąd mógłbym się przejechać pociągiem na jeden dzień?