Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Sulejówek. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Sulejówek. Pokaż wszystkie posty

poniedziałek, 30 września 2019

Geocaching w lesie Zielonka

    Tymczasem gdy większość osób w tych dniach wybiera się do lasów na grzybobranie, ja wybrałem się na skrzynkobranie. Na grzybach wcale się nie znam. Nie chciałbym wymieniać wątroby siedem razy w roku. Lecz kiedyś mógłbym spróbować grzybobrania. Nie wiedziałem co porobić w ten weekend, więc pomyślałem, że zwiedzę po raz pierwszy las w gminie Zielonka i poszukam skrzynek.

Będą smakowite grzyby.
    Kiedyś chciałem pozwiedzać ten las, ale znaki informujące o poligonach wojskowych, opowieści o żołnierzach odprawiających cywilów, bo trwały ćwiczenia, nie zachęciły mnie. Zachęciły mnie natomiast skrzynki ukryte w tym lesie. Jest sobie seria 82 skrzynek, która biegnie przeważnie wzdłuż ścieżek. A skoro są tam skrzynki dostępne dla każdego, nie powinienem spodziewać się w tamtej części lasu żadnych poligonów. Las ma szerokość ok. 6,5 km, a na wschód od Sulejówka ok. 2,4 km i ma długość 20 km od Zielonki do Pustelnika.

piątek, 2 czerwca 2017

Węgrów we wzgórzach

    Mamy dzień dziecka! Przynajmniej już nie dzisiaj. Tego dnia z kolegą pojechaliśmy na wschód do Węgrowa. Jest to na serio ostatnia wycieczka z kolegą przed długim okresem jego nieobecności. Być może następnym razem zobaczymy się jesienią. Od długiego czasu chciałem przejechać cały odcinek drogi wojewódzkiej 637. Zaczyna się w Warszawie i kończy w Węgrowie. Cała droga powinna już być wyremontowana i bardzo fajna. Niektóre odcinki zostały wyremontowane w 2014 roku, a najnowsze w styczniu tego roku. W gminie Dobre widziałem krótkie odcinki tej wygodnej, zmodernizowanej drogi jak np. w Porębach Nowych.

Do Węgrowa 54 km.
Wyszło 117,8 km. Przebieg:

Warszawa>Sulejówek>Okuniew>Zagórze>Michałów>Kąty Goździejewskie Drugie>Pustelnik>Goździówka>Stanisławów>Osęczyzna>Poręby Nowe>Dobre>Walentów>Sołki>Świdrów>Zakrzew>Pniewnik>Roguszyn>Czaple>Żabokliki>Liw>Węgrów>Warchoły>Poszewka>Tończa>Kazimierzów>Kałęczyn>Kozołupy>Miednik>Stoczek>Polkowo>Topór

Na mapie: https://drive.google.com/open?id=1Gv_r8_WTFNSBXABIZumLGKdxSwk&usp=sharing

    Dokładniejszym planem jest pojechanie na rowerze do Węgrowa. Po nim pojechanie na północ 30 km do stacji kolejowej Topór. Tam nie ma biletomatów. Jest to stacja w lesie przy drodze krajowej. Kolega powiedział, że za pomocą smartphone kupi bilety online. Tak więc wyruszyliśmy spod Carrefoura o 9:00. Poczekałem aż kupi swoje jedzenie w Lidlu. Przy Tesco przeszliśmy kładką na drugą stronę drogi i zaczęliśmy jazdę na wschód. Na skrzyżowaniu ulicy Chełmżyńskiej z ul. Strażacką jak zwykle zapchany ruch! Niby od niedawna zrobionego ronda jest wciąż okropnie! Na szczęście mieliśmy ścieżkę rowerową, więc nie braliśmy w tym udziału. Zaraz i tak się już ścieżka skończyła, lecz na spokojniejszej drodze. Szybko dotarliśmy do Sulejówka. Poznikało wiele dziur na drodze. Pojawił się problem w Okuniewie - jest remont drogi i nie da się jechać! Jest tylko ruch jednokierunkowy, przeciwny do naszego i nie ma ruchu wahadłowego. Chciałem pojechać jakąś drogą przez osiedla, to jednak kolega namawiał, żebyśmy pojechali mimo znaku zakazu nienaruszonym chodnikiem. Odcinek remontowanej drogi miał 1,5 km. Po nim już można było odetchnąć.

Ale tę drogę "zalało", co nie?
    Było pochmurnie i bardzo wietrznie. Wiał silny wiatr na wschód, więc wiedziałem, że będzie się miało pod wiatr przy ostatnich 30 km. Nie przeszkadzało mi to. Mało kto przejeżdżał. Było pusto, gładko i szeroko. Nawet powstały jakieś krótkie boczne drogi. Dojechaliśmy do Pustelnika i po jakimś czasie do Stanisławowa. Trzeba było na chwilkę przejechać 700 metrów na drodze krajowej, skręcić w prawo od niej i kontynuować jazdę.

Ciągle lasy.
    Mogę powiedzieć, że od Stanisławowa są już dla mnie nowe tereny. Czasami widziałem tę drogę z perspektywy gminy Dobre, no ale okej. Przejechaliśmy przez ładną wieś Poręby Nowe z ciągiem pieszo-rowerowym. Już tu byłem we wrześniu.

Poręby Nowe
Bociek
    Miejscowość Dobre przejechaliśmy obok większych zabudowań. Zaczęły pojawiać się w oddali turbiny wiatrowe. Jest ich całkiem sporo. Oprócz nich teren zaczynał zmieniać się na pagórkowaty.

Do Węgrowa 24 km.
Szumiały jak samoloty.
    Naprawdę sporo tych turbin wiatrowych. Dało się słyszeć szum podobny do samolotu, jednak cichszy. Skończył się powiat miński i zaczął się powiat węgrowski. Aparat przy ciemnej pogodzie miał problem z ostrością.

Kościół św. Jana Chrzciciela w Pniewniku
Staw w Pniewniku. Widok na wschód.
    Naprawdę spodobały mi się wielkie pola w tym powiecie. Niebawem docieraliśmy do najwyższego punktu na tej trasie. Na wzniesieniu można zobaczyć odległe tereny. Ze dwa razy się pomyliłem z tym punktem, bo okazał się być znacznie dalej.

Tam dalej jest jaśniej :D
Stąd lepiej widać dalsze tereny.
Żabokliki. Skąd taka nazwa?
    Zbliżaliśmy się do Żaboklików. Dosyć nietypowa nazwa wsi. Tutaj znajduje się najwyższy punkt na tej trasie! Wynosi 173 m n.p.m. Obniżenie wynosi z jakieś 50 metrów. Punkt jest właśnie na przystanku autobusowym.

Przystanek autobusowy w Żaboklikach
Świetne miejsce do oglądania burzy!
Nie mogłem znaleźć na mapie tych miejsc na horyzoncie.
    Pora na 4,5 kilometrowy, łagodny zjazd. Jeszcze zatrzymałem się dwa razy na zrobienie zdjęć. Jechałem z prędkością 49 km/h mocno pedałując. Nigdy nie byłem w stanie osiągnąć 50 km/h jak i teraz ze względu na małą masę ciała.

W oddali widać pomarańczowy zamek w Liwie.
Widać, że potem teren znów się wznosi. Jednak to już będzie prawie koniec jazdy na wschód.
    Zjazd skończył się w Liwie. Jest to miejscowość bardzo blisko Węgrowa. Liw był kiedyś grodem obronnym, przeniesionym w XIII wieku w obecne miejsce. Kiedyś miał prawa miejsce. Jednak z powodu złych Szwedów i Rusków, lepiej rozwijającego się obok Węgrowa, stała się wsią. Znajduje się tutaj zamek obronny z około 1429 roku. Gruntownie przebudowany w XVI i XVII wieku. Po Potopie Szwedzkim i wojnie północnej zostało z niego to, co dzisiaj możemy obejrzeć.

Zamek książąt mazowieckich w Liwie
Kościół św. Leonarda w Liwie z 1907 roku.
    Są też stare, drewniane domy z XIX i XX wieku. Kolega zobaczył biały drewniany dom z niebieskim kominem i okiennicami. Potrzymałem jego rower, bo nie ma nóżki i poszedł na drugą stronę ulicy go zbadać. Porobił z bardzo bliska zdjęcia ścian, okien, co mnie to trochę niepokoiło. Od mojej strony też stoi stary dom, z którego wyszła starsza pani i zaczęła się z ciekawości pytać skąd przyjechaliśmy rowerami. Odpowiadałem że z Warszawy :D na 110 km i obecnie mam 75 km na liczniku. Opowiedziała jak to przed wojną z Warszawy do Liwia ludzie przyjeżdżali z zapasami w podobnym czasie co my, bo 4 godziny. Nagle kolega wrócił i powiedział "Słuchaj, wchodzimy tam do środka. Jesteśmy zaproszeni." Byłem kompletnie zdziwiony... Weszliśmy na podwórko tego białego domu. Dookoła pełno ręcznie zrobionych dekoracji, szopa, nie wiadomo czy czynna studnia "Mazowszanka" z 1931 roku i stolik.

Dom kolarza z XIX wieku.
    Przywitał nas 80-letni dziadek. Zagadał do nas, bo od dawna nie miał okazji pogadać z kimś, kto jeździ na rowerze i to, że taka młodzież jak my zatrzymała się i zainteresowała się jego starym domem. Kiedyś jeździł po 100-200 km na starej szosówce. Swoje pierwsze 200 km pokonał w 1995 roku. Teraz jeździ po 50 km. Weszliśmy do środka domu. Sufit jest bardzo nisko, bo się zapada. Jest sporo różnych dekoracji jak zegarki, mnóstwo zdjęć z przeszłości, półka zrobiona ze starego telewizora, wypchany myszołów. Opowiadał jak miał dwa zderzenia z samochodem, nocował w namiocie, był tu i tam w Polsce. Jego dom ma 200 lat. W tym małym mieszkaniu naraz wychowywało się 12-ścioro dzieci! Teraz mieszka sam i jest typem samotnika. Powiedział też krótko o tej starszej pani, co mnie zagadała, że też jest samotna i nie ma rodziny. To było bardzo ciekawe i zarazem smutne przeżycie. Na zewnątrz na ścianach domu namalował postacie z Disneya i inne. Przy Goofym jeżdżącym na kolarce (na ścianie domu przy ulicy) napisał swoje rowerowe statystyki. Zacytuję:

Moje pokonania:
VIII 1958 - 1200 km, 14 dni. Szlakiem Wyścigu Pokoju przez Poznań, Lipsk, Drezno, Prahe.
VII 1985 - 200 km. Sokołów>W-wa>Sokołów z synem lat 12.
VII 1995 - 850 km, 9 dni z synem. Sokołów, Gdynia, Liw przez Ostrów Maz;Ostródę, Malbork,
 Kartuzy, Bory Tucholskie, Bydgoszcz, W-wę.
VI 1996 - 1000 km, 7 dni. Liw>Krajenka>Liw przez Pułtusk, Iławę Tucholę, Nakło, Toruń,
 W-wę.
VI 1999 - 380 km, 3 dni. Liw>Poznań przez Konin.
VII 2000 - 173 km, 1 dzień. Liw>Boćki przez Siemiatycze.
VI 2004 - 500 km, 4 dni. Liw>Piła przez Mławę, Kwidzyń, Tucholę, Sępólno, Krajenkę.
V 2005 - 250 km, 2 dni. Liw>Piotrków Tryb. Przez Rawę Maz.
VI 2005 - 350 km, 2 dni. Liw>Wadowice przez Kozienice, Sandomierz, Mielec z synem.
VI 2006 - 570 km, 4 dni. Liw>Poznań przez W-wę, Płock, Toruń, Nakło, Krajenkę,
 Margonin, Oborniki.
II 2007 Rak nerki.
III 2007 Rak pęcherza moczowego.
III 2008 Zderzenie z samochodem. Złamana rzepka kolana.
III 2011 Rak moczowodów.
VII 2013 Uderzony przez samochód. Sprawca dał "DRAPAKA".

    Zaproponował coś do picia, ale mamy wodę. Pożegnaliśmy się i pojechaliśmy dalej. Nawet zapomniałem, że gdzieś jedziemy. Jeśli ktoś by przejeżdżał przez Liw, może by mu złożył wizytę? Od chłodnej temperatury znowu założyłem bluzę rowerową, którą zdjąłem gdzieś przy Dobrem. Liw się skończył i za chwilę zaczęło się Węgrów. Po lewej stronie też jest ciąg pieszo-rowerowy. Przejechaliśmy nad rzeką Liwiec.

Początek Węgrowa
Rzeka Liwiec
    Węgrów jest nieźle rozwiniętym miastem. Kolega wstąpił do następnego Lidla. Próbowałem złapać sygnał jakiegoś radia. Znaleźliśmy się na rynku. Jest otoczony kamienicami. Jest tu fontanna, ławki, kościół, mapy i chyba szykują jakąś scenę.

Rynek w Węgrowie
Bazylika mniejsza Wniebowzięcia NMP z 1711 roku.
    Teraz pora na jazdę na północ do stacji kolejowej linii Warszawa Wileńska>Małkinia Górna. Wiedziałem, że ten ostatni 30 kilometrowy odcinek pokonamy pod silny wiatr. I faktycznie - jechaliśmy 12 km/h. Jednak nie byłem zmęczony.

Kazimierzów z drogą gruntową
    Przez pewien czas trasę prowadziła droga gruntowa. Była wystarczająco wygodna. Czasami się przejaśniało. W Kozołupach wjechaliśmy na asfalt. W lesie przed Stoczkiem słyszeliśmy dźwięk piły łańcuchowej i skrzyp spadającego drzewa wprost na drogę! Uff, zdążyłem zahamować w porę, żeby nie uderzyć w rower kolegi. Drzewo położyło się w połowie szerokości drogi asfaltowej. Jakiś kierowca przyjechał i zatrzymał się przed drzewem, ale my jechaliśmy już dalej. Może chce go ochrzanić?

Po Stoczku
    Po większej wsi o nazwie Stoczek i Polkowie zauważyłem znak, że zbliżamy się już do Toporu. Będzie w lewo za jeden kilometr.

W końcu zaraz będzie Topór!
    Topór okazał się być podłużną wsią i długo się przez nią jechało. Na stacji jest napisane, że pociąg będzie za 3 minuty. O, właśnie widziałem 3 światełka na horyzoncie. Kolega wyciągnął komórkę i próbował kupić bilety online. Ech, ojej, za wolno. No dobra, to idziemy i wsiadamy na początek pociągu, by kupić bilet u konduktora. Po 64 km jazdy pociągiem wysiedliśmy na końcowej stacji Warszawa Wileńska. Wycieczka była bardzo ciekawa. Trochę wzniesień, pól, turbin wiatrowych i historii. Na pewno kiedyś powtórzę tę trasę.

piątek, 15 kwietnia 2016

Pochmurne i w remoncie Halinów

    Pomyślałem, że warto byłoby wybrać się już na konkretny wschód i rozpocząć poznawanie powiatu Mińskiego. Są to okolice Sulejówka, Mińska Mazowieckiego, Latowicza, Mrozy, Dobre, Stanisławowa, Kałuszyna, gdzie najbliżej jest 20 km do Siedlca. Zatem wczoraj wybrałem się na gminę Halinów, bo jest najbliżej Warszawy, chociaż jest jeszcze Sulejówek, ale odwiedziłem go parę razy.

Bażant zwyczajny oznacza swoje terytorium. Skrzek-skrzek!
Wyszło 93, 1 km. Przebieg:

Warszawa>Sulejówek>Długa Szlachecka>Okuniew>Zagórze>Budziska>Długa Szlachecka>Długa Kościelna>Kazimierów>Halinów>Krzewina>Desno>Żwirówka>Olesin>Aleksandrówka>Dębe Wielkie>Wielgolas Duchnowski>Wielgolas Brzeziński>Cisie>Hipolitów>Halinów>Józefin>Królewskie Brzeziny>Grabina>Sulejówek>Warszawa


    Jeszcze wtedy na początku kwietnia, mijając Prażmów, poczułem lekki wyciek oleju z klamki hamulca tylnego. Po tym tylny hamulec nie hamował już tak dobrze jak kiedyś. Wygląda na to, że będę musiał dolać oleju mineralnego do hamulców hydraulicznych i go odpowietrzyć. Nigdy tego nie robiłem. Być może baryłka jest niedokręcona. Wolę sam to zrobić, bo serwisy mogą to zrobić za 50 zł w ciągu min. tygodnia i trzeba się naczekać, zaś olej mineralny 100 ml może kosztować 13 zł.
    Pojechałem o około 10:30 i znaną mi drogą dojechałem do Sulejówka. W sumie to Sulejówek i Halinów to po prostu ulice asfaltowe/gruntowe wyboiste z domkami jednorodzinnymi. W Sulejówku od Tesco zaczęły się dla mnie nowe tereny. Za dużo było tych wyboistych dróg i głupia sprawa, że tyle osób codziennie z takich korzysta, jadąc samochodem 20 km/h, by wyjechać ze swojej miejscowości :-/

Długa Szlachecka
    Po Długiej Szlacheckiej odbiłem w lewo do znanego mi Okuniewa. Miałem tak naprawdę wybrać się na rower dzień wcześniej, gdyby nie błędne prognozy. U niektórych źródeł zapowiadano deszcz, a jednak nic nie padało.

Budziska
Cisza, a w oddali pianie bażantów.
    W Okuniewie skręciłem w prawo na drogę, którą dojechałbym do Pustelnika, a potem do Stanisławowa. Na drodze były roboty drogowe, a przez to ruch wahadłowy i niestety bardzo długi z wąskim pasem. Trochę mi głupio było mieć parę samochodów na ogonie, więc starałem się jechać szybko i po poboczu. W drodze do Budzisk zastałem zamknięty most (nad tą samą rzeką co na zdjęciu). Zrobiłem 2 kilometrowy objazd.

Słupy przelotowe wysokiego napięcia w Długiej Szlacheckiej lub Długiej Kościelnej
Kościół św. Anny w Długiej Kościelnej
    W Kazimierowie zastałem stawy. Było całkiem zielono. Widoki musiały być podobne do końcówki kwietnia tamtego roku, więc wydaje mi się, że w tym roku wiosna wcześniej się pojawiła.

Stawy w Kazimierowie
Wierzby
Żwirówka
Bocian w Żwirówce
Dworzec kolejowy w Aleksandrówce z 1918 roku.
Dojechałem do Dębe Wielkie i przedostałem się pod wiaduktem na drugą stronę drogi krajowej. Dojechałem do dworca kolejowego i przeszedłem na drugą stronę torów. W kierunku południowym został mi do zwiedzenia Wielgolas Duchnowski.

Wielgolas Duchnowski
    Teraz został mi powrót do domu przez jeszcze 7 nowych miejscowości. Przy torach w Cisiach postałem paręnaście minut. Chciałem uchwycić któryś pociąg, ale nic nie jechało.

Nic nie jechało!
    Po Cisiach zaczęły się konkretniejsze tereny zabudowane i tak mi towarzyszyły do końca. Halinów, Hipolitów nie różniły się tak bardzo od Sulejówka. Przez parę minut wyjrzało słońce.

Halinów
W Królewskich Brzezinach gdzieś znajduje się cmentarz zwierząt.
Widok na Grabina. Taki trochę wakacyjny klimat.
    W Sulejówku wracałem inną drogą, równolegle do tamtej częściej uczęszczanej. Niedaleko elektrociepłowni Kawęczyn wracałem już tą samą drogą. Opuściły się szlabany i czekałem przed nim, gdy niektórzy na rowerach przejeżdżali i pod szlabanami się czołgali.

Pesa Elf 27WE jedzie na lotnisko w Warszawie.
    Oj, zapomniałem wspomnieć, że na skrzyżowaniu ulicy Strażackiej z Chełmżyńską robotnicy porobili naprawdę niezły bajzel. Ścieżka rowerowa jest częściowo zamknięta, korki na skrzyżowaniu, ciągłe trąbienie, są trudności w skręceniu, mimo, że ma się pierwszeństwo,  rowerzyści i motocykliści jadący po trawie i przechodzący między stojącymi samochodami. Następnym razem wymyślę inny dojazd i dowiem się, kiedy skończy się remont.

sobota, 27 czerwca 2015

Złoty ułan w Kałuszynie

    Dawno nigdzie daleko nie pojechałem, ale to z powodu kiepskiej pogody i studiów. Jeszcze sesja się nie zaczęła. Będę pisać dwa egzaminy, ale już będę musiał napisać coś we wrześniu. Nie zaliczyłem jednego sprawdzianu i na złość nauczyciel nie mógł zrobić poprawy w czerwcu, tylko dopiero po wakacjach. Zatem mam jeden egzamin mniej. Najwyżej zdecyduję się na różnicę programową, czyli o ile wiem, to będę pisać egzamin z tego przedmiotu za rok, ale przechodzę do kolejnego roku jak gdyby nigdy nic. Jak dla mnie, to emerytowani nauczyciele nie powinni nauczać. Dają niejasne materiały, a w Internecie nie ma nic o tej dziedzinie.


    Mam fajną trasę na 145 km, ale chciałem wpierw przejechać się na 130 km. Kiedyś, w pierwszej technikum przejechałem się z kolegą do Mińska Mazowieckiego. Trasa była ciekawa, słoneczna, a miasto niczego sobie. W ostatnią jesień chciałem na wiosnę przejechać się w tamtą stronę i za Mińskiem poszukałem jakiegoś wystarczająco większego miasteczka. Mam na myśli miejscowość, gdzie krzyżują się drogi wojewódzkie, jest kościół, ratusz i rynek. Wyszło na Kałuszyn. Nawet zdjęcia z Google Street View mnie zachęciły, pokazując miasteczko o słonecznej pogodzie w środku lata. Narysowałem trasę tak, by powrót wyglądał inaczej.

Przejechałem 136,2 km. Pobiłem swój rekord o 8,7 km. Przebieg trasy:

Warszawa>Sulejówek>Zakręt>Nowy Konik>Stary Konik>Brzeziny>Wielgolas Brzeziński>Wielgolas Duchnowski>Dębe Wielkie>Kobierne>Choszczówka Stojecka>Stojadła>MIŃSK MAZOWIECKI>Nowe Osiny>Osiny>Janów>Jędrzejów Nowy>Jędrzejów Stary>Ryczółek>KAŁUSZYN>Chrościce>Kluki>Turek>Wiśniew>Rządza>Szczytnik>Jakubów>Anielinek>Mistów>Borek Czarniński>Borek Miński>Brzóze>Żuków>Cyganka>Cezarów>Chobot>Mrowiska>Długa Kościelna>Długa Szlachecka>Sulejówek>Warszawa

    Trzeba było w końcu zrealizować tę trasę i odpocząć od znanych mi powiatów. W całej trasie zjadłem 4 batony musli, niecałą paczkę kabanosów i wypiłem pół lub trzy czwarte 1,5 litrowej butelki wody. Wyruszyłem o 8:00. GPS pokazał, że jechałem 7,5 godzin, w tym jedną godzinę zsumowanych przerw.

Droga krajowa nr. 2. Musiałem przez prawie cały czas jechać ciągiem pieszo-rowerowym.
    Przejechałem przez Warszawę Rembertów i Wesołą wzdłuż torów. Po Sulejówku dołączyłem się do drogi krajowej, która bezpośrednio prowadzi do Mińska Mazowieckiego i Kałuszyna. Niestety musiałem jechać przez prawie cały czas drogą dla rowerów i pieszych. Często wyjeżdżały ciężarówki z posesji i blokowały mi jazdę.

Pola po prawej stronie.
    Trafiłem na nieco większą miejscowość. Jest to Dębe Wielkie. Mogłem już jechać szeroką drogą poboczną, więc było wygodniej.

Kościół pw św. Apostołów Piotra i Pawła z 1906 r.
    Długo to nie trwało i dojechałem do Mińska Mazowieckiego. Co mnie zaciekawiło? Pasy dla rowerzystów! Jednak te pasy co parędziesiąt metrów skręcały na chodnik i znów wyjeżdżały na ulicę. Jak widać, robiłem zdjęcia pod słońce i to dlatego wychodziło białe niebo.


Stary Rynek w Mińsku Mazowieckim. Sorry, że nie poszedłem dalej, by zrobić ciekawsze ujęcie.
    Właśnie wtedy widziałem sporo dzieciaków w galowych strojach. Przypomniało mi się, że było zakończenie roku szkolnego.

Parafia Narodzenia NMP. Sanktuarium Matki Bożej Hallerowskiej.
    Wyjechałem z miasta. Jechało mi się dosyć szybko, około 25-27 km/h. Z tyłu zacząłem widzieć nieciekawe chmury.

W drodze do Kałuszyna. Zaczęło się chmurzyć.
    Dojechałem do Kałuszyna. Było pochmurnie i nie tak sobie przypominałem tę miejscowość po zdjęciach. Po lewej stronie stał ciekawy, złoty pomnik. Rozjaśniło się na chwilę, jak zbliżyłem się do pomnika.

Złoty Ułan
    Przejechałem przez rynek. Sporo młodzieży w strojach galowych porozsiadało się na ławkach.

Kościół NMP w Kałuszynie.
    Miałem niby zrobić sobie najdłuższą przerwę, ale po 3 minutach postoju ruszyłem dalej. Plan był taki, że wracałem przez wsie na północ od tej drogi krajowej. Spodziewałem się pagórków i prędzej zjazdów niż podjazdów.

Wakacyjnie! Wciąż Kałuszyn.
Kluki
    Niebawem z powrotem zrobiło się słonecznie. We wsi Turek zrobiłem łuk w lewo, na zachód i zrobiło się nieciekawie. W tym kierunku wiało i to oczywiście spowolniło moją prędkość. Od razu napiszę, że to mnie mniej rozłożyło niż poprzednio, jak wracałem z gminy Strachówka.

Wiśniew/Rządza
    Zrobiło się ciekawiej, bo przez większość drogi miałem z górki. Zatem niektóre odcinki pokonywałem bez pedałowania.

Turbina wiatrowa w Rządzy. 
    Po Cygance wjechałem w tereny leśne. GPS pokazał, że miałem na pewnym skrzyżowaniu leśnych dróg pojechać prosto, ale droga była ledwo widoczna. Przejechałem obok czyjejś działki i zaraz znalazłem się za czyimś terenem za stodołą. Zawróciłem zirytowany i pojechałem bardziej na północ, przez Cezarów. Po 2,5 km dojechałem na asfalt :-D

Miejscowość Chobot. Beep-boop.
    Ta mała odskocznia od trasy na szczęście nie skróciła dystansu, a chyba przedłużyła o 2 km. W Sulejówku zrobiłem dwie przerwy 5 minutowe. Zjadłem czwartego batona. Ogólnie to dzielnie jechałem, bo w Warszawie utrzymywałem ponad 22 km/h. Ta trasa bardziej mnie przygotowała na 145 km i być może następnym razem przejadę się tą magiczną pętlą, którą też zaplanowałem w ostatnią jesień. Życzcie mi powodzenia w poprawach, egzaminach i pewnie w poprawach egzaminów!