Mamy dzień dziecka!
Przynajmniej już nie dzisiaj. Tego dnia z kolegą pojechaliśmy na wschód do
Węgrowa. Jest to na serio ostatnia wycieczka z kolegą przed długim okresem jego
nieobecności. Być może następnym razem zobaczymy się jesienią. Od długiego czasu
chciałem przejechać cały odcinek drogi wojewódzkiej 637. Zaczyna się w
Warszawie i kończy w Węgrowie. Cała droga powinna już być wyremontowana i
bardzo fajna. Niektóre odcinki zostały wyremontowane w 2014 roku, a najnowsze w
styczniu tego roku. W gminie Dobre widziałem krótkie odcinki tej wygodnej,
zmodernizowanej drogi jak np. w Porębach Nowych.
|
Do Węgrowa 54 km. |
Wyszło 117,8 km.
Przebieg:
Warszawa>
Sulejówek>
Okuniew>
Zagórze>
Michałów>
Kąty Goździejewskie Drugie>
Pustelnik>
Goździówka>
Stanisławów>
Osęczyzna>
Poręby Nowe>
Dobre>
Walentów>
Sołki>
Świdrów>
Zakrzew>
Pniewnik>
Roguszyn>
Czaple>
Żabokliki>
Liw>
Węgrów>
Warchoły>
Poszewka>
Tończa>
Kazimierzów>
Kałęczyn>
Kozołupy>
Miednik>
Stoczek>
Polkowo>
Topór
Na mapie: https://drive.google.com/open?id=1Gv_r8_WTFNSBXABIZumLGKdxSwk&usp=sharing
Dokładniejszym planem jest pojechanie na rowerze do Węgrowa. Po nim pojechanie na północ 30 km do stacji
kolejowej Topór. Tam nie ma biletomatów. Jest to stacja w lesie przy drodze
krajowej. Kolega powiedział, że za pomocą smartphone kupi bilety online. Tak więc
wyruszyliśmy spod Carrefoura o 9:00. Poczekałem aż kupi swoje jedzenie w Lidlu. Przy Tesco przeszliśmy kładką na drugą stronę
drogi i zaczęliśmy jazdę na wschód. Na skrzyżowaniu ulicy Chełmżyńskiej z ul.
Strażacką jak zwykle zapchany ruch! Niby od niedawna zrobionego ronda jest
wciąż okropnie! Na szczęście mieliśmy ścieżkę rowerową, więc nie braliśmy w tym
udziału. Zaraz i tak się już ścieżka skończyła, lecz na spokojniejszej drodze.
Szybko dotarliśmy do Sulejówka. Poznikało wiele dziur na drodze. Pojawił się
problem w Okuniewie - jest remont drogi i nie da się jechać! Jest tylko ruch
jednokierunkowy, przeciwny do naszego i nie ma ruchu wahadłowego. Chciałem
pojechać jakąś drogą przez osiedla, to jednak kolega namawiał, żebyśmy pojechali
mimo znaku zakazu nienaruszonym chodnikiem. Odcinek remontowanej drogi miał 1,5
km. Po nim już można było odetchnąć.
|
Ale tę drogę "zalało", co nie? |
Było pochmurnie i bardzo
wietrznie. Wiał silny wiatr na wschód, więc wiedziałem, że będzie się miało pod
wiatr przy ostatnich 30 km. Nie przeszkadzało mi to. Mało kto przejeżdżał. Było
pusto, gładko i szeroko. Nawet powstały jakieś krótkie boczne drogi.
Dojechaliśmy do Pustelnika i po jakimś czasie do Stanisławowa. Trzeba było na
chwilkę przejechać 700 metrów na drodze krajowej, skręcić w prawo od niej i
kontynuować jazdę.
|
Ciągle lasy. |
Mogę powiedzieć, że od
Stanisławowa są już dla mnie nowe tereny. Czasami widziałem tę drogę z
perspektywy gminy Dobre, no ale okej. Przejechaliśmy przez ładną wieś Poręby
Nowe z ciągiem pieszo-rowerowym. Już tu byłem we wrześniu.
|
Poręby Nowe |
|
Bociek |
Miejscowość Dobre
przejechaliśmy obok większych zabudowań. Zaczęły pojawiać się w oddali turbiny
wiatrowe. Jest ich całkiem sporo. Oprócz nich teren zaczynał zmieniać się na
pagórkowaty.
|
Do Węgrowa 24 km. |
|
Szumiały jak samoloty. |
Naprawdę sporo tych turbin
wiatrowych. Dało się słyszeć szum podobny do samolotu, jednak cichszy. Skończył
się powiat miński i zaczął się powiat węgrowski. Aparat przy ciemnej pogodzie
miał problem z ostrością.
|
Kościół św. Jana Chrzciciela w Pniewniku |
|
Staw w Pniewniku. Widok na wschód. |
Naprawdę spodobały mi się
wielkie pola w tym powiecie. Niebawem docieraliśmy do najwyższego punktu na tej
trasie. Na wzniesieniu można zobaczyć odległe tereny. Ze dwa razy się pomyliłem
z tym punktem, bo okazał się być znacznie dalej.
|
Tam dalej jest jaśniej :D |
|
Stąd lepiej widać dalsze tereny. |
|
Żabokliki. Skąd taka nazwa? |
Zbliżaliśmy się do Żaboklików. Dosyć nietypowa nazwa wsi. Tutaj znajduje
się najwyższy punkt na tej trasie! Wynosi 173 m n.p.m. Obniżenie wynosi z
jakieś 50 metrów. Punkt jest właśnie na przystanku autobusowym.
|
Przystanek autobusowy w Żaboklikach |
|
Świetne miejsce do oglądania burzy! |
|
Nie mogłem znaleźć na mapie tych miejsc na horyzoncie. |
Pora na 4,5 kilometrowy,
łagodny zjazd. Jeszcze zatrzymałem się dwa razy na zrobienie zdjęć. Jechałem z
prędkością 49 km/h mocno pedałując. Nigdy nie byłem w stanie osiągnąć 50 km/h
jak i teraz ze względu na małą masę ciała.
|
W oddali widać pomarańczowy zamek w Liwie. |
|
Widać, że potem teren znów się wznosi. Jednak to już będzie prawie koniec jazdy na wschód. |
Zjazd skończył się w Liwie.
Jest to miejscowość bardzo blisko Węgrowa. Liw był kiedyś grodem obronnym,
przeniesionym w XIII wieku w obecne miejsce. Kiedyś miał prawa miejsce. Jednak
z powodu złych Szwedów i Rusków, lepiej rozwijającego się obok Węgrowa, stała
się wsią. Znajduje się tutaj zamek obronny z około 1429 roku. Gruntownie
przebudowany w XVI i XVII wieku. Po Potopie Szwedzkim i wojnie północnej
zostało z niego to, co dzisiaj możemy obejrzeć.
|
Zamek książąt mazowieckich w Liwie |
|
Kościół św. Leonarda w Liwie z 1907 roku. |
Są też stare, drewniane domy z
XIX i XX wieku. Kolega zobaczył biały drewniany dom z niebieskim kominem i
okiennicami. Potrzymałem jego rower, bo nie ma nóżki i poszedł na drugą stronę
ulicy go zbadać. Porobił z bardzo bliska zdjęcia ścian, okien, co mnie to
trochę niepokoiło. Od mojej strony też stoi stary dom, z którego wyszła starsza
pani i zaczęła się z ciekawości pytać skąd przyjechaliśmy rowerami.
Odpowiadałem że z Warszawy :D na 110 km i obecnie mam 75 km na liczniku.
Opowiedziała jak to przed wojną z Warszawy do Liwia ludzie przyjeżdżali z zapasami w podobnym
czasie co my, bo 4 godziny. Nagle kolega wrócił i powiedział "Słuchaj,
wchodzimy tam do środka. Jesteśmy zaproszeni." Byłem kompletnie
zdziwiony... Weszliśmy na podwórko tego białego domu. Dookoła pełno ręcznie
zrobionych dekoracji, szopa, nie wiadomo czy czynna studnia "Mazowszanka" z 1931 roku i stolik.
|
Dom kolarza z XIX wieku. |
Przywitał nas 80-letni dziadek.
Zagadał do nas, bo od dawna nie miał okazji pogadać z kimś, kto jeździ na
rowerze i to, że taka młodzież jak my zatrzymała się i zainteresowała się jego
starym domem. Kiedyś jeździł po 100-200 km na starej szosówce. Swoje pierwsze
200 km pokonał w 1995 roku. Teraz jeździ po 50 km. Weszliśmy do środka domu. Sufit jest bardzo nisko,
bo się zapada. Jest sporo różnych dekoracji jak zegarki, mnóstwo zdjęć z
przeszłości, półka zrobiona ze starego telewizora, wypchany myszołów. Opowiadał
jak miał dwa zderzenia z samochodem, nocował w namiocie, był tu i tam w Polsce.
Jego dom ma 200 lat. W tym małym mieszkaniu naraz wychowywało się 12-ścioro
dzieci! Teraz mieszka sam i jest typem samotnika. Powiedział też krótko o
tej starszej pani, co mnie zagadała, że też jest samotna i nie ma rodziny. To
było bardzo ciekawe i zarazem smutne przeżycie. Na zewnątrz na ścianach domu
namalował postacie z Disneya i inne. Przy Goofym jeżdżącym na kolarce (na ścianie domu przy ulicy) napisał
swoje rowerowe statystyki. Zacytuję:
Moje pokonania:
VIII
1958 - 1200 km, 14 dni. |
Szlakiem
Wyścigu Pokoju przez Poznań, Lipsk, Drezno, Prahe. |
VII 1985 -
200 km. |
Sokołów>W-wa>Sokołów
z synem lat 12. |
VII 1995 -
850 km, 9 dni z synem. |
Sokołów, Gdynia, Liw
przez Ostrów Maz;Ostródę, Malbork, Kartuzy, Bory Tucholskie, Bydgoszcz, W-wę. |
VI 1996 -
1000 km, 7 dni. |
Liw>Krajenka>Liw
przez Pułtusk, Iławę Tucholę, Nakło, Toruń, W-wę. |
VI 1999 - 380
km, 3 dni. |
Liw>Poznań przez
Konin. |
VII 2000 -
173 km, 1 dzień. |
Liw>Boćki przez
Siemiatycze. |
VI 2004 - 500
km, 4 dni. |
Liw>Piła przez
Mławę, Kwidzyń, Tucholę, Sępólno, Krajenkę. |
V 2005 - 250
km, 2 dni. |
Liw>Piotrków Tryb.
Przez Rawę Maz. |
VI 2005 - 350
km, 2 dni. |
Liw>Wadowice przez
Kozienice, Sandomierz, Mielec z synem. |
VI 2006 - 570
km, 4 dni. |
Liw>Poznań przez
W-wę, Płock, Toruń, Nakło, Krajenkę, Margonin, Oborniki. |
II 2007 |
Rak nerki. |
III 2007 |
Rak pęcherza
moczowego. |
III 2008 |
Zderzenie z
samochodem. Złamana rzepka kolana. |
III 2011 |
Rak moczowodów. |
VII 2013 |
Uderzony przez
samochód. Sprawca dał "DRAPAKA". |
Zaproponował coś
do picia, ale mamy wodę. Pożegnaliśmy się i pojechaliśmy dalej. Nawet
zapomniałem, że gdzieś jedziemy. Jeśli ktoś by przejeżdżał przez Liw, może by
mu złożył wizytę? Od chłodnej temperatury znowu założyłem bluzę rowerową, którą
zdjąłem gdzieś przy Dobrem. Liw się skończył i za chwilę zaczęło się Węgrów. Po
lewej stronie też jest ciąg pieszo-rowerowy. Przejechaliśmy nad rzeką Liwiec.
|
Początek Węgrowa |
|
Rzeka Liwiec |
Węgrów jest nieźle rozwiniętym
miastem. Kolega wstąpił do następnego Lidla. Próbowałem złapać sygnał jakiegoś
radia. Znaleźliśmy się na rynku. Jest otoczony kamienicami. Jest tu fontanna,
ławki, kościół, mapy i chyba szykują jakąś scenę.
|
Rynek w Węgrowie |
|
Bazylika mniejsza Wniebowzięcia NMP z 1711 roku. |
Teraz pora na jazdę na północ
do stacji kolejowej linii Warszawa Wileńska>Małkinia Górna. Wiedziałem, że
ten ostatni 30 kilometrowy odcinek pokonamy pod silny wiatr. I faktycznie -
jechaliśmy 12 km/h. Jednak nie byłem zmęczony.
|
Kazimierzów z drogą gruntową |
Przez pewien czas trasę
prowadziła droga gruntowa. Była wystarczająco wygodna. Czasami się
przejaśniało. W Kozołupach wjechaliśmy na asfalt. W lesie przed Stoczkiem
słyszeliśmy dźwięk piły łańcuchowej i skrzyp spadającego drzewa wprost na
drogę! Uff, zdążyłem zahamować w porę, żeby nie uderzyć w rower kolegi. Drzewo
położyło się w połowie szerokości drogi asfaltowej. Jakiś kierowca przyjechał i
zatrzymał się przed drzewem, ale my jechaliśmy już dalej. Może chce go
ochrzanić?
|
Po Stoczku |
Po większej wsi o nazwie
Stoczek i Polkowie zauważyłem znak, że zbliżamy się już do Toporu. Będzie w
lewo za jeden kilometr.
|
W końcu zaraz będzie Topór! |
Topór okazał się być podłużną
wsią i długo się przez nią jechało. Na stacji jest napisane, że pociąg będzie
za 3 minuty. O, właśnie widziałem 3 światełka na horyzoncie. Kolega wyciągnął
komórkę i próbował kupić bilety online. Ech, ojej, za wolno. No dobra, to
idziemy i wsiadamy na początek pociągu, by kupić bilet u konduktora. Po 64 km
jazdy pociągiem wysiedliśmy na końcowej stacji Warszawa Wileńska. Wycieczka
była bardzo ciekawa. Trochę wzniesień, pól, turbin wiatrowych i historii. Na
pewno kiedyś powtórzę tę trasę.