Pokazywanie postów oznaczonych etykietą blog. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą blog. Pokaż wszystkie posty

wtorek, 14 marca 2017

Leszno i Niepokalanów

    Ostatni raz znalazłem się w Błoniu, wysiadając wczoraj na stacji kolejowej. Pojechałem na zachód od Leszna, nie przekraczając jeszcze wsi Kampinos. To były ostatnie miejscowości gminy Leszno. Zajrzałem do Kampinoskiego Parku Narodowego na nieco krócej oraz odwiedziłem miejsce działalności św. Maksymiliana Kolbe w Niepokalanowie.

Pogoda wciąż niezachęcająca do wyjścia z domu :-(
Wyszło 56,1 km. Przebieg:

Błonie>Wawrzyszew>Rochaliki>Walentów>Szadkówek>Towarzystwo Czarnów>Podrochale>Plewniak>Grądki>Grądy>Marianów>Szymanówek>Grabina>Korfowe>Wiejca>Powązki>Wilków>Wilkowa Wieś>Czarnów>Gawartowa Wola>Stelmachowo>Trzciniec>Podkampinos>Izbiska>Maszna>Nowe Gnatowice>Paprotnia

    Pojechałem pociągiem tak jak poprzednio o 10:24, by nie zastać zapchanego pociągu. O 11 wysiadłem w Błoniu i przeprowadziłem rower na drogę 579Jechałem po ścieżce rowerowej, co mnie ucieszyło jako, że ta droga miała dosyć spore natężenie ruchu. W ten sposób ominąłem korek pojazdów chcących wjechać na drogę krajową 92. Przeszedłem na drugą stronę drogi krajowej i po Wawrzyszewie i Rochalikach wjechałem na gminę Leszno.

Początek gminy Leszno
    W tych okolicach wsie są położone blisko siebie. Można zrobić pętle na 9 km i już przejedziesz na wskroś 10 wsi. Przez cały dzień było pochmurno, ale miałem małą nadzieję na cud. Wiedziałem, że niebawem skręcę w lewo na drogę polną na skróty. Droga polna liczy 900 metrów i okazała się rozkopana, rozjeżdżona i nawet na piechotę nie miałem ochoty jej przejść. Odpuściłem sobie i zamiast tego do Szadkówka dojechałem okrężną drogą i zawróciłem. Dobrze zrobiłem, bo jak już wracałem, to miałem myśl, że na pewno wciąż bym szedł polną drogą, gdybym wybrał pierwszą opcję.

Szadkówek
    Zjadłem batona z niesmakiem i nie do końca. Buee, zbrzydły mi już od ponad roku! Już nie pamiętam dlaczego je kupiłem. Ogólnie są świetne - mają musli, czekoladę, kawałki owoców. Polecam, ale już nie dla siebie. Rzygać mi się chciało, więc jechałem na głodniaka. Od długiego czasu kupuję już inne z innych sklepów i zjadam je ze smakiem.
    Dojechałem na drogę 580 w Grądach. Ta droga wojewódzka biegnie przez Warszawę, Stare Babice, Leszno i Sochaczew. Można tam się spodziewać autobusów ZTM. W tych okolicach są głównie tereny osiedlowe z samymi domkami bez gospodarstw. Jest całkiem sympatycznie. Czasami brakowało asfaltu. Na ulicy podleśnej drogowcy wlewali asfalt do dziur.

Szymanówek
    Przyszedł czas na Szymanówek przy puszczy Kampinoskiej. Tam już jechałem niezbyt wygodną drogą gruntową. Skończyły się tereny osiedlowe. Częściowo szedłem z powodu piaskowej drogi. Minąłem ulicę Asi i Alka. Zastanawiałem się czy mieszkają tam Asia i Alek, którzy poprosili radę gminy Leszno o uchwalenie nazwy drogi na cześć ich imion. Patrząc po uchwale, było to w 2012 roku. Może ta ulica pochdzi od nazwy jakiejś powieści? Wjechałem już do Kampinoskiego Parku Narodowego. Powitał mnie znak zakazu wjazdu do lasu z wyjątkiem leśników. Pomyślałem, że może nawet ja na rowerze nie mam tu wstępu, ale mimo to pojechałem.


Lada chwila będzie Grabina
    Jechało się niewygodnie. Były małe wzniesienia i zjazdy. Przynajmniej droga jest szeroka. Dojechałem do Grabina. Tam znajduje się szlak niebieski. Jeśli się dokładnie przyjrzysz tamtędy jadąc, trafisz na poukrywane działki. Niektóre są opuszczone.

Grabina
    Pojechałem na Korfowe, czyli na południowy zachód. Trzymałem się tej samej drogi i wiedziałem, że jak dojadę na asfalt, to już będzie koniec lasu na dzisiaj. Szlak niebieski zaraz skręcił w prawo, a ja jechałem prosto. Czasami znowu musiałem prowadzić rower. I tak nie widziałem żadnych działek, chyba, że opuszczonych. Na końcu dostrzegłem tylko dwie zamieszkane. Zatrzymałem się przy jednym opuszczonym gospodarstwie.

Opuszczone gospodarstwo w Korfowym
    Nawet ogromny, brązowy myszołów się wystraszył. Po lewej widziałem złamany słup niskiego napięcia.

Drogi były oznaczone czerwonymi liczbami na białym tle.
Powyginane te drzewa.
    Skończyła się puszcza i zaczęło się trochę cywilizacji. Ta niewygodna jazda mnie trochę zmęczyła, ale nie było tak źle.

Koniec lasu
    Ciągle gdzieś z daleka słyszało się odgłosy myszołowów. Dojechałem na drogę wojewódzką w Wiejcy. Zjadłem drugiego, ostatniego batona i też nie do końca. Teraz jeszcze zobaczyć Powązki. Tam tak samo są tereny osiedlowe.

Mapka Powązek
    Zatrzymałem się przy tablicy i usłyszałem donośny świst szpaka. Siedział na linii elektrycznej. Zaraz po tym szpak nadawał inne odgłosy. Wiadomo, że szpaki umieją naśladować śpiew innych ptaków. Doznałem opadu szczęki po tym jak usłyszałem jak szpak realistycznie wydaje z siebie odgłosy myszołowa! Dla ciekawskich, jak brzmi myszołów: Odgłos myszołowa

Nasz szpak!
    Powróciłem na drogę wojewódzką i pozostało mi nic jak tylko skierowanie się drogami asfaltowymi do powrotnej stacji kolejowej. Niektórym kotom zazdrościłem mieszkania na ogrodzonej działce. Oprócz siedzenia w domu, mogą sobie wyjść w plener.

Ałuuuu!
Pola już się wysuszyły. Rzadko zdarzały się nich stawy.
Czarnów
Gawartowa Wola
    Minąłem Stelmachowo-Trzciniec blisko siebie, Podkampinos, rzekę Utratę i wkroczyłem do powiatu sochaczewskiego. Od razu pojawiły się po przeciwnych stronach pasy rowerowe.

"Maszna" bilet?
    Przeszedłem na drugą stronę znanej drogi krajowej i jechałem po ścieżce rowerowej. Dojechałem do Niepokalanowa. Sam nie wiem czy tak naprawdę jest to Paprotnia czy może jeszcze Teresin. Tak czy siak jest to ważna miejscowość. Tutaj założył stację radiową, osiedle zakonne, wydawnictwo, klasztor św. Maksymilian Kolbe. Jest tu też muzeum na jego cześć. Pamiętam jak odwiedziłem to miejsce pociągiem gdzieś w 2004 roku z kolegą i starszym lektorem. Miałem za sobą 2 lata w służbie ministranckiej. Odwiedziliśmy bazylikę, cmentarz, muzeum. Za bazyliką było jakieś kino w której myśleliśmy, że puszczą nam Pasję :-D. Widzieliśmy pokój św. Maksymiliana. Znajomy ksiądz dał nam różańce. W kiosku kupiłem kolorową sprężynę, a kolega... wuwuzelę! O kurde, trąbił nią jak szalony, a lektor, pełniący odpowiedzialność za nas, czuł się zakłopotany. Do stacji zbliżał się pociąg, a on... trąąąąąbbb! Po powrocie do domu, jeszcze przez parę dni chodził po podwórkach i trąbił.
    Wracajmy do 2017 roku. Znalazłem się tam po raz drugi. Znając już to i owo, zobaczyłem bazylikę i skierowałem się do stacji kolejowej.

Bazylika Niepokalanej Wszechpośredniczki Łask w Niepokalanowie
    Biletomat stał przy budynku na pierwszym peronie i całe szczęście, że rozkład jazdy też. Nie lubiłem jak w Błoniu rozkład jazdy stał na dalszym peronie i trzeba było się tam czołgać i wracać. Wsiadłem do pociągu o 14:37. Częściowo poruszanie się na piechotę po lesie zabrało mi trochę czasu. Całą gminę Leszno mam za sobą. Następnym razem wycieczka do powiatu warszawskiego zachodniego będzie prawdopodobnie ostatnia.

czwartek, 9 marca 2017

Leszno i puszcza Kampinoska

    Pora na kolejne spotkanie z Narodowym Parkiem Kampinoskim. Pozostały jeszcze 2-3 wycieczki do powiatu warszawskiego zachodniego. Mam nadzieję, że zrealizuję je do końca marca. Wczoraj wybrałem się z kolegą do wschodniej (bliższej) części gminy Leszno, jako, że chciał zobaczyć tę miejscowość i lubi puszczę. Wycieczka będzie łatwa, bo wynosi tylko 50,8 km. Z dojazdami na stacje dystans trochę się przedłuży.

Jazda na północ od Błoni
Wyszło 60,2 km. O, no właśnie. Przebieg:

Płochocin>Święcice>Orły>Pilaszków>Myszczyn>Feliksów>Zaborów>Ławy>Roztoka>Łubiec>Kępiaste>Julinek>Leszno>Zaborówek>Wąsy-Wieś>Białutki>Białuty>Błonie

Na mapie: https://drive.google.com/open?id=1LLG2invPl80rcqQCpnQRF_rU-Sg&usp=sharing

    Przed wyjściem z domu napompowałem koła. Po napompowaniu przedniego koła, dało się słyszeć syk z wentyla. Okazało się, że dętka pod wentylem samochodowym trochę się przedarła. Za bardzo agresywnie pompowałem przez co wentyl się ruszał na boki. Do wyjścia zostało 30 minut, więc szybko wymieniłem dętkę na nową. Wyruszyliśmy pociągiem o 10:24 z tej stacji co zwykle. Obawiałem się tłumów ludzi jadących do pracy tak jak ostatnio i dlatego wybrałem późniejszą godzinę. Jak widać, opłacało się! Pociąg był pusty. Wysiedliśmy o 11:00 na stacji Płochocin.

EP07 od Intercity jak zwykle minął ekspresowo stację Płochocin
    Kolega też postanowił napompować swoje koła. Poczekałem, a tu też mu syczy z wentyla! Wytłumaczył, że niedawno temu rower mu się przewrócił podczas pompowania z wetkniętą pompką, co uszkodziło wentyl. Szybka wymiana dętki i opuszczamy stację, jadąc przez uliczki Płochocina. Od tego stania, zimno mi się zrobiło. Było pochmurnie, brzydko, trochę wilgotno. Pola już nie wyglądały jak po powodzi. Rozpoczęła się jazda na północ przez parę miejscowości, które zwiedziłem w grudniu jak np. Orły. Przejechaliśmy na drugą stronę drogi krajowej.
    Zaczęła się gmina Leszno od Feliksowa. Potem jest miejscowość Zaborów, przez którą biegnie droga 580. Zwiedziłem kościół i skwerek.

Kościół Nawiedzenia NMP w Zaborowie
    Teraz zrobiliśmy małą pętle po terenach mieszkalnych Zaborowa, kierując się już do Narodowego Parku Kampinoskiego. Rozpoczął się jedyny leśny odcinek w trasie, który ma 10 km.

Początek leśnego odcinka.
Jest przejezdnie!
    Było dosyć sucho. Tylko ja wiedziałem, że zbliżamy się do opuszczonej wsi :-D. Minęliśmy chłopaka na rowerze.

Jedna z alternatywnych rozwiązań przeciw piaskowym szlakom
    Czasami na drodze był wilgotny piach, więc było widać po bokach alternatywne rozwiązania w postaci wydeptanych ścieżek, biegnących równolegle do szlaku. Pojawił się znak o treści "Cmentarz wojenny".

Cmentarz wojenny
    Od czasu do czasu las zmieniał się na iglasty i odwrotnie. Preferuję w okresie jesienno-zimowym lasy iglaste, bo jest zielono, ziemia jest pomarańczowa od suchych igieł i często jest mech. W liściastych lasach jest po prostu wszędzie brązowo i nudno.

Bagna
    Po obu stronach pokazały się bagna i były na tym samym poziomie co droga, która z jakiegoś powodu pozostała sucha. Z daleka dało się widzieć sporą, zalaną łąkę.

Oj, taaaak. Jest ładnie.
Te wszystkie szlaki chyba prowadzą z powrotem do Wyględów Górnych.
    Na skrzyżowaniu szlaków skręciło się w lewo na szlak zielony. Minęliśmy dwie osoby z psem. Zaczęła się opuszczona wieś Ławy. Według 2011 roku, zamieszkiwało tę wieś trzech mężczyzn. Chciałbym coś więcej dowiedzieć się na temat tej wsi, bo nie mogę nic więcej znaleźć w Internecie.
    Kolega dostrzegł opuszczony budynek przy szlaku zielonym. Nie wygląda mi na dom, bo jest dosyć mały. Rozejrzeliśmy się dookoła. Jest studnia z wodą, do której lepiej nie wpaść. Drzwi od przodu są zaryglowane. Można było dostać się do małej piwnicy. Jest tam tylko drewno, krzesło i drabina.

Opuszczony budynek w Ławach
    Kolega mocniej popchnął drzwi od przodu budynku i dostaliśmy się do środka. No nic, jest tylko jedno, małe pomieszczenie z łóżkiem i pustym kredensem. Mnie tam nie kręci zaglądanie do opuszczonych miejsc.

W środku.
    Na zewnątrz jest jeszcze wejście na strych. Kolega wykorzystał do tego drabinę z piwnicy, a ja wyszedłem na szlak i stałem na czatach. Powiedziałem mu, żeby ustawił drabinę bliżej ściany, bo za bardzo się wygina. Na strychu było tylko siano. Schował drabinę tam, gdzie leżała i opuściliśmy to miejsce. Fajnie, że mogłem zapewnić mu trochę rozrywki, bo uwielbia "urban exploration".

Mostek nad rzeczką w Ławach
Sporo zalało.
    Zaraz za rzeką widać stare fundamenty po dwóch budynkach. Trawa przy tym co zostało z wejścia wciąż wydawała się podeptana.

Tylny błotnik mi się gibał na nierównościach. Powinienem faktycznie dokupić do błotników wsporniki. 
    Szlak zielony prowadzi na Ławską Górę. Jest to wzniesienie wydmowe na wysokości około 90 m n.p.m - 15 metrów pod górę. Jest dosyć piaskowo, więc nie mając XC, lepiej wejść na piechotę.

Na szczycie Ławskiej Góry.
    Po zjeździe już się jechało w jednym kierunku - drogi asfaltowej 579. Jechało się ładnie. Czasami korzenie drzew przeszkadzały i się przejaśniało. Miejscami było naprawdę zielono z powodu mchu i iglastych krzaków. Wydawało się też, jakby rosła zielona wrzosa.
    Wyjechaliśmy z puszczy na asfalt. Jest to wieś Roztoka. Na północ zaraz zaczyna się powiat nowodworski, gmina Czosnów.

Roztoka
    Trochę się przejaśniło. Niestety na krótko. Jechaliśmy po asfalcie na południe aż do obiecanego Leszna. Fajnie było zobaczyć znowu tereny zabudowane.

Do Łubca
    Zrobiliśmy małą pętle w Łubcu i Kępiastych. Domy leżą na wzniesieniu z widokiem na sporą łąkę jak na zdjęciu wyżej. Po nie tak długim czasie dojechaliśmy do Leszna. Bardzo ciekawe jest to, że nie tak dawno temu odkryto ślady osady na terenie Leszna z okresu 1400-1200 p.n.e.! To oznacza, że Leszno może istnieć nawet 3500 lat!

Kościół Narodzenia św. Jana Chrzciciela w Lesznie z 1898 roku.
    Jest jak w małym miasteczku. Nie brakuje tego i tamtego, heh. Jest supermarket MarcPol i mniejsze sklepy, a dalej na zachód są bloki mieszkalne. Jest najmniejszy rynek w którym byłem. Jeżdżą autobusy ZTM z Warszawy.

Ryneczek Leszna
    Pora pojechać jeszcze do Zaborówka i skierować się do powrotnej stacji kolejowej w Błoniu. To ta sama droga, którą jechałem na zachód przez gminę Stare Babice. Ściemniało się i nie z powodu późniejszego godziny. Ech, liczyłem na przejaśnienie po południu. Zjechaliśmy z drogi wojewódzkiej na południe.

Radiolatarnia VOR/DME w Zaborówku
    Po lewej stronie na polach stoi jakiś dziwny obiekt, który mnie zaskoczył. Za pomocą magicznej mocy Internetu dowiedziałem się, że to VOR/DME, czyli radiolatarnia, która pomaga pilotom samolotów w nawigacji. Takich radiolatarni (coś jak latarnie morskie) w Polsce jest 23.

Niektóre pola wciąż pozostałe mokre jak w lutym.
    Od Wąsach-Wieś zaczęły się znane mi tereny. Było jakoś nieprzyjemnie, brr. Pogoda przypominała grudzień i można było zapomnieć, że jest marzec. Przejechaliśmy przez Błonie błyskawicznie. Myślałem, że zainteresuje się kolega parkiem Bajka, ale był zbyt głodny, więc pojechaliśmy bezpośrednio na stację kolejową, gdzie wróciliśmy pociągiem do Warszawy.
    Wschodnia część gminy Leszno została zwiedzona. Najdłużej trwała jazda po puszczy Kampinoskiej. Pozostała jeszcze zachodnia część gminy. Dystans powinien być nawet krótszy! No ok, trochę za krótki, ale jeszcze raz nie zaszkodzi ;-)