Pokazywanie postów oznaczonych etykietą km. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą km. Pokaż wszystkie posty

wtorek, 28 lutego 2017

Błoto jak się patrzy

    Minął styczeń i luty pod osłoną śniegu i lodu - zwłaszcza ubitego śniegu, który jest bardziej śliski od lodu. 1 stycznia był bez śniegu i mrozu. Wtedy wybrałem się na rower. Zaraz następnego dnia zaczęła się konkretna zima. Chodniki śliskie jak gołoledź, aż strach chodzić. 10 stycznia zaliczyłem pierwszą glebę. Na lodowej ścieżce rowerowej stała rodzinka i na nic nie zdały się sygnały dźwiękowe. Hamulce nie działały z górki, wywaliłem się, przejechałem na tyłku 4 metry, wstałem, otrzepałem się, a oni dalej się gapili i nawet nie ruszyli z miejsca. Grr, nie było sensu tracić nerwów i pojechałem dalej. Dopiero w połowie lutego stopniał śnieg. Przy tym przyszły wietrzne dni, które przeczekałem. W sumie dalej będzie mocno wiać, tylko właśnie wczoraj wiało 10-14 km/h. Akurat takie okienko postanowiłem wykorzystać na zwiedzenie gminy Błonie, czyli na przejechanie 33 miejscowości.

Sarny w Radonicach
Wyszło 95,8 km. Przebieg:

Płochocin>Józefów>Rokitno-Majątek>Rokitno>Łąki>Żukówka>Radonice>Stare Faszczyce>Konstantów>Nowe Faszczyce>Witanów>Bieniewice>Dębówka>Boża Wola>Żaby>Bieniewo-Wieś>Boża Wola>Marysinek>Bieniewo-Parcela>Cholewy>Nowy Łuszczewek>Stary Łuszczewek>Rochaliki>Wawrzyszew>Pass>Górna Wieś>Nowa Górna>Wola Łuszczewska>Bramki>Nowa Wieś>Piorunów>Błonie-Wieś>Błonie>Białuty>Radzików>Białutki>Wąsy-Wieś>Wąsy-Kolonia>Łaźniewek>Witki>Łaźniew>Kopytów>Błonie

Na mapie: https://drive.google.com/open?id=1FREdQEclWcs9PUAslZOdxmFgsVs&usp=sharing

    Wyruszyłem pociągiem ze stacji Warszawa Stadion o 7:24. Na początku miałem wybrać pociąg o późniejszej godzinie, wiedząc, że na ten wcześniejszy nie będę miał szans. Okazało się, że spóźnił się o 6 minut, więc zdążyłem bez pośpiechu wsiąść. Ojej, ile osób w pociągu. Nawet przedziały dla rowerzystów były zapchane ludźmi bez roweru i bagażu. Wsiadłem, ktoś powiedział "Ooo, jeszcze rowerzysty by tu brakowało.". Nom, przyszedł do was najgorszy koszmar w rozmiarze 28 cali i będzie was gnębić, dopóki nie wysiądziecie, dwunożni. Stałem przy drzwiach, przepuszczając każdego i na stacji Warszawa Śródmieście wszyscy wysiedli. To tylko 2 krótkie przystanki dalej. Pociąg pozostał pusty. Kontroler dopiero się zjawił, kiedy wychodziłem. Wysiadłem o 8:04 na stacji Płochocin. Byłem w Płochocinie na poprzedniej wycieczce, więc dobrze jest wysiąść w znanej mi miejscowości. Od razu słuchawki od komórki przestały działać. Nie z powodu braku zasięgu lokalnych stacji radiowych, a po prostu mógł się kabel uszkodzić z powodu długiego czasu użytkowania. Czasami jak nim poruszałem, to mogłem usłyszeć muzykę. Czasami była w kiepskiej jakości. To oznaczało, że przez połowę jazdy nie słuchałem niczego i przez to jakaś piosenka w myślach mi grała w kółko i nie mogłem jej zatrzymać. Muszę kupić nowe słuchawki :-/.

Wszędzie mokre pola
    Zastałem pochmurną pogodę, 5'C i mokre pola. Lekki wiatr wiał z południowego zachodu. Niektóre pola wyglądały jak staw. Obawiałem się, że w niektórych miejscach zabraknie mi asfaltu.

Rokitno
    Mijałem bogate i czasem biedne działki. Sporo sierpówek się kręciło po każdej wsi. Prawie wcale nie widziałem zwykłych gołębi, a tylko sierpówki. Bywały też bażanty. Widziałem siedzące na bramie czyjejś posesji trzy perliczki. Kiedyś były u mojej rodziny hodowane.

Żukówka
    Nie patrzyłem dokładniej na prognozę pogody pod względem zachmurzenia. Miałem nadzieję na przejaśnienie. Goniły mnie dwa pieski. Jeden z nich dosyć długo mnie gonił. Obawiałem się, że jeszcze go zgubię. Na chwilę wjechałem do powiatu pruszkowskiego po to by skręcić na zachód. Na początku zwiedzałem południową gminę Błonie.

I znowu do Żukówki
    Jadąc do Starych Faszczyc widziałem dwie sarny, które przebiegły mi drogę. Za ogrodzeniem psy czujnie wypatrywały uciekające sarny. 20 km szybko minęło. Wziąłem ze sobą 3 batony, 2 parówki w cieśnie z Biedronki, wodę mineralną (od jakiegoś czasu oligocenka w mojej okolicy jest zamknięta z powodu chyba remontu) i termos z gorącą herbatą, ale tylko z jednej szklanki.

Na skróty do Starych Faszczyc
    Wszystko przebiegało świetnie, gdy po Nowych Faszczycach skończył się asfalt. Zaczęło się błocko ze sporymi kałużami. Cały napęd już ubłocony. Musiałem przez nie iść. Nie podpisywałem się do jazdy XC. Dobrze, że nazywają nawet takie polne drogi i wciąż miałem zimowe buty. To była droga Akacjowa. Trochę straciłem na czasie.
    W Bieniewicach budują jakiś wysoki magazyn. Przejechałem przez tory i po Witanowie drugi raz.

Widok na Bramki
    Wjechałem na chwilę do powiatu grodziskiego. Po Bożej Woli zastałem znowu błoto. Przez pewien czas było dosyć ubite na środku drogi. Potem już znowu musiałem zejść i iść. Tym razem mniej się ubłociłem.

Słupy wysokiego napięcia w Bożej Woli.
    W Bieniewie-Wsi powróciła normalna droga. Przejechałem przez tory, a przy torach kot. "Kici, kici" - No cóż, zwiał :-(. Skręciłem w prawo do Bieniewo-Parcela. O nieee, znowu błotnista laguna! Było znowu mocne błoto jak na pierwszym błotnistym odcinku. Trochę minęło czasu zanim się skończyło i trochę mnie to zmęczyło. Zacząłem na te podmokłe pola patrzeć z przerażeniem.

Droga krajowa nr 92 w Marysinku
    Pora na północną część gminy! Zanim do tego dojdzie, dojechałem na zachodni skraj drogą krajową. Przez cały czas był ciąg pieszo-rowerowy jak pokazuje zdjęcie. Po 40 km zjadłem parówkę w cieście. Nadal są świetne następnego dnia. I tak biorę trochę więcej jedzenia niż zwykle. Nie oznacza, że to wszystko zjem.

Do Cholew
    W okolicach brakowało drzew. Było dużo pól. Przejechałem przez rzekę Utrata.

Rzeka Utrata
    Są ładne oznaczenia dla dostawców, które przed pobocznymi drogami pokazują do jakich numerów działek dojadą. Do jednej z nich skręciłem. Wiedziałem, że to może być mój ostatni odcinek prawdopodobnie niewygodnej drogi. Zaczął się trzeci błotnisty odcinek... tym razem było sporo błota! Buty aż się ciężej od niego odrywały i zrobiły się cięższe od nagromadzonego błota. Przynajmniej wszystko w środku pozostało suche. Takie uroki w okresie jesienno-przedwiosennym, kiedy trudno jest powrócić do domu z suchym rowerem.
    Zaczęło powoli wychodzić słońce i jechałem w kierunku wschodnim aż do Wawrzyszewa. Na wygodnej, pustej drodze były niezłe otwarte tereny polne, a co za tym idzie - śpiewy skowronków. Dojechałem do Pass. Ta miejscowość jest na podwyższonym terenie. Jest tam parę bloków i żółto-biały pałac z 1830 r. Minąłem sporo wielkich hali dla kierowców tirów. 

O, w końcu trochę zieleni!
    Znowu jadę na zachód. Tym razem na krócej. W Nowej Górnej zacząłem znowu jechać na drogę krajową. Mam nowe błotniki. Są to SKS Velo 55 Cross. Świetnie się sprawują :-D. Są długie, na 28 cali, wytrzymałe i od dobrej firmy. Początkowo chciałem kupić Kross Merlin. Może po jakimś czasie dokupię do niego wsporniki. Są sprzedawane oddzielnie.

Dolne Miasto
Wola Łuszczewska
    Na wjeździe do drogi krajowej widziałem na poboczu spalony samochód. Została tylko karoseria i metalowe elementy siedzeń. Wygląda na świeżo spalony, bo przejeżdżając obok, czułem podmuch gorącego powietrza. Pojechałem na chwilę do Bramek i wtedy jechałem już drogą krajową aż do Błoni, gdzie zaraz skręcę na północno-wschodnie miejscowości.

W drodze do Błoni wzdłuż drogi krajowej.
    Podoba mi się klimat dróg krajowych. Tętnią życiem, droga jest wyżej, są dłuższe rowy, sklepy, stacje benzynowe, jakieś firmy i być może ścieżki rowerowe obok. Ten ciąg pieszo-rowerowy był dosyć wąski, a paru pieszych się zobaczyło. Dojechałem do granicy Błoni, poczekałem na światła zielone dla pieszych i zacząłem jechać na północ. Trochę jeszcze parę tirów wyjeżdżało z drogi krajowej. Znowu przejechałem nad rzeką Utrata. 

Nawet niezłe zdjęcie. Wciąż mokre pola.
Rzeka Utrata na wschód.
    Jechałem ładnym, wygodnym asfaltem. Jak zwykle pusto na takich drogach. Nawet przejechałem przez Wąsy-Wieś i Wąsy-Kolonia, które znajdują się w gminie Leszno. W Wąsach-Kolonia zjadłem drugą, ostatnią parówkę w cieście i dopiłem do końca herbatę.

Kończą się Białuty - zaczynają się Białutki i Radzików.
Wąsy-Kolonia
    Pokręciłem się po Łaźniewku i Witkach. Zaczął się ostatni odcinek drogi nieutwardzonej. Tym razem błoto było już twardsze, więc po chodzeniu mogłem wcześniej wsiąść i dalej jechać. Na całej wycieczce łącznie wyszło 7,11 km błotnistych odcinków. Wróciłem na drogę krajową, by bezpośrednio dojechać do Błoni. Tam wsiądę do powrotnego pociągu. DDRiP w niektórych krótkich odcinkach znikała. Dojechałem do Błoni. Są bloki, kamienice, niektóre ulice z bruku. Jest ładny rynek z fontanną, która jak na tę porę roku jest jeszcze wyłączona.

Ratusz w Błoniu z 1843 r. 
Kościół św. Trójcy
    Przejechałem przez jakiś nowy park. Jest to Park Bajka. Wygląda bardzo fajnie! Są wielkie szachy z wielkimi pionkami, wielkie leżaki, zniekształcone lustra i wiele innych. Trzeba będzie chyba wybrać się tam drugi raz w celu dokładniejszej relacji.

Park Bajka
    Dojechałem na stację kolejową Błonie. Kupiłem bilet w biletomacie, który stoi przy pierwszym peronie. Nie musiałem spieszyć się na konkretny pociąg jak to było z powiatem piaseczyńskim, kiedy pociągi pojawiały się co godzinę, a po 15-stej następny był dopiero o 17:44. Tutaj przejeżdżają w każdej godzinie i chyba co pół godziny. Wróciłem pociągiem, który przyjechał o 15:52. W pociągu było pustawo, choć zdarzali się nieproszeni goście w przedziale dla rowerzystów.
    W końcu przejechałem się tą trasą. Uff, szkoda, że trochę się naczekałem. Przeczuwałem, że styczeń i luty będzie tak samo łagodny jak rok temu. Tak czy siak, pożegnaliśmy się ze śniegiem i następnym razem pozwiedzam Leszno (około 7 kilometrów na północ od Błonia) i okolice. Możliwe, że wjadę do Kampinoskiego Parku Narodowego.

czwartek, 12 maja 2016

Pomiechówek

    Ciąg dalszy zwiedzania powiatu Nowodworskiego. Następnym celem jest rejon Pomiechówek. Ma w sobie 26 miejscowości. Sąsiaduje z gminą Zakroczym i jest położony nieco bardziej na północ, ale rozciąga się na wschód, aż do gminy Serock. Znajduje się tam spory las i mam nadzieję, że kiedyś go dokładniej przeczeszę. Na stronie internetowej Pomiechówka jest napisane, że las jest taki ciemny i gęsty, że nadaje ciekawy klimat. Nie miałem ochoty wybierać się pociągiem, więc pojechałem w obie strony na własnych siłach, mijając te same miejsca.

Pendolino w Nowym Dworze Mazowieckim
Wyszło 150 km. Przebieg:

Warszawa>Jabłonna>Rajszew>Skierdy>Suchocin>Boża Wola>Wólka Górska>Nowy Dwór Mazowiecki>Nowy Modlin>Kosewo>Cegielnia-Kosewo>Wymysły>Szczypiorno>Śniadówko>Błędówko>Czarna>Wola Błędowska>Pomocnia>Błędowo>Goławice Pierwsze>Goławice Drugie>Kosewko>Pomiechówek>Stanisławowo>Nowy Dwór Mazowiecki>Bronisławka>Pomiechowo>Pomiechówek>Brody-Parcele>Czarnowo>Brody-Parcele>Psucin>Wólka Kikolska>Kikoły>Nowe Orzechowo>Stare Orzechowo>Wójtostwo>Zapiecki>Ludwinowo Dębskie>Dębe>Komornica>Wieliszew>Łajski>Michałów-Reginów>Legionowo>Warszawa



    Pojechałem znów szlakiem Golędzinowskim wzdłuż Wisły, a potem ulicą Modlińską. Zauważyłem, że dużo uczniów z plecakami jechało na rowerach do szkoły. Niedawno temu słyszałem gdzieś, że za dojazd rowerem do szkoły, otrzymuje się jakieś punkty. W Jabłonnie po lewej stronie jest ciąg pieszo-rowerowy. Trochę mi głupio, że zapomniałem o nim, więc postanowiłem nim pojechać, zamiast jechać ulicą. W drodze do Nowego Dworu Mazowieckiego widziałem buszującego w rowie bociana białego. Nowe miejsca zaczęły się za rondem, za mostem nad Narwią. Teren wyraźnie się podniósł i może znów zobaczyłbym wieżowce Warszawy z daleka, choć już nieco bliżej. Po wyjechaniu z Nowego Dworu Mazowieckiego zrobiłem 29 km pętlę.

Nowy Modlin. Sorry za zamglony obiektyw. To się zmieni po paru zdjęciach.
    Często mijałem minibusy szkolne. Jako, że to było moje drugie 150 km, postanowiłem zrobić 5-10 minutowe przerwy co 30-40 km.

Wymysły?
    Musiałem na krótki czas wjechać na piaszczystą drogę polną, by dojechać do Szczypiorna.

W drodze do Szczypiorna
    W Szczypiornie płynie rzeka Wkra. Kojarzyłem ją z lekcji geografii. Jest dopływem Narwii, a zaczyna się w Nidzicy w województwie warmińsko-mazurskim. Zwykle w takich miejscowościach na brzegach są poustawiane rekreacyjne drewniane zadaszenia, parasole i parkingi dla samochodów.

Rzeka Wkra w Szczypiornie

    Wjechałem z powrotem na asfaltową drogę i wtedy zaczęły się już konkretne wiejskie tereny z pagórkami. Tak samo jak w gminie Zakroczym. Minąłem znów wieś Czarna, tak jak na poprzedniej wycieczce i tym razem pojechałem dalej na północ. Było bardzo ładnie, słonecznie i w oddali widziałem normalne gospodarstwa, gdzie stodoły nie pełniły funkcję garażu.

Błędówko
Jakieś opuszczone stodoły/garaże/chlewa/magazyny w Woli Błędowskiej
    W jednym miejscu był stromy zjazd, ale i tak osiągnąłem 46 km/h. Okrążyłem pole golfowe i hotel "Lisia Polana" w Pomocni. Nie było zbyt wiele widać przez ogrodzenie. Leżało mnóstwo żółtych piłek golfowych i miałem nadzieję, że coś wypadło na drogę, ale jednak nie ;-)

Widok na Nowiny
    Skręciłem na drogę gruntową i mogłem zobaczyć w bliższej odległości turbiny wiatrowe z poprzedniej notki. Były oddalone o 4,5 km, a nie - jak poprzednio -  6,4 km.

Błędowo
    W Błędowie widziałem dużo domków letniskowych. Tak samo przebiega przez miejscowość Wkra i tak samo nad brzegiem były porozstawiane płotki, tablica informacyjna, plac zabaw oraz wiaty. Co ciekawe, jest most wantowy z jednym pylonem nad Wkrą. Zbyt wąski, więc pojazdy czekają, aż te z naprzeciwka przejadą.

Most podwieszany w Błędowie
    Goławice Pierwsze i Drugie tak samo głównie składały się z mniejszych działek. W końcu mogłem wjechać do lasu.

Goławice Pierwsze
    W lesie czekał na mnie zjazd. Szybko poszło i zjechałem do Kosewka, który też leży nad Wkrą. Na plaży siedziało sobie parę osób. Na drugą stronę rzeki dostałem się przez kładkę.

Widok na zachód
Widok na wschód
    Skończyła się 29 km pętla, kiedy dojechałem do Pomiechówka. Podobno gdzieś przy drodze stoi 200-letnia sosna, ale nigdzie jej nie widziałem. Musiałem pomęczyć się drogą krajową. Był zakaz jazdy dla rowerzystów, więc jechałem obok. Znowu przywitałem się z Nowym Dworem Mazowieckim... niezręcznie, bo drugi raz :-D.

Mały cerkiew św. Aleksandry w Stanisławowie. Ciekawie wygląda pozłacany dach.
    Zjechałem na dół na otwarty teren niedaleko Narwi i zrobiłem sobie przerwę. Jest tam również ciąg pieszo-rowerowy oraz szlak oznaczony kolorem, którego nie pamiętam.

Bronisławka
    Buue! Jednak nie lubię jeść pieczywa, które ma już więcej niż jeden dzień. Snacki gyros są wciąż dobre w środku, ale ich pieczywo jest już ciężkie do przełknięcia. Muszę wymyślić, co mógłbym innego zabrać do jedzenia na większy głód. Może pączki?

Kościół św. Anny  w Pomiechowie
    Kościół św. Anny w Pomiechowie to zabytek, który warto zobaczyć. Jest z 1415 roku, ale został mocno przebudowany w 1700-1799 roku. W czasie drugiej wojny światowej został zniszczony i potem odbudowany. Jak widać, łączy w sobie parę stylów z różnych epok.
    Z daleka na południe widziałem większe chmury. Podobno tego dnia w Warszawie miała być burza. ZaSMSował do mnie kolega z informacją, że u niego już błyska. Wiedziałem, że jak zacznę wracać, to wtedy powinien mnie spotkać deszcz, ale nie burza. Na razie u mnie było spokojnie, ale już nie tak słonecznie. Dojechałem do kolejnej atrakcji - Lasu Pomiechowskiego. Przejechałem przez niego, by dostać się do Wólki Kikolskiej.

Lasy Pomiechowskie
    Na stronie gminy Pomiechówek jest napisane, że drzewa rosnące blisko siebie sprawiają, że ten las jest zacieniony, co daje ciekawy klimat. I mają rację! Było naprawdę ciemno i chłodno, a niektóre drzewa mogą tu mieć 200 lat.

Gęsty ten las.
    Wjechałem do gminy Nasielsk. W Psucinie są stawy i OSP. Na północy niebo było jasne, ale tutaj nie. Do końca wycieczki było już ciemno, chociaż jak wjechałem do Legionowa, to już się rozjaśniało.

W oddali Wólka Kikolska.
    Wólka Kikolska wyglądała ciekawie, bo wyglądała jak typowa wieś z polami, ale otoczona prostymi jak linijka ścianami lasu. Powróciłem do drogi krajowej i zwiedziłem kolejne miejscowości. Po zwiedzeniu Nowego Orzechowa zaczęło padać, ale nie grzmiało. Schowałem komórkę ze słuchawkami do plecaka, założyłem kurtkę przeciwdeszczową i pokrowiec na plecak, włączyłem światła i jechałem dalej. Minąłem w deszczu Wójtostwo. W sumie ten deszcz był jak zbawienie, bo orzeźwił mnie, ale niestety na krótko.

Zapiecki. Jakieś 3 minuty po deszczu, a już sucho się robi.
    Znowu uchwyciłem wieżowce Warszawy i tym razem w bliższej odległości, bo 30,6 km. Widać na niej również elektrociepłownię Żerań, 5 km od mojego domu :-D. Wierzę, że tam musiała obecnie być burza.

Stare Orzechowo i na horyzoncie Warszawa
    Znalazłem się w powiecie Legionowskim i to by było na tyle w zwiedzaniu gminy Pomiechówek. Przy 112,5 km zatrzymał mi się licznik, grr! Od paru dni cyfry na nim były mniej widoczne. Mam w domu nową baterię, więc nie będzie problemu, by ją wymienić. Więc licznik dalej wyświetlał liczby, ale przestał liczyć kilometry. Sprawdziłem kabel i magnes i wszystko było w porządku, więc nie wiem co się stało. Może to przez słabą baterię, albo deszcz? Włączyłem GPS, by liczył mi dystans.
    Wróciłem do domu przez Legionowo i Choszczówkę w Warszawie. Nie złapała mnie burza, ale padała mżawka. Moje drugie 150 km wypadło lepiej i tak mniej oficjalnie w mojej głowie. Czuję, że mogę kiedyś pojechać na więcej. Polecam Lasy Pomiechowskie. Kiedyś tam na pewno wrócę!

wtorek, 3 maja 2016

Majówka w Dębem Wielkim

    Ach, sezon grillowania. Pikniki rodzinne na zielonej trawie, opalanie się, muzyka w tle, zapach dymu. Nie doświadczyłem tego od dawna i tak jak teraz. Nie mamy do tego warunków, bo rodzina na wsi od dawna nie miała ochoty na urządzenie grilla, a o Warszawie nie ma co mówić. Byłem przekonany, że w majówkę pójdę na studia, ale w piątek dzień przed zajęciami zdałem sobie sprawę, że zjazd będzie dopiero za tydzień. Może warto zobaczyć jak innym poszła majówka na działkach i kiedyś zrobić nie gorszą? Wybrałem się na konkretny wschód, czyli do powiatu Mińskiego. Zwiedzę okolice dookoła Dęba Wielkiego (dalej od gminy Halinów, z którą graniczą) i zobaczę co tam gra.

Wał Miedzeszyński
Przejechałem 126,4 km. Przebieg:

Warszawa>Góraszka>Wiązowna>Wiązowna Kościelna>Kąck>Górki>Poręby>Teresław>Celinów>Jędrzejnik>Podrudzie>Gamratka>Bykowizna>Ruda>Chrośla>Dębe Wielkie>Ostrów-Kania>Kobierne>Choszczówka Rudzka>Choszczówka Dębska>Brzóze>Żuków>Cyganka>Rysie>Cięciwa>Poręby>Gorzanka>Nowy Walercin>Walercin>Kąty Goździejewskie Pierwsze>Kąty Goździejewskie Drugie>Chobot>Mrowiska>Kazimierów>Długa Kościelna>Długa Szlachecka>Sulejówek>Warszawa



    Nie chciałem znów jechać przez Sulejówek i tamtą remontowaną drogą, dlatego posłuchałem co Google Earth mi poradziło. Dojazd wałem Miedzeszyńskim w Warszawie i przez powiat Otwocki okazał się dobrym pomysłem. Wyruszyłem o 7:15. Było bardzo mgliście, choć nie tak jak z mojej pierwszej relacji z wycieczki. Mijałem billboardy z Ratchetem i Clankiem oraz z nową odsłoną Atomówek :-D. W dzielnicy Wawer było bardzo cicho i bezwietrznie. Mijałem puste drogi z domkami jednorodzinnymi. Wjechałem do lasu, który jest częścią sporego Mazowieckiego Parku Krajobrazowego i tam skończyła się Warszawa.

W drodze do Góraszki
    W lesie była droga piaszczysta i całkiem znośna. Na szczęście niektórzy się zatroszczyli i stworzyli utwardzoną drogę obok.

Kościół św. Wojciecha i MB Różańcowej z 1797 roku w Wiązownej Kościelnej.
    Skończył się asfalt i jechałem tak prosto 7 km. Zdjąłem w lesie rękawiczki, dlugie spodnie i założyłem spodenki, bo było już za ciepło. Potem zdjąłem czapkę pod kaskiem.

Opuszczona szklarnia w Wiązownej Kościelnej.
Sieć wysokiego napięcia.
    W Kącku po prawej stronie był las, gdzie był znak, że nie wolno robić zdjęć. Dziwne, a las wyglądał tam wyjątkowo zielono. To znaczy, liście nadal wyglądały jak duże zielone kropki. Dojechałem do pierwszej miejscowości gminy Dębe Wielkie - Górki. Od razu zaczęło się robić jaśniej i mgła zniknęła po krótkim czasie. Fajnie było pojechać po całkiem rozległych lasach w mglistą, poranną pogodę.

Górki
    Na chwilę z powrotem wjechałem do powiatu Otwockiego. Nie było innej drogi, by dojechać do Teresława. Słońce zaczęło powoli wychodzić i zaczęły pojawiać się słabe cienie.

Poręby
    Teraz już na serio zrobiło się słonecznie i zakwitły miliony mniszków lekarskich. Jechałem jakimś zielonym szlakiem turystycznym.

Asfaltowa droga do Celinowa w lesie - to jest to!
    Wyjechałem z lasu i dojechałem do dziadka na rowerze, który jechał w przeciwną stronę. Drugi dziadek na rowerze włączył się do drogi z leśnej ścieżki i zajechał mu drogę, a ten powiedział "Naucz się jeździć" :-D

Jędrzejnik
    Od Jędrzejnika zmierzałem już na północ do Dęba Wielkiego. Dosyć ciężko się jechało pod wiatr wiejący na południe. W Dębe Wielkim przeszedłem na drugą stronę drogi 2. Dziwna sprawa, że przy drodze krajowej stoi komunistyczny pomnik oddający hołd Ruskom z czasu II Wojny Światowej, którzy niby uratowali Polskę.

Pomnik ku czci wroga?
Lepsze zdjęcie kościoła św. Apostołów Piotra i Pawła niż z czerwca 2015.
    Po Dębe Wielkim zjadłem parę kabanosów. Tak, postanowiłem do nich wrócić na pewien czas. Poprzednio mi zbrzydły. Może dlatego, że w sklepach są w różnej jakości i są za słone. Mogę sobie je trzymać w lodówce, niż ciastka z gyros z Biedronki, które, jak pieczywo, następnego dnia są już mniej świeże. Myślę nad innym rozwiązaniem.

Kobierne
    W leśnych terenach zwiedziłem dwie miejscowości - Choszczówkę Rudzką i Choszczówkę Dębską. W Choszczówce Rudzkiej po prawej stronie minąłem opuszczone małe gospodarstwo.

Firanki w oknie przypominają twarz... dziwne.
    Miałem okazję zobaczyć chyba po raz pierwszy w życiu autostradę :-D. Jechałem drogą serwisową przy A2. Znaki drogowe na autostradach są faktycznie powiększone, jak to uczyli mnie w technikum.

Autostrada Wolności (A2). Widok na wschód.
    Teraz jechałem znów na północ i już powoli na zachód. Nawet pojawiło się więcej pól.

Cyganka
    Jakość dróg była tragiczna, jak zwykle. W Cięciwie połamał mi się w jednym miejscu uchwyt na bidon. Na pewno by nie spadła butelka, ale za bardzo leżała wychylona, więc zawinąłem ją odblaskowym paskiem.

Poręby, ale powiat Miński, nie Otwocki.
Gorzanka. Po drugiej stronie torów zacznie się Wólka-Konstancja, ale to nie w programie wycieczki.
    Nowy Walercin, Walercin, Kąty Goździejewskie Pierwsze i Kąty Goździejewskie Drugie przebiegły nudno i nieco dłużej, bo nawierzchnia była wyboista. Dojechałem do znanego mi Chobota i wtedy jechałem już po asfalcie. Przejechanie Sulejówka tą samą drogą minęło szybciej i znów pojechałem taką mniej uczęszczaną ścieżką blisko torów kolejowych.

ER75 jadący w kierunku Mińska Mazowieckiego.
    Wyszło fajnie, mimo czasem niewygodnych dróg i wiatru z północy. Rano było mgliście i w ciągu dwóch godzin pogoda obróciła się o 180 stopni. Dzięki temu zrobiło się słonecznie. Po powrocie do domu pojawiła się krótka burza. Świetnie, bo jak dla mnie rozpoczął się sezon konkretnych wycieczek i w najładniejsze rejony, które będę ciekaw zobaczyć. Nie widziałem nikogo przy grillu :-/