Pokazywanie postów oznaczonych etykietą narew. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą narew. Pokaż wszystkie posty

sobota, 3 kwietnia 2021

Taka tam trasa

    Jak dla mnie jeszcze trochę za wcześnie, by wybierać się gdzieś pociągiem w ładne, zielone miejsca. Dodatkowo obecnie nadal trwa trzecia fala wirusa, która jest groźniejsza od tej drugiej. Nie ma co się pakować do pociągu. Jak to co weekend, jeśli nie pada, gdzieś sobie na rower pojadę. Te trasy, według mnie, niezbyt nadają się na notki. Są to powtarzające się pętle do Nieporętu, Czosnowa, Kabat w Warszawie wraz z mostem Południowym. Tym razem jednak pomyślałem, że może opiszę wczorajszą przejażdżkę, by pokazać, że żyję.

Przerwa w Zabłociu

Wyszło 82,6 km. Przebieg:

Warszawa>Jabłonna>Legionowo>Łajski>Wieliszew>Komornica>Poddębe>Dębe>Bolesławowo>Stanisławowo>Guty>Zabłocie>Święcienica>Szadki>Ludwinowo Zegrzyńskie>Skubianka-Kolonia>Borowa Góra>Jadwisin>Zegrze>Zegrze Południowe>Nieporęt>Aleksandrów>Rembelszczyzna>Warszawa



    Wybrałem się Krossem. Wcześniej podniosłem kierownicę, bo ma mostek regulowany i trochę wziąłem siodełko do przodu. Ma również nowe lusterko. Mniejsze, ale wytrzymalsze. Od stycznia do marca jeździłem do 60 km. Pomyślałem, że w kwietniu będę jeździć po około 80 km. Trochę sobie rozruszam kondycję. Zdecydowałem pooglądać sobie północne wsie za Narwią oraz spróbuję zgarnąć jedną skrzynkę.
    Dojazd jak to dojazd. Pierwszym celem jest elektrownia wodna w Dębem. Pojechałem ulicą Modlińską do Jabłonny, bo pewnie rurociąg nadal blokuje wał nad Wisłą. Dzisiaj wiało na południe, więc na początku miałem pod wiatr, a na powrót powinienem mieć z wiatrem.

sobota, 25 maja 2019

Brzegiem Narwi do Serocka

    Przez większość maja ciągle padało. Aż zapomniałem o tym, że mamy wiosnę. W końcu się rozpogodziło. Do tej pory udało mi się znaleźć pracę. Zacznę w czerwcu, więc w międzyczasie W KOŃCU mogę się przejechać bez stresu, bez żadnych wyobrażeń, że w domu będą na mnie czekać zmartwienia. Dobrze się czułem w 2017 roku i we wcześniejszych latach i chciałbym w końcu powrócić do tego stanu. A więc postanowiłem wybrać się do Serocka. Byłem tam ostatnio dwa lata temu. Dwa razy mi polecono przejechać się szlakiem, który biegnie tuż przy brzegu Narwi z Zegrzynka do Serocka. Nigdy na tym szlaku nie byłem, więc pora zobaczyć jak tam jest.

Opuszczony ośrodek wypoczynkowy
Wyszło 81,5 km. Przebieg:

Warszawa>Jabłonna>Legionowo>Stanisławów Drugi>Michałów-Reginów>Zegrze Południowe>Zegrze Północne>Jadwisin>Zegrzynek>Serock>Wierzbica>Serock>Stasi Las>Borowa Góra>Zegrze Północne>Zegrze Południowe>Nieporęt>Aleksandrów>Stanisławów Pierwszy>Warszawa

    Trzeba najpierw wyjechać z Warszawy. Najszybciej jest mi skorzystać z wału nad Wisłą, prowadzącego do parku w Jabłonnie. Zdziwiło mnie ilu rowerzystów pojawiło się na wale w piątek o siódmej godzinie.

niedziela, 29 kwietnia 2018

Na tropie czarnego bociana

    Jest weekend, tak więc pora na wybranie się dokądś. Myślałem, że moje praktyki studenckie już dobiegły końca, bo umówiłem się na rozliczenie z tych wszystkich dni i godzin. Jednak z powodu tego, że chcą mnie zatrzymać na dłużej, będę jeszcze robić kolejny miesiąc. Obrazek to mogę zrobić w 8-10 godzin jeśli oczy i głowa nie zaczną mnie boleć, a przez następne 2-5 dni czekać na ocenę czy coś poprawić czy jest okej. To może w maju będę mieć mniej rysunków do narysowania i więcej czasu na te studenckie problemy, na szczęście ostatnie w życiu. Narysowałem trasę na gminę Świercze w powiecie pułtuskim. Trasa by wynosiła około 62 km, jednak na razie mi się nie chce. Zrobiło się już nieźle zielono jak na kwiecień i czuję, że muszę odwiedzić wał, biegnący wzdłuż rzeki Narew w gminie Wieliszew. Chodzi o tę trasę: introwerzysta.blogspot.com/2016/05/aki-krubinskie.html

Ulica Dworcowa, Góra
    Wiem, wiem... przecież tam już byłem na rowerze ileś tam razy! Jednak tym razem zamierzam wybrać się na piechotę. Zaznaczam, że to nie pierwszy raz w którym się tak przeszedłem. Po raz pierwszy przeszedłem ten wał w lipcu 2017 i tak mi się to spodobało, że powtórzyłem to w sierpniu i we wrześniu (trasa wrześniowa była nieco inna, bo potem przeszedłem przez elektrownię wodną w Dębem i północnym brzegiem Narwi). Tak więc przeszedłem go 3 razy. Wychodziło średnio 30 km. To nawet lepsze niż rower, bo mogę się rozglądać i spędzić więcej czasu! Mimo, że nie opisałem tych wyjść, to tym razem poczułem potrzebę opisania wycieczki, zwłaszcza, że tym razem poszukam obecności rzadkich ptaków i dam wskazówki jak dojechać i jak wrócić do Warszawy.

sobota, 10 czerwca 2017

Przez wał do Pułtuska

    Coś te burze za chętnie nie odwiedzają Warszawy... Od jakiegoś czasu nie mam ochoty odwiedzać powiatu mińskiego z powodu tych pociągów. Brakuje mi jazdy na północ w okolice Nasielska, Ciechanowa, itd. Gdzie wybieram się bez pociągu, a jeśli już, to wygodną linią. Obmyśliłem, że skoro zostało jeszcze 5 gmin do zwiedzenia w powiecie mińskim, to nie muszę tam się wybierać 5 razy z rzędu. Zaplanowałem Kałuszyn na czerwiec, Cegłów i Siennicę na lipiec, Mrozy na sierpień i Latowicz na wrzesień. To tylko 135 miejscowości :D. Mogę i wcześnie. W międzyczasie będę jeździć po swojemu.
    W środę w wietrzny dzień przeszedłem się na najdłuższy dystans jaki mi się udało pokonać pieszo. Wyszło mi 37,5 km. Moim poprzednim rekordem było 26 km. Wiem, że na pielgrzymkach do Częstochowy pielgrzymi chyba pokonują 40 km dziennie. Tak więc przeszedłem się od Warszawy do stacji kolejowej Modlin w Nowym Dworze Mazowieckim. Przez cały czas szedłem wałem po prawej stronie Wisły. Jest to też część szlaku św. Jakuba. Ostatnie 5 km było ciężkie. Nie robiłem żadnych przerw i wystarczyły mi tylko dwa hot-dogi z Biedronki. Oczywiście woda obowiązkowo! Tak więc jestem z siebie dumny i zarazem wymagający. Chcę któregoś dnia przejść 40 km i wybrałbym ładniejszą trasę. Szedłem po rezerwacie Ławic Kiełpińskich, szukając jakichś ciekawych ptaków. Wiem, że ostatnio coś o tych ptakach ględzę. Udało mi się zrobić najwyraźniejsze, lecz jak na standardy wciąż kiepskie zdjęcie wilgi i dzięcioła dużego.
    Dwa dni później, czyli wczoraj o jeszcze bolących stopach postanowiłem przejechać przez nieznany mi wał biegnący wzdłuż prawego brzegu Narwi od Serocka do Pułtuska. Zwiedzę przy okazji rynek Pułtuska, w którym nigdy nie byłem, dojadę do stacji kolejowej Nasielsk i pociągiem wrócę do domu.

Czapla siwa nad Kanałem Żerańskim
Wyszło 98,5 km. Przebieg:

Warszawa>Rembelszczyzna>Nieporęt>Zegrze Południowe>Zegrze Północne>Borowa Góra>Jadwisin>Stasi Las>Serock>Łacha>Gąsiorowo>Stawinoga>Holendry>Pułtusk>Jeżewo>Płochochowo>Kokoszka>Golądkowo>Skarżyce>Zbroszki>Winnica>Skorosze>Poniaty Wielkie>Krzyczki-Szumne>Pniewo>Nasielsk>Stare Pieścirogi>Nowe Pieścirogi


    Wyjechałem jak zwykle o 7-ej z minutami. Pojechałem przez szlak Golędzinowski wzdłuż Wisły w Warszawie. Na krótko pojechałem ścieżką rowerową na ulicy Modlińskiej i skręciłem w prawo na ulicę Płochocińską. Zaraz od niej odbiłem, by przejechać na drugą stronę kanału i wjechałem na początek szlaku wzdłuż niego. Minąłem tylko dwóch rowerzystów. Było wąsko i na szczęście nikt mi nie siedział na ogonie. Wędkarze łowili ryby.

Szlak pieszo-rowerowy wzdłuż Kanału Żerańskiego
    Po niedługim czasie dojechałem nad Zalew Zegrzyński. Odwiedziłem pustą plażę, by pogapić się na wodę i łabędzie. Dojechałem na most nad zalewem. Heh, dawno tu nie byłem. Chyba ostatnio w sierpniu 2015. Na moście po lewej stronie trzeba jechać rowerem. Po prawej mogą tylko piesi się poruszać. Trzeba uważać na szkło.

Kokoszka zwyczajna
    Z powodu wciąż zmęczonych nóg poprowadziłem rower pod górę. Na szczycie przeszedłem przez drugą stronę przejścia dla pieszych ze światłami. Lubię to miejsce. Za nim już rozpościera się wielkie pole. Obok jest jakiś wojskowy teren czy coś w tym stylu. Były jakieś wycieczki klasowe i żołnierz sterował ruchem. Normalnie, to przez krótki odcinek musiałbym jechać asfaltowym poboczem drogi krajowej 61, to jednak już wiedziałem o nowo wybudowanej ścieżce obok.

Pole w Jadwisinie o ile się nie mylę. Widziałem je często przez okno PKSu w dzieciństwie.
    Dojechałem do Serocka. Ma swoją obwodnicę, więc ruch w mieście jest mniej natężony. Budują po lewej stronie ścieżkę rowerową i widzę, że ma przebiegać przez całe miasto, bo widziałem ją jeszcze na końcu przy Wierzbicy. Nie położyli jeszcze na niej asfaltu. Zjechałem w dół na rondo i skręciłem w prawo na most nad Narwią. Jest to droga krajowa, więc odpuściłem jazdę po niej. Na moście zauważyłem wieżowce Warszawy na horyzoncie! Oddalone są o około 33 km.

Wieżowce w Warszawie widziane z mostu za Serockiem.
    Przejechałem przez znaną mi Łachę i Gąsiorowo. Po nich zaczął się początek wału i powiatu pułtuskiego. Wał prowadzi przez dosyć odludne tereny i nie wiedziałem czy droga nie będzie się urywać. Tak więc pora na 17-kilometrową jazdę wałem!

Całkiem tu klimatycznie :)
Widzę kościół w Dzierżeninie
    Nie dało się jechać górą, bo był zbyt zarośnięty. Co jakiś czas zostawiałem rower i wchodziłem na górę. Chciałem zobaczyć czy są ładne widoki. Wszędzie dookoła są mokradła, więc mogłem spodziewać się kaczek i brodzących ptaków.



    Widziałem jak na razie tylko trochę łabędzi i sporo latających ważek. Gdzieś przed Holendrami dojechałem do jakiegoś opuszczonego budynku z wroną siwą na dachu. No właśnie. To ciekawe, że w takim dzikim środowisku kręciło się trochę wron. Pewnie jednak nie tylko wybierają miasta.

Coś opuszczonego na mokradłach
Pora jechać górą
    W Holendrach stoją działki letniskowe i chyba też zwykłe. Ludzie łowili sobie ryby. Droga się skończyła i pojechałem górą. Przynajmniej tym razem ścieżka była lepiej wydeptana.


O, jakieś pola
    Widziałem ładne działki letniskowe na lewym brzegu. Zaraz dojechałem do miejsca, w których na chwilę skręca wał. Jest to mostek nad rzeką. Stoi czerwony znak z napisem zakazu wjazdu na wał pojazdami i konno.

Dalsza część wału
    Jechałem przynajmniej po szerokiej żwirowej drodze. Czasami na chwilę rozwidlała się w górę i w dół. Słyszałem warkot ciągnika na polu i bażant przebiegł przez drogę.


    Przy wjeździe na górę zatrzymałem się. Coś wielkiego, szarego przestraszyło się mojej obecności i odleciało plecami ode mnie. Od razu pomyślałem, że to żuraw. Jednak to nie był żuraw. Poszybował nad lasem i zauważyłem, że jest czarny, ma prostą szyję w locie i biały brzuch. To był bocian czarny! Nieee! Straciłem swoją szansę zrobienia mu zdjęcia! Unikatowy ptak odleciał na wschód do lasu. Dlaczego pomyślałem, że był to żuraw? Bo podleciał pod słońce i jego czarne pióra odbijały się szarym kolorem. Spodziewałem się, że w lesie przy odludnych mokradłach może tu mieszkać. Postałem jeszcze przez pewien czas i rozczarowany pojechałem. Zostało mi tylko bardzo niewyraźne zdjęcie czarnej sylwetki na niebie.

"Hau! A czy ja też jestem unikatowy?"
Widzę już most w Pułtusku
    Do końca wału już bliżej. Z tego co wiem, to zaraz za Pułtuskiem wał już się kończy. Po drugiej stronie drogi wojewódzkiej widziałem znak zakazu wjazdu do wału z wyjątkiem WZMI-coś tam. Nie wiem o co biega, więc osiedlami zrobiłem objazd. Chciałem przejechać przez most dla pieszych i rowerzystów nad Narwią. A cóż to? Światło drogowe przed mostem?

Światło drogowe?
    Za chwilę zrobiło się zielone, więc... hmm... okej, jadę dalej. Aha, może wyjątkowo przejeżdżają tędy służby miejskie. Za mostem jest Park Zamkowy i od razu rynek Pułtuska. Jest dosyć podłużny. Na placu stoją stragany. Jadąc na wieś do rodziny w dzieciństwie i rzadko obecnie, przejeżdżaliśmy samochodem lub PKSem przez Pułtusk i skręcaliśmy od drogi, która prowadziła na rynek. Zastanawiałem się co tam jest. No i teraz już wiem :D

Rynek w Pułtusku
    Po okolicy chodziły grupki policjantów. Stoi obok zamek. Po wielu zniszczeniach odbudowano go w 1989 roku i teraz stał się zespołem hotelowo-rekreacyjnym.

Zamek zwany jako Dom Polonii.
    Po drugiej stronie ulicy widzę kogoś, kto bardzo przypomina mi kuzynkę. Była z dwiema starszymi, nieznajomymi paniami. Pewnie jest gdzieś jej rodzina, a nie mam ochoty na starcie z ciociami zadającymi nieciekawe pytania. Zmyłem się :D. Po jakimś czasie dostałem potwierdzenie, że kuzynka jest w Przasnyszu, więc mi się przywidziało. To tylko 36 km stąd.

Wieża ratusza z XV wieku. Z tyłu urząd miejski.
Dzwonnica, a z tyłu bazylika kolegiacka NMP.
    Jan Baptysta Wenecjanin pomógł w budowie bazyliki kolegiackiej NMP w Pułtusku. Jest to jego kolejne dzieło, przynajmniej po części. Potem pojechałem uliczkami Pułtuska, by zobaczyć jeszcze najstarszy kościół w mieście. Odwiedziłem też nostalgiczny dworzec autobusowy, gdzie jadąc do rodziny PKS zatrzymywał się na postój na 15 minut. O rety, tyle wspomnień. Na postoju można było się przewietrzyć. Czekałem i nie mogłem się doczekać kolejnych fajnych wakacji na wsi i faktycznie były fajne. Uderzają mnie te wspomnienia najczęściej w czerwcu.

Przy dworcu PKSowym.
    Wszedłem schodami na wzgórze na którym są podwórka. Pijak zapytał się czy mam zapalniczkę. Niebawem wyjechałem z Pułtuska, jadąc na południowy zachód. Pozostało jechać 27 km prosto do Nasielska. Niestety miałem pod nieco uciążliwy wiatr.

Płocochowo
Kokoszka :D
    Zatrzymałem się na przystanku autobusowym w Skoroszach i potem jakieś śmieszki w samochodzie zatrąbiły na mnie dwa razy bez powodu. Zaplamiłem sobie koszulkę ketchupem czy jak?

Gdzieś przy Golądkowie
Skorosze
    Przejechałem przez Winnicę i niedługo potem wjechałem w powiat nowodworski. Poczułem się znowu jak rok temu :D. Pomęczyłem się pod wiatr przez Nasielsk i dojechałem do stacji kolejowej. Pesa Elf przyjechał z Warszawy, zatrzymał się, zmienił kierunek na Warszawę, załoga przeszła na drugi koniec pociągu i po 30 minutach do niego wsiadłem. Zdarzyły się w przedziale dwie osoby z rowerami. Jedna z rowerem miejskim i druga z małym górskim. Powiesiły na hakach. Może jednak też zacznę swojego wieszać :-/. Wysiadłem na rondzie Starzyńskiego.
    Jeśli ktoś zna miejsce w którym niedawno widział bociana czarnego, może mi je zdradzi? Mógłbym wybrać się na poszukiwania i zrobić zdjęcia.

sobota, 21 maja 2016

Łąki Krubińskie

    Mam swoje ulubione miejsca. Uderzają się stołkami o pierwsze miejsce, a ich liczebność jest mała. Szukam nowych miejsc, do których będę wracać i się ładować. Znalazłem "raj na ziemi" rok temu w połowie maja. Hah, może nie każdy się tym urzeknie, ale to jest wał przy rzece Narew w gminie Wieliszew. Przez pierwszą połowę nie ma tam zabudowań. Dopiero potem się pojawiają, ale są to domki letniskowe i wciąż jest niesamowicie. Wał zaczyna się niedaleko Nowego Dworu Mazowieckiego i kończy się w Zegrzu Południowym. To czyste 20 km radości!

Przejazd kolejowy w Lasach Chotomowskim
Wyszło 40,4+75 km. Przebieg:

Warszawa>Jabłonna>Legionowo>Chotomów>Janówek Drugi>Góra>Janówek Pierwszy>Krubin>Góra>Kępa Kikolska>Sikory>Topolina>Poddębe>Zegrze Południowe>Nieporęt>Rembelszczyzna>Warszawa


    Jak widać po niebieskich literkach, już wcześniej zwiedziłem te miejscowości. Rok temu zwiedziłem północną część gminy Wieliszew i jechałem wtedy tym wałem, ale 3 razy musiałem z niego zboczyć, z czego przejechałem na nim tylko 7 km. Było bardzo fajnie i jak nastała jesień albo zima, pomyślałem, że kiedy będzie zielono, wybiorę się znów na stare śmieci i tym razem dojadę do końca, czyli na 20 km. Żeby było ciekawiej, poszukam na wycieczce 11 ukrytych skrzynek, które załadowałem z mapy opencaching.pl do GPSa. Ostatnio powróciłem do geocachingu i szukałem skrytek nad Wisłą. Znalazłem dwie przy moście Grota-Roweckiego, a dwie kolejne przy moście Północnym. Czy uda mi się znaleźć ich 11 na tej bardziej-przejażdżce-niż-wycieczce?
    Chciałem, żeby było słonecznie, więc poczekałem aż miną pochmurne dni, a było ich ostatnio całkiem sporo. Chciałem znów odwiedzić Lasy Chotomowskie i tamten przejazd kolejowy w samym środku lasu, gdzie za pierwszym razem wystraszyłem się odstraszaczem na zwierzęta UOZ-1.
    Pojechałem szlakiem Golędzinowskim, ulicą Modlińską i tym razem przejechałem się ścieżką rowerową przez dzielnicę Tarchomin. Tam stoi najwyższy słup wysokiego napięcia w Polsce! Ma 127 metrów wysokości.

Najwyższy słup wysokiego napięcia w Polsce - 127 metrów wysokości.
    Przejechałem się przez Legionowo, wyszukując ścieżki rowerowe i potem przez Chotomów. Jest tam małe rondo z sześcioma wlotami :D. W końcu dojechałem do lasu i pojechałem inną drogą niż rok temu. Spodziewałem się dzików, ale nie pojawiły się.

Lasy Chotomowskie
    Po jakimś czasie ścieżka była zacieniona krzakami i zwężała się. Wygodnie jechało się po ubitej ziemi.


    Dojechałem do przejazdu kolejowego w samym środku lasu. Zjadłem sobie pączka. To mój kolejny eksperyment co zabierać ze sobą na większy głód, choć to tylko jest przejażdżka. Zdążyłem wypatrzeć szybko zasuwające Pendolino i pociąg towarowy. Odstraszacze UOZ-1 dalej odtwarzały nagrane odgłosy zwierząt, by odstraszyć zwierzęta od torów przed nadjeżdżającym pociągiem.

ET22 w kierunku Chotomowa
    Dotarłem na miejsce ukrycia pierwszej skrzynki. Jest ukryta pod patykami niedaleko szlaku rowerowego i turystycznej wiaty z ławkami i mapą. Co rok przebiegają tam uczestnicy ultramaratonu powstańczego. Autorem skrzynki jest podobno obecny wójt gminy Wieliszew.

Skrzynka "Biegu Uroczysko Bagno"
    Więc co my tu mamy: Worek nówka-sztuka na buty z napisem "Gmina Wieliszew", dwie zabawki (obracanie nimi, by kulki wpadły do dziurek), odblaskowy breloczek, zaproszenie na pokaz chyba sztucznych wulkanów... nie pamiętam i geocoiny. Wziąłem worek, jednego geocoina, który jest moim pierwszym do kolekcji i zastąpiłem zabawkami. Skrzynka jest świeża, bo założona tego maja i jestem dopiero trzecią osobą, która go znalazła i dlatego zastałem w niej jeszcze przedmioty nadające się jako "starter pack".
    Wszystko przebiegało fajnie, ale zaraz po znalezieniu skrzynki zadzwoniła do mnie rodzina i musiałem jak najszybciej wrócić do domu. Otóż pewna osoba z daleko mieszkającej rodziny trafiła do szpitala (od razu informuję, że to fałszywy alarm) i rodzice tam pojechali. Normalnie to nic złego zostawić dom pusty. Mógłbym dalej jechać, ale wyjątkowo sąsiedzi wyjechali i zostawili nam swoje klucze i pod opiekę psa. A ktoś musi go wyprowadzić! Tylko raz zdarzyło mi się przerwać wycieczkę daleko od domu. Byłem załamany ;_;. Dojechałem do pobliskiej stacji kolejowej i wróciłem pociągiem do domu. Tak się składa, że i tak według trasy miałem minąć blisko stację kolejową Janówek. Przejechałem 40,4 km. Przez resztę dnia rozczarowany wyprowadzałem psa.
    Następnego dnia pojechałem jeszcze raz, bo miało być słoneczniej, cieplej i mniej wietrznie. Tym razem dojechałem pociągiem do dokładnie tego miejsca, gdzie wczoraj skończyłem. Tak więc jedziemy dalej!
    Następne dwie skrzynki są położone na łąkach na północ od Krubinu. Dojechałem tam niebieskim szlakiem rowerowym.

W poszukiwaniu dwóch skrzynek
    Na tych łąkach nie ma żadnych zabudowań, ani żadnych konkretnych pól. Są tu po prostu dzikie łąki i torfowiska. Oprócz niebieskiego szlaku rowerowego, nie widziałem żadnych innych wydeptanych dróg.

Łąki Krubińskie
    Znalazłem pierwszą skrzynkę oddaloną od szlaku. Prowadziłem rower przez łąki. Była przykryta pod spalonym drzewem. Kesz był w tragicznym stanie. To stłuczona butelka z mokrymi, brudnymi sklejonymi ze sobą przedmiotami. Zidentyfikowałem zabawkę i zerwane dwie gumki do włosów. Ledwo wpisałem się do logbooka (dziennika). Dobrze, że można, wpisując komentarz, poinformować o konieczności serwisu skrytki. Druga skrzynka jest 850 metrów ode mnie. Rozpoczęła się mocna tułaczka, którą długo nie zapomnę. Nie było żadnych dróg, więc prowadziłem rower przez mokre i czasami głębokie torfowiska. Widywałem ledwo widoczne stare ślady po pojazdach 4x4. Dało się je dostrzec po nieco krótszej i jaśniejszej trawie. I tak to było tyle co nic. Po 1,4 km dotarłem na miejsce. Musiałem się raz wrócić, bo na drodze miałem rzeczkę i szukałem do niej mostku. Zastałem na miejscu ambonę myśliwską.

Miejsce ukrycia skrzynki #3
    Wszedłem na górę i rozejrzałem się dookoła. Sprawdziłem pod siedzeniami, deskami i na suficie. Przeczytałem opis i wskazówkę w GPSie. W komentarzu ostatnia osoba napisała, że nie znalazła skrzynki, a przedostatnia, że powinna być na górze na zewnątrz po lewej stronie od drabiny. Więc poczułem się trochę jak Nathan Drake z Uncharted 4 :-D, sprawdzając na zewnątrz i jednak nie znalazłem skrytki. Czekał na mnie powrót do cywilizacji. Wracałem tak samo przez torfowiska, ale bezpośrednio prosto i myślałem "kiedy to się w końcu skończy". Moje nogi były całe pokaleczone wysoką roślinnością :-D. Szlak rowerowy to metropolia w porównaniu z torfowiskami!
    W Krubinie znalazłem skrzynkę #4 na szlaku rowerowym i została ukryta przez tę samą osobę. Zastałem w niej te same rzeczy, oprócz worka na buty. Była ukryta pod sosną w pustym konarze. Najpierw musiałem z niego wyjąć dwa kamienie.

Skrzynka pt:"Kraina Jezior i Stepów"
    Wpisałem się i pojechałem w kierunku miejsca, w którym zaczynał się wał. Zajrzałem do opuszczonego pałacu Poniatowskich z XVIII wieku. Zobaczyć ponad 300-letnie ruiny to bardzo ciekawe doświadczenie. Skrzynka #5 miała być ukryta gdzieś chyba w głębi, ale nie podjąłem próby, bo miejsce było bardzo zarośnięte. Może innym razem.

Letnia rezydencja Poniatowskich z 17xx roku.
W miejscowości Góra
Wiem, że w innym opuszczonym miejscu jest komin, na którym jest skrzynka, ale nie planowałem jej znaleźć i nie należy do dzisiejszych 11 skrytek do znalezienia. Na szczycie i tak zauważyłem gniazdo bocianów.
Znalazłem się na początku wału i w miejscu ukrycia skrytki #6. Tak samo ukryta przez tą samą osobę i znalazłem w niej taką samą zawartość.

Geokesz pt:"Majątek Poniatowskich" :-D
    Teraz rozpocząłem przyjemną jazdę wałem tak jak rok temu, ale do końca i tym razem zrobiłem więcej zdjęć. Na początku droga była pokryta betonowymi blokami, ale po lewej stronie było trochę usypanej ziemi i jechało się wygodniej.

Początek wału <3
    Pora na skrytkę #7. Skręciłem szlakiem czerwonym w prawo od wału i wjechałem w głąb dzikich terenów. Szlak czerwony chyba się skończył, ale dalej biegła ubita droga. Przejechałem przez łąkę, pasmo drzew i na kolejnej łące się zatrzymałem. Przelatywały znacznie niżej samoloty pasażerskie. Pewnie na lotnisko Modlin.

Tam szukać, gdzie drzewo!
    Geoskrzynka była słoikiem ukrytym pod drzewem. W środku zastałem mokry logbook, do którego ledwo się wpisałem. Był w środku mały, biały, pluszowy misiek. Wróciłem tą samą ścieżką nad wał i jechałem dalej na wschód. Pora na mały wysyp zdjęć, pokazujących jak świetnie ten szlak wygląda!

Znak pokazujący, że szlak zielony biegnie prosto, czerwony skręca w prawo, a niebieski się zaczyna/kończy.
Wjazd do lasku. Po prawej stronie widziałem też inną ambonę myśliwską.
Wow wał!
To chyba będzie mój ulubiony szlak #1.
    Zapomniałem dodać, że po lewej stronie biegnie wzdłuż rzeka Narew i tam poszukamy skrzynki #8. Zjechałem z wału, ale wrócę na to samo miejsce i pojechałem do brzegu. Pudło miało być ukryte w zawalonym drzewie. Samo miejsce zapiera dech w piersiach.

Narew
    Brzeg jest wysoki. Nikogo nie zastałem. Po drugiej stronie rzeki widać gminę Pomiechówek z poprzedniej wycieczki. Szukałem geokesza i nie znalazłem. Przedostatnia osoba znalazła ją w 2011, a ostatnia w ostatnim lutym nie znalazła. Napisała "Narew w tym czasie zjadła dużo brzegu". Być może to dlatego. Wróciłem na wał i postanowiłem jechać sobie górą.

Sikory
    Skończyły się dzikie łąki po prawej stronie i zaczęły się domki letniskowe. Pachniało sosnami i szyszkami. Domki były drewniane, miały spiczaste dachy lub prawie płaskie. Bywały małe, ale były i wielkie. Miały prąd i na dachach zbiorniki. Działki były naprawdę nieźle zadbane i dawały fajny, leśny klimat.
    Dobra, nazwijcie mnie leniem, ale nie podjąłem próby znalezienia skrzynki #9 i #10. Skrytka #9 miała być ukryta pod rurociągiem naftowym "Przyjaźń". Ten rurociąg jest tak długi, że sięga do Syberii. Kręcili się tam robotnicy z koparkami, więc dałem sobie spokój. Myślałem, że skrzynka #10 jest ukryta blisko działek i dlatego nie chciałem zjeżdżać w prawo. Zrobiło się trochę pochmurnie, ale nie padało i nie zbierało się na burzę. Minąłem zaporę w Dębem i dojechałem do miejsca ukrycia ostatniej skrytki tego dnia - #11. Więc jest ukryta w jednej z dziupli pewnego drzewa. Parę razy okrążyłem drzewo i przejrzałem wszystkie dziury, zwłaszcza te przy korzeni (według wskazówki) i nie znalazłem jej. Szkoda, że chociaż nie znalazłem 50% skrzynek z tej wycieczki, więc zdobyłem ich 5 na 11. Wróciłem do Zegrza Południowego.

Plaża w drodze do Zegrza Południowego
    Doszedłem do wniosku, że najpierw powinienem szukać na mapie tradycyjnych geoskrzynek, czyli ukrytych pod dokładnymi koordynatami lub chociaż z prostymi wskazówkami i najłatwiejszym poziomem trudności. Dopiero po jakimś czasie mógłbym mieć chrapkę i więcej śmiałości na coś trudniejszego. Przejechałem tego dnia 75 km. To daje 115,4 km. Jeszcze się chciałem pochwalić, że przed Nieporętem osiągnąłem 10 000 km na tym rowerze. Pięciocyfrowy przebieg całkowity na liczniku ładniej wygląda ;-D