Pokazywanie postów oznaczonych etykietą powiat garwoliński. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą powiat garwoliński. Pokaż wszystkie posty

wtorek, 4 kwietnia 2017

Łaskarzew

    Fiu, fiu, ale się ociepliło! Jest 16-22'C. Chodzę już jak w lato i większość osób też. Jednak ciągle widuję osoby grubo ubrane na rowerach. Muszę powiedzieć, że w mojej okolicy młodzieży (no dobra, sam do niej chyba należę) nie widziałem od wielu miesięcy! Dopiero kiedy się ociepliło, ulice wypełniły się młodymi ludźmi. Rodzi się w głowie pytanie: gdzie oni siedzieli przez jesień i zimę!?
    Kolega chce wrócić do formy, żeby móc ponownie wytrzymać 100 km i dlatego zaproponował i narysował trasę na przyjazny dla niego dystans. Trasa wiedzie przez nieznane tereny południowo-wschodnie przez Otwock do Łaskarzewa. Dlaczego do Łaskarzewa? Dlatego, że jest tam stacja kolejowa z biletomatem i dystans jest w sam raz dla niego.

Czekają całkiem dobre wzniesienia jak na województwo mazowieckie.
Wyszło 84,4 km. Przebieg:

Warszawa>Józefów>Otwock>Karwacz>Tabor>Podbiel>Osieck>Pod Rudnikiem>Osieck pod Górą>Łucznica>Krystyna>Wola Rębkowska>Rębków>Parcele Rębków>Izdebnik>Budel>Izdebno>Izdebno-Kolonia>Łaskarzew

Na mapie: https://drive.google.com/open?id=1nOz_my-H_TIUzI3woasxH_xgbc8&usp=sharing

    Trasa wiedzie na wskroś przez cały powiat otwocki (co oznacza, że przez Mazowiecki Park Krajobrazowy też) i wjeżdża w powiat garwoliński. Tak więc spotkałem się z kolegą w okolicach mostu Siekierkowskiego. Trzeba było najpierw wydostać się z Warszawy, jadąc wałem Miedzeszyńskim i drogą 801 o wkurzająco dużym natężeniu ruchu.

Wał Miedzeszyński w Warszawie
    Fajnie tak było pojechać na południe w jedną stronę. Można było zauważyć zieleniejące się krzaki i mniejsze drzewa, zieleńszą trawę i dużo śpiewających szpaków. Po niedługim czasie skończył się wał i trzeba było wjechać na drogę wojewódzką. Jest to ta sama droga, którą jechałem z nim nie jeden raz do Świder. Był duży korek na przeciwnym pasie, uff. Po naszej stronie raz na jakiś czas coś nas wyprzedzało. W końcu dojechaliśmy nad rzekę Świder. Jest to miejsce w którym kolega w młodości przyjeżdżał z rodzicami. Teraz stał tylko jeden samochód. Było dużo porozrzucanych śmieci.

Rzeka Świder
    Popatrzyło się, wróciliśmy na drogę i dojechaliśmy do Otwocka. Trzeba było jechać po ścieżkach rowerowych. Nie brakowało ich. Kolega zajechał do Biedronki, żeby kupić sobie coś na drogę. Niebawem wyjechało się z Otwocka i wjechało do Mazowieckiego Parku Krajobrazowego. Jest to spory las na południowy wschód od Warszawy, który ma 157 km kwadratowych.

Karczew i koniec nawierzchni asfaltowej.
Piękny ten las.
    Było cicho, spokojnie, przelatywały sójki i gołębie grzywacze. Minęło się tylko jedną osobę na rowerze.

Jechało się wygodnie.
Leśnictwo Torfy
    Dojechało się na Leśnictwo Torfy. Przypomniało mi się, że jestem tu już po raz drugi. Otóż w gimnazjum mieliśmy wycieczkę autokarową do Mazowieckiego Parku Krajobrazowego. W budynku obejrzeliśmy prezentację i potem musieliśmy w parach chodzić po plenerze, szukając porostów na drzewach i sklasyfikować je. Nic z tego nie rozumiałem i nie lubię pracy w parach, bo to ja jestem tą osobą, która nic nie daje z siebie :D. Praca samemu mnie zmusza, żebym jednak ruszył cztery litery. Potem szliśmy przez drewniany podest, gdzie po lewej stronie były tabliczki z informacjami na temat runa leśnego. Następnie doszliśmy na jezioro Torfy. W tym właśnie leśnictwie pokazano nam wilki na wybiegu. Teraz wracamy do roku 2017 i jestem tu po raz drugi w życiu z kolegą. Zebrało się na wspomnienia, heh. Okej, jedziemy dalej na południe.

    
    Trasa na całej swojej długości się powoli wznosi. Od 90 m n.p.m. w Warszawie do 158 m n.p.m. w Łucznicy.

Linia wysokiego napięcia w lesie.
    Zbliża się wieś Tabor. Teraz zacznie się odcinek asfaltowy przez tereny zabudowane. Zanim do tego dojdzie, trzeba przejechać pod linią wysokiego napięcia w lesie. Linie wiszą wyjątkowo nisko! Wydobywa się z nich bardzo głośne bzyczenie, zwane wyładowaniem koronnym. Przejeżdżając pod liniami, czułem jakby źródło tego dźwięku znajdowało się wszędzie, np. tuż za uchem lub nawet pode mną. Koledze zjeżyły się włosy. Dotknąłem metalową klamkę hamulcową i "bzyyk bzyyk bzyyk!" Auć! Kopnęło mnie. Dobra, wynośmy się stąd. Chyba prąd wisi w powietrzu :D. Nie wiem co to za zjawisko, ale było fascynujące. Przejechaliśmy na drugą stronę drogi krajowej 50. Po terenach zabudowanych znowu zaczął się las. Tym razem jechało się gładką drogą asfaltową.

Podbiel
Ciągle pod górkę.
    Las się skończył i zarazem Mazowiecki Park Krajobrazowy. Podjazd okazał się być wiaduktem nad torami kolejowymi, ale i tak naturalnym wzniesieniem. Ze wzniesienia rozpościerał się piękny krajobraz pól, w oddali Osiecka i na horyzoncie następnych lasów!

W oddali kościół w Osiecku (2,1 km stąd).
    Zjazd był szybki i przy okazji dostrzegłem lecącego bociana. To mój pierwszy bocian, którego zobaczyłem w tym roku. Dojechaliśmy do Osiecka. To wciąż powiat otwocki.

Kościół św. Bartłomieja Apostoła i św. Andrzeja w Osiecku.
    Minęliśmy ładne centrum Osiecka. W nim jest skwerek i urząd gminy, przystanek autobusowy. Chyba tu w przyszłości zajrzę nie raz. W końcu w którymś okresie zimowym będę infiltrować powiat otwocki. Teraz już jechaliśmy przez jeszcze spokojniejsze tereny.

Wieś spokojna, wieś wesoła.
    Na innym pagórku zrobiłem w powiększeniu zdjęcie horyzontu w kierunku zachodnim i zauważyłem w oddali zamek w Czersku! Zamek jest oddalony o 13,7 km. Widać pomarańczowe wieże zamku i po prawej stronie wieżę białego kościoła.

Na horyzoncie widać zamek w Czersku. Jest pomiędzy dwiema sosnami.
    W kolejnym lesie zobaczyło się rzeczkę i porozrzucane białe wiadra i opony na poboczu. Dzięcioły stukały w drzewa. Wkroczyliśmy w powiat garwoliński. Następna wieś to Łucznica na wzniesieniu. Po lewej stronie jest widoczny spadek wysokości terenu. Coś jak skarpa. Po prawej stronie jest las z jakimś terenem kempingowym lub działek letniskowych. Był mały zjazd drogą asfaltową pomiędzy polami i po terenach zabudowanych skończył się asfalt.

Łucznica
    Znów zaczął się las. Na początku iglasty i super, bo jest całkiem zielono! Na tym odcinku była najbrzydsza nawierzchnia i czasami trzeba było przejść parę metrów na piechotę. Hmm zapomniałem powiedzieć, że często towarzyszył nam niebieski szlak rowerowy. Trasa kolegi tak naprawdę została narysowana przez Google Maps. Widocznie uwzględnia szlaki rowerowe.

Zielono!

    Niebawem las zmienił się na liściasty, co oznaczało, że zrobiło się brązowo i brzydko. Droga zmieniła się na niewygodną drogę polną. Zaraz w końcu zaczął się asfalt i zaczeła się miejscowość o ciekawej nazwie...


Krystyna!
    W Krystynie było bardzo ładnie. Stoją kolorowe domy, są rowy i dzieciaki na rolkach i rowerach. Ktoś miał po prawej stronie dekorację ze sztucznymi bocianami.

Krystyna.
    Przejechaliśmy przez tory kolejowe, gdzie za nimi zaczęła się Wola Rębkowska. Chyba się domyśla, że mam jakiegoś bloga, że tyle zdjęć robię.

Wola Rębkowska
    Na chwilę jechaliśmy drogą krajową 76. Już się ustawiały samochody za nami. Przynajmniej ze zjazdem miało się 40 km/h. W Parceli Rębków jest podjazd z drogą z kocich łbach. Na horyzoncie dostrzegłem Garwolin. Jednak do niego się nie wybieraliśmy.

W oddali widać kościół w Garwolinie (6,1 km stąd).
    Na drodze kolega zobaczył trzy porzucone kineskopy po telewizorach. Dlaczego ludzie tak śmiecą? Wyobraźcie sobie mieszkańca wsi, który jedzie jakimś samochodem dostawczym, specjalnie się zatrzymuje i kładzie na poboczu trzy duże kineskopy. Po czym zadowolony zaciera ręce, otrze czoło z potu i pojedzie dalej. Teraz zaczęła się jazda w kierunku wschodnim. Izdebno wygląda na ciekawą wieś, bo prawie z każdej strony jest otoczona lasem. Nie zabrakło starych drewnianych domów.

Izdebno
Stary dom w Izdebnie.
Kapliczka w Izdebnie.
    Po Izdebnie zaczął się ostatni las. W nim już zobaczyliśmy znak miejscowości Łaskarzew! Jest taki jeden blog, w którym kolarz wiesza swój rower na znakach miejscowości.. Kolega chciał to sprawdzić na moim rowerze. Wolnego sobie :D.

Łaskarzew!
    Łaskarzew to miasto w powiecie garwolińskim o liczbie ludności 4893 (według danych z 2009 roku). Jest tu kościół, skwerek, bloki, itp. Akurat przed kościołem był pogrzeb, więc z wiadomego powodu zrobiłem zdjęcie kościoła ze skwerku. Po tym już skierowaliśmy się na wschód do stacji kolejowej już przy granicy miasta. Najbliższy pociąg za 15 minut o 13:55. Nigdy z linii Kolei Mazowieckich "Warszawa>Dęblin" nie skorzystałem. Jechały długie standardowe, odnowione EN57. Pociągiem wracało się półtorej godziny. Dosyć długo jak na 70 km. Z moich okolic do Ciechanowa pociągiem jest 90 km i jedzie się godzinę i 23 minuty. Dodatkowo możesz trafić na pociąg ekspresowy i nim dojedziesz w równo godzinę :D.

Kościół Podwyższenia Krzyża Świętego z 1884 r. w Łaskarzewie.
    No dobra. Dojechaliśmy do Łaskarzewa. Było bardzo fajnie, dużo lasów i były nawet jakieś wzniesienia. Przede wszystkim jechało się po nieznanych terenach, coraz dalej się oddalając. Po tym jak zwiedziłem w marcu gminę Kampinos, pojechałem z kolegą pociągiem od Sochaczewa i stamtąd wróciliśmy z wiatrem do domu. Jest już na tyle ciepło, że mogę jeździć w letnich rękawiczkach. Być może jutro pójdę na piechotę do zalewu Zegrzyńskiego (z tego notki raczej nie będzie). Wracając do trasy kolegi - polecam ją każdemu.