Pokazywanie postów oznaczonych etykietą rano. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą rano. Pokaż wszystkie posty

piątek, 25 marca 2016

Zachodni kraniec Tarczyna

    Cześć! Przez ten marzec mało jeździłem na rowerze z powodu oczekiwania na paczki, w których dostałem klucz do korby. Potem w Decathlonie kupiłem klucz do suportu, a potem zamówiłem suport i musiałem kolejne parę dni czekać. W międzyczasie zamówiłem na początku marca 6 par soczewek miesięcznych, ale facet miał problemy z wysyłką i czekałem już 3 tygodnie i teraz czekam na zwrot. Tymczasem zamówiłem jedną parę soczewek, bo wtedy mi się skończyły. W rowerze wymieniłem suport na nowy i przeczyściłem łańcuch. Teraz już rower działa świetnie i nic nie gruchocze! Jeszcze trochę, ale bardzo trochę ocierają hamulce tarczowe o obręcze, ale da się to wyregulować, tylko muszę o tym poczytać.

Wola Przypkowska jako okładka wpisu :-D
    Wybrałem się znów w rejony Tarczyna, by zwiedzić tam pozostałe miejscowości. Wcześniej zwiedziłem te wschodnie, czyli bliżej. Wczoraj (24.03) zwiedziłem te na zachód od drogi krajowo-europejskiej, czyli 7E77.

Wyszło 101,6 km. Przebieg:

Ustanów>Krupia Wólka>Piskórka>Łoś>Korzeniówka>Prace Małe>Maryłka>Kotorydz>Grzędy>Wola Przypkowska>Przypki>Księżak>Janówek>TARCZYN>Drozdy>Marianka>Nosy>Suchodół>Borowiec>Jeżewice>Suchostruga>Borowiec>Many>Popielarze>Julianów>Wólka Jeżewska>Werdun>Bystrzanów>Jeżewice>Świętochów>Cieśle>Rembertów>Księżowola>Pamiątka>Podole>Las Lesznowolski>Chudowola>Wilcza Wólka>PRAŻMÓW>Wola Prażmowska>Ludwików>Wągrodno>Bronisławów


    Zmusiłem się rano, by zjeść trochę płatków na mleku. Jak zwykle wsiadłem do pociągu na stacji Warszawa Stadion, tylko tym razem o 06:54, jako, że dni są już dłuższe i o 5:30 już jest jasno. Znalazłem przedział dla rowerzystów i mogłem sobie usiąść. Wysiadłem, jak ostatnio, na stacji Ustanówek. Przez cały dzień było słonecznie, tylko zimnawo. W cieniach było zimno, a na słońcu grzało. Chciałem wybrać drogę na skróty, ale dwa razy się zawiodłem, bo drogi między działkami prowadziły donikąd. Na szczęście były bardzo krótkie. Dojechałem do gminy Tarczyn tą samą drogą przez gminę Prażmów, więc nie robiłem zdjęć. Tym razem chciałem zwiększyć swoją średnią, więc jechałem tak z 22-28 km/h. Przez cały dzień wiatr nie dawał się prawie w ogóle we znaki. Chyba, że jechałem na północ, ale tylko na chwilę tak bywało. Dojechałem do tej drogi krajowo-europejskiej i wtedy zaczęły się nowe tereny.

Przypki
    Od razu zaczęły się tereny pagórkowate, różne wzniesienia. Często miałem z górki, bez pedałowania. Zwykle nie noszę kurtki przeciwdeszczowej, ale wziąłem ją, by nie było mi zimno na stacji. Po 25 km zdjąłem ją.

Kościół w Księżaku
Widok na Nosy
    Z Janówka do Tarczyna miałem całkiem nieźle z górki. Odwiedziłem drugi raz Tarczyn i tym razem znalazłem się przy kościele i rynku, gdzie znajduje się pomnik/fontanna w kształcie wielkiego jabłka.

Kościół św. Mikołaja Biskupa i Męczennika w Tarczynie
Chwała Wielkiemu Jabłku. Czy to jednak ma związek z sokami Tarczyn?
    Jechałem ścieżką rowerową z czerwonej betonowej kostki brukowej. Przejechałem obok targowiska i po tym skręciłem na niewygodną, piaskową drogę przy stawach.

Drozdy
    Mijałem sady, gdzie gonił mnie pies. Wjechałem na drogę 876, która prowadzi na zachód i na sam kraniec tego powiatu. Musiałem tylko trzy razy zboczyć z trasy, ale tak to trzymałem się tej drogi. W Nosach przejeżdżałem przez las, w którym myśliwi strzelali :-O. Kiedyś usłyszałem w wiadomościach, że myśliwi pomylili człowieka ubranego w jaskrawe ubrania ze zwierzęciem. Tak czy siak, nie zostałem postrzelony. Nie widziałem żadnego myśliwego, a słyszałem strzały tu i tam.

Stara ciężarówka w Suchostrudze
SM31 z PKP CARGO w Popielarzach
    Miałem jechać ulicą Kubusia Puchatka w Borowicach, ale odpuściłem, bo w tej miejscowości dwa razy się pojawiłem, a tamta ulica to nic innego jak droga gruntowa. W końcu dojechałem do upragnionego Julianowa. To jest zachodni kraniec powiatu piaseczyńskiego. Najdalej od wszystkiego :-D.

Julianów
    Po Julianowie jechałem już na wschód, czyli wracałem już powoli do stacji kolejowej. Zostało 7 wsi do zwiedzenia i 40 km do mety. Jechałem przez południowe wsie.

Wólka Jeżewska
Ładny las z górkami w Bystrzanowie
...i znów z górki.
    Wjechałem do następnego lasu, gdzie niestety było trochę piachu na drodze. Na szczęście przez większość lasu jechałem, a nie szedłem.

Och!
Tu jednak musiałem iść.
    Po Świętochów słyszałem już drogę krajowo-europejską. Przejechałem przez Cieśle, Rembertów, Księżowolę i Pamiątkę i to były ostatnie miejscowości do zwiedzenia.

O, jakiś blok! Księżowola.

    Przejechałem na drugą stronę tej ruchliwej drogi i musiałem iść poboczem, bo mimo, że były pasy, to żadnych chodników nie było. Zostało 20 km do mety. Wracałem przez powiat grójecki do Prażmowa. Okolice wyglądały tak samo, tylko było w nich mniej cywilizacji.

Las Lesznowolski
W końcu Wilcza Wólka - gmina Prażmów.
    Dojechałem do miasteczka Prażmów i spojrzałem na godzinę. Była około 13:30. Najbliższy pociąg miał się pojawić o 15:09, a kolejny o... 18:45. Zostało 10 km, więc wiedziałem, że w niecałe pół godziny zdążę, ale mimo tego i tak jechałem szybciej. Wracałem tą samą drogą jak w poprzednim wpisie (tam, gdzie goniły mnie pieski, które były z dziadkiem na polu). Na stacji czekałem godzinę na pociąg, bo tak szybko się pojawiłem. Zapomniałem dodać, że na drogę, oprócz batonów, zabrałem 6 ciastek z gyros z Biedronki. Smakują jak kebab :-D. Zjadłem w trasie tylko jeden, a na tej stacji dwa. Wróciłem do domu. Nie byłem jednak w stanie pójść na Wielki Czwartek do kościoła.
    Jestem ucieszony, że jechałem szybciej. Na pewno w jesieni i zimie jeździ się jakoś ciężej. Następna wycieczka powinna być na gminę Prażmów lub zacznę już powoli zwiedzać powiat miński. Okolice Sulejówka i Halinowa są blisko i wciąż pozostaje tam sporo miejscowości do zobaczenia.

Wesołej Wielkanocy!

niedziela, 20 września 2015

Północna gmina Jadów (pożegnanie powiatu wołomińskiego)

    Udało się. Zaliczyłem w sesji poprawkowej ostatni przedmiot, który sądziłem, że nie zaliczę. Już szykowałem 800 zł na warunek i myślałem, że trzeba od razu zapłacić. Za jakieś 2 tygodnie zacznę szukać drugiej pracy na której mam nadzieję, że zarobię. Mi wystarczą 4 miesiące pracy by zyskać na trzeci rok studiów, więc chyba popracuję do lutego. 
    Dobra, ostatnio nieco się ochłodziło tak, że w mieszkaniu było zimno. Nie włączyli jeszcze ogrzewania, skoro mamy wciąż kalendarzowe lato. Została mi ostatnia wycieczka na powiat wołomiński, który zacząłem zwiedzać w 2014 roku. W końcu zostały mi do zaliczenia 12 północnych miejscowości gminy Jadów. W sumie jest to chyba najdalsza gmina od mojego domu.

Przystanek dla turystów w Urlach. Dostrzegłem fajne rysunki na ławce: Homera, Chojraka, Pikachu i memy internetowe.
Wyszło 139,2 km. Przebieg:

Warszawa>Marki>Zielonka>Kobyłka>Wołomin>Czarna>Helenów>Rżyska>Stary Kraszew>Wola Rasztowska>Roszczep>Krusze>Kozły>Wólka Kozłowska>Rysie>Fiukały>Mokra Wieś>SITNE>SZEWNICA>DĘBE MAŁE>DĘBE DUŻE>URLE>ADAMPOL>KUKAWKI>STRACHÓW>IŁY>Urle>BORZYMY>LETNISKO NOWY JADÓW>NOWY JADÓW>Jadów>Sulejów>Kury>Miąse>Karolew>Tuł>Lipka>Krzywica>Stare Grabie>Duczki>Nowe Lipiny>Wołomin>Kobyłka>Zielonka>Ząbki>Warszawa

    Tym razem wyruszyłem o 7:00. Dni się chyba skróciły i temperatura mogła znacznie zmaleć w porannej porze. Świetnie, że przez cały dzień było słonecznie!
Wyjazd z lasu Markowego na Kobyłkę
    Pojechałem inną drogą w głąb Marek. Pojechałem ciemnym i mokrym lasem. Ominąłem w ten sposób Wołomin i od razu dojechałem do wsi Czarna. Dojazd do gminy Jadów wyglądał niemal tak samo jak na poprzedniej wycieczce. Jedyną różnicą było dojechanie do Mokrej Wsi drogą 636.

Fiukały
    Znowu kupiłem 6 hot-dogów z Biedronki i zawiodłem się. Zamiast musztardy był chrzan, albo musztarda chrzanowa! Błee!

Mokra Wieś
Sitne - pierwsza nowa miejscowość. W oddali zaczyna się powiat wyszkowski.
    Sorry za zbyt dużą ilość zdjęć pokazujących drogi. Były po drodze stare, drewniane, kolorowe chatki i faktycznie mogłem im zrobić zdjęcie, ale za bardzo się wstydziłem :-/

Szewnica - niebawem wlokłem się za ciągnikiem z rolnikami-śmieszkami na przyczepie, który jechał tam, gdzie ja.
    Zauważyłem, że tu mamy głównie do czynienia z działkami leśnymi i letniskowymi.

Dębe Duże
Okolice Urli
    Zrobiłem pętle przez Adampol, Kukawki, Strachów i Iły. Hej, nie mogło obyć się bez jakiegoś remontu na drodze, nie? Remontowali tory kolejowe, więc zrobiłem objazd i bałem się, że mogłem jakąś miejscowość pominąć. Na szczęście nie.

Nowy Jadów
W drodze do Jadowa.
W drodze do Kury.
Między Sulejowem a Kury.
    Oprócz pozdrowienia się z rowerzystą w trasie (na tej trasie co w ostatnim zdjęciu), nie działo się nic ciekawego. Ot, zwiedzenie ostatnich miejscowości. Tak więc zaliczyłem wszystkie 200 miejscowości powiatu wołomińskiego! Niczego nie przeoczyłem. W tym linku możecie zobaczyć moją siatkę dróg w powiecie wołomińskim:

https://www.google.com/maps/d/edit?mid=zrcJ6KM6zWHM.kFx5yvh-Ryx4&usp=sharing

    Co dalej? Zacznę w najbliższych dniach rysować trasę po powiecie nowodworskim. Dojadę pociągiem do Nowego Dworu Mazowieckiego. Tak więc pierwsze i ostatnie kilometry będą przez cały czas ciągnąć się po nowych terenach. Kto wie co tam się zobaczy.

poniedziałek, 31 sierpnia 2015

Południowa gmina Jadów

    To będzie nudny wpis. To moja pierwsza i przedostatnia wycieczka do gminy jadów - ostatniej gminy powiatu wołomińskiego. Wcześniej zaliczyłem przypadkowo 5 miejscowości. Na tej wycieczce zaliczyłem następne 10.

Kościół w Jadowie
Wyszło 139 km. Przebieg trasy:

Warszawa>Marki>Zielonka>Kobyłka>Wołomin>Czarna>Helenów>Rżyska>Stary Kraszew>Rasztów>Wola Rasztowska>Roszczep>Krusze>Kozły>Wólka Kozłowska>Rysie>Postoliska>Chrzęsne>WÓLKA SULEJOWSKA>NOWINKI>WYGLĄDAŁY>DZIERŻANÓW>JADÓW>WÓJTY>PODMYSZADŁA>PODBALE>MYSZADŁA>STAROWOLA>Zawiszyn>Jadów>Sulejów>Kury>Miąse>Karolew>Tuł>Lipka>Krzywica>Stare Grabie>Duczki>Nowe Lipiny>Wołomin>Kobyłka>Zielonka>Ząbki>Warszawa

    Na ostatniej wycieczce można było poczuć kończące się lato. Na tej wycieczce, mimo, że była taka sama pogoda, zmieniłem zdania co do pory roku. Wciąż jest upalnie i zielono. W pewnym stopniu, ale jest. Kupiłem sobie 6 hot-dogów z Lidla. Można je kupić tam, gdzie jest pieczywo. Zostawiłem na następny dzień i wciąż były dobre. Wstałem tym razem o 5:00, czyli pół godziny później. Oprócz tego wziąłem standardowo 6 batonów. Pomęczyłem się z dojazdem. Jak zwykle im dalej, tym dojazd i powrót daje się we znaki.

Tu wkroczyłem w gminę Jadów.
    Taka ciekawostka. Nazwa "Jadów" powstała z powodu licznych, jadowitych zwierząt, które zamieszkiwały puszczę. Z puszczy nie zostało zbyt wiele. W Chrzęśnie widziałem jak sporo mieszkańców szło i jechało na rowerach do kościoła. To była niedziela. Za Chrzęsne jechałem przez niewielkie lasy.

Wólka Sulejowska. Wciąż czuć wakacje.

    
Nowinki



    Wjechałem w las i widziałem kota, który upolował wiewiórkę. Przeciąłem drogę nr 50 i pojechałem do następnych miejscowości.

Tu sobie zrobiłem przerwę na hot-doga. Niektóre drzewa nie miały liści i czułem się trochę jak w przedwiośnie.
    Przejechałem przez Jadów. Na razie nie znalazłem w nim niczego ciekawego oprócz kościoła. Zrobiłem mu zdjęcie dopiero w powrocie. Na miejscu droga była zamknięta, ale jako, że nie raz miałem do czynienia z taką sytuacją i powiem, że mnie to wkurzało, to próbowałem jakoś obejść z bliska. Nie było żadnych robotników z powodu niedzieli. Przed remontowaną drogą stało dwóch typowych dziadków ze wsi z rowerami. Na szczęście znalazłem kładkę, po której mogłem przejechać. Zaraz skręciłem w lewo i słyszałem krzyki jakiegoś dziadka. Chyba chciał krzyknąć "stop". Po prawej stronie miałem jakieś drewniane materiały budowlane, ale zaraz już jechałem normalnie ubitą i szeroką drogą do Wójty.

Podbale
    Została mi 12 km pętla do Zawiszyna. W podmyszadłach goniły mnie trzy pieski. Wystarczyło po prostu zwolnić i odwrócić się. Nie winię właścicieli, bo wiem jak to jest. Psy na wolności mogą sobie latać po łąkach itp; a jak się mieszka przy niezbyt odwiedzanej drodze, to nic złego się nie stanie.

Do Starowoli
    Wróciłem do Jadowa i stamtąd pojechałem do Sulejowa. Właśnie tam kończy się odkrywanie nowych miejsc i zaczyna się długi i nudny powrót. Dodatkowo miałem pod wiatr jak zwykle. W Karolewie lub Tule pewien rowerzysta na szosówce pozdrowił mnie. Nie dziwię się, bo na drogach wojewódzkich jeździ niewielu rowerzystów i jak mijasz takiego w ubraniach rowerowych i z plecakiem, to wiesz, że gdzieś się daleko wybiera.
    To by było na tyle. Jak ogarnę się psychicznie, to wybiorę się jeszcze raz do tej samej gminy, by zwiedzić pozostałe 12 miejscowości. Są poukrywane w sporej puszczy, ale cywilizacji i dobrych dróg nie będzie brakować. I na tym zakończę zwiedzanie tego powiatu :-)

wtorek, 9 czerwca 2015

Nostalgicznie do Przasnysza!

    Pewnie większość z was ma swoją rodzinę czy choćby pojedynczych znajomych na wsi, gdzie możecie pobyć u nich przez pewien czas. Tak się składa, że 98% mojej rodziny mieszka poza miastem, ale mimo to, nie urodziłem się na wsi. Od dziecka przyjeżdżałem na gospodarstwo PKSem i samochodem. Autosanami, Jelczami, itp. podróż trwała 3 godziny, więc zawsze wydawało mi się, że to było strasznie daleko. Uwielbiałem spędzać czas z innymi rówieśnikami, bawiłem się z psami, oglądałem telewizję do późna, uciekałem przed burzami (na polach są niezłe widoki na niebo), łaziłem po drzewach, a raz kierowałem MF 255 i woziłem belki Zetorem. Wszystko wydawało się ciekawe. Im bardziej dorastałem, tym robiło się coraz nudniej. Nadal byłem tym samym dzieciakiem, ale kuzynostwo spoważniało. Musieli już zacząć pomagać w oporządzaniu, prace się bardziej zautomatyzowały, a wolny czas spędzali tylko przed telewizorami. Gospodarstwo się całkiem nieźle zapuściło, ale wiem, że się niby zmienia na lepsze. Od czterech lat nie przyjeżdżam już tam na wakacje. Czasem przyjadę z powodu ślubu czy chrzcin. Wiadomo, że na wsi ludzie często się żenią w dosyć młodym wieku.


    Zrobiłem listę różnych celów na wakacje 2014 i jednym z celów było przejechanie się rowerem do rodziny w Przasnyszu. Nie pojechałem z powodu ich niedowierzania. To dziwne, bo z Warszawy do Przasnysza jest około 100 km. Właściwie, to czekałem na to parę ładnych lat! W końcu pojechałem w tym czerwcu. Trochę było mi ciężko upchać wszystkie, potrzebne rzeczy do plecaka. Wyruszyłem o 7 w piątek, ale i tak już było ciepło.

Wyszło 99 km. Przebieg:
Warszawa>Jabłonna>LEGIONOWO>Michałów-Reginów>ZEGRZE POŁUDNIOWE>Zegrze Północne>Borowa Góra>Jadwisin>SEROCK>Wierzbica>Klusek>Dzierżenin>Pogorzelec>Karniewek>Strzyże>Łubienica>Kacice>PUŁTUSK>Kleszewo>Przemiarowo>Gościejewo>Czarnostów>Byszewo>Karniewo>Chełchy-Klimki>Chełchy Iłowe>Mosaki-Stara Wieś>Helenów>Wężewo>Gostkowo>Leszno>PRZASNYSZ

    Cudownie było przejechać się dokładnie tą samą, nostalgiczną trasą co jechało się PKSem czy samochodem, ale tym razem rowerem.

Jadwisin - w drodze do Serocka
    Zamiast przez Nieporęt, jechałem przez Legionowo. Nie było żadnych problemów, oprócz ze zjechaniem na drogę serwisową, bo na drodze krajowej 61 jest zakaz jazdy na rowerze.

Serock
    W Serocku już kiedyś byłem. Za Serockiem, we Wierzbicy znajduje się gigantyczna truskawka, którą pamiętam za czasów dzieciństwa. W przeciągu tych lat zdążyła trochę zszarzeć i ściemnieć. Teraz ktoś lub coś ją przewróciło :-(

Teraz, zamiast "SADPOL" powinno być "SAD"
    Teraz czekał na mnie 18 kilometrowy odcinek z Serocka do Pułtuska. Wyróżnia się zjazdami i wzniesieniami. Było ich całkiem sporo. Przy zjeżdżaniu jechałem z prędkością 40 km/h, a w podjeżdżaniu 16 km/h. A ty po ilu pagórkach się uśmiechniesz? :-D

Kościół św. Tomasza Apostoła w Dzierżeninie
Pułtusk
    Nie wiedziałem po ilu pagórkach będzie Pułtusk, ale w końcu dojechałem. O dziwo w tym mieście zrobił się straszny korek. Przejechałem przez dwa ronda i jechałem dalej droga krajową. Niedaleko Pułtuska skręciłem w lewo na drogę wojewódzką. To już był ostatni etap trasy. Droga asfaltowa bez pasów wiodąca przez wsie. Wiedziałem, że dosyć orientacyjnym "checkpointem" było Karniewo, a potem Wężewo.

Gościejewo
    Do Karniewa jednak było 14 km. Na tym odcinku zaczął dokuczać mi upał i piłem trochę więcej wody.

Mosaki - Stara Wieś

    Ucieszyłem się jak zobaczyłem ten las. Do celu zostało 12 km.

Z Wężewa do Gostkowa
    Dojechałem do rodziny. Tradycyjnie zatrzymywałem się co 5 km by napić się wody. Tym razem zjadłem tylko 2 batony. Tak się po prostu złożyło. Jechałem 6 godzin. W GPSie było pokazane, że czas jazdy wyniósł 5 godzin, ale postojów około godzinę. Zanocowałem, a następnego dnia przejechałem się trochę po gminie Krasne i oczywiście zwiedziłem znany mi Przasnysz, ale tym razem od rowerowej strony.


Cierpigórz

    Przasnysz to nie byle jakie miasto. Ludzie na spadochronach, lotniach, paralotniach, motolotniach, w szybowcach i jednopłatowcach są często widziani na niebie. O ile wiem, to za ok. 600 zł możesz wykonać skok spadochronowy z 4 km. Nigdy tego nie doświadczyłem.

Test ścieżek rowerowych i szlaków pieszo-rowerowych
Jest git.
Park miejski
Zespół klasztorny pasjonistów i kapucynek. Kościół św. Stanisława Kostki. 
Liceum ogólnokształcące
Rynek. Został niedawno temu odnowiony.
Kolej wąskotorowa. Lokomotywa Lxd2.
    Przez Przasnysz przebiega Mławska Kolej Dojazdowa. Pamiętam jak w Lesznie przejeżdżała wąskotorówka. Zwykle był to Lyd1 i Lxd2. Linia jest nieczynna od dawna, ale słyszałem, że mają już coś z tym zrobić.

Tu są tworzone rowery Kross
    W Przasnyszu stoi fabryka i siedziba firmy Kross. To tu zmontowali waszego Hexagona czy wcześniej - Granda.
    Co do gospodarstwa, to było tam nudno i tego się spodziewałem. Nie miałem co robić. Kręciłem się tu i tam. Zapomniałem, że przyjechałem tam z jeszcze jednego powodu - gości w Warszawie. Oj, jak nie znoszę jak przyjedzie pewna rodzinka na parę dni do niezbyt dużego mieszkania. Przez parę dni słyszałbym krzyki dzieciaków, kłótnie i nie mógłbym się podrapać. Na wsi mogłem sobie połazić po łąkach. Było upalnie, ale to dobrze. W niedzielę już się zachmurzyło. Zamierzałem wyjechać w poniedziałek. Goście w Warszawie odjechali już w niedzielę.

Fajnie, że niektóre półdzikie koty nie uciekają.
    Wyjechałem o 4:50. Dla mnie to rekord pod względem wczesnej godziny. Nie było ciemno ani mgliście. Było czuć wschód słońca, ale było schowane za chmurami. Wróciłem dokładnie tą samą trasą, ale nie jechałem przez Legionowo, a przez Nieporęt ulicą Płochocińską. Rano zjadłem płatki na mleku Corn Flakes i dalej piłem co 5 km, ale starałem się odkręcać butelkę w czasie jazdy. Zatrzymywałem się co 10 km na chwilę by zjeść herbatnika w polewie czekoladowej. To taki mój kolejny eksperyment - zamiast batonów co 30 km. Jechałem szybko, średnio 24-28 km/h. Za Pułtuskiem pedałowałem na tych zjazdach, więc miałem tam raz 47 km/h :-D. Po 60 km zacząłem czuć większy głód, więc zjadłem dwie bułeczki mleczne. Przejechałem znów 99 km. Po powrocie spojrzałem w GPSa. Jechałem 4 godziny i 1 minutę, w tym 21 minut i 46 sekund przerw! Ucieszyłem się nieźle. Niby taka strasznie długawa trasa z dzieciństwa, a jechałem dłużej o jedną godzinę niż PKS.

    Jeśli ktoś mieszka w okolicach Przasnysza, to niech mi napisze - czy była tam ferma strusi? Pamiętam, że coś takiego tam było.

    Oraz pytanie do Was - dokąd mógłbym się przejechać pociągiem na jeden dzień?