Pokazywanie postów oznaczonych etykietą turbiny wiatrowe. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą turbiny wiatrowe. Pokaż wszystkie posty

piątek, 2 czerwca 2017

Węgrów we wzgórzach

    Mamy dzień dziecka! Przynajmniej już nie dzisiaj. Tego dnia z kolegą pojechaliśmy na wschód do Węgrowa. Jest to na serio ostatnia wycieczka z kolegą przed długim okresem jego nieobecności. Być może następnym razem zobaczymy się jesienią. Od długiego czasu chciałem przejechać cały odcinek drogi wojewódzkiej 637. Zaczyna się w Warszawie i kończy w Węgrowie. Cała droga powinna już być wyremontowana i bardzo fajna. Niektóre odcinki zostały wyremontowane w 2014 roku, a najnowsze w styczniu tego roku. W gminie Dobre widziałem krótkie odcinki tej wygodnej, zmodernizowanej drogi jak np. w Porębach Nowych.

Do Węgrowa 54 km.
Wyszło 117,8 km. Przebieg:

Warszawa>Sulejówek>Okuniew>Zagórze>Michałów>Kąty Goździejewskie Drugie>Pustelnik>Goździówka>Stanisławów>Osęczyzna>Poręby Nowe>Dobre>Walentów>Sołki>Świdrów>Zakrzew>Pniewnik>Roguszyn>Czaple>Żabokliki>Liw>Węgrów>Warchoły>Poszewka>Tończa>Kazimierzów>Kałęczyn>Kozołupy>Miednik>Stoczek>Polkowo>Topór

Na mapie: https://drive.google.com/open?id=1Gv_r8_WTFNSBXABIZumLGKdxSwk&usp=sharing

    Dokładniejszym planem jest pojechanie na rowerze do Węgrowa. Po nim pojechanie na północ 30 km do stacji kolejowej Topór. Tam nie ma biletomatów. Jest to stacja w lesie przy drodze krajowej. Kolega powiedział, że za pomocą smartphone kupi bilety online. Tak więc wyruszyliśmy spod Carrefoura o 9:00. Poczekałem aż kupi swoje jedzenie w Lidlu. Przy Tesco przeszliśmy kładką na drugą stronę drogi i zaczęliśmy jazdę na wschód. Na skrzyżowaniu ulicy Chełmżyńskiej z ul. Strażacką jak zwykle zapchany ruch! Niby od niedawna zrobionego ronda jest wciąż okropnie! Na szczęście mieliśmy ścieżkę rowerową, więc nie braliśmy w tym udziału. Zaraz i tak się już ścieżka skończyła, lecz na spokojniejszej drodze. Szybko dotarliśmy do Sulejówka. Poznikało wiele dziur na drodze. Pojawił się problem w Okuniewie - jest remont drogi i nie da się jechać! Jest tylko ruch jednokierunkowy, przeciwny do naszego i nie ma ruchu wahadłowego. Chciałem pojechać jakąś drogą przez osiedla, to jednak kolega namawiał, żebyśmy pojechali mimo znaku zakazu nienaruszonym chodnikiem. Odcinek remontowanej drogi miał 1,5 km. Po nim już można było odetchnąć.

Ale tę drogę "zalało", co nie?
    Było pochmurnie i bardzo wietrznie. Wiał silny wiatr na wschód, więc wiedziałem, że będzie się miało pod wiatr przy ostatnich 30 km. Nie przeszkadzało mi to. Mało kto przejeżdżał. Było pusto, gładko i szeroko. Nawet powstały jakieś krótkie boczne drogi. Dojechaliśmy do Pustelnika i po jakimś czasie do Stanisławowa. Trzeba było na chwilkę przejechać 700 metrów na drodze krajowej, skręcić w prawo od niej i kontynuować jazdę.

Ciągle lasy.
    Mogę powiedzieć, że od Stanisławowa są już dla mnie nowe tereny. Czasami widziałem tę drogę z perspektywy gminy Dobre, no ale okej. Przejechaliśmy przez ładną wieś Poręby Nowe z ciągiem pieszo-rowerowym. Już tu byłem we wrześniu.

Poręby Nowe
Bociek
    Miejscowość Dobre przejechaliśmy obok większych zabudowań. Zaczęły pojawiać się w oddali turbiny wiatrowe. Jest ich całkiem sporo. Oprócz nich teren zaczynał zmieniać się na pagórkowaty.

Do Węgrowa 24 km.
Szumiały jak samoloty.
    Naprawdę sporo tych turbin wiatrowych. Dało się słyszeć szum podobny do samolotu, jednak cichszy. Skończył się powiat miński i zaczął się powiat węgrowski. Aparat przy ciemnej pogodzie miał problem z ostrością.

Kościół św. Jana Chrzciciela w Pniewniku
Staw w Pniewniku. Widok na wschód.
    Naprawdę spodobały mi się wielkie pola w tym powiecie. Niebawem docieraliśmy do najwyższego punktu na tej trasie. Na wzniesieniu można zobaczyć odległe tereny. Ze dwa razy się pomyliłem z tym punktem, bo okazał się być znacznie dalej.

Tam dalej jest jaśniej :D
Stąd lepiej widać dalsze tereny.
Żabokliki. Skąd taka nazwa?
    Zbliżaliśmy się do Żaboklików. Dosyć nietypowa nazwa wsi. Tutaj znajduje się najwyższy punkt na tej trasie! Wynosi 173 m n.p.m. Obniżenie wynosi z jakieś 50 metrów. Punkt jest właśnie na przystanku autobusowym.

Przystanek autobusowy w Żaboklikach
Świetne miejsce do oglądania burzy!
Nie mogłem znaleźć na mapie tych miejsc na horyzoncie.
    Pora na 4,5 kilometrowy, łagodny zjazd. Jeszcze zatrzymałem się dwa razy na zrobienie zdjęć. Jechałem z prędkością 49 km/h mocno pedałując. Nigdy nie byłem w stanie osiągnąć 50 km/h jak i teraz ze względu na małą masę ciała.

W oddali widać pomarańczowy zamek w Liwie.
Widać, że potem teren znów się wznosi. Jednak to już będzie prawie koniec jazdy na wschód.
    Zjazd skończył się w Liwie. Jest to miejscowość bardzo blisko Węgrowa. Liw był kiedyś grodem obronnym, przeniesionym w XIII wieku w obecne miejsce. Kiedyś miał prawa miejsce. Jednak z powodu złych Szwedów i Rusków, lepiej rozwijającego się obok Węgrowa, stała się wsią. Znajduje się tutaj zamek obronny z około 1429 roku. Gruntownie przebudowany w XVI i XVII wieku. Po Potopie Szwedzkim i wojnie północnej zostało z niego to, co dzisiaj możemy obejrzeć.

Zamek książąt mazowieckich w Liwie
Kościół św. Leonarda w Liwie z 1907 roku.
    Są też stare, drewniane domy z XIX i XX wieku. Kolega zobaczył biały drewniany dom z niebieskim kominem i okiennicami. Potrzymałem jego rower, bo nie ma nóżki i poszedł na drugą stronę ulicy go zbadać. Porobił z bardzo bliska zdjęcia ścian, okien, co mnie to trochę niepokoiło. Od mojej strony też stoi stary dom, z którego wyszła starsza pani i zaczęła się z ciekawości pytać skąd przyjechaliśmy rowerami. Odpowiadałem że z Warszawy :D na 110 km i obecnie mam 75 km na liczniku. Opowiedziała jak to przed wojną z Warszawy do Liwia ludzie przyjeżdżali z zapasami w podobnym czasie co my, bo 4 godziny. Nagle kolega wrócił i powiedział "Słuchaj, wchodzimy tam do środka. Jesteśmy zaproszeni." Byłem kompletnie zdziwiony... Weszliśmy na podwórko tego białego domu. Dookoła pełno ręcznie zrobionych dekoracji, szopa, nie wiadomo czy czynna studnia "Mazowszanka" z 1931 roku i stolik.

Dom kolarza z XIX wieku.
    Przywitał nas 80-letni dziadek. Zagadał do nas, bo od dawna nie miał okazji pogadać z kimś, kto jeździ na rowerze i to, że taka młodzież jak my zatrzymała się i zainteresowała się jego starym domem. Kiedyś jeździł po 100-200 km na starej szosówce. Swoje pierwsze 200 km pokonał w 1995 roku. Teraz jeździ po 50 km. Weszliśmy do środka domu. Sufit jest bardzo nisko, bo się zapada. Jest sporo różnych dekoracji jak zegarki, mnóstwo zdjęć z przeszłości, półka zrobiona ze starego telewizora, wypchany myszołów. Opowiadał jak miał dwa zderzenia z samochodem, nocował w namiocie, był tu i tam w Polsce. Jego dom ma 200 lat. W tym małym mieszkaniu naraz wychowywało się 12-ścioro dzieci! Teraz mieszka sam i jest typem samotnika. Powiedział też krótko o tej starszej pani, co mnie zagadała, że też jest samotna i nie ma rodziny. To było bardzo ciekawe i zarazem smutne przeżycie. Na zewnątrz na ścianach domu namalował postacie z Disneya i inne. Przy Goofym jeżdżącym na kolarce (na ścianie domu przy ulicy) napisał swoje rowerowe statystyki. Zacytuję:

Moje pokonania:
VIII 1958 - 1200 km, 14 dni. Szlakiem Wyścigu Pokoju przez Poznań, Lipsk, Drezno, Prahe.
VII 1985 - 200 km. Sokołów>W-wa>Sokołów z synem lat 12.
VII 1995 - 850 km, 9 dni z synem. Sokołów, Gdynia, Liw przez Ostrów Maz;Ostródę, Malbork,
 Kartuzy, Bory Tucholskie, Bydgoszcz, W-wę.
VI 1996 - 1000 km, 7 dni. Liw>Krajenka>Liw przez Pułtusk, Iławę Tucholę, Nakło, Toruń,
 W-wę.
VI 1999 - 380 km, 3 dni. Liw>Poznań przez Konin.
VII 2000 - 173 km, 1 dzień. Liw>Boćki przez Siemiatycze.
VI 2004 - 500 km, 4 dni. Liw>Piła przez Mławę, Kwidzyń, Tucholę, Sępólno, Krajenkę.
V 2005 - 250 km, 2 dni. Liw>Piotrków Tryb. Przez Rawę Maz.
VI 2005 - 350 km, 2 dni. Liw>Wadowice przez Kozienice, Sandomierz, Mielec z synem.
VI 2006 - 570 km, 4 dni. Liw>Poznań przez W-wę, Płock, Toruń, Nakło, Krajenkę,
 Margonin, Oborniki.
II 2007 Rak nerki.
III 2007 Rak pęcherza moczowego.
III 2008 Zderzenie z samochodem. Złamana rzepka kolana.
III 2011 Rak moczowodów.
VII 2013 Uderzony przez samochód. Sprawca dał "DRAPAKA".

    Zaproponował coś do picia, ale mamy wodę. Pożegnaliśmy się i pojechaliśmy dalej. Nawet zapomniałem, że gdzieś jedziemy. Jeśli ktoś by przejeżdżał przez Liw, może by mu złożył wizytę? Od chłodnej temperatury znowu założyłem bluzę rowerową, którą zdjąłem gdzieś przy Dobrem. Liw się skończył i za chwilę zaczęło się Węgrów. Po lewej stronie też jest ciąg pieszo-rowerowy. Przejechaliśmy nad rzeką Liwiec.

Początek Węgrowa
Rzeka Liwiec
    Węgrów jest nieźle rozwiniętym miastem. Kolega wstąpił do następnego Lidla. Próbowałem złapać sygnał jakiegoś radia. Znaleźliśmy się na rynku. Jest otoczony kamienicami. Jest tu fontanna, ławki, kościół, mapy i chyba szykują jakąś scenę.

Rynek w Węgrowie
Bazylika mniejsza Wniebowzięcia NMP z 1711 roku.
    Teraz pora na jazdę na północ do stacji kolejowej linii Warszawa Wileńska>Małkinia Górna. Wiedziałem, że ten ostatni 30 kilometrowy odcinek pokonamy pod silny wiatr. I faktycznie - jechaliśmy 12 km/h. Jednak nie byłem zmęczony.

Kazimierzów z drogą gruntową
    Przez pewien czas trasę prowadziła droga gruntowa. Była wystarczająco wygodna. Czasami się przejaśniało. W Kozołupach wjechaliśmy na asfalt. W lesie przed Stoczkiem słyszeliśmy dźwięk piły łańcuchowej i skrzyp spadającego drzewa wprost na drogę! Uff, zdążyłem zahamować w porę, żeby nie uderzyć w rower kolegi. Drzewo położyło się w połowie szerokości drogi asfaltowej. Jakiś kierowca przyjechał i zatrzymał się przed drzewem, ale my jechaliśmy już dalej. Może chce go ochrzanić?

Po Stoczku
    Po większej wsi o nazwie Stoczek i Polkowie zauważyłem znak, że zbliżamy się już do Toporu. Będzie w lewo za jeden kilometr.

W końcu zaraz będzie Topór!
    Topór okazał się być podłużną wsią i długo się przez nią jechało. Na stacji jest napisane, że pociąg będzie za 3 minuty. O, właśnie widziałem 3 światełka na horyzoncie. Kolega wyciągnął komórkę i próbował kupić bilety online. Ech, ojej, za wolno. No dobra, to idziemy i wsiadamy na początek pociągu, by kupić bilet u konduktora. Po 64 km jazdy pociągiem wysiedliśmy na końcowej stacji Warszawa Wileńska. Wycieczka była bardzo ciekawa. Trochę wzniesień, pól, turbin wiatrowych i historii. Na pewno kiedyś powtórzę tę trasę.

poniedziałek, 11 lipca 2016

Nasielsk - za Psucinem

    Teraz już na serio minął czas nauki. Sesja się skończyła i nie odbędzie się jednak bez poprawek we wrześniu. Najważniejsze, że zaczęły się wakacje! W tamtym roku byłem mniej aktywny w lipcu. Głównie z powodu wyjazdu do Sanoka, gdzie przygotowanie zajęło mi trochę czasu. Następna wycieczka to zwiedzenie ostatnich miejscowości gminy Nasielsk i również ostatnich miejscowości powiatu nowodworskiego, więc jest to kolejna pożegnalna wycieczka. Wsie są położone na wschód od torów kolejowych. Dwukrotnie zajrzę do powiatu pułtuskiego.

Psucin. Widok po wyjechaniu z lasu Pomiechówka.
Wyszło 114,3 km. Przebieg:

Pomiechówek>Brody-Parcele>Psucin>Miękoszynek>Studzianki>Mogowo>Siennica>Wągrodno>Budy Siennickie>Cegielnia Psucka>Aleksandrowo>Krogule>Nuna>Żabiczyn>Młodzianowo>Paulinowo>Żabiczyn>Chechnówka>Popowo Borowe>Jaskółowo>Popowo-Północ>Dąbrowa>Smogorzewo Włościańskie>Białe Błoto>Poniaty Wielkie>Krzyczki Szumne>Krzyczki-Pieniążki>Krzyczki-Żabiczki>Pniewo>Nasielsk>Nowa Wieś>Nasielsk>Pniewska Górka>Głodowo Wielkie>Pianowo-Pątki(Pianowo-Daczki)>Kędzierzawice>Chmielewo>Kowalewice Włościańskie>Brodowo>Strzegocin>Sulkowo>Prusinowice>Świercze>Świercze-Siółki>Gołębie>Jackowo Dworskie>Pianowo-Daczki>Pianowo-Bargły>Broninek>Jackowo Włościańskie>Mazewo Dworskie "B">Mazewo Włościańskie>Kątne>Chlebiotki>Kosewo>Stare Pieścirogi>Nowe Pieścirogi



    Dojechałem pociągiem z Warszawy Zoo do Pomiechówka. Były tylko 3 miejsca w pociągu w przedziale dla rowerzystów. Wagon był mały, a tymi 3 miejscami były haki. Nigdy nie udało mi się powiesić roweru, bo nie mam siły i nie mieści się. Dwa pozostałe rowey wisiały, bujały się i odginały się szprychy od elementów pociągu. Znalazłem się w Pomiechówku o 7:20. Tego dnia nie miało padać. Nie wiedziałem jak niebo miałoby wyglądać. Miało zaś wiać od zachodu do wschodu i to dosyć mocno. Obliczyłem, że miałbym pod wiatr 24 km, więc i tak w porządku. Zobaczyłem 200-letnią sosnę Annę niedaleko drogi krajowej na ulicy Nasielska. Przejechałem po raz trzeci przez słynący ze swej gęstości las Pomiechowski. Odczułem to samo świetne wrażenie jak zwykle.
    Dojechałem do Psucina, gdzie kiedyś skręciłem w prawo do Wólki Kikolskiej, ale teraz skręciłem w lewo do Miękoszynka.

Studzianki
    Powiem tak: W tej części gminy da się zauważyć zmodernizowane drogi i tablice z informacjami, że projekt został sfinansowany przez Unię Europejską. Jednak nie dało się uniknąć dróg gruntowych. Aaa, zapomniałem wspomnieć, że na tej wycieczce pierwszy raz przetestowałem pokrowiec na siodełko. To nakładka żelowa, dająca komfort jazdy. I rzeczywiście jechało mi się wygodniej po kamieniach i do dziś nic nie odczuwam.

W oddali Mogowo
    Udało mi się parę dni przed wycieczką wyregulować tylną przerzutkę. Fajnie jest się nauczyć czegoś nowego. Wchodzą wszystkie biegi, chociaż niektóre przeskakują o dwa do przodu, więc trzeba wtedy cofnąć o jeden bieg i jest ok. Potem kolega powinien mi pomóc wymienić linki i jeszcze raz wyregulować.

Całkiem nieźle mi wyszło to zdjęcie. W oddali wiatraki z poprzedniej wycieczki (3,3 km stąd).
Ładna droga przy Budach Siennickich.
    Dojechałem na północ od Siennicy i wracałem na południe przez Wągrodno. Dało się zauważyć pola rosnącej kukurydzy.

Szkoła podstawowa imieniem Pierre'a de Coubertina w Budach Siennickich.
    Skręciłem w lewo na drogę gruntową, na której kiedyś były tory kolejowe przed II Wojną Światową. Droga prowadzi prosto i jest wyraźnie wzniesiona, jak wał lub nasyp. Znalazłem się w Nunie. To podłużna na 3,5 km wieś. 

Aleksandrowo
    Zacząłem dostrzegać na zachodzie chmury, które całkowicie przysłoniły niebo. Nie miało i tak padać, więc ok. Jeszcze nie doskwierał mi wiatr, bo jechałem na wschód.

Popowo-Północ
    Po Popowie-Północ wjechałem do powiatu pułtuskiego, po to, by nie robić zawróceń. Jakoś bardziej przypadł mi do gustu.

Powiat pułtuski wita! Okolice Poniat Wielkich, a w oddali Skorosze.
    Wróciłem się do powiatu nowodworskiego i dojechałem do Nasielska. To była jazda na zachód i jechało się okropnie pod ten mocny wiatr! Nic nie mogłem na to poradzić. 

Nasielsk od strony południowej.

    Po krótkiej pętli przejechałem się podwórkami z blokami Nasielska i zacząłem jazdę na północ. Po jakimś czasie znowu wjechałem do powiatu pułtuskiego, ot tak, zwiększając atrakcyjność trasy. Zrobiłem sobie przerwę na skwerku w Strzegocinie. Było pochmurnie, pusto. Są ławki, chodniki, kosze na śmieci i jest nawet staw.

Skwerek w Strzegocinie
    Pora na powrót do gminy Nasielsk. Dojechałem do Świercze (6,3 km, ale pod ten wiatr...mordęga).

Pewnie wieża przekaźnikowa RTV w Świercze.
    Jazda na południe z bocznym wiatrem nie była taka zła...chyba.

Gołębie
    Miałem w planie, po ostatniej zwiedzonej miejscowości, pojechać drugi raz do Cieksyna, by poszukać Drzewa Różowego, Pomarańczowego i Cytrynowego na szlaku Kolorowych Drzew. Jednak odpuściłem z powodu wiatru. Musiałbym jechać kolejne 10 km pod wiatr. Może innym razem.

Mazewo Dworskie "B". Ostatnia miejscowość gminy i powiatu!
    Dojechałem do stacji Nasielsk w Nowych Pieścirogach. Było pustawo. Tylko parę osób siedziało na ławce. Kupiłem bilet w biletomacie i pociąg miał odjeżdżać za 3 minuty, a już sobie stał przy peronie. Wsiadłem do ostatniego wagonu z przedziałem dla rowerzystów. Jak zwykle prawie nikogo nie było. Kto w końcu po południu wybiera się do Warszawy? :-D
    W końcu się stało - cały powiat nowodworski zaliczony. 6 gmin dających razem 182 miejscowości. Gmina Nasielsk jest moją największą gminą, bo liczy 67 miejscowości.

Oto wszystkie ślady po powiecie nowodworskim, oprócz niektórych w Nowym Dworze Mazowieckim:

czwartek, 12 maja 2016

Pomiechówek

    Ciąg dalszy zwiedzania powiatu Nowodworskiego. Następnym celem jest rejon Pomiechówek. Ma w sobie 26 miejscowości. Sąsiaduje z gminą Zakroczym i jest położony nieco bardziej na północ, ale rozciąga się na wschód, aż do gminy Serock. Znajduje się tam spory las i mam nadzieję, że kiedyś go dokładniej przeczeszę. Na stronie internetowej Pomiechówka jest napisane, że las jest taki ciemny i gęsty, że nadaje ciekawy klimat. Nie miałem ochoty wybierać się pociągiem, więc pojechałem w obie strony na własnych siłach, mijając te same miejsca.

Pendolino w Nowym Dworze Mazowieckim
Wyszło 150 km. Przebieg:

Warszawa>Jabłonna>Rajszew>Skierdy>Suchocin>Boża Wola>Wólka Górska>Nowy Dwór Mazowiecki>Nowy Modlin>Kosewo>Cegielnia-Kosewo>Wymysły>Szczypiorno>Śniadówko>Błędówko>Czarna>Wola Błędowska>Pomocnia>Błędowo>Goławice Pierwsze>Goławice Drugie>Kosewko>Pomiechówek>Stanisławowo>Nowy Dwór Mazowiecki>Bronisławka>Pomiechowo>Pomiechówek>Brody-Parcele>Czarnowo>Brody-Parcele>Psucin>Wólka Kikolska>Kikoły>Nowe Orzechowo>Stare Orzechowo>Wójtostwo>Zapiecki>Ludwinowo Dębskie>Dębe>Komornica>Wieliszew>Łajski>Michałów-Reginów>Legionowo>Warszawa



    Pojechałem znów szlakiem Golędzinowskim wzdłuż Wisły, a potem ulicą Modlińską. Zauważyłem, że dużo uczniów z plecakami jechało na rowerach do szkoły. Niedawno temu słyszałem gdzieś, że za dojazd rowerem do szkoły, otrzymuje się jakieś punkty. W Jabłonnie po lewej stronie jest ciąg pieszo-rowerowy. Trochę mi głupio, że zapomniałem o nim, więc postanowiłem nim pojechać, zamiast jechać ulicą. W drodze do Nowego Dworu Mazowieckiego widziałem buszującego w rowie bociana białego. Nowe miejsca zaczęły się za rondem, za mostem nad Narwią. Teren wyraźnie się podniósł i może znów zobaczyłbym wieżowce Warszawy z daleka, choć już nieco bliżej. Po wyjechaniu z Nowego Dworu Mazowieckiego zrobiłem 29 km pętlę.

Nowy Modlin. Sorry za zamglony obiektyw. To się zmieni po paru zdjęciach.
    Często mijałem minibusy szkolne. Jako, że to było moje drugie 150 km, postanowiłem zrobić 5-10 minutowe przerwy co 30-40 km.

Wymysły?
    Musiałem na krótki czas wjechać na piaszczystą drogę polną, by dojechać do Szczypiorna.

W drodze do Szczypiorna
    W Szczypiornie płynie rzeka Wkra. Kojarzyłem ją z lekcji geografii. Jest dopływem Narwii, a zaczyna się w Nidzicy w województwie warmińsko-mazurskim. Zwykle w takich miejscowościach na brzegach są poustawiane rekreacyjne drewniane zadaszenia, parasole i parkingi dla samochodów.

Rzeka Wkra w Szczypiornie

    Wjechałem z powrotem na asfaltową drogę i wtedy zaczęły się już konkretne wiejskie tereny z pagórkami. Tak samo jak w gminie Zakroczym. Minąłem znów wieś Czarna, tak jak na poprzedniej wycieczce i tym razem pojechałem dalej na północ. Było bardzo ładnie, słonecznie i w oddali widziałem normalne gospodarstwa, gdzie stodoły nie pełniły funkcję garażu.

Błędówko
Jakieś opuszczone stodoły/garaże/chlewa/magazyny w Woli Błędowskiej
    W jednym miejscu był stromy zjazd, ale i tak osiągnąłem 46 km/h. Okrążyłem pole golfowe i hotel "Lisia Polana" w Pomocni. Nie było zbyt wiele widać przez ogrodzenie. Leżało mnóstwo żółtych piłek golfowych i miałem nadzieję, że coś wypadło na drogę, ale jednak nie ;-)

Widok na Nowiny
    Skręciłem na drogę gruntową i mogłem zobaczyć w bliższej odległości turbiny wiatrowe z poprzedniej notki. Były oddalone o 4,5 km, a nie - jak poprzednio -  6,4 km.

Błędowo
    W Błędowie widziałem dużo domków letniskowych. Tak samo przebiega przez miejscowość Wkra i tak samo nad brzegiem były porozstawiane płotki, tablica informacyjna, plac zabaw oraz wiaty. Co ciekawe, jest most wantowy z jednym pylonem nad Wkrą. Zbyt wąski, więc pojazdy czekają, aż te z naprzeciwka przejadą.

Most podwieszany w Błędowie
    Goławice Pierwsze i Drugie tak samo głównie składały się z mniejszych działek. W końcu mogłem wjechać do lasu.

Goławice Pierwsze
    W lesie czekał na mnie zjazd. Szybko poszło i zjechałem do Kosewka, który też leży nad Wkrą. Na plaży siedziało sobie parę osób. Na drugą stronę rzeki dostałem się przez kładkę.

Widok na zachód
Widok na wschód
    Skończyła się 29 km pętla, kiedy dojechałem do Pomiechówka. Podobno gdzieś przy drodze stoi 200-letnia sosna, ale nigdzie jej nie widziałem. Musiałem pomęczyć się drogą krajową. Był zakaz jazdy dla rowerzystów, więc jechałem obok. Znowu przywitałem się z Nowym Dworem Mazowieckim... niezręcznie, bo drugi raz :-D.

Mały cerkiew św. Aleksandry w Stanisławowie. Ciekawie wygląda pozłacany dach.
    Zjechałem na dół na otwarty teren niedaleko Narwi i zrobiłem sobie przerwę. Jest tam również ciąg pieszo-rowerowy oraz szlak oznaczony kolorem, którego nie pamiętam.

Bronisławka
    Buue! Jednak nie lubię jeść pieczywa, które ma już więcej niż jeden dzień. Snacki gyros są wciąż dobre w środku, ale ich pieczywo jest już ciężkie do przełknięcia. Muszę wymyślić, co mógłbym innego zabrać do jedzenia na większy głód. Może pączki?

Kościół św. Anny  w Pomiechowie
    Kościół św. Anny w Pomiechowie to zabytek, który warto zobaczyć. Jest z 1415 roku, ale został mocno przebudowany w 1700-1799 roku. W czasie drugiej wojny światowej został zniszczony i potem odbudowany. Jak widać, łączy w sobie parę stylów z różnych epok.
    Z daleka na południe widziałem większe chmury. Podobno tego dnia w Warszawie miała być burza. ZaSMSował do mnie kolega z informacją, że u niego już błyska. Wiedziałem, że jak zacznę wracać, to wtedy powinien mnie spotkać deszcz, ale nie burza. Na razie u mnie było spokojnie, ale już nie tak słonecznie. Dojechałem do kolejnej atrakcji - Lasu Pomiechowskiego. Przejechałem przez niego, by dostać się do Wólki Kikolskiej.

Lasy Pomiechowskie
    Na stronie gminy Pomiechówek jest napisane, że drzewa rosnące blisko siebie sprawiają, że ten las jest zacieniony, co daje ciekawy klimat. I mają rację! Było naprawdę ciemno i chłodno, a niektóre drzewa mogą tu mieć 200 lat.

Gęsty ten las.
    Wjechałem do gminy Nasielsk. W Psucinie są stawy i OSP. Na północy niebo było jasne, ale tutaj nie. Do końca wycieczki było już ciemno, chociaż jak wjechałem do Legionowa, to już się rozjaśniało.

W oddali Wólka Kikolska.
    Wólka Kikolska wyglądała ciekawie, bo wyglądała jak typowa wieś z polami, ale otoczona prostymi jak linijka ścianami lasu. Powróciłem do drogi krajowej i zwiedziłem kolejne miejscowości. Po zwiedzeniu Nowego Orzechowa zaczęło padać, ale nie grzmiało. Schowałem komórkę ze słuchawkami do plecaka, założyłem kurtkę przeciwdeszczową i pokrowiec na plecak, włączyłem światła i jechałem dalej. Minąłem w deszczu Wójtostwo. W sumie ten deszcz był jak zbawienie, bo orzeźwił mnie, ale niestety na krótko.

Zapiecki. Jakieś 3 minuty po deszczu, a już sucho się robi.
    Znowu uchwyciłem wieżowce Warszawy i tym razem w bliższej odległości, bo 30,6 km. Widać na niej również elektrociepłownię Żerań, 5 km od mojego domu :-D. Wierzę, że tam musiała obecnie być burza.

Stare Orzechowo i na horyzoncie Warszawa
    Znalazłem się w powiecie Legionowskim i to by było na tyle w zwiedzaniu gminy Pomiechówek. Przy 112,5 km zatrzymał mi się licznik, grr! Od paru dni cyfry na nim były mniej widoczne. Mam w domu nową baterię, więc nie będzie problemu, by ją wymienić. Więc licznik dalej wyświetlał liczby, ale przestał liczyć kilometry. Sprawdziłem kabel i magnes i wszystko było w porządku, więc nie wiem co się stało. Może to przez słabą baterię, albo deszcz? Włączyłem GPS, by liczył mi dystans.
    Wróciłem do domu przez Legionowo i Choszczówkę w Warszawie. Nie złapała mnie burza, ale padała mżawka. Moje drugie 150 km wypadło lepiej i tak mniej oficjalnie w mojej głowie. Czuję, że mogę kiedyś pojechać na więcej. Polecam Lasy Pomiechowskie. Kiedyś tam na pewno wrócę!