Pokazywanie postów oznaczonych etykietą warszawa. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą warszawa. Pokaż wszystkie posty

poniedziałek, 14 marca 2022

Most Południowy

    To kolejna trasa przejażdżkowa, którą chciałem się podzielić. Jeżdżę tam, gdy nie chce mi się jechać gdzieś daleko. Trasa wiedzie z moich okolic przez most Świętokrzyski i leci lewą stroną Wisły do najbardziej wysuniętego na południe mostu w Warszawie - mostu Południowego. Jest to również najnowszy most. Przejeżdżam na drugą stronę i wałem Miedzeszyńskim wracam prawą stroną Wisły do domu. To dosyć ciekawa trasa. Im dalej na południe jedziesz, zwłaszcza po dojechaniu do estakady mostu Siekierkowskiego, tym jest mniej miejsko i czuć jakby Warszawa się kończyła. Po przejechaniu mostu Południowego oglądasz Warszawę pełną domów jednorodzinnych.

Tu powstanie most dla pieszych i rowerzystów!
    Trasa ma 37,3 km. W zależności gdzie mieszkasz, jej długość się zmienia. Przebieg? Tylko po Warszawie.
    Dojechałem nad Wisłę. Niedawno temu wybudowano tu nowe chodniki ze ścieżkami rowerowymi. Jest wiele nowych latarni oraz zbudowano fajny biały mur, oddzielający gąszcz od cywilizacji. Niedaleko mostu Świętokrzyskiego zauważyłem teren budowy. Będą tu budować most dla pieszych i rowerzystów. Ma być oddana do użytku w 2024 roku. To fajnie. Będę mieć kolejny wariant trasy na rolki.

niedziela, 15 kwietnia 2018

Nadarzył się Nadarzyn

    Zrobiło się bardzo ciepło. Pojawił się weekend, więc poza praktykami miałem okazję wybrać się na rower. W końcu pojechałem do gminy Nadarzyn. To już ostatni obszar do zwiedzenia w powiecie pruszkowskim! Przejadę się również środkiem tego lasu, który jest na skraju powiatu i powrócę do domu, jadąc przez Piaseczno i Kabaty.

"Hmm, a może rzucić to wszystko i polecieć do Nadarzyna? - pomyślał bażant."
Wyszło 114,5 km. Przebieg:

Warszawa>Opacz-Kolonia>Opacz Mała>Wypędy>Sokołów>Pęcice Małe>Granica>Strzeniówka>Paszków>Walendów>Szamoty>Rusiec>Żabieniec>Młochów>Rozalin>Urzut>Rozalin>Krakowiany>Wola Krakowiańska>Garbatka>Jastrzębiec>Wola Mrokowska>Szczaki>Złotokłos>Wólka Pracka PGR>Baszkówka>Głosków>Gołków>Kamionka>Piaseczno>Julianów>Kierszek>Warszawa


    Wyjechałem o godzinie szóstej z minutami. Jak zbliżałem się do Wisły, robiło się coraz mgliściej. Na moście Świętokrzyskim nie było widać niczego, oprócz nawierzchni, barierek, latarni i lin, prowadzących do pylonu. Poczułem się jakbym był na szczycie jakiejś góry w chmurach.

Most Świętokrzyski
    Po opuszczeniu mostu, nie jechałem już we mgle. Tak więc wyjechałem z Warszawy dokładnie tą samą drogą co do Piastowa i Pruszkowa. Cieszyłem się, że po raz ostatni tamtędy jechałem. Po tym, kiedy ścieżka rowerowa się skończyła na rondzie Reagana, standardowo pojechałem ulicą Jutrzenki, gdzie znacznie niżej i głośniej przelatują samoloty. Po tym, ścieżkami rowerowymi przejechałem nad drogami szybkiego ruchu i jechałem już drogą serwisową.

czwartek, 22 lutego 2018

Raszyn

    Mógłbym zatytułować notkę "Ration" z języka angielskiego, bo wymówienie tego słowa brzmi tak samo, jednak słowo oznacza coś innego. Pojechałem do gminy Raszyn. Jest to czwarta i przedostatnia wycieczka do powiatu pruszkowskiego. Teren graniczy z Warszawą. Będę miał 15 wsi do zwiedzenia.

Wjechanie do Raszyna
Wyszło 76,1 km. Przebieg:

Warszawa>Raszyn>Rybie>Jaworowa>Raszyn>Nowe Grocholice>Puchały>Janki>Falenty>Falenty Nowe>Falenty Duże>Janki>Sękocin Nowy>Sękocin Stary>Sękocin-Las>Słomin>Sękocin Nowy>Laszczki>Janczewice>Podolszyn>Podolszyn Nowy>Łady>Dawidy Bankowe>Dawidy>Warszawa


    Zacząłem od tej samej ścieżki rowerowej, prowadzącej do Piastowa, czyli przejechałem przez most Świętokrzyski, Pole Mokotowskie i Aleje Jerozolimskie. Ze względu na to, że mamy już dłuższe dni, mogłem pozwolić sobie na wyjechanie o 7:00, jednak tak się guzdrałem, że wyjechałem o 7:30. Potem jechałem znów ulicą Jutrzenki, gdzie widać przelatujące samoloty. Po wiadukcie nad drogami szybkiego ruchu, co mógłbym ocenić na granicę Warszawy, wjechałem do Raszyna. Była już 9:00! Jak zwykle jazda po mieście trwała dłużej niż zwykle. Wiatr wiał na południowy zachód, więc pierwsze 40 km będę mieć z wiatrem i po Sękocinach (południowym krańcem wycieczki) będę już wracać do domu pod wiatr. Fajnie, że była bezchmurna, słoneczna pogoda. Przeszedłem przez drogę krajowo-europejską w Raszynie i pojechałem do Rybia.

Kościół św. Bartłomieja w Rybiu. Zaczął być budowany w latach 80-tych, a został ukończony w 2004 roku.
    Blask bił z asfaltu z powodu niskiego słońca. Jeszcze na trochę pojechałem na wschód, by dojechać do Jaworowej. Widziałem po lewej stronie ogródki działkowe. Potem wróciłem do Raszyna i przeszedłem na drugą stronę drogi na przejściu dla pieszych, położonego dalej na południe. Coś czuję, że Rybie i Nowe Grocholice w przyszłości mogą zostać włączone do Raszyna.

sobota, 3 lutego 2018

Michałowice

    Dobrze, że mamy luty. Lepszy luty niż listopad. Po poprzedniej wycieczce po paru dniach spadł śnieg i chodziło się kiepsko. Myślałem 2 miesiące nad tematem pracy dyplomowej na studiach i kiedy wymyśliłem, odetchnąłem z ulgą. Myśli związane z powtarzaniem roku tylko dlatego, że nie wymyśliłem tematu poszły w zapomnienie. Sesję też mam już za sobą, więc w marcu rozpocznie się ostatni semestr na studiach. Cieszę się, że już w tym roku skończą się wszystkie stresy. Akurat śnieg wtedy stopniał i mogłem poszukać dobrego dnia na łatwą przejażdżkę. Szykuje się zatem gmina Michałowice.

Ktoś chyba kolekcjonuje stare tramwaje. Działka tuż przy granicy Warszawy.
Wyszło 63,9 km. Przebieg:

Warszawa>Opacz-Kolonia>Michałowice-Osiedle>Reguły>Pęcice>Komorów>Granica>Komorów-Wieś>Pęcice Małe>Suchy Las>Sokołów>Wypędy>Michałowice-Parcela>Michałowice-Wieś>Opacz Mała>Warszawa


    Przebrnąłem przez Warszawę dokładnie tymi samymi ścieżkami rowerowymi co do Piastowa i Pruszkowa, czyli jechałem przez Agrykolę, Pole Mokotowskie aż do węzła na skrzyżowaniu Alei Jerozolimskich z ulicą Łopuszańską. Pogoda była mglista, a poza miastem pojawiło się więcej mgły. Temperatura była niższa od poprzedniej wycieczki ze stycznia. Po tym węźle od razu wjechałem na drogę serwisową. Jeszcze w Warszawie zobaczyłem za ogrodzeniem postawione na trawie stare tramwaje. Ktoś je chyba kolekcjonuje. Wjechałem do powiatu pruszkowskiego. Pierwszą miejscowością jest Opacz-Kolonia. Przejechałem przez tory WKD.

wtorek, 25 lipca 2017

25 mil na piechotę

    To wyzwanie rzucam sobie! Od paru lat lubiłem raz na parę miesięcy przejść się na 20 km. Najczęściej w zimę. Może dlatego, że lubię się zasłaniać kapturem i trzymać ręce w kieszeni, bo nie wiem co mam z nimi robić podczas chodu? Po dłuższym czasie dwudziestokilometrowe dystanse nie robiły już na moich nogach wrażenia. W maju chciałem przejść się na swoje pierwsze 30 km. Od domu szedłem non stop wałem po prawej stronie Wisły aż do Nowego Dworu Mazowieckiego. Potem doszedłem do stacji Modlin i wróciłem pociągiem. Wyszło 37 km. Do tego potrzebna mi była butelka wody i 2 hot-dogi. Do tej pory to był mój rekord. W lipcu przeszedłem się całym wałem nad Narwią i wyszło mi 30 km. Byłem mniej zmęczony. Tak więc dzisiaj rower może odpocząć, bo zamierzam przejść 40 km.

Wał Miedzeszyński
    Rozmyślałem nad trasą i nie było tak łatwo wymyślić coś ciekawego. Być może wiele możliwości przytłoczyło moje myśli. Rysując trasę na pieszo, nie muszę sprawdzać czy droga będzie stresująca, bo i tak będę iść po chodniku. No właśnie. Trzeba narysować trasę tak, żeby ciągle był jakiś chodnik lub ubita ścieżka. Nie miałbym ochoty iść po poboczu. Wymyśliłem na szybko trasę z domu do Celestynowa przez Otwock. Jest to kierunek na południe i nie jest to idealna trasa. No to pora iść!
    Przebieg: Warszawa>Józefów>Otwock>Karczew>Dąbrówka>Celestynów. Wyszedłem o prawie 8-ej godzinie. Najpierw muszę wyjść z Warszawy, a zajmie mi to około 21 km, czyli około 4 godziny. Tym razem nie miałem takiego ciężkiego plecaka. W poprzednich wycieczkach na początku było chłodno, więc szedłem w długich spodniach i po paru km zamieniałem je na spodenki. Miałem też w plecaku kurtkę w razie deszczu. Tym razem zamiast ciężkiej kurtki, schowałem małą, składaną parasolkę i wyszedłem z domu w spodenkach.

Takie tereny za barierkami przy wale w Warszawie.
    Nie wiedziałem, że tego dnia będzie mocny upał. Na szczęście miałem czapkę z daszkiem i okulary przeciwsłoneczne w razie zbyt mocnego blasku, odbijającego się od chodników i asfaltu. Minąłem most Siekierkowski i dalej szedłem wałem Miedzeszyńskim. Wał biegnie wzdłuż i blisko drogi 801. Ciąg pieszo-rowerowy biegnie na szczycie wału z barierkami. Po długim czasie wał się skończył. Przeszedłem przez rondo i dalej szedłem na południe. Zaraz skręciłem w lewo na ulicę Przewodową. Całkiem tu ładnie. Stoją domki jednorodzinne i przynajmniej jest cicho, bo jest mniejszy ruch. Widziałem ładny rząd białych domków z fajnymi balkonami. Widać, że niektórzy otworzyli drzwi do balkonów bardzo szeroko z powodu upału.

wtorek, 28 lutego 2017

Błoto jak się patrzy

    Minął styczeń i luty pod osłoną śniegu i lodu - zwłaszcza ubitego śniegu, który jest bardziej śliski od lodu. 1 stycznia był bez śniegu i mrozu. Wtedy wybrałem się na rower. Zaraz następnego dnia zaczęła się konkretna zima. Chodniki śliskie jak gołoledź, aż strach chodzić. 10 stycznia zaliczyłem pierwszą glebę. Na lodowej ścieżce rowerowej stała rodzinka i na nic nie zdały się sygnały dźwiękowe. Hamulce nie działały z górki, wywaliłem się, przejechałem na tyłku 4 metry, wstałem, otrzepałem się, a oni dalej się gapili i nawet nie ruszyli z miejsca. Grr, nie było sensu tracić nerwów i pojechałem dalej. Dopiero w połowie lutego stopniał śnieg. Przy tym przyszły wietrzne dni, które przeczekałem. W sumie dalej będzie mocno wiać, tylko właśnie wczoraj wiało 10-14 km/h. Akurat takie okienko postanowiłem wykorzystać na zwiedzenie gminy Błonie, czyli na przejechanie 33 miejscowości.

Sarny w Radonicach
Wyszło 95,8 km. Przebieg:

Płochocin>Józefów>Rokitno-Majątek>Rokitno>Łąki>Żukówka>Radonice>Stare Faszczyce>Konstantów>Nowe Faszczyce>Witanów>Bieniewice>Dębówka>Boża Wola>Żaby>Bieniewo-Wieś>Boża Wola>Marysinek>Bieniewo-Parcela>Cholewy>Nowy Łuszczewek>Stary Łuszczewek>Rochaliki>Wawrzyszew>Pass>Górna Wieś>Nowa Górna>Wola Łuszczewska>Bramki>Nowa Wieś>Piorunów>Błonie-Wieś>Błonie>Białuty>Radzików>Białutki>Wąsy-Wieś>Wąsy-Kolonia>Łaźniewek>Witki>Łaźniew>Kopytów>Błonie

Na mapie: https://drive.google.com/open?id=1FREdQEclWcs9PUAslZOdxmFgsVs&usp=sharing

    Wyruszyłem pociągiem ze stacji Warszawa Stadion o 7:24. Na początku miałem wybrać pociąg o późniejszej godzinie, wiedząc, że na ten wcześniejszy nie będę miał szans. Okazało się, że spóźnił się o 6 minut, więc zdążyłem bez pośpiechu wsiąść. Ojej, ile osób w pociągu. Nawet przedziały dla rowerzystów były zapchane ludźmi bez roweru i bagażu. Wsiadłem, ktoś powiedział "Ooo, jeszcze rowerzysty by tu brakowało.". Nom, przyszedł do was najgorszy koszmar w rozmiarze 28 cali i będzie was gnębić, dopóki nie wysiądziecie, dwunożni. Stałem przy drzwiach, przepuszczając każdego i na stacji Warszawa Śródmieście wszyscy wysiedli. To tylko 2 krótkie przystanki dalej. Pociąg pozostał pusty. Kontroler dopiero się zjawił, kiedy wychodziłem. Wysiadłem o 8:04 na stacji Płochocin. Byłem w Płochocinie na poprzedniej wycieczce, więc dobrze jest wysiąść w znanej mi miejscowości. Od razu słuchawki od komórki przestały działać. Nie z powodu braku zasięgu lokalnych stacji radiowych, a po prostu mógł się kabel uszkodzić z powodu długiego czasu użytkowania. Czasami jak nim poruszałem, to mogłem usłyszeć muzykę. Czasami była w kiepskiej jakości. To oznaczało, że przez połowę jazdy nie słuchałem niczego i przez to jakaś piosenka w myślach mi grała w kółko i nie mogłem jej zatrzymać. Muszę kupić nowe słuchawki :-/.

Wszędzie mokre pola
    Zastałem pochmurną pogodę, 5'C i mokre pola. Lekki wiatr wiał z południowego zachodu. Niektóre pola wyglądały jak staw. Obawiałem się, że w niektórych miejscach zabraknie mi asfaltu.

Rokitno
    Mijałem bogate i czasem biedne działki. Sporo sierpówek się kręciło po każdej wsi. Prawie wcale nie widziałem zwykłych gołębi, a tylko sierpówki. Bywały też bażanty. Widziałem siedzące na bramie czyjejś posesji trzy perliczki. Kiedyś były u mojej rodziny hodowane.

Żukówka
    Nie patrzyłem dokładniej na prognozę pogody pod względem zachmurzenia. Miałem nadzieję na przejaśnienie. Goniły mnie dwa pieski. Jeden z nich dosyć długo mnie gonił. Obawiałem się, że jeszcze go zgubię. Na chwilę wjechałem do powiatu pruszkowskiego po to by skręcić na zachód. Na początku zwiedzałem południową gminę Błonie.

I znowu do Żukówki
    Jadąc do Starych Faszczyc widziałem dwie sarny, które przebiegły mi drogę. Za ogrodzeniem psy czujnie wypatrywały uciekające sarny. 20 km szybko minęło. Wziąłem ze sobą 3 batony, 2 parówki w cieśnie z Biedronki, wodę mineralną (od jakiegoś czasu oligocenka w mojej okolicy jest zamknięta z powodu chyba remontu) i termos z gorącą herbatą, ale tylko z jednej szklanki.

Na skróty do Starych Faszczyc
    Wszystko przebiegało świetnie, gdy po Nowych Faszczycach skończył się asfalt. Zaczęło się błocko ze sporymi kałużami. Cały napęd już ubłocony. Musiałem przez nie iść. Nie podpisywałem się do jazdy XC. Dobrze, że nazywają nawet takie polne drogi i wciąż miałem zimowe buty. To była droga Akacjowa. Trochę straciłem na czasie.
    W Bieniewicach budują jakiś wysoki magazyn. Przejechałem przez tory i po Witanowie drugi raz.

Widok na Bramki
    Wjechałem na chwilę do powiatu grodziskiego. Po Bożej Woli zastałem znowu błoto. Przez pewien czas było dosyć ubite na środku drogi. Potem już znowu musiałem zejść i iść. Tym razem mniej się ubłociłem.

Słupy wysokiego napięcia w Bożej Woli.
    W Bieniewie-Wsi powróciła normalna droga. Przejechałem przez tory, a przy torach kot. "Kici, kici" - No cóż, zwiał :-(. Skręciłem w prawo do Bieniewo-Parcela. O nieee, znowu błotnista laguna! Było znowu mocne błoto jak na pierwszym błotnistym odcinku. Trochę minęło czasu zanim się skończyło i trochę mnie to zmęczyło. Zacząłem na te podmokłe pola patrzeć z przerażeniem.

Droga krajowa nr 92 w Marysinku
    Pora na północną część gminy! Zanim do tego dojdzie, dojechałem na zachodni skraj drogą krajową. Przez cały czas był ciąg pieszo-rowerowy jak pokazuje zdjęcie. Po 40 km zjadłem parówkę w cieście. Nadal są świetne następnego dnia. I tak biorę trochę więcej jedzenia niż zwykle. Nie oznacza, że to wszystko zjem.

Do Cholew
    W okolicach brakowało drzew. Było dużo pól. Przejechałem przez rzekę Utrata.

Rzeka Utrata
    Są ładne oznaczenia dla dostawców, które przed pobocznymi drogami pokazują do jakich numerów działek dojadą. Do jednej z nich skręciłem. Wiedziałem, że to może być mój ostatni odcinek prawdopodobnie niewygodnej drogi. Zaczął się trzeci błotnisty odcinek... tym razem było sporo błota! Buty aż się ciężej od niego odrywały i zrobiły się cięższe od nagromadzonego błota. Przynajmniej wszystko w środku pozostało suche. Takie uroki w okresie jesienno-przedwiosennym, kiedy trudno jest powrócić do domu z suchym rowerem.
    Zaczęło powoli wychodzić słońce i jechałem w kierunku wschodnim aż do Wawrzyszewa. Na wygodnej, pustej drodze były niezłe otwarte tereny polne, a co za tym idzie - śpiewy skowronków. Dojechałem do Pass. Ta miejscowość jest na podwyższonym terenie. Jest tam parę bloków i żółto-biały pałac z 1830 r. Minąłem sporo wielkich hali dla kierowców tirów. 

O, w końcu trochę zieleni!
    Znowu jadę na zachód. Tym razem na krócej. W Nowej Górnej zacząłem znowu jechać na drogę krajową. Mam nowe błotniki. Są to SKS Velo 55 Cross. Świetnie się sprawują :-D. Są długie, na 28 cali, wytrzymałe i od dobrej firmy. Początkowo chciałem kupić Kross Merlin. Może po jakimś czasie dokupię do niego wsporniki. Są sprzedawane oddzielnie.

Dolne Miasto
Wola Łuszczewska
    Na wjeździe do drogi krajowej widziałem na poboczu spalony samochód. Została tylko karoseria i metalowe elementy siedzeń. Wygląda na świeżo spalony, bo przejeżdżając obok, czułem podmuch gorącego powietrza. Pojechałem na chwilę do Bramek i wtedy jechałem już drogą krajową aż do Błoni, gdzie zaraz skręcę na północno-wschodnie miejscowości.

W drodze do Błoni wzdłuż drogi krajowej.
    Podoba mi się klimat dróg krajowych. Tętnią życiem, droga jest wyżej, są dłuższe rowy, sklepy, stacje benzynowe, jakieś firmy i być może ścieżki rowerowe obok. Ten ciąg pieszo-rowerowy był dosyć wąski, a paru pieszych się zobaczyło. Dojechałem do granicy Błoni, poczekałem na światła zielone dla pieszych i zacząłem jechać na północ. Trochę jeszcze parę tirów wyjeżdżało z drogi krajowej. Znowu przejechałem nad rzeką Utrata. 

Nawet niezłe zdjęcie. Wciąż mokre pola.
Rzeka Utrata na wschód.
    Jechałem ładnym, wygodnym asfaltem. Jak zwykle pusto na takich drogach. Nawet przejechałem przez Wąsy-Wieś i Wąsy-Kolonia, które znajdują się w gminie Leszno. W Wąsach-Kolonia zjadłem drugą, ostatnią parówkę w cieście i dopiłem do końca herbatę.

Kończą się Białuty - zaczynają się Białutki i Radzików.
Wąsy-Kolonia
    Pokręciłem się po Łaźniewku i Witkach. Zaczął się ostatni odcinek drogi nieutwardzonej. Tym razem błoto było już twardsze, więc po chodzeniu mogłem wcześniej wsiąść i dalej jechać. Na całej wycieczce łącznie wyszło 7,11 km błotnistych odcinków. Wróciłem na drogę krajową, by bezpośrednio dojechać do Błoni. Tam wsiądę do powrotnego pociągu. DDRiP w niektórych krótkich odcinkach znikała. Dojechałem do Błoni. Są bloki, kamienice, niektóre ulice z bruku. Jest ładny rynek z fontanną, która jak na tę porę roku jest jeszcze wyłączona.

Ratusz w Błoniu z 1843 r. 
Kościół św. Trójcy
    Przejechałem przez jakiś nowy park. Jest to Park Bajka. Wygląda bardzo fajnie! Są wielkie szachy z wielkimi pionkami, wielkie leżaki, zniekształcone lustra i wiele innych. Trzeba będzie chyba wybrać się tam drugi raz w celu dokładniejszej relacji.

Park Bajka
    Dojechałem na stację kolejową Błonie. Kupiłem bilet w biletomacie, który stoi przy pierwszym peronie. Nie musiałem spieszyć się na konkretny pociąg jak to było z powiatem piaseczyńskim, kiedy pociągi pojawiały się co godzinę, a po 15-stej następny był dopiero o 17:44. Tutaj przejeżdżają w każdej godzinie i chyba co pół godziny. Wróciłem pociągiem, który przyjechał o 15:52. W pociągu było pustawo, choć zdarzali się nieproszeni goście w przedziale dla rowerzystów.
    W końcu przejechałem się tą trasą. Uff, szkoda, że trochę się naczekałem. Przeczuwałem, że styczeń i luty będzie tak samo łagodny jak rok temu. Tak czy siak, pożegnaliśmy się ze śniegiem i następnym razem pozwiedzam Leszno (około 7 kilometrów na północ od Błonia) i okolice. Możliwe, że wjadę do Kampinoskiego Parku Narodowego.

piątek, 23 grudnia 2016

W dzień świecki Ożarów Mazowiecki

    Zostało niewiele czasu do wigilii, a ja wczoraj wybrałem się do Ożarowa Mazowieckiego i innych 24 miejscowości na zachód od Warszawy. W końcu ciąg dalszy zwiedzania powiatu warszawskiego-zachodniego. Nie jeżdziłem ostatnio często, bo miałem naukę, prace domowe, a zjazdy na studiach miałem co tydzień, a nie co dwa tygodnie. Mam nadzieję, że w styczniu i lutym ogarnę wszystkie zaliczenia!

Prawie koniec Warszawy
    O około 7:45 pojechałem do gminy Ożarów Mazowiecki. Jest na południe od gminy Stare Babice i rozciąga się na zachód i wschód mniej więcej tak samo.

Wyszło 82,5 km. Przebieg:

Warszawa>Mory>Macierzysz>Jawczyce>Bronisze>Konotopa>Duchnice>Ożarów Mazowiecki>Ołtarzew>Koprki>Michałówek>Ołtarzew>Domaniewek Pierwszy>Gołaszew>Domaniewek>Płochocin>Józefów>Wolskie>Święcice>Orły>Pilaszków>Myszczyn>Pilaszków>Pogroszew-Kolonia>Pogroszew>Umiastów>Kaputy>Strzykuły>Piotrkówek Mały>Piotrkówek Duży>Wieruchów>Strzykuły>Babice Nowe>Blizne Jasińskiego>Warszawa

Na mapie: https://drive.google.com/open?id=1PNdkRF9s69YiXHVfKnwcHWIgJPQ&usp=sharing

    Zacząłem od nielubianego mi fragmentu wycieczki, czyli od przeprawy przez Warszawę. Serio, nie lubię pod tym względem Warszawy. Jak zwykle jest stresująco z powodu korków, trąbiących samochodów, bo każdemu się spieszy, wysokie krawężniki, przejścia dla pieszych, często zakorkowane skrzyżowania, szkła. Jadąc tak na zachód, miałem tylko raz i nie na długi czas ścieżkę rowerową, więc ogólnie korzystałem z ulic. Przejechałem przez most Śląsko-Dąbrowski, przejechałem tunelem pod Starym Miastem i przy szklanym wieżowcu skręciłem na inną, mniej zajeżdżoną drogę. Okazała się być z kocich łbów, ale ok. Na paru sporych skrzyżowaniach zgrywałem tchórza - kurczaka :-D zsiadając i przeprowadzając przez nie rower, bo jak samochody mają czerwone, to i tak z innych stron nadjeżdżają i się korkują.
    Na drodze 719 jechałem ścieżką rowerową, która potem zmieniła się w ciąg pieszo-rowerowy. Jeszcze przez Warszawą się skończyła. Droga po Warszawie zmieniła się na krajową numer 92. Na szczęście ma szerokie, asfaltowe pobocza.
    Pierwszą miejscowością są Mory. Od razu pojawiły się lekko zaśnieżone pola, trawniki przy drodze. Trochę sporo stało słupów wysokiego napięcia. Przejechałem przez Macierzysz i powróciłem na drogę krajową. Niebawem odbiłem na południe przez Bronisze.

Widok z Bronisza. W oddali zaczyna się Ożarów Mazowiecki.
    Oj, zapomniałem wspomnieć o pogodzie. Było -2'C, a w południe 2'C. Przez cały dzień było słonecznie. Z powodu niskiego słońca na południu było mglisto, a na północ niebieskawo. Nie musiałem obawiać się gołoledzi. Drogi były suche. Można było zobaczyć cienką warstwę śniegu na polach i trawie.

Widok na zachód. Tą linią kolejową będę korzystać w celu dalszego zwiedzenia powiatu, wysiadając np. w Błoniach.
    Od Konotopy jechałem przy torach, a potem wyjechałem z jakiegoś terenu zamykanego szlabanem. Wygląda na to, że wyjechałem z jakiejś rolniczej spółdzielni produkcyjnej. Na szczęście szlaban był otwarty cały czas i tam są również domy jednorodzinne. Wjechałem już do Ożarowa Mazowieckiego od południa i jechałem osiedlami. Przypominały mi Sulejówek. Wjechałem do centrum miasta. Są szkoły, boiska, droga krajowa, bloki, kamienice i choinka przy drodze.

Choinka w Ożarowie Mazowieckim
Parafia Miłosierdzia Bożego w Ożarowie Mazowieckim. Kościół jest z lat 80-tych.
    Pojechałem głębiej na północ, by zobaczyć północną część miasteczka. Są tam podobnie osiedla składające się z domków jednorodzinnych, wcześniej bloki.

Osiedla z domków jednorodzinnych
Podwórka i zaszronione samochody
    Trafiłem na park ze zamarzniętym stawem.



    Pora wyjechać z miasta i jechać dalej na zachód. Znowu pojawiły się pola i słupy wysokiego napięcia.

Koprki
    Kupiłem w Decathlonie nowy termos firmy Quechua i wziąłem go ze sobą. Wcześniej go przetestowałem jak w listopadzie pojechałem do Nowego Dworu Mazowieckiego>Wieliszewa>Nieporętu. Ma trochę większą pojemność, bo 1 litr. Świetnie się sprawuje. Całe szczęście, że nie zabrakło w domu cytryny do herbaty!

Domaniewek Pierwszy
    Po Michałówku i Ołtarzewie odbiłem na południe od drogi krajowej. Przeszedłem przez tory i jechałem obok nich. Goniły mnie pieski. Widziałem w słonecznym blasku kształt komina. To komin w Mosznej w powiecie pruszkowskim. Skończyła się nawierzchnia asfaltowa i jechało mi się niewygodnie. Na szczęście z powodu mrozu błoto było twarde jak lód.

Na południe do Płochocina. W oddali komin w Mosznej (ten wyższy).
    Zaczął się Płochocin. Znajduje się tam stacja kolejowa, więc może kiedyś na niej wysiądę zwiedzając gminę Błonie (mam po dziurki w nosie jazdę przez Warszawę). Widziałem ładne osiedla domków jednorodzinnych po prawej stronie, a po lewej pola. Zmierzałem już na północ na drogę krajową. Wiał wiatr 8-10 km/h na północ z akcentem wschodnim. Przejechałem przez tory.

Trochę z górki...
    Zwiedziłem Wolskie, a na drodze krajowej obowiązywał już zakaz jazdy rowerem, więc jechałem wąskim ciągiem pieszo-rowerowym. Dojechałem na zachodni skraj wycieczki, a to oznacza powrót do domu przez tym razem północną część gminy. 

Zachodni skraj wycieczki
    Pojechałem na północ i zacząłem zwiedzać pozostałe miejscowości, zarazem wracając do domu. Tak samo jak na poprzedniej wycieczce, miejscowości ładnie się ułożyły w jedną linię i droga była wygodna, asfaltowa i spokojna. Wyprzedził mnie rowerzysta szosowy. Nie mam szosówki, żeby przyjąć wyzwanie na pojedynek >:-)

Ładne pole w Święcicach. Wygląda jak boisko.
    Wcześniej miałem z Myszczyna wrócić drogą polną, ale dałem sobie spokój i pojechałem asfaltem tam i z powrotem. Widziałem w Umiastowie górkę z tarasem obok placu zabaw, ale ktoś tam stał, więc sobie odpuściłem.

Umiastów
    Czasami wkurzały mnie osoby przechodzące przez ulicę nie po przejściach dla pieszych, ogólnie na całej wycieczce. Dokładnie mam na myśli to, że widzisz takich na ulicy, więc musisz ich minąć lub zwolnić, a może nawet zatrzymać się. Widzę takiego dziadka, który już jest jedną nogą na ulicy i nie wiem czy mam zwolnić, przepuścić go, ale zawsze jednak jadę dalej, bo to nie przejście dla pieszych.
    Podobała mi się jazda przez Strzykuły. Jest tam ciąg pieszo-rowerowy, boiska, przystrzyżona trawa, ogólnie taki porządek na drodze. Jest prowadząca do zadrzewień ścieżka pieszo-rowerowa z tablicami na temat ptaków i roślin.

Ferie świąteczne to nie wymówka. Zawsze jest pora na naukę!
    Musiałem skręcić na Piotrkówek Mały i Piotrkówek Duży. Była tam na chwilę kiepska droga, a błoto już powoli odzyskiwało swoje właściwości plastyczne.

Do Piotrkówka Dużego
    Dojechałem do Nowych Babic. Przygoda się nie skończyła, bo teraz muszę przedrzeć się przez Warszawę, żeby wrócić do domu. Zaczęła się Warszawa przy forcie Blizne. Na początku jechałem chyba jednopasmową drogą, ale za to szeroką. Specjalnie wybrałem na mapie te poboczne. Minąłem Kebab King. Oooch, ale bym sobie zjadł takiego z kurczakiem i wołowiną. Potem zaskoczony trafiłem na pas rowerowy! Po niedługim czasie się skończył i przejechałem przez wiadukt nad torami kolejowymi. Jakiś incydent się trafił na drodze, więc trochę postałem za autobusem miejskim. Widzę jak ciągle wymijają mnie samochody i jak włączają się do drogi inne, ignorując moją obecność. Przy cmentarzu powązkowskim był mocny korek, więc przez długi czas stałem i czekałem, aż w końcu poszedłem chodnikiem. W końcu pojechałem ścieżką rowerową od ronda Radosława przez most Gdański i do domu. Myślałem, że będzie lepiej, ale nie, dalej nie lubię większych miast. Wiem, że w takim Poznaniu, Łodzi, itp byłoby tak samo, więc nie mogę nienawidzić z tego powodu Warszawy.
    To by było na tyle z dojazdem rowerem przez stolicę. Zwiedziłem wszystkie 25 miejscowości gminy Ożarów Mazowiecki. Następna wycieczka powinna być na gminę Błonie i wtedy dojadę pociągiem prawdopodobnie do Płochocina.

Wesołych Świąt!

środa, 9 listopada 2016

Stare Babice

    To moja pierwsza notka z listopada. W poprzednim roku po październiku nie wiedziałem co robić i dopiero w grudniu wpadłem na pomysł, by zwiedzić powiat piaseczyński. Sam listopad wydaje mi się być nijakim miesiącem, bo liście już spadły, jest pochmurnie, coraz zimniej się robi, dni wciąż się skracają. W grudniu przynajmniej w jej drugiej połowie dni się zaczynają z powrotem wydłużać, jest większa szansa na śnieg i mamy święta Bożego Narodzenia.

Blizne Jasińskiego
    Wczoraj zwiedziłem całą gminę Stare Babice. Są to 23 miejscowości + 3 od gminy Leszno. Te tereny są położone na południe od Izabelina i rozciągają się bardziej na zachód. Zobaczmy co tam ciekawego jest.

Wyszło 76,3 km. Przebieg:

Warszawa>Blizne Łaszczyńskiego>Blizne Jasińskiego>Lubiczów>Latchorzew>Babice Nowe>Stare Babice>Babice Nowe>Zielonki-Parcela>Zielonki-Wieś>Koczargi Nowe>Wojcieszyn>Wierzbin>Topolin>Borzęcin Duży>Borzęcin Mały>Wyględy>Wiktorów>Wólka>Mariew>Buda>Stanisławów>Zalesie>Koczargi Stare>Lipków>Stare Babice>Kwirynów>Janów>Klaudyn>Mościska>Warszawa


    Brr, jak zimno o 8:30! Żeby dostać się do tamtych terenów, muszę pojechać na zachód przez Warszawę. Średnio mi się to rozwiązanie spodobało. Przejechałem przez most Śląsko-Dąbrowski i tunelem pod Starym Miastem. Potem jechałem prosto główną ulicą - Aleją Solidarności. Podziwiam miejskich rowerzystów, którzy lawirują między samochodami stojącymi w korkach lub powoli jadących; przejeżdżających z szybką prędkością po wielkich, skomplikowanych jak dla mnie skrzyżowaniach, ledwo przed zgaszeniem zielonego światła. Przegrałbym miejski wyścig z takim rowerzystą. Przy szklanym wieżowcem skorzystałem z przejścia podziemnego. Jak zwykle w złym miejscu wyszedłem, ale okej. Powróciłem na ulicę. Po jakimś czasie już była ścieżka rowerowa i ciągnęła się aż do końca Warszawy.

Latchorzew
    Pierwszy etap wycieczki to jazda na zachód przez nowe miejscowości drogą 580. Było mgliście, ale widoczność była w porządku. Momentami widziałem jak pogoda chciała, żeby było słonecznie, ale nie dawała rady z powodu mgły. Zatrzymałem się przy stawie w Latchorzewie. Wziąłem ze sobą gorącą herbatę w termosie i zgadnijcie co. Była zimna! Coś tu jest nie tak.
    Skręciłem od tej dosyć ruchliwej drogi na Stare Babice, żeby zobaczyć rynek, który jest małym placykiem z przystankiem autobusowym.

Parafia Wniebowzięcia NMP w Starych Babicach
    Powróciłem do drogi wojewódzkiej. Przez cały czas ciągnął się ciąg pieszo-rowerowy. Niewygodnie się jechało z powodu wklęsłych wjazdów do posesji. Kiedyś to już pisałem. Na tej drodze przez cały czas są tereny zabudowane, więc to wygląda, jakby to była ta sama miejscowość. Te tereny zabudowane to tylko domki jednorodzinne i sklepiki. Raz zdarzył się Lidl.

Koczargi Nowe
    Niektórzy wystawili taczki z dyniami przed swoimi domami. Można było je kupić.

Wojcieszyn
    Mogłem w końcu odbić od tej drogi, by zwiedzić Topolin. Oczywiście nudno byłoby tam dojechać i zawrócić tą samą drogą, więc zrobiłem małą pętlę, by wrócić inną drogą.

Dojazd do Topolina
Zauważyłem znaki ostrzegające przed jakimś remontem drogowym i, że nie ma przejazdu. Wkurzyło mnie to, bo nie mam ochoty zawracać, a nic się nie stanie, skoro rowerem się zmieszczę. Na szczęście droga była pustawa, a oni majstrowali chyba latarnie. Sam znak zakazu nie dotyczył mieszkańców :-D.

Borzęcin Duży
    Skończyła się jazda na zachód, a zaczął się powrót, ale najpierw wymagało to pojechania na północ. Wjechałem do lasu i zrobiłem sobie znów przerwę na herbatę. Tym razem była lodowata. Przy okazji zwiedziłem Wyględy, Wiktorów i Wólka. Należą do gminy Leszno.

Wiktorów
    W Wólce pozdrowiłem się z rowerzystą bez kasku na rowerze szosowym.

Do Mariewa
Mariew
    W Mariewie są wybiegi dla koni. Widać, że słońce próbowało pozbyć się mgły i za parę minut mu się to uda! Pojechałem do najbardziej odosobnionej miejscowości tej gminy - Buda. Jest w lesie i dojechałem drogą gruntową.

Do Budy. Panorama z dwóch zdjęć.
    I buuum! Zrobiło się słonecznie! Dojechałem do Buda. Jest tam przystanek autobusowy i oba znaki z nazwą tej miejscowości.

Stary i nowy znak Buda
    Wjechałem na krótki czas do Kampinoskiego Parku Narodowego. Wracałem do cywilizacji mokrą, wyboistą drogą gruntową. Wyglądała tak samo jak droga z Truskawia do Pociechy. W sensie, że nawet obok drogi była ledwo widoczna ścieżka.

Kampinoski Park Narodowy :-D
Fajnie wyglądały cienie drzew!
    Pojechałem na południe, ale wciąż na północ od tej drogi wojewódzkiej. Minąłem jakiś teren wojskowy. Jazda pod słońce z resztkami mgły wyglądała jakbym wjeżdżał w biel.

Zalesie, a może i Stanisławów
    Skręciłem w lewo i w końcu mogłem cieszyć się słoneczną jazdą na wschód. Tak samo były non stop tereny zabudowane.

Coraz rzadszy widok pomarańczowych drzew
    W Lipkach chciałem zobaczyć jakiś kościół/park/dworek, ale był za ogrodzeniem. Byłem blisko Hornówka z gminy Izabelin. Podczas drogi zostałem pozdrowiony przez rowerzystę w czerwonej kurtce, który mnie wyprzedził.

Lipków lub Stare Babice, a na horyzoncie 4 km stąd wysypisko śmieci Radiowo
    Dojechałem z powrotem do Starych Babic. Tam przejeżdżałem przez naprawdę super osiedla. Nowoczesne budynki, bliźniacze, ładne ogrodzenia, duże garaże. Zazdro ;_;
    Przejechałem przez Kwirynów, Janów i Klaudyn. Po prawej stronie miałem Las Bemowski. Zbliżyłem się do wysypiska śmieci Radiowo. Jest niższe od wysypiska śmieci Łubna z gminy Góra Kalwaria.

Wysypisko śmieci Radiowo
    Dopiero po odjechaniu zaczęło cuchnąć. To tak, jakbyś poszedł do śmietnika wyrzucić śmieci. Widziałem to wysypisko z Zakroczymia, oddalone o 24 km, kiedy byłem w maju na wycieczce: klik!
W 2012 roku wybrałem się z kolegą na szczyt. Wjechaliśmy na górę jak gdyby nigdy nic: klik!
    Wracając do wycieczki, powróciłem tą samą drogą co przedostatnio, czyli przez Park Młociński, most Północny i Żerań. Zjadłem sobie pączka przy kładce żerańskiej. Tak - tak się nazywa, bo widziałem tabliczkę :-D. W taki sposób zakończyła się wycieczka. Pierwsza połowa trasy mglista, a druga słoneczna. Następnym razem wybiorę się do gminy Ożarów Mazowiecki. Dystans powinien wyjść podobny. Być może o 10 km więcej i to by była ostatnia wycieczka bez pociągów.