Pokazywanie postów oznaczonych etykietą wieś. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą wieś. Pokaż wszystkie posty

poniedziałek, 19 lipca 2021

Stara wieś zwana Nowym Miastem

    Nowe Miasto to miejscowość, która nie jest miastem, tylko wsią... ale kiedyś miastem była. Znajduje się około 13 km na północny zachód od Nasielska. Leży nad rzeką Sona. Pomyślałem, że zwiedzę tę miejscowość po raz pierwszy i sprawdzę co słychać. Przy okazji zobaczę parę nowych wsi oraz w Cieksynie odwiedzę ponownie miejsce, w którym znajdowało się Różowe Drzewo. Słyszałem, że w tym samym miejscu stoi nowe.


Wyszło 97,3 km. Przebieg:

Pomiechówek>Goławice Drugie>Goławice Pierwsze>Błędowo>Borkowo>Cieksyn>Nowosiółki>Popielżyn Dolny>Aleksandria>Grabie>Nowe Miasto>Nowe Miasto-Folwark>Latonice>Świerkowo>Słustowo>Mazewo Dworskie A>Mazewo Dworskie B>Nasielsk>Pniewo>Chrcynno>Popowo-Północ>Jaskółowo>Zabłocie>Święcienica>Szadki>Ludwinowo Zegrzyńskie>Skubianka-Kolonia>Borowa Góra>Jadwisin>Zegrze>Zegrze Południowe>Nieporęt>Aleksandrów>Stanisławów Pierwszy>Warszawa


    Ta trasa jest kolejną, trzecią trasą mającą na celu ponowne oswojenie mnie z pociągami, czyli rano skorzystałbym z pociągu na niedługi dystans, a potem jadę sobie na rowerze po wsiach i wrócę do domu o własnych siłach. Do tej pory już mi lepiej z pociągami. Pogoda na ten weekend była niepewna. Meteo i Accuweather ciągle zmieniały zdania czy będzie padać, czy nie. Ostatecznie rozstrzygnąłem, że nie powinno padać. W tym roku częściej mi się zdarzało jechać w niedzielę ze względu na lepszą pogodę. Tym razem trafiła mi się sobota. Wsiadłem do pociągu o 07:06. Przyjechała ponownie Pesa Elf. Skierowałem się do miejsca, w którym dwa składy są połączone ze sobą. Powinien być co najmniej jeden przedział dla rowerzystów na końcu pierwszej części pociągu lub na początku drugiej. Nie było... ale spokojnie. Od czego jest rower składany. Po prostu stałem z rowerem przy drzwiach przez całą jazdę. W pociągu było pusto. Przy okazji mogłem zobaczyć, jak złożony rower wygląda przy drzwiach. Bardzo dobrze. Rozmiarem przypomina plecak 50 litrowy, czyli zbyt mały, by przeszkadzał. O 07:44 wysiadłem w Pomiechówku, czyli stację dalej niż poprzednio. Widzę, że stacja nadal jest remontowana. Fajnie, że będzie miał nowoczesny dworzec. No to pora jechać na północ do Cieksyna.

wtorek, 29 czerwca 2021

Na Mazury przez Olsztynek

    Maj minął, jak i większość czerwca. Pojechałem potem na kolejną, podobną wycieczkę, czyli pociągiem do Modlina i stamtąd przez podobne wsie. Potem zdarzyły się deszczowe weekendy. Tydzień temu wybrałem się na pieszą wycieczkę nad Narew jak co roku, bo w końcu mi się trafiła dobra, upalna pogoda. Nie ma to jak łazić w upale, mijając łąki i lasy i słuchając Audycji Podzwrotnikowej w radiu Trójka. Muzyka latynoska i amerykańska podsycały gorący klimat. Nie zdarzyło się niczego wartego napisania notki. Jednak tym razem trafiło się coś ciekawego. To była rzadka okazja spotkać się z kolegą. Postanowiliśmy pojechać samochodem na Mazury i tam na rowerach pojechać gdzieś na 50 km.

Wólka Orłowska
Wyszło 57,7 km. Przebieg:

Łyna (parking leśny)>Wólka Orłowska>Bolejny>Żelazno>Nadrowo>Łutynowo>Łutynówko>Olsztynek>Ameryka>Olsztynek>Mierki>Swaderki>Marózek>Bolejny>Wólka Orłowska>Łyna (parking leśny)

    Wyjechaliśmy samochodem rano. Tym razem kolega kupił bagażnik rowerowy na hak. Nie trzeba było zdejmować kół, rurę podsiodłową i rozkręcać kierownicę. Wystarczyło zamocować rowery z tyłu. Jazda przebiegła spokojnie. Po około trzech godzinach dojechaliśmy do parkingu leśnego za Łyną. Tam zdjęliśmy rowery i rozpoczęliśmy jazdę na około 50 km. Celem jest pojechanie do Olsztynka oraz zobaczenie Ameryki :D.
Na Mazurach nigdy nie byłem. Domyślam się, że sporo tu jezior oraz to, że kiedyś tu mieszkali Niemcy. Stąd trochę inaczej wyglądająca siatka dróg, kształty pól oraz architektura niemiecka. Od razu zauważyłem ceglane, szare domy z dachami dwuspadowymi, które na samym dole wyginają się pod innym nachyleniem.

piątek, 23 czerwca 2017

Czernice Borowe

    Zwiedzania terenów przy Przasnyszu ciąg dalszy. Postanowiłem zwiedzić całą gminę Czernice Borowe. Obszar jest położony na północny zachód od Przasnysza. Na południe jest gmina Krasne, którą zwiedziłem rok temu w czerwcu. Może znowu zobaczę wielkie pola i poczuję się jak w wakacje u rodziny z dzieciństwa? Tym razem nie będę mógł zobaczyć w oddali Przasnysza ani innych znajomych miejsc jak poprzednio. Za to po cichu przejadę przez pewną wieś, w której mieszka kuzynka.

Do Czernic niedaleko!
Wyszło 118,5 km. Przebieg:

Ciechanów>Przedwojewo>Dzbonie>Rąbież>Kołaki-Budzyno>Wola Wierzbowska>Łaguny>Turowo>Skierki>Rostkowo>Toki>Załogi-Jędrzejki>Piechy>Szczepanki>Załogi-Jędrzejki>Miłoszewiec>Kownaty>Dzielin>Chojnowo>Obrębiec>Klewki>Obrąb>Grójec>Olszewiec>Węgra>Borkowo-Boksy>Smoleń-Poluby>Pierzchały>Borkowo-Falenta>Jastrzębiec>Pawłówko>Kadzielnia>Kosmowo>Pawłowo Kościelne>Zberoż>Węgra>Nowe Czernice>Czernice Borowe>Żebry-Kordy>Pszczółki Górne>Zembrzus Wielki>Czernice Borowe>Chrostowo Wielkie>Wyderka>Chrostowo Wielkie>Kuskowo>Radomka>Koziczyn>Szulmierz>Kalisz>Niestum>Kargoszyn>Ciechanów

Na mapie: https://drive.google.com/open?id=1f_XqL2ubFZO3YW6hMlYX0zc5tuo&usp=sharing

    Tym razem wsiadłem do pociągu nie ze stacji Warszawa Zoo, bo wciąż nie ma tam biletomatu, a ze stacji Warszawa Gdańska. Wcześniejszego dnia poszedłem na zwiady. Poszukałem biletomatów i wejścia na peron. Są dwa biletomaty: przed budynkiem dworca i w tunelu. Do peronów można dostać się tylko tunelem. Tunel jest połączony z metrem i dlatego wolałem wcześniej przyjść i poszukać drogi. Wszędzie stoją interaktywne rozkłady jazdy. Wyglądają świetnie! I to było wcześniej. W dniu wycieczki wsiadłem do pociągu ekspresowego i o 7:36 dojechałem do Ciechanowa. To końcowa stacja relacji tego pociągu (ogólna końcowa jest w Działdowie za Mławą). W Ciechanowie ulice były puste, ale i tak jechałem ścieżką rowerową. Na drodze 617 dużo samochodów wjeżdżało do miasta. Po rondzie droga się rozeszła i było luźniej.

W kierunku Przasnysza
    Na początku musiałem dojechać do powiatu przasnyskiego drogą 617. To jakieś 15 km. Jechało mi się szybko i bardzo wygodnie. Miałem z wiatrem. Było pochmurno i czasami się przejaśniało. Światło słoneczne i tak było zaciemnione. W Dzboniem starsze panie między sobą gadały i jedna z nich wtrąciła "o, jakiś kolarz". Miło jest dla odmiany usłyszeć coś miłego na mój temat :). Dojechałem do Turowa. Jest to już powiat przasnyski. Pora na zwiedzanie.

środa, 31 maja 2017

Jakubów

    W okolicach Jakubowa byłem już parę razy, kiedy 2 lata temu w czerwcu pojechałem do Kałuszyna, miałem po drodze jadąc do Siedlec, a we wrześniu i w tym maju przejechałem, by dojechać do gminy Dobre. W ten sposób przejechałem w gminie Jakubów 14 wsi. Pozostało mi około 13, które na tej przejażdżce odwiedzę. Jakubów znajduje się w powiecie mińskim na południe od Dobrem (11 km), lecz wciąż na północ od torów kolejowych (7,7 km) linii Warszawa>Siedlce.

Strzebuła
Wyszło 80,8 km. Przebieg:

Mińsk Mazowiecki>Wólka Mińska>Dłużka>Borek Czarniński>Szymankowszczyzna>Leontyna>Mistów>Łaziska>Witkowizna>Tymoteuszew>Wola Polska>Mlęcin>Rudzienko>Rudno>Wólka Czarnogłowska>Czarnogłów>Strzebuła>Nart>Turek>Wiśniew>Rządza>Budy Kumińskie>Góry>Aleksandrów>Moczydła>Antonina>Jakubów>Przedewsie>Brzozówka>Józefin>Jędrzejów Stary>Pełczanka>Cegłów


    Ot takie uzupełnienie miejscowości. Raczej nic ciekawego dla poszukiwaczy wyszukanych miejsc, jednak dla miłośników przyrody znajdzie się każdy kawałek kilometra. Wybrałem pociąg standardowo o 8:00, bo jest to EN57KM, a nie zapchany, wąski ER75. O 8:41 wysiadłem z pustego pociągu w Mińsku Mazowieckim. Tak samo była to akurat stacja końcowa tego pociągu. Trochę innymi ulicami wyjechałem z miasta na północ. Już od samego początku było ciepło i słonecznie.

Dłużka
    Znalazłem się znów nad autostradą A2. Miałem inne batony z Biedronki. Są jakieś galaretowate z kawałkami owoców i chyba musli. Trochę kwaśne. Normalnie to znów pojechałbym przez Niedziałki, jednak na zachodzie pozostała niezwiedzona wieś Leontyna.

Pole w Mistowie
    Przeczuwałem, że nie będzie dróg gruntowych, a jednak się zdarzały z dodatkową cienką warstwą piasku. W Leontynie pozbywali się starego, chropowatego asfaltu. Nie było problemu z przejechaniem. Było bardzo dużo miejsca. Po Mistowie zaczęła się droga gruntowa.

Pola w Mistowie. Za lasem zaczną się Łaziska
    Tereny mają lekkie pagórki. Da się to odczuć. Po Łaziskach dojechałem do dwóch kolejnych wsi gminy Jakubów - Witkowizna i Tymoteuszew. Niby nie raz tamtędy mijałem znak "Tymoteuszew", to jednak nie wjeżdżałem w tereny zabudowane. Lepiej dmuchać na zimne :D

Bloki wyglądające jak domy jednorodzinne w Witkowiźnie
    Ze względu na ułożenie dróg, w tych obu wsiach zawróciłem z powrotem na główną drogę. Hmm... teraz widzę, że faktycznie mogłem do Witkowizny dojechać inną drogą. Teraz jadę na północ znów do gminy Dobre. W ten sposób dojadę szybciej do następnych wsi.

Jakaś fabryka rodem z TF2 w Rudzienku.
    W Rudzienku skręciłem w prawo na wschód. Zaczęła się droga gruntowa. W oddali widziałem dwie małe turbiny wiatrowe. W Rudnie zaczął się asfalt. Całkiem ładne pola są po lewej stronie. Widziałem myszołowa i zrobiłem mu parę kiepskich zdjęć.

Tam w oddali Duchów.
Żar się leje z nieba.
    We wrześniu widziałem tam kota wspinającego się na drzewie, który tak jakby się mnie nie bał. Tym razem go nie widziałem. Dojeżdżając do Wólki Czarnogłowskiej miałem z górki, więc nie pedałowałem. Nie spieszyłem się. Właśnie sęk w tym, że najbliższy, normalny, nie-wąski pociąg będzie o 16:48. Nie chciałbym wejść do zapchanego ER75, bez przedziałów dla rowerzystów i z brakiem miejsca przy drzwiach. Wyjechałem z gminy Dobre i znalazłem się znów w gminie Jakubów.

201 m n.p.m.
    W Strzebule miałem pod górkę. To chyba był drugi najwyższy punkt na tej jeździe. Teraz będzie z górki :D

Zaraz będzie z górki!
    Jadę już na południe i specjalnie poniżej 20 km/h. Nie chciałbym na stacji siedzieć 4 godziny. W Nartach zrobiłem przerwę na drugiego batona. Dojechałem do już znanego mi Turka. Miałem z górki przez dłuuugi czas jak i przez Wiśniew.

Kościół mariawicki Trójcy Przenajświętszej w Wiśniewie.
Kościół Trójcy Świętej w Wiśniewie.
    Jechałem zielonym szlakiem rowerowym. Przejechałem nad rzeką Rządza w Rządzy i widziałem te same dwie turbiny wiatrowe co 2 lata temu. Tym razem pojechałem inną drogą i to gruntową,wciąż trzymając się szlaku rowerowego.

Zielony szlak rowerowy
    Na drodze gruntowej trochę się zatapiałem w piasku. Rower się nieźle zakurzył. Wyprzedziła mnie ciężarówka, która pojechała w prawo do jakiejś kopalni piasku.

Budy Kumińskie
Kopalnia piasku w Górach
    Tak, to miejsce to kopalnia piasku w Górach. Jest na wzniesieniu, więc pracownicy mają ładny widok na odległe lasy na północnym wschodzie. Zbliżałem się już do Jakubowa, jadąc na zachód. Niby tego dnia miało wiać bardzo słabo, to jednak zadowolony z siebie wiatr dmuchał z całych sił.

Plac zabaw
    Byłem coraz bliżej Jakubowa. Jeszcze tylko pojechałem do Antonina i zawróciłem. Jakieś samochody stały na poboczu. Jak tylko się zbliżyłem, odjechały.

Baloty w Antoninie.
    Usłyszałem znajomy śpiew ptaka ortolana. Dopiero od niedawna dowiedziałem się jak się nazywa. Zamieszkują drzewa rosnące przy drogach dookoła pól i łąk. Ich śpiew jest ładny, a ostatnia nuta brzmi metalicznie. Siedział na koronie małego drzewa pozbawionego liści. Zrobiłem mu zdjęcie, ale dosyć niewyraźne. Za to po drugiej stronie drogi zauważyłem innego ptaszka.

Gąsiorek
    Jest to gąsiorek. Dojechałem do Jakubowa. Stoi tu parę drewnianych domów, są sklepy, urząd gminy, skwerek z siłownią i pewnie też miejscem do zdawania na kartę rowerową. Jest też staw i neogotycki kościół z 1903.

Staw w Jakubowie.
Kościół św. Anny w Jakubowie.
    Teraz pozostały 4 wsie na południe od Jakubowa i całkiem niedaleko drogi krajowej. Przejechałem znów nad autostradą. No nie! Jeszcze sporo czasu zostało do pociągu. Być może znalazłbym pusty przystanek autobusowy i posiedziałbym w nim przynajmniej 15 minut.

Brzozówka
Droga serwisowa wzdłuż A2.
    Przy Brzozówce widziałem lotnisko. To stąd te hałasy helikopterów i myśliwców. Powróciłem na autostradę i jechałem drogą serwisową. Szkoda, że ten odcinek A2 ma tylko 21 km. Kończy się przed Kałuszynem. Fajnie jest zobaczyć taką dalekobieżną drogę. Minąłem truck-stop a w nim budka z hamburgerami. Zjadłbym sobie...
    Odjechałem od drogi serwisowej na ostatnią wieś - Jędrzejów Stary. Za nią już jest droga 92. Przeszedłem na drugą stronę i zostało mi tylko 5 km. Jest dopiero 13:22. Pociąg będzie za 3 h 26 min. Przez pewien czas specjalnie szedłem aż skończył się chodnik :D.

Kruk w Pełczance
    Znalazłem się w gminie Cegłów we wsi Pełczanka. Dojechałem na stację kolejową z biletomatem w Cegłowie. No dobra. Pora usiąść na ławce na słońcu i czekać. Była 13:56 Co godzinę przejeżdżał Stadler Flirt. Jednak często były to dwie jednostki. Oczywiście wciąż bez przedziałów dla rowerzystów, to na niektórych drzwiach nie widziałem by jakiś nieśmiałek z dala od normalnych siedzeń rozłożył siedzenie przy drzwiach. Doszedłem do wniosku, że jednak będę jeździć tymi francuskimi pociągami. Nie warto czekać tak długo następnym razem. Myślałem, że oszaleję od tego czekania na słońcu. Zdążyłem zapamiętać na pamięć całą dookoła okolicę. Jest tam mała piekarnia przy drodze, bank, jakaś spalarnia, młodzież wracająca ze szkół, skwerek ze ścieżką dydaktyczną o roślinach i ptakach. Dookoła kręciły się gołębie grzywacze, kawki, gawrony i czasem kruki. Siadały na torach, liniach trakcyjnych i drzewach. Nie było cieni. W końcu normalny EN57KM przyjechał o 16:48 i wróciłem do domu.

wtorek, 4 kwietnia 2017

Łaskarzew

    Fiu, fiu, ale się ociepliło! Jest 16-22'C. Chodzę już jak w lato i większość osób też. Jednak ciągle widuję osoby grubo ubrane na rowerach. Muszę powiedzieć, że w mojej okolicy młodzieży (no dobra, sam do niej chyba należę) nie widziałem od wielu miesięcy! Dopiero kiedy się ociepliło, ulice wypełniły się młodymi ludźmi. Rodzi się w głowie pytanie: gdzie oni siedzieli przez jesień i zimę!?
    Kolega chce wrócić do formy, żeby móc ponownie wytrzymać 100 km i dlatego zaproponował i narysował trasę na przyjazny dla niego dystans. Trasa wiedzie przez nieznane tereny południowo-wschodnie przez Otwock do Łaskarzewa. Dlaczego do Łaskarzewa? Dlatego, że jest tam stacja kolejowa z biletomatem i dystans jest w sam raz dla niego.

Czekają całkiem dobre wzniesienia jak na województwo mazowieckie.
Wyszło 84,4 km. Przebieg:

Warszawa>Józefów>Otwock>Karwacz>Tabor>Podbiel>Osieck>Pod Rudnikiem>Osieck pod Górą>Łucznica>Krystyna>Wola Rębkowska>Rębków>Parcele Rębków>Izdebnik>Budel>Izdebno>Izdebno-Kolonia>Łaskarzew

Na mapie: https://drive.google.com/open?id=1nOz_my-H_TIUzI3woasxH_xgbc8&usp=sharing

    Trasa wiedzie na wskroś przez cały powiat otwocki (co oznacza, że przez Mazowiecki Park Krajobrazowy też) i wjeżdża w powiat garwoliński. Tak więc spotkałem się z kolegą w okolicach mostu Siekierkowskiego. Trzeba było najpierw wydostać się z Warszawy, jadąc wałem Miedzeszyńskim i drogą 801 o wkurzająco dużym natężeniu ruchu.

Wał Miedzeszyński w Warszawie
    Fajnie tak było pojechać na południe w jedną stronę. Można było zauważyć zieleniejące się krzaki i mniejsze drzewa, zieleńszą trawę i dużo śpiewających szpaków. Po niedługim czasie skończył się wał i trzeba było wjechać na drogę wojewódzką. Jest to ta sama droga, którą jechałem z nim nie jeden raz do Świder. Był duży korek na przeciwnym pasie, uff. Po naszej stronie raz na jakiś czas coś nas wyprzedzało. W końcu dojechaliśmy nad rzekę Świder. Jest to miejsce w którym kolega w młodości przyjeżdżał z rodzicami. Teraz stał tylko jeden samochód. Było dużo porozrzucanych śmieci.

Rzeka Świder
    Popatrzyło się, wróciliśmy na drogę i dojechaliśmy do Otwocka. Trzeba było jechać po ścieżkach rowerowych. Nie brakowało ich. Kolega zajechał do Biedronki, żeby kupić sobie coś na drogę. Niebawem wyjechało się z Otwocka i wjechało do Mazowieckiego Parku Krajobrazowego. Jest to spory las na południowy wschód od Warszawy, który ma 157 km kwadratowych.

Karczew i koniec nawierzchni asfaltowej.
Piękny ten las.
    Było cicho, spokojnie, przelatywały sójki i gołębie grzywacze. Minęło się tylko jedną osobę na rowerze.

Jechało się wygodnie.
Leśnictwo Torfy
    Dojechało się na Leśnictwo Torfy. Przypomniało mi się, że jestem tu już po raz drugi. Otóż w gimnazjum mieliśmy wycieczkę autokarową do Mazowieckiego Parku Krajobrazowego. W budynku obejrzeliśmy prezentację i potem musieliśmy w parach chodzić po plenerze, szukając porostów na drzewach i sklasyfikować je. Nic z tego nie rozumiałem i nie lubię pracy w parach, bo to ja jestem tą osobą, która nic nie daje z siebie :D. Praca samemu mnie zmusza, żebym jednak ruszył cztery litery. Potem szliśmy przez drewniany podest, gdzie po lewej stronie były tabliczki z informacjami na temat runa leśnego. Następnie doszliśmy na jezioro Torfy. W tym właśnie leśnictwie pokazano nam wilki na wybiegu. Teraz wracamy do roku 2017 i jestem tu po raz drugi w życiu z kolegą. Zebrało się na wspomnienia, heh. Okej, jedziemy dalej na południe.

    
    Trasa na całej swojej długości się powoli wznosi. Od 90 m n.p.m. w Warszawie do 158 m n.p.m. w Łucznicy.

Linia wysokiego napięcia w lesie.
    Zbliża się wieś Tabor. Teraz zacznie się odcinek asfaltowy przez tereny zabudowane. Zanim do tego dojdzie, trzeba przejechać pod linią wysokiego napięcia w lesie. Linie wiszą wyjątkowo nisko! Wydobywa się z nich bardzo głośne bzyczenie, zwane wyładowaniem koronnym. Przejeżdżając pod liniami, czułem jakby źródło tego dźwięku znajdowało się wszędzie, np. tuż za uchem lub nawet pode mną. Koledze zjeżyły się włosy. Dotknąłem metalową klamkę hamulcową i "bzyyk bzyyk bzyyk!" Auć! Kopnęło mnie. Dobra, wynośmy się stąd. Chyba prąd wisi w powietrzu :D. Nie wiem co to za zjawisko, ale było fascynujące. Przejechaliśmy na drugą stronę drogi krajowej 50. Po terenach zabudowanych znowu zaczął się las. Tym razem jechało się gładką drogą asfaltową.

Podbiel
Ciągle pod górkę.
    Las się skończył i zarazem Mazowiecki Park Krajobrazowy. Podjazd okazał się być wiaduktem nad torami kolejowymi, ale i tak naturalnym wzniesieniem. Ze wzniesienia rozpościerał się piękny krajobraz pól, w oddali Osiecka i na horyzoncie następnych lasów!

W oddali kościół w Osiecku (2,1 km stąd).
    Zjazd był szybki i przy okazji dostrzegłem lecącego bociana. To mój pierwszy bocian, którego zobaczyłem w tym roku. Dojechaliśmy do Osiecka. To wciąż powiat otwocki.

Kościół św. Bartłomieja Apostoła i św. Andrzeja w Osiecku.
    Minęliśmy ładne centrum Osiecka. W nim jest skwerek i urząd gminy, przystanek autobusowy. Chyba tu w przyszłości zajrzę nie raz. W końcu w którymś okresie zimowym będę infiltrować powiat otwocki. Teraz już jechaliśmy przez jeszcze spokojniejsze tereny.

Wieś spokojna, wieś wesoła.
    Na innym pagórku zrobiłem w powiększeniu zdjęcie horyzontu w kierunku zachodnim i zauważyłem w oddali zamek w Czersku! Zamek jest oddalony o 13,7 km. Widać pomarańczowe wieże zamku i po prawej stronie wieżę białego kościoła.

Na horyzoncie widać zamek w Czersku. Jest pomiędzy dwiema sosnami.
    W kolejnym lesie zobaczyło się rzeczkę i porozrzucane białe wiadra i opony na poboczu. Dzięcioły stukały w drzewa. Wkroczyliśmy w powiat garwoliński. Następna wieś to Łucznica na wzniesieniu. Po lewej stronie jest widoczny spadek wysokości terenu. Coś jak skarpa. Po prawej stronie jest las z jakimś terenem kempingowym lub działek letniskowych. Był mały zjazd drogą asfaltową pomiędzy polami i po terenach zabudowanych skończył się asfalt.

Łucznica
    Znów zaczął się las. Na początku iglasty i super, bo jest całkiem zielono! Na tym odcinku była najbrzydsza nawierzchnia i czasami trzeba było przejść parę metrów na piechotę. Hmm zapomniałem powiedzieć, że często towarzyszył nam niebieski szlak rowerowy. Trasa kolegi tak naprawdę została narysowana przez Google Maps. Widocznie uwzględnia szlaki rowerowe.

Zielono!

    Niebawem las zmienił się na liściasty, co oznaczało, że zrobiło się brązowo i brzydko. Droga zmieniła się na niewygodną drogę polną. Zaraz w końcu zaczął się asfalt i zaczeła się miejscowość o ciekawej nazwie...


Krystyna!
    W Krystynie było bardzo ładnie. Stoją kolorowe domy, są rowy i dzieciaki na rolkach i rowerach. Ktoś miał po prawej stronie dekorację ze sztucznymi bocianami.

Krystyna.
    Przejechaliśmy przez tory kolejowe, gdzie za nimi zaczęła się Wola Rębkowska. Chyba się domyśla, że mam jakiegoś bloga, że tyle zdjęć robię.

Wola Rębkowska
    Na chwilę jechaliśmy drogą krajową 76. Już się ustawiały samochody za nami. Przynajmniej ze zjazdem miało się 40 km/h. W Parceli Rębków jest podjazd z drogą z kocich łbach. Na horyzoncie dostrzegłem Garwolin. Jednak do niego się nie wybieraliśmy.

W oddali widać kościół w Garwolinie (6,1 km stąd).
    Na drodze kolega zobaczył trzy porzucone kineskopy po telewizorach. Dlaczego ludzie tak śmiecą? Wyobraźcie sobie mieszkańca wsi, który jedzie jakimś samochodem dostawczym, specjalnie się zatrzymuje i kładzie na poboczu trzy duże kineskopy. Po czym zadowolony zaciera ręce, otrze czoło z potu i pojedzie dalej. Teraz zaczęła się jazda w kierunku wschodnim. Izdebno wygląda na ciekawą wieś, bo prawie z każdej strony jest otoczona lasem. Nie zabrakło starych drewnianych domów.

Izdebno
Stary dom w Izdebnie.
Kapliczka w Izdebnie.
    Po Izdebnie zaczął się ostatni las. W nim już zobaczyliśmy znak miejscowości Łaskarzew! Jest taki jeden blog, w którym kolarz wiesza swój rower na znakach miejscowości.. Kolega chciał to sprawdzić na moim rowerze. Wolnego sobie :D.

Łaskarzew!
    Łaskarzew to miasto w powiecie garwolińskim o liczbie ludności 4893 (według danych z 2009 roku). Jest tu kościół, skwerek, bloki, itp. Akurat przed kościołem był pogrzeb, więc z wiadomego powodu zrobiłem zdjęcie kościoła ze skwerku. Po tym już skierowaliśmy się na wschód do stacji kolejowej już przy granicy miasta. Najbliższy pociąg za 15 minut o 13:55. Nigdy z linii Kolei Mazowieckich "Warszawa>Dęblin" nie skorzystałem. Jechały długie standardowe, odnowione EN57. Pociągiem wracało się półtorej godziny. Dosyć długo jak na 70 km. Z moich okolic do Ciechanowa pociągiem jest 90 km i jedzie się godzinę i 23 minuty. Dodatkowo możesz trafić na pociąg ekspresowy i nim dojedziesz w równo godzinę :D.

Kościół Podwyższenia Krzyża Świętego z 1884 r. w Łaskarzewie.
    No dobra. Dojechaliśmy do Łaskarzewa. Było bardzo fajnie, dużo lasów i były nawet jakieś wzniesienia. Przede wszystkim jechało się po nieznanych terenach, coraz dalej się oddalając. Po tym jak zwiedziłem w marcu gminę Kampinos, pojechałem z kolegą pociągiem od Sochaczewa i stamtąd wróciliśmy z wiatrem do domu. Jest już na tyle ciepło, że mogę jeździć w letnich rękawiczkach. Być może jutro pójdę na piechotę do zalewu Zegrzyńskiego (z tego notki raczej nie będzie). Wracając do trasy kolegi - polecam ją każdemu.