środa, 17 maja 2017

Upał zaczął się na Dobre

    Skończył się kwiecień, więc powróciłem do zwiedzania gmin. Maj jest moim ulubionym miesiącem i chciałbym, żeby był tak samo aktywny jak ten rok i dwa lata temu. Jednak widzę, że dopiero od niedawna wiatr ucichł wraz z deszczem. Obawiam się, że maj wyjdzie mi gorzej w tym roku pod względem częstotliwości jazdy na rowerze i dystansów na wycieczkach. Widać, że ostatnio rzadziej jadę na ponad 100 km. To jednak nie ma znaczenia. Teraz skupiam się na powiecie mińskim. Do tej pory zwiedziłem 6 gmin (teraz 7) i pozostało mi jeszcze 6 następnych. Trochę to potrwa :D. Na tej wyciecze zwiedzę do końca północną część gminy Dobre. Po raz pierwszy i ostatni byłem tam pod koniec września.

Pamiętacie to miejsce? Zrobiłem mu zdjęcie we wrześniu, a teraz w maju. Widać, że drzewa wciąż się nie rozwinęły.
Wyszło 93,2 km. Przebieg:

Mińsk Mazowiecki>Karolina>Stara Niedziałka>Niedziałka Druga>Jakubów>Izabelin>Łaziska>Wola Polska>Mlęcin>Rudzienko>Dobre>Walentów>Brzozowica>Głęboczyca>Rynia>Wólka Kobylańska>Kobylanka>Czarnocin>Sołki>Makówiec Duży>Makówiec Mały>Ossówno>Nowa Wieś>Marcelin>Nowa Wieś>Sąchocin>Świdrów>Drop>Modecin>Jaczewek>Radoszyna>Joanin>Ruda-Pniewnik>Osęka>Księżyki>Równe>Białki>Kury>Stryjki>Dzięcioły>Pólko>Tłuszcz


    O 8:41 wysiadłem z pociągu ze stacji Mińsk Mazowiecki. Na tej linii jeżdżą od czasu do czasu te głupie ER75 nieprzyjazne rowerzystom. Jeszcze w Warszawie na stacji widziałem jak się zatrzymał. Nie miał przedziału dla rowerzystów, który w tym modelu powinien być gdzieś na środku. Dziwnym pomysłem było postawienie rozkładanych siedzeń centymetry od drzwi. Oczywiście każdy tam siedział. Ja poczekałem na dobrego, długiego i pustego EN57KM. Był naprawdę pusty. Pojechałem sobie pustymi ulicami Mińska Mazowieckiego i przedostałem się na drugą stronę drogi krajowej 92.

Ładny park w Mińsku Mazowieckim
    Pojechałem znów tą drogą co ostatnio we wrześniu, kiedy lato już się skończyło, a teraz fajnie jest zobaczyć te tereny w rozwijającej się wiośnie. Postanowiłem dokładniej zobaczyć Niedziałkę Drugą. Zatrzymałem się, bo usłyszałem śpiew wilgi. Każdy słyszał ich śpiew, lecz mało kto je w ogóle zobaczył. Są to ptaki średniej wielkości, które przylatują do Polski w maju i odlatują we wrześniu. Są jaskrawego żółtego, egzotycznego koloru i mają czarne skrzydła. Siedzą na koronach liściastych drzew, często na topolach i na skrajach zadrzewień. Niestety go spłoszyłem i widziałem jak przez chwilę przeleciał nad drogą.

W oddali Jakubów.
    Nad autostradą A2 pamiętałem jak ostatnio budowali jakąś wielką halę. Teraz ją skończyli i to jest hala jakiejś firmy, do której przyjeżdżają ciężarówki z naczepami. Przejechałem przez Jakubów i skręciłem w lewo na północ, kierując się do gminy Dobre.
    Przed Dobre przejechałem bardzo szybko. Na skwerku jest jednak ruch jednokierunkowy. Pojechałem na chwilę drogą 637. Prowadzi od Warszawy do Węgrowa i kiedyś pojadę przez całą jej długość. Została zmodernizowana ostatnio i to mi się podoba. Niebawem od niej skręciłem w lewo, by przejechać 7 wsi.

Już się zaczęło Dobre.
Krowy w Brzozowicy
 Wiał mocny wiatr na południe. Przez jego szum nie byłem w stanie nic usłyszeć. Zdziwiłem się, że mimo tego jechałem całkiem szybko.
Jakiś mały ten znak.
    Od Głęboczycy do Ryni prowadzi droga gruntowa. Od lasu do samego końca jest piaszczysta, więc szedłem. To spokojne okolice.

Las za Głęboczycą
Uff, puff. Jeszcze tylko trochę.
    Przejechałem przez Rynię. Jest druga wieś o takiej samej nazwie 41 km stąd.

Za Rynią
    Wjechałem do lasu i zobaczyłem parę leśnych działek. Po nich znów zaczął się piach.

Przy Wólce Kobylańskiej
    Po Wólce Kobylańskiej i jeździe pod wiatr pojechałem asfaltową drogą w lesie na wschód. Na chwilę pojechałem do Kobylanki i zawróciłem.

Kobylanka
    Po Czarnocinie i Sołku znowu znalazłem się na drodze wojewódzkiej. Pojechałem trochę na północ. Widać, że fajnie by się nią jechało. Był widoczny zjazd i podjazd. Skręciłem w prawo na wschodnie wsie od tej drogi. Od razu wjechałem do kolejnego lasu na wzniesieniu.

Droga 637.
    Zaczął się chyba najtrudniejszy odcinek wycieczki. Jest to jazda przez kolejny las za Makówcem Małym.

Nieznany las za Makówcem Małym
    Na chwilę wjechałem do powiatu węgrowskiego na skraju wsi Ossówno. Była niewygodna droga z wgłębieniami :(


    Został jeszcze odcinek drogi polnej. Było naprawdę spokojnie i gorąco. W oddali krakał kruk, a w pobliżu śpiewały ptaki typowe dla pól i łąk.


    W końcu wjechałem na asfalt. W niektórych miejscach słyszałem śpiewy wilgi, jednak były za daleko, bym mógł się zatrzymać i może zrobić zdjęcie. Dojechałem do Marcelina i zawróciłem. Według mapy droga się kończy zaraz za terenami zabudowanymi.

Marcelin
    Wiatr chyba zmienił kierunek, bo jechało się na zachód potwornie! Byłem nieźle zmęczony, grr. Wiatr nie ma litości. Pewien odcinek drogi polnej był chyba rozkopywany. O mało się nie wywaliłem. Na szczęście nikogo nie było. Powróciłem na drogę wojewódzką i przejechałem przez Świdrów. Wtedy znowu skręciłem na zachód.


    Widziałem sporo turbin wiatrowych gdzieś za lasami. Muszą być w powiecie węgrowskim. Zawsze widziałem białe turbiny, a tutaj niektóre były ciemno-szaro-niebieskie.

Jak na przykład ta.
    Dojechałem do Dropia. Zjadłem batona. Pojechałem dalej na północ do Jaczewka.

Drop
    Nie było tam niczego ciekawego jak dla mnie. Jechałem już na południe do Joanina.

Bocian towarzyszy rolnikowi.

    Wiedziałem, że przy Joaninie mogę mieć do czynienia z kiepską polną drogą. Byłem na to przygotowany. Nawet napisałem na kartce którędy skręcić, gdybym nie mógł tamtędy pojechać. Droga faktycznie była mało widoczna, a za drzewami słyszałem rolników. Tak więc powróciłem na asfalt.


    Ruda-Pniewnik była ostatnią miejscowością gminy Dobre. Remontowali jakiś odcinek drogi. Był cały zasypany, więc przez pewien czas szedłem. Na drugim końcu stała pusta koparka. Nie było żadnych robotników. Facet zatrzymał samochód i musiał się zawrócić, bo nie miał jak przejechać z powodu tej drogi.

Remontowana droga w Rudej-Pniewnik.
    Pora na powrót. Wjechałem do powiatu wołomińskiego i znalazłem się w gminie Strachówka. Heh, dziwne uczucie. Byłem tam ostatnio 2 lata temu i jadąc od innej strony dziwnie się czułem. Przy drodze widziałem dwa żurawie w oddali. W powiększeniu zdjęcia widać, że towarzyszy im brązowe pisklę! Wygląda jak struś.

Dwa żurawie z pisklęciem.
    Mój aparat oczywiście nie nadaje się do robienia zdjęć ptakom. Jednak jakieś bociany czy wyjątkowo z bliska niektóre ptaki jest w stanie uchwycić. Ważne jest przełożenie umiejętności i szczęścia nad możliwościami technologicznymi. Moim planem było dojechanie do Tłuszcza i wrócić pociągiem do stacji Warszawa Wileńska. Wiatr naprawdę dawał się we znaki :(. Musiałem parę razy się zatrzymywać. Przy jednym przystanku słyszałem kolejny śpiew wilgi i to całkiem z bliska. Jest bardzo trudny do ujrzenia. W końcu udało mi się go sfotografować! Jednak to wciąż dla mnie za mało, bo jest za daleko.

Wilga siedzi po prawej stronie. Może lepiej ściągnąć zdjęcie i przybliżyć.
    Dojechałem do Tłuszcza. Przed dworcem stoi biletomat i nie było w pobliżu rozkładu jazdy. Wiem, że stąd pociągi jeżdżą do Warszawy bardzo często, bo po 20 minut. Nie wiedziałem do którego peronu się udać. Na szczęście w tunelu wiszą niebieskie ekrany z napisami, że na tym peronie pojawi się taki pociąg. Poczekałem 7 minut i wsiadłem do pustego pociągu.
    Gminę Dobre mam już za sobą. Następna to będzie gmina Jakubów. Jednak... brakuje mi północy jak Pomiechówek, Pułtusk i zanim tam pojadę, chciałbym do końca zwiedzić ten powiat miński, który leży na wschodzie z lekką domieszką południa.

sobota, 13 maja 2017

Łowicz

    Co się działo z tym początkiem maja? Było całkiem zimno, wietrznie i deszczowo. Niska temperatura mi nie przeszkadza. Chodzi o silny wiatr i ciągły deszcz. Ostatnio się polepszyło i jako, że skończył się kwiecień, który zarezerwowałem jako "miesiąc niezwiedzania gmin", to już w niedzielę lub poniedziałek wybiorę się do północnej gminy Dobre w powiecie mińskim. Trzeba dokończyć tamten obszar, w którym byłem ostatnio we wrześniu. Patrząc na poprzednie maje - były dosyć aktywne. Trzeba będzie to nadrobić.
    Nie mogłem się doczekać niedzieli, więc w międzyczasie niestandardowo pojechałem do Łowicza. Tego dnia wiał wiejący 29 km/h wiatr na zachód przez cały dzień. Postanowiłem to wykorzystać i wyjechać z domu, przebić się przez Warszawę (grr...), zobaczyć na własne oczy Łowicz i jego rynek i wrócić pociągiem do domu. To będzie mój pierwszy raz, w którym wyjadę z województwa mazowieckiego i wjadę do innego.

Pierwsze pola na zachód od Warszawy
Wyszło 97,7 km. Przebieg:

Warszawa>Blizne Łaszczyńskiego>Szeligi>Macierzysz>Wieruchów>Strzykuły>Kaputy>Umiastów>Pogroszew>Koprki>Józefów>Rokitno-Majątek>Rokitno>Błonie>Bieniewice>Bronisławów>Regów>Kaski>Szymanów>Aleksandrów>Czerwona Niwa>Czerwona Niwa-Parcel>Różanów>Humin>Kolonia Bolimowska-Wieś>Bolimów>Łasieczniki>Nieborów>Bąkowiec>Mysłaków>Zielkowice>Łowicz

Na mapie: https://drive.google.com/open?id=1TEUIi_CIWYwzZMZPInW4QWGP-XQ&usp=sharing

    Wyjechałem o 7:00. Zaczął się mój nieulubiony etap, czyli przebijanie się przez Warszawę. Postanowiłem pojechać tą samą drogą, kiedy w listopadzie zwiedzałem gminę Stare Babice. Jest to droga 629. Na ulicy było tak samo pusto jak poprzednio. Jednak jakiś spieszny gość już zdążył na mnie zatrąbić, grr. Skręciłem łagodnie w prawo na 528 i już mogłem nacieszyć się ścieżką rowerową do samego końca miasta. Długo się nie nacieszyłem, bo zastałem całą rozwaloną i zablokowaną drogę z chodnikami obok. Okazało się, że rozszerzają drugą linię metra i zaczęli to robić jakieś 2 tygodnie po mojej ostatniej tu wizycie, 8 listopada. Czasami były przejścia dla pieszych. Pojechałem przez podwórko i zaraz skończył się plac budowy. Zaraz znowu się pojawiła zablokowana droga i to na dłużej. Pojechałem równolegle przez następne podwórka i po nich skończyła się budowa. Jacyś pijacy rzucili "Ej, ty! Zobacz no, coś ci z łańcuchem się stało!". Patrzyłem niewzruszenie przed siebie... no dobra, potem na chwilę spojrzałem w dół na łańcuch. Spodziewałem się, że to tylko żarcik.
    Warszawa wraz ze ścieżką rowerową się skończyła i pojechałem drogą serwisową wzdłuż S8 do Szeligi. Tak więc znowu znalazłem się w powiecie warszawskim zachodnim. Przejechałem przez Strzykuły. Ostatnio byłem tam w grudniu i to był pierwszy raz. Przy ciągu pieszo-rowerowym stoją dwie tablice. Pierwsza pokazuje popularne polskie ptaki, a druga roślinność.

Wygląda znajomo. Tym razem jest to druga tablica.
    Chciałem wejść na taką górkę przy placu zabaw w Umiastowie, lecz właśnie teraz koparki ją rozwalały. Pojechałem na południe za drogą 92. Na pustej, lokalnej drodze z naprzeciwka stała ciężarówka i w oddali zbliżał się samochód. Miał stojącą ciężarówkę po swojej prawej stronie, więc powinien się zatrzymać i mnie przepuścić, bo właśnie przejeżdżałem. Nie! Postanowił ją minąć i przy okazji mnie niemalże spychając na trawę.

W oddali komin w Mosznie.
    Przejechałem przez Błonie przez podwórkowe okolice. Nie sądziłem, że jeszcze tu zajrzę.

Błonie
    W Bieniewicach jest przejazd kolejowy. Trochę poczekałem z innymi samochodami aż podniosą się szlabany. Powoli jechał pociąg KM i po przerwie szybki IC. Po Bieniewicach zaczęły się dla mnie nowe tereny. Wjechałem do powiatu grodziskiego.

Początek powiatu grodziskiego.
    Powitały mnie liczne, żółte pola rzepakowe i mało wygodne drogi asfaltowe. Przez cały dzień było bezchmurnie. Z czapki, komina, rękawiczek zimowych, bluzy rowerowej i długich spodni przesiadłem się na koszulkę, spodenki i rękawiczki letnie.

Pola rzepakowe.
    Rolnicy robili coś przy swoich polach. Zauważyłem idealnie zaorane pola w szlaczki w kształcie trapezów. Zupełnie jak na początku maja w gminie Zakroczym rok temu. Zatrzymałem się w Kaskach. Jest tam charakterystyczny placyk z ławkami i przystankiem autobusowym.

Parafia św. Piotra i Pawła w Kaskach.
    Pisałem o pojechaniu z Małkini Górnej do granicy Polski z Białorusią. Miałem tam pojechać z kolegą i wrócić pociągiem. Jednak kolega nie miał czasu i oczekiwał na dzień z idealną pogodą. Takie idealne bezwietrzne, słoneczne dni nie występują tak często, hmm? Z związku z tym nie pojedziemy, albo za miesiąc. Przez zmiany decyzji i kompromisy straciłem parę dobrych dni, siedząc w domu.

Coraz dalej na zachód.
W oddali kościół w Szymanowie.
    Znalazłem się w powiecie sochaczewskim i zobaczyłem w oddali kościół w Szymanowie. Przód wygląda ciekawie i staro. Został zbudowany w 1667 roku - tak jest napisane na fasadzie. W 1907 roku został rozbudowany. Wygląda na to, że nic mu się nie stało podczas wojen, uff.

Kościół Wniebowzięcia NMP w Szymanowie.
    Przy polach rzepakowych pojawiło się nowe rondo i ciągi pieszo-rowerowe. Za chwilę się skończyły.

Ciąg pieszo-rowerowy
    Wjechałem do powiatu żyrardowskiego. To wciąż jest województwo mazowieckie. Przejechałem na drugą stronę drogi 50. Przecinała mi drogę. Tereny głównie składały się z wielkich pól. Po niedługim czasie nastał ten magiczny moment. Wyjechałem w województwa mazowieckiego i wjechałem do województwa łódzkiego! Wcale się nie spodziewałem jakiejś zmiany jak fioletowa trawa i drzewa rosnące do góry nogami... Minus taki, że nie było znaku informującego o zmianie województwa. Był tylko znak, że wjechałem do powiatu skierniewickiego, a nie wiedziałem czy to wciąż województwo mazowieckie.

Przynajmniej zrobiłem zdjęcie temu witaczowi.
Rzeka Rawka
    Graffiti na przystankach zmieniło swoją treść z Legii do jakiegoś RTS i Widzew. Przejechałem przez Bolimów, a w nim kościół św. Trójcy też z 1667 roku.

Bolimów.
    Wjechałem w tereny leśne. Od początku wycieczki robiłem zdjęcia w innym trybie. To tryb automatyczny, który sam dobiera parametry. Jak dla mnie, to zdjęcia nieostro wychodziły. Aparat skupiał ostrość na jakimś losowym punkcie :-(. Zmieniłem tryb na ten, który używałem zawsze.

Południowy jogging w lesie.
Tu już wyszło ostro.
Przypomina mi się Annopol niedaleko Przasnysza.
    Wjechałem do powiatu łowickiego. To w nim gdzieś znajduje się ten Łowicz :D. Heh, był Tarczyn, Warka to teraz Łowicz. Przez cały czas jechałem żółtym szlakiem rowerowym. Najpierw muszę zrobić objazd, by nie wjechać na drogę krajową. Musiałem pojechać z przeszkadzającym silnym wiatrem bocznym.

Powiat łowicki wita wraz z żółtym szlakiem.
    Przejechałem przez Bąkowiec i Mysłaków. Przede mną przejazd kolejowy z już opuszczonymi szlabanami. Przez długi czas nic nie jechało i wtedy w ekspresowym tempie przejechał pociąg IC. W Zielkowicach pozostał mi jeszcze jeden przejazd. Przejechał pociąg w nieznanym mi malowaniu. No tak - to inne województwo, więc jeżdżą inne przewoźniki. Przejechał stary EN57 w malowaniu szarym-czerwonym-czarnym. To właśnie jest pociąg Przewozów Regionalnych.

EU07 i EN57
    Po przejechaniu dwóch pociągów, szlaban wciąż stał opuszczony przez około 5 minut. Pomyślałem, że będzie jeszcze trzeci pociąg, jednak podniósł się i mogłem jechać dalej. W końcu dojechałem do Łowicza od innej strony!

Hurra!
    Wjechałem na rynek i postanowiłem go obejść na piechotę. Jest ładnie. Co tu dużo mówić. Pootwierane restauracje, kawiarnie, lodziarnie ze stolikami na zewnątrz.

Pomnik papieża na tle bazyliki katedralnej.
Kościół MB Łaskawej i św. Wojciecha. Przypomina archikatedrę Niepokalanego Poczęcia NMP w Hawanie.
Bazylika katedralna Wniebowzięcia NMP i św. Mikołaja
Ratusz Łowicza
Muzeum
    Po rozejrzeniu się po rynku, przeszedłem się w stronę dworca kolejowego. Już wiedziałem, że biletomat będzie stać w budynku. Od 2013 można chodzić z rowerami po dworcach, tunelach, kładkach i peronach, więc bez obaw. Przed dworcem remontują ulice i chodniki. W środku nikogo nie było. Kasa była zamknięta. Chłodno jak w kościele. Stał błyszczący się biletomat i mogłem też spojrzeć na rozkład jazdy. I tak miałem już na kartce zapisane przyjazdy pociągów, więc mogłem wybrać odpowiednią godzinę ważności biletu. Dlaczego teraz będę tak robić? Różne sytuacje jak takie, kiedy biletomat stoi z dala od rozkładu jazdy i peronów i trzeba się wracać do niego. We wtorek w deszczowy dzień przeszedłem się rano z Warszawy do Legionowa i wróciłem pociągiem. Najpierw doszedłem do biletomatu, żeby zauważyć, że nie ma nigdzie rozkładu jazdy. Wtedy wlazłem na peron, by go przeczytać i zawróciłem do biletomatu, by kupić bilet i z powrotem na ten sam peron. W ten sposób pociąg o około 10-tej mi uciekł.
    Wracając do Łowicza - pociąg będzie dopiero o 13:50 i wiedziałem o tym. Oczywiście wróciłem turbokiblem KM. Mają tutaj końcową stację. O, przyjechał pociąg Łódzkiej Kolei Aglomeracyjnej. Oczywiście w Warszawie zebrało się sporo osób bez roweru do przedziału dla row... ech, dam sobie spokój. Tak czy siak, z ich powodu miałem mały problem z wyjściem z pociągu. Wycieczka była fajna, choć nie lubię zachodu. Znowu będę jeździć w ulubione kierunki i mam nadzieję, że maj będzie bardzo aktywny.