niedziela, 28 lutego 2021

Nowa nadzieja

    Parę razy jojczyłem o tym, że nie jeżdżę już pociągami ze względu na możliwość jazdy jedynie w weekendy, gdzie może być wtedy najwięcej rowerzystów oraz z powodu ogólnego narastającego dyskomfortu. Pamiętam jak coraz gorzej mi się stało w pociągu z ogromnym rowerem, w porównaniu z rowerami innych podróżujących. Nie mam nawet siły, by podnieść rower tak, by go powiesić na haku. Zresztą jest za długi i szeroki na to. Wyszło na to, że większość roku 2019 oraz cały 2020 spędziłem bez pociągów. Gdy było ciepło i zielono, strasznie chciałem spędzić weekend na wsi, bez odległego dojeżdżania i wracania. Od 2021 roku możliwe, że to się zmieni na lepsze.
    Ponad rok temu myślałem nad powrotem do tych wycieczek jak dawniej. Dojeżdżanie samochodem nie jest możliwe, bo nie mam prawa jazdy oraz nie gustuję w samochodach. Zresztą każda trasa musiałaby się kończyć w tym samym miejscu, gdzie się zaczęła. Może teleportacja :D? To byłoby świetne, ale z dzisiejszą technologią nie jest możliwe zniszczenie ok. 5*1027 atomów, by przenieść je za pomocą wiązki światła na ileś tam km. W trakcie teleportacji umarłbym i w miejscu docelowym narodziłbym się jako nowy człowiek, możliwe, że z inną osobowością. Zresztą podróż trwałaby miliony lat ze względu na to, że człowiek przeniesiony do komputera ma około 60 zettabajtów. No dobra, to może eee prywatny jet? Byłoby fajnie, ale też nie da rady. Uber? Heh, nie.

Żurawie symbolizują nadzieję. Może jest i nadzieja dla mnie :D

    Pomyślałem o rowerach składanych. To takie rowery, które można złożyć do mniejszego rozmiaru. Zacząłem sprawdzać i szybko się zawiodłem, bo w ofercie są głównie z kołami 20-calowymi. Po złożeniu są faktycznie malutkie, ale raczej czułbym się dziwnie na takim małym rowerze. Są to rowery miejskie na krótkie odległości. Często nie mają biegów ani przedniego amortyzatora. Rowery z kołami 24-calowymi są lepsze, ale widziałem same miejskie. Pod koniec trafiłem na górskie z kołami 26-calowymi marki Montague. To już jest coś, tylko niedostępne w Polsce. Tak oto się zniechęciłem. Minął rok i znów powróciłem myślami do rowerów składanych. Trafiłem na fajne rowery Dahon, tylko że są dosyć drogie (3290 - 4690 zł). Składany, górski Dahon po złożeniu ma wymiary 108x38x105 cm. Najlepszym wyborem byłby składany rower górski Montague, który po złożeniu ma wymiary 76x90x30 cm. Amerykańska marka Montague nie pojawiła się w Polsce, ale czasem da się znaleźć na allegro czy olx w stanie używanym w przyzwoitej cenie. Tak oto kupiłem Montague Paratroopera.

Paratrooper w Borkowie przy Cieksynie
    Montague jest amerykańskim, wojskowym rowerem górskim normalnej wielkości z kołami 26-calowymi, który po złożeniu może zmieścić się w bagażniku samochodu. Te rowery wyszły na rynek cywilny w 2001 roku i są produkowane, udoskonalane do dziś. Świetnie sobie radzą z terenową jazdą. Mają bardzo mocne ramy. Ten model ma przedni amortyzator, hamulec v-brake oraz tarczowy mechaniczny oraz 24 biegi. Złożenie roweru jest proste i szybkie. Polega na odpięciu przedniego koła, odpięciu jednego zacisku na ramie, wtedy rama zgina się na pół i gotowe. W pociągu powinien zajmować mało miejsca, o ponad połowę mniej niż przeciętny rower.
    Przeprowadziłem na nim parę testów. Niestety nie wiem, z którego jest roczniku oraz jaka była jego przeszłość (ile km przejechanych, w jaki sposób został sprowadzony z USA). Możliwe, że jest z 2014 roku. Był natomiast świeżo po przeglądzie w serwisie zanim został do mnie wysłany. Biegi łatwo wchodzą, hamulce działają i nic się rozleciało do tej pory. Zamieniłem mu grube, górskie opony na trekkingowe. Kupiłem odblaski, światła, sakwę na kierownicę, na ramę, gripy trekkingowe, nóżkę. Kierownicę miałem zbyt nisko, więc została podwyższona o dodatkową podkładkę oraz sztywny mostek został zamieniony na regulowany. Pod ramą jest miejsce na uchwyt na bidon, ale na mały i dodatkowo będzie ochlapany, więc wodę będę trzymać w sakwie na kierownicę. Zmieści się butelka 500-700ml, a reszta w plecaku. Oczywiście mój Kross zawsze będzie moim ulubionym rowerem, którym będę jeździć przy każdej okazji, niewymagającej skorzystania z pociągu. Paratrooper będzie na jazdy z pociągiem.
    Chciałem pojechać na pierwszą, dłuższą jazdę z tym rowerem, by skorzystać z pociągu i się do nich z powrotem przyzwyczaić. Pomyślałem, że dobrym pomysłem będzie pojechanie do stacji kolejowej Nasielsk trochę dłuższą drogą, czyli:

Warszawa>Jabłonna>Rajszew>Skierdy>Suchocin>Boża Wola>Wólka Górska>Nowy Dwór Mazowiecki>Bronisławka>Pomiechowo>Pomiechówek>Kosewko>Szczypiorno>Śniadówko>Błędowo>Borkowo>Cieksyn>Mokrzyce Dworskie>Ruszkowo>Mokrzyce Włościańskie>Stare Pieścirogi>Nowe Pieścirogi

    Miałem jechać pod koniec stycznia, ale z różnych powodów, jak również z powodu śniegu, nie byłem w stanie tego zrealizować. Dopiero wczoraj pojechałem. Było słonecznie i bardzo wietrznie. Przez 90% trasy miałem pod silny wiatr. Nie chciałem już dłużej czekać z jazdą, więc przygotowałem się mentalnie na zmęczenie. Przez te 60 km nie złapałem gumy ani nic się nie rozleciało. Na rowerze jechało się lekko. Szybko przyspieszał. Hamulce wymagają lepszej regulacji, bo czasem się ocierają.

Narew z mostu Pancera
Kościół w Pomiechowie
Do Cieksyna!
🐶🐗

Tak przedstawia się kokpit po metamorfozie. Trochę podobnie jak w Krossie. Mogę opierać nadgarstki o chwyty trekkingowe. Lusterko być może powinno być ustawione bardziej na lewo.
    Wiatr nieźle mnie zmęczył i wstyd mi z tego powodu jak długo mi jazda zajęła. Kondycja na pewno się pogorszyła. Na wsiach o tej porze roku było dosyć brzydko. Podwyższenie kierownicy oraz zamiana mostku na regulowanego bardzo pomogła w osiągnięciu wygodnej pozycji, podobnej jak w Krossie. Na stacji Nasielsk poczekałem na pociąg. Mimo że w pociągu nie było nikogo podczas powrotnej jazdy do Warszawy, to mimo to w ramach testu złożyłem rower, by zobaczyć, jak będzie wyglądać w pociągu. W Pesie Elf przedział dla rowerzystów był tylko na końcu. Rower się ulokował w małym kącie :D. 

Tak się prezentuje złożony.
    Gdy dojechałem, rozłożyłem raz-dwa rower na peronie i za chwilę wracałem już do domu. Jedynie łańcuch mi spadł. Tak - wydaje mi się, że ten rower pomoże mi powrócić do wycieczek z pociągami, jazdy po dalszych wsiach i gminobraniach. Chciałbym też podziękować Krys Tekowi za małą motywację w komentarzach ze wcześniejszych wpisów co do powrotu do pociągów, bo skoro inni mogą, to dlaczego ja miałbym odpuścić. Możliwe, że ten rok będzie ciekawszy, jeśli tylko nie pogorszy się sytuacja z wirusem.

5 komentarzy:

  1. No witaj! W końcu powróciłeś. Fajnie znów widzieć Twoje notki :)

    OdpowiedzUsuń
  2. 🤔 ciekawy okaz... ale jakoś mnie nie przekonuje 😉 Składak kojarzy mi się tylko i wyłącznie z ruchem miejskim... ale ja staroświecki jestem i nie nadążam za światem 😂 Ale grunt, że znów myślisz o jeździe pociągiem. Ja również nie mam prawa jazdy i uważam, że pociąg to doskonały sposób na poszerzenie rowerowych horyzontów. Trzymaj się i wiatru w plecy życzę w nadchodzącym sezonie. Pozdrower

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki i nawzajem! Mi też się kojarzą z miejskimi, ale ten jest wyjątkowo górski. Powinien sobie poradzić. Jechało mi się na nim tak samo wygodnie jak na Krossie. Nie czułem różnicy.

      Usuń
  3. Cieszę się, że ci się udało znaleźć sposób:)

    OdpowiedzUsuń