poniedziałek, 12 kwietnia 2021

Kameralnymi drogami do Ciechanowa

    Jest kolejny weekend. Wieje na północ, to pomyślałem, że pojadę w tym kierunku w jedną stronę i ośmielę się wrócić pociągiem. To będzie kolejny etap ponownego przyzwyczajania się do pociągów. Może nie będzie tylu ludzi. To jeszcze kwiecień. Zamierzam pojechać na rowerze do Ciechanowa po raz trzeci i to oczywiście innymi, nieznanymi mi drogami i wrócić pociągiem do domu. Nie wiedziałem na razie, jakimi drogami pojechać, więc poradziłem się Google Maps i podało mi całkiem dobrą trasę. Sprawdziłem, czy nikomu nie wjadę do posesji, zmodyfikowałem nieco trasę w Ciechanowie i tak oto następnego dnia pojechałem.

Popowo Borowe Pd.
Wyszło 90,4 km. Przebieg:

Warszawa>Jabłonna>Legionowo>Łajski>Komornica>Poddębe>Dębe>Ludwinowo Dębskie>Popowo Borowe>Popowo-Północ>Dąbrowa>Krzyczki-Pieniążki>Głodowo Wielkie>Kędzierzawice>Chmielewo>Stpice>Kowalewice Włościańskie>Prusinowice>Godacze>Gaj>Ślubowo>Koźniewo Średnie>Koźniewo-Łysaki>Sońsk>Gołotczyzna>Bieńki-Karkuty>Ciechanów


    Wyjechałem o 06:45, bo nie mogłem spać. Pojechałem składanym rowerem. Jak na razie, pierwsze 32 km są takie same jak z poprzedniej notki. Muszę najpierw wyjechać z tej dziu... Kotliny Warszawskiej. W niedzielę rano, jak to zwykle, na drogach było pusto. W transie dojechałem do elektrowni wodnej nad Narwią. Na moście znowu nie było żadnych ptaków. Włączyłem GPS-a, bo zaraz będzie mi potrzebny i jadę drogą 632 dalej na północ. Przeciąłem pustą drogę krajową. Mając ciągle z wiatrem, utrzymywałem prędkość 24-26 km/h. Wyjechałem z tej drogi wojewódzkiej w prawo i zaczęła się jazda nieznanymi, spokojnymi drogami. Zrobił się całkiem nieźle otwarty teren.

Figurka z 1895 roku, ale wygląda na nową.
Znajoma miejscowość
    Nie było jeszcze ładnie zielono. Przeważały odcienie szarości i brązu. Było ciepło. Jakieś 19'C.

Wciąż niezbyt ładnie
Krzyczki-Pieniążki
A co to za pokemon? To pewnie błotniak stawowy.
Czerwony szlak
    Trasa poprowadziła mnie do lasu drogą z płyt betonowych. To jakiś czerwony szlak rowerowy. W lesie nie zabrakło mnóstwa śmieci różnego rodzaju, leżących na poboczach.


    W lesie było trochę piaszczystej drogi, gdzie normalnie musiałbym zejść z Krossa i go prowadzić. Montague z nieco szerszymi oponami, choć nadal trekkingowymi, poradził sobie przyzwoicie i nie musiałem schodzić z roweru. Wiatr również pomagał.

Drugi mój bocian w tym roku.
Do Chmielewa
    Po 50 km zrobiłem sobie przerwę na większe jedzenie. Zjadłem hot-doga z Biedronki i dwa rogale. Wcześniej je zamroziłem i po rozmrożeniu są całkiem niezłe. Zamiast hot-dogów wolałbym pizzeriny z Auchan. Jedząc, obserwowałem lisa, jak coś tam szuka na łące. Znalazłem się w powiecie pułtuskim, gminie Świercze.

Ostrzeniewo
O, widać wieżę w Świerczach.
    Ogólnie jechało się łatwo. Rower gładko poruszał się po asfalcie. To był dobry pomysł kupienia chwytów z rogami na kierownicę.

Żurawie
Prawie jak struś na sawannie
Do Gaju
    Wjechałem do powiatu ciechanowskiego, gminy Sońsk. Przejechałem przez trzy nowe miejscowości. Pierwsza to Ślubowo. Powitały mnie spore pola i chyba wciąż czynny PGR. Obok jest drewniany kościół św. Józefa z 1780 roku. Został w latach 1972-1974 odrestaurowany. Na początku myślałem, że to cerkiew. W ołtarzu głównym znajduje się obraz Matki Boskiej z Dzieciątkiem z XVII wieku. Odbywa się tu jedna msza św. w tygodniu.

Kościół św. Józefa w Ślubowie
Pryskanie pola
    Po niedługim czasie dojechałem do Sońska. Stąd pozostanie mi prosta, asfaltowa droga do Ciechanowa. Byłem tu, jak pojechałem po raz pierwszy do Ciechanowa. Wtedy jeszcze z kolegą. Ech, to były dobre czasy.

Sońsk i rzeka Sona
    Zacząłem jechać szybciej, bo coś czułem, że mogę zdążyć na pociąg o 13:02. Pociągi z Ciechanowa do Warszawy, przynajmniej tego dnia, jeżdżą co godzinę. Jednak zdarzą się dwugodzinne okienka. Mamy sobie pociąg o 12:01, 13:02 i nagle bum - 15:10! Gdybym nie zdążył na 13:02, musiałbym czekać dwie godziny na peronie. Czekanie jedną godzinę dla mnie to nic, ale dwie to już za dużo i niezręcznie. Miałem plan, by ostatnie 5 km przejść spacerkiem, jeśli nie zdążę na ten pociąg, to jedna godzina minie i obejrzę sobie Ciechanów z innych stron. Gdy dojechałem do Ciechanowa, GPS oszacował, że o 12:28 dojadę na stację, więc zdążę, jeśli się pospieszę. No to pocisnąłem. Zrobiłem speedrun Ciechanowa i dojechałem na stację.
    Trafił się pociąg z Ciechanowa, a nie z Działdowa i był to Pesa Elf. Przedział dla rowerzystów był na końcu i był mały. Złożyłem rower i usiadłem. Na razie było pusto i jechało się spokojnie. Dopiero w Pomiechówku wsiadła rodzinka z tak na oko sześcioma rowerami (⊙_⊙;). Ja nie musiałem przez całą jazdę w ogóle przesuwać się nawet o milimetr, bo rower postawiłem w kącie, w takim miejscu, gdzie żaden nieskładany rower by się nie zmieścił. Chyba w Nowym Dworze Mazowieckim dołączyły kolejne osoby, ale one stały przy drzwiach. W Legionowie wsiedli jeszcze następni rowerzyści. Myślałem, że więcej rowerów już się nie zmieści (⊙_⊙;). Nie wyglądali na takich, jakby jechali gdzieś daleko. W tym czasie miałem wątpliwości z tymi pociągami. Jeśli tak będą wyglądały wycieczki, gdy będzie ładniej, to chyba będę korzystać z pociągów sporadycznie. Do tego w praktyce nie zaistniało coś takiego jak zasada odstępu od pasażerów z powodu koroniastego wirusa. Plusem jest to, że ludzie byli mili, weseli i jak ktoś chciał wysiąść, to wszyscy zgodnie ustępowali miejsca, a nawet oferowali pomoc (❁´◡`❁).
    Pisząc to, dzień po wycieczce, już trochę ochłonąłem. Na razie na kwiecień chyba odstawię pociągi, bo jeszcze nie jest ładnie na wsiach. Zobaczymy w maju czy będzie lepiej z wirusem. Trzeba sobie powtarzać, że gwoździem programu jest wycieczka rowerowa, a do pociągu trzeba zacisnąć zęby.

3 komentarze:

  1. Jak zwykle świetna wycieczka, i ładne zdjęcia :) Zwłaszcza ptaków!

    OdpowiedzUsuń
  2. To właśnie "odkrycie" pociągu wyrwało mnie z rowerowego marazmu. Po kilku latach intensywnej eksploracji najbliższych okolic zaczęło mi brakować motywacji do jazdy. Pociąg pozwolił na poszerzenie rowerowych horyzontów, poznanie nowych miejsc, a także spowodował iż rzadziej jeździłem w te same miejsca prze co nie brzydły mi tak szybko. I teraz w sezonie ciepłym, w miarę możliwości, jeżdżę dalej w wykorzystaniem kolei, a bliskie okolice zostawiam na okres późno jesienno - zimowo - wczesno wiosenny, kiedy to długość dnia i pogoda nie pozwalają na dalekie wojaże. Pozdrower

    OdpowiedzUsuń