Pokazywanie postów oznaczonych etykietą pociąg. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą pociąg. Pokaż wszystkie posty

niedziela, 30 maja 2021

Leniwa niedziela

    Myśli o dłuższych wycieczkach z pociągami nieco rozchwiały moje codzienne samopoczucie i dlatego postanowiłem je odłożyć na kiedy indziej. Wtedy, kiedy poczuję szczerą chęć. Zapomniałem, że jazda na rowerze ma być przyjemnością, a nie parciem na ilość kilometrów i częstotliwość jazdy w roku. Zapomniałem też, że do pociągów miałem się przyzwyczajać stopniowo. Wymyśliłem zatem trzy proste trasy, gdzie w każdej z nich musiałbym skorzystać z pociągu tylko raz, w jedną stronę i na niedługi dystans (35-40 km), więc jazda pociągiem nie byłaby długa. Trasy lecą przez wsie, a potem wracam rowerem do domu. Nie planowałem pisać notki, bo to żadne nowe tereny poza dwoma krótkimi odcinkami, ale skoro zrobiłem parę zdjęć, to może napiszę tu.

Cicho i chłodno.
Wyszło 77,8 km. Przebieg:

Nowy Dwór Mazowiecki>Bronisławka>Pomiechowo>Pomiechówek>Psucin>Aleksandrowo(Cegielnia Psucka)>Krogule>Nuna>Popowo Borowe>Jaskółowo>Gatka>Powielin>Zalesie Borowe>Wólka Zaleska>Budy Pobyłkowskie>Pobyłkowo Duże>Pobyłkowo Małe>Wierzbica>Serock>Stasi Las>Borowa Góra>Jadwisin>Zegrze>Zegrze Południowe>Nieporęt>Aleksandrów>Stanisławów Pierwszy>Warszawa

poniedziałek, 12 kwietnia 2021

Kameralnymi drogami do Ciechanowa

    Jest kolejny weekend. Wieje na północ, to pomyślałem, że pojadę w tym kierunku w jedną stronę i ośmielę się wrócić pociągiem. To będzie kolejny etap ponownego przyzwyczajania się do pociągów. Może nie będzie tylu ludzi. To jeszcze kwiecień. Zamierzam pojechać na rowerze do Ciechanowa po raz trzeci i to oczywiście innymi, nieznanymi mi drogami i wrócić pociągiem do domu. Nie wiedziałem na razie, jakimi drogami pojechać, więc poradziłem się Google Maps i podało mi całkiem dobrą trasę. Sprawdziłem, czy nikomu nie wjadę do posesji, zmodyfikowałem nieco trasę w Ciechanowie i tak oto następnego dnia pojechałem.

Popowo Borowe Pd.
Wyszło 90,4 km. Przebieg:

Warszawa>Jabłonna>Legionowo>Łajski>Komornica>Poddębe>Dębe>Ludwinowo Dębskie>Popowo Borowe>Popowo-Północ>Dąbrowa>Krzyczki-Pieniążki>Głodowo Wielkie>Kędzierzawice>Chmielewo>Stpice>Kowalewice Włościańskie>Prusinowice>Godacze>Gaj>Ślubowo>Koźniewo Średnie>Koźniewo-Łysaki>Sońsk>Gołotczyzna>Bieńki-Karkuty>Ciechanów


    Wyjechałem o 06:45, bo nie mogłem spać. Pojechałem składanym rowerem. Jak na razie, pierwsze 32 km są takie same jak z poprzedniej notki. Muszę najpierw wyjechać z tej dziu... Kotliny Warszawskiej. W niedzielę rano, jak to zwykle, na drogach było pusto. W transie dojechałem do elektrowni wodnej nad Narwią. Na moście znowu nie było żadnych ptaków. Włączyłem GPS-a, bo zaraz będzie mi potrzebny i jadę drogą 632 dalej na północ. Przeciąłem pustą drogę krajową. Mając ciągle z wiatrem, utrzymywałem prędkość 24-26 km/h. Wyjechałem z tej drogi wojewódzkiej w prawo i zaczęła się jazda nieznanymi, spokojnymi drogami. Zrobił się całkiem nieźle otwarty teren.

niedziela, 28 lutego 2021

Nowa nadzieja

    Parę razy jojczyłem o tym, że nie jeżdżę już pociągami ze względu na możliwość jazdy jedynie w weekendy, gdzie może być wtedy najwięcej rowerzystów oraz z powodu ogólnego narastającego dyskomfortu. Pamiętam jak coraz gorzej mi się stało w pociągu z ogromnym rowerem, w porównaniu z rowerami innych podróżujących. Nie mam nawet siły, by podnieść rower tak, by go powiesić na haku. Zresztą jest za długi i szeroki na to. Wyszło na to, że większość roku 2019 oraz cały 2020 spędziłem bez pociągów. Gdy było ciepło i zielono, strasznie chciałem spędzić weekend na wsi, bez odległego dojeżdżania i wracania. Od 2021 roku możliwe, że to się zmieni na lepsze.
    Ponad rok temu myślałem nad powrotem do tych wycieczek jak dawniej. Dojeżdżanie samochodem nie jest możliwe, bo nie mam prawa jazdy oraz nie gustuję w samochodach. Zresztą każda trasa musiałaby się kończyć w tym samym miejscu, gdzie się zaczęła. Może teleportacja :D? To byłoby świetne, ale z dzisiejszą technologią nie jest możliwe zniszczenie ok. 5*1027 atomów, by przenieść je za pomocą wiązki światła na ileś tam km. W trakcie teleportacji umarłbym i w miejscu docelowym narodziłbym się jako nowy człowiek, możliwe, że z inną osobowością. Zresztą podróż trwałaby miliony lat ze względu na to, że człowiek przeniesiony do komputera ma około 60 zettabajtów. No dobra, to może eee prywatny jet? Byłoby fajnie, ale też nie da rady. Uber? Heh, nie.

Żurawie symbolizują nadzieję. Może jest i nadzieja dla mnie :D

wtorek, 28 lutego 2017

Błoto jak się patrzy

    Minął styczeń i luty pod osłoną śniegu i lodu - zwłaszcza ubitego śniegu, który jest bardziej śliski od lodu. 1 stycznia był bez śniegu i mrozu. Wtedy wybrałem się na rower. Zaraz następnego dnia zaczęła się konkretna zima. Chodniki śliskie jak gołoledź, aż strach chodzić. 10 stycznia zaliczyłem pierwszą glebę. Na lodowej ścieżce rowerowej stała rodzinka i na nic nie zdały się sygnały dźwiękowe. Hamulce nie działały z górki, wywaliłem się, przejechałem na tyłku 4 metry, wstałem, otrzepałem się, a oni dalej się gapili i nawet nie ruszyli z miejsca. Grr, nie było sensu tracić nerwów i pojechałem dalej. Dopiero w połowie lutego stopniał śnieg. Przy tym przyszły wietrzne dni, które przeczekałem. W sumie dalej będzie mocno wiać, tylko właśnie wczoraj wiało 10-14 km/h. Akurat takie okienko postanowiłem wykorzystać na zwiedzenie gminy Błonie, czyli na przejechanie 33 miejscowości.

Sarny w Radonicach
Wyszło 95,8 km. Przebieg:

Płochocin>Józefów>Rokitno-Majątek>Rokitno>Łąki>Żukówka>Radonice>Stare Faszczyce>Konstantów>Nowe Faszczyce>Witanów>Bieniewice>Dębówka>Boża Wola>Żaby>Bieniewo-Wieś>Boża Wola>Marysinek>Bieniewo-Parcela>Cholewy>Nowy Łuszczewek>Stary Łuszczewek>Rochaliki>Wawrzyszew>Pass>Górna Wieś>Nowa Górna>Wola Łuszczewska>Bramki>Nowa Wieś>Piorunów>Błonie-Wieś>Błonie>Białuty>Radzików>Białutki>Wąsy-Wieś>Wąsy-Kolonia>Łaźniewek>Witki>Łaźniew>Kopytów>Błonie

Na mapie: https://drive.google.com/open?id=1FREdQEclWcs9PUAslZOdxmFgsVs&usp=sharing

    Wyruszyłem pociągiem ze stacji Warszawa Stadion o 7:24. Na początku miałem wybrać pociąg o późniejszej godzinie, wiedząc, że na ten wcześniejszy nie będę miał szans. Okazało się, że spóźnił się o 6 minut, więc zdążyłem bez pośpiechu wsiąść. Ojej, ile osób w pociągu. Nawet przedziały dla rowerzystów były zapchane ludźmi bez roweru i bagażu. Wsiadłem, ktoś powiedział "Ooo, jeszcze rowerzysty by tu brakowało.". Nom, przyszedł do was najgorszy koszmar w rozmiarze 28 cali i będzie was gnębić, dopóki nie wysiądziecie, dwunożni. Stałem przy drzwiach, przepuszczając każdego i na stacji Warszawa Śródmieście wszyscy wysiedli. To tylko 2 krótkie przystanki dalej. Pociąg pozostał pusty. Kontroler dopiero się zjawił, kiedy wychodziłem. Wysiadłem o 8:04 na stacji Płochocin. Byłem w Płochocinie na poprzedniej wycieczce, więc dobrze jest wysiąść w znanej mi miejscowości. Od razu słuchawki od komórki przestały działać. Nie z powodu braku zasięgu lokalnych stacji radiowych, a po prostu mógł się kabel uszkodzić z powodu długiego czasu użytkowania. Czasami jak nim poruszałem, to mogłem usłyszeć muzykę. Czasami była w kiepskiej jakości. To oznaczało, że przez połowę jazdy nie słuchałem niczego i przez to jakaś piosenka w myślach mi grała w kółko i nie mogłem jej zatrzymać. Muszę kupić nowe słuchawki :-/.

Wszędzie mokre pola
    Zastałem pochmurną pogodę, 5'C i mokre pola. Lekki wiatr wiał z południowego zachodu. Niektóre pola wyglądały jak staw. Obawiałem się, że w niektórych miejscach zabraknie mi asfaltu.

Rokitno
    Mijałem bogate i czasem biedne działki. Sporo sierpówek się kręciło po każdej wsi. Prawie wcale nie widziałem zwykłych gołębi, a tylko sierpówki. Bywały też bażanty. Widziałem siedzące na bramie czyjejś posesji trzy perliczki. Kiedyś były u mojej rodziny hodowane.

Żukówka
    Nie patrzyłem dokładniej na prognozę pogody pod względem zachmurzenia. Miałem nadzieję na przejaśnienie. Goniły mnie dwa pieski. Jeden z nich dosyć długo mnie gonił. Obawiałem się, że jeszcze go zgubię. Na chwilę wjechałem do powiatu pruszkowskiego po to by skręcić na zachód. Na początku zwiedzałem południową gminę Błonie.

I znowu do Żukówki
    Jadąc do Starych Faszczyc widziałem dwie sarny, które przebiegły mi drogę. Za ogrodzeniem psy czujnie wypatrywały uciekające sarny. 20 km szybko minęło. Wziąłem ze sobą 3 batony, 2 parówki w cieśnie z Biedronki, wodę mineralną (od jakiegoś czasu oligocenka w mojej okolicy jest zamknięta z powodu chyba remontu) i termos z gorącą herbatą, ale tylko z jednej szklanki.

Na skróty do Starych Faszczyc
    Wszystko przebiegało świetnie, gdy po Nowych Faszczycach skończył się asfalt. Zaczęło się błocko ze sporymi kałużami. Cały napęd już ubłocony. Musiałem przez nie iść. Nie podpisywałem się do jazdy XC. Dobrze, że nazywają nawet takie polne drogi i wciąż miałem zimowe buty. To była droga Akacjowa. Trochę straciłem na czasie.
    W Bieniewicach budują jakiś wysoki magazyn. Przejechałem przez tory i po Witanowie drugi raz.

Widok na Bramki
    Wjechałem na chwilę do powiatu grodziskiego. Po Bożej Woli zastałem znowu błoto. Przez pewien czas było dosyć ubite na środku drogi. Potem już znowu musiałem zejść i iść. Tym razem mniej się ubłociłem.

Słupy wysokiego napięcia w Bożej Woli.
    W Bieniewie-Wsi powróciła normalna droga. Przejechałem przez tory, a przy torach kot. "Kici, kici" - No cóż, zwiał :-(. Skręciłem w prawo do Bieniewo-Parcela. O nieee, znowu błotnista laguna! Było znowu mocne błoto jak na pierwszym błotnistym odcinku. Trochę minęło czasu zanim się skończyło i trochę mnie to zmęczyło. Zacząłem na te podmokłe pola patrzeć z przerażeniem.

Droga krajowa nr 92 w Marysinku
    Pora na północną część gminy! Zanim do tego dojdzie, dojechałem na zachodni skraj drogą krajową. Przez cały czas był ciąg pieszo-rowerowy jak pokazuje zdjęcie. Po 40 km zjadłem parówkę w cieście. Nadal są świetne następnego dnia. I tak biorę trochę więcej jedzenia niż zwykle. Nie oznacza, że to wszystko zjem.

Do Cholew
    W okolicach brakowało drzew. Było dużo pól. Przejechałem przez rzekę Utrata.

Rzeka Utrata
    Są ładne oznaczenia dla dostawców, które przed pobocznymi drogami pokazują do jakich numerów działek dojadą. Do jednej z nich skręciłem. Wiedziałem, że to może być mój ostatni odcinek prawdopodobnie niewygodnej drogi. Zaczął się trzeci błotnisty odcinek... tym razem było sporo błota! Buty aż się ciężej od niego odrywały i zrobiły się cięższe od nagromadzonego błota. Przynajmniej wszystko w środku pozostało suche. Takie uroki w okresie jesienno-przedwiosennym, kiedy trudno jest powrócić do domu z suchym rowerem.
    Zaczęło powoli wychodzić słońce i jechałem w kierunku wschodnim aż do Wawrzyszewa. Na wygodnej, pustej drodze były niezłe otwarte tereny polne, a co za tym idzie - śpiewy skowronków. Dojechałem do Pass. Ta miejscowość jest na podwyższonym terenie. Jest tam parę bloków i żółto-biały pałac z 1830 r. Minąłem sporo wielkich hali dla kierowców tirów. 

O, w końcu trochę zieleni!
    Znowu jadę na zachód. Tym razem na krócej. W Nowej Górnej zacząłem znowu jechać na drogę krajową. Mam nowe błotniki. Są to SKS Velo 55 Cross. Świetnie się sprawują :-D. Są długie, na 28 cali, wytrzymałe i od dobrej firmy. Początkowo chciałem kupić Kross Merlin. Może po jakimś czasie dokupię do niego wsporniki. Są sprzedawane oddzielnie.

Dolne Miasto
Wola Łuszczewska
    Na wjeździe do drogi krajowej widziałem na poboczu spalony samochód. Została tylko karoseria i metalowe elementy siedzeń. Wygląda na świeżo spalony, bo przejeżdżając obok, czułem podmuch gorącego powietrza. Pojechałem na chwilę do Bramek i wtedy jechałem już drogą krajową aż do Błoni, gdzie zaraz skręcę na północno-wschodnie miejscowości.

W drodze do Błoni wzdłuż drogi krajowej.
    Podoba mi się klimat dróg krajowych. Tętnią życiem, droga jest wyżej, są dłuższe rowy, sklepy, stacje benzynowe, jakieś firmy i być może ścieżki rowerowe obok. Ten ciąg pieszo-rowerowy był dosyć wąski, a paru pieszych się zobaczyło. Dojechałem do granicy Błoni, poczekałem na światła zielone dla pieszych i zacząłem jechać na północ. Trochę jeszcze parę tirów wyjeżdżało z drogi krajowej. Znowu przejechałem nad rzeką Utrata. 

Nawet niezłe zdjęcie. Wciąż mokre pola.
Rzeka Utrata na wschód.
    Jechałem ładnym, wygodnym asfaltem. Jak zwykle pusto na takich drogach. Nawet przejechałem przez Wąsy-Wieś i Wąsy-Kolonia, które znajdują się w gminie Leszno. W Wąsach-Kolonia zjadłem drugą, ostatnią parówkę w cieście i dopiłem do końca herbatę.

Kończą się Białuty - zaczynają się Białutki i Radzików.
Wąsy-Kolonia
    Pokręciłem się po Łaźniewku i Witkach. Zaczął się ostatni odcinek drogi nieutwardzonej. Tym razem błoto było już twardsze, więc po chodzeniu mogłem wcześniej wsiąść i dalej jechać. Na całej wycieczce łącznie wyszło 7,11 km błotnistych odcinków. Wróciłem na drogę krajową, by bezpośrednio dojechać do Błoni. Tam wsiądę do powrotnego pociągu. DDRiP w niektórych krótkich odcinkach znikała. Dojechałem do Błoni. Są bloki, kamienice, niektóre ulice z bruku. Jest ładny rynek z fontanną, która jak na tę porę roku jest jeszcze wyłączona.

Ratusz w Błoniu z 1843 r. 
Kościół św. Trójcy
    Przejechałem przez jakiś nowy park. Jest to Park Bajka. Wygląda bardzo fajnie! Są wielkie szachy z wielkimi pionkami, wielkie leżaki, zniekształcone lustra i wiele innych. Trzeba będzie chyba wybrać się tam drugi raz w celu dokładniejszej relacji.

Park Bajka
    Dojechałem na stację kolejową Błonie. Kupiłem bilet w biletomacie, który stoi przy pierwszym peronie. Nie musiałem spieszyć się na konkretny pociąg jak to było z powiatem piaseczyńskim, kiedy pociągi pojawiały się co godzinę, a po 15-stej następny był dopiero o 17:44. Tutaj przejeżdżają w każdej godzinie i chyba co pół godziny. Wróciłem pociągiem, który przyjechał o 15:52. W pociągu było pustawo, choć zdarzali się nieproszeni goście w przedziale dla rowerzystów.
    W końcu przejechałem się tą trasą. Uff, szkoda, że trochę się naczekałem. Przeczuwałem, że styczeń i luty będzie tak samo łagodny jak rok temu. Tak czy siak, pożegnaliśmy się ze śniegiem i następnym razem pozwiedzam Leszno (około 7 kilometrów na północ od Błonia) i okolice. Możliwe, że wjadę do Kampinoskiego Parku Narodowego.

wtorek, 3 maja 2016

Majówka w Dębem Wielkim

    Ach, sezon grillowania. Pikniki rodzinne na zielonej trawie, opalanie się, muzyka w tle, zapach dymu. Nie doświadczyłem tego od dawna i tak jak teraz. Nie mamy do tego warunków, bo rodzina na wsi od dawna nie miała ochoty na urządzenie grilla, a o Warszawie nie ma co mówić. Byłem przekonany, że w majówkę pójdę na studia, ale w piątek dzień przed zajęciami zdałem sobie sprawę, że zjazd będzie dopiero za tydzień. Może warto zobaczyć jak innym poszła majówka na działkach i kiedyś zrobić nie gorszą? Wybrałem się na konkretny wschód, czyli do powiatu Mińskiego. Zwiedzę okolice dookoła Dęba Wielkiego (dalej od gminy Halinów, z którą graniczą) i zobaczę co tam gra.

Wał Miedzeszyński
Przejechałem 126,4 km. Przebieg:

Warszawa>Góraszka>Wiązowna>Wiązowna Kościelna>Kąck>Górki>Poręby>Teresław>Celinów>Jędrzejnik>Podrudzie>Gamratka>Bykowizna>Ruda>Chrośla>Dębe Wielkie>Ostrów-Kania>Kobierne>Choszczówka Rudzka>Choszczówka Dębska>Brzóze>Żuków>Cyganka>Rysie>Cięciwa>Poręby>Gorzanka>Nowy Walercin>Walercin>Kąty Goździejewskie Pierwsze>Kąty Goździejewskie Drugie>Chobot>Mrowiska>Kazimierów>Długa Kościelna>Długa Szlachecka>Sulejówek>Warszawa



    Nie chciałem znów jechać przez Sulejówek i tamtą remontowaną drogą, dlatego posłuchałem co Google Earth mi poradziło. Dojazd wałem Miedzeszyńskim w Warszawie i przez powiat Otwocki okazał się dobrym pomysłem. Wyruszyłem o 7:15. Było bardzo mgliście, choć nie tak jak z mojej pierwszej relacji z wycieczki. Mijałem billboardy z Ratchetem i Clankiem oraz z nową odsłoną Atomówek :-D. W dzielnicy Wawer było bardzo cicho i bezwietrznie. Mijałem puste drogi z domkami jednorodzinnymi. Wjechałem do lasu, który jest częścią sporego Mazowieckiego Parku Krajobrazowego i tam skończyła się Warszawa.

W drodze do Góraszki
    W lesie była droga piaszczysta i całkiem znośna. Na szczęście niektórzy się zatroszczyli i stworzyli utwardzoną drogę obok.

Kościół św. Wojciecha i MB Różańcowej z 1797 roku w Wiązownej Kościelnej.
    Skończył się asfalt i jechałem tak prosto 7 km. Zdjąłem w lesie rękawiczki, dlugie spodnie i założyłem spodenki, bo było już za ciepło. Potem zdjąłem czapkę pod kaskiem.

Opuszczona szklarnia w Wiązownej Kościelnej.
Sieć wysokiego napięcia.
    W Kącku po prawej stronie był las, gdzie był znak, że nie wolno robić zdjęć. Dziwne, a las wyglądał tam wyjątkowo zielono. To znaczy, liście nadal wyglądały jak duże zielone kropki. Dojechałem do pierwszej miejscowości gminy Dębe Wielkie - Górki. Od razu zaczęło się robić jaśniej i mgła zniknęła po krótkim czasie. Fajnie było pojechać po całkiem rozległych lasach w mglistą, poranną pogodę.

Górki
    Na chwilę z powrotem wjechałem do powiatu Otwockiego. Nie było innej drogi, by dojechać do Teresława. Słońce zaczęło powoli wychodzić i zaczęły pojawiać się słabe cienie.

Poręby
    Teraz już na serio zrobiło się słonecznie i zakwitły miliony mniszków lekarskich. Jechałem jakimś zielonym szlakiem turystycznym.

Asfaltowa droga do Celinowa w lesie - to jest to!
    Wyjechałem z lasu i dojechałem do dziadka na rowerze, który jechał w przeciwną stronę. Drugi dziadek na rowerze włączył się do drogi z leśnej ścieżki i zajechał mu drogę, a ten powiedział "Naucz się jeździć" :-D

Jędrzejnik
    Od Jędrzejnika zmierzałem już na północ do Dęba Wielkiego. Dosyć ciężko się jechało pod wiatr wiejący na południe. W Dębe Wielkim przeszedłem na drugą stronę drogi 2. Dziwna sprawa, że przy drodze krajowej stoi komunistyczny pomnik oddający hołd Ruskom z czasu II Wojny Światowej, którzy niby uratowali Polskę.

Pomnik ku czci wroga?
Lepsze zdjęcie kościoła św. Apostołów Piotra i Pawła niż z czerwca 2015.
    Po Dębe Wielkim zjadłem parę kabanosów. Tak, postanowiłem do nich wrócić na pewien czas. Poprzednio mi zbrzydły. Może dlatego, że w sklepach są w różnej jakości i są za słone. Mogę sobie je trzymać w lodówce, niż ciastka z gyros z Biedronki, które, jak pieczywo, następnego dnia są już mniej świeże. Myślę nad innym rozwiązaniem.

Kobierne
    W leśnych terenach zwiedziłem dwie miejscowości - Choszczówkę Rudzką i Choszczówkę Dębską. W Choszczówce Rudzkiej po prawej stronie minąłem opuszczone małe gospodarstwo.

Firanki w oknie przypominają twarz... dziwne.
    Miałem okazję zobaczyć chyba po raz pierwszy w życiu autostradę :-D. Jechałem drogą serwisową przy A2. Znaki drogowe na autostradach są faktycznie powiększone, jak to uczyli mnie w technikum.

Autostrada Wolności (A2). Widok na wschód.
    Teraz jechałem znów na północ i już powoli na zachód. Nawet pojawiło się więcej pól.

Cyganka
    Jakość dróg była tragiczna, jak zwykle. W Cięciwie połamał mi się w jednym miejscu uchwyt na bidon. Na pewno by nie spadła butelka, ale za bardzo leżała wychylona, więc zawinąłem ją odblaskowym paskiem.

Poręby, ale powiat Miński, nie Otwocki.
Gorzanka. Po drugiej stronie torów zacznie się Wólka-Konstancja, ale to nie w programie wycieczki.
    Nowy Walercin, Walercin, Kąty Goździejewskie Pierwsze i Kąty Goździejewskie Drugie przebiegły nudno i nieco dłużej, bo nawierzchnia była wyboista. Dojechałem do znanego mi Chobota i wtedy jechałem już po asfalcie. Przejechanie Sulejówka tą samą drogą minęło szybciej i znów pojechałem taką mniej uczęszczaną ścieżką blisko torów kolejowych.

ER75 jadący w kierunku Mińska Mazowieckiego.
    Wyszło fajnie, mimo czasem niewygodnych dróg i wiatru z północy. Rano było mgliście i w ciągu dwóch godzin pogoda obróciła się o 180 stopni. Dzięki temu zrobiło się słonecznie. Po powrocie do domu pojawiła się krótka burza. Świetnie, bo jak dla mnie rozpoczął się sezon konkretnych wycieczek i w najładniejsze rejony, które będę ciekaw zobaczyć. Nie widziałem nikogo przy grillu :-/

wtorek, 5 kwietnia 2016

Pierwsza prażąca pogoda w Prażmowie

    Od paru dni nastąpił spory wzrost temperatury. Trawy i krzaki się zielenieją, kwitną śliwy domowe mirabelki i temperatura przekracza 20'C. Ostatnio miałem studia i... gości. Wcześniej odwiedziłem Nowy Dwór Mazowiecki. Pojechałem znów dokładnie tą trasą z drugiej połowy kwietnia 2015: http://introwerzysta.blogspot.com/2015/04/gmina-wieliszew.html. Ćwiczyłem średnią i udawało mi się utrzymywać prędkość 33-41 km/h. Pod wiatr już tylko 20-22 km/h, ale nie o tym będę tu pisać. Jest świetna pogoda! Wybrałem się na gminę Prażmów. W trasie odwiedzę kamień, w którym podobno są odciski stóp Matki Bożej, tak więc jedziemy!

Okolice Krępy i Kędzierówki. Nawet bażant załapał się do zdjęcia!
Wyszło 75,2 km. Przebieg:

Zalesie Górne>Ustanów>Jeziórko>Krępa>Uwieliny>Kędzierówka>Krupia Wólka>Piskórka>Łoś>Nowy Prażmów>Koryta>Kaczorówek>Jaroszowa Wola>Kamionka>Wągrodno>Ludwików>Wola Prażmowska>PRAŻMÓW>Dobrzenica>Kolonia Gościeńczyce>Barcice Drwalewskie>Błonie>Wola Wągrodzka>Zadębie>Pieczyska>Chosna>Nowe Wągrodno>Biały Ług>Ławki>Gabryelin


    Ponieważ zwiedziłem pozostałe 19 wsi, wycieczka nie była długa. Wybrałem się pociągiem o 06:54 ze stacji Warszawa Stadion, czyli jak poprzednio. Czekając z rowerem na peronie, warto jednak stać w połowie długości peronu, bo kiedy pociąg przyjeżdża, można szybko wzrokiem przejechać po długości pociągu i wyłapać przedział dla rowerzystów. Wysiadłem na stacji Zalesie Górne o 08:18.

Ustanów
    Mimo zapowiadanej pogody, rano było zimno. To już nie był pierwszy raz, kiedy założyłem spodenki w tym roku. Kiedy był upał, to nie mogłem uwierzyć, że ludzie jeździli w długich spodniach i kurtkach. Jak oni tam muszą się kisić!

Wyjazd z Krępy. Za lasem zaczną się Uwieliny.
Kościół św. Jana Chrzciciela w Kędzierówce.
    Jechałem przy budującym się zespole domków w stylu staroświeckim, ale nie robiłem zdjęć. Potem jechałem niezbyt gwarantowaną drogą, czy nagle się nie skończy. Były tam ogródki działkowe. W przeciwieństwie do takich w Warszawie, te były bardziej wypasione.

Działki za Nowym Prażmowem.
    Miałem rozregulowane biegi w przerzutce przedniej. Prowadnica nie chciała mi skoczyć na trzecią, największą tarczę. To pewnie wina źle naciągniętej linki. Wczoraj pomęczyłem się i jakoś udało mi się przynajmniej zmienić biegi tak, żebym miał jak kręcić szybko i też ciężko. Po 50 km znowu mi się ocierał łańcuch, grr.


Koryta
    W Kamionce były całkiem ładne okolice. Był też i staw. Od Kamionki jechałem już znaną mi drogą do Prażmowa, gdzie od jego centrum, tym razem skręciłem na południe.

Staw z łabędziami w Kamionce
Urząd gminy Prażmów
Okolice Dobrzenicy
    Po prawej stronie było widać niezłe pagórki i fajnie wyglądało jak domy były postawione na ich szczytach. Jazda na południe znaczyła, że wjechałem na powiat Grójecki.

Barcice Drwalewske. To jeszcze nie moja działka.
Błonie - z powrotem w powiecie Piaseczyńskim.
    W Woli Wągrodzkiej mijałem po lewej stronie farmę, na której pastwiło się mnóstwo saren. Czasami tak mam, że jak kręcą się ludzie, to jakoś nie mogę się przemóc, by zrobić zdjęcie. Po Zadębiu dojechałem do Pieczyska. Leży w powiecie Grójeckim i musiałem tam pojechać, bo brakowało dróg, by dojechać do Chosna. W Pieczyskach znajduje się Ochotnicza Straż Pożarna i ładny kościół Matki Bożej Pieczyskiej, albo Narodzenia NMP.

Jest przy nim spory plac. Nie zaprzeczam, że mogą się tu odbywać zloty, pikniki, itp.
    W Internecie znalazłem na mapie jeszcze jedno miejsce w Pieczyskach. Za terenami zabudowanymi, trochę zbaczając z drogi, jest kamień, na którym jest odcisk stopy Matki Bożej, która podobno odgoniła Szwedów podczas Potopu Szwedzkiego. Dojechałem na miejsce. Pusto, brak ludzi, cywilizacji i nawet ptaki nie śpiewały. Było cicho i trochę się wzdrygnąłem. Jeszcze z daleka zaczęła wyć syrena alarmowa :-D.

Według legendy jest to odcisk stopy Matki Bożej na kamieniu, czyli możliwe, że z 1655-1660 roku.

Nie wiem czy to prawda, ale warto wiedzieć.
    O 11:40 dojechałem do ostatniej miejscowości, czyli Gabryelina. Miałem jeszcze dojechać do stacji Czachówek Górny. Wsiadałem tam już dwa razy w powrotny pociąg. Jednak w Gabryelinie też jest stacja i do tego mają biletomat! Kupiłem bilet i znów ustawiłem się w połowie długości peronu. Tym razem przedział dla rowerzystów był na początku. Było naprawdę gorąco w porównaniu z poprzednimi temperaturami. W pociągu było mało osób, bo to była 12-13 godzina.
    Dobra, to moje najbliższe plany wyglądają tak:
- Zwiedzenie gminy Halinów - rozpoczęcie zwiedzenia powiatu Mińskiego.
- Zwiedzenie do końca gminy Góry Kalwaria, dzieląc ją na dwie wycieczki, z czego do jednej z nich być może zabiorę kolegę - to oznacza końcówkę powiatu Piaseczyńskiego.
- Kolejne wycieczki będą dalej realizowane, a w tym lub następnym miesiącu spróbuję przejechać swoje pierwsze 200 km.