Pokazywanie postów oznaczonych etykietą pociąg. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą pociąg. Pokaż wszystkie posty

sobota, 3 października 2015

Leśne szaleństwo - gmina Leoncin

    Rozpoczęła się jesień i rozpoczął się drugi sezon studiów. Zdążyłem przed październikiem zwiedzić to, co planowałem. Na studiach pojawiły się kolejne przedmioty i nawet moja grupa całkowicie się zmieniła. Czy zintegruję się z innymi? Nie sądzę, bo tak jak w poprzednim roku, co 2 tygodnie widywałbym się z nimi, a za rok prawdopodobnie nie widziałbym już ich na oczy. W pierwszym roku nie potrzebowałem żadnej książki, ale od kiedy pojawił się język angielski, musiałem kupić podręcznik. Najbliższa księgarnia posiadająca tę książkę jest w Markach, więc pojechałem tam autobusem. Patrząc przez okno, mijając całkiem zielone drzewa, pomyślałem, że to jeszcze nie koniec. Lato powoli odchodzi, ale wciąż czuć go w powietrzu.
    Pora na nowy powiat do zwiedzenia - powiat nowodworski. Jasne, mogę tam dojechać rowerem. To niby 30 km, ale stałoby się dla mnie uciążliwe. Dodawałby mi 60 km do wycieczki. Pamiętacie akcję z powiatu wołomińskiego? Wycieczki były dłuższe tylko dlatego, że dojazd był spory. Na miejscu robiłem jakieś 30 km i zmywałem się.
    Dobra, to pora na pierwszą i nie najbliższą gminę - gminę Leoncin. To taka gmina, która w części południowej znajduje się w samej puszczy Kampinoskiej, a północna to zwykłe wiejskie tereny niedaleko Wisły.

Enter the jungle
Google Earth obliczyło 109 km, a ja uwzględniając błąd pomiarowy - 114 km, a w rzeczywistości wyszło 117,8 km. Przebieg:

NOWY DWÓR MAZOWIECKI>Kazuń Dolny>Sady>Głusk>Rybitew>Stara Dąbrowa>Nowa Dąbrowa>Stara Dąbrowa>Górki>Cisowe>Górki>Nowe Budy>Górki>Zamość>Piaski Królewskie>Nowiny>Krubiczew>Nowiny>Secymin Polski>Nowy Secymin>Wilków nad Wisłą>Stare Gniewniewice>Gniewniewice Folwarczne>Wilków Polski>Ośniki>Secyminek>Stare Polesie>Nowe Polesie(osada)>Nowe Polesie>Nowy Wilków>Teofile>Gać>Stanisławów>Leoncin>Wincentówek>Michałów>Nowe Gniewniewice>Mała Wieś przy Drodze>Nowa Mała Wieś>Nowe Grochale>Stare Grochale>Sady>Kazuń Nowy>NOWY DWÓR MAZOWIECKI


    Tym razem wybrałem się pociągiem. O 7:28 wyjechałem "piętrusem" ze stacji Warszawa Zoo i w 20 minut dojechałem do Nowego Dworu Mazowieckiego. Musiałem kupić bilet u konduktora, bo na stacji nie było żadnego biletomatu. W wagonach nie było żadnego przedziału dla rowerów, więc stałem przy drzwiach i jak widać, nie stało się nic złego.
    Po wysiadce wyjechałem z miasta, jadąc przez most Józefa Piłsudskiego nad rzeką Wisłą, czyli następny most na północ po Moście Północnym w Warszawie.

Głusk
    To było ciekawe - wkraczać w nowe tereny po niecałych 4 km i przez ponad 100 km tak jechać. Spodziewałem się, że zrobię więcej zdjęć, ale jak widać, nie wyszło. Po drodze, po lewej stronie mijałem "pustynię na Mazowszu". To niby był teren wojskowy i postanowiłem jednak tam nie zaglądać. Szczególnie gdy jakieś wywrotki wyjeżdżały i wjeżdżały do tego miejsca.

W drodze do Rybitew.
    Wjechałem do Parku Narodowego Kampinoskiego. Słyszałem, że ta puszcza znana jest ze szlaków turystycznych i rowerowych, które ciągną się na ponad 100 km. Szkoda, że są usłane piachem jak pewien las w gminie Strachówce. Nie dało się w ogóle jechać i niektóre odcinki pokonywałem pieszo lub jechałem poza drogą. Na zdjęciu powyżej jechałem zwykła, nieoznakowaną, udeptaną ścieżką i czułem się o wiele lepiej.

Wciąż w drodze do Rybitew. W tym pomarańczowym piachu aż tak bardzo się nie zatapiałem.
    W końcu dojechałem do Starej Dąbrowy i pojechałem na chwilę prosto po to by dojechać do Nowej Dąbrowy i zawróciłem z powrotem na asfalt.

Między Starą na Nową Dąbrową.
    Po drodze widziałem dużo przejechanych węży :-/ i dużo opuszczonych działek. Robiło się coraz cieplej, więc zdjąłem rękawiczki, komin i kurtkę.

Wyjazd ze Starej Dąbrowy.
    Znów wjechałem w las, po to by przejechać przez miejscowość Cisowe. Ten odcinek musiałem pokonać pieszo :-(. Po tym dojechałem do Górki. Miejscowości o takiej samej nazwie mamy w Polsce 36. Za Górkami dojechałem do właściwie nieistniejącej miejscowości o nazwie Nowe Budy, gdzie niczego nie zastałem i zawróciłem.

Kościół w Górkach wybudowany w 2000 roku.
    Wjechałem z powrotem do puszczy. Jechałem niewidoczną, wąską drogą, zasłanianą przez krzaki. Nie byłem pewien gdzie dojadę, czy droga nagle się nie skończy, czy nie skręci w złym kierunku. Po drodze w głębi widziałem nawet bunkier, ale przeraziłem się :-D. Zrobiło się nawet przez chwilę ciemno.

Okej, to pocieszające.

    Dalej to już była jazda widoczną drogą między sektorami leśnymi. Zrobiło się jeszcze cieplej, więc zdjąłem spodnie i założyłem spodenki. Nie było piachu, ale jechało się i tak kiepsko. Ciągle mną trzęsło. Na szczęście po 52 kilometrze wyjechałem z puszczy ze 1,5 godzinną stratą. W końcu zacząłem zwiedzać północną część gminy Leoncin. Przejechałem 3 miejscowości i wjechałem na wał. To była najprzyjemniejsza część wycieczki i aż mi się zapomniało o tej udręce w puszczy.


Chyba Secymin Polski
Strasznie mi się przypomniał czerwony szlak po gminie Wieliszew!
Październik wciąż w formie!

    Zrobiło się jeszcze, jeszcze cieplej, więc zdjąłem bluzę i jechałem w koszulce. I tak było dużo nieużytków i mnóstwo koni. Zacząłem wracać z powrotem na zachód. Miałem pod wiatr.

Stare Polesie
    W Starym Polesiu jechałem znów na wschód i tym razem już ostatecznie, więc miałem z wiatrem.


    Dojechałem do upragnionego Leoncina, ale zaraz skręciłem po to by przejechać Teofile, Gać, Stanisławów i Wincentówek.

Kościół św. Małgorzaty wybudowany w 1885 roku w Leoncinie.
    Kościół był całkiem niezłym miejscem do zobaczenia. Po tym dojechałem do Michałowa i miałem problem z drogami. Niby GPS wskazywał by skręcić w prawo, ale droga przechodziła przez czyjąś działkę. Trochę się męczyłem i wyszło na to, że skręciłem z powrotem do Leoncina i stamtąd wróciłem na trasę by przejechać ostatnie 5 miejscowości.

Heh, faktycznie!
    Wróciłem zmęczony tym samym mostem do stacji PKP w Nowym Dworze Mazowieckim. Kupiłem bilet w biletomacie i wróciłem "Elfem". W ostatnim wagonie był przedział dla rowerów. Tak się składa, że pierwszy raz jechałem pociągiem z rowerem. W przedziale było dużo miejsca i tylko ja tam siedziałem. Tym razem jechałem 33 minuty, ale fajnie jest wysiąść niedaleko domu.
    To było moje najdłuższe i najstraszniejsze 117 km z powodu okropnych ścieżek w lesie, a mój rower nie jest szosówką, to jednak kiepsko mi szło, ale dałem radę. Postanowiłem dodać więcej tekstu w tym wpisie. Może kiedyś zrobię ankietę co by tu zmienić. Gdzie następnym razem pojadę? To pewnie wciąż będzie powiat nowodworski. Pewnie gmina Czosnów. Jest nawet bliżej niż gmina Leoncin i nie ma tam Puszczy Kampinoskiej.

piątek, 1 maja 2015

Pociągiem do Radomia

    Pod koniec wakacji 2014 postanowiłem sobie, że następne wakacje spędzę tak jak poprzednie, ale w jeszcze lepszej odsłonie. Poprzednie wakacje spędziłem na rowerze i czasem na piechotę. Byłem bardzo zadowolony, że nauczyłem się polegać na samym sobie i nie nudziłem się ani trochę. Jasne, znajomi by się przydali gdyby istnieli. W te wakacje będzie nie tylko rowerowanie w większych ilościach, ale także i pociąg. W sumie, to rok temu, po napisaniu matur, zacząłem już dosyć wcześnie wakacje, bo od 15 maja. Odkąd studiuję zaocznie, to nie odróżniam wakacji od roku studenckiego. No jednak różnicą była zmiana pór roku i tymczasowa praca. Można powiedzieć, że niby od początku kwietnia rozpocząłem swoje "wakacje". Nie było co zwlekać. Chciałem zacząć od województwa mazowieckiego i to od południa. Znalazłem na mapie pierwsze, lepsze miasto. Jedno z tych większych - Radom. Jest oddalony o 106 km od stolicy.

Katedra Opieki NMP
    To była moja druga próba pojechania to tego miasta. Wcześniej zorientowałem się, że miałem niepodstemplowaną legitymację. Wyruszyłem o 8:28 z Warszawy i jechałem kiblem (pociągiem EN57 z malowaniem KM) przez 2,5 godziny. Jechało się średnio 47 km/h, a czasem przyspieszał do 60 km/h. Przez podwyższenia nasypu kolejowego czułem się jakby pociąg wzbijał się w powietrze. To, co widziałem przez okno, to głównie lasy. Cała podróż kosztowała mnie 24 zł: 2x12 zł bilet na 106 km. Co zyskałem - opinię o mieście, parę zdjęć i darmową butelkę Coca-Coli :-D

Park Kościuszki
    Od razu od wyjściu od dworca jakieś dziewczyny, siedzące w oddali wołały mnie i się śmiały. To chyba były jakieś dresiary. Skierowałem się szybko do parku. Wiedziałem, że w tym mieście niewiele zobaczę. To tylko parę kamienic, kościołów i malutkie stare miasto.

Dawny Urząd Wojewódzki
    Sporo budynków było remontowanych oraz sporo opuszczonych. Miałem wrażenie, że tylko ja miałem na sobie plecak i ubiór innego koloru niż czarny (tak się składa, że nie lubię czarnego koloru). 

Kościół Św. Rodziny. Wygląda na postindustrialną budowlę.
    Dużo dresów kręciło się po okolicy, nawet przy ruchliwej ulicy Żeromskiego. Nawet paru za mną szło i słyszałem za plecami jak jeden do drugiego mówił: "Ty, spytaj się go o to. Hłe, hłe.". Pomyślałem, że to pytanie byłoby skierowane do mnie i na pewno brzmiałoby głupio. Nie wiem, miałem rozlany keczup na kurtce czy co? Dobrym sposobem jest po prostu zatrzymanie się by mnie ominęli. Skierowałem się do Empika przy Galerii Słoneczna by kupić pocztówkę. Były tylko kartki na urodziny, imieniny, etc. :-/

Pomnik malarza Jacka Malczewskiego
    Robiło się coraz cieplej. Nie ubywało dresów, co mnie to zniechęcało do dalszego eksplorowania miasta. Jednak niewiele już zostało do zobaczenia.


Kościół Św. Trójcy
Wkroczyłem do Starego Miasta.
Kościół Św. Jana Chrzciciela
Model zamku
Ratusz z XIX wieku.
    Po tym zostało mi tylko jedno. Na GPSie miałem jeszcze jedno miejsce zaznaczone - zalew Borki. Szedłem skrótami i przy okazji łyknąłem podwórka i tereny domków jednorodzinnych.

Chyba się zgubiłem.
    W końcu doszedłem do zalewu. Dookoła rozciąga się chodnik sąsiadujący ze ścieżką rowerową i nawet znalazło się paru biegaczy i park linowy!




    Przy powrocie obawiałem się, że nie zorientuję się w którym miejscu pojawi się pociąg powrotny. Na szczęście były tablice i odgadłem gdzie mam czekać oraz bilet kupiłem w biletomacie. Jak widać, nie trzeba pytać się ludzi jak to tak bardzo zalecają :-D
    Powrót wyglądał bardzo podobnie, tyle, że wracałem pociągiem EN57-2000. Tym razem max. prędkość powrotna wyniosła 101 km/h. Ogólnie po mieście przeszedłem 12 km. To niedużo, ale nie chciałem raczej zwiedzać osiedli mieszkalnych. W Warszawie rozdawali przy dworcu darmową Coca-Colę. Zawsze to jakiś cukier.
    Nie było tak źle. Nie odczuwam choroby lokomocyjnej w pociągu, ale jednak nie byłbym w stanie czytać książki. Musiałbym przez cały czas patrzeć w okno. Następnym miastem będzie Kazimierz Dolny. To już o wiele lepsze miejsce pod względem turystycznych i tam jako turysta nie będę czuł się dziwnie, choć lubię odmienność. To byłoby co prawda inne województwo, ale odległość byłaby niemal ta sama i połaziłbym po trochę wyższych terenach.