Wczoraj wybrałem
się na ostatnią wycieczkę do powiatu Piaseczyńskiego. Cieszę się z tego powodu,
że mam z głowy wyjazdy na południe i przejazdy przez tryliardy stacji
kolejowych w Warszawie. To nie jest mój ulubiony kierunek świata. W planie było
przejechanie południowej części gminy Góra Kalwaria, zwiedzając ostatnie
miejscowości. Wyszłoby 52 km. Coś za mało, więc zmieniłem kształt trasy,
rysując linie przebiegające po powiecie grójeckim i aż do Warki. Teraz wychodzi
101 km.
Obręb |
Jeziórko>Czarny Las>Bronisławów>Czachówek>Julianów>Obręb>Czaplinek>Dębówka>Czaplin>Wincentów>Czaplin>Buczynów>Aleksandrów>Karolina>Coniew>Linin>Ludwików>Staniszewice>Machcin>Adamów Rososki>Jakubowizna>Widok>Wola Chynowska>Chynów>Drwalew>Drwalewice>Kukały>Wola Kukalska>Pawłówka>Budziszyn>Gliczyn>Budziszynek>Wygodne>Michalczew>Gośniewice>Warka>Piaseczno>Dębnowola>Magierowa Wola>Konary>Potycz>Podosowa>Coniew>Podgóra>Królewski Las>Borki>Brzumin>Ostrówik>Kępa Rawdankowska>Czersk>Góra Kalwaria>Karolina>Krzymów>Krzaki Czaplinkowskie>Kolonia Sobików>Sobików>Cendrowice>Czarny Las>Bronisławów>Gabryelin
Link z GPSa: https://drive.google.com/open?id=1h-o_xJ-6KdwdXozNsA4mdb12PEo&usp=sharing
Jak zwykle
pojechałem o 06:54 pociągiem ze stacji Warszawa Stadion. Nie wiedziałem czy
będą w weekend tłumy, bo zwykle wybierałem się w tygodniu, a tylko raz jechałem
w weekend i było pustawo. Wsiadłem do mniejszego przedziału dla rowerzystów. W
środku siedzieli dwaj rowerzyści. Na następnych stacjach przybywali kolejni i
razem było ich około 10. Wszyscy się wzajemnie znali i organizowali wycieczkę
po okolicach Kazimierza Dolnego. Jeszcze nie było tak źle, gdyby na następnych
stacjach nie wsiadali piesi do wagonu dla rowerzystów! Serio... w innych
wagonach dla normalnych pasażerów widziałem, że było pusto. Jakiemuś dziadkowi
bardzo przeszkadzało to, że wszędzie stoją rowery. Miałem ochotę coś
powiedzieć, ale pomyślałem, że może czekać na konduktora, by kupić bilet, bo to
był początek pociągu, jednak jeden rowerzysta zwrócił mu nieśmiało uwagę. Na
każdej stacji miałem nadzieję, że przynajmniej paru pieszych wyjdzie, ale za
każdym razem drzwi się otwierały i wszyscy stali w ciszy. Tak jak kot, który
miauczy, by mu otworzyć drzwi i otwierasz, a on tylko tak stoi i się patrzy.
Piesi okupili drzwi po prawej stronie, więc wysiadłem od lewej strony o jedną
stację wcześniej. Wysiadłem w Ustanówku, zamiast w Bronisławowie. Rowerzysta
powiedział do kolegi "Hej, kto to był? To był jeden z nas?" i drzwi
się zamknęły.
Było słonecznie i zimno. Trzymałem się przez cały czas torów i
musiałem zrobić 2,5 km objazd, bo szukałem tunelu pod torami. W końcu mogłem
już zacząć trzymać się trasy z GPSa.Aleksandrów |
Droga do Karoliny |
Lekko zielona przyroda
przypominała początek maja 2015, kiedy pojechałem do Tłuszcza. Dominowały sady.
Bardzo często jechały po nich ciągniki z opryskiwaczami
sadowniczymi. Przypominały podczepiane silniki rakietowe lub wielkie
wentylatory.
Wiatrak we wsi Linin |
Dosyć szybko zwiedziłem 12
miejscowości i wjechałem do powiatu grójeckiego. Jest położony dalej na
południe. Google Street View nie zajrzało w większość tamtych okolic, więc nie
wiedziałem czy nawierzchnia dróg będzie wygodna.
Staniszewice |
Stacja kolejowa w Chynowie |
Chynów było całkiem
przyzwoitym miasteczkiem. Dopiero teraz zdałem sobie sprawę, że stoi tam
najstarszy kościół na Mazowszu - z 1434 roku, grr! Nie odwiedziłem go, tylko
skręciłem na zachód. Od Drwalewa kontynuowałem jazdę na południe.
Kościół św.Apostołów Piotra i Pawła w Drwalewie. |
Drwalewice |
Krótka przerwa, gdy wybiło 50 km. |
Wjechałem na asfalt i czasami
jechali grupami rowerzyści szosowi. Miałem pod wiatr, ale z lemondkami
jechałem, jakby go nie było.
Budziszynek |
W końcu wjechałem już na
konkretną drogę, która doprowadziłaby mnie bezpośrednio do Warki. Jeszcze tylko
przed przejazdem kolejowym przez krótki czas była droga z płyt betonowych w
kształcie sześcioboków.
Z Michalczewa do Gośniewic |
Dojechałem do Warki. Nie byłem
pewien czy tu jednak nie produkują tego piwa, jak to, że nie produkowali soku w
Tarczynie. Myliłem się!
To oficjalna fabryka piwa Warki! |
Nigdy nie piłem
alkoholu, ale dobrze jest zobaczyć takie ikoniczne i industrialne miejsce. W
Warce nie brakowało ścieżek rowerowych. I dobrze, bo ulice były zakorkowane.
Zrobiłem na rondzie zdjęcie wielkiego pomnika.
Pomnik Lotników Polskich |
Nie zapomniałem zajrzeć do
rynku. Najdalej na południe z rowerem i w samo południe zaczęła grać muzyczka.
Przypominała Hejnał Mariacki, ale to był inny hymn z użyciem innego instrumentu.
Rynek w Warce. Widać wieżę remizy strażackiej. |
Było raczej pusto. Dostrzegłem
sklep rowerowy z rowerami na zewnątrz i kebab. Na drugim rondzie stoi kolejny
pomnik nawiązujący do lotnictwa.
Teraz już zacząłem wracać na
północ. Wracałem drogą 731 przez małe wzniesienia. I tak nie udało mi się osiągnąć
50 km/h. Nie czuję takiej potrzeby, żeby tak bardzo pedałować, skoro można z
górki odpocząć.
Ooo no nie powiem. |
Po
12 km dojechałem z powrotem do powiatu Piaseczyńskiego, by dokończyć pozostałe
14 miejscowości gminy Góra Kalwaria. Skręciłem w prawo od drogi i pojechałem w
kierunku Wisły. To oznaczało zjazd ze wzniesienia.
Królewski Las |
Dojechałem do wału i okolice
wyglądały podobnie jak niedaleko Konstanciny-Jeziorny i Gassy. Tak samo była
droga asfaltowa przy wale.
Kępa Radwankowska |
Zaczęła się wysypana gruzem
polna droga :-/. W oddali już widziałem zamek w Czersku, który odwiedziłem w
marcu 2015. Skoro zjechałem, to będę mieć pod górę i nie było to stopniowe
wzniesienie, a na krótkim odcinku stromy podjazd.
Czersk od strony Wisły |
Otarłem się o Górę Kalwarię i
wjechałem do lasu. Po drodze też jechało się niewygodnie, bo rower zatapiał się
w piasek i zostawiał po sobie głęboki ślad. W Krzakach Czaplinkowskich
pojechałem na skróty przez coś, co przypominało wysypisko gruzu. Nie jedźcie tamtędy,
chyba, że na piechotę.
Kościół św. Stanisława Biskupa i Męczennika w Sobikowie. |
Dojechałem przez
Czarny Las do stacji Czachówek Południowy, gdzie kupiłem bilet w biletomacie i
o 15:07 wsiadłem do pociągu. Tym razem w przedziale dla rowerzystów nie było
nikogo i mogłem się rozsiąść wygodnie :-)
Tak więc wszystkie 216 miejscowości powiatu Piaseczyńskiego
zostały zwiedzone. Cieszę się, że nie będę musiał już na południe jechać
pociągiem, bo to nie jest zbyt wygodne rozwiązanie. Miejmy nadzieję, że w
kolejnych kierunkach będzie lepiej. W końcu ode mnie wystarczą 1-2 stacje na
wschód i północ i już jest się za Warszawą.
Dla ciekawskich - wszystkie
drogi przejechane po powiecie Piaseczyńskim:
Szczerze podziwiam. Sam mam problem, żeby zrobić 50km, a tu jeszcze taki reportaż! Pozdrawiam ;)
OdpowiedzUsuńTeż pozdrawiam. 50 km to nie taki potwór, jak się go maluje. Wystarczy dobry posiłek w domu zjeść i można ruszać :D
UsuńMyślę, że dystans do 100 km jest osiągalny dla każdego kto choć trochę kręci i to bez jakiś specjalnych przygotowań. Oczywiście nie mam tu na myśli jakiegoś zawodowego tempa. Po prostu spokojne kręcenie i stówka na licznik po paru godzinach wpadnie. To tylko wygląda strasznie lecz jak już raz się uda to sprawdza się wtedy powiedzenie, że nie taki diabeł straszny jak go malują :)
UsuńWszystko zależy od tempa i terenu po jakim jeździmy (no i lepiej jak nie wieje ;-))). Mój osobisty rekord to 160 km bez jakichś wielkich przygotowań - głównie po asfalcie, trochę szutru. Niemniej trochę samozaparcia trzeba mieć :-) p.s. trafiłem na bloga parę dni temu i czytam z przyjemnością ! Pozdrawiam, Kamil
Usuń