Białystok>Nowodworce>Ogrodniczki>Supraśl>Grabówka>Białystok
Do Białegostoku mamy ponad 180 km, więc jazda samochodem trochę trwała. Mimo choroby lokomocyjnej czułem się dobrze, bo trasa biegła przez S8, więc nie było żadnego ostrego skręcania, hamowania i przyspieszania. Rowery udało się wpakować na tył samochodu, rozkładając siedzenia. Trzeba było jednak zdjąć koła, siodełka i kierownice skręcić na bok. Tak więc o godzinie 10 dojechaliśmy do Białegostoku - miasta, w którym nigdy nie byliśmy. Zaparkowało się przed ogródkami działkowymi i udało się złożyć rowery. Pierwsze, na co zwróciłem uwagę, to obwodnica Białegostoku, na której wzdłuż są położone ścieżki rowerowe, wyglądające jak ulice z pasami. Plan trasy zakładał wyjechanie z Białegostoku na północny wschód szlakiem Green Velo aż do Supraśla. Potem na południe przez ogromną Puszczę Knyszyńską i po tym na zachód do Białegostoku. Od obwodnicy odbiliśmy w prawo na ulicę Władysława Raginisa. Przez cały czas biegnie szeroki, asfaltowy szlak rowerowy.
Do Ogrodniczek |
Choć szlak ma prowadzić przez tereny zabudowane Ogrodniczek i wrócić się na drogę 676, to jednak pojechaliśmy prosto tą drogą, bo tu też przebiega szlak. Wcześniej tej drogi nie było i dlatego tak poprowadzili trasę. W lesie w Krasnem droga pięła się pod górę i zaraz jechaliśmy już wiaduktem. To był dosyć długi wiadukt z fajnymi widokami i stawami.
Dłuuugi wiadukt nad leśnymi terenami. |
Stawy w Krasnem |
Zauważyłem, że ten las wygląda inaczej. W województwie mazowieckim spotykam się najczęściej z typowymi lasami mieszanymi, gdzie większość drzew stanowią sosny. Lasy liściaste zdarzają się rzadziej. Tu w tym lesie da się odczuć inny klimat. Jest inna szata roślinna. Jest dużo świerków. Po drodze minęliśmy MOR, to znaczy Miejsce Obsługi Rowerzystów. Są one zlokalizowane wzdłuż szlaku co 8-10 km. Traktuje się je jako przystanki. W każdym MOR-ze są wiaty, stojaki, ławki, kosze na śmieci, tablice informacyjne. W niektórych mogą być też toalety.
Zdecydowanie rośnie tu dużo świerków. |
Supraśl |
Dojechaliśmy do miasteczka Supraśl. Oficjalnie miejscowość powstała prawdopodobnie w 1500 roku, choć już w XIV wieku mogła istnieć jako mała osada. A skąd ta nazwa "Supraśl"? Miasto przyjęło swoją nazwę od rzeki Supraśl. Rzeka przed XIX wiekiem nazywała się "Sprząśla" co oznaczało, że sprzęga leśne strumienie. Potem nazwa przybrała taką formę, jaką znamy dzisiaj.
Supraśl. Ulica Dolna. W oddali widać kościół NMP Królowej Polski. |
Ulica 3 Maja. Po obu stronach są drewniane domki i sklepiki. |
Szlak biegnie ulicami Supraśla. Znajduje się tu dużo drewnianych domów. Na końcu ulicy 3 Maja jest plac, a tam długie kolejki do budek z lodami. W pobliżu stoi fioletowo-różowy autokar turystyczny. Dalej można zjechać na teren zalewowy rzeki Supraśl, gdzie są bulwary i plaże. Niestety nie byłem w stanie wszystkiego zobaczyć, bo czas gonił. W tej notce wyjątkowo prawie wszystkie zdjęcia zrobiłem podczas jazdy :D. Fajne miasteczko.
Dwa krzyże: katolicki i prawosławny. |
Pojechaliśmy jeszcze sobie prawie do Cieliczanki i zawróciliśmy.
Za Supraślem Green Velo biegnie w kierunku Cieliczanki. |
Po tym znów jesteśmy w Supraślu i żegnamy się z Green Velo. Pora jechać na południe jakimś innym szlakiem rowerowym. Czeka mnie 15 km droga przez puszczę, jednak pierwsze 7 km jest asfaltową drogą, a potem skręcimy na drogę gruntową.
Faktycznie... jest tu dużo świerków. Zupełnie inny klimat leśny. |
Raz na dłuższy czas przejeżdżał samochód, ale częściej zdarzało się spotkać innych rowerzystów. Jeden z nich, jadący z naprzeciwka ostrzegł, że dalej nie ma drogi, bo jest zablokowana. Okazało się, że na drodze stała ciężarówka z drewnem. Bez problemu można było ją minąć po poboczu. Droga się dosyć długo ciągnęła. Krajobraz taki sam. Nie śpiewały żadne ptaki.
"Okuratna" trasa ;) |
Potem skręciliśmy w prawo na zachód na drogę gruntową. Tu się już mniej wygodnie jechało. Po dłuższym czasie dotarliśmy na drogę asfaltową i niebawem pojawił się z powrotem Białystok.
Nazwa wzięła się od rzeki Białej. Opisaną ją jako czysty (biały) strumień (stok). I tak powstał czok...Białystok. |
Jak tylko pojawił się Białystok, znaleźliśmy się na jego obwodnicy. Do samochodu już niedaleko.
Kościół św. Józefa Oblubieńca przy obwodnicy. |
No to myk, rowery do samochodu i pora wracać do Warszawy tą samą drogą. Powrót był tak samo spokojny. Fajnie było znaleźć się w Białymstoku, przynajmniej na jego obwodnicy, wypróbować na krótki dystans szlak Green Velo i zobaczyć Puszczę Knyszyńską. Następna jazda o takim charakterze może prędko się nie wydarzyć :(.
Może warto rozważyć jakąś wycieczkę z noclegiem?
OdpowiedzUsuńBrakuje mi do tego odwagi i czasu :/
UsuńOd początku szlak Green Velo budził sporo kontrowersji. Wielu wydawało się, iż będzie wyglądał jak niemieckie drogi rowerowe czyli cały czas odseparowane od ruchu samochodowego asfaltowe drogi rowerowe. Niestety jest jak jest. Ci co pokonali szlak twierdzą, iż są odcinki wręcz tragiczne, są problemy z oznaczeniami itp. Ale mimo wszystkich ułomności szlak GV ma jeden niezaprzeczalny atut. Otóż prowadzi przepięknymi rejonami kraju. Dlatego nie ma się czego bać tylko ruszaj go poznać. Owszem problemem jest czas, ale wielu z jego brakiem się boryka. Już zacząłeś ( tak jak i ja, mam ok 80 km GV przejechane i w najbliższych paru latach raczej na szlak nie wrócę - ale nie zapominam o nim), więc nic tylko się zorganizować i ruszać. Sam w swoich wpisach wspominasz, że za bardzo nie masz już gdzie jeździć gdyż bliska Ci okolica już poznana. Zauważyłem, że korzystasz z pociągu by dostać się w dalsze, niepoznane jeszcze rejony. Dokładnie taką samą "drogę ewolucji rowerowej" przeszedłem ja. Następny krok w rozwoju to wycieczki wielodniowe. Powodzenia.
OdpowiedzUsuń