Pora na wybranie się z kolegą,
jako, że lubi te południowe okolice i ma bliżej do nich niż ja. Kierunek: Góra
Kalwaria - ostatnia niezwiedzona gmina w powiecie piaseczyńskim. Ten obszar
podzieliłem na dwie wycieczki - na północną część i południową. Wybraliśmy się
na północną część. Rok temu z kolegą w drugiej połowie kwietnia zwiedziłem już
parę miejscowości, jadąc szlakiem zielonym od Kabat w Warszawie do skwerku w
Górze Kalwarii. Polecam ten szlak bo przebiega przez spory las Nadleśnictwa
Chojnów i na końcu przez wiejskie tereny. Fajnie jest rozglądać się dookoła w poszukiwaniu charakterystycznego znaku z rowerem i kolorem, które są malowane w różnych miejscach i informują o kierunku.
Konstancin-Jeziorna |
Warszawa>Konstancin Jeziorna>Łyczyn>Borowina>Solec>Szymanów>Łubna>Dobiesz>Sierzchów>Ługówka>Tomice>Kąty>Mikówiec>Góra Kalwaria>Moczydłów>Wólka Dworska>Podłęcze>Gassy>Ciszyca>Obórki>Kępa Oborska>Kępa Falenicka>Warszawa
(Zrobiłem taką legendę, że czerwone miejscowości są tymi nowymi do zwiedzenia, a niebieskie zostały już kiedyś odwiedzone. Zielone są nadprogramowymi :-D).
Link do trasy: https://www.google.com/maps/d/edit?mid=1pwXbc9Gx1woMVw5Jds8FkCPg8b8&usp=sharing
Dojechałem do południowej
dzielnicy Warszawy, gdzie mieszka kolega. Nie chciałem, by widział jak zwiedzam
jego ulubiony rejon bez niego, więc odłożyłem wycieczkę za Sulejówek do
Halinowa i innych wsi. Pojechaliśmy autobusem do Konstancina-Jeziorny i jechaliśmy
nim 13 km. Miałem okazję dokończyć północną część gminy, czyli zwiedzić
pozostałe 9 miejscowości.
Lokomobila w Parku Zdrojowym. |
Kościół Wniebowzięcia NMP zaraz przy parku. |
Po Konstancinie-Jeziornie zaczął
się całkiem spory las. Było ciepło, nieco zielono, ale pochmurnie. Raz na jakiś
czas się przejaśniało. Pachniało niektórymi kwiatkami.
Solec |
Po Solcu i Szymanowie
wjechaliśmy na ładną, obiecującą polną drogę.
Kawęczynek. Widok na wschód. |
Po lesie pojawił się główny
gwóźdź trasy. Wspominałem o nim na początku grudnia, kiedy przejeżdżałem daleko
od niego, ale widać go było na horyzoncie. Jest nim największe wysypisko śmieci
w Polsce! Nazywa się Łubna i ma około 112 metrów (dane z 2011r.). Pierwsze
śmieci, te na dnie, pochodzą z drugiej połowy lat 70-tych. Podobno trafia tam 1/3 śmieci z Warszawy. Może tam znajdują się moje sprawdziany z podstawówki, które wyrzucałem do kosza, wracając do domu, jeśli nauczycielka nie wspominała nic o ich oddaniu z podpisem rodzica.
Raczej nie ma lepszego widoku na wysypisko. |
Kierowaliśmy się w kierunku
Czarnego Lasu. Nie pamiętałem czy przez niego mieliśmy przejechać, ale jednak
nie. W okolicach Baniochy kursują autobusy zaczynają się na L, np. L28. Są nim
minibusy w innych kolorach niż czerwony i żółty. Jeden stał na przystanku i był
cały zielony, a kasownik biletów miał na początku. Przypominał PKS.
Kościół NMP Królowej Pokoju w Baniosze |
Zespół szkół w Baniosze |
Otarliśmy się o
szlak zielony w lesie w drodze do Dobiesza, gdzie tam byśmy już z niego
wyjechali. Ciekawe wyglądało bagno w lesie z pniami.
Podmokły las na szlaku zielonym. |
Na szczycie wzniesienia między Dobieszem a Sierzchowem. |
W Sierzchowie rozpoczął się
zjazd, który mógł liczyć kilometr. Wjechaliśmy do kolejnego lasu i tam kolega
się zatrzymał zaciekawiony, bo po prawej stronie było ogrodzenie, które według
niego przypominało cmentarz. Było to ogrodzenie czyjejś posesji, gdzie pasły
się po prostu konie.
Do Ługówki |
Ługówka zaczęła się, gdy po prawej stronie pojawił się znak z jej nazwą. Nie była napisana białymi literami na zielonym tle, ale czarnymi na białym. Przestały być stosowane w 2006 roku, kiedy wprowadzono tablicę informującą o wjeździe na teren zabudowany, czyli czarne domki na białym tle. No cóż, zdjęcia nie zrobiłem, bo myślałem, że znak oznacza wjazd w część wsi.
Ługówka. Niedaleko Kątów. |
Wjechaliśmy do Góry Kalwarii
drogą krajową. Kolega chciał coś kupić w Biedronce. Potem zjechaliśmy w dół na
wał nad Wisłą. Pozostały jeszcze dwie miejscowości do zwiedzenia i potem już
bezpośredni powrót na most Siekierkowski w Warszawie, gdzie rozejdziemy się.
Widok z Moczydłowa na komin w Karczewie, oddalony o 10 km. |
Powrót wałem był trochę
męczący, bo niewygodnie jechało się po wyboistej, wąskiej drodze. Czasami była
po lewej stronie droga asfaltowa. Fajnie by było dostać się na wyspy i zobaczyć co tam jest. Przypominałoby poszukiwanie skarbu przez piratów.
Wał Zawadowski |
Dąb szypułkowy "Książę Mazowiecki" |
Trochę dziwne, że wyszło 90 km,
skoro jazda autobusem ucięła nam 13 km, a bez autobusu miało tyle właśnie wyjść.
Wysypisko to raczej niezbyt wdzięczny cel wycieczek, no ale czasem i takie rzeczy się spotyka ;) Taki podmokły las fajnie wygląda... gdy się jedzie obok. Gdy jednak trzeba się "przebić" przez coś takiego to jest tragedia.
OdpowiedzUsuń