czwartek, 17 grudnia 2015

Mglista cisza przed świętami

    Coraz bliżej święta. Mimo, że czuję, że wyrosłem z tego, bo szczerze mówiąc nie lubiłem kolęd i siedzenia przy stole z rodziną, oraz przyjmowania prezentów. Od dziecka nie podobały mi się prezenty, bo nie mówiłem co chciałem. Wolę nie robić innym przykrości i nic nie dostawać. Ostatnio jednak zachciało mi się śniegu i świecących się choinek z okien wieczorami. Sądzę, że święta Bożego Narodzenia na wsi są ciekawsze, niż te komercyjne w miastach.
    Heh, pora na kolejny wyjazd na południe - na gminę Lesznowola w powiecie piaseczyńskim. Tym razem jest to północno-zachodnia część powiatu.

Mglista pogoda, a śnieg tylko na polach leży.
Przejechałem 77,3 km. Przebieg:

Warszawa Jeziorki>Zgorzała>Zamienie>Podolszyn Nowy>Podolszyn>Janczewice>Lesznowola-Pole>Magdalenka>Łazy>Marysin>Kolonia Warszawska>Jabłonowo>Wólka Kosowska>Kosów>Stachowo>Parole>Garbatka>Wola Mrokowska>Warszawianka>Mroków-Kolonia>Mroków>Stefanowo>Kuleszówka>Władysławów>Wilcza Góra>Borowina>Lesznowola>Nowa Wola>Kolonia Lesznowola>Jazgarzewszczyzna>Łoziska>Stara Iwiczna>Nowa Iwiczna>Mysiadło>Warszawa Jeziorki

Link do trasy: https://www.google.com/maps/d/edit?mid=zrcJ6KM6zWHM.kGmK0k_jN8Pc&usp=sharing

    Tak jak obiecałem, znowu pojechałem z kolegą. W poprzednim odcinku strzelało w rowerze, kiedy mocno pedałowałem. Okazało się, że to jednak była wina starej kasety z przebiegiem 8200 km, która już nie trawiła nowego łańcucha. Wymieniliśmy kasetę o dwie klasy wyższą za około 55 zł. Problem już jest rozwiązany, a jako, że jestem kiepski w sprawach technicznych, to obawiałem się, że i tak mogłoby coś się schrzanić, a wyjazd z kolegą, który ma klucz do kasety, byłby dodatkowo dobrym pomysłem. Z całej wycieczki by wyszło ponad 114 km, ale nie miałem ochoty jechać przez 22 km szklany tor przeszkód, czyli przez Warszawę i jeszcze raz 22 km z powrotem. Umówiliśmy się zbyt wcześnie tak, że czekaliśmy prawie godzinę na pociąg. W Kolejach Mazowieckich pojawiła się nowa oferta - oferta specjalna. Można wyłapać tańszy bilet. Wykorzystałem to i z północnej Warszawy dojechaliśmy pociągiem do stacji Warszawa Jeziorki i ruszyliśmy zwiedzić kolejny obszar.

Zgorzała
    Od razu pojawiła się mglista pogoda. Przypomniała mi się pierwsza relacja na tym blogu. Wybrałem się rano do sklepu i tym razem nie mieli żadnych minipizz, pasztecików czy czegoś innego. Kupiłem tylko 4 batony i wziąłem ze sobą termos gorącej herbaty. Było 2-3'C, a jednak nawet nie miałem na sobie kurtki i było mi ciepło.

A jednak jest śnieg!
    Z krótkiego odcinku asfaltowego skręciliśmy na błotnistą drogę polną. O dziwo szybko jechaliśmy. Od razu zabłociły się rowery, ale nie było tak źle.

Do Podolszyna Nowego
    Po Zamieniach było już gorzej. Lepiej już jechało się po czyimś polu lub po trawie. Na szczęście kiedyś ten odcinek musiał się skończyć.


    Ucieszyłem się, że tym razem obeszło się bez godzinnych przerw. Nawet tempo się rozkręciło.

Janczewice
    Zawsze do GPSa wrzucałem trasę bez oznaczeń. Jeśli zdarzała się niespodziewana przeszkoda na drodze, że trzeba by było zawrócić i zrobić objazd, to mogłem nie wiedzieć czy jakąś miejscowość przeoczyłbym. Tym razem załadowałem trasę z miejscowościami, które i tak wcześniej musiałem nanieść na mapie, by poprowadzić szlak w Google Earth.
    Wjechaliśmy na częściej uczęszczaną drogę i dojechaliśmy do Magdalenki.

Magdalenka, ulica Lipowa
    To była dosyć fajna miejscowość. Założę się, że w czasie letnim w mglistą pogodę, widok byłby taki sam, oprócz krzaków. Dominowały drewniane domy w stylu modern. Aż przypomniało mi się budowanie domków w Minecraftcie. Kojarzę tę miejscowość ze strzelaniny, którą w 2003 r. ogłaszali w wiadomościach.

Wydma?
    Dojechaliśmy na drogę krajową i równocześnie europejską. Prowadzi do Radomia. Nie było zakazu wjazdu dla rowerzystów. Dosyć denerwujące było to, że kolega jechał non stop pierwszy, a przecież to ja miałem GPS i decydowałem gdzie skręcić. Na takiej hałaśliwej drodze nie był w stanie mnie usłyszeć i pojechał sobie prosto, gdy trzeba było skręcić >:-(
    Przy Kolonii Warszawskiej zobaczyłem jakieś byki. To chyba szkocka rasa wyżynna. Były też osły i kuce! Uratowały mi relację z tej wycieczki.




    Ale były superowe :-D. Pora na pierwszą przerwę na batona. Odbyła się w Kosowie przy kościele. To była ta część, w której zaczęło się zwiedzać południowe i odludne tereny tej gminy.

Kościół w Kosowie
    Zaczęło się robić coraz mgliściej. Przez pewien czas jechaliśmy tajemniczą, polną drogą. Zero cywilizacji, tylko same pola i w oddali, na ile pozwalała mgła, lasy.

Okolice Stachowa
Wspaniały klimat!
Garbatka
    Było miło, ale się skończyło. Wjechałem na asfalt. Wygląda na to, że i tak wszędzie była strefa II ZTM.

Pojechaliśmy prosto, a potem zawróciliśmy i skręciliśmy w nasze prawo.
Widok na południe, na początek gminy Tarczyn.
    Ściemniało się i nie byłem w stanie robić zdjęć po ciemku. Były jeszcze dwie takie przerwy co 20 km, ale bolały mnie nogi. To wszystko z powodu braku konkretniejszego jedzenia. W Stefanowie, na krótki czas pojawiły się tereny leśne. Droga miała prowadzić prosto, ale na drodze była brama, a za nią ogródki działkowe. Na szczęście spojrzałem w GPSa, w którym były zaznaczone miejscowości i objazd nie sprawił, że przeoczylibyśmy coś. Podczas objazdu gonił nas mały piesek, a jego goniła dziewczynka, która krzyczała "Stop, głupi psie!".
    Kolega dalej jechał pierwszy i niepotrzebnie cisnął. Jestem takiej zasady, że utrzymuję średnią prędkość by oszczędzać siły. W Lesznowoli już było ciemno. Po doładowaniu baterii, moja przednia lampka i tak słabo świeciła. Nie oświetla drogi, ale przynajmniej błyska. 

Staw w Nowej Woli
    Kolejne miejscowości widziałem jak przez mgłę i ciemność. Nie było na co popatrzeć. Gdyby nie mgła, to mógłbym powiedzieć gdzie jest Piaseczno z powodu jaśniejszego nieba nad nim. Przejechaliśmy przez osiedle Krzywa Iwiczna. To miejsce,  które zachowuje staropolski klimat. Są tam domki wybudowane w starodawnym stylu. Jest nawet rynek z fajnymi latarniami.
    Dojechaliśmy do Piaseczna. Znów wykorzystałem bilet z ofertą specjalną. Kosztował 3 zł, zamiast 5 zł. Pociąg pojawiał się co godzinę, a najbliższy już był za 6 minut, więc trzeba było szybko kupić bilety w biletomacie i pospieszyć się na dworzec. Nie było problemu znaleźć przedział z rowerami. Wcześniej nie było konduktora, ale w drodze powrotnej już był i nic się złego nie stało :-D.
    To by było na tyle. Nic się złego nie stało z rowerem, wiec wiem, że mogę już sobie sam jeździć jak na tego bloga przystało. Jednak jest ciężej tak jeździć w zimę, bo mam słabe przednie oświetlenie, a dni się nadal skracają, a zdarzyło się skręcić w polną drogę w ciemności. Narysuję trasę na gminę Piaseczno i nie wiem kiedy tam się wybiorę. Będzie bliżej cywilizacji, choć to większy obszar.

wtorek, 8 grudnia 2015

W grudniu na południu

    Gulp, minął listopad i nie napisałem niczego ciekawego! Na studiach przeżyłem 3 zjazdy i ze zjazdu na zjazd czuję mniej stresu, bo zajęcia są spokojne, a ciągle zapominam o tym i niepotrzebnie wyobrażam sobie jakieś stresujące momenty, które mogłyby się wydarzyć. Eee, i tak mam poprawy. Nie napisałem o tym, że na początku października pogodziłem się z kolegą, któremu odmówiłem wyjazdu. Do tej pory pojechaliśmy na rower około 5 razy i widać, że spadł z formy. Raz 80 km przejechaliśmy w 8 godzin. Teraz jeździ coraz szybciej, ale wciąż ma nawyk zatrzymywania się po to by wyczyścić sobie napęd (chyba pod pretekstem odpoczynku).

Wisła na południe od Warszawy
    Zamierzałem przejechać się na południe od Warszawy, na gminę Konstancin-Jeziorna. Fajnie byłoby zacząć zwiedzać powiat piaseczyński, póki nadejdzie przedwiośnie. Będę miał przynajmniej zajęcie i może jeszcze pozahaczam o powiat otwocki, który też jest na południu i w tej samej odległości. Oba powiaty są przyczepione do Warszawy, więc nie ma co się spodziewać tam żadnych rolniczych rewolucji.

Przejechałem 89,2 km. Przebieg:

Warszawa>Bielawa>Konstancin-Jeziorna>Jastrzębie>Czarnów>Borowina>Kawęczynek>Słomczyn>Turowice>Dębówka>Piaski>Cieciszew>Parcela>Obory>Gassy>Czernidła>Łęg>Habdzin>Opacz>Ciszyca>Obórki>Okrzeszyn>Kępa Oborska>Kępa Okrzewska>Kępa Falenicka>Warszawa

Link do trasy: https://www.google.com/maps/d/edit?mid=zrcJ6KM6zWHM.kKdQ-9_DaMms&usp=sharing

    Trochę minęło czasu zanim się tam wybrałem. Musiałem kupić nowy łańcuch, bo wcześniejszy miał przebieg 6000 km, a jeszcze w październiku nie był rozciągnięty. Kupiłem w pewnym sklepie, gdzie na półkach były tylko narciarskie i snowboardowe produkty, ale zostało coś w magazynie :-). Dodatkowo zachorowałem i to pierwszy raz w tym roku. Udało mi siebie nie doprowadzić do gorączki. Dopiero po paru dniach się przejechałem i z tego będzie nietypowa relacja, bo nie jechałem sam, jak to tradycyjnie, a wyjątkowo z kolegą! Na początku zmienił mi łańcuch, który od razu zaczął przeskakiwać, kiedy mocniej naciskałem na pedały. Skutkowało to długą przerwą. Po namowie, "bo i tak mogę jechać, a wycieczka czeka!", pojechaliśmy do przodu.

Pierwsza miejscowość - Bielawa
    Tego dnia było dosyć ciepło, bo 11'C. Minęliśmy po lewej stronie jakąś amerykańską dzielnicę z amerykańską szkołą. Wyszukiwałem wzrokiem boiska do baseballu.

Leśna część Konstancina-Jeziorny
    Usłyszałem od kolegi ryzyko zerwania się łańcucha, bo jakoś inaczej przypiął. Właśnie w tych okolicach zatrzymaliśmy się na godzinę, by zrobić przegląd. Dopiero co ledwo było 20 km, a słońce opadało.

Pierwsze wiejskie widoki w Jastrzębiu
    Na drogę wziąłem ze sobą termos z gorącą herbatą z cytryną, jako, że byłem dzień po chorobie i jakieś dwie minipizze z serem i sosem bolońskim, oraz 4 batony, które 2 zjadłem.

Chojnowski Park Krajobrazowy przy Czarnowie.
    Nie było problemu z robieniem zdjęć. Po prostu mówiłem, że trafiłem na fajny widok i robiłem zdjęcie, tylko musiałem zatrzymywać się przed nim, bo mimo, że nie znał trasy, to jechał niepotrzebnie pierwszy. Aż się zdziwiłem, że jechał szybciej niż 20 km/h, a wolę zachować stałe tempo.

Ciche okolice między Czarnowem a Borowiną

    Najładniejsze okolice, to były te skierowane najbardziej na południe. Po wyjechaniu z lasu, zaczęły się pola.

Nie wiem co tak późno to zboże robi. W oddali wysypisko Łubna.
    Po prawej stronie, czyli na południe zobaczyłem za lasem wysypisko śmieci Łubna. Dopiero teraz się dowiedziałem, że to największe wysypisko śmieci w Polsce! Od 2011 roku jest nieczynna, a trafiało tam 1/3 śmieci z Warszawy. Może znajdziecie tam swoje stare zabawki? Podobno ma 112 metrów. Znajduje się w gminie Góra Kalwaria, a to gmina, którą również będę zwiedzał w zimę, więc będzie z tego ciekawa relacja!

Kawęczynek w kierunku Słomczyna
    Przecięliśmy drogę 724, która prowadzi do Góry Kalwarii i jeszcze dalej. Od razu powitał nas stromy zjazd z łukami. Kolega się pochwalił, że miał 70 km/h, a ja 46 km/h, bo było ślisko i nie chciałem się wywalić.
    Zatrzymaliśmy się na polach, bo chciałem zrobić zdjęcie. Odwróciłem się, a jemu biegi się przestawiły, ale czas goni, a cienie się wydłużają, więc po dość długim czasie pojechaliśmy dalej.

Dębówka
Poczułem mały klimat wakacji jak na grudzień.
Pole niebieskawej kapusty w Piaskach. W oddali jest Lądowisko Konstancin
    Słońce już się nieźle schowało, robiłem się coraz bardziej głodny i nie mogłem doczekać się powrotu wałem Zawadowskim. Wtedy byśmy odpoczęli, a ja zjadłbym sobie dwie minipizze, zamiast batonów i wałem wrócilibyśmy bezpośrednio do mostu Siekierkowskiego.

Droga do Gassy. Mijali nas rowerzyści szosowi.
    Kolega nie mógł się już doczekać wału, ale jeszcze były trzy odbicia od niego. Zatrzymaliśmy się przed sklepikiem w Gassy. Niestety mam słabe przednie światło, ale za to tylne światło polskiej firmy Mactronic Walle daje po oczach, asfalcie i znakach w oddali. Działa w trybie ciągłym przez 30 godzin, więc super!

Widok z wału, chyba w Ciszycy, ale czekają nas jeszcze dwa krótkie odbicia.
    Zrobiło się już jak w nocy, tylko niebo jeszcze było granatowe. Na północy było jaśniejsze z powodu Warszawy.

Kępa Okrzewska
    Jako dziecko, bałem się ciemności. Teraz mnie nie rusza i spokojnie mógłbym jechać lasem w nocy czy po takiej dżungli nad Wisłą poza miastem. Miałem zbyt mało okazji by sprawdzić się w ciemności :-D. Dojechaliśmy do wału i minęło nas dwoje rowerzystów, gdzie jeden pojechał w całkowitą ciemność. Myślałem, że ludzie bardziej się boją ciemności, a ja tylko tak się wychwalam. 
    Dojechaliśmy do końca wycieczki, czyli do mostu Siekierkowskiego. Tam się dowiedziałem od niego, że musiałbym wymienić jedną zębatkę w korbie, choć czułem, że łańcuch i tak mógł być źle założony. Pewien rowerzysta zatrzymał się i pochwalił mnie za opony z paskami odblaskowymi. Niestety nie pamiętałem sklepu, gdzie je kupiłem. Pożegnaliśmy się i wróciłem w kierunku domu. Między mostem Łazienkowskim, a Poniatowskiego odpiął mi się łańcuch! Jednak źle go przypiął. Schowałem go do sakwy i ruszyłem na piechotę do domu. Jechałem z kolegą ok. 65 km przez 6 godzin. Prędkość była nawet niepotrzebnie szybsza, ale te przerwy dodały dodatkowe dwie godziny.
    To by było na tyle. Trzeba będzie dobrze skuć łańcuch i być może wymienić korbę. Zbyt dużo kosztuje, a wciąż nie mam pracy. Tak więc wszystkie miejscowości tej gminy są zaliczone! Trochę minie czasu, a następna wycieczka powinna być do gminy Lesznowola. To ten sam powiat, tyle, że na zachód. Spokojnie, nadal będę sam jeździć jak to tradycyjnie, tylko możliwe, że jeszcze z kolegą pojadę na następną wycieczkę.

Wesołych Świąt! Ho ho ho!

piątek, 23 października 2015

Pomarańczowy październik - gmina Czosnów

    Nadeszła prawie połowa jesieni. Wciąż nie udało mi się znaleźć tymczasowej pracy. Przeżyłem dwa zjazdy na studiach i coraz mniej podobają mi się te zajęcia. Chciałbym zostać rysownikiem, ilustratorem, a z semestru na semestr mam coraz więcej przedmiotów odbiegających od tego zawodu. Jest coraz więcej kodowania, pisania programów, liczenia i logicznego myślenia. Spojrzałem na program studiów i w sumie na trzecim roku miałbym jeszcze lepszą powtórkę z rozrywki. Czy naprawdę muszę czekać 2-3 lata na konkretne lekcje z Photoshopem, itp? Na uczelni jest sporo informatyków i wiem, że będą w przyszłości pisać programy, albo zajmować się bazami danymi. Coraz poważniej myślę o wybraniu studium grafiki komputerowej, ale tej artystycznej. Spojrzałem na program i byłbym wniebowzięty! Jest tam dokładnie wszystko, co jest mi potrzebne do przyszłości. Ech, jak mi się nie uda ten semestr, to decyzja zostanie podjęta.

Szara pogoda w gminie Czosnów
    Niespodziewanie wybrałem się na kolejną wycieczkę rowerową, prawdopodobnie ostatnią w tym roku. Pomyślałem, że głupio byłoby mieć na blogu same relacje z wakacyjnych wycieczek (chociaż są i z tegorocznej zimy i przedwiośnia), a jesienne zdjęcia przydałyby się dla szerszego kontrastu.

Wyszło mi 99,5 km. Przebieg:
Nowy Dwór Mazowiecki>Kazuń Nowy>Kazuń-Bielany>Kazuń Polski>Czeczotki>Jesionka>Wólka Czosnowska>Wrzosówka>Janów-Mikołajówka>Cybulice>Cybulice Małe>Cybulice Duże>Sowa Wola Folwarczna>Sowia Wola>Dąbrówka>Aleksandrów>Brzozówka>Małocice>Brzozówka>Aleksandrów>Krogulec>Wiersze>Truskawka>Janówek>Augustówek>Dobrzyń>Łosia Wólka>Adamówek>Kaliszki>Palmiry>Łomna-Las>Izabelin-Dziekanówek>Sadowa>Dziekanów Polski>Nowy Dziekanów>Pieńków>Łomna>Łomna-Las>Cząstków Polski>Cząstków Mazowiecki>CZOSNÓW>Dębina>Kazuń Nowy>Nowy Dwór Mazowiecki

    Wstałem o 6:00 i tak samo wybrałem się na stację Warszawa Zoo. O 7:30 przyjechał pociąg. Znowu mogłem spokojnie kupić bilet u konduktora na początku pierwszego wagonu. Na najbliższej stacji musiałem wysiąść by przenieść się do ostatniego wagonu. Wysiadłem i zamiast użyć roweru, biegłem. Już się drzwi pozamykały i pomyślałem, że to tyle na dzisiaj, ale konduktor czekał. Z pośpiechu wybrałem przedostatni wagon i nic się złego nie stało :-D. Wysiadłem o 8:00 w Nowym Dworze Mazowieckim. Pora na zaliczenie Gminy Czosnów, czyli 35 miejscowości.

S7 w Kazuniu Nowym
    Miałem na sobie długie dresy, bieliznę termoaktywną na górę, koszulkę, bluzę rowerową, czapkę, rękawiczki zimowe i komin. Na rękawiczki zimowe i kurtkę było za ciepło, więc ją zdjąłem, ale rękawiczki zostawiłem. Przez cały czas była nieco mglista i pochmurna pogoda. Nie było żadnych przejaśnień, mocnego wiatru i deszczu. Było miejscami trochę wilgotno, ale nie aż tak, by jeździć po kałużach.

Aż tak bardzo nie dominowały kolory pomarańczowe, a tym bardziej nie czerwone.
    W Kazuniu-Bielany minąłem fajny kościół, ale nie zrobiłem zdjęcia z powodu tubylców. Wjechałem na chwilę do Kampinoskiego Parku Narodowego by dojechać do Czeczotki.


Co ja tu robię? Miałem spać o tej porze... ziew...
    Jednak dominowały drogi asfaltowe i zdarzały się nawet takie wąskie w lasach i między polami. Po lesie jechałem po terenach pozbawionych cywilizacji, ale na krótko. Wjechałem na asfalt i zdziwiłem się, ale natrafiłem po ścieżkę rowerową. Niewygodnie jechało się z powodu wklęsłych wjazdów do posesji.

Sowia Wola
Z Cybulic do Cybulic Małych
    W Cybulicach Małych były jakieś magazyny. Wjechałem na drogę wojewódzką i jechałem nią przez pewien czas. Po prawej stronie miałem Kampinoski Park Narodowy.

W drodze do Cybulic Dużych
    Skręciłem na chwilę w prawo by dojechać do Dąbrówki, a potem wróciłem z powrotem na drogę.


    Potem skręciłem w lewo, po to by znów zawrócić :-D. Celem było zwiedzenie Aleksandrowa, Brzozówki i Małocic. To była droga, na której od czasu do czasu goniły mnie pieski. Momentowe zwolnienie sprawia, że nie mają ochoty już gonić i uciekają.


    Raz minął mnie gość na wozie z końmi. Po drodze były bagna, cielaki i zaniedbane działki. Trafiały się też opuszczone.



    Po tym zawróciłem na drogę wojewódzką i wtedy już jechałem prosto na południe. Dalej już czekała mnie jazda pasem rowerowym przez 10,5 km. Wyprzedził mnie rowerzysta na szosówce, który nie interesował się pasem rowerowym. Jechałem blisko lasu.

Po lewej stronie jest pas rowerowy.
    Na początku nie wiedziałem czy jechać pasem rowerowym, skoro jest po przeciwnej stronie, ale oznakowanie poziome po mojej stronie i przeciwnej pokazywały, że można jechać w różnych kierunkach. Wyprzedził mnie jakiś facet grubo ubrany na skuterze.

W końcu coś jesiennego!
Pas rowerowy często przemieszczał się na prawą i lewą stronę drogi.
    Po przejechaniu tego odcinka nastał przedostatni etap - miejscowości przy drodze 7. Zrobiłem jeszcze krótką pętle by przejechać Łosią Wólkę, Augustówek i Dobrzyń. W Dobrzyniu policjanci przeprowadzali kontrolę u kierowców. Jechałem obok tej ruchliwej drogi. Przy drodze stały wielkie magazyny z firmami, których nie kojarzę, ale wiem, że są wielkie. Właściwie, to byłem coraz bliżej Warszawy.

Augustówek
    Dojechałem do Palmir. Zdarzył się mały problem, bo na drodze pojawił się teren wojskowy. Na szczęście nie musiałem tam jechać, bo i tak niczego nie przeoczyłbym. Po Palmirach przeszedłem na drugą stronę krajowej drogi i kierowałem się już do Nowego Dworu Mazowieckiego, jadąc przez ostatnie wsie. Właśnie wtedy miałem trochę pod wiatr. Raz wyprzedził mnie autobus ZTM. Po 7 miejscowościach dojechałem do siedziby tej gminy - miejscowości Czosnów. Pojawiła się na krótki czas ścieżka rowerowa. Odpocząłem chwilę na skwerku. Z fontanny nie leciała woda :-(

"Coś niebieskiego"
Korona

    Ruszyłem dalej. Do tego czasu zostałem wyprzedzony jeszcze 2-3 razy przez tego samego skuterzystę.

Droga ekspresowa, a wyżej droga krajowa.
Most Piłsudskiego - następny most po moście Północnym
Tak wygląda Wisła w kierunku południowym...
...a tak  w kierunku północnym.















    To by było na tyle z tej wycieczki. W oczekiwaniu na pociąg słyszałem krzyki dresów, którzy śmiali się z jakiegoś chłopca w okularach, który coś sobie jadł. Aż mi się przypomniały niektóre docinki w szkole. Chciałem coś zrobić, ale co? Jeszcze by mi zrobili krzywdę. Na szczęście stali od niego daleko, ale wiedziałem, że to gnębienie mogło nie raz się wydarzyć. Potem takie osoby mają zaburzenia psychiczne i myśli samobójcze. Chciałem pomóc, ale nie wiedziałem jak. Tak czy siak, musieli się rozejść.

    Okej, to teraz epilog. Fajnie było coś wrzucić z tej jesieni. Nie spodziewajcie się dłuższych wycieczek w tym roku. Następne gminy przygotowałem na wiosnę, bo lubię taki klimat. Może od czasu do czasu pojawią się wpisy "rower+geocaching". Co wy na to?