Pokazywanie postów oznaczonych etykietą gmina Konstancin-Jeziorna. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą gmina Konstancin-Jeziorna. Pokaż wszystkie posty

piątek, 8 kwietnia 2016

W cieniu największego wysypiska śmieci w Polsce

    Pora na wybranie się z kolegą, jako, że lubi te południowe okolice i ma bliżej do nich niż ja. Kierunek: Góra Kalwaria - ostatnia niezwiedzona gmina w powiecie piaseczyńskim. Ten obszar podzieliłem na dwie wycieczki - na północną część i południową. Wybraliśmy się na północną część. Rok temu z kolegą w drugiej połowie kwietnia zwiedziłem już parę miejscowości, jadąc szlakiem zielonym od Kabat w Warszawie do skwerku w Górze Kalwarii. Polecam ten szlak bo przebiega przez spory las Nadleśnictwa Chojnów i na końcu przez wiejskie tereny. Fajnie jest rozglądać się dookoła w poszukiwaniu charakterystycznego znaku z rowerem i kolorem, które są malowane w różnych miejscach i informują o kierunku.

Konstancin-Jeziorna
Wyszło 90,2 km. Przebieg:

Warszawa>Konstancin Jeziorna>Łyczyn>Borowina>Solec>Szymanów>Łubna>Dobiesz>Sierzchów>Ługówka>Tomice>Kąty>Mikówiec>Góra Kalwaria>Moczydłów>Wólka Dworska>Podłęcze>Gassy>Ciszyca>Obórki>Kępa Oborska>Kępa Falenicka>Warszawa
(Zrobiłem taką legendę, że czerwone miejscowości są tymi nowymi do zwiedzenia, a niebieskie zostały już kiedyś odwiedzone. Zielone są nadprogramowymi :-D).
Link do trasy: https://www.google.com/maps/d/edit?mid=1pwXbc9Gx1woMVw5Jds8FkCPg8b8&usp=sharing

    Dojechałem do południowej dzielnicy Warszawy, gdzie mieszka kolega. Nie chciałem, by widział jak zwiedzam jego ulubiony rejon bez niego, więc odłożyłem wycieczkę za Sulejówek do Halinowa i innych wsi. Pojechaliśmy autobusem do Konstancina-Jeziorny i jechaliśmy nim 13 km. Miałem okazję dokończyć północną część gminy, czyli zwiedzić pozostałe 9 miejscowości.

Lokomobila w Parku Zdrojowym. 
Kościół Wniebowzięcia NMP zaraz przy parku.
    Po Konstancinie-Jeziornie zaczął się całkiem spory las. Było ciepło, nieco zielono, ale pochmurnie. Raz na jakiś czas się przejaśniało. Pachniało niektórymi kwiatkami.

Solec
    Po Solcu i Szymanowie wjechaliśmy na ładną, obiecującą polną drogę.

Kawęczynek. Widok na wschód.
    Po lesie pojawił się główny gwóźdź trasy. Wspominałem o nim na początku grudnia, kiedy przejeżdżałem daleko od niego, ale widać go było na horyzoncie. Jest nim największe wysypisko śmieci w Polsce! Nazywa się Łubna i ma około 112 metrów (dane z 2011r.). Pierwsze śmieci, te na dnie, pochodzą z drugiej połowy lat 70-tych. Podobno trafia tam 1/3 śmieci z Warszawy. Może tam znajdują się moje sprawdziany z podstawówki, które wyrzucałem do kosza, wracając do domu, jeśli nauczycielka nie wspominała nic o ich oddaniu z podpisem rodzica.

Raczej nie ma lepszego widoku na wysypisko. 
    Kierowaliśmy się w kierunku Czarnego Lasu. Nie pamiętałem czy przez niego mieliśmy przejechać, ale jednak nie. W okolicach Baniochy kursują autobusy zaczynają się na L, np. L28. Są nim minibusy w innych kolorach niż czerwony i żółty. Jeden stał na przystanku i był cały zielony, a kasownik biletów miał na początku. Przypominał PKS.

Kościół NMP Królowej Pokoju w Baniosze
Zespół szkół w Baniosze














    Otarliśmy się o szlak zielony w lesie w drodze do Dobiesza, gdzie tam byśmy już z niego wyjechali. Ciekawe wyglądało bagno w lesie z pniami.

Podmokły las na szlaku zielonym.
Na szczycie wzniesienia między Dobieszem a Sierzchowem.
    W Sierzchowie rozpoczął się zjazd, który mógł liczyć kilometr. Wjechaliśmy do kolejnego lasu i tam kolega się zatrzymał zaciekawiony, bo po prawej stronie było ogrodzenie, które według niego przypominało cmentarz. Było to ogrodzenie czyjejś posesji, gdzie pasły się po prostu konie.

Do Ługówki

    Ługówka zaczęła się, gdy po prawej stronie pojawił się znak z jej nazwą. Nie była napisana białymi literami na zielonym tle, ale czarnymi na białym. Przestały być stosowane w 2006 roku, kiedy wprowadzono tablicę informującą o wjeździe na teren zabudowany, czyli czarne domki na białym tle. No cóż, zdjęcia nie zrobiłem, bo myślałem, że znak oznacza wjazd w część wsi.

Ługówka. Niedaleko Kątów.
    Wjechaliśmy do Góry Kalwarii drogą krajową. Kolega chciał coś kupić w Biedronce. Potem zjechaliśmy w dół na wał nad Wisłą. Pozostały jeszcze dwie miejscowości do zwiedzenia i potem już bezpośredni powrót na most Siekierkowski w Warszawie, gdzie rozejdziemy się.

Widok z Moczydłowa na komin w Karczewie, oddalony o 10 km.
    Powrót wałem był trochę męczący, bo niewygodnie jechało się po wyboistej, wąskiej drodze. Czasami była po lewej stronie droga asfaltowa. Fajnie by było dostać się na wyspy i zobaczyć co tam jest. Przypominałoby poszukiwanie skarbu przez piratów.


Wał Zawadowski
    W ostatniej miejscowości, w Podłęczu znajduje pomnik przyrody. Jest nim dąb szypułkowy "Książę Mazowiecki". Nigdzie nie było napisane ile ma lat, ale pewnie ponad 100. Znajduje się na czyimś polu, więc nie ma jak się do niego dostać. Wyróżniał się wśród innych drzew swoją wysokością. Mierzy 25 m - przynajmniej o tym się dowiedziałem :-D.


Dąb szypułkowy "Książę Mazowiecki"
    Trochę dziwne, że wyszło 90 km, skoro jazda autobusem ucięła nam 13 km, a bez autobusu miało tyle właśnie wyjść.

wtorek, 8 grudnia 2015

W grudniu na południu

    Gulp, minął listopad i nie napisałem niczego ciekawego! Na studiach przeżyłem 3 zjazdy i ze zjazdu na zjazd czuję mniej stresu, bo zajęcia są spokojne, a ciągle zapominam o tym i niepotrzebnie wyobrażam sobie jakieś stresujące momenty, które mogłyby się wydarzyć. Eee, i tak mam poprawy. Nie napisałem o tym, że na początku października pogodziłem się z kolegą, któremu odmówiłem wyjazdu. Do tej pory pojechaliśmy na rower około 5 razy i widać, że spadł z formy. Raz 80 km przejechaliśmy w 8 godzin. Teraz jeździ coraz szybciej, ale wciąż ma nawyk zatrzymywania się po to by wyczyścić sobie napęd (chyba pod pretekstem odpoczynku).

Wisła na południe od Warszawy
    Zamierzałem przejechać się na południe od Warszawy, na gminę Konstancin-Jeziorna. Fajnie byłoby zacząć zwiedzać powiat piaseczyński, póki nadejdzie przedwiośnie. Będę miał przynajmniej zajęcie i może jeszcze pozahaczam o powiat otwocki, który też jest na południu i w tej samej odległości. Oba powiaty są przyczepione do Warszawy, więc nie ma co się spodziewać tam żadnych rolniczych rewolucji.

Przejechałem 89,2 km. Przebieg:

Warszawa>Bielawa>Konstancin-Jeziorna>Jastrzębie>Czarnów>Borowina>Kawęczynek>Słomczyn>Turowice>Dębówka>Piaski>Cieciszew>Parcela>Obory>Gassy>Czernidła>Łęg>Habdzin>Opacz>Ciszyca>Obórki>Okrzeszyn>Kępa Oborska>Kępa Okrzewska>Kępa Falenicka>Warszawa

Link do trasy: https://www.google.com/maps/d/edit?mid=zrcJ6KM6zWHM.kKdQ-9_DaMms&usp=sharing

    Trochę minęło czasu zanim się tam wybrałem. Musiałem kupić nowy łańcuch, bo wcześniejszy miał przebieg 6000 km, a jeszcze w październiku nie był rozciągnięty. Kupiłem w pewnym sklepie, gdzie na półkach były tylko narciarskie i snowboardowe produkty, ale zostało coś w magazynie :-). Dodatkowo zachorowałem i to pierwszy raz w tym roku. Udało mi siebie nie doprowadzić do gorączki. Dopiero po paru dniach się przejechałem i z tego będzie nietypowa relacja, bo nie jechałem sam, jak to tradycyjnie, a wyjątkowo z kolegą! Na początku zmienił mi łańcuch, który od razu zaczął przeskakiwać, kiedy mocniej naciskałem na pedały. Skutkowało to długą przerwą. Po namowie, "bo i tak mogę jechać, a wycieczka czeka!", pojechaliśmy do przodu.

Pierwsza miejscowość - Bielawa
    Tego dnia było dosyć ciepło, bo 11'C. Minęliśmy po lewej stronie jakąś amerykańską dzielnicę z amerykańską szkołą. Wyszukiwałem wzrokiem boiska do baseballu.

Leśna część Konstancina-Jeziorny
    Usłyszałem od kolegi ryzyko zerwania się łańcucha, bo jakoś inaczej przypiął. Właśnie w tych okolicach zatrzymaliśmy się na godzinę, by zrobić przegląd. Dopiero co ledwo było 20 km, a słońce opadało.

Pierwsze wiejskie widoki w Jastrzębiu
    Na drogę wziąłem ze sobą termos z gorącą herbatą z cytryną, jako, że byłem dzień po chorobie i jakieś dwie minipizze z serem i sosem bolońskim, oraz 4 batony, które 2 zjadłem.

Chojnowski Park Krajobrazowy przy Czarnowie.
    Nie było problemu z robieniem zdjęć. Po prostu mówiłem, że trafiłem na fajny widok i robiłem zdjęcie, tylko musiałem zatrzymywać się przed nim, bo mimo, że nie znał trasy, to jechał niepotrzebnie pierwszy. Aż się zdziwiłem, że jechał szybciej niż 20 km/h, a wolę zachować stałe tempo.

Ciche okolice między Czarnowem a Borowiną

    Najładniejsze okolice, to były te skierowane najbardziej na południe. Po wyjechaniu z lasu, zaczęły się pola.

Nie wiem co tak późno to zboże robi. W oddali wysypisko Łubna.
    Po prawej stronie, czyli na południe zobaczyłem za lasem wysypisko śmieci Łubna. Dopiero teraz się dowiedziałem, że to największe wysypisko śmieci w Polsce! Od 2011 roku jest nieczynna, a trafiało tam 1/3 śmieci z Warszawy. Może znajdziecie tam swoje stare zabawki? Podobno ma 112 metrów. Znajduje się w gminie Góra Kalwaria, a to gmina, którą również będę zwiedzał w zimę, więc będzie z tego ciekawa relacja!

Kawęczynek w kierunku Słomczyna
    Przecięliśmy drogę 724, która prowadzi do Góry Kalwarii i jeszcze dalej. Od razu powitał nas stromy zjazd z łukami. Kolega się pochwalił, że miał 70 km/h, a ja 46 km/h, bo było ślisko i nie chciałem się wywalić.
    Zatrzymaliśmy się na polach, bo chciałem zrobić zdjęcie. Odwróciłem się, a jemu biegi się przestawiły, ale czas goni, a cienie się wydłużają, więc po dość długim czasie pojechaliśmy dalej.

Dębówka
Poczułem mały klimat wakacji jak na grudzień.
Pole niebieskawej kapusty w Piaskach. W oddali jest Lądowisko Konstancin
    Słońce już się nieźle schowało, robiłem się coraz bardziej głodny i nie mogłem doczekać się powrotu wałem Zawadowskim. Wtedy byśmy odpoczęli, a ja zjadłbym sobie dwie minipizze, zamiast batonów i wałem wrócilibyśmy bezpośrednio do mostu Siekierkowskiego.

Droga do Gassy. Mijali nas rowerzyści szosowi.
    Kolega nie mógł się już doczekać wału, ale jeszcze były trzy odbicia od niego. Zatrzymaliśmy się przed sklepikiem w Gassy. Niestety mam słabe przednie światło, ale za to tylne światło polskiej firmy Mactronic Walle daje po oczach, asfalcie i znakach w oddali. Działa w trybie ciągłym przez 30 godzin, więc super!

Widok z wału, chyba w Ciszycy, ale czekają nas jeszcze dwa krótkie odbicia.
    Zrobiło się już jak w nocy, tylko niebo jeszcze było granatowe. Na północy było jaśniejsze z powodu Warszawy.

Kępa Okrzewska
    Jako dziecko, bałem się ciemności. Teraz mnie nie rusza i spokojnie mógłbym jechać lasem w nocy czy po takiej dżungli nad Wisłą poza miastem. Miałem zbyt mało okazji by sprawdzić się w ciemności :-D. Dojechaliśmy do wału i minęło nas dwoje rowerzystów, gdzie jeden pojechał w całkowitą ciemność. Myślałem, że ludzie bardziej się boją ciemności, a ja tylko tak się wychwalam. 
    Dojechaliśmy do końca wycieczki, czyli do mostu Siekierkowskiego. Tam się dowiedziałem od niego, że musiałbym wymienić jedną zębatkę w korbie, choć czułem, że łańcuch i tak mógł być źle założony. Pewien rowerzysta zatrzymał się i pochwalił mnie za opony z paskami odblaskowymi. Niestety nie pamiętałem sklepu, gdzie je kupiłem. Pożegnaliśmy się i wróciłem w kierunku domu. Między mostem Łazienkowskim, a Poniatowskiego odpiął mi się łańcuch! Jednak źle go przypiął. Schowałem go do sakwy i ruszyłem na piechotę do domu. Jechałem z kolegą ok. 65 km przez 6 godzin. Prędkość była nawet niepotrzebnie szybsza, ale te przerwy dodały dodatkowe dwie godziny.
    To by było na tyle. Trzeba będzie dobrze skuć łańcuch i być może wymienić korbę. Zbyt dużo kosztuje, a wciąż nie mam pracy. Tak więc wszystkie miejscowości tej gminy są zaliczone! Trochę minie czasu, a następna wycieczka powinna być do gminy Lesznowola. To ten sam powiat, tyle, że na zachód. Spokojnie, nadal będę sam jeździć jak to tradycyjnie, tylko możliwe, że jeszcze z kolegą pojadę na następną wycieczkę.

Wesołych Świąt! Ho ho ho!