piątek, 15 kwietnia 2016

Pochmurne i w remoncie Halinów

    Pomyślałem, że warto byłoby wybrać się już na konkretny wschód i rozpocząć poznawanie powiatu Mińskiego. Są to okolice Sulejówka, Mińska Mazowieckiego, Latowicza, Mrozy, Dobre, Stanisławowa, Kałuszyna, gdzie najbliżej jest 20 km do Siedlca. Zatem wczoraj wybrałem się na gminę Halinów, bo jest najbliżej Warszawy, chociaż jest jeszcze Sulejówek, ale odwiedziłem go parę razy.

Bażant zwyczajny oznacza swoje terytorium. Skrzek-skrzek!
Wyszło 93, 1 km. Przebieg:

Warszawa>Sulejówek>Długa Szlachecka>Okuniew>Zagórze>Budziska>Długa Szlachecka>Długa Kościelna>Kazimierów>Halinów>Krzewina>Desno>Żwirówka>Olesin>Aleksandrówka>Dębe Wielkie>Wielgolas Duchnowski>Wielgolas Brzeziński>Cisie>Hipolitów>Halinów>Józefin>Królewskie Brzeziny>Grabina>Sulejówek>Warszawa


    Jeszcze wtedy na początku kwietnia, mijając Prażmów, poczułem lekki wyciek oleju z klamki hamulca tylnego. Po tym tylny hamulec nie hamował już tak dobrze jak kiedyś. Wygląda na to, że będę musiał dolać oleju mineralnego do hamulców hydraulicznych i go odpowietrzyć. Nigdy tego nie robiłem. Być może baryłka jest niedokręcona. Wolę sam to zrobić, bo serwisy mogą to zrobić za 50 zł w ciągu min. tygodnia i trzeba się naczekać, zaś olej mineralny 100 ml może kosztować 13 zł.
    Pojechałem o około 10:30 i znaną mi drogą dojechałem do Sulejówka. W sumie to Sulejówek i Halinów to po prostu ulice asfaltowe/gruntowe wyboiste z domkami jednorodzinnymi. W Sulejówku od Tesco zaczęły się dla mnie nowe tereny. Za dużo było tych wyboistych dróg i głupia sprawa, że tyle osób codziennie z takich korzysta, jadąc samochodem 20 km/h, by wyjechać ze swojej miejscowości :-/

Długa Szlachecka
    Po Długiej Szlacheckiej odbiłem w lewo do znanego mi Okuniewa. Miałem tak naprawdę wybrać się na rower dzień wcześniej, gdyby nie błędne prognozy. U niektórych źródeł zapowiadano deszcz, a jednak nic nie padało.

Budziska
Cisza, a w oddali pianie bażantów.
    W Okuniewie skręciłem w prawo na drogę, którą dojechałbym do Pustelnika, a potem do Stanisławowa. Na drodze były roboty drogowe, a przez to ruch wahadłowy i niestety bardzo długi z wąskim pasem. Trochę mi głupio było mieć parę samochodów na ogonie, więc starałem się jechać szybko i po poboczu. W drodze do Budzisk zastałem zamknięty most (nad tą samą rzeką co na zdjęciu). Zrobiłem 2 kilometrowy objazd.

Słupy przelotowe wysokiego napięcia w Długiej Szlacheckiej lub Długiej Kościelnej
Kościół św. Anny w Długiej Kościelnej
    W Kazimierowie zastałem stawy. Było całkiem zielono. Widoki musiały być podobne do końcówki kwietnia tamtego roku, więc wydaje mi się, że w tym roku wiosna wcześniej się pojawiła.

Stawy w Kazimierowie
Wierzby
Żwirówka
Bocian w Żwirówce
Dworzec kolejowy w Aleksandrówce z 1918 roku.
Dojechałem do Dębe Wielkie i przedostałem się pod wiaduktem na drugą stronę drogi krajowej. Dojechałem do dworca kolejowego i przeszedłem na drugą stronę torów. W kierunku południowym został mi do zwiedzenia Wielgolas Duchnowski.

Wielgolas Duchnowski
    Teraz został mi powrót do domu przez jeszcze 7 nowych miejscowości. Przy torach w Cisiach postałem paręnaście minut. Chciałem uchwycić któryś pociąg, ale nic nie jechało.

Nic nie jechało!
    Po Cisiach zaczęły się konkretniejsze tereny zabudowane i tak mi towarzyszyły do końca. Halinów, Hipolitów nie różniły się tak bardzo od Sulejówka. Przez parę minut wyjrzało słońce.

Halinów
W Królewskich Brzezinach gdzieś znajduje się cmentarz zwierząt.
Widok na Grabina. Taki trochę wakacyjny klimat.
    W Sulejówku wracałem inną drogą, równolegle do tamtej częściej uczęszczanej. Niedaleko elektrociepłowni Kawęczyn wracałem już tą samą drogą. Opuściły się szlabany i czekałem przed nim, gdy niektórzy na rowerach przejeżdżali i pod szlabanami się czołgali.

Pesa Elf 27WE jedzie na lotnisko w Warszawie.
    Oj, zapomniałem wspomnieć, że na skrzyżowaniu ulicy Strażackiej z Chełmżyńską robotnicy porobili naprawdę niezły bajzel. Ścieżka rowerowa jest częściowo zamknięta, korki na skrzyżowaniu, ciągłe trąbienie, są trudności w skręceniu, mimo, że ma się pierwszeństwo,  rowerzyści i motocykliści jadący po trawie i przechodzący między stojącymi samochodami. Następnym razem wymyślę inny dojazd i dowiem się, kiedy skończy się remont.

piątek, 8 kwietnia 2016

W cieniu największego wysypiska śmieci w Polsce

    Pora na wybranie się z kolegą, jako, że lubi te południowe okolice i ma bliżej do nich niż ja. Kierunek: Góra Kalwaria - ostatnia niezwiedzona gmina w powiecie piaseczyńskim. Ten obszar podzieliłem na dwie wycieczki - na północną część i południową. Wybraliśmy się na północną część. Rok temu z kolegą w drugiej połowie kwietnia zwiedziłem już parę miejscowości, jadąc szlakiem zielonym od Kabat w Warszawie do skwerku w Górze Kalwarii. Polecam ten szlak bo przebiega przez spory las Nadleśnictwa Chojnów i na końcu przez wiejskie tereny. Fajnie jest rozglądać się dookoła w poszukiwaniu charakterystycznego znaku z rowerem i kolorem, które są malowane w różnych miejscach i informują o kierunku.

Konstancin-Jeziorna
Wyszło 90,2 km. Przebieg:

Warszawa>Konstancin Jeziorna>Łyczyn>Borowina>Solec>Szymanów>Łubna>Dobiesz>Sierzchów>Ługówka>Tomice>Kąty>Mikówiec>Góra Kalwaria>Moczydłów>Wólka Dworska>Podłęcze>Gassy>Ciszyca>Obórki>Kępa Oborska>Kępa Falenicka>Warszawa
(Zrobiłem taką legendę, że czerwone miejscowości są tymi nowymi do zwiedzenia, a niebieskie zostały już kiedyś odwiedzone. Zielone są nadprogramowymi :-D).
Link do trasy: https://www.google.com/maps/d/edit?mid=1pwXbc9Gx1woMVw5Jds8FkCPg8b8&usp=sharing

    Dojechałem do południowej dzielnicy Warszawy, gdzie mieszka kolega. Nie chciałem, by widział jak zwiedzam jego ulubiony rejon bez niego, więc odłożyłem wycieczkę za Sulejówek do Halinowa i innych wsi. Pojechaliśmy autobusem do Konstancina-Jeziorny i jechaliśmy nim 13 km. Miałem okazję dokończyć północną część gminy, czyli zwiedzić pozostałe 9 miejscowości.

Lokomobila w Parku Zdrojowym. 
Kościół Wniebowzięcia NMP zaraz przy parku.
    Po Konstancinie-Jeziornie zaczął się całkiem spory las. Było ciepło, nieco zielono, ale pochmurnie. Raz na jakiś czas się przejaśniało. Pachniało niektórymi kwiatkami.

Solec
    Po Solcu i Szymanowie wjechaliśmy na ładną, obiecującą polną drogę.

Kawęczynek. Widok na wschód.
    Po lesie pojawił się główny gwóźdź trasy. Wspominałem o nim na początku grudnia, kiedy przejeżdżałem daleko od niego, ale widać go było na horyzoncie. Jest nim największe wysypisko śmieci w Polsce! Nazywa się Łubna i ma około 112 metrów (dane z 2011r.). Pierwsze śmieci, te na dnie, pochodzą z drugiej połowy lat 70-tych. Podobno trafia tam 1/3 śmieci z Warszawy. Może tam znajdują się moje sprawdziany z podstawówki, które wyrzucałem do kosza, wracając do domu, jeśli nauczycielka nie wspominała nic o ich oddaniu z podpisem rodzica.

Raczej nie ma lepszego widoku na wysypisko. 
    Kierowaliśmy się w kierunku Czarnego Lasu. Nie pamiętałem czy przez niego mieliśmy przejechać, ale jednak nie. W okolicach Baniochy kursują autobusy zaczynają się na L, np. L28. Są nim minibusy w innych kolorach niż czerwony i żółty. Jeden stał na przystanku i był cały zielony, a kasownik biletów miał na początku. Przypominał PKS.

Kościół NMP Królowej Pokoju w Baniosze
Zespół szkół w Baniosze














    Otarliśmy się o szlak zielony w lesie w drodze do Dobiesza, gdzie tam byśmy już z niego wyjechali. Ciekawe wyglądało bagno w lesie z pniami.

Podmokły las na szlaku zielonym.
Na szczycie wzniesienia między Dobieszem a Sierzchowem.
    W Sierzchowie rozpoczął się zjazd, który mógł liczyć kilometr. Wjechaliśmy do kolejnego lasu i tam kolega się zatrzymał zaciekawiony, bo po prawej stronie było ogrodzenie, które według niego przypominało cmentarz. Było to ogrodzenie czyjejś posesji, gdzie pasły się po prostu konie.

Do Ługówki

    Ługówka zaczęła się, gdy po prawej stronie pojawił się znak z jej nazwą. Nie była napisana białymi literami na zielonym tle, ale czarnymi na białym. Przestały być stosowane w 2006 roku, kiedy wprowadzono tablicę informującą o wjeździe na teren zabudowany, czyli czarne domki na białym tle. No cóż, zdjęcia nie zrobiłem, bo myślałem, że znak oznacza wjazd w część wsi.

Ługówka. Niedaleko Kątów.
    Wjechaliśmy do Góry Kalwarii drogą krajową. Kolega chciał coś kupić w Biedronce. Potem zjechaliśmy w dół na wał nad Wisłą. Pozostały jeszcze dwie miejscowości do zwiedzenia i potem już bezpośredni powrót na most Siekierkowski w Warszawie, gdzie rozejdziemy się.

Widok z Moczydłowa na komin w Karczewie, oddalony o 10 km.
    Powrót wałem był trochę męczący, bo niewygodnie jechało się po wyboistej, wąskiej drodze. Czasami była po lewej stronie droga asfaltowa. Fajnie by było dostać się na wyspy i zobaczyć co tam jest. Przypominałoby poszukiwanie skarbu przez piratów.


Wał Zawadowski
    W ostatniej miejscowości, w Podłęczu znajduje pomnik przyrody. Jest nim dąb szypułkowy "Książę Mazowiecki". Nigdzie nie było napisane ile ma lat, ale pewnie ponad 100. Znajduje się na czyimś polu, więc nie ma jak się do niego dostać. Wyróżniał się wśród innych drzew swoją wysokością. Mierzy 25 m - przynajmniej o tym się dowiedziałem :-D.


Dąb szypułkowy "Książę Mazowiecki"
    Trochę dziwne, że wyszło 90 km, skoro jazda autobusem ucięła nam 13 km, a bez autobusu miało tyle właśnie wyjść.