Pokazywanie postów oznaczonych etykietą 98 km. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą 98 km. Pokaż wszystkie posty

sobota, 10 czerwca 2017

Przez wał do Pułtuska

    Coś te burze za chętnie nie odwiedzają Warszawy... Od jakiegoś czasu nie mam ochoty odwiedzać powiatu mińskiego z powodu tych pociągów. Brakuje mi jazdy na północ w okolice Nasielska, Ciechanowa, itd. Gdzie wybieram się bez pociągu, a jeśli już, to wygodną linią. Obmyśliłem, że skoro zostało jeszcze 5 gmin do zwiedzenia w powiecie mińskim, to nie muszę tam się wybierać 5 razy z rzędu. Zaplanowałem Kałuszyn na czerwiec, Cegłów i Siennicę na lipiec, Mrozy na sierpień i Latowicz na wrzesień. To tylko 135 miejscowości :D. Mogę i wcześnie. W międzyczasie będę jeździć po swojemu.
    W środę w wietrzny dzień przeszedłem się na najdłuższy dystans jaki mi się udało pokonać pieszo. Wyszło mi 37,5 km. Moim poprzednim rekordem było 26 km. Wiem, że na pielgrzymkach do Częstochowy pielgrzymi chyba pokonują 40 km dziennie. Tak więc przeszedłem się od Warszawy do stacji kolejowej Modlin w Nowym Dworze Mazowieckim. Przez cały czas szedłem wałem po prawej stronie Wisły. Jest to też część szlaku św. Jakuba. Ostatnie 5 km było ciężkie. Nie robiłem żadnych przerw i wystarczyły mi tylko dwa hot-dogi z Biedronki. Oczywiście woda obowiązkowo! Tak więc jestem z siebie dumny i zarazem wymagający. Chcę któregoś dnia przejść 40 km i wybrałbym ładniejszą trasę. Szedłem po rezerwacie Ławic Kiełpińskich, szukając jakichś ciekawych ptaków. Wiem, że ostatnio coś o tych ptakach ględzę. Udało mi się zrobić najwyraźniejsze, lecz jak na standardy wciąż kiepskie zdjęcie wilgi i dzięcioła dużego.
    Dwa dni później, czyli wczoraj o jeszcze bolących stopach postanowiłem przejechać przez nieznany mi wał biegnący wzdłuż prawego brzegu Narwi od Serocka do Pułtuska. Zwiedzę przy okazji rynek Pułtuska, w którym nigdy nie byłem, dojadę do stacji kolejowej Nasielsk i pociągiem wrócę do domu.

Czapla siwa nad Kanałem Żerańskim
Wyszło 98,5 km. Przebieg:

Warszawa>Rembelszczyzna>Nieporęt>Zegrze Południowe>Zegrze Północne>Borowa Góra>Jadwisin>Stasi Las>Serock>Łacha>Gąsiorowo>Stawinoga>Holendry>Pułtusk>Jeżewo>Płochochowo>Kokoszka>Golądkowo>Skarżyce>Zbroszki>Winnica>Skorosze>Poniaty Wielkie>Krzyczki-Szumne>Pniewo>Nasielsk>Stare Pieścirogi>Nowe Pieścirogi


    Wyjechałem jak zwykle o 7-ej z minutami. Pojechałem przez szlak Golędzinowski wzdłuż Wisły w Warszawie. Na krótko pojechałem ścieżką rowerową na ulicy Modlińskiej i skręciłem w prawo na ulicę Płochocińską. Zaraz od niej odbiłem, by przejechać na drugą stronę kanału i wjechałem na początek szlaku wzdłuż niego. Minąłem tylko dwóch rowerzystów. Było wąsko i na szczęście nikt mi nie siedział na ogonie. Wędkarze łowili ryby.

Szlak pieszo-rowerowy wzdłuż Kanału Żerańskiego
    Po niedługim czasie dojechałem nad Zalew Zegrzyński. Odwiedziłem pustą plażę, by pogapić się na wodę i łabędzie. Dojechałem na most nad zalewem. Heh, dawno tu nie byłem. Chyba ostatnio w sierpniu 2015. Na moście po lewej stronie trzeba jechać rowerem. Po prawej mogą tylko piesi się poruszać. Trzeba uważać na szkło.

Kokoszka zwyczajna
    Z powodu wciąż zmęczonych nóg poprowadziłem rower pod górę. Na szczycie przeszedłem przez drugą stronę przejścia dla pieszych ze światłami. Lubię to miejsce. Za nim już rozpościera się wielkie pole. Obok jest jakiś wojskowy teren czy coś w tym stylu. Były jakieś wycieczki klasowe i żołnierz sterował ruchem. Normalnie, to przez krótki odcinek musiałbym jechać asfaltowym poboczem drogi krajowej 61, to jednak już wiedziałem o nowo wybudowanej ścieżce obok.

Pole w Jadwisinie o ile się nie mylę. Widziałem je często przez okno PKSu w dzieciństwie.
    Dojechałem do Serocka. Ma swoją obwodnicę, więc ruch w mieście jest mniej natężony. Budują po lewej stronie ścieżkę rowerową i widzę, że ma przebiegać przez całe miasto, bo widziałem ją jeszcze na końcu przy Wierzbicy. Nie położyli jeszcze na niej asfaltu. Zjechałem w dół na rondo i skręciłem w prawo na most nad Narwią. Jest to droga krajowa, więc odpuściłem jazdę po niej. Na moście zauważyłem wieżowce Warszawy na horyzoncie! Oddalone są o około 33 km.

Wieżowce w Warszawie widziane z mostu za Serockiem.
    Przejechałem przez znaną mi Łachę i Gąsiorowo. Po nich zaczął się początek wału i powiatu pułtuskiego. Wał prowadzi przez dosyć odludne tereny i nie wiedziałem czy droga nie będzie się urywać. Tak więc pora na 17-kilometrową jazdę wałem!

Całkiem tu klimatycznie :)
Widzę kościół w Dzierżeninie
    Nie dało się jechać górą, bo był zbyt zarośnięty. Co jakiś czas zostawiałem rower i wchodziłem na górę. Chciałem zobaczyć czy są ładne widoki. Wszędzie dookoła są mokradła, więc mogłem spodziewać się kaczek i brodzących ptaków.



    Widziałem jak na razie tylko trochę łabędzi i sporo latających ważek. Gdzieś przed Holendrami dojechałem do jakiegoś opuszczonego budynku z wroną siwą na dachu. No właśnie. To ciekawe, że w takim dzikim środowisku kręciło się trochę wron. Pewnie jednak nie tylko wybierają miasta.

Coś opuszczonego na mokradłach
Pora jechać górą
    W Holendrach stoją działki letniskowe i chyba też zwykłe. Ludzie łowili sobie ryby. Droga się skończyła i pojechałem górą. Przynajmniej tym razem ścieżka była lepiej wydeptana.


O, jakieś pola
    Widziałem ładne działki letniskowe na lewym brzegu. Zaraz dojechałem do miejsca, w których na chwilę skręca wał. Jest to mostek nad rzeką. Stoi czerwony znak z napisem zakazu wjazdu na wał pojazdami i konno.

Dalsza część wału
    Jechałem przynajmniej po szerokiej żwirowej drodze. Czasami na chwilę rozwidlała się w górę i w dół. Słyszałem warkot ciągnika na polu i bażant przebiegł przez drogę.


    Przy wjeździe na górę zatrzymałem się. Coś wielkiego, szarego przestraszyło się mojej obecności i odleciało plecami ode mnie. Od razu pomyślałem, że to żuraw. Jednak to nie był żuraw. Poszybował nad lasem i zauważyłem, że jest czarny, ma prostą szyję w locie i biały brzuch. To był bocian czarny! Nieee! Straciłem swoją szansę zrobienia mu zdjęcia! Unikatowy ptak odleciał na wschód do lasu. Dlaczego pomyślałem, że był to żuraw? Bo podleciał pod słońce i jego czarne pióra odbijały się szarym kolorem. Spodziewałem się, że w lesie przy odludnych mokradłach może tu mieszkać. Postałem jeszcze przez pewien czas i rozczarowany pojechałem. Zostało mi tylko bardzo niewyraźne zdjęcie czarnej sylwetki na niebie.

"Hau! A czy ja też jestem unikatowy?"
Widzę już most w Pułtusku
    Do końca wału już bliżej. Z tego co wiem, to zaraz za Pułtuskiem wał już się kończy. Po drugiej stronie drogi wojewódzkiej widziałem znak zakazu wjazdu do wału z wyjątkiem WZMI-coś tam. Nie wiem o co biega, więc osiedlami zrobiłem objazd. Chciałem przejechać przez most dla pieszych i rowerzystów nad Narwią. A cóż to? Światło drogowe przed mostem?

Światło drogowe?
    Za chwilę zrobiło się zielone, więc... hmm... okej, jadę dalej. Aha, może wyjątkowo przejeżdżają tędy służby miejskie. Za mostem jest Park Zamkowy i od razu rynek Pułtuska. Jest dosyć podłużny. Na placu stoją stragany. Jadąc na wieś do rodziny w dzieciństwie i rzadko obecnie, przejeżdżaliśmy samochodem lub PKSem przez Pułtusk i skręcaliśmy od drogi, która prowadziła na rynek. Zastanawiałem się co tam jest. No i teraz już wiem :D

Rynek w Pułtusku
    Po okolicy chodziły grupki policjantów. Stoi obok zamek. Po wielu zniszczeniach odbudowano go w 1989 roku i teraz stał się zespołem hotelowo-rekreacyjnym.

Zamek zwany jako Dom Polonii.
    Po drugiej stronie ulicy widzę kogoś, kto bardzo przypomina mi kuzynkę. Była z dwiema starszymi, nieznajomymi paniami. Pewnie jest gdzieś jej rodzina, a nie mam ochoty na starcie z ciociami zadającymi nieciekawe pytania. Zmyłem się :D. Po jakimś czasie dostałem potwierdzenie, że kuzynka jest w Przasnyszu, więc mi się przywidziało. To tylko 36 km stąd.

Wieża ratusza z XV wieku. Z tyłu urząd miejski.
Dzwonnica, a z tyłu bazylika kolegiacka NMP.
    Jan Baptysta Wenecjanin pomógł w budowie bazyliki kolegiackiej NMP w Pułtusku. Jest to jego kolejne dzieło, przynajmniej po części. Potem pojechałem uliczkami Pułtuska, by zobaczyć jeszcze najstarszy kościół w mieście. Odwiedziłem też nostalgiczny dworzec autobusowy, gdzie jadąc do rodziny PKS zatrzymywał się na postój na 15 minut. O rety, tyle wspomnień. Na postoju można było się przewietrzyć. Czekałem i nie mogłem się doczekać kolejnych fajnych wakacji na wsi i faktycznie były fajne. Uderzają mnie te wspomnienia najczęściej w czerwcu.

Przy dworcu PKSowym.
    Wszedłem schodami na wzgórze na którym są podwórka. Pijak zapytał się czy mam zapalniczkę. Niebawem wyjechałem z Pułtuska, jadąc na południowy zachód. Pozostało jechać 27 km prosto do Nasielska. Niestety miałem pod nieco uciążliwy wiatr.

Płocochowo
Kokoszka :D
    Zatrzymałem się na przystanku autobusowym w Skoroszach i potem jakieś śmieszki w samochodzie zatrąbiły na mnie dwa razy bez powodu. Zaplamiłem sobie koszulkę ketchupem czy jak?

Gdzieś przy Golądkowie
Skorosze
    Przejechałem przez Winnicę i niedługo potem wjechałem w powiat nowodworski. Poczułem się znowu jak rok temu :D. Pomęczyłem się pod wiatr przez Nasielsk i dojechałem do stacji kolejowej. Pesa Elf przyjechał z Warszawy, zatrzymał się, zmienił kierunek na Warszawę, załoga przeszła na drugi koniec pociągu i po 30 minutach do niego wsiadłem. Zdarzyły się w przedziale dwie osoby z rowerami. Jedna z rowerem miejskim i druga z małym górskim. Powiesiły na hakach. Może jednak też zacznę swojego wieszać :-/. Wysiadłem na rondzie Starzyńskiego.
    Jeśli ktoś zna miejsce w którym niedawno widział bociana czarnego, może mi je zdradzi? Mógłbym wybrać się na poszukiwania i zrobić zdjęcia.

wtorek, 8 grudnia 2015

W grudniu na południu

    Gulp, minął listopad i nie napisałem niczego ciekawego! Na studiach przeżyłem 3 zjazdy i ze zjazdu na zjazd czuję mniej stresu, bo zajęcia są spokojne, a ciągle zapominam o tym i niepotrzebnie wyobrażam sobie jakieś stresujące momenty, które mogłyby się wydarzyć. Eee, i tak mam poprawy. Nie napisałem o tym, że na początku października pogodziłem się z kolegą, któremu odmówiłem wyjazdu. Do tej pory pojechaliśmy na rower około 5 razy i widać, że spadł z formy. Raz 80 km przejechaliśmy w 8 godzin. Teraz jeździ coraz szybciej, ale wciąż ma nawyk zatrzymywania się po to by wyczyścić sobie napęd (chyba pod pretekstem odpoczynku).

Wisła na południe od Warszawy
    Zamierzałem przejechać się na południe od Warszawy, na gminę Konstancin-Jeziorna. Fajnie byłoby zacząć zwiedzać powiat piaseczyński, póki nadejdzie przedwiośnie. Będę miał przynajmniej zajęcie i może jeszcze pozahaczam o powiat otwocki, który też jest na południu i w tej samej odległości. Oba powiaty są przyczepione do Warszawy, więc nie ma co się spodziewać tam żadnych rolniczych rewolucji.

Przejechałem 89,2 km. Przebieg:

Warszawa>Bielawa>Konstancin-Jeziorna>Jastrzębie>Czarnów>Borowina>Kawęczynek>Słomczyn>Turowice>Dębówka>Piaski>Cieciszew>Parcela>Obory>Gassy>Czernidła>Łęg>Habdzin>Opacz>Ciszyca>Obórki>Okrzeszyn>Kępa Oborska>Kępa Okrzewska>Kępa Falenicka>Warszawa

Link do trasy: https://www.google.com/maps/d/edit?mid=zrcJ6KM6zWHM.kKdQ-9_DaMms&usp=sharing

    Trochę minęło czasu zanim się tam wybrałem. Musiałem kupić nowy łańcuch, bo wcześniejszy miał przebieg 6000 km, a jeszcze w październiku nie był rozciągnięty. Kupiłem w pewnym sklepie, gdzie na półkach były tylko narciarskie i snowboardowe produkty, ale zostało coś w magazynie :-). Dodatkowo zachorowałem i to pierwszy raz w tym roku. Udało mi siebie nie doprowadzić do gorączki. Dopiero po paru dniach się przejechałem i z tego będzie nietypowa relacja, bo nie jechałem sam, jak to tradycyjnie, a wyjątkowo z kolegą! Na początku zmienił mi łańcuch, który od razu zaczął przeskakiwać, kiedy mocniej naciskałem na pedały. Skutkowało to długą przerwą. Po namowie, "bo i tak mogę jechać, a wycieczka czeka!", pojechaliśmy do przodu.

Pierwsza miejscowość - Bielawa
    Tego dnia było dosyć ciepło, bo 11'C. Minęliśmy po lewej stronie jakąś amerykańską dzielnicę z amerykańską szkołą. Wyszukiwałem wzrokiem boiska do baseballu.

Leśna część Konstancina-Jeziorny
    Usłyszałem od kolegi ryzyko zerwania się łańcucha, bo jakoś inaczej przypiął. Właśnie w tych okolicach zatrzymaliśmy się na godzinę, by zrobić przegląd. Dopiero co ledwo było 20 km, a słońce opadało.

Pierwsze wiejskie widoki w Jastrzębiu
    Na drogę wziąłem ze sobą termos z gorącą herbatą z cytryną, jako, że byłem dzień po chorobie i jakieś dwie minipizze z serem i sosem bolońskim, oraz 4 batony, które 2 zjadłem.

Chojnowski Park Krajobrazowy przy Czarnowie.
    Nie było problemu z robieniem zdjęć. Po prostu mówiłem, że trafiłem na fajny widok i robiłem zdjęcie, tylko musiałem zatrzymywać się przed nim, bo mimo, że nie znał trasy, to jechał niepotrzebnie pierwszy. Aż się zdziwiłem, że jechał szybciej niż 20 km/h, a wolę zachować stałe tempo.

Ciche okolice między Czarnowem a Borowiną

    Najładniejsze okolice, to były te skierowane najbardziej na południe. Po wyjechaniu z lasu, zaczęły się pola.

Nie wiem co tak późno to zboże robi. W oddali wysypisko Łubna.
    Po prawej stronie, czyli na południe zobaczyłem za lasem wysypisko śmieci Łubna. Dopiero teraz się dowiedziałem, że to największe wysypisko śmieci w Polsce! Od 2011 roku jest nieczynna, a trafiało tam 1/3 śmieci z Warszawy. Może znajdziecie tam swoje stare zabawki? Podobno ma 112 metrów. Znajduje się w gminie Góra Kalwaria, a to gmina, którą również będę zwiedzał w zimę, więc będzie z tego ciekawa relacja!

Kawęczynek w kierunku Słomczyna
    Przecięliśmy drogę 724, która prowadzi do Góry Kalwarii i jeszcze dalej. Od razu powitał nas stromy zjazd z łukami. Kolega się pochwalił, że miał 70 km/h, a ja 46 km/h, bo było ślisko i nie chciałem się wywalić.
    Zatrzymaliśmy się na polach, bo chciałem zrobić zdjęcie. Odwróciłem się, a jemu biegi się przestawiły, ale czas goni, a cienie się wydłużają, więc po dość długim czasie pojechaliśmy dalej.

Dębówka
Poczułem mały klimat wakacji jak na grudzień.
Pole niebieskawej kapusty w Piaskach. W oddali jest Lądowisko Konstancin
    Słońce już się nieźle schowało, robiłem się coraz bardziej głodny i nie mogłem doczekać się powrotu wałem Zawadowskim. Wtedy byśmy odpoczęli, a ja zjadłbym sobie dwie minipizze, zamiast batonów i wałem wrócilibyśmy bezpośrednio do mostu Siekierkowskiego.

Droga do Gassy. Mijali nas rowerzyści szosowi.
    Kolega nie mógł się już doczekać wału, ale jeszcze były trzy odbicia od niego. Zatrzymaliśmy się przed sklepikiem w Gassy. Niestety mam słabe przednie światło, ale za to tylne światło polskiej firmy Mactronic Walle daje po oczach, asfalcie i znakach w oddali. Działa w trybie ciągłym przez 30 godzin, więc super!

Widok z wału, chyba w Ciszycy, ale czekają nas jeszcze dwa krótkie odbicia.
    Zrobiło się już jak w nocy, tylko niebo jeszcze było granatowe. Na północy było jaśniejsze z powodu Warszawy.

Kępa Okrzewska
    Jako dziecko, bałem się ciemności. Teraz mnie nie rusza i spokojnie mógłbym jechać lasem w nocy czy po takiej dżungli nad Wisłą poza miastem. Miałem zbyt mało okazji by sprawdzić się w ciemności :-D. Dojechaliśmy do wału i minęło nas dwoje rowerzystów, gdzie jeden pojechał w całkowitą ciemność. Myślałem, że ludzie bardziej się boją ciemności, a ja tylko tak się wychwalam. 
    Dojechaliśmy do końca wycieczki, czyli do mostu Siekierkowskiego. Tam się dowiedziałem od niego, że musiałbym wymienić jedną zębatkę w korbie, choć czułem, że łańcuch i tak mógł być źle założony. Pewien rowerzysta zatrzymał się i pochwalił mnie za opony z paskami odblaskowymi. Niestety nie pamiętałem sklepu, gdzie je kupiłem. Pożegnaliśmy się i wróciłem w kierunku domu. Między mostem Łazienkowskim, a Poniatowskiego odpiął mi się łańcuch! Jednak źle go przypiął. Schowałem go do sakwy i ruszyłem na piechotę do domu. Jechałem z kolegą ok. 65 km przez 6 godzin. Prędkość była nawet niepotrzebnie szybsza, ale te przerwy dodały dodatkowe dwie godziny.
    To by było na tyle. Trzeba będzie dobrze skuć łańcuch i być może wymienić korbę. Zbyt dużo kosztuje, a wciąż nie mam pracy. Tak więc wszystkie miejscowości tej gminy są zaliczone! Trochę minie czasu, a następna wycieczka powinna być do gminy Lesznowola. To ten sam powiat, tyle, że na zachód. Spokojnie, nadal będę sam jeździć jak to tradycyjnie, tylko możliwe, że jeszcze z kolegą pojadę na następną wycieczkę.

Wesołych Świąt! Ho ho ho!