środa, 8 czerwca 2016

Krasne

    Nie ma to jak odwiedzić nieznane okolice, oddalone nie aż tak daleko od rodzinnych! Chodzi mi o gospodarstwo mojej rodziny niedaleko Przasnysza. Odwiedziłem ich na rowerze rok temu w czerwcu. Wczoraj pojechałem w sąsiednie okolice, nie mając zamiaru przyjechać w gości. Zwiedziłem sąsiednią gminę - gminę Krasne. Chciałem w końcu zobaczyć krajobrazy wysoko rozwinięte rolniczo. Wiecie, wielkie pola, konkretne gospodarstwa, krowy, silosy, ciągniki na drogach, magazyny i długie chlewnie.

Elżbiecin. A tak to 123 km takich widoków.
Wyszło 123 km. Przebieg:

Ciechanów>Chrzanówek>Władysławowo>Elżbiecin>Zygmuntowo>Opinogóra Górna>Czernice>Bogucin>Pałuki>Kołaczków>Nowokrasne>Milewo-Rączki>Milewo-Brzegędy>Milewo-Rączki>Milewo-Tabuły>Kurowo>Milewo-Szwejki>Kurowo>Łyszkowo>Mosaki-Rukle>Chełchy Iłowe>Zalesie>Krasne-Elżbiecin>Mosaki-Stara Wieś>Helenów>Wężewo>Krasne>Augustów>Żbiki-Gawronki>Żbiki>Kozin>Filipy>Żbiki-Kierzki>Zielona>Nowe Żmijewo>Brzozowo Wielkie>Zielona>Szlasy-Umiemy>Grabowo Wielkie>Szlasy-Umiemy>Zielona>Jaźwiny>Bartołdy>Golany>Turowo>Gustawin>Pęczki-Kozłowo>Kraski-Ślesice>Pokojewo>Opinogóra Górna>Kąty>Ciechanów


    Znów wyjaśnię o co chodzi z tymi kolorami. Czerwone miejscowości są tymi, na których właśnie się skupiam na danej wycieczce, bo przez nie przejeżdżam pierwszy raz. Zielone miejscowości są nadprogramowymi, ale też nowe dla mnie np. poza interesującą mnie gminą. Niebieskie miejscowości zostały już kiedyś przeze mnie zwiedzone. Np. Ciechanów jest na początku zielone, a potem jak wróciłem na końcu trasy, to jest już niebieskie, bo znalazłem się tam drugi raz. Na tej wycieczce zielone wsie znajdują się w powiecie ciechanowskim i przez nie przejeżdżałem, by dostać się do gminy Krasne.
    Wsiadłem rano do pociągu pospiesznego na stacji Warszawa Zoo. Wysiadało sporo osób z pociągów SKM. Powinni postawić tam w końcu biletomat, bo niewygodnie jest mi kupować bilet w pociągu i na najbliższej stacji przesiąść się do ostatniego wagonu, gdzie jest przedział dla rowerzystów, tak jak właśnie zrobiłem wczoraj. W przedziale nie było nikogo i wygodnie się jechało. No prawie, bo siedzenia są ustawione bokiem do kierunku jazdy. Pociąg pospieszny zatrzymał się tylko na 10 przystankach, zamiast 23 jak to robią normalne. Grunt, że cena biletu jest taka sama. Wysiadłem w Ciechanowie. Nigdy nie byłem w tym mieście :D. Spojrzałem tak szybko wzrokiem czy stoją tam gdzieś biletomaty, bo podobno są. No nic, wsiadłem na rower i pojechałem.

Zamek Książąt Mazowieckich w Ciechanowie. Zaczęto go budować w 1355 roku. 
    Trzeba będzie któregoś dnia odwiedzić ten zamek. Czytałem, że 11 lat temu odkryto nowe ciekawe rzeczy pod zamkiem jak np. topór z 1290 roku. Przejechałem przez miasto po ścieżkach rowerowych. Na chwilę jechałem drogą krajową, ale zaraz zjechałem do Władysławowa i rozpocząłem jazdę w kierunku gminy Krasne.

Kościół Wniebowzięcia NMP z 1877 roku w Opinogórze Górnej.
    Minąłem Opinogórę Górną. Wiem, że na tym wzgórzu muszą stać jakieś ciekawe zabytki i to, że ktoś na rowerze wjechał sobie do parku. Tak samo zwiedzę któregoś dnia tę gminę.

Bogucin. W oddali widać obniżenie terenu.
    Myślałem sobie "Heh, kiedy w końcu dojadę do Nowokrasne. To byłby początek gminy.". Widziałem w Pałukach jakąś opuszczoną wieżę ciśnień. W wiejskim klimacie, w cieniach topoli i linii niskiego napięcia wyglądała ciekawie.

Opuszczona wieża ciśnień w Pałukach.
    Przejechałem przez chłodny las i po drugiej stronie znalazłem się w Kołaczkowie. Znajduje się tam OSP. Czasami mijałem PKSy.

Bociek w Kołaczkowie. Może szuka dobrego miejsca na gniazdo?
W końcu dojechałem do gminy Krasne. Pierwszą miejscowością była Nowokrasne. Z racji tego, że parę miejscowości jest gromadką gospodarstw (czasem nawet i tylko pięciu), to mają tylko jedną drogę dojazdową. To oznacza, że czasami będę dojeżdżać do takiej małej miejscowości i zawracać. Na szczęście tylko na krótko. Nowokrasne składało się na oko z pięciu gospodarstw, a droga dojazdowa była gruntowa. Zatrzymałem się w Milewo-Tabułach i napisałem dla pewności SMSa do kuzynki czy są biletomaty na tej stacji. Odparła, że nie ma. To dziwne, bo według KM są. W tabelce stacji kolejowych na których stoją biletomaty, stacja w Ciechanowie znajduje się na liście i w opisie jest napisane, że biletomat stoi przy peronie.

Milewo-Szwejki. Mmm... szejki.
    Myślenie o kupnie biletu w kasie nawiedzało mnie przez część wycieczki, bo nie chciałem zostawić roweru na zewnątrz. Również to, że jest to moja pierwsza najdalsza gmina. Dojechałem do znanej mi drogi z Warszawy>Pułtuska>Karniewa>Przasnysza i pojechałem tylko na chwilę nią na południe.

Chełchy Iłowe. Jechało się tą drogą PKSem w dzieciństwie.
Nie jestem fanem robienia zdjęć kapliczkom jak to robią na Panoramio, ale mijałem parę takich niebiesko-żółtych.
    Już wtedy widziałem w oddali na wschód turbiny wiatrowe, które widziałem rok temu jak wracałem rowerem do domu. Wygląda na to, że będę się do nich powoli zbliżać.

Zalesie
W drodze do Krasne-Elżbiecin.
    Zbliżałem się, zbliżałem i w końcu według trasy byłem najbliżej tych wiatraków. Są naprawdę ogromne i wiem, że istnieją ich różne wersje, więc musiałem widocznie trafić na te większe. Według mapy, są w powiecie makowskim.

Sporawa turbina wiatrowa 1,4 km stąd. Te śmigła są ogromne!
    Jechałem już w kierunku Wężewa. Specjalnie zmodyfikowałem trasę, by przejechać się znów takim jednym lasem. Przez pewien czas mijałem nieznany mi odcinek wąskotorowej Mławskiej Kolei Dojazdowej.

W drodze do Mosaki-Stara Wieś
    W Wężewie mieszkają jakieś osoby, która rodzina na wsi zna. Czy oni mnie znają? Dla pewności zakryłem się kaskiem :D. Skręciłem tym razem w prawo i przejechałem się wzdłuż tej miejscowości. Zaraz już dojechałem do Krasne. Tam też przebiegała wąskotorówka.

Widać na horyzoncie jakieś wzgórze.
Odnowiona neogotycka wieża wodociągowa z XIX wieku.
Kościół Podwyższenia Krzyża Św.
    Skierowałem się na północ. W międzyczasie robiłem zdjęcia i szukałem na horyzoncie charakterystycznych budynków rodzinnej miejscowości :D. Na razie nic nie wyszło.

Jak zwykle wielkie pola i świetne niebo! Nie mogę pozwolić sobie na takie w Warszawie -_-
    W Augustowie jechałem drogą gruntową. Zdecydowanie dosypali za dużo kamyków. Potem droga zmieniła się na polną. Zaraz po tym wjechałem na znaną mi drogę prowadzącą do Przasnysza, jednak skręciłem w lewo na Żbiki-Gawronki.

Filipy. Nade mną szybujący jastrząb.
    Dojechałem do znanej mi Zielonej. Dlaczego znanej? Jak miałem 17 lat, odbyło się tam wesele kuzyna. Może to niezrozumiałe, ale wesela to dla mnie koszmar. Nie tańczę, tylko SMSuję z kolegą mieszkającym 90 km stąd, dopóki nie pójdzie spać. Czekam godziny aż się to wszystko skończy. Nie mam z kim pogadać. Za młody na towarzystwo +50 latków i za stary na -4 latków :D. Wracaliśmy samochodami do gospodarstwa. Zapomniałem jak to na wsi w nocy jest strasznie ciemno. Przypadkowo wjechaliśmy na czyjeś gospodarstwo. Wyobraźcie sobie, że wstajecie o 2-3 i widzicie jak 3 samochody robią kółko po waszym podwórku i ulatniają się.
    Tak więc widziałem remizę, w której siedziałem na weselu i dwa kościoły. Jeden z nich jest nowszy, a drugi drewniany.

Kościół Niepokalanego Serca NMP w Zielonej
    Zrobiłem małą pętle przez Nowe Żmijewo i Brzozowo Wielkie i wróciłem do Zielonej. Udało mi się dostrzec w oddali Przasnysz. Poznałem po charakterystycznym wysokim, żółto-zielonym budynku "Mlekoma" oddalonym o 7,4 km.

Widać Przasnysz.
Kościół drewniany w Zielonej z 1774 roku. Ostatnią mszę św. odprawiono 27.09.2009 r.
    Od Zielonej skręciłem jeszcze na południe, by zobaczyć dwie miejscowości i wróciłem tą samą drogą. Nie miałem wyboru. Od północy i zachodu wiał już mocniejszy wiatr. Zrobiłem sobie przystanek na przystanku PKSowym w lasku. Wziąłem sobie coś nowego do jedzenia na większy głód - ryby Graalki o smaku ketchupowym :D. Sprawdziły się, bo zjadłem bez problemu, chociaż to było za mało.
    Jechałem na północ przez Bartołdy i Golany, szukając w oddali rodzinnej miejscowości i kosza, by wyrzucić konserwę. Minąłem znak "Dębowa Karczma", chociaż to część wsi.

Między Bartołdami a Golanami. Widać w oddali fabrykę Kross.
    Co my tu mamy? Znalazłem rodzinną miejscowość! Poznałem po kościele z brązowym dachem.

Taak! Po prawej stronie te bliższe gospodarstwa są w Annopolu.
    Po 4 miejscowościach wróciłem do powiatu ciechanowskiego i minąłem Opinogórę Górną z drugiej strony. Widziałem, że tam jest wjazd na górę. Wiatr coraz bardziej zaczął przeszkadzać. Wróciłem do Ciechanowa. Wracałem drogą wojewódzką, ale brukową i nie widziałem ścieżek rowerowych. Jestem na stacji i... co teraz? Nie chciałem zostawiać roweru, chociaż teraz jest pusto i prawie nikogo nie ma w okolicy. Jak przyjechałem rano, to były niemal tłumy. Rozejrzałem się mimo to i za bankomatem ujrzałem biletomat! Jednak kuzynka się myliła. Pora przejść na nowy poziom w orientowaniu się do którego pociągu wsiąść, bo to mój drugi raz, kiedy na stacji jest więcej niż jeden peron. Według rozkładu jazdy, pociąg przyjedzie na tor 4 peronu 2. Bez problemu przeszedłem się przejściem podziemnym na drugi peron. Liczby na nich były bardzo widoczne i poczekałem sobie. Nie było żadnego innego pociągu. Kiedy przyjechał, wsiadłem do pierwszego wagonu, gdzie jest przedział dla rowerzystów. Pociąg był niemal pusty. Widziałem, że pasażerowie byli ubrani luźniej, weselej i adekwatnie do pogody, niż mieszkańcy stolicy. To mi się podobało.
    Spędziłem fajnie dzień. Tereny były naprawdę rolnicze i to nie byle jak. Być może zwiedzę kolejną gminę powiatu przasnyskiego, pojadę na 170 km lub zwiedzę gminę Nasielsk.

poniedziałek, 30 maja 2016

Najstarsza sosna w Polsce

    Witajcie pasażerowie. Dziękujemy za wybranie linii rowerowych Introwerzysta S.A. W okresie napadających na nas burz, w ten ostatni suchy dzień pojedziemy zwiedzić gminę Mińsk Mazowiecki. Przejedziemy się wsiami dookoła Mińska Mazowieckiego. Najpierw na południe, potem na wschód i na północ, a w Gliniaku urządzimy postój w cieniu najstarszej sosny zwyczajnej w Polsce. Nie zabraknie takich atrakcji jak X-tremalny wiatr i X-tremalne wyboje™. Zatem zajmijcie siedzenia i cieszcie się jazdą tanimi liniami rowerowymi Introwerzysta S.A. Zmieniamy się na lepsze dla was!
Nie ponosimy odpowiedzialności za ubrudzone siedzenia po osobach chorujących na chorobę lokomocyjną.

Wielgolas Duchnowski
Wyszło 146,4 km. Przebieg:

Warszawa>Sulejówek>Zakręt>Nowy Konik>Stary Konik>Brzeziny>Wielgolas Duchnowski>Górki>Poręby>Teresław>Celinów>Jędrzejnik>Zamienie>Maliszew>Józefów>Grębiszew>Wólka Iłówiecka>Kluki>Iłówiec>Grabina>Pogorzel>Nowa Pogorzel>Mikanów>Chmielew>Marianka>Huta Mińska>Cielechowizna>Gliniak>Tartak>Prusy>Tartak>Chochół>Mińsk Mazowiecki>Targówka>Stare Zakole>Zakole-Wiktorowo>Barcząca>Budy Barcząckie>Anielew>Budy Janowskie>Dziękowizna>Ignaców>Janów>Kolonia Janów>Osiny>Nowe Osiny>Mińsk Mazowiecki>Karolina-Kolonia>Stara Niedziałka>Niedziałka Druga>Stara Niedziałka>Karolina>Wólka Mińska>Dłużka>Wólka Mińska>Królewiec>Arynów>Stojadła>Choszczówka Stojecka>Kobierne>Dębe Wielkie


    Na tej wycieczce nie będzie dużo zdjęć, bo za bardzo skupiałem się na jeździe i wiedziałem, że zastanę podobne krajobrazy jak w gminie Dębe Wielkie. Chciałem pojechać w piątek, ale zapowiadali burze i faktycznie padało, a zwłaszcza w nocy, chociaż to nawet dobrze. Wstałem o 5:00, od razu spojrzałem na prognozę pogody i rozczarowałem się zapowiadanymi burzami.
    Planowałem pojechać w sobotę i też zapowiadali burze, ale tym razem jeszcze bardziej się rozczarowałem, bo przez cały dzień nie było nawet pochmurnie! Dopiero pojechałem w niedzielę. Wstałem o 4:30 i o 5:30 wyjechałem na rower. Nie zapowiadali opadów, ale nieco silniejszy wiatr wiejący ze wschodu, a właśnie w tamtym kierunku będę głównie jechać. Jednak zaryzykowałem, bo w następnych dniach zapowiadają jeszcze silniejszy wiatr i już bardziej gwarantowane burze.
    Na skrzyżowaniu ulicy Strażackiej z ulicą Chełmińską był ostatnio remont i tym razem również był, ale było pusto. Przejechałem przez Warszawę Rembertów i Wesołą. Było cicho i spokojnie. Wybrałem sobie inną drogę w Sulejówku, a to była część chyba czerwonego szlaku. Zastałem różne osoby w cywilnych ubraniach jadące na rowerach. Dojechałem do drogi krajowej 2 i jechałem ciągiem pieszo-rowerowym aż do Wielgolasu Duchnowskiego. Tam skręciłem w prawo na skróty, by dojechać do Jędrzejnika. Już wtedy wiatr zaczał dawać się we znaki.

Początek skrótu do Górki
    Na polnej drodze było pełno komarów. Zastałem na drodze bociana, który uciekł, ale zaraz pojawił się na łące po prawej stronie. Zanim zrobiłem mu zdjęcie, to jeszcze na chwilę zawróciłem, bo widziałem innego ptaka po lewej stronie w oddali i nie przypominał bociana. Widziałem jak już się patrzył na mnie bokiem, więc w pośpiechu zrobiłem zdjęcie. Mam jeszcze drugie w przybliżeniu, ale gorszej jakości.

A więc to żuraw!
A tu nasz bociek uciekinier. Wygląda sympatycznie.
    Zrobiłem sobie krótką przerwę na batona w lesie za Teresławem. Tam jest położona asfaltowa droga. Usiadłem na szlabanie. Właściwie, to nie lubię siedzieć na czymś wąskim, np. rury, drabinki. Może mnie zacząć boleć lewa lub prawa noga w okolicy zgięcia nogi. Dopiero w Jędrzejniku zaczęły się dla mnie nowe miejsca, chociaż ten skrót też był nowy.

Kaplica Matki Bożej Różańcowej w Józefowie.
Wjazd do lasu za Józefowem.
    Za lasem przejechałem przez drogę krajową 50. Widziałem coraz więcej ludzi jadących rowerami do kościoła. W Klukach miałem przejazd kolejowy i po tym drogę piaszczystą. Na szczęście na krótko.

Nowa Pogorzel
Chmielew
    Było raz ładnie z górki i jechałem przez pewien czas na północ. To jednak były wciąż południowe miejscowości. Od Marianki już zaczęło się więcej terenów zabudowanych.
    Dojechałem do Gliniaka i w lesie zatrzymałem się na małym parkingu rekreacyjnym. Widziałem truchtaczy. Parking to ładnie wyrównana ziemia, ogrodzona drewnianym ogrodzeniem. Nie było tam ławek, ani wiat. Były może ze 3 zaparkowane samochody. Od parkingu prowadziła droga do pomnika przyrody. Zastałem najstarszą sosnę zwyczajną w Polsce!

Najstarsza sosna zwyczajna w Polsce
    Ma 360 lat, 360 cm obwodu pnia i 22 m wysokości! Wyróżnia się wysokością i grubością pnia, a także dodatkowymi konarami i grubymi gałęziami. Przeczuwam, że zaczął rosnąć w drugiej połowie XVII wieku.


    Moja lewa noga wciąż bolała przy mocniejszym pedałowaniu, a miałem dopiero 75 km przy sośnie. No nic, ruszyłem dalej. Przejechałem przez Tartak jedyną drogą do Prus i tak samo zawróciłem.

Prusy
    Jeszcze przez Chochół i dojechałem do Mińska Mazowieckiego. Minąłem szkoły, całkiem ładne osiedla ze sklepami na parterze i niedaleko stację kolejową. Na chwilę miałem ścieżkę rowerową. Zacząłem zwiedzać miejscowości na wschód od Mińska Mazowieckiego i wtedy to już w ogóle miałem dość mocno pod wiatr. Musiało wiać 16 -18 km/h. 

Zakole-Wiktorowo
    W Budach Barcząckich jest stacja kolejowa i chyba bez biletomatów. W razie czego, to na stronie internetowej Kolei Mazowieckich jest pokazana tabelka do pobrania z listą stacji, gdzie można kupić bilet w biletomacie. Być może na tej stacji wysiądę następnym razem, zamiast jechać przez znany mi Sulejówek.

Budy Barcząckie
    Ignaców było wschodnim krańcem wycieczki i w końcu mogłem jechać na zachód i zwiedzić północne miejscowości. Usiadłem sobie na trawie przy drodzej krajowej biegnącej do Kałuszyna. Miałem 101 km na liczniku i dopiero wtedy skończyła się mordęga jazdy pod wiatr. W powrocie jechałem przynajmniej 28-30 km/h, ale i tak byłem mocno zmęczony.

Karolina
    Postanowiłem tylko dojechać do Niedziałki Drugiej, zamiast ją objechać i zrobić tak samo z pozostałymi miejscowościami ze względu na zmęczenie.

Kościół MB Dobrej Rady w Wólce Mińskiej
    Więc dojechałem do Dłużki i zawróciłem do Wólki Mińskiej. Miałem okazję przejechać nad Autostradą Wolności.

Autostrada Wolności
    Zwiedziłem Królewiec i Arynów jako ostatnią miejscowość na dzisiaj. Teraz pozostało dojechać do znanej mi drogi krajowej i dojechać ciągiem pieszo-rowerowym do Dębe Wielkim. Szkoda, że prowadziła do niej inna droga krajowa na której jest zakaz dla rowerzystów i pieszych. Tylko na wiadukcie nad torami był chodnik, więc przedostałem się na drugą stronę torów, zszedłem i pojechałem na zachód, szukając innej drogi. Jak widzicie na mapie tej trasy, podjąłem parę prób dojechania do drogi krajowej. Skręciłem w prawo: dojazd do posesji. Skręciłem dalej w prawo: dojazd do posesji. Pojechałem trawiastą drogą: Donikąd. Skręciłem w lewo od trawiastej drogi: dojazd na tyły gospodartwa. Grr!
    Zawróciłem do wiaduktu i pojechałem inną drogą. Dojechałem do jej końca na szczerym polu... jednak ktoś wydeptał w wysokiej trawie ścieżkę i dojechałem do upragnionej drogi krajowej. Wracałem sobie na zachód i raz z prędkością 45 km/h. To dziwne, bo przecież miałem być zmęczony. Na stacji Nowe Dębe Wielkie kupiłem bilet w biletomacie i poczekałem na pociąg. W rozkładzie jazdy było na każdym pociągu zaznaczone, że są w nich przedziały dla rowerzystów. Przyjechał pociąg, rozglądam się na całej jego długości i nie zastałem żadnego przedziału dla mnie. Pociąg był dziwnie wąski, krótki, a ludzie siedzieli nawet na rozkładanych siedzeniach tuż przy drzwiach. Nie było mowy bym miał wsiąść do tego pociągu. Głupio mi było tak pobiec do drzwi, jakbym chciał wsiąść i zrezygnować. To był pociąg ER75. Grr! Kupiłem drugi bilet i tym razem przyjechał już normalny pociąg z przedziałami. To był EN57KM. Był prawie pusty. Niektórzy dosiadywali się na następnych stacjach i czekali na konduktora. Wysiadłem dla odmiany na stacji Warszawa Wschodnia.
    To by było na tyle. Padam z nóg. Nauczyłem się po raz kolejny tego, by nie wybierać wietrznych dni do jazdy. To zupełnie inna różnica jak w maju pojechałem na 150 km bez zmęczenia, bo nie było wiatru. Następnym razem zajrzę do powiatu przasnyskiego ;-)