Pokazywanie postów oznaczonych etykietą puszcza kampinoska. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą puszcza kampinoska. Pokaż wszystkie posty

czwartek, 9 marca 2017

Leszno i puszcza Kampinoska

    Pora na kolejne spotkanie z Narodowym Parkiem Kampinoskim. Pozostały jeszcze 2-3 wycieczki do powiatu warszawskiego zachodniego. Mam nadzieję, że zrealizuję je do końca marca. Wczoraj wybrałem się z kolegą do wschodniej (bliższej) części gminy Leszno, jako, że chciał zobaczyć tę miejscowość i lubi puszczę. Wycieczka będzie łatwa, bo wynosi tylko 50,8 km. Z dojazdami na stacje dystans trochę się przedłuży.

Jazda na północ od Błoni
Wyszło 60,2 km. O, no właśnie. Przebieg:

Płochocin>Święcice>Orły>Pilaszków>Myszczyn>Feliksów>Zaborów>Ławy>Roztoka>Łubiec>Kępiaste>Julinek>Leszno>Zaborówek>Wąsy-Wieś>Białutki>Białuty>Błonie

Na mapie: https://drive.google.com/open?id=1LLG2invPl80rcqQCpnQRF_rU-Sg&usp=sharing

    Przed wyjściem z domu napompowałem koła. Po napompowaniu przedniego koła, dało się słyszeć syk z wentyla. Okazało się, że dętka pod wentylem samochodowym trochę się przedarła. Za bardzo agresywnie pompowałem przez co wentyl się ruszał na boki. Do wyjścia zostało 30 minut, więc szybko wymieniłem dętkę na nową. Wyruszyliśmy pociągiem o 10:24 z tej stacji co zwykle. Obawiałem się tłumów ludzi jadących do pracy tak jak ostatnio i dlatego wybrałem późniejszą godzinę. Jak widać, opłacało się! Pociąg był pusty. Wysiedliśmy o 11:00 na stacji Płochocin.

EP07 od Intercity jak zwykle minął ekspresowo stację Płochocin
    Kolega też postanowił napompować swoje koła. Poczekałem, a tu też mu syczy z wentyla! Wytłumaczył, że niedawno temu rower mu się przewrócił podczas pompowania z wetkniętą pompką, co uszkodziło wentyl. Szybka wymiana dętki i opuszczamy stację, jadąc przez uliczki Płochocina. Od tego stania, zimno mi się zrobiło. Było pochmurnie, brzydko, trochę wilgotno. Pola już nie wyglądały jak po powodzi. Rozpoczęła się jazda na północ przez parę miejscowości, które zwiedziłem w grudniu jak np. Orły. Przejechaliśmy na drugą stronę drogi krajowej.
    Zaczęła się gmina Leszno od Feliksowa. Potem jest miejscowość Zaborów, przez którą biegnie droga 580. Zwiedziłem kościół i skwerek.

Kościół Nawiedzenia NMP w Zaborowie
    Teraz zrobiliśmy małą pętle po terenach mieszkalnych Zaborowa, kierując się już do Narodowego Parku Kampinoskiego. Rozpoczął się jedyny leśny odcinek w trasie, który ma 10 km.

Początek leśnego odcinka.
Jest przejezdnie!
    Było dosyć sucho. Tylko ja wiedziałem, że zbliżamy się do opuszczonej wsi :-D. Minęliśmy chłopaka na rowerze.

Jedna z alternatywnych rozwiązań przeciw piaskowym szlakom
    Czasami na drodze był wilgotny piach, więc było widać po bokach alternatywne rozwiązania w postaci wydeptanych ścieżek, biegnących równolegle do szlaku. Pojawił się znak o treści "Cmentarz wojenny".

Cmentarz wojenny
    Od czasu do czasu las zmieniał się na iglasty i odwrotnie. Preferuję w okresie jesienno-zimowym lasy iglaste, bo jest zielono, ziemia jest pomarańczowa od suchych igieł i często jest mech. W liściastych lasach jest po prostu wszędzie brązowo i nudno.

Bagna
    Po obu stronach pokazały się bagna i były na tym samym poziomie co droga, która z jakiegoś powodu pozostała sucha. Z daleka dało się widzieć sporą, zalaną łąkę.

Oj, taaaak. Jest ładnie.
Te wszystkie szlaki chyba prowadzą z powrotem do Wyględów Górnych.
    Na skrzyżowaniu szlaków skręciło się w lewo na szlak zielony. Minęliśmy dwie osoby z psem. Zaczęła się opuszczona wieś Ławy. Według 2011 roku, zamieszkiwało tę wieś trzech mężczyzn. Chciałbym coś więcej dowiedzieć się na temat tej wsi, bo nie mogę nic więcej znaleźć w Internecie.
    Kolega dostrzegł opuszczony budynek przy szlaku zielonym. Nie wygląda mi na dom, bo jest dosyć mały. Rozejrzeliśmy się dookoła. Jest studnia z wodą, do której lepiej nie wpaść. Drzwi od przodu są zaryglowane. Można było dostać się do małej piwnicy. Jest tam tylko drewno, krzesło i drabina.

Opuszczony budynek w Ławach
    Kolega mocniej popchnął drzwi od przodu budynku i dostaliśmy się do środka. No nic, jest tylko jedno, małe pomieszczenie z łóżkiem i pustym kredensem. Mnie tam nie kręci zaglądanie do opuszczonych miejsc.

W środku.
    Na zewnątrz jest jeszcze wejście na strych. Kolega wykorzystał do tego drabinę z piwnicy, a ja wyszedłem na szlak i stałem na czatach. Powiedziałem mu, żeby ustawił drabinę bliżej ściany, bo za bardzo się wygina. Na strychu było tylko siano. Schował drabinę tam, gdzie leżała i opuściliśmy to miejsce. Fajnie, że mogłem zapewnić mu trochę rozrywki, bo uwielbia "urban exploration".

Mostek nad rzeczką w Ławach
Sporo zalało.
    Zaraz za rzeką widać stare fundamenty po dwóch budynkach. Trawa przy tym co zostało z wejścia wciąż wydawała się podeptana.

Tylny błotnik mi się gibał na nierównościach. Powinienem faktycznie dokupić do błotników wsporniki. 
    Szlak zielony prowadzi na Ławską Górę. Jest to wzniesienie wydmowe na wysokości około 90 m n.p.m - 15 metrów pod górę. Jest dosyć piaskowo, więc nie mając XC, lepiej wejść na piechotę.

Na szczycie Ławskiej Góry.
    Po zjeździe już się jechało w jednym kierunku - drogi asfaltowej 579. Jechało się ładnie. Czasami korzenie drzew przeszkadzały i się przejaśniało. Miejscami było naprawdę zielono z powodu mchu i iglastych krzaków. Wydawało się też, jakby rosła zielona wrzosa.
    Wyjechaliśmy z puszczy na asfalt. Jest to wieś Roztoka. Na północ zaraz zaczyna się powiat nowodworski, gmina Czosnów.

Roztoka
    Trochę się przejaśniło. Niestety na krótko. Jechaliśmy po asfalcie na południe aż do obiecanego Leszna. Fajnie było zobaczyć znowu tereny zabudowane.

Do Łubca
    Zrobiliśmy małą pętle w Łubcu i Kępiastych. Domy leżą na wzniesieniu z widokiem na sporą łąkę jak na zdjęciu wyżej. Po nie tak długim czasie dojechaliśmy do Leszna. Bardzo ciekawe jest to, że nie tak dawno temu odkryto ślady osady na terenie Leszna z okresu 1400-1200 p.n.e.! To oznacza, że Leszno może istnieć nawet 3500 lat!

Kościół Narodzenia św. Jana Chrzciciela w Lesznie z 1898 roku.
    Jest jak w małym miasteczku. Nie brakuje tego i tamtego, heh. Jest supermarket MarcPol i mniejsze sklepy, a dalej na zachód są bloki mieszkalne. Jest najmniejszy rynek w którym byłem. Jeżdżą autobusy ZTM z Warszawy.

Ryneczek Leszna
    Pora pojechać jeszcze do Zaborówka i skierować się do powrotnej stacji kolejowej w Błoniu. To ta sama droga, którą jechałem na zachód przez gminę Stare Babice. Ściemniało się i nie z powodu późniejszego godziny. Ech, liczyłem na przejaśnienie po południu. Zjechaliśmy z drogi wojewódzkiej na południe.

Radiolatarnia VOR/DME w Zaborówku
    Po lewej stronie na polach stoi jakiś dziwny obiekt, który mnie zaskoczył. Za pomocą magicznej mocy Internetu dowiedziałem się, że to VOR/DME, czyli radiolatarnia, która pomaga pilotom samolotów w nawigacji. Takich radiolatarni (coś jak latarnie morskie) w Polsce jest 23.

Niektóre pola wciąż pozostałe mokre jak w lutym.
    Od Wąsach-Wieś zaczęły się znane mi tereny. Było jakoś nieprzyjemnie, brr. Pogoda przypominała grudzień i można było zapomnieć, że jest marzec. Przejechaliśmy przez Błonie błyskawicznie. Myślałem, że zainteresuje się kolega parkiem Bajka, ale był zbyt głodny, więc pojechaliśmy bezpośrednio na stację kolejową, gdzie wróciliśmy pociągiem do Warszawy.
    Wschodnia część gminy Leszno została zwiedzona. Najdłużej trwała jazda po puszczy Kampinoskiej. Pozostała jeszcze zachodnia część gminy. Dystans powinien być nawet krótszy! No ok, trochę za krótki, ale jeszcze raz nie zaszkodzi ;-)

czwartek, 20 października 2016

Duchna Droga niedaleko Izabelina

    Hej. Zacznę tak jak zwykle tę notkę zdaniem: "Och, jak dawno nie jeździłem!". Były wietrzne i deszczowe tygodnie. Ostatnio pojechałem do Dobre i na tym skończyły się letnie wycieczki. Też napisałem, że jeszcze mam chyba jedną poprawę do zaliczenia i na szczęście mi się udało. Rozpoczął się trzeci sezon studiów, a pracy jak zwykle nie udało mi się znaleźć. Może niektórzy kojarzą, ale w zimę i w przedwiośnie jeździłem po powiecie piaseczyńskim, czyli po okolicach Piaseczna, Tarczyna, Góry Kalwarii, Konstancina-Jeziorny, Lesznowoli i Prażmowa. I osiągnąłem swój cel! Teraz na okres jesieni i zimy kieruję ostrze na powiat warszawski zachodni i mam nadzieję, że uda mi się go zwiedzić do marca lub kwietnia. Prawie nigdy nie zapuszczałem się na zachód. Pierwszy raz tam pojechałem w sierpniu 2007 do Łomianek. Jeszcze oczywiście wtedy tak często nie jeździłem. Za drugim razem w 2012 roku zwiedziłem z kolegą Truskaw, Mościska i weszliśmy na wysypisko śmieci Radiowo. Sam powiat ma około 160 miejscowości, czyli o 56 mniej od naszego południowego powiatu piaseczyńskiego. Pierwsze 4 gminy sąsiadują z Warszawą. Myślę, że da się je zwiedzić bez pomocy pociągu, a nawet jeśli, to widzę, że KM dojeżdżają do Sochaczewa wzdłuż całego powiatu.

Kościół MB Królowej Meksyku w Laskach
    Pierwsza gmina, którą zwiedzę, to gmina Izabelin. Ma tylko 7 miejscowości. Wczoraj pojechałem z kolegą, bo chciał zobaczyć podobno nawiedzoną drogę, którą parę lat wcześniej mi pokazał w Internecie. Sama relacja pewnie będzie krótka jak i zdjęć będzie mało.

Wyszło 59 km. Przebieg:

Warszawa>Mościska>Laski>Izabelin B>Hornówek>Izabelin C>Truskaw>Sieraków>Laski>Warszawa


    Na początku trzeba było przejechać przez Warszawę. Przejechałem przez most Gdański i nieco ruchliwą dzielnicę Żoliborz. Czasami była ścieżka rowerowa, więc trzeba było ją wypatrywać. Po jakimś czasie już się jechało węższą ulicą, a domów jednorodzinnych było coraz więcej. Po lewej stronie było widać wysypisko Radiowo. W końcu Warszawa się skończyła. Raczej nie było co oczekiwać żadnych wiejskich krajobrazów, za to można było liczyć na wielgachną puszczę Kampinoską.

Hej, taki znak widziałem rok temu w okolicach Cybulic.
    Po Laskach wjechaliśmy do Izabelina B. To ciekawe, że miejscowość jest podzielona na B, C, a siedziba gminy znajduje się w C.

Za Izabelinem B. Powitał nas czerwony znak Narodowego Parku Kampinoskiego.
    Tak więc widzimy się ponownie, puszczo Kampinoska. Przejaśniło się w Hornówku na jakiś czas.

Hornówek
    Trochę powłóczyliśmy się po Izabelinie C. Znalazłem kościół św. Franciszka z Asyżu. Zasłonięty drzewami, no cóż. Za każdym razem widzę zniecierpliwienie kolegi :-D, kiedy chcę zrobić zdjęcie, więc dlatego tak wyszło.

Kościół św. Franciszka z Asyżu w Izabelinie C
    Droga do Truskawia przypominała mi odcinek drogi z Łyczyna (na południe Konstancina-Jeziorny) do Borowiny. Heh, im więcej miejsc się widziało, tym więcej ma się skojarzeń, kiedy się widzi nowe miejsca. Po prostu taki podobny klimat dało się odczuć. W Truskawiu jakiś duży pies chodził środkiem drogi i o mało nie wszedł pod koła. Wyglądał jak seter irlandzki. Za Truskawiem wjechaliśmy do puszczy Kampinoskiej. Droga była dosyć niewygodna, bo miała sporo wgłębień.



    Zaczęło się Sieraków. Spokojna miejscowość, jest asfalt, prawie nic nie jeździło. Pochmurna, trochę mglista, jeszcze poranna pogoda.

Początek Sierakowa
    Gdzieś za Sierakowem rozpocznie się kolejny, przedostatni leśny odcinek, który właśnie podobno jest tą nawiedzoną drogą, tzw. Duchna Droga. Łączy drogę z Sierakowem i Laskami. Jak dla mnie, to może być tylko legenda, bo przeczytałem, że ludzie wiele razy tam chodzili i nic się nie działo, a potem ktoś wymyślił tę historyjkę. Może to jednak prawda - nie wiem. Dlaczego może być nawiedzona? Odpowiedzą jest II Wojna Światowa. Raczej nie trzeba więcej wyjaśniać. Coś szczególnie nieciekawego mogło się dziać na tej drodze.

Początek Duchnej Drogi. Jest nawet stary znak końca Sierakowa.



    Droga jak droga. Nie jest opuszczona. Nikogo nie było, a dopiero pod koniec drogi dało się widzieć z tyłu innych rowerzystów. Ptaszki śpiewały. Nie odczuwałem żadnych zmian temperatur, ani specyficznych zapachów :-D, ale jednak to dzień, a nie noc. Porobiłem więcej, mniej ciekawych zdjęć co ileś metrów, przeczesałem je na komputerze i nie znalazłem żadnych postaci, ani orb.

Laski
    W Laskach widziałem towarzystwo opieki nad niewidomymi oraz ładne łąki. Niebawem zaczęła się Warszawa. Na szczęście trafił nam się wygodny pas rowerowy na ulicy Kazimierza Wóycickiego. Wtedy szybkim tempem dojechaliśmy do parku Młocińskiego. Park/Las Młociński to fajne miejsce. Jest dookoła parku ładna ścieżka, więc można sobie truchtać. Są miejsca na ogniska, łąki, plac zabaw, a w październiku jak chodziłem do gimnazjum, widziałem wyścigi psów zaprzęgowych. Co rok chyba tam robią taki zjazd.

Śródleśna łąka - nie wolno deptać!
    Wróciliśmy mostem Północnym i to by było na tyle. Następnym razem przejadę się sam do Łomianek. To będzie jeszcze krótsza trasa i łatwiejsza przejażdżka. To jeszcze takie łatwe tereny w tym powiecie, ale im dalsze, które nadejdą później, tym trudniejsze.

piątek, 23 października 2015

Pomarańczowy październik - gmina Czosnów

    Nadeszła prawie połowa jesieni. Wciąż nie udało mi się znaleźć tymczasowej pracy. Przeżyłem dwa zjazdy na studiach i coraz mniej podobają mi się te zajęcia. Chciałbym zostać rysownikiem, ilustratorem, a z semestru na semestr mam coraz więcej przedmiotów odbiegających od tego zawodu. Jest coraz więcej kodowania, pisania programów, liczenia i logicznego myślenia. Spojrzałem na program studiów i w sumie na trzecim roku miałbym jeszcze lepszą powtórkę z rozrywki. Czy naprawdę muszę czekać 2-3 lata na konkretne lekcje z Photoshopem, itp? Na uczelni jest sporo informatyków i wiem, że będą w przyszłości pisać programy, albo zajmować się bazami danymi. Coraz poważniej myślę o wybraniu studium grafiki komputerowej, ale tej artystycznej. Spojrzałem na program i byłbym wniebowzięty! Jest tam dokładnie wszystko, co jest mi potrzebne do przyszłości. Ech, jak mi się nie uda ten semestr, to decyzja zostanie podjęta.

Szara pogoda w gminie Czosnów
    Niespodziewanie wybrałem się na kolejną wycieczkę rowerową, prawdopodobnie ostatnią w tym roku. Pomyślałem, że głupio byłoby mieć na blogu same relacje z wakacyjnych wycieczek (chociaż są i z tegorocznej zimy i przedwiośnia), a jesienne zdjęcia przydałyby się dla szerszego kontrastu.

Wyszło mi 99,5 km. Przebieg:
Nowy Dwór Mazowiecki>Kazuń Nowy>Kazuń-Bielany>Kazuń Polski>Czeczotki>Jesionka>Wólka Czosnowska>Wrzosówka>Janów-Mikołajówka>Cybulice>Cybulice Małe>Cybulice Duże>Sowa Wola Folwarczna>Sowia Wola>Dąbrówka>Aleksandrów>Brzozówka>Małocice>Brzozówka>Aleksandrów>Krogulec>Wiersze>Truskawka>Janówek>Augustówek>Dobrzyń>Łosia Wólka>Adamówek>Kaliszki>Palmiry>Łomna-Las>Izabelin-Dziekanówek>Sadowa>Dziekanów Polski>Nowy Dziekanów>Pieńków>Łomna>Łomna-Las>Cząstków Polski>Cząstków Mazowiecki>CZOSNÓW>Dębina>Kazuń Nowy>Nowy Dwór Mazowiecki

    Wstałem o 6:00 i tak samo wybrałem się na stację Warszawa Zoo. O 7:30 przyjechał pociąg. Znowu mogłem spokojnie kupić bilet u konduktora na początku pierwszego wagonu. Na najbliższej stacji musiałem wysiąść by przenieść się do ostatniego wagonu. Wysiadłem i zamiast użyć roweru, biegłem. Już się drzwi pozamykały i pomyślałem, że to tyle na dzisiaj, ale konduktor czekał. Z pośpiechu wybrałem przedostatni wagon i nic się złego nie stało :-D. Wysiadłem o 8:00 w Nowym Dworze Mazowieckim. Pora na zaliczenie Gminy Czosnów, czyli 35 miejscowości.

S7 w Kazuniu Nowym
    Miałem na sobie długie dresy, bieliznę termoaktywną na górę, koszulkę, bluzę rowerową, czapkę, rękawiczki zimowe i komin. Na rękawiczki zimowe i kurtkę było za ciepło, więc ją zdjąłem, ale rękawiczki zostawiłem. Przez cały czas była nieco mglista i pochmurna pogoda. Nie było żadnych przejaśnień, mocnego wiatru i deszczu. Było miejscami trochę wilgotno, ale nie aż tak, by jeździć po kałużach.

Aż tak bardzo nie dominowały kolory pomarańczowe, a tym bardziej nie czerwone.
    W Kazuniu-Bielany minąłem fajny kościół, ale nie zrobiłem zdjęcia z powodu tubylców. Wjechałem na chwilę do Kampinoskiego Parku Narodowego by dojechać do Czeczotki.


Co ja tu robię? Miałem spać o tej porze... ziew...
    Jednak dominowały drogi asfaltowe i zdarzały się nawet takie wąskie w lasach i między polami. Po lesie jechałem po terenach pozbawionych cywilizacji, ale na krótko. Wjechałem na asfalt i zdziwiłem się, ale natrafiłem po ścieżkę rowerową. Niewygodnie jechało się z powodu wklęsłych wjazdów do posesji.

Sowia Wola
Z Cybulic do Cybulic Małych
    W Cybulicach Małych były jakieś magazyny. Wjechałem na drogę wojewódzką i jechałem nią przez pewien czas. Po prawej stronie miałem Kampinoski Park Narodowy.

W drodze do Cybulic Dużych
    Skręciłem na chwilę w prawo by dojechać do Dąbrówki, a potem wróciłem z powrotem na drogę.


    Potem skręciłem w lewo, po to by znów zawrócić :-D. Celem było zwiedzenie Aleksandrowa, Brzozówki i Małocic. To była droga, na której od czasu do czasu goniły mnie pieski. Momentowe zwolnienie sprawia, że nie mają ochoty już gonić i uciekają.


    Raz minął mnie gość na wozie z końmi. Po drodze były bagna, cielaki i zaniedbane działki. Trafiały się też opuszczone.



    Po tym zawróciłem na drogę wojewódzką i wtedy już jechałem prosto na południe. Dalej już czekała mnie jazda pasem rowerowym przez 10,5 km. Wyprzedził mnie rowerzysta na szosówce, który nie interesował się pasem rowerowym. Jechałem blisko lasu.

Po lewej stronie jest pas rowerowy.
    Na początku nie wiedziałem czy jechać pasem rowerowym, skoro jest po przeciwnej stronie, ale oznakowanie poziome po mojej stronie i przeciwnej pokazywały, że można jechać w różnych kierunkach. Wyprzedził mnie jakiś facet grubo ubrany na skuterze.

W końcu coś jesiennego!
Pas rowerowy często przemieszczał się na prawą i lewą stronę drogi.
    Po przejechaniu tego odcinka nastał przedostatni etap - miejscowości przy drodze 7. Zrobiłem jeszcze krótką pętle by przejechać Łosią Wólkę, Augustówek i Dobrzyń. W Dobrzyniu policjanci przeprowadzali kontrolę u kierowców. Jechałem obok tej ruchliwej drogi. Przy drodze stały wielkie magazyny z firmami, których nie kojarzę, ale wiem, że są wielkie. Właściwie, to byłem coraz bliżej Warszawy.

Augustówek
    Dojechałem do Palmir. Zdarzył się mały problem, bo na drodze pojawił się teren wojskowy. Na szczęście nie musiałem tam jechać, bo i tak niczego nie przeoczyłbym. Po Palmirach przeszedłem na drugą stronę krajowej drogi i kierowałem się już do Nowego Dworu Mazowieckiego, jadąc przez ostatnie wsie. Właśnie wtedy miałem trochę pod wiatr. Raz wyprzedził mnie autobus ZTM. Po 7 miejscowościach dojechałem do siedziby tej gminy - miejscowości Czosnów. Pojawiła się na krótki czas ścieżka rowerowa. Odpocząłem chwilę na skwerku. Z fontanny nie leciała woda :-(

"Coś niebieskiego"
Korona

    Ruszyłem dalej. Do tego czasu zostałem wyprzedzony jeszcze 2-3 razy przez tego samego skuterzystę.

Droga ekspresowa, a wyżej droga krajowa.
Most Piłsudskiego - następny most po moście Północnym
Tak wygląda Wisła w kierunku południowym...
...a tak  w kierunku północnym.















    To by było na tyle z tej wycieczki. W oczekiwaniu na pociąg słyszałem krzyki dresów, którzy śmiali się z jakiegoś chłopca w okularach, który coś sobie jadł. Aż mi się przypomniały niektóre docinki w szkole. Chciałem coś zrobić, ale co? Jeszcze by mi zrobili krzywdę. Na szczęście stali od niego daleko, ale wiedziałem, że to gnębienie mogło nie raz się wydarzyć. Potem takie osoby mają zaburzenia psychiczne i myśli samobójcze. Chciałem pomóc, ale nie wiedziałem jak. Tak czy siak, musieli się rozejść.

    Okej, to teraz epilog. Fajnie było coś wrzucić z tej jesieni. Nie spodziewajcie się dłuższych wycieczek w tym roku. Następne gminy przygotowałem na wiosnę, bo lubię taki klimat. Może od czasu do czasu pojawią się wpisy "rower+geocaching". Co wy na to?