Pokazywanie postów oznaczonych etykietą 99 km. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą 99 km. Pokaż wszystkie posty

sobota, 15 lipca 2017

Rundka po Cegłowie

    Znalazłem się znów w powiecie mińskim. W jego sercu bardziej na wschód znajduje się chyba największy las jaki ma w sobie. Dookoła lasu są porozsiewane miejscowości, które tworzą ekosystem zwany gminą Cegłów. Od długiego czasu nie miałem konkretniejszej jazdy po lesie.

Witamy w lasach Mieńskich!
Wyszło 99,4 km. Przebieg:

Mińsk Mazowiecki>Targówka>Budy Barcząckie>Tyborów>Wiciejów>Wólka Wiciejowska>Wiciejów>Mienia>Boża Wola>Rososz>Cegłów>Rudnik>Woźbin>Cegłów>Skwarne>Podskwarne>Huta Kuflewska>Podciernie>Wola Stanisławowska>Kiczki Drugie>Skupie>Piaseczno>Posiadały>Kiczki Pierwsze>Siodło>Nowy Zglechów>Zglechów>Łękawica>Krzywica>Wojciechówka>Pogorzel>Grzebowilk>Teresin>Rudzienko>Borków>Sępochów>Bocian>Celestynów

Na mapie: https://drive.google.com/open?id=1HV-d62J17BXMlI_EsWuth2Xzpno&usp=sharing

    Wsiadłem do pociągu o 8:00, czyli do tego samego co zwykle. Prawie nikogo w nim nie było. Pusto jak makiem zasiał :D. Nawet nie zastałem kontrolera biletów na te 37 km jazdy. Zjadłem sobie dwie bułeczki mleczne. Wysiadłem w Mińsku Mazowieckim i wyjechałem z miasta tą samą drogą co ostatnio. Skręciłem do Bud Barcząckich. Jest tam ładny asfalt oraz świetnie wypasione działki.

Zielono i ciepło
    W Tyborowie miałem z górki aż do Wiciejowa. Musiałem dojechać do Wólki Wiciejowskiej i zawrócić :(, bo według mapy droga stamtąd do Mieni się urywa.

piątek, 23 października 2015

Pomarańczowy październik - gmina Czosnów

    Nadeszła prawie połowa jesieni. Wciąż nie udało mi się znaleźć tymczasowej pracy. Przeżyłem dwa zjazdy na studiach i coraz mniej podobają mi się te zajęcia. Chciałbym zostać rysownikiem, ilustratorem, a z semestru na semestr mam coraz więcej przedmiotów odbiegających od tego zawodu. Jest coraz więcej kodowania, pisania programów, liczenia i logicznego myślenia. Spojrzałem na program studiów i w sumie na trzecim roku miałbym jeszcze lepszą powtórkę z rozrywki. Czy naprawdę muszę czekać 2-3 lata na konkretne lekcje z Photoshopem, itp? Na uczelni jest sporo informatyków i wiem, że będą w przyszłości pisać programy, albo zajmować się bazami danymi. Coraz poważniej myślę o wybraniu studium grafiki komputerowej, ale tej artystycznej. Spojrzałem na program i byłbym wniebowzięty! Jest tam dokładnie wszystko, co jest mi potrzebne do przyszłości. Ech, jak mi się nie uda ten semestr, to decyzja zostanie podjęta.

Szara pogoda w gminie Czosnów
    Niespodziewanie wybrałem się na kolejną wycieczkę rowerową, prawdopodobnie ostatnią w tym roku. Pomyślałem, że głupio byłoby mieć na blogu same relacje z wakacyjnych wycieczek (chociaż są i z tegorocznej zimy i przedwiośnia), a jesienne zdjęcia przydałyby się dla szerszego kontrastu.

Wyszło mi 99,5 km. Przebieg:
Nowy Dwór Mazowiecki>Kazuń Nowy>Kazuń-Bielany>Kazuń Polski>Czeczotki>Jesionka>Wólka Czosnowska>Wrzosówka>Janów-Mikołajówka>Cybulice>Cybulice Małe>Cybulice Duże>Sowa Wola Folwarczna>Sowia Wola>Dąbrówka>Aleksandrów>Brzozówka>Małocice>Brzozówka>Aleksandrów>Krogulec>Wiersze>Truskawka>Janówek>Augustówek>Dobrzyń>Łosia Wólka>Adamówek>Kaliszki>Palmiry>Łomna-Las>Izabelin-Dziekanówek>Sadowa>Dziekanów Polski>Nowy Dziekanów>Pieńków>Łomna>Łomna-Las>Cząstków Polski>Cząstków Mazowiecki>CZOSNÓW>Dębina>Kazuń Nowy>Nowy Dwór Mazowiecki

    Wstałem o 6:00 i tak samo wybrałem się na stację Warszawa Zoo. O 7:30 przyjechał pociąg. Znowu mogłem spokojnie kupić bilet u konduktora na początku pierwszego wagonu. Na najbliższej stacji musiałem wysiąść by przenieść się do ostatniego wagonu. Wysiadłem i zamiast użyć roweru, biegłem. Już się drzwi pozamykały i pomyślałem, że to tyle na dzisiaj, ale konduktor czekał. Z pośpiechu wybrałem przedostatni wagon i nic się złego nie stało :-D. Wysiadłem o 8:00 w Nowym Dworze Mazowieckim. Pora na zaliczenie Gminy Czosnów, czyli 35 miejscowości.

S7 w Kazuniu Nowym
    Miałem na sobie długie dresy, bieliznę termoaktywną na górę, koszulkę, bluzę rowerową, czapkę, rękawiczki zimowe i komin. Na rękawiczki zimowe i kurtkę było za ciepło, więc ją zdjąłem, ale rękawiczki zostawiłem. Przez cały czas była nieco mglista i pochmurna pogoda. Nie było żadnych przejaśnień, mocnego wiatru i deszczu. Było miejscami trochę wilgotno, ale nie aż tak, by jeździć po kałużach.

Aż tak bardzo nie dominowały kolory pomarańczowe, a tym bardziej nie czerwone.
    W Kazuniu-Bielany minąłem fajny kościół, ale nie zrobiłem zdjęcia z powodu tubylców. Wjechałem na chwilę do Kampinoskiego Parku Narodowego by dojechać do Czeczotki.


Co ja tu robię? Miałem spać o tej porze... ziew...
    Jednak dominowały drogi asfaltowe i zdarzały się nawet takie wąskie w lasach i między polami. Po lesie jechałem po terenach pozbawionych cywilizacji, ale na krótko. Wjechałem na asfalt i zdziwiłem się, ale natrafiłem po ścieżkę rowerową. Niewygodnie jechało się z powodu wklęsłych wjazdów do posesji.

Sowia Wola
Z Cybulic do Cybulic Małych
    W Cybulicach Małych były jakieś magazyny. Wjechałem na drogę wojewódzką i jechałem nią przez pewien czas. Po prawej stronie miałem Kampinoski Park Narodowy.

W drodze do Cybulic Dużych
    Skręciłem na chwilę w prawo by dojechać do Dąbrówki, a potem wróciłem z powrotem na drogę.


    Potem skręciłem w lewo, po to by znów zawrócić :-D. Celem było zwiedzenie Aleksandrowa, Brzozówki i Małocic. To była droga, na której od czasu do czasu goniły mnie pieski. Momentowe zwolnienie sprawia, że nie mają ochoty już gonić i uciekają.


    Raz minął mnie gość na wozie z końmi. Po drodze były bagna, cielaki i zaniedbane działki. Trafiały się też opuszczone.



    Po tym zawróciłem na drogę wojewódzką i wtedy już jechałem prosto na południe. Dalej już czekała mnie jazda pasem rowerowym przez 10,5 km. Wyprzedził mnie rowerzysta na szosówce, który nie interesował się pasem rowerowym. Jechałem blisko lasu.

Po lewej stronie jest pas rowerowy.
    Na początku nie wiedziałem czy jechać pasem rowerowym, skoro jest po przeciwnej stronie, ale oznakowanie poziome po mojej stronie i przeciwnej pokazywały, że można jechać w różnych kierunkach. Wyprzedził mnie jakiś facet grubo ubrany na skuterze.

W końcu coś jesiennego!
Pas rowerowy często przemieszczał się na prawą i lewą stronę drogi.
    Po przejechaniu tego odcinka nastał przedostatni etap - miejscowości przy drodze 7. Zrobiłem jeszcze krótką pętle by przejechać Łosią Wólkę, Augustówek i Dobrzyń. W Dobrzyniu policjanci przeprowadzali kontrolę u kierowców. Jechałem obok tej ruchliwej drogi. Przy drodze stały wielkie magazyny z firmami, których nie kojarzę, ale wiem, że są wielkie. Właściwie, to byłem coraz bliżej Warszawy.

Augustówek
    Dojechałem do Palmir. Zdarzył się mały problem, bo na drodze pojawił się teren wojskowy. Na szczęście nie musiałem tam jechać, bo i tak niczego nie przeoczyłbym. Po Palmirach przeszedłem na drugą stronę krajowej drogi i kierowałem się już do Nowego Dworu Mazowieckiego, jadąc przez ostatnie wsie. Właśnie wtedy miałem trochę pod wiatr. Raz wyprzedził mnie autobus ZTM. Po 7 miejscowościach dojechałem do siedziby tej gminy - miejscowości Czosnów. Pojawiła się na krótki czas ścieżka rowerowa. Odpocząłem chwilę na skwerku. Z fontanny nie leciała woda :-(

"Coś niebieskiego"
Korona

    Ruszyłem dalej. Do tego czasu zostałem wyprzedzony jeszcze 2-3 razy przez tego samego skuterzystę.

Droga ekspresowa, a wyżej droga krajowa.
Most Piłsudskiego - następny most po moście Północnym
Tak wygląda Wisła w kierunku południowym...
...a tak  w kierunku północnym.















    To by było na tyle z tej wycieczki. W oczekiwaniu na pociąg słyszałem krzyki dresów, którzy śmiali się z jakiegoś chłopca w okularach, który coś sobie jadł. Aż mi się przypomniały niektóre docinki w szkole. Chciałem coś zrobić, ale co? Jeszcze by mi zrobili krzywdę. Na szczęście stali od niego daleko, ale wiedziałem, że to gnębienie mogło nie raz się wydarzyć. Potem takie osoby mają zaburzenia psychiczne i myśli samobójcze. Chciałem pomóc, ale nie wiedziałem jak. Tak czy siak, musieli się rozejść.

    Okej, to teraz epilog. Fajnie było coś wrzucić z tej jesieni. Nie spodziewajcie się dłuższych wycieczek w tym roku. Następne gminy przygotowałem na wiosnę, bo lubię taki klimat. Może od czasu do czasu pojawią się wpisy "rower+geocaching". Co wy na to?

wtorek, 9 czerwca 2015

Nostalgicznie do Przasnysza!

    Pewnie większość z was ma swoją rodzinę czy choćby pojedynczych znajomych na wsi, gdzie możecie pobyć u nich przez pewien czas. Tak się składa, że 98% mojej rodziny mieszka poza miastem, ale mimo to, nie urodziłem się na wsi. Od dziecka przyjeżdżałem na gospodarstwo PKSem i samochodem. Autosanami, Jelczami, itp. podróż trwała 3 godziny, więc zawsze wydawało mi się, że to było strasznie daleko. Uwielbiałem spędzać czas z innymi rówieśnikami, bawiłem się z psami, oglądałem telewizję do późna, uciekałem przed burzami (na polach są niezłe widoki na niebo), łaziłem po drzewach, a raz kierowałem MF 255 i woziłem belki Zetorem. Wszystko wydawało się ciekawe. Im bardziej dorastałem, tym robiło się coraz nudniej. Nadal byłem tym samym dzieciakiem, ale kuzynostwo spoważniało. Musieli już zacząć pomagać w oporządzaniu, prace się bardziej zautomatyzowały, a wolny czas spędzali tylko przed telewizorami. Gospodarstwo się całkiem nieźle zapuściło, ale wiem, że się niby zmienia na lepsze. Od czterech lat nie przyjeżdżam już tam na wakacje. Czasem przyjadę z powodu ślubu czy chrzcin. Wiadomo, że na wsi ludzie często się żenią w dosyć młodym wieku.


    Zrobiłem listę różnych celów na wakacje 2014 i jednym z celów było przejechanie się rowerem do rodziny w Przasnyszu. Nie pojechałem z powodu ich niedowierzania. To dziwne, bo z Warszawy do Przasnysza jest około 100 km. Właściwie, to czekałem na to parę ładnych lat! W końcu pojechałem w tym czerwcu. Trochę było mi ciężko upchać wszystkie, potrzebne rzeczy do plecaka. Wyruszyłem o 7 w piątek, ale i tak już było ciepło.

Wyszło 99 km. Przebieg:
Warszawa>Jabłonna>LEGIONOWO>Michałów-Reginów>ZEGRZE POŁUDNIOWE>Zegrze Północne>Borowa Góra>Jadwisin>SEROCK>Wierzbica>Klusek>Dzierżenin>Pogorzelec>Karniewek>Strzyże>Łubienica>Kacice>PUŁTUSK>Kleszewo>Przemiarowo>Gościejewo>Czarnostów>Byszewo>Karniewo>Chełchy-Klimki>Chełchy Iłowe>Mosaki-Stara Wieś>Helenów>Wężewo>Gostkowo>Leszno>PRZASNYSZ

    Cudownie było przejechać się dokładnie tą samą, nostalgiczną trasą co jechało się PKSem czy samochodem, ale tym razem rowerem.

Jadwisin - w drodze do Serocka
    Zamiast przez Nieporęt, jechałem przez Legionowo. Nie było żadnych problemów, oprócz ze zjechaniem na drogę serwisową, bo na drodze krajowej 61 jest zakaz jazdy na rowerze.

Serock
    W Serocku już kiedyś byłem. Za Serockiem, we Wierzbicy znajduje się gigantyczna truskawka, którą pamiętam za czasów dzieciństwa. W przeciągu tych lat zdążyła trochę zszarzeć i ściemnieć. Teraz ktoś lub coś ją przewróciło :-(

Teraz, zamiast "SADPOL" powinno być "SAD"
    Teraz czekał na mnie 18 kilometrowy odcinek z Serocka do Pułtuska. Wyróżnia się zjazdami i wzniesieniami. Było ich całkiem sporo. Przy zjeżdżaniu jechałem z prędkością 40 km/h, a w podjeżdżaniu 16 km/h. A ty po ilu pagórkach się uśmiechniesz? :-D

Kościół św. Tomasza Apostoła w Dzierżeninie
Pułtusk
    Nie wiedziałem po ilu pagórkach będzie Pułtusk, ale w końcu dojechałem. O dziwo w tym mieście zrobił się straszny korek. Przejechałem przez dwa ronda i jechałem dalej droga krajową. Niedaleko Pułtuska skręciłem w lewo na drogę wojewódzką. To już był ostatni etap trasy. Droga asfaltowa bez pasów wiodąca przez wsie. Wiedziałem, że dosyć orientacyjnym "checkpointem" było Karniewo, a potem Wężewo.

Gościejewo
    Do Karniewa jednak było 14 km. Na tym odcinku zaczął dokuczać mi upał i piłem trochę więcej wody.

Mosaki - Stara Wieś

    Ucieszyłem się jak zobaczyłem ten las. Do celu zostało 12 km.

Z Wężewa do Gostkowa
    Dojechałem do rodziny. Tradycyjnie zatrzymywałem się co 5 km by napić się wody. Tym razem zjadłem tylko 2 batony. Tak się po prostu złożyło. Jechałem 6 godzin. W GPSie było pokazane, że czas jazdy wyniósł 5 godzin, ale postojów około godzinę. Zanocowałem, a następnego dnia przejechałem się trochę po gminie Krasne i oczywiście zwiedziłem znany mi Przasnysz, ale tym razem od rowerowej strony.


Cierpigórz

    Przasnysz to nie byle jakie miasto. Ludzie na spadochronach, lotniach, paralotniach, motolotniach, w szybowcach i jednopłatowcach są często widziani na niebie. O ile wiem, to za ok. 600 zł możesz wykonać skok spadochronowy z 4 km. Nigdy tego nie doświadczyłem.

Test ścieżek rowerowych i szlaków pieszo-rowerowych
Jest git.
Park miejski
Zespół klasztorny pasjonistów i kapucynek. Kościół św. Stanisława Kostki. 
Liceum ogólnokształcące
Rynek. Został niedawno temu odnowiony.
Kolej wąskotorowa. Lokomotywa Lxd2.
    Przez Przasnysz przebiega Mławska Kolej Dojazdowa. Pamiętam jak w Lesznie przejeżdżała wąskotorówka. Zwykle był to Lyd1 i Lxd2. Linia jest nieczynna od dawna, ale słyszałem, że mają już coś z tym zrobić.

Tu są tworzone rowery Kross
    W Przasnyszu stoi fabryka i siedziba firmy Kross. To tu zmontowali waszego Hexagona czy wcześniej - Granda.
    Co do gospodarstwa, to było tam nudno i tego się spodziewałem. Nie miałem co robić. Kręciłem się tu i tam. Zapomniałem, że przyjechałem tam z jeszcze jednego powodu - gości w Warszawie. Oj, jak nie znoszę jak przyjedzie pewna rodzinka na parę dni do niezbyt dużego mieszkania. Przez parę dni słyszałbym krzyki dzieciaków, kłótnie i nie mógłbym się podrapać. Na wsi mogłem sobie połazić po łąkach. Było upalnie, ale to dobrze. W niedzielę już się zachmurzyło. Zamierzałem wyjechać w poniedziałek. Goście w Warszawie odjechali już w niedzielę.

Fajnie, że niektóre półdzikie koty nie uciekają.
    Wyjechałem o 4:50. Dla mnie to rekord pod względem wczesnej godziny. Nie było ciemno ani mgliście. Było czuć wschód słońca, ale było schowane za chmurami. Wróciłem dokładnie tą samą trasą, ale nie jechałem przez Legionowo, a przez Nieporęt ulicą Płochocińską. Rano zjadłem płatki na mleku Corn Flakes i dalej piłem co 5 km, ale starałem się odkręcać butelkę w czasie jazdy. Zatrzymywałem się co 10 km na chwilę by zjeść herbatnika w polewie czekoladowej. To taki mój kolejny eksperyment - zamiast batonów co 30 km. Jechałem szybko, średnio 24-28 km/h. Za Pułtuskiem pedałowałem na tych zjazdach, więc miałem tam raz 47 km/h :-D. Po 60 km zacząłem czuć większy głód, więc zjadłem dwie bułeczki mleczne. Przejechałem znów 99 km. Po powrocie spojrzałem w GPSa. Jechałem 4 godziny i 1 minutę, w tym 21 minut i 46 sekund przerw! Ucieszyłem się nieźle. Niby taka strasznie długawa trasa z dzieciństwa, a jechałem dłużej o jedną godzinę niż PKS.

    Jeśli ktoś mieszka w okolicach Przasnysza, to niech mi napisze - czy była tam ferma strusi? Pamiętam, że coś takiego tam było.

    Oraz pytanie do Was - dokąd mógłbym się przejechać pociągiem na jeden dzień?