Pokazywanie postów oznaczonych etykietą 97 km. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą 97 km. Pokaż wszystkie posty

poniedziałek, 19 lipca 2021

Stara wieś zwana Nowym Miastem

    Nowe Miasto to miejscowość, która nie jest miastem, tylko wsią... ale kiedyś miastem była. Znajduje się około 13 km na północny zachód od Nasielska. Leży nad rzeką Sona. Pomyślałem, że zwiedzę tę miejscowość po raz pierwszy i sprawdzę co słychać. Przy okazji zobaczę parę nowych wsi oraz w Cieksynie odwiedzę ponownie miejsce, w którym znajdowało się Różowe Drzewo. Słyszałem, że w tym samym miejscu stoi nowe.


Wyszło 97,3 km. Przebieg:

Pomiechówek>Goławice Drugie>Goławice Pierwsze>Błędowo>Borkowo>Cieksyn>Nowosiółki>Popielżyn Dolny>Aleksandria>Grabie>Nowe Miasto>Nowe Miasto-Folwark>Latonice>Świerkowo>Słustowo>Mazewo Dworskie A>Mazewo Dworskie B>Nasielsk>Pniewo>Chrcynno>Popowo-Północ>Jaskółowo>Zabłocie>Święcienica>Szadki>Ludwinowo Zegrzyńskie>Skubianka-Kolonia>Borowa Góra>Jadwisin>Zegrze>Zegrze Południowe>Nieporęt>Aleksandrów>Stanisławów Pierwszy>Warszawa


    Ta trasa jest kolejną, trzecią trasą mającą na celu ponowne oswojenie mnie z pociągami, czyli rano skorzystałbym z pociągu na niedługi dystans, a potem jadę sobie na rowerze po wsiach i wrócę do domu o własnych siłach. Do tej pory już mi lepiej z pociągami. Pogoda na ten weekend była niepewna. Meteo i Accuweather ciągle zmieniały zdania czy będzie padać, czy nie. Ostatecznie rozstrzygnąłem, że nie powinno padać. W tym roku częściej mi się zdarzało jechać w niedzielę ze względu na lepszą pogodę. Tym razem trafiła mi się sobota. Wsiadłem do pociągu o 07:06. Przyjechała ponownie Pesa Elf. Skierowałem się do miejsca, w którym dwa składy są połączone ze sobą. Powinien być co najmniej jeden przedział dla rowerzystów na końcu pierwszej części pociągu lub na początku drugiej. Nie było... ale spokojnie. Od czego jest rower składany. Po prostu stałem z rowerem przy drzwiach przez całą jazdę. W pociągu było pusto. Przy okazji mogłem zobaczyć, jak złożony rower wygląda przy drzwiach. Bardzo dobrze. Rozmiarem przypomina plecak 50 litrowy, czyli zbyt mały, by przeszkadzał. O 07:44 wysiadłem w Pomiechówku, czyli stację dalej niż poprzednio. Widzę, że stacja nadal jest remontowana. Fajnie, że będzie miał nowoczesny dworzec. No to pora jechać na północ do Cieksyna.

sobota, 13 maja 2017

Łowicz

    Co się działo z tym początkiem maja? Było całkiem zimno, wietrznie i deszczowo. Niska temperatura mi nie przeszkadza. Chodzi o silny wiatr i ciągły deszcz. Ostatnio się polepszyło i jako, że skończył się kwiecień, który zarezerwowałem jako "miesiąc niezwiedzania gmin", to już w niedzielę lub poniedziałek wybiorę się do północnej gminy Dobre w powiecie mińskim. Trzeba dokończyć tamten obszar, w którym byłem ostatnio we wrześniu. Patrząc na poprzednie maje - były dosyć aktywne. Trzeba będzie to nadrobić.
    Nie mogłem się doczekać niedzieli, więc w międzyczasie niestandardowo pojechałem do Łowicza. Tego dnia wiał wiejący 29 km/h wiatr na zachód przez cały dzień. Postanowiłem to wykorzystać i wyjechać z domu, przebić się przez Warszawę (grr...), zobaczyć na własne oczy Łowicz i jego rynek i wrócić pociągiem do domu. To będzie mój pierwszy raz, w którym wyjadę z województwa mazowieckiego i wjadę do innego.

Pierwsze pola na zachód od Warszawy
Wyszło 97,7 km. Przebieg:

Warszawa>Blizne Łaszczyńskiego>Szeligi>Macierzysz>Wieruchów>Strzykuły>Kaputy>Umiastów>Pogroszew>Koprki>Józefów>Rokitno-Majątek>Rokitno>Błonie>Bieniewice>Bronisławów>Regów>Kaski>Szymanów>Aleksandrów>Czerwona Niwa>Czerwona Niwa-Parcel>Różanów>Humin>Kolonia Bolimowska-Wieś>Bolimów>Łasieczniki>Nieborów>Bąkowiec>Mysłaków>Zielkowice>Łowicz

Na mapie: https://drive.google.com/open?id=1TEUIi_CIWYwzZMZPInW4QWGP-XQ&usp=sharing

    Wyjechałem o 7:00. Zaczął się mój nieulubiony etap, czyli przebijanie się przez Warszawę. Postanowiłem pojechać tą samą drogą, kiedy w listopadzie zwiedzałem gminę Stare Babice. Jest to droga 629. Na ulicy było tak samo pusto jak poprzednio. Jednak jakiś spieszny gość już zdążył na mnie zatrąbić, grr. Skręciłem łagodnie w prawo na 528 i już mogłem nacieszyć się ścieżką rowerową do samego końca miasta. Długo się nie nacieszyłem, bo zastałem całą rozwaloną i zablokowaną drogę z chodnikami obok. Okazało się, że rozszerzają drugą linię metra i zaczęli to robić jakieś 2 tygodnie po mojej ostatniej tu wizycie, 8 listopada. Czasami były przejścia dla pieszych. Pojechałem przez podwórko i zaraz skończył się plac budowy. Zaraz znowu się pojawiła zablokowana droga i to na dłużej. Pojechałem równolegle przez następne podwórka i po nich skończyła się budowa. Jacyś pijacy rzucili "Ej, ty! Zobacz no, coś ci z łańcuchem się stało!". Patrzyłem niewzruszenie przed siebie... no dobra, potem na chwilę spojrzałem w dół na łańcuch. Spodziewałem się, że to tylko żarcik.
    Warszawa wraz ze ścieżką rowerową się skończyła i pojechałem drogą serwisową wzdłuż S8 do Szeligi. Tak więc znowu znalazłem się w powiecie warszawskim zachodnim. Przejechałem przez Strzykuły. Ostatnio byłem tam w grudniu i to był pierwszy raz. Przy ciągu pieszo-rowerowym stoją dwie tablice. Pierwsza pokazuje popularne polskie ptaki, a druga roślinność.

Wygląda znajomo. Tym razem jest to druga tablica.
    Chciałem wejść na taką górkę przy placu zabaw w Umiastowie, lecz właśnie teraz koparki ją rozwalały. Pojechałem na południe za drogą 92. Na pustej, lokalnej drodze z naprzeciwka stała ciężarówka i w oddali zbliżał się samochód. Miał stojącą ciężarówkę po swojej prawej stronie, więc powinien się zatrzymać i mnie przepuścić, bo właśnie przejeżdżałem. Nie! Postanowił ją minąć i przy okazji mnie niemalże spychając na trawę.

W oddali komin w Mosznie.
    Przejechałem przez Błonie przez podwórkowe okolice. Nie sądziłem, że jeszcze tu zajrzę.

Błonie
    W Bieniewicach jest przejazd kolejowy. Trochę poczekałem z innymi samochodami aż podniosą się szlabany. Powoli jechał pociąg KM i po przerwie szybki IC. Po Bieniewicach zaczęły się dla mnie nowe tereny. Wjechałem do powiatu grodziskiego.

Początek powiatu grodziskiego.
    Powitały mnie liczne, żółte pola rzepakowe i mało wygodne drogi asfaltowe. Przez cały dzień było bezchmurnie. Z czapki, komina, rękawiczek zimowych, bluzy rowerowej i długich spodni przesiadłem się na koszulkę, spodenki i rękawiczki letnie.

Pola rzepakowe.
    Rolnicy robili coś przy swoich polach. Zauważyłem idealnie zaorane pola w szlaczki w kształcie trapezów. Zupełnie jak na początku maja w gminie Zakroczym rok temu. Zatrzymałem się w Kaskach. Jest tam charakterystyczny placyk z ławkami i przystankiem autobusowym.

Parafia św. Piotra i Pawła w Kaskach.
    Pisałem o pojechaniu z Małkini Górnej do granicy Polski z Białorusią. Miałem tam pojechać z kolegą i wrócić pociągiem. Jednak kolega nie miał czasu i oczekiwał na dzień z idealną pogodą. Takie idealne bezwietrzne, słoneczne dni nie występują tak często, hmm? Z związku z tym nie pojedziemy, albo za miesiąc. Przez zmiany decyzji i kompromisy straciłem parę dobrych dni, siedząc w domu.

Coraz dalej na zachód.
W oddali kościół w Szymanowie.
    Znalazłem się w powiecie sochaczewskim i zobaczyłem w oddali kościół w Szymanowie. Przód wygląda ciekawie i staro. Został zbudowany w 1667 roku - tak jest napisane na fasadzie. W 1907 roku został rozbudowany. Wygląda na to, że nic mu się nie stało podczas wojen, uff.

Kościół Wniebowzięcia NMP w Szymanowie.
    Przy polach rzepakowych pojawiło się nowe rondo i ciągi pieszo-rowerowe. Za chwilę się skończyły.

Ciąg pieszo-rowerowy
    Wjechałem do powiatu żyrardowskiego. To wciąż jest województwo mazowieckie. Przejechałem na drugą stronę drogi 50. Przecinała mi drogę. Tereny głównie składały się z wielkich pól. Po niedługim czasie nastał ten magiczny moment. Wyjechałem w województwa mazowieckiego i wjechałem do województwa łódzkiego! Wcale się nie spodziewałem jakiejś zmiany jak fioletowa trawa i drzewa rosnące do góry nogami... Minus taki, że nie było znaku informującego o zmianie województwa. Był tylko znak, że wjechałem do powiatu skierniewickiego, a nie wiedziałem czy to wciąż województwo mazowieckie.

Przynajmniej zrobiłem zdjęcie temu witaczowi.
Rzeka Rawka
    Graffiti na przystankach zmieniło swoją treść z Legii do jakiegoś RTS i Widzew. Przejechałem przez Bolimów, a w nim kościół św. Trójcy też z 1667 roku.

Bolimów.
    Wjechałem w tereny leśne. Od początku wycieczki robiłem zdjęcia w innym trybie. To tryb automatyczny, który sam dobiera parametry. Jak dla mnie, to zdjęcia nieostro wychodziły. Aparat skupiał ostrość na jakimś losowym punkcie :-(. Zmieniłem tryb na ten, który używałem zawsze.

Południowy jogging w lesie.
Tu już wyszło ostro.
Przypomina mi się Annopol niedaleko Przasnysza.
    Wjechałem do powiatu łowickiego. To w nim gdzieś znajduje się ten Łowicz :D. Heh, był Tarczyn, Warka to teraz Łowicz. Przez cały czas jechałem żółtym szlakiem rowerowym. Najpierw muszę zrobić objazd, by nie wjechać na drogę krajową. Musiałem pojechać z przeszkadzającym silnym wiatrem bocznym.

Powiat łowicki wita wraz z żółtym szlakiem.
    Przejechałem przez Bąkowiec i Mysłaków. Przede mną przejazd kolejowy z już opuszczonymi szlabanami. Przez długi czas nic nie jechało i wtedy w ekspresowym tempie przejechał pociąg IC. W Zielkowicach pozostał mi jeszcze jeden przejazd. Przejechał pociąg w nieznanym mi malowaniu. No tak - to inne województwo, więc jeżdżą inne przewoźniki. Przejechał stary EN57 w malowaniu szarym-czerwonym-czarnym. To właśnie jest pociąg Przewozów Regionalnych.

EU07 i EN57
    Po przejechaniu dwóch pociągów, szlaban wciąż stał opuszczony przez około 5 minut. Pomyślałem, że będzie jeszcze trzeci pociąg, jednak podniósł się i mogłem jechać dalej. W końcu dojechałem do Łowicza od innej strony!

Hurra!
    Wjechałem na rynek i postanowiłem go obejść na piechotę. Jest ładnie. Co tu dużo mówić. Pootwierane restauracje, kawiarnie, lodziarnie ze stolikami na zewnątrz.

Pomnik papieża na tle bazyliki katedralnej.
Kościół MB Łaskawej i św. Wojciecha. Przypomina archikatedrę Niepokalanego Poczęcia NMP w Hawanie.
Bazylika katedralna Wniebowzięcia NMP i św. Mikołaja
Ratusz Łowicza
Muzeum
    Po rozejrzeniu się po rynku, przeszedłem się w stronę dworca kolejowego. Już wiedziałem, że biletomat będzie stać w budynku. Od 2013 można chodzić z rowerami po dworcach, tunelach, kładkach i peronach, więc bez obaw. Przed dworcem remontują ulice i chodniki. W środku nikogo nie było. Kasa była zamknięta. Chłodno jak w kościele. Stał błyszczący się biletomat i mogłem też spojrzeć na rozkład jazdy. I tak miałem już na kartce zapisane przyjazdy pociągów, więc mogłem wybrać odpowiednią godzinę ważności biletu. Dlaczego teraz będę tak robić? Różne sytuacje jak takie, kiedy biletomat stoi z dala od rozkładu jazdy i peronów i trzeba się wracać do niego. We wtorek w deszczowy dzień przeszedłem się rano z Warszawy do Legionowa i wróciłem pociągiem. Najpierw doszedłem do biletomatu, żeby zauważyć, że nie ma nigdzie rozkładu jazdy. Wtedy wlazłem na peron, by go przeczytać i zawróciłem do biletomatu, by kupić bilet i z powrotem na ten sam peron. W ten sposób pociąg o około 10-tej mi uciekł.
    Wracając do Łowicza - pociąg będzie dopiero o 13:50 i wiedziałem o tym. Oczywiście wróciłem turbokiblem KM. Mają tutaj końcową stację. O, przyjechał pociąg Łódzkiej Kolei Aglomeracyjnej. Oczywiście w Warszawie zebrało się sporo osób bez roweru do przedziału dla row... ech, dam sobie spokój. Tak czy siak, z ich powodu miałem mały problem z wyjściem z pociągu. Wycieczka była fajna, choć nie lubię zachodu. Znowu będę jeździć w ulubione kierunki i mam nadzieję, że maj będzie bardzo aktywny.

piątek, 19 sierpnia 2016

Do Ciechanowa

    Nie pisałem od dłuższego czasu i źle mi z tego powodu. Dzień przed poprzednią wycieczką, zacząłem czuć mały ból w lewym uchu. Myślałem, że mi przejdzie. Zdarzy się przewianie ucha, które potrwa krótko. Jednak potem było coraz gorzej i 2 lub 3 tygodnie męczyłem się z zapaleniem uszu. Kiedy lewe ucho się wyleczyło, prawe zaczęło boleć. Nikomu nie polecam, bo kłuje w środku, boli głowa, nie chce się jeść i nic robić. Potem jeździłem, ale w znane mi miejsca. Kolega zaczął mieć więcej wolnego czasu, a to nowość, więć trochę z nim pojeździłem. Chciałem pojechać do Stanisławowa, ale zwyczajnie mi się nie chciało, więc na rozluźnienie postanowiłem wybrać się w jedną stronę do Ciechanowa i wyjątkowo zabrałem ze sobą kolegę, bo ostatnio jest w kiepskim humorze z powodu kiepskiej trasy, którą ostatnio wybrał (z Internetu przedawnioną trasę od jakiegoś miłośnika XC), więc zaproponowałem 100% asfalt.

Latatnie jeszcze się świeciły w Legionowie.
Wyszło 97,9 km. Przebieg:

Warszawa>Jabłonna>Legionowo>Michałów-Reginów>Łajski>Wieliszew>Komornica>Dębe>Ludwinowo Dębskie>Nuna>Lorcin>Chechnówka>Chrcynno>Pniewo>Nasielsk>Jackowo Włościańskie>Jackowo Dworskie>Gołębie>Świercze>Klukowo>Wyrzyki>Bylice>Kałęczyn>Gąsocin>Skrobocin>Sońsk>Gołotczyzna>Bieńki-Karkuty>Ciechanów


    Plan jest taki, że jedziemy od domu na północ przez powiat legionowski, nowodworski, pułtuski i w ciechanowskim dojeżdżamy do Ciechanowa. Tam pozwiedzam ciekawe zabytki i wrócimy pociągiem bezpośrednio w moje okolice. Akurat tego dnia wiatr wiał z południa (z zachodnim akcentem) na północ. Ruszyliśmy o 6:17. Na początku dojazd ulicą Modlińską. O dziwo przy parku Henrykowskim wybudowali McDonald's. Przez cały czas liczyłem na to, że się chmury odsłonią, bo było szaro i ponuro. Była przerwa w Biedronce w Michałów-Reginów (nawyk kolegi :D). Pojechaliśmy drogą technologiczną. Byłem przekonany, że to szlak Euro Velo czy tam Green Velo, ale chyba jednak się myliłem.

Droga technologiczna między Łajskim a Wieliszewem
    Przejazd mostem nad Narwią i jesteśmy w gminie Serock. To oznaczało znany mi wjazd pod górkę, co nie spodobało się koledze i mi trochę też.

Popowo Borowe. Wjazd do powiatu nowodworskiego.
Lorcin. Widok na Żabiczyn.
    W Chrcynnie dostrzegłem Aeroclub. Ciekawe jakie mają ceny skoków spadochronowych i czy są tańsze od tych z Przasnysza. Potem dojechaliśmy do Nasielska. Fajne uczucie, kiedy jedziesz gdzieś w jedną stronę, przejeżdżasz przez miasteczko na wskroś i znów widzisz wsie, przejedziesz przez kolejne miasteczko i znów wsie.

Wieża w Nasielsku
    Po Nasielsku się trochę przejaśniło, ale tylko na paręnaście minut. Krajobrazy były coraz bardziej pagórkowate i można było zobaczyć dalsze wsie.

Jackowo Włościańskie
W drodze do Jackowa Dworskiego
    Gdyby coś się stało, to przez całą drogę są całkiem blisko tory kolejowe i można sobie wrócić do domu. Docieramy do powiatu pułtuskiego.

Ciekawie kanciasty ciągnik w Jackowie Dworskim
    Przejazd nad torami 10 km/h i dojeżdżamy do wsi Gołębie. Przy drodze stoi kamień upamiętniający 950-lecie tej wsi. Wow, to całkiem stara wieś! Jest najstarszą wsią w gminie Świercze. Pierwsza wzmianka na jej temat jest z 11 kwietnia 1065 roku.
    Docieramy do kolejnego wiaduktu nad torami, ale nie przejeżdżamy przez niego. Stąd jest dobry widok na południowy zachód.

W przybliżeniu widać jakiś odległy las, niebieski od atmosfery.
    Przeczuwam, że to oddalone o 10 km lasy niedaleko Jońca.

Świercze
    Od Świercza zaczynają się dla mnie nowe tereny. Skręcamy na zachód do Klukowa i zaraz w prawo na północ. Dostrzegliśmy ruiny jakieogoś starego budynku na środku zarośniętej łąki.

Opuszczony dwór w Klukowie z początku XX wieku.
    Ale spokojnie! Nie wiedziałem, że tak łatwo da się odnaleźć dane na temat tej budowli. To dworek, który ukończono w 1923 roku. Należy do Waśniewskich. Na jej terenie znajdowały się park, obora, spichlerze. Po drugiej wojnie światowej przerobili go na szkołę przez krótki czas. Wybuchł pożar w 1990 roku i z tego powodu został opuszczony. Podobno to miejsce jest nawiedzone, bo mieszkańcy opowiadali o światełkach w ruinie o zmroku.

Wyrzyki
    Potem pokonywało się pagórki z łatwością, bo często było z górki. Jeden zjazd do Kałęczyna liczył kilometr. Poczułem się jak w górach jako mieszkaniec płaskiego jak stół krajobrazu :-D.

Las w Kałęczynie. Widać, że po lesie ludzie chodzili na grzyby.
    Po lesie przejechaliśmy przez Gąsocin i nic tam ciekawego nie było. Przynajmniej nie na tej drodze. Potem dotarliśmy do Sońska.

Neogotycki kościół Przemienienia Pańskiego w Sońsku
Doskonale wykadrowane zdjęcie w ultra HD.
    Widać, że przepływa przez nią rzeka Sona. W końcu dotarliśmy do Ciechanowa. To mój drugi raz. Za pierwszym razem dojechałem do Ciechanowa w czerwcu pociągiem, by pojechać do Krasne i tak samo wróciłem pociągiem. Pora na zwiedzanie.


    Żeby uniknąć drogi krajowej, pojechaliśmy przez ciechanowskie podwórka. Kolega był zaskoczonym tym, że są bloki z widokiem na wsie. Widać bardzo wyraźną granicę miedzy miastem a wsią. Zrobiłem zdjęcia dwóch kościołów, ale były zasłonięte przez drzewa, a koledze jakoś się spieszyło. Innym razem.

Ulica Warszawska
    Ciechanów to rozwinięte miasto. Są ścieżki rowerowe, kamienice, bloki, itp. Coś jak Przasnysz, ale jednak inny klimat.

Ratusz na rynku, na którym już wcześniej byłem, ale wtedy nie zrobiłem zdjęcia.
    I długo oczekiwany:

Zamek Książąt Mazowieckich z XIV wieku.
    To dopiero zabytek! Zamek zbudowany przez księcia Siemowita III w 13xx roku. Przez te lata był już wiele razy remontowany. Zajrzeliśmy do środka. Jest pusto. Same cztery ściany. Nie wiem jak można dostać się na wieżę. Teraz budują nowe ściany działowe.

Duży pomnik upamiętający bohaterów IIWŚ
    I to by było na tyle na dzisiaj. Pociąg rusza za 3 minuty, więc szybko kolega kupuje bilety w biletomacie, a ja szukam numeru peronu i toru. Pesa Elf oczywiście okazuje się być pusty (i bardzo dobrze). Nie chciały się otworzyć drzwi na stacji Warszawa Zoo, więc pojechaliśmy na gapę na Warszawę Gdańską i wtedy zadziałały drzwi.
    Spokojnie, pojadę do Stanisławowa. Być może w tę niedzielę, tylko coś ma padać. Jeśli nie zmieni się pogoda, to w następnym tygodniu poszukam odpowiedniego dnia, bo w poniedziałek i wtorek ma podobno lać.