Pokazywanie postów oznaczonych etykietą wsie. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą wsie. Pokaż wszystkie posty

wtorek, 28 lutego 2017

Błoto jak się patrzy

    Minął styczeń i luty pod osłoną śniegu i lodu - zwłaszcza ubitego śniegu, który jest bardziej śliski od lodu. 1 stycznia był bez śniegu i mrozu. Wtedy wybrałem się na rower. Zaraz następnego dnia zaczęła się konkretna zima. Chodniki śliskie jak gołoledź, aż strach chodzić. 10 stycznia zaliczyłem pierwszą glebę. Na lodowej ścieżce rowerowej stała rodzinka i na nic nie zdały się sygnały dźwiękowe. Hamulce nie działały z górki, wywaliłem się, przejechałem na tyłku 4 metry, wstałem, otrzepałem się, a oni dalej się gapili i nawet nie ruszyli z miejsca. Grr, nie było sensu tracić nerwów i pojechałem dalej. Dopiero w połowie lutego stopniał śnieg. Przy tym przyszły wietrzne dni, które przeczekałem. W sumie dalej będzie mocno wiać, tylko właśnie wczoraj wiało 10-14 km/h. Akurat takie okienko postanowiłem wykorzystać na zwiedzenie gminy Błonie, czyli na przejechanie 33 miejscowości.

Sarny w Radonicach
Wyszło 95,8 km. Przebieg:

Płochocin>Józefów>Rokitno-Majątek>Rokitno>Łąki>Żukówka>Radonice>Stare Faszczyce>Konstantów>Nowe Faszczyce>Witanów>Bieniewice>Dębówka>Boża Wola>Żaby>Bieniewo-Wieś>Boża Wola>Marysinek>Bieniewo-Parcela>Cholewy>Nowy Łuszczewek>Stary Łuszczewek>Rochaliki>Wawrzyszew>Pass>Górna Wieś>Nowa Górna>Wola Łuszczewska>Bramki>Nowa Wieś>Piorunów>Błonie-Wieś>Błonie>Białuty>Radzików>Białutki>Wąsy-Wieś>Wąsy-Kolonia>Łaźniewek>Witki>Łaźniew>Kopytów>Błonie

Na mapie: https://drive.google.com/open?id=1FREdQEclWcs9PUAslZOdxmFgsVs&usp=sharing

    Wyruszyłem pociągiem ze stacji Warszawa Stadion o 7:24. Na początku miałem wybrać pociąg o późniejszej godzinie, wiedząc, że na ten wcześniejszy nie będę miał szans. Okazało się, że spóźnił się o 6 minut, więc zdążyłem bez pośpiechu wsiąść. Ojej, ile osób w pociągu. Nawet przedziały dla rowerzystów były zapchane ludźmi bez roweru i bagażu. Wsiadłem, ktoś powiedział "Ooo, jeszcze rowerzysty by tu brakowało.". Nom, przyszedł do was najgorszy koszmar w rozmiarze 28 cali i będzie was gnębić, dopóki nie wysiądziecie, dwunożni. Stałem przy drzwiach, przepuszczając każdego i na stacji Warszawa Śródmieście wszyscy wysiedli. To tylko 2 krótkie przystanki dalej. Pociąg pozostał pusty. Kontroler dopiero się zjawił, kiedy wychodziłem. Wysiadłem o 8:04 na stacji Płochocin. Byłem w Płochocinie na poprzedniej wycieczce, więc dobrze jest wysiąść w znanej mi miejscowości. Od razu słuchawki od komórki przestały działać. Nie z powodu braku zasięgu lokalnych stacji radiowych, a po prostu mógł się kabel uszkodzić z powodu długiego czasu użytkowania. Czasami jak nim poruszałem, to mogłem usłyszeć muzykę. Czasami była w kiepskiej jakości. To oznaczało, że przez połowę jazdy nie słuchałem niczego i przez to jakaś piosenka w myślach mi grała w kółko i nie mogłem jej zatrzymać. Muszę kupić nowe słuchawki :-/.

Wszędzie mokre pola
    Zastałem pochmurną pogodę, 5'C i mokre pola. Lekki wiatr wiał z południowego zachodu. Niektóre pola wyglądały jak staw. Obawiałem się, że w niektórych miejscach zabraknie mi asfaltu.

Rokitno
    Mijałem bogate i czasem biedne działki. Sporo sierpówek się kręciło po każdej wsi. Prawie wcale nie widziałem zwykłych gołębi, a tylko sierpówki. Bywały też bażanty. Widziałem siedzące na bramie czyjejś posesji trzy perliczki. Kiedyś były u mojej rodziny hodowane.

Żukówka
    Nie patrzyłem dokładniej na prognozę pogody pod względem zachmurzenia. Miałem nadzieję na przejaśnienie. Goniły mnie dwa pieski. Jeden z nich dosyć długo mnie gonił. Obawiałem się, że jeszcze go zgubię. Na chwilę wjechałem do powiatu pruszkowskiego po to by skręcić na zachód. Na początku zwiedzałem południową gminę Błonie.

I znowu do Żukówki
    Jadąc do Starych Faszczyc widziałem dwie sarny, które przebiegły mi drogę. Za ogrodzeniem psy czujnie wypatrywały uciekające sarny. 20 km szybko minęło. Wziąłem ze sobą 3 batony, 2 parówki w cieśnie z Biedronki, wodę mineralną (od jakiegoś czasu oligocenka w mojej okolicy jest zamknięta z powodu chyba remontu) i termos z gorącą herbatą, ale tylko z jednej szklanki.

Na skróty do Starych Faszczyc
    Wszystko przebiegało świetnie, gdy po Nowych Faszczycach skończył się asfalt. Zaczęło się błocko ze sporymi kałużami. Cały napęd już ubłocony. Musiałem przez nie iść. Nie podpisywałem się do jazdy XC. Dobrze, że nazywają nawet takie polne drogi i wciąż miałem zimowe buty. To była droga Akacjowa. Trochę straciłem na czasie.
    W Bieniewicach budują jakiś wysoki magazyn. Przejechałem przez tory i po Witanowie drugi raz.

Widok na Bramki
    Wjechałem na chwilę do powiatu grodziskiego. Po Bożej Woli zastałem znowu błoto. Przez pewien czas było dosyć ubite na środku drogi. Potem już znowu musiałem zejść i iść. Tym razem mniej się ubłociłem.

Słupy wysokiego napięcia w Bożej Woli.
    W Bieniewie-Wsi powróciła normalna droga. Przejechałem przez tory, a przy torach kot. "Kici, kici" - No cóż, zwiał :-(. Skręciłem w prawo do Bieniewo-Parcela. O nieee, znowu błotnista laguna! Było znowu mocne błoto jak na pierwszym błotnistym odcinku. Trochę minęło czasu zanim się skończyło i trochę mnie to zmęczyło. Zacząłem na te podmokłe pola patrzeć z przerażeniem.

Droga krajowa nr 92 w Marysinku
    Pora na północną część gminy! Zanim do tego dojdzie, dojechałem na zachodni skraj drogą krajową. Przez cały czas był ciąg pieszo-rowerowy jak pokazuje zdjęcie. Po 40 km zjadłem parówkę w cieście. Nadal są świetne następnego dnia. I tak biorę trochę więcej jedzenia niż zwykle. Nie oznacza, że to wszystko zjem.

Do Cholew
    W okolicach brakowało drzew. Było dużo pól. Przejechałem przez rzekę Utrata.

Rzeka Utrata
    Są ładne oznaczenia dla dostawców, które przed pobocznymi drogami pokazują do jakich numerów działek dojadą. Do jednej z nich skręciłem. Wiedziałem, że to może być mój ostatni odcinek prawdopodobnie niewygodnej drogi. Zaczął się trzeci błotnisty odcinek... tym razem było sporo błota! Buty aż się ciężej od niego odrywały i zrobiły się cięższe od nagromadzonego błota. Przynajmniej wszystko w środku pozostało suche. Takie uroki w okresie jesienno-przedwiosennym, kiedy trudno jest powrócić do domu z suchym rowerem.
    Zaczęło powoli wychodzić słońce i jechałem w kierunku wschodnim aż do Wawrzyszewa. Na wygodnej, pustej drodze były niezłe otwarte tereny polne, a co za tym idzie - śpiewy skowronków. Dojechałem do Pass. Ta miejscowość jest na podwyższonym terenie. Jest tam parę bloków i żółto-biały pałac z 1830 r. Minąłem sporo wielkich hali dla kierowców tirów. 

O, w końcu trochę zieleni!
    Znowu jadę na zachód. Tym razem na krócej. W Nowej Górnej zacząłem znowu jechać na drogę krajową. Mam nowe błotniki. Są to SKS Velo 55 Cross. Świetnie się sprawują :-D. Są długie, na 28 cali, wytrzymałe i od dobrej firmy. Początkowo chciałem kupić Kross Merlin. Może po jakimś czasie dokupię do niego wsporniki. Są sprzedawane oddzielnie.

Dolne Miasto
Wola Łuszczewska
    Na wjeździe do drogi krajowej widziałem na poboczu spalony samochód. Została tylko karoseria i metalowe elementy siedzeń. Wygląda na świeżo spalony, bo przejeżdżając obok, czułem podmuch gorącego powietrza. Pojechałem na chwilę do Bramek i wtedy jechałem już drogą krajową aż do Błoni, gdzie zaraz skręcę na północno-wschodnie miejscowości.

W drodze do Błoni wzdłuż drogi krajowej.
    Podoba mi się klimat dróg krajowych. Tętnią życiem, droga jest wyżej, są dłuższe rowy, sklepy, stacje benzynowe, jakieś firmy i być może ścieżki rowerowe obok. Ten ciąg pieszo-rowerowy był dosyć wąski, a paru pieszych się zobaczyło. Dojechałem do granicy Błoni, poczekałem na światła zielone dla pieszych i zacząłem jechać na północ. Trochę jeszcze parę tirów wyjeżdżało z drogi krajowej. Znowu przejechałem nad rzeką Utrata. 

Nawet niezłe zdjęcie. Wciąż mokre pola.
Rzeka Utrata na wschód.
    Jechałem ładnym, wygodnym asfaltem. Jak zwykle pusto na takich drogach. Nawet przejechałem przez Wąsy-Wieś i Wąsy-Kolonia, które znajdują się w gminie Leszno. W Wąsach-Kolonia zjadłem drugą, ostatnią parówkę w cieście i dopiłem do końca herbatę.

Kończą się Białuty - zaczynają się Białutki i Radzików.
Wąsy-Kolonia
    Pokręciłem się po Łaźniewku i Witkach. Zaczął się ostatni odcinek drogi nieutwardzonej. Tym razem błoto było już twardsze, więc po chodzeniu mogłem wcześniej wsiąść i dalej jechać. Na całej wycieczce łącznie wyszło 7,11 km błotnistych odcinków. Wróciłem na drogę krajową, by bezpośrednio dojechać do Błoni. Tam wsiądę do powrotnego pociągu. DDRiP w niektórych krótkich odcinkach znikała. Dojechałem do Błoni. Są bloki, kamienice, niektóre ulice z bruku. Jest ładny rynek z fontanną, która jak na tę porę roku jest jeszcze wyłączona.

Ratusz w Błoniu z 1843 r. 
Kościół św. Trójcy
    Przejechałem przez jakiś nowy park. Jest to Park Bajka. Wygląda bardzo fajnie! Są wielkie szachy z wielkimi pionkami, wielkie leżaki, zniekształcone lustra i wiele innych. Trzeba będzie chyba wybrać się tam drugi raz w celu dokładniejszej relacji.

Park Bajka
    Dojechałem na stację kolejową Błonie. Kupiłem bilet w biletomacie, który stoi przy pierwszym peronie. Nie musiałem spieszyć się na konkretny pociąg jak to było z powiatem piaseczyńskim, kiedy pociągi pojawiały się co godzinę, a po 15-stej następny był dopiero o 17:44. Tutaj przejeżdżają w każdej godzinie i chyba co pół godziny. Wróciłem pociągiem, który przyjechał o 15:52. W pociągu było pustawo, choć zdarzali się nieproszeni goście w przedziale dla rowerzystów.
    W końcu przejechałem się tą trasą. Uff, szkoda, że trochę się naczekałem. Przeczuwałem, że styczeń i luty będzie tak samo łagodny jak rok temu. Tak czy siak, pożegnaliśmy się ze śniegiem i następnym razem pozwiedzam Leszno (około 7 kilometrów na północ od Błonia) i okolice. Możliwe, że wjadę do Kampinoskiego Parku Narodowego.

środa, 9 listopada 2016

Stare Babice

    To moja pierwsza notka z listopada. W poprzednim roku po październiku nie wiedziałem co robić i dopiero w grudniu wpadłem na pomysł, by zwiedzić powiat piaseczyński. Sam listopad wydaje mi się być nijakim miesiącem, bo liście już spadły, jest pochmurnie, coraz zimniej się robi, dni wciąż się skracają. W grudniu przynajmniej w jej drugiej połowie dni się zaczynają z powrotem wydłużać, jest większa szansa na śnieg i mamy święta Bożego Narodzenia.

Blizne Jasińskiego
    Wczoraj zwiedziłem całą gminę Stare Babice. Są to 23 miejscowości + 3 od gminy Leszno. Te tereny są położone na południe od Izabelina i rozciągają się bardziej na zachód. Zobaczmy co tam ciekawego jest.

Wyszło 76,3 km. Przebieg:

Warszawa>Blizne Łaszczyńskiego>Blizne Jasińskiego>Lubiczów>Latchorzew>Babice Nowe>Stare Babice>Babice Nowe>Zielonki-Parcela>Zielonki-Wieś>Koczargi Nowe>Wojcieszyn>Wierzbin>Topolin>Borzęcin Duży>Borzęcin Mały>Wyględy>Wiktorów>Wólka>Mariew>Buda>Stanisławów>Zalesie>Koczargi Stare>Lipków>Stare Babice>Kwirynów>Janów>Klaudyn>Mościska>Warszawa


    Brr, jak zimno o 8:30! Żeby dostać się do tamtych terenów, muszę pojechać na zachód przez Warszawę. Średnio mi się to rozwiązanie spodobało. Przejechałem przez most Śląsko-Dąbrowski i tunelem pod Starym Miastem. Potem jechałem prosto główną ulicą - Aleją Solidarności. Podziwiam miejskich rowerzystów, którzy lawirują między samochodami stojącymi w korkach lub powoli jadących; przejeżdżających z szybką prędkością po wielkich, skomplikowanych jak dla mnie skrzyżowaniach, ledwo przed zgaszeniem zielonego światła. Przegrałbym miejski wyścig z takim rowerzystą. Przy szklanym wieżowcem skorzystałem z przejścia podziemnego. Jak zwykle w złym miejscu wyszedłem, ale okej. Powróciłem na ulicę. Po jakimś czasie już była ścieżka rowerowa i ciągnęła się aż do końca Warszawy.

Latchorzew
    Pierwszy etap wycieczki to jazda na zachód przez nowe miejscowości drogą 580. Było mgliście, ale widoczność była w porządku. Momentami widziałem jak pogoda chciała, żeby było słonecznie, ale nie dawała rady z powodu mgły. Zatrzymałem się przy stawie w Latchorzewie. Wziąłem ze sobą gorącą herbatę w termosie i zgadnijcie co. Była zimna! Coś tu jest nie tak.
    Skręciłem od tej dosyć ruchliwej drogi na Stare Babice, żeby zobaczyć rynek, który jest małym placykiem z przystankiem autobusowym.

Parafia Wniebowzięcia NMP w Starych Babicach
    Powróciłem do drogi wojewódzkiej. Przez cały czas ciągnął się ciąg pieszo-rowerowy. Niewygodnie się jechało z powodu wklęsłych wjazdów do posesji. Kiedyś to już pisałem. Na tej drodze przez cały czas są tereny zabudowane, więc to wygląda, jakby to była ta sama miejscowość. Te tereny zabudowane to tylko domki jednorodzinne i sklepiki. Raz zdarzył się Lidl.

Koczargi Nowe
    Niektórzy wystawili taczki z dyniami przed swoimi domami. Można było je kupić.

Wojcieszyn
    Mogłem w końcu odbić od tej drogi, by zwiedzić Topolin. Oczywiście nudno byłoby tam dojechać i zawrócić tą samą drogą, więc zrobiłem małą pętlę, by wrócić inną drogą.

Dojazd do Topolina
Zauważyłem znaki ostrzegające przed jakimś remontem drogowym i, że nie ma przejazdu. Wkurzyło mnie to, bo nie mam ochoty zawracać, a nic się nie stanie, skoro rowerem się zmieszczę. Na szczęście droga była pustawa, a oni majstrowali chyba latarnie. Sam znak zakazu nie dotyczył mieszkańców :-D.

Borzęcin Duży
    Skończyła się jazda na zachód, a zaczął się powrót, ale najpierw wymagało to pojechania na północ. Wjechałem do lasu i zrobiłem sobie znów przerwę na herbatę. Tym razem była lodowata. Przy okazji zwiedziłem Wyględy, Wiktorów i Wólka. Należą do gminy Leszno.

Wiktorów
    W Wólce pozdrowiłem się z rowerzystą bez kasku na rowerze szosowym.

Do Mariewa
Mariew
    W Mariewie są wybiegi dla koni. Widać, że słońce próbowało pozbyć się mgły i za parę minut mu się to uda! Pojechałem do najbardziej odosobnionej miejscowości tej gminy - Buda. Jest w lesie i dojechałem drogą gruntową.

Do Budy. Panorama z dwóch zdjęć.
    I buuum! Zrobiło się słonecznie! Dojechałem do Buda. Jest tam przystanek autobusowy i oba znaki z nazwą tej miejscowości.

Stary i nowy znak Buda
    Wjechałem na krótki czas do Kampinoskiego Parku Narodowego. Wracałem do cywilizacji mokrą, wyboistą drogą gruntową. Wyglądała tak samo jak droga z Truskawia do Pociechy. W sensie, że nawet obok drogi była ledwo widoczna ścieżka.

Kampinoski Park Narodowy :-D
Fajnie wyglądały cienie drzew!
    Pojechałem na południe, ale wciąż na północ od tej drogi wojewódzkiej. Minąłem jakiś teren wojskowy. Jazda pod słońce z resztkami mgły wyglądała jakbym wjeżdżał w biel.

Zalesie, a może i Stanisławów
    Skręciłem w lewo i w końcu mogłem cieszyć się słoneczną jazdą na wschód. Tak samo były non stop tereny zabudowane.

Coraz rzadszy widok pomarańczowych drzew
    W Lipkach chciałem zobaczyć jakiś kościół/park/dworek, ale był za ogrodzeniem. Byłem blisko Hornówka z gminy Izabelin. Podczas drogi zostałem pozdrowiony przez rowerzystę w czerwonej kurtce, który mnie wyprzedził.

Lipków lub Stare Babice, a na horyzoncie 4 km stąd wysypisko śmieci Radiowo
    Dojechałem z powrotem do Starych Babic. Tam przejeżdżałem przez naprawdę super osiedla. Nowoczesne budynki, bliźniacze, ładne ogrodzenia, duże garaże. Zazdro ;_;
    Przejechałem przez Kwirynów, Janów i Klaudyn. Po prawej stronie miałem Las Bemowski. Zbliżyłem się do wysypiska śmieci Radiowo. Jest niższe od wysypiska śmieci Łubna z gminy Góra Kalwaria.

Wysypisko śmieci Radiowo
    Dopiero po odjechaniu zaczęło cuchnąć. To tak, jakbyś poszedł do śmietnika wyrzucić śmieci. Widziałem to wysypisko z Zakroczymia, oddalone o 24 km, kiedy byłem w maju na wycieczce: klik!
W 2012 roku wybrałem się z kolegą na szczyt. Wjechaliśmy na górę jak gdyby nigdy nic: klik!
    Wracając do wycieczki, powróciłem tą samą drogą co przedostatnio, czyli przez Park Młociński, most Północny i Żerań. Zjadłem sobie pączka przy kładce żerańskiej. Tak - tak się nazywa, bo widziałem tabliczkę :-D. W taki sposób zakończyła się wycieczka. Pierwsza połowa trasy mglista, a druga słoneczna. Następnym razem wybiorę się do gminy Ożarów Mazowiecki. Dystans powinien wyjść podobny. Być może o 10 km więcej i to by była ostatnia wycieczka bez pociągów.

środa, 28 września 2016

Lato skończyło się na Dobre

    Tak jak podejrzewałem - poprawy nie pozwoliły mi zbytnio na spędzenie czasu na dworze we wrześniu. A szkoda, bo wciąż miło wspominam zeszłoroczną wycieczkę z drugiej połowy września na Jadów i okolice. Wciąż było czuć lato. Ostatnio miałem czas, żeby gdzieś pojechać. Po ponad roku przerwy przejechałem się rolkami na Nightskating. Było jak zwykle ciekawie i fajnie się samemu wracało o północy przez puste ulice Warszawy. Wybiorę się jeszcze w ostatni w tym roku, który będzie 6 października. W przerwie od nauki do ostatniego egzaminu postanowiłem we wtorek zwiedzić południową gminę Dobre w powiecie mińskim i zahaczyć, ot tak, o Wierzbno w powiecie węgrowskim. Potraktowałem to jako ostatnią, ambitną wycieczkę, żegnającą okres letni.

Dosyć wcześnie jak na żółty kolor, ale za to jest ładna aura.
Wyszło 104,1 km. Przebieg:

Mińsk Mazowiecki>Karolina>Stara Niedziałka>Niedziałka Druga>Jakubów>Izabelin>Łaziska>Wola Polska>Mlęcin>Adamów>Kamionka>Wólka Czarnogłowska>Czarnogłów>Pokrzywnik>Czarnogłów>Wyględówek>Janówek>Wierzbno>Wólka>Świdno>Ossówno>Rąbież>Duchów>Rudno>Rąbierz-Kolonia>Antonina>Dobre>Zdrojówka>Wólka Kokosia>Poręby Stare>Osęczyzna>Poręby Nowe>Grabniak>Rudzienko>Rakówiec>Wólka Mlęcka>Gęsianka>Ludwinów>Mistów>Wólka Mińska>Mińsk Mazowiecki

    Przez cały dzień było słonecznie i 17'C. Ostatnio nagle się ochłodziło i na szczęście znów się ociepla. Takie nagłe, drastyczne ochłodzenie nie może pozostać już na dobre, więc tak jak sinusoida musi z powrotem się ocieplić. Nie chciało mi się jechać :-I i to głównie z powodu pociągów. Krótsze dni i mniejsza temperatura rano już nie zachęcają na wczesne wyjście z domu, więc wsiadłem do pociągu o 8:14. Tym razem byłem przebiegły i nie dałem się wsiąść do wąskiego ER75, tylko zajrzałem w Internecie na rozkład jazdy i wiedziałem po podwójnych numerach pociągów, który pociąg będzie długim EN57 z pustymi wagonami. Na przykład 19822+19823 to (chyba) dwa pociągi sprzężone ze sobą.
    Wysiadłem w Mińsku Mazowieckim. Przejechałem przez parę małych rond, a przy parku Dernałowiczów jest jakiś remont drogi i musiałem jakoś się przedrzeć. Wyjechałem z miasta i znów przejechałem przez Niedziałki. Autobusy szkolne wiozły dzieciaki do szkół.

Stara Niedziałka
    Ostatnio tu byłem jak jechałem z kolegą do Siedlec, a pierwszy raz pod koniec maja. Przy A2 budują coś wielkiego co przypomina halę. Od Jakubowa skręciłem w lewo na północ i wtedy zaczęły się nowe rejony, jednak do gminy Dobre jeszcze nie dojechałem.

Łaziska
Za niedługo wjazd do lasu...
...a w nim Wola Polska.
    Kiedy las się skończył, pojawił się podjazd i minąłem fioletowy witacz "Gmina Jakubów żegna". Rozpoczął się ładny widok żółtych drzew, ustawionych w szeregu (pierwsze zdjęcie od góry) i rozpoczęła się gmina Dobre.

Pierwsza miejscowość to Mlęcin, a po niej Adamów
    Adamów było pod względem wysokości względnej wycieczki najwyższym punktem na mapie, bo 197 m n.p.m. :-D.

Moja druga panorama. Na horyzoncie widać lasy położone niżej w Kamionce.
    Powiem, że jednak nie czułem lata. Było chłodno, choć mogłem jechać w spodenkach, ale pomyślałem, że jednak nie chce mi się zmieniać odzieży. I co prawda, jeszcze jakiś zielony akcent dał się znaleźć, ale czułem czasami taki klimat jak w Tarczynie, które zwiedzałem w zimę i przedwiośnie.

Staw w Woli Czarnogłowskiej
    Zaraz miałem po lewej stronie spore pola. W pobliżu siedział kot na drzewie i zszedł, kiedy mnie zobaczył. Miauczał i w odległości 2 metrów nie uciekał, co pewnie oznaczało, że jest w jakimś %-cie oswojony, bo tak jakby chciał się pogłaskać, ale nie był zdecydowany. Nie udało mi się zrobić mu zdjęcia, bo sobie poszedł :-(
    Od Czarnogłowa rozpocząłem jazdę na wschód do Wierzbna. Od razu wjechałem w powiat węgrowski i powitały mnie kocie łby. Obok jednak było wydeptane pobocze. Skręciłem w Wyględówku w lewo i zauważyłem jak robotnicy kładli asfalt na dziury.

Belki chyba idą na kiszonkę. Za lasem jest Jaworek.
    Nie brakowało czasem zobaczyć jakieś opuszczone gospodarstwa. Zbyt zarośnięte, bym mógł je pokazać.

Krowy w Janówku.
    Po lewej stronie dało się zobaczyć mnóstwo turbin wiatrowych w oddali za lasami. Wyliczyłem ich chyba 17!

W oddali wiatraki. Widać też na horyzoncie jakiś szaroniebieski kolor.
Urząd gminy we Wierzbnie
    Dojechałem do Wierzbna. Dostrzegłem szkołę, staw i urząd gminy. Powiat węgrowski to jeszcze nie moja działka. Zacząłem wracać na zachód z powrotem do powiatu mińskiego.

Jest nadzieja!
    Często miałem z górki. W Ossównie skręciłem z asfaltu na drogę polną, którą jechało się w porządku. Rolnik w ciągniku na polu pewnie się zdziwił co tu robi ten koleś na rowerze.

W drodze do Rąbieża
    Rąbież strasznie przypominał mi Kamionkę, hmm... no cóż. Dostałem się znów na gminę Dobre. Powitała mnie niestraszna miejscowość Duchów, choć ze straszną nawierzchnią, brr!

Pierwsze czerwone drzewka.
Rąbierz-Kolonia, a w oddali Duchów. To chyba jedyne zdjęcie, które przypomina mi lato.
    Znalazłem się w Dobrem. To miasteczko nad drogą 637, która prowadzi do Węgrowa. Jest tu skwerek, rynek z przystankami autokarowymi, na którym czekało dużo osób. Jest tu parafia św. Mikołaja Biskupa. Kiedyś do tego miasteczka zajrzę nie raz.

Kościół św. Mikołaja Biskupa w Dobrem
Pomnik Józefa Piłsudskiego na skwerku.
    Miałem okazję pojechać tą drogą wojewódzką. Bardzo fajnie się jechało. Kiedyś może wybiorę się do Węgrowa. Odbiłem zaraz w prawo na Zdrojówkę.

Pytanie tylko, kim był ten Kokoś?
    Wjechałem do sporego lasu i to chyba jeden z największych lasów, z którymi miałem do czynienia. Otóż rok temu, chyba w lipcu pojechałem na moje pierwsze 150 km i jechałem głównie drogą krajową od Stanisławowa do Łochowa. Jechałem asfaltem przez spory las, mijając czasami wjazdy do lasu po prawej stronie i tak sobie wyobraziłem, że gdzieś tam daleko w lesie właśnie sobie jadę, rozszerzając granice mapy w swojej wyobraźni. Nie czułem, że byłem w tym lesie, bo wjazd od innej strony, to jednak co innego :-/. 

Takie tam w lesie.
    Znów się znalazłem na tej samej drodze wojewódzkiej i pojechałem do Poręb Nowych. Nie muszę mówić, że wieś ładniej wygląda przy ładnej drodze. Panowała sympatyczna atmosfera i nawet ciąg pieszo-rowerowy jest po prawej stronie.

Do Grabniaka
Rakówiec
    Rakówiec to ostatnia miejscowość. Specjalnie sprawdziłem znak czy to był faktycznie "Rakówiec" czy może jednak "Rakowiec". Teraz mi pozostał powrót do Mińska Mazowieckiego. Pojechałem sobie drogą serwisową przy autostradzie i wjechałem na znany mi wiadukt. W Mińsku Mazowieckim zlokalizowałem na pierwszym peronie biletomat. Są tam chyba 3 perony. Zobaczyłem, że mój pociąg będzie dopiero za prawie 50 minut. Jednak jakiś pociąg w kierunku Warszawy już stoi i odpoczywa. Jeszcze raz spojrzałem na rozkład jazdy i to faktycznie mój pociąg, bo poprzedni dawno odjechał. Poczekałem w pociągu jakiś czas i wtedy ruszył. Wysiadłem przy Stadionie Narodowym.
    Oto jestem :-D. To była pożegnalna wycieczka, żegnająca lato. To oznacza koniec dłuższych wycieczek w ciekawych kierunkach jak na ten rok. Od października rozpocznę zwiedzanie nieznanego mi powiatu warszawskiego zachodniego i tak pewnie będzie się to ciągnąć aż do przedwiośnia. Gminę Dobre dokończę w następną wiosnę, bo została jej północna część do wyeksplorowania.