Pokazywanie postów oznaczonych etykietą powiat legionowski. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą powiat legionowski. Pokaż wszystkie posty

sobota, 21 maja 2016

Łąki Krubińskie

    Mam swoje ulubione miejsca. Uderzają się stołkami o pierwsze miejsce, a ich liczebność jest mała. Szukam nowych miejsc, do których będę wracać i się ładować. Znalazłem "raj na ziemi" rok temu w połowie maja. Hah, może nie każdy się tym urzeknie, ale to jest wał przy rzece Narew w gminie Wieliszew. Przez pierwszą połowę nie ma tam zabudowań. Dopiero potem się pojawiają, ale są to domki letniskowe i wciąż jest niesamowicie. Wał zaczyna się niedaleko Nowego Dworu Mazowieckiego i kończy się w Zegrzu Południowym. To czyste 20 km radości!

Przejazd kolejowy w Lasach Chotomowskim
Wyszło 40,4+75 km. Przebieg:

Warszawa>Jabłonna>Legionowo>Chotomów>Janówek Drugi>Góra>Janówek Pierwszy>Krubin>Góra>Kępa Kikolska>Sikory>Topolina>Poddębe>Zegrze Południowe>Nieporęt>Rembelszczyzna>Warszawa


    Jak widać po niebieskich literkach, już wcześniej zwiedziłem te miejscowości. Rok temu zwiedziłem północną część gminy Wieliszew i jechałem wtedy tym wałem, ale 3 razy musiałem z niego zboczyć, z czego przejechałem na nim tylko 7 km. Było bardzo fajnie i jak nastała jesień albo zima, pomyślałem, że kiedy będzie zielono, wybiorę się znów na stare śmieci i tym razem dojadę do końca, czyli na 20 km. Żeby było ciekawiej, poszukam na wycieczce 11 ukrytych skrzynek, które załadowałem z mapy opencaching.pl do GPSa. Ostatnio powróciłem do geocachingu i szukałem skrytek nad Wisłą. Znalazłem dwie przy moście Grota-Roweckiego, a dwie kolejne przy moście Północnym. Czy uda mi się znaleźć ich 11 na tej bardziej-przejażdżce-niż-wycieczce?
    Chciałem, żeby było słonecznie, więc poczekałem aż miną pochmurne dni, a było ich ostatnio całkiem sporo. Chciałem znów odwiedzić Lasy Chotomowskie i tamten przejazd kolejowy w samym środku lasu, gdzie za pierwszym razem wystraszyłem się odstraszaczem na zwierzęta UOZ-1.
    Pojechałem szlakiem Golędzinowskim, ulicą Modlińską i tym razem przejechałem się ścieżką rowerową przez dzielnicę Tarchomin. Tam stoi najwyższy słup wysokiego napięcia w Polsce! Ma 127 metrów wysokości.

Najwyższy słup wysokiego napięcia w Polsce - 127 metrów wysokości.
    Przejechałem się przez Legionowo, wyszukując ścieżki rowerowe i potem przez Chotomów. Jest tam małe rondo z sześcioma wlotami :D. W końcu dojechałem do lasu i pojechałem inną drogą niż rok temu. Spodziewałem się dzików, ale nie pojawiły się.

Lasy Chotomowskie
    Po jakimś czasie ścieżka była zacieniona krzakami i zwężała się. Wygodnie jechało się po ubitej ziemi.


    Dojechałem do przejazdu kolejowego w samym środku lasu. Zjadłem sobie pączka. To mój kolejny eksperyment co zabierać ze sobą na większy głód, choć to tylko jest przejażdżka. Zdążyłem wypatrzeć szybko zasuwające Pendolino i pociąg towarowy. Odstraszacze UOZ-1 dalej odtwarzały nagrane odgłosy zwierząt, by odstraszyć zwierzęta od torów przed nadjeżdżającym pociągiem.

ET22 w kierunku Chotomowa
    Dotarłem na miejsce ukrycia pierwszej skrzynki. Jest ukryta pod patykami niedaleko szlaku rowerowego i turystycznej wiaty z ławkami i mapą. Co rok przebiegają tam uczestnicy ultramaratonu powstańczego. Autorem skrzynki jest podobno obecny wójt gminy Wieliszew.

Skrzynka "Biegu Uroczysko Bagno"
    Więc co my tu mamy: Worek nówka-sztuka na buty z napisem "Gmina Wieliszew", dwie zabawki (obracanie nimi, by kulki wpadły do dziurek), odblaskowy breloczek, zaproszenie na pokaz chyba sztucznych wulkanów... nie pamiętam i geocoiny. Wziąłem worek, jednego geocoina, który jest moim pierwszym do kolekcji i zastąpiłem zabawkami. Skrzynka jest świeża, bo założona tego maja i jestem dopiero trzecią osobą, która go znalazła i dlatego zastałem w niej jeszcze przedmioty nadające się jako "starter pack".
    Wszystko przebiegało fajnie, ale zaraz po znalezieniu skrzynki zadzwoniła do mnie rodzina i musiałem jak najszybciej wrócić do domu. Otóż pewna osoba z daleko mieszkającej rodziny trafiła do szpitala (od razu informuję, że to fałszywy alarm) i rodzice tam pojechali. Normalnie to nic złego zostawić dom pusty. Mógłbym dalej jechać, ale wyjątkowo sąsiedzi wyjechali i zostawili nam swoje klucze i pod opiekę psa. A ktoś musi go wyprowadzić! Tylko raz zdarzyło mi się przerwać wycieczkę daleko od domu. Byłem załamany ;_;. Dojechałem do pobliskiej stacji kolejowej i wróciłem pociągiem do domu. Tak się składa, że i tak według trasy miałem minąć blisko stację kolejową Janówek. Przejechałem 40,4 km. Przez resztę dnia rozczarowany wyprowadzałem psa.
    Następnego dnia pojechałem jeszcze raz, bo miało być słoneczniej, cieplej i mniej wietrznie. Tym razem dojechałem pociągiem do dokładnie tego miejsca, gdzie wczoraj skończyłem. Tak więc jedziemy dalej!
    Następne dwie skrzynki są położone na łąkach na północ od Krubinu. Dojechałem tam niebieskim szlakiem rowerowym.

W poszukiwaniu dwóch skrzynek
    Na tych łąkach nie ma żadnych zabudowań, ani żadnych konkretnych pól. Są tu po prostu dzikie łąki i torfowiska. Oprócz niebieskiego szlaku rowerowego, nie widziałem żadnych innych wydeptanych dróg.

Łąki Krubińskie
    Znalazłem pierwszą skrzynkę oddaloną od szlaku. Prowadziłem rower przez łąki. Była przykryta pod spalonym drzewem. Kesz był w tragicznym stanie. To stłuczona butelka z mokrymi, brudnymi sklejonymi ze sobą przedmiotami. Zidentyfikowałem zabawkę i zerwane dwie gumki do włosów. Ledwo wpisałem się do logbooka (dziennika). Dobrze, że można, wpisując komentarz, poinformować o konieczności serwisu skrytki. Druga skrzynka jest 850 metrów ode mnie. Rozpoczęła się mocna tułaczka, którą długo nie zapomnę. Nie było żadnych dróg, więc prowadziłem rower przez mokre i czasami głębokie torfowiska. Widywałem ledwo widoczne stare ślady po pojazdach 4x4. Dało się je dostrzec po nieco krótszej i jaśniejszej trawie. I tak to było tyle co nic. Po 1,4 km dotarłem na miejsce. Musiałem się raz wrócić, bo na drodze miałem rzeczkę i szukałem do niej mostku. Zastałem na miejscu ambonę myśliwską.

Miejsce ukrycia skrzynki #3
    Wszedłem na górę i rozejrzałem się dookoła. Sprawdziłem pod siedzeniami, deskami i na suficie. Przeczytałem opis i wskazówkę w GPSie. W komentarzu ostatnia osoba napisała, że nie znalazła skrzynki, a przedostatnia, że powinna być na górze na zewnątrz po lewej stronie od drabiny. Więc poczułem się trochę jak Nathan Drake z Uncharted 4 :-D, sprawdzając na zewnątrz i jednak nie znalazłem skrytki. Czekał na mnie powrót do cywilizacji. Wracałem tak samo przez torfowiska, ale bezpośrednio prosto i myślałem "kiedy to się w końcu skończy". Moje nogi były całe pokaleczone wysoką roślinnością :-D. Szlak rowerowy to metropolia w porównaniu z torfowiskami!
    W Krubinie znalazłem skrzynkę #4 na szlaku rowerowym i została ukryta przez tę samą osobę. Zastałem w niej te same rzeczy, oprócz worka na buty. Była ukryta pod sosną w pustym konarze. Najpierw musiałem z niego wyjąć dwa kamienie.

Skrzynka pt:"Kraina Jezior i Stepów"
    Wpisałem się i pojechałem w kierunku miejsca, w którym zaczynał się wał. Zajrzałem do opuszczonego pałacu Poniatowskich z XVIII wieku. Zobaczyć ponad 300-letnie ruiny to bardzo ciekawe doświadczenie. Skrzynka #5 miała być ukryta gdzieś chyba w głębi, ale nie podjąłem próby, bo miejsce było bardzo zarośnięte. Może innym razem.

Letnia rezydencja Poniatowskich z 17xx roku.
W miejscowości Góra
Wiem, że w innym opuszczonym miejscu jest komin, na którym jest skrzynka, ale nie planowałem jej znaleźć i nie należy do dzisiejszych 11 skrytek do znalezienia. Na szczycie i tak zauważyłem gniazdo bocianów.
Znalazłem się na początku wału i w miejscu ukrycia skrytki #6. Tak samo ukryta przez tą samą osobę i znalazłem w niej taką samą zawartość.

Geokesz pt:"Majątek Poniatowskich" :-D
    Teraz rozpocząłem przyjemną jazdę wałem tak jak rok temu, ale do końca i tym razem zrobiłem więcej zdjęć. Na początku droga była pokryta betonowymi blokami, ale po lewej stronie było trochę usypanej ziemi i jechało się wygodniej.

Początek wału <3
    Pora na skrytkę #7. Skręciłem szlakiem czerwonym w prawo od wału i wjechałem w głąb dzikich terenów. Szlak czerwony chyba się skończył, ale dalej biegła ubita droga. Przejechałem przez łąkę, pasmo drzew i na kolejnej łące się zatrzymałem. Przelatywały znacznie niżej samoloty pasażerskie. Pewnie na lotnisko Modlin.

Tam szukać, gdzie drzewo!
    Geoskrzynka była słoikiem ukrytym pod drzewem. W środku zastałem mokry logbook, do którego ledwo się wpisałem. Był w środku mały, biały, pluszowy misiek. Wróciłem tą samą ścieżką nad wał i jechałem dalej na wschód. Pora na mały wysyp zdjęć, pokazujących jak świetnie ten szlak wygląda!

Znak pokazujący, że szlak zielony biegnie prosto, czerwony skręca w prawo, a niebieski się zaczyna/kończy.
Wjazd do lasku. Po prawej stronie widziałem też inną ambonę myśliwską.
Wow wał!
To chyba będzie mój ulubiony szlak #1.
    Zapomniałem dodać, że po lewej stronie biegnie wzdłuż rzeka Narew i tam poszukamy skrzynki #8. Zjechałem z wału, ale wrócę na to samo miejsce i pojechałem do brzegu. Pudło miało być ukryte w zawalonym drzewie. Samo miejsce zapiera dech w piersiach.

Narew
    Brzeg jest wysoki. Nikogo nie zastałem. Po drugiej stronie rzeki widać gminę Pomiechówek z poprzedniej wycieczki. Szukałem geokesza i nie znalazłem. Przedostatnia osoba znalazła ją w 2011, a ostatnia w ostatnim lutym nie znalazła. Napisała "Narew w tym czasie zjadła dużo brzegu". Być może to dlatego. Wróciłem na wał i postanowiłem jechać sobie górą.

Sikory
    Skończyły się dzikie łąki po prawej stronie i zaczęły się domki letniskowe. Pachniało sosnami i szyszkami. Domki były drewniane, miały spiczaste dachy lub prawie płaskie. Bywały małe, ale były i wielkie. Miały prąd i na dachach zbiorniki. Działki były naprawdę nieźle zadbane i dawały fajny, leśny klimat.
    Dobra, nazwijcie mnie leniem, ale nie podjąłem próby znalezienia skrzynki #9 i #10. Skrytka #9 miała być ukryta pod rurociągiem naftowym "Przyjaźń". Ten rurociąg jest tak długi, że sięga do Syberii. Kręcili się tam robotnicy z koparkami, więc dałem sobie spokój. Myślałem, że skrzynka #10 jest ukryta blisko działek i dlatego nie chciałem zjeżdżać w prawo. Zrobiło się trochę pochmurnie, ale nie padało i nie zbierało się na burzę. Minąłem zaporę w Dębem i dojechałem do miejsca ukrycia ostatniej skrytki tego dnia - #11. Więc jest ukryta w jednej z dziupli pewnego drzewa. Parę razy okrążyłem drzewo i przejrzałem wszystkie dziury, zwłaszcza te przy korzeni (według wskazówki) i nie znalazłem jej. Szkoda, że chociaż nie znalazłem 50% skrzynek z tej wycieczki, więc zdobyłem ich 5 na 11. Wróciłem do Zegrza Południowego.

Plaża w drodze do Zegrza Południowego
    Doszedłem do wniosku, że najpierw powinienem szukać na mapie tradycyjnych geoskrzynek, czyli ukrytych pod dokładnymi koordynatami lub chociaż z prostymi wskazówkami i najłatwiejszym poziomem trudności. Dopiero po jakimś czasie mógłbym mieć chrapkę i więcej śmiałości na coś trudniejszego. Przejechałem tego dnia 75 km. To daje 115,4 km. Jeszcze się chciałem pochwalić, że przed Nieporętem osiągnąłem 10 000 km na tym rowerze. Pięciocyfrowy przebieg całkowity na liczniku ładniej wygląda ;-D

poniedziałek, 3 sierpnia 2015

Ostatnie miejscowości przy Narwi i Bugu

    Nie pozostało mi zbyt wiele do zwiedzenia z powiatu legionowskiego. Zostało tylko 6 miejscowości: Łacha, Gąsiorowo, Nowa Wieś, Cupel, Kania Polska i Kania Nowa. Znajdują się w gminie Serock, gdzie w maju zaliczyłem 28 miejscowości.

    Wyszło 111 km. Przebieg wycieczki:
Warszawa>Jabłonna>Legionowo>Michałów-Reginów>Zegrze Południowe>Zegrze>Borowa Góra>Skubianka-Kolonia>Ludwinowo Zegrzyńskie>Marynino>Serock>Wierzbica>ŁACHA>GĄSIOROWO>NOWA WIEŚ>CUPEL>KANIA NOWA>KANIA POLSKA>Nowa Wieś>Łacha>Wierzbica>Serock>Stasi Las>Borowa Góra>Zegrze>Zegrze Południowe>Nieporęt>Rembelszczyzna>Warszawa

    Nie zapowiadało się trudno jak na 151 km, choć wtedy jechałem tylko drogami krajowymi. Ot taka, zwykła wycieczka. 

Zalew Zegrzyński
    Zamiast pojechać bezpośrednio do Serocka, pojechałem na zachód przez parę wsi.

Ludwinowo Zegrzyńskie
Marynino. Widać sady, które przypominały majową wycieczkę w te tereny.
Okolice Karolino
Serock w oddali
    Przejechałem przez podwórka w Serocku i zjechałem do Wierzbicy. Nie widziałem tej wielkiej truskawki po lewej stronie, bo chyba jest za rondem, a ja wtedy skręciłem w prawo. Przejechałem przez most nad rzeką Narew. Ciekawe, bo most zaczął się dopiero później, bo jechałem nasypem. Dopiero wtedy zaczęły się dla mnie nowe miejsca. Na drugim brzegu znalazłem się od razu w Łacha. Skręciłem w lewo na Gąsiorowo, by zrobić pętlę.



    Tak jak się spodziewałem. Ta "wyspa" ma w sobie głównie domki letniskowe. Po pętli pojechałem do Cupla, by zobaczyć jak wygląda cypel :-D.



    Zawróciłem i przejechałem przez pozostałe 4 miejscowości. To były tereny leśne. Trafiały się mapki z okolicami.

Kania Polska
    Pora wracać. Wróciłem przez most. Stamtąd zobaczyłem na horyzoncie wieżowce w Warszawie, a to jakieś 33 km stąd. Wow. Postanowiłem pokręcić się po Serocku. Chciałem zrobić zdjęcie rynku i ratuszu, ale ludzie rozbili bazar i nic nie było widać. Wrzucam w takim razie dwa zdjęcia z wycieczki na Serock z 2012 roku.


Straż Miejska i Urząd Serocka i gminy.
    Zwiedziłem jeszcze plażę (leciała chyba muzyka z VOX FM) i park na Trakcie Spacerowym i szykowałem się do powrotu, ale zapomniałem o modelu osady Barbarka.


    To by było na tyle. Powiat legionowski został zaliczony. Przejechałem razem 89 miejscowości, od czasu do czasu robiąc wycieczkę w tym kierunku. Nie zapomnijcie, że zostały mi jeszcze dwie gminy powiatu wołomińskiego, które nie wiem jak wyglądają. Może czymś się zaskoczę. Tu możecie zobaczyć trasy na mapie, które z grubsza przejechałem:
https://www.google.com/maps/d/edit?mid=zrcJ6KM6zWHM.kLGFpTECMSfM&usp=sharing

    Co do Mazur, to nie pojechałem. Głupio było z mojej strony, że zbyt późno odmówiłem (miałem czas na zmianę decyzji, ale byłem zajęty wyprawą do Sanoka...). Następna wycieczka powinna być na 140-150 km.

wtorek, 9 czerwca 2015

Nostalgicznie do Przasnysza!

    Pewnie większość z was ma swoją rodzinę czy choćby pojedynczych znajomych na wsi, gdzie możecie pobyć u nich przez pewien czas. Tak się składa, że 98% mojej rodziny mieszka poza miastem, ale mimo to, nie urodziłem się na wsi. Od dziecka przyjeżdżałem na gospodarstwo PKSem i samochodem. Autosanami, Jelczami, itp. podróż trwała 3 godziny, więc zawsze wydawało mi się, że to było strasznie daleko. Uwielbiałem spędzać czas z innymi rówieśnikami, bawiłem się z psami, oglądałem telewizję do późna, uciekałem przed burzami (na polach są niezłe widoki na niebo), łaziłem po drzewach, a raz kierowałem MF 255 i woziłem belki Zetorem. Wszystko wydawało się ciekawe. Im bardziej dorastałem, tym robiło się coraz nudniej. Nadal byłem tym samym dzieciakiem, ale kuzynostwo spoważniało. Musieli już zacząć pomagać w oporządzaniu, prace się bardziej zautomatyzowały, a wolny czas spędzali tylko przed telewizorami. Gospodarstwo się całkiem nieźle zapuściło, ale wiem, że się niby zmienia na lepsze. Od czterech lat nie przyjeżdżam już tam na wakacje. Czasem przyjadę z powodu ślubu czy chrzcin. Wiadomo, że na wsi ludzie często się żenią w dosyć młodym wieku.


    Zrobiłem listę różnych celów na wakacje 2014 i jednym z celów było przejechanie się rowerem do rodziny w Przasnyszu. Nie pojechałem z powodu ich niedowierzania. To dziwne, bo z Warszawy do Przasnysza jest około 100 km. Właściwie, to czekałem na to parę ładnych lat! W końcu pojechałem w tym czerwcu. Trochę było mi ciężko upchać wszystkie, potrzebne rzeczy do plecaka. Wyruszyłem o 7 w piątek, ale i tak już było ciepło.

Wyszło 99 km. Przebieg:
Warszawa>Jabłonna>LEGIONOWO>Michałów-Reginów>ZEGRZE POŁUDNIOWE>Zegrze Północne>Borowa Góra>Jadwisin>SEROCK>Wierzbica>Klusek>Dzierżenin>Pogorzelec>Karniewek>Strzyże>Łubienica>Kacice>PUŁTUSK>Kleszewo>Przemiarowo>Gościejewo>Czarnostów>Byszewo>Karniewo>Chełchy-Klimki>Chełchy Iłowe>Mosaki-Stara Wieś>Helenów>Wężewo>Gostkowo>Leszno>PRZASNYSZ

    Cudownie było przejechać się dokładnie tą samą, nostalgiczną trasą co jechało się PKSem czy samochodem, ale tym razem rowerem.

Jadwisin - w drodze do Serocka
    Zamiast przez Nieporęt, jechałem przez Legionowo. Nie było żadnych problemów, oprócz ze zjechaniem na drogę serwisową, bo na drodze krajowej 61 jest zakaz jazdy na rowerze.

Serock
    W Serocku już kiedyś byłem. Za Serockiem, we Wierzbicy znajduje się gigantyczna truskawka, którą pamiętam za czasów dzieciństwa. W przeciągu tych lat zdążyła trochę zszarzeć i ściemnieć. Teraz ktoś lub coś ją przewróciło :-(

Teraz, zamiast "SADPOL" powinno być "SAD"
    Teraz czekał na mnie 18 kilometrowy odcinek z Serocka do Pułtuska. Wyróżnia się zjazdami i wzniesieniami. Było ich całkiem sporo. Przy zjeżdżaniu jechałem z prędkością 40 km/h, a w podjeżdżaniu 16 km/h. A ty po ilu pagórkach się uśmiechniesz? :-D

Kościół św. Tomasza Apostoła w Dzierżeninie
Pułtusk
    Nie wiedziałem po ilu pagórkach będzie Pułtusk, ale w końcu dojechałem. O dziwo w tym mieście zrobił się straszny korek. Przejechałem przez dwa ronda i jechałem dalej droga krajową. Niedaleko Pułtuska skręciłem w lewo na drogę wojewódzką. To już był ostatni etap trasy. Droga asfaltowa bez pasów wiodąca przez wsie. Wiedziałem, że dosyć orientacyjnym "checkpointem" było Karniewo, a potem Wężewo.

Gościejewo
    Do Karniewa jednak było 14 km. Na tym odcinku zaczął dokuczać mi upał i piłem trochę więcej wody.

Mosaki - Stara Wieś

    Ucieszyłem się jak zobaczyłem ten las. Do celu zostało 12 km.

Z Wężewa do Gostkowa
    Dojechałem do rodziny. Tradycyjnie zatrzymywałem się co 5 km by napić się wody. Tym razem zjadłem tylko 2 batony. Tak się po prostu złożyło. Jechałem 6 godzin. W GPSie było pokazane, że czas jazdy wyniósł 5 godzin, ale postojów około godzinę. Zanocowałem, a następnego dnia przejechałem się trochę po gminie Krasne i oczywiście zwiedziłem znany mi Przasnysz, ale tym razem od rowerowej strony.


Cierpigórz

    Przasnysz to nie byle jakie miasto. Ludzie na spadochronach, lotniach, paralotniach, motolotniach, w szybowcach i jednopłatowcach są często widziani na niebie. O ile wiem, to za ok. 600 zł możesz wykonać skok spadochronowy z 4 km. Nigdy tego nie doświadczyłem.

Test ścieżek rowerowych i szlaków pieszo-rowerowych
Jest git.
Park miejski
Zespół klasztorny pasjonistów i kapucynek. Kościół św. Stanisława Kostki. 
Liceum ogólnokształcące
Rynek. Został niedawno temu odnowiony.
Kolej wąskotorowa. Lokomotywa Lxd2.
    Przez Przasnysz przebiega Mławska Kolej Dojazdowa. Pamiętam jak w Lesznie przejeżdżała wąskotorówka. Zwykle był to Lyd1 i Lxd2. Linia jest nieczynna od dawna, ale słyszałem, że mają już coś z tym zrobić.

Tu są tworzone rowery Kross
    W Przasnyszu stoi fabryka i siedziba firmy Kross. To tu zmontowali waszego Hexagona czy wcześniej - Granda.
    Co do gospodarstwa, to było tam nudno i tego się spodziewałem. Nie miałem co robić. Kręciłem się tu i tam. Zapomniałem, że przyjechałem tam z jeszcze jednego powodu - gości w Warszawie. Oj, jak nie znoszę jak przyjedzie pewna rodzinka na parę dni do niezbyt dużego mieszkania. Przez parę dni słyszałbym krzyki dzieciaków, kłótnie i nie mógłbym się podrapać. Na wsi mogłem sobie połazić po łąkach. Było upalnie, ale to dobrze. W niedzielę już się zachmurzyło. Zamierzałem wyjechać w poniedziałek. Goście w Warszawie odjechali już w niedzielę.

Fajnie, że niektóre półdzikie koty nie uciekają.
    Wyjechałem o 4:50. Dla mnie to rekord pod względem wczesnej godziny. Nie było ciemno ani mgliście. Było czuć wschód słońca, ale było schowane za chmurami. Wróciłem dokładnie tą samą trasą, ale nie jechałem przez Legionowo, a przez Nieporęt ulicą Płochocińską. Rano zjadłem płatki na mleku Corn Flakes i dalej piłem co 5 km, ale starałem się odkręcać butelkę w czasie jazdy. Zatrzymywałem się co 10 km na chwilę by zjeść herbatnika w polewie czekoladowej. To taki mój kolejny eksperyment - zamiast batonów co 30 km. Jechałem szybko, średnio 24-28 km/h. Za Pułtuskiem pedałowałem na tych zjazdach, więc miałem tam raz 47 km/h :-D. Po 60 km zacząłem czuć większy głód, więc zjadłem dwie bułeczki mleczne. Przejechałem znów 99 km. Po powrocie spojrzałem w GPSa. Jechałem 4 godziny i 1 minutę, w tym 21 minut i 46 sekund przerw! Ucieszyłem się nieźle. Niby taka strasznie długawa trasa z dzieciństwa, a jechałem dłużej o jedną godzinę niż PKS.

    Jeśli ktoś mieszka w okolicach Przasnysza, to niech mi napisze - czy była tam ferma strusi? Pamiętam, że coś takiego tam było.

    Oraz pytanie do Was - dokąd mógłbym się przejechać pociągiem na jeden dzień?